Przeskocz do treści

Genderrewolucja

ksdariuszokoKs. Dariusz Oko

Ideologia gender to w prostej linii dziedzictwo ideologii marksistowskiej – nie mniej od niej zbrodnicze, a szkodliwe jeszcze bardziej, bo atakujące ze strony najmniej, jak się wydaje, upolitycznionej – przekonuje nawrócona z lewactwa na katolicyzm ceniona niemiecka socjolog Gabriele Kuby.

Od lat jesteśmy w Polsce poddawani swoistemu praniu mózgów, które obejmuje wiele obszarów, szczególnie jednak dotyczy sfery ludzkiej seksualności. Media głównego nurtu oraz lewaccy politycy przekonują, że w seksualności wolno właściwie wszystko, nie ma tu właściwie żadnych norm moralnych – no może poza dwiema: zakazem pedofilii i przemocy. Za to rozpoczynanie intensywnego życia seksualnego w wieku trzynastu lat, homoseksualizm, kazirodztwo, gejowska adopcja dzieci, skrajny promiskuizm – to, ich zdaniem, rzeczy całkiem normalne (bo, na przykład, zwierzęta czynią coś podobnego) albo wręcz pożądane, choćby dlatego, że dzieci gejów mają lepiej (jak niedawno na swojej okładce ogłosił jeden z miesięczników).

Tak zmasowanej ofensywie nonsensu należy się zdecydowanie przeciwstawiać, a żeby czynić to skutecznie, trzeba najpierw dobrze rozumieć, o co w niej chodzi.

dieglobaleNieocenionej pomocy w tej materii dostarcza najnowsza praca Gabriele Kuby zatytułowana Die globale sexuelle Revolution. Zerstörung der Freiheit im Namen der Freiheit – Globalna rewolucja seksualna. Zniszczenie wolności w imię wolności. Autorka – znakomita niemiecka socjolog i zarazem zdeklarowana katoliczka, wielce ceniona i wspierana przez Ojca Świętego Benedykta XVI – pokazuje, że szokująca nawała propagandowa, z którą mamy obecnie do czynienia, nie jest dziełem przypadku czy też krótkotrwałą modą, ale częścią globalnego planu, elementem światowej strategii zmierzającej ku fundamentalnej przemianie człowieka i społeczeństwa poprzez fundamentalną zmianę rozumienia i przeżywania ludzkiej seksualności.

Przekształcić człowieka

Rewolucja seksualna jako nowa rewolucja kulturowa, która swoimi skutkami ma przewyższyć rewolucję francuską i październikową razem wzięte, ma głębiej i trwalej przekształcić człowieka (albo raczej zniszczyć go). Przeprowadzana przez ludzi podobnych do twórców tamtych rewolucji – czyli najbardziej zdeterminowanych i agresywnych ateistów – ma za swój program ideologię gender opierającą się na założeniu, że ludzka płeć i preferencje seksualne stanowią wynik uwarunkowań kulturowych, nie zaś biologicznych, dlatego mogą być przez człowieka swobodnie określane, kształtowane i wybierane. Nie rodzimy się kobietami i mężczyznami, tylko dopiero społeczeństwo nas nimi tworzy. Możemy jednak także zostać stworzeni inaczej (ba, sami możemy się tak „stworzyć”): jako geje, lesbijki, biseksualiści, transseksualiści, kazirodcy, sadomasochiści i tym podobni. To przecież – zdaniem ideologii gender – są równouprawnione „płcie” – tak samo „normatywne”, jak męska i żeńska.
 
Dla wielu współczesnych ateistów powyższe wizje to wcale nie jakieś aberracje intelektualne, ale samo centrum ich życiowego credo. Na tym budują oni swoje życie i chcą zmusić całą ludzkość, aby czyniła to samo. Jak ich duchowi ojcowie – sowieccy bolszewicy – usiłowali całemu światu narzucić ideologię komunizmu, tak oni całej ludzkości chcą narzucić ideologię gender.
 
Z bolszewikami mają wiele wspólnego – nie tylko ateizm, ideologiczny fanatyzm, świadome zaślepienie na argumenty podważające ich wiarę, ale też nieuczciwość intelektualną, antynaukowość, zrównywanie człowieka ze zwierzęciem, niesłychaną pogardę dla ludzkiej godności, stosowanie różnego rodzaju bezprawnej przemocy, dążenie do bezwzględnego wtłoczenia wszystkich do klatki ich ideologii – niezależnie od tego, ile podstawowych praw ludzkich należy przy tym podeptać oraz ile ofiar miałoby to kosztować.

