Przeskocz do treści

„Demokracja” w praktyce

Anna Maria Kowalska

Kolejna moja znajoma traci pracę. Nagle. Ni stąd, ni zowąd dowiedziała się, że nic jej nie uratuje – nawet nienaganne wykonywanie obowiązków przez kilkanaście lat. Ma możliwość przejścia na wcześniejszą emeryturę – i na to się zdecydowała. Trzyma się doskonale, do końca czasu pracy robi wszystko, co do niej należy. A potem? Potem pozostanie się uśmiechnąć jeszcze szerzej, opróżnić biurko – i ruszyć do domu. I tak ma szczęście, mogła wylądować na bruku, jak wiele jej koleżanek.

Znając życie – pozostali pracownicy zapewne okazują jej w ostatnich dniach pełną obojętność, jednocześnie „rozumiejąc ważny interes kierownictwa”. W firmowej hierarchii pełnią rolę podwładnych, a raczej – podnóżków, które się wykorzystuje, kiedy czas po temu, a potem – odstawia na boczny tor, bez żadnych skrupułów. O zwalnianych nie troszczy się nikt. Jeśli nie mieli intuicji, komu się podlizać – trudno, ich strata. Nikt z powodu ich braku sprytu płakał nie będzie.

Jeszcze drobiazg, żeby sprawa była jasna: w firmie nie ma żadnych związków zawodowych.