Przeskocz do treści

aleksanderrybczynskiAleksander Rybczyński

Niefrasobliwe manipulacje podczas ubiegłorocznych wyborów samorządowych obracają się przeciwko fałszerzom wyników głosowania i historii. Po skandalicznej nieudolności (być może sterowanej) PKW, aresztowaniach dziennikarzy i absurdalnym sukcesie PSL, Polacy potrafili się zmobilizować: powstał Ruch Kontroli Wyborów i kilkadziesiąt tysięcy osób zaangażowało się w akcję monitorowania uczciwości wyborów prezydenckich. W rezultacie nieudolny, choć dla Polski niebezpieczny prezydent Komorowski poniósł niespodziewaną porażkę w pierwszej turze głosowania. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale z doświadczenia wiemy, że nachalna propaganda medialna, wynosząca nieistniejące zalety kompromitującego się na każdym kroku „pierwszego obywatela” RP była dotychczas skuteczna. Tym razem tak się nie stało, a uzasadnione obawy przed możliwością sfałszowania wyników nie potwierdziły się.

Jest zupełnie oczywiste, że Andrzej Duda jest pod każdym względem lepszym kandydatem na Prezydenta Polski: wszechstronnie wykształcony, elokwentny, potrafiący stosownie zachować się w każdej sytuacji, swobodnie wygłaszający swoje przemówienia, bez czytania z kartki. Reżimowe media zarzucają mu, że "stoi za nim” Jarosław Kaczyński, zapominając, że był zaufanym pracownikiem kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, którego zasługi dla Polski i Środkowej Europy stają się coraz bardziej oczywiste i godne szacunku. Polacy powinni być dumni, że kandydat na prezydenta był „człowiekiem” Lecha Kaczyńskiego.

Wypadałoby zapytać, kto wobec tego „stoi” za Bronisławem Komorowskim? Wojskowe Służby Informacyjne, skompromitowana partia Platformy Obywatelskiej, czy może niesławny cień, powołanego przez Komorowskiego do Rady Bezpieczeństwa Narodowego generała Jaruzelskiego – odpowiedzialnego za pacyfikację żołnierzy wyklętych, inwazję na Czechosłowację w 1968 roku, masakrę grudnia 1970 i wprowadzenie stanu wojennego (by wymienić tylko największe „zasługi” tego „człowieka honoru”)?

andrzejdudapopieramAndrzej Duda powinien wygrać drugą turę bez najmniejszego problemu, szczególnie w kontekście desperackich prób odzyskania przez Komorowskiego popularności po przegranej pierwszej partii. Ośmieszające deklaracje pogrążają skompromitowany wizerunek „strażnika żyrandoli” coraz bardziej, trudno sobie także wyobrazić, by mógł pokonać Andrzeja Dudę w bezpośrednim starciu – debacie, od której już nie może się wykręcić. Publiczna dyskusja nie powinna pozostawić na Komorowskim suchej nitki. pozostają mu uniki i czcze gadanie z kartki. Tak nie zdobywa się serc elektoratu.

Bądźmy jednak ostrożni: uczciwości wyborów drugiej tury pilnować trzeba jeszcze bardziej uważnie, niż podczas pierwszej próby sił. Politycy Platformy Obywatelskiej wiedzą, że utrata władzy wiąże się z nieuniknioną odpowiedzialnością za wszystkie kanty polityczne, gospodarcze i trwonienie majątku narodowego. Odpowiedzialnością za politykę uległości wobec Rosji i tragedię smoleńską. Zrobią wszystko, na co im pozwolimy, by utrzymać się przy władzy.

aleksanderrybczynskiAleksander Rybczyński

spocone czoło południa odbija się w pełni księżyca
trudno było przetrwać między prawdą i kłamstwem
dlatego staraliśmy się przemykać zmierzchem
albo alejkami świtu przez Park Krakowski
nasłuchując ptaków i zgrzytu tramwaju
rozpędzającego się w wąwozie Karmelickiej
uciekaliśmy z miasta do miasta z pierwszej strony
„Trybuny Robotniczej” między wiersze „Sztuki Krakowa”

miasto oduczyło nas poczucia czasu i banalnych przebudzeń
znosiliśmy długotrwałe deszcze a dławiącą się dymem mgłę
wdziewaliśmy jak zbroję przed walką porywając za sobą
oddziały gołębi – wiedzieliśmy że przestrzeń Krakowa
nie ma trwałych granic i utrzymując się na wysokich
barowych stołkach w „Piwnicy pod Baranami”
tulimy dymiące głowy do zimnych czaszek
bohaterów piwniczek na Rakowicach

gdyby w oknie na Franciszkańskiej
nie pojawiła się biała postać
gdybyśmy nie usłyszeli
bijących dzwonów
Kraków byłby jak umarły
szaroskrzydły motyl wbity w płytę
Rynku osmolonym ramieniem studzienki
przy której spłonął w proteście Walenty Badylak

wiedziałem że jestem emisariuszem historii
świadkiem rozmów czynów wykonawcą testamentu
kronikarzem koncertu Zbigniewa Seiferta w „Jaszczurach”
i współlokatorem powstańców styczniowych którzy ze Lwowa
przenieśli się w 1906 roku na Rajską 4 drugie piętro tam
gdzie mieszkałem siedemdziesiąt lat później bez broni
oblężony i wierny miastu wierny jego prawom
i wierny jego zdradzonej pieśni

