Przeskocz do treści

Jedwabne – czyli strach ma wielkie oczy

ewakurekEwa Kurek*

Od wielu już lat mówię i piszę o zgubnych dla społeczeństwa polskiego skutkach pedagogiki wstydu, która poprzez wzbudzanie poczucia w nas winy za wyimaginowane przestępstwa jest najprostszym i najpewniejszym sposobem do zastraszenia społeczeństwa i wprowadzenia go w stan, od lat nazywany przeze mnie mało elegancko skundleniem. Pedagogikę wstydu stosują wobec Polaków media i władze od roku 1989, co w przyszłości powinno stać się przedmiotem badań historyków. Bo komunistom z czasów PRL-u można zarzucić wszystkie możliwe zbrodnie z wyjątkiem tej, że nigdy nie wpadli na pomysł zawstydzania Polaków i wzbudzania w nas poczucia winy za niepopełnione zbrodnie.

Stosowana wobec Polaków w wolnej Polsce pedagogika wstydu ma różne odcienie. Od wmawiania nam, że Polska to brzydka panna na wydaniu, która nie powinna kaprysić i przyjmować wszystko to, co zaoferują jej zachodni konkurenci, po zawstydzanie Polaków wyimaginowanymi czynami przodków. Według kanonu historycznej pedagogiki wstydu po roku 1989, Polacy mieli się wstydzić za Powstanie Warszawskie, bo powstańcy mordowali głównie Żydów; za Żołnierzy Wyklętych, bo byli zwykłymi bandytami; ale powinni się wstydzić przede wszystkim wyssanego z mlekiem matki antysemityzmu, na który jednym z najważniejszych od 15 lat „dowodem” jest zamordowanie w stodole w Jedwabnem 1600 Żydów.

Główną cechą skundlonych ludzi i społeczeństw jest wszechogarniający strach. Zakompleksieni, przestraszeni Polacy mieli zapomnieć o swojej historii, religii, kulturze i tradycjach. Mieli wtopić się w europejską bezwolną masę, rządzoną przez lewackie europejskie łże-elity. Zbieranie podpisów pod projektem, którego celem jest zmuszenie państwa polskiego do przeprowadzenia rzetelnych badań historycznych z ekshumacją w Jedwabnem włącznie, odsłoniło stan skundlenia społeczeństwa polskiego. Ku mojej osobistej wielkiej radości okazuje się, że stosowana od roku 1989 wobec Polaków pedagogika wstydu przez te wszystkie lata miała bardzo ograniczony zasięg. Na wstydliwych i zastraszonych obywateli z nielicznymi wyjątkami dały się wychować jedynie kręgi dziennikarskie, polityczne, urzędnicze i uniwersyteckie, które boją się dziś podjęcia decyzji o ekshumacji w jedwabińskiej stodole. Pozostała większość zwykłych obywateli serwowaną im przez te wszystkie lata pedagogikę wstydu na szczęście puszczała mimo uszu, czego najlepszym dowodem są napływające codziennie z całej Polski, od Szczecina po Przemyśl i od Opola po Białystok podpisane arkusze z żądaniem od władz Polski przeprowadzenia w Jedwabnem ekshumacji, która rozpocznie rzetelne badania historyczne i zdemaskuje jedwabińskie kłamstwo. My, Polacy, jesteśmy twardym narodem. Znamy swą wartość. Skundlenie, czyli wszechogarniający strach, nie jest na szczęście naszą cechą narodową. Strachy na Lachy, jak powiada przysłowie, więc pedagogice wstydu pokazujemy wilcze kły. Niech już tak zostanie na wieki.

Klasycznym przedstawicielem środowisk, które poddały się pedagogice wstydu, jest przestraszony dziennikarz Tadeusz Płużański, który w sprawie ekshumacji w Jedwabnem powiedział: Nie wyobrażam sobie, aby państwo polskie chciało wejść w otwarty konflikt ze środowiskami żydowskimi (…) Musimy dobrze zastanowić się, czy chcemy sprawę kontynuować, narażając się jednocześnie na atak (…) Czy warto dawać środowiskom żydowski do ręki tak potężny oręż.

jcwmwoPo pierwsze, pan redaktor Płużański musi odpowiedzieć sobie na pytanie, kogo ma na myśli, mówiąc o otwartym konflikcie ze środowiskami żydowskimi i czyjego ataku boi się, skoro religijni Żydzi z Żydowskiej Gminy Wyznaniowej w Warszawie oraz rabini z Gdańska, Bostonu i Poczdamu, znawcy żydowskiego prawa i żydowskiej religii twierdzą, że ekshumacja w Jedwabnem jest konieczna. Żydowski ateista z masońskiego Żydowskiego Stowarzyszenia B’nai B’rith w Polsce, prof. Jan Woleński też nie zamierza atakować. Nie jest wprawdzie zachwycony pomysłem, ale oświadcza: Nie mam nic przeciwko ekshumacji, skoro wrażliwcy koniecznie tego potrzebują dla pełnego wyjaśnienia wydarzeń w Jedwabnem i w okolicznych miejscowościach (fot: YouTube).

Inni natomiast Żydzi wespół z Polakami w wielkiej zgodzie, współpracy i bez rozgłosu po prostu ekshumacje żydowskich szczątków w Polsce przeprowadzają. Dla przykładu, jesienią 2015 r. w Ostrowcu Świętokrzyskim firma Labrys Urszuli Jedynak przeprowadziła ekshumację szczątków cadyka Jehudy Lejby Halstuka, bowiem mieszkający w Londynie wnuk cadyka postanowił pochować szczątki zmarłego w 1928 r. dziadka w Izraeluii. Jedynymi środowiskami na niby „żydowskimi”, z którymi na pewno wejdzie w konflikt państwo polskie w wypadku decyzji o ekshumacji w Jedwabnem, jest są środowiskoa skupione wokół Jerzego Urbana, „Gazety Wyborczej”, Tomasza Grossa, TVN oraz prawdopodobnie Muzeum Żydów Polskich. Tyle tylko, panie redaktorze, że to nie są Żydzi! Być może przodkowie niektórych spośród tych osób byli Żydami, ale sto lat temu zostali przez swoje żydowskie rodziny wyklęci za komunizm i w chwili obecnej to już nie są żadni Żydzi, lecz bolszewicy naszego rodzimego polskiego chowu. Środowiska te przed laty doskonale oceniła polska Żydówka, zmarła zacna i mądra Judyta Kestenberg. Pochodziła z żydowskiej rodziny ze Stanisławowa, została profesorem na uniwersytecie w Nowym Jorku i na temat Urbana i jemu podobnych powiedziała: „Ten Urban jest jednak głupi. Ale ten wasz Urban też jest mądry. Skoro dla Polaków wydaje gazetę, skoro Polacy ją czytają, to znaczy, że zarabia na Polakach niemałe pieniądze. Tak czy siak, mądrego czy głupiego, weźcie sobie Polacy tego Urbana. Skoro go tak wychowaliście, skoro czytacie jego gazetę, weźcie go sobie. Po pierwsze, my, Żydzi, dość mamy mądrości i głupoty w swoim narodzie, a po drugie, cóż ten Urban może mieć z nami, Żydami, wspólnego? On nie jest żydowski, my nie czytamy jego gazet!”

Warto też pamiętać, że wspomniane wyżej niby „żydowskie” lewackie środowiska w Polsce dawno osiągnęły już szczyt absurdu, bowiem od antysemitów wymyślają dziś Żydom, którzy mówią i piszą prawdę o stosunkach polsko-żydowskich. Tak więc, panie redaktorze Tadeuszu Płużański, w wypadku podjęcia decyzji o ekshumacji w Jedwabnem państwo polskie nie wejdzie w otwarty konflikt ze środowiskami żydowskimi, lecz z naszymi rodzimymi polskimi lewakami, dla których jedwabińskie kłamstwa są ważnym elementem stosowanej wobec Polaków pedagogiki wstydu. A ze środowiskiem lewackim państwo polskie wcale nie musi wchodzić w konflikt. Ten konflikt trwa nieustannie już od dziesięcioleci.

Po drugie, redaktor Tadeusz Płużański, zastanawiając się, czy warto „dawać środowiskom żydowskim do ręki tak potężny oręż” w postaci ekshumacji w Jedwabnem, myli przyczyny ze skutkami. Prawda bowiem jest taka, że to właśnie wstrzymanie w 2001 rokur. ekshumacji i badań historycznych uwiarygodniło kłamstwa Tomasza Grossa na temat Jedwabnego, a tym samym dało rodzimym lewakom i niektórym środowiskom żydowskim oraz Niemcom oręż do walki z Polską i Polakami. Dla wspomnianych wcześniej rodzimych polskich lewaków Jedwabne było i jest doskonałym narzędziem serwowania Polakom pedagogiki wstydu; dla nieprzychylnych Polsce środowisk żydowskich Jedwabne było i jest doskonałym narzędziem przedstawiania na świecie Polski jako kraju największych na świecie antysemitów; dla Niemców zaś było i jest Jedwabne narzędziem, które kreuje Polaków na wspólników współodpowiedzialnych dokonanego przez Niemców ludobójstwa zagłady Żydów. Ekshumacja szczątków Żydów zamordowanych w Jedwabnem i przeprowadzenie rzetelnych badań historycznych nad wydarzeniami z lipca 1941 raz na zawsze wytrąci lewakom, Niemcom i nieuczciwym Żydom oręż do walki z Polską i Polakami.

Po trzecie i najważniejsze, panie redaktorze Tadeuszu Płużański, sam przestraszony, straszy pan Polaków i roztacza przed rodakami straszną wizję skutków rozpoczęcia ekshumacji w Jedwabnem, mówiąc, że w razie ekshumacji, do miasteczka zjadą dziesiątki rabinów, dziennikarze z całego świata z dziennikarzami z „New York Timesa” włącznie. Więcej odwagi, panie redaktorze. Na przestrzeni ponad tysiąca lat swego istnienia Polska i miasteczko Jedwabne wyszło obronną ręką z większych i bardziej niebezpiecznych najazdów niż ewentualny najazd rabinów i dziennikarzy. A tak naprawdę, proszę mi wierzyć, panie redaktorze Tadeuszu Płużański., Żżadnych najazdów na Jedwabne w czasie ekshumacji nie będzie. Polscy lewacy z Adamem Michnikiem na czele oraz Tomasz Gross i lansujący po świecie jedwabińskie kłamstwo żydowscy dziennikarze z dziennikarzami „New Yorks Times’a” włącznie nie są głupi. Z lękiem śledzą dziś naszą dyskusję i proces zbierania podpisów pod żądaniem ekshumacji, bowiem oni jedni najlepiej wiedzą, że zbudowana na kłamstwie jedwabińska piramida sypie się, a sukces projektu ekshumacji oznacza dla nich wielką światową kompromitację. Zrobią więc wszystko, aby wyniki ekshumacji w Jedwabnem i objawiona dzięki ekshumacji prawda historyczna nie przekroczyłay granic Polski. Wyniki ekshumacji będziemy musieli upowszechniać w świecie sami i sami będziemy musieli zadbać o to, aby Tomasza Grossa spotkał taki sam los, jaki przed laty spotkał kłamcę Beniamina Wiłkomirskiego; jego którego konfabulacje o żydowskich przeżyciach z czasów wojny w Polsce zdemaskował młody szwajcarski historyk. Beniamin Wiłkomirski z powodu kompromitacji od wielu lat nie opuszcza swego mieszkania w Zurychu. Jestem pewna, że dzięki ekshumacji w Jedwabnem, ze światowej dyskusji o dziejach stosunków polsko-żydowskich raz na zawsze zniknie polskie lewactwo i amerykańscy Żydzi z Tomaszem Grossem na czele. Pytanie tylko, czy skompromitowanego profesora zechce zatrzymać w swoim gronie amerykański uniwersytet w Princeton. Ale tę sprawę muszą już załatwić sami Amerykanie. Tak więc, panie redaktorze Tadeuszu Płużański, strach ma wielkie oczy. Bać powinni się dziś kłamcy, ale nie my.

* Autorka jest doktorem nauk humanistycznych w zakresie historii. Tekst ukazał się na łamach tygodnika "Warszawska Gazeta". Publikujemy go za zgodą p. dr Ewy Kurek, dziękujemy.