Marsz przez instytucje

Dlatego genderrewolucjonistów z powodzeniem można określać mianem neobolszewików pamiętając, że różnią się od nich jedynie stosowanymi metodami. Ponieważ oddolna, zbrojna rewolucja październikowa nie spełniła dostatecznie pokładanych w niej nadziei, stosując się do rady włoskiego marksisty Antonia Gramsciego, starają się oni przeprowadzić rewolucję odgórną. Wzorem wielkiego marszu partyzanckiego w stylu Mao stosują marsz przez instytucje, starając się przede wszystkim zająć kluczowe pozycje w mediach, polityce, sądownictwie oraz instytucjach państwowych i międzynarodowych.

Dokonawszy tego, mogą używać ich jako narzędzi do przeprowadzenia rewolucji w świadomości indywidualnej i społecznej, do zmienienia tejże świadomości z normalnej na „genderową”, aby potem łatwo sterować świadomością i dzięki temu osiągnąć zupełną dominację polityczną, prawną i finansową. Wtedy już będą mogli zrealizować wszystkie swe zamierzenia, zakuć społeczeństwo w kajdany ideologii, a wszelkich przeciwników dowolnie prześladować. Wtedy ci, którzy jeszcze tak niedawno, tak usilnie domagali się tolerancji dla siebie, sami staną się najbardziej nietolerancyjni – gotowi zamykać w więzieniach za najmniejszą oznakę krytyki czy sprzeciwu. Wszystko to odbywa się przy wykorzystaniu olbrzymich pieniędzy, przy poparciu wielu ośrodków finansowych i politycznych, według starannie wypracowanego planu realizowanego w kolejnych państwach.

Ateizacja przez seksualizację

Genderowcy osiągnęli już na tej drodze znaczące sukcesy. Zdominowali media i władze wielu krajów, a przede wszystkim takie instytucje międzynarodowe jak Unia Europejska i Organizacja Narodów Zjednoczonych. Dlatego Bruksela i Nowy Jork usiłują narzucać nam ideologię gender podobnie, jak kiedyś Moskwa usiłowała narzucić ideologię komunistyczną. Stosują tylko inną przemoc – nie zbrojną, ale medialną, finansową i polityczną.

Instytucje międzynarodowe sprzeniewierzają się przy tym istocie swojego powołania, bo zamiast służyć społeczeństwom, które ich wybrały i udzieliły im władzy, służą radykalnym mniejszościom seksualnym, degradując się do roli ich propagandowych tub oraz narzędzi przemocy. Bezprawnie wydają pieniądze podatników na szerzenie złowrogiej lewackiej ideologii, łamią podstawowe prawa człowieka, jak choćby prawo do wolności światopoglądowej, wychowania własnych dzieci, zachowywania i rozwoju własnej kultury. Dopuszczają się przy tym jawnych nadużyć i przestępstw – ot, na przykład, narzucanie chrześcijanom za ich podatki ideologii gender to jak zmuszanie Izraelitów za pieniądze Knesetu do przejścia na islam.

Zagrożenie dotyka całego społeczeństwa, w pierwszym rzędzie jednak dzieci i młodzieży, ponieważ podobnie jak kiedyś bolszewicy starali się przeprowadzić swoją rewolucję przede wszystkim poprzez przywłaszczenie gospodarki, obecnie genderowcy starają sie przeprowadzić swoje cele przede wszystkim poprzez „przywłaszczenie” sobie młodego pokolenia. Starają się przeto nie dopuścić do przekazania młodzieży wartości religijnych, małżeńskich i rodzinnych – tak im nienawistnych, bo stanowiących dla ich działań zasadniczą przeszkodę. Pragną zapanować nad umysłami młodego pokolenia i odizolować je od wpływu rodziny oraz Kościoła. Centralną dla ich poczynań zasadą jest wskazanie sformułowane przez ideologa panseksualizmu Wilhelma Reicha, ucznia Freuda, który radził, żeby nie walczyć bezpośrednio z Kościołem, ale seksualizować młodzież, a reszta przyjdzie sama. Rada to szatańska i szatańsko skuteczna – ateizacja poprzez demoralizację, czyli głównie przez seksualizację.

Rozbudzona seksualnie młodzież, która zaczyna żyć jak seksnarkomani, która szuka spełnienia przede wszystkim (albo wyłącznie) na poziomie przyjemności fizjologicznych, staje się niezdolna do wyższego życia duchowego, do religijności, do wiernego życia małżeńskiego i rodzinnego. W miejsce zniszczonych podstaw struktury społecznej i fundamentów kultury wcale jednak nie przychodzą – jak twierdzą genderowcy – nowe dzieła inżynierii społecznej, lecz chaos, degeneracja i upadek całych cywilizacji.

Jak wykazały badania angielskiego antropologa J. D. Unwina, porządek w sferze seksualnej jest kluczowy zarówno dla życia jednostki, jak i dla życia całego społeczeństwa – to dlatego warunkiem rozwoju cywilizacji jest rozumne kierowanie sferą seksualności i opanowanie pożądań. To dlatego cywilizacje, w których zachowywano podstawowe normy, rozkwitały, upadały zaś te, w których następowało seksualne rozprężenie. Warunkiem wysokiej kultury jest wysoka moralność. To dlatego najbardziej twórczą i par excellence wzorcową dla całego świata kulturą jest oparta na wiernym, monogamicznym małżeństwie kultura chrześcijańska.

Zwyrodnialcy i szaleńcy

Wielką zasługą Gabriele Kuby jest ukazanie szczegółów katastrofalnego zagrożenia narastającego w łonie naszej cywilizacji. Oto okazuje się, że współczesna rewolucja seksualna i ideologia gender znajdują swoje korzenie między innymi w maltuzjanizmie, eugenice, marksizmie, bolszewizmie i lewackim fenimizmie. Nie bez przyczyny genderowcy wypisują na swych sztandarach hasła tego samego seksualnego rozpasania, które już bolszewicy starali się realizować zaraz po rewolucji, a jednak szybko je porzucili jako zbyt destruktywne nawet dla ich świata.

Co więcej, główni animatorzy rewolucji seksualnej to ludzie, którzy sami cierpieli na poważne zaburzenia i dopuszczali się ciężkich przestępstw, w tym także seksualnych – jak, na przykład, Alfred Kinsey, który na potęgę fałszował dane i dla „potrzeb naukowych” gwałcił dzieci, nawet niemowlęta, czy przeprowadzał masturbację niemowląt. Zwyrodnialec ów chwalił się, na przykład, że u jedenastomiesięcznego niemowlęcia wywołał czternaście orgazmów w trzydzieści osiem minut.

Czołowi zaś ideolodzy gender, jak Judith Butler, wikłają się w oczywiste sprzeczności. Z jednej strony bowiem głoszą, że w ogóle nie ma mężczyzn i kobiet (…) płeć jest tylko fantazją, z drugiej zaś – walczą o prawa kobiet (których przecież podobno nie ma), a także upierają się, że zmiana skłonności homoseksualnej jest niemożliwa, choć w seksualności rzekomo wszystko jest całkowicie umowne i plastyczne. Oto kolejna prawda rewolucyjnego etapu.

Oczywiste sprzeczności programowe nie przeszkadzają genderowcom dominować w organizacjach UE i ONZ i przy ich pomocy realizować kolejne etapy rewolucji seksualnej zgodnie z „taktyką salami”. Mają do dyspozycji wiele własnych instytucji, usłużne media oraz olbrzymie środki finansowe najbogatszych darczyńców. Pieniędzmi obsypują ich między innymi rządy Stanów Zjednoczonych (zwłaszcza demokraci) oraz multimiliarderzy pokroju Rockefellera, Gatesa, Sorosa, Buffeta, Bloomberga i Turnera. Superbogacze wspierają ich w przekonaniu, że genderideologia – poprzez niszczenie rodziny i aborcję – pomaga redukować liczbę ludności świata, której „nadmiar” uważają oni za podstawowe zło i zagrożenie dla swego statusu. Zasada jest prosta: im więcej seksu, tym mniej dzieci. Rzeczywiście, w Europie jeszcze nigdy nie było tyle seksu, a zarazem tak mało dzieci. Cóż jednak, w domu publicznym (do którego upodabniają się dziś całe kraje) dla dzieci miejsca nie ma.

Przymusowa seksualizacja

Genderrewolucjoniści starają się też wywołać rewolucję w języku przez eliminację jednych wyrazów przy usilnej promocji innych. Wiedzą bowiem, że język nie tylko opisuje świat, ale także narzuca określoną jego wizję i może motywować do jego zmiany. To dlatego są zdecydowanie przeciwni używaniu (a nawet administracyjnie zaczynają zakazywać) takich słów jak: prawda, wstyd, wierność, małżeństwo, rodzina, matka i ojciec, a wprowadzają takie, jak: konstrukcja kulturowa, partner odcinka życia, związek poza wiernością, jednopłciowe partnerstwo, rodzic A i rodzic B.

Genderrewolucjoniści usiłują kształtować na swoją modłę już małe dzieci – z programem przymusowej seksualizacji wkraczają do szkół podstawowych i przedszkoli. Niszcząc u dzieci elementarne poczucie wstydu, namawiając do „seksualnych gier”, w tym szczególnie do masturbacji, zaburzają ich spokój i rozwój. Wykorzystując niepewność okresu dojrzewania, usiłują wmawiać młodzieży, że jest homoseksualna. Zatruwającą wyobraźnię pornografię nazywają sztuką. Depczą autorytet i prawa rodziców. Niszcząc poczucie odpowiedzialności dzieci i młodzieży, wprowadzają je na drogę nieodpowiedzialnego kierowania się wyłącznie pożądaniami, przez co wydają je na pastwę własnych żądz. Przy tym zupełnie przemilczają katastrofalne skutki powyższego stylu życia – podobnie jak handlarze narkotyków przemilczają skutki zażywania oferowanego przez siebie towaru.
 
Gendertotalitaryzm

Dochodzi do tego atak na podstawowe prawa i wolność człowieka: wolność opinii, mówienia, zebrań, terapii, nauki, religii, sumienia, zawodu, wychowania, sądownictwa. Sprzeciw wobec rewolucji seksualnej podlega prześladowaniom i kryminalizacji. Już teraz za jakąkolwiek krytykę genderideologii można stracić dobre imię, pracę, a nawet wolność. Genderowcom wolno krytykować wszystkich, ich zaś – nikomu. Zupełnie jakby byli istotami nadludzkimi wyjętymi spod ludzkich praw. Jakby byli Bogiem i choćby jedno zdanie krytyki wobec nich było bluźnierstwem. Iście szatańskie roszczenie.

Gabriele Kuby podaje całą listę aktów dyskryminacji i prześladowań, nietolerancji w imię tolerancji, bezprawia i deptania ludzkiej godności, których dopuszczono się w Europie w ostatnich latach w imię rewolucji seksualnej. Jest ich tak wiele i są tak oczywiste, że należy wprost mówić o nowych prześladowaniach chrześcijan i nowej formie totalitaryzmu. Przecież około osiemdziesięciu procent aktów mowy i czynów nienawiści na polu religijnym w Europie i całym świecie skierowana jest przeciw chrześcijanom!

Nie wolno jednak mówić o chrystianofobii, nie wolno bronić chrześcijan – tę mniejszość można do woli prześladować i do woli jej ubliżać, podobnie jak Żydom w pierwszych latach istnienia III Rzeszy. Tak oto Unia Europejska sama zaprzecza wartościom, na których została zbudowana, sama niszczy własne fundamenty.

Gabriele Kuby unaocznia jednocześnie ogromną sprzeczność genderideologii z chrześcijaństwem, pokazując zarazem, iż chrześcijanie – zwłaszcza katolicy – stoją na pierwszej linii oporu wobec nowych zagrożeń, podobnie zresztą jak wobec dawnych totalitaryzmów. Niestety, nową ideologią, niby dżumą, zarażają się także chrześcijanie. Jak koń trojański przenika ona do wnętrza Kościoła. Tym bardziej więc potrzeba duchowego wysiłku, by oczyszczać i uzdrawiać Kościół, aby prawdziwie dawać świadectwo prawdzie, która wyzwala. Szczególnie pilnym zadaniem jest stworzenie katolickiej pedagogiki seksualnej, odpowiednich podręczników i pomocy naukowych – słowem: skutecznej alternatywy dla programów genderowych. Nawet bowiem w katolickich szkołach – często po prostu z powodu braku odpowiedniej bazy programowo‑materiałowej – bezwiednie promuje się gender­‑ideologię i seksualizację młodzieży.

Po homozwiązkach – kazirodztwo

W walce z genderofesywą możemy cieszyć się pewnymi sukcesami. Odniosła je sama autorka, kiedy w roku 2007 publicznie skrytykowała broszury wychowawcze polecane rodzinom przez niemieckie ministerstwo do spraw rodziny. Zalecano w nich między innymi, aby rodzice nie przeszkadzali w masturbacji dzieciom w wieku 1–3 lat (!), natomiast dzieciom w wieku 4–6 powinni w tym wręcz aktywnie pomagać, także przez kontakty o charakterze kazirodczym (!). Po tej krytyce ministerstwo czuło się zmuszone wycofać broszury „do przepracowania”, co spotkało się ze zdecydowanym, silnie nagłośnionym w mediach sprzeciwem przedstawicieli genderowców dogłębnie przekonanych o absolutnej słuszności tego rodzaju praktyk (!). Właściwie nic dziwnego, bo przecież prawie wszystkie argumenty, które przytacza się na rzecz homoseksualizmu, można przytoczyć także na rzecz kazirodztwa. Dlatego po legalizacji homozwiązków, część genderideologów rozpoczyna już walkę o legalizację związków kazirodczych.

Pozytywnego przykładu nawrotu rozumu dostarcza Norwegia, która, nie należąc do Unii Europejskiej, może być suwerenna w swoich decyzjach. W roku 2012 norweski rząd wycofał się z finansowego wspierania genderstudiów po naukowo zbadanym i udowodnionym odkryciu, że po trzydziestu latach pedagogicznego przerabiania mężczyzn na kobiety, a kobiet na mężczyzn w wyborze zawodów utrzymały się te same proporcje. Jak dawniej, tak i obecnie, pośród inżynierów kobiety stanowią około dziesięciu procent, a mężczyźni około dziesięciu procent wśród przedstawicieli zawodów pielęgniarskich. Nic się nie zmieniło.

W poczet pozytywów należy też zapisać uboczny skutek publicznych sukcesów genderowców, mianowicie: coraz szersze publiczne obnażanie ich zakłamania i manipulacji. Twierdzą oni, na przykład, że homoseksualizm to wielki problem społeczny, który dotyka do 25 procent społeczeństwa. Tymczasem dziesięć lat po legalizacji związków partnerskich w Niemczech okazało się, że z możliwości tej skorzystało zaledwie 0,058 procenta (czyli około pół promila!) osiemdziesięciomilionowej populacji tego kraju, czyli jedynie 2,3 procent ludzi o skłonnościach homoseksualnych (których udział w społeczeństwie szacuje się na około 1,7 procenta). Równocześnie utajnia się, ile z tych związków już się rozpadło. Bardzo trudno znaleźć dzieci wychowywane w takich związkach z jakimkolwiek sukcesem.

Jak bolszewicy

Skalę deprawacji władzy politycznej i nauki ze strony genderowców oraz niezwykłe podobieństwo stosowanych przez nich metod do metod sowieckich pokazuje tak zwane Studium z Bambergu przeprowadzone na zlecenie ministerstwa sprawiedliwości przez uniwersytet tegoż miasta. Miało ono udowodnić, że dzieciom w związkach homoseksualnych jest tak samo dobrze, jak w rodzinach. Spośród około 900 badanych osób około 93 procent stanowiły kobiety – tak trudno bowiem było znaleźć homoseksualistów wspólnie wychowujących dziecko. 66 procent z grona badanych kobiet nie zaadoptowało dziecka swojej partnerki, co dobitnie świadczy o wielkości ich rodzicielskiej miłości i troski. 78 procent spośród tych dzieci przez około pięć lat żyło wcześniej w rodzinie heteroseksualnej matki, która dopiero później zdecydowała się na zmianę orientacji, co w oczywisty sposób nie pozwala mówić o dzieciach wychowywanych wyłącznie w homozwiązkach. Jako podstawa do oceny stanu dzieci służyły przede wszystkim wypowiedzi ich własnych matek, a nie całościowe badanie psychologiczne.

Oto „gendernauka” w całej swej krasie, oto typowy sposób jej uprawiania. Podobnie można było pytać komunistów, czy ludziom w ZSRS i NRD żyje się równie dobrze (albo lepiej) niż w USA i RFN. Oto ideologizacja i polityzacja nauki, oto wiedza równie „naukowa”, jak naukowy komunizm. Jednak właśnie takie studium niemieckie ministerstwo sprawiedliwości obwieściło jako sukces homolobby, jako potwierdzenie jego propagandy, przecież wszystko inne – choćby najprawdziwsze – byłoby „homofobiczne”. Genderowcy zawsze muszą mieć rację – podobnie, jak kiedyś kompartia – choćby nawet sami sobie zaprzeczali. Dziś dzieci rzuca się na pożarcie ideologii podobnie jak w starożytności składano je w ofierze bożkom, choćby biblijnemu Molochowi (por. 2 Krl 23, 10).

Podręcznik żołnierza

Niniejszy tekst przywołuje tylko niewielką cząstkę z ogromu faktów i argumentów, które można znaleźć w książce Gabriele Kuby – swoistego podręcznika żołnierza, wskazującego metody oraz środki stosowane przez naszych przeciwników i formułującego strategię skutecznego przeciwstawiania się im. Wszystko zaś zostało ukazane na konkretnych przykładach głównie z obszaru naszego wpływowego sąsiada – Niemiec.

Warto pamiętać, że genderowcy – współcześni neokomuniści – podobnie jak ich czerwoni ojcowie duchowi pragną zapanować nad całym światem, niosąc zniszczenie i śmierć przede wszystkim małżeństwu, rodzinie i chrześcijaństwu. Wszystko, co udało im się osiągnąć w Holandii, Hiszpanii czy Niemczech, chcą takimi samymi metodami narzucić Polsce, bezpardonowo depcząc przy tym naszą wiarę, moralność i godność. Identycznie, jak kiedyś naszą kulturę i wiarę chciała zniszczyć Moskwa, dzisiaj o to samo stara się Bruksela – tylko innymi środkami. Trzeba więc przeciwstawiać się temu podobnie jak bolszewikom w roku 1920 – ze wszystkich sił. To sprawa życia i śmierci.

Polacy mają w tej materii szczególnie spore szanse. Totalitarne ideologie, które same z siebie ogłupiły i zdominowały Rosjan i Niemców, w Polsce zostały zaprowadzone obcą przemocą – bagnetami, czołgami i szubienicami. A stało się tak dlatego, że należymy do narodów najgłębiej wierzących – im zaś więcej w duszy wiary i rozumu, tym mniej miejsca dla upiorów i demonów ideologii. To dzięki temu w Polsce genderowcom szczególnie trudno o sukcesy – podobnie jak dawniej komunistom.

Prawda jednak nie obroni się sama – potrzeba do tego wielkiego, zbiorowego wysiłku i mobilizacji ducha, potrzeba organizacji i instytucji. Wielkim osobowym wzorem jest sama Gabriele Kuby, jako kobieta, matka i chrześcijanka szczególnie wrażliwa na dobro człowieka, zwłaszcza najsłabszego – dziecka. Piórem obnażając prawdę o genderideologii, wzorem swych biblijnych poprzedniczek Estery czy Judyty, walczy o ocalenie swego narodu. Jak Ezechiel, Jeremiasz czy Izajasz wzywa do opamiętania i nawrócenia. Wiedzą i inteligencją, a także odwagą i poświęceniem zawstydza niejednego mężczyznę.

Trzeba skorzystać z jej pomocy i rady, jak kiedyś Barak korzystał z pomocy Debory i dzięki jej namowie oraz Bożej pomocy wyruszył do walki, by pokonać śmiertelnych wrogów Izraela (por. Sdz 4–5).

(Od Redakcji): I jeszcze uzupełnienie z 11 maja 2013 roku:
Gorąca zachęcam też do zapoznania się książką pani Gabriele Kuby, Globalna rewolucja seksualna. Likwidacja wolności w imię wolności,  która właśnie ukazała się po polsku w wydawnictwie Homo Dei. Już teraz można powiedzieć, że jest ono niezbędną, klasyczną lekturą. Pani Kuby znakomicie obnaża niesłychane zakłamanie i niegodziwości gender- i homoideologii, podobnie jak książki profesora Leszka Kołakowskiego i Aleksandra Sołżenicyna obnażały marksizm i komunizm. Jest prawdziwą kopalną prawdy i argumentów, tak potrzebnych w naszej obronie przed wielkim kłamstwem ideologii. Potwierdzam ją na podstawie całej mojej wiedzy i doświadczenia. Informacje o książce można znaleźć tutaj: http://homodei.com.pl/product_info.php?products_id=295

Dodaj komentarz