(Od Redakcji): Zapraszamy Państwa raz jeszcze do lektury wiersza, tym razem wraz z impresją filmową autorstwa p. Bogusława Dąbrowy-Kostki:

• https://www.youtube.com/watch?v=SZ2Ew45zZ-8

aleksanderrybczynskiAleksander Rybczyński

Pod tytułem „Insurekcja smoleńska” ukazał się wybór felietonów i kilka innych tekstów, napisanych po 10 kwietnia 2010. Przyczyny napisania książki oraz jej układ wymagają pewnego wyjaśnienia. Felietony zaczęły powstawać w kilka miesięcy po katastrofie smoleńskiej, od września 2010 roku. Po pierwszym szoku, który wstrząsnął całą Polską i światem, powszechnie obowiązujące, choć trudne do wytłumaczenia stało się przekonanie, że tragedia była rezultatem zwykłej katastrofy lotniczej. Dopiero po pewnym czasie część Polaków zaczęła zastanawiać się nad nad niepokojącymi i skandalicznymi faktami, dostępnymi dla tych, którzy chcieli wiedzieć i byli zainteresowani poznaniem prawdy. Autor felietonów znalazł się w tej nielicznej początkowo grupie. Narastał sprzeciw i oburzenie na sposób prowadzenia śledztwa i obojętność znacznej części społeczeństwa, w tym zdecydowanej większości opiniotwórczych elit.

Zdecydowałem, że nie można milczeć i wychodząc z przekonania, że każdy głos jest ważny napisałem pierwszy felieton. Nie myślałem jeszcze wtedy o patriotycznych powinnościach. Inspiracją były pewnie nie wygasłe młodzieńcze ideały i wyobrażenia o roli poety: zawsze był mi bliski Rafał Wojaczek, przekonany, że „poetę należy używać” i wszyscy zbuntowani, walczący poeci. Ten instynktowny zew młodości dojrzał później, już w „smudze cienia”, pod wpływem Zbigniewa Herberta i jego „Przesłania Pana Cogito” i z czasem potrzeba dawania świadectwa stała się oczywista.

insurekcjasmolenskaZ daleka, z emigracyjnej pustelni najlepszym sposobem zabrania głosu wydała się popularna droga blogera, niezależna od kaprysów niedostępnych redakcji i konieczności oczekiwania na publikację w druku. Blog pozwalał trzymać rękę na pulsie i reagować natychmiast na poruszające wydarzenia. Wybrałem pseudonim „Nessun Dorma” zakładając, że wszyscy powinni czuwać po tak tragicznym dla Polski wydarzeniu, jakim była katastrofa 10 kwietnia 2010.

Kolejnym momentem przełomowym okazał się wywiad, przeprowadzony we wrześniu 2011 z profesorem Wiesławem Biniendą. Nie mogłem publikować anonimowo rozmowy z naukowcem, który zdobył się na odwagę publicznej krytyki obowiązującej wersji wydarzeń przed lotniskiem w Smoleńsku. Wywiad podpisany został prawdziwym nazwiskiem – Aleksander Rybczyński – i po jego opublikowaniu uznałem, że należy zdecydowanie opowiedzieć się po stronie prawdy, obok tych, którzy z otwartą przyłbicą stawiali czoło kłamstwu i wcielali w życie wezwanie Jana Pawła II „nie lękajcie się”. Brzmi to może nieco patetycznie, ale wbrew postawie ironicznej, uznanej we współczesnej Polsce za najbardziej stosowną, byłem pewien, że tragedia taka, jak smoleńska wymaga powagi, a nawet patosu, kontrastującego z rozbawionym klimatem, zachłyśniętej „europejską wolnością” współczesnej ojczyzny.

smolensk2010pPo wywiadzie z profesorem Biniendą publikowałem częściej pod własnym nazwiskiem, nadal podtrzymując publicystyczne życie blogera Nessun Dorma. Książka podzielona jest na dwie części, a Czytelnik łatwo będzie się mógł przekonać, że napisane zostały jednym głosem. Wiedząc, jak ulotne są felietony, poruszające bieżące tematy, starałem się zazwyczaj skupiać na istocie, a nie na tracących aktualność szczegółach. Czy to się udało, ocenią zainteresowani, którzy zechcą zajrzeć do tego zapisu. Zachowany został układ typowy dla internetowego bloga: najstarsze wpisy znajdują się na końcu, najnowsze książkę otwierają. Zamieszczono także przełomowy dla autora wywiad z profesorem Wiesławem Biniendą, choć różni się on od stylistyki felietonu oraz opowiadanie, próbujące z historycznej perspektywy spojrzeć na Polskę po Smoleńsku. Autor ma nadzieję, że ten element fikcji nie naruszy harmonii publicystycznej narracji „Insurekcji smoleńskiej”.

Publikacja książki jest możliwa dzięki życzliwości i pomocy grona Przyjaciół, którzy zdecydowali się sfinansować koszt druku. Piękne podziękowania za ten bezinteresowny gest i pragnienie poparcia projektu, którego intencją jest przyczynienie się do wyjaśnienia prawdy o wielkiej narodowej tragedii, kierowane są na ręce pani mecenas Marii Szonert-Binienda, pana profesora Wiesława Biniendy, pana Jerzego Wierzbickiego, pani Ireny Harasimowicz i pana Krzysztofa Zarzeckiego.

P.S. Powyższy tekst w znacznej części pokrywa się z wstępem, opublikowanym w książce.

krakowniezaleznymkInformacja własna

"Insurekcja smoleńska" to tytuł przygotowywanego do druku przez "Oficynę FJ" ("FJ Press") wyboru felietonów Aleksandra Rybczyńskiego. Książka składana jest w przekonaniu, że każda uczciwa wypowiedź, przyczyniająca się do poznania prawdy o katastrofie smoleńskiej powinna być nagłośniona. Musimy przeciwstawić się rozpowszechnianemu na cały świat kłamstwu smoleńskiemu. Musimy dążyć do rozpoznania winnych zamachu, bo "nie w naszej mocy jest wybaczanie w imieniu zdradzonych o świcie". Książka Rybczyńskiego jest dramatycznym i emocjonalnym wołaniem, którego nie można przemilczeć. Świadectwem, że dziedzictwo emigracyjnych patriotów: Kazimierza Wierzyńskiego, Jana Lechonia, Ignacego Matuszewskiego, Wacława Iwaniuka ma nadal swoich wiernych spadkobierców.

aleksanderrybczynski"Katastrofa smoleńska otworzyła oczy tym, którzy mają odwagę poznać prawdę. Stała się jednym z wielkich wydarzeń historycznych budzących narodową świadomość. Przywołujących do marzeń, odrzucających iluzję i zdradę. Przypomniała o tych, o których zbyt często zapominaliśmy – zdradzonych o świcie, poległych na dalekich frontach w walce o wolną ojczyznę, chwytających za broń w imię honoru i godności. Uzmysłowiła nam, że tak jak nasi przodkowie, powinniśmy "zachować się przyzwoicie". Zamach w Smoleńsku podciął nasze zwinięte skrzydła. Teraz zranieni i rzuceni na kolana zaczynamy rozumieć, do czego służą" (na fotografii powyżej p. Aleksander Rybczyński, fragment tytułowego felietonu z listopada 2013 roku).

insurekcjasmolenska"Rybczyński stawia pytania fundamentalne, o których nie pozwala zapomnieć polskie sumienie. Stawia pytania i domaga się odpowiedzi. Nie zadowalają go kręte ścieżki medialnej retoryki, nie satysfakcjonuje propagandowa gra specjalistów od public relations. Chciałby poznać prawdę – to bardzo niemodne, zuchwałe, a może i niebezpieczne w dzisiejszych czasach. Odwołuje się do postaci, z których każda – na swój sposób i na miarę własnych możliwości – nie pozwalała pogodzić się z komunistyczną rzeczywistością. Jan Paweł II, ksiądz Jerzy Popiełuszko, Zbigniew Herbert, Anna Walentynowicz, żołnierze wyklęci. Czy możemy zapomnieć o ich przesłaniu? Autor Insurekcji smoleńskiej przypomina nam, że w epoce komputerów i przenośnych telefonów testament Wielkiej Emigracji ciągle zobowiązuje. A wynika z niego również i to, że prawdziwy poeta to nie tylko twórca wierszy, ale przede wszystkim strażnik narodowego sumienia" (fragment wstępu Jana Tomkowskiego).

"Felietony zaczęły powstawać w kilka miesięcy po katastrofie smoleńskiej, od września 2010 roku. Po pierwszym szoku i otrząśnięciu się z działania wielkiej presji – towarzyskiej, społecznej, politycznej i medialnej, które sprawiały, że trudno było nawet pomyśleć o innych niż zwykły wypadek lotniczy przyczynach tragedii, część Polaków zaczęła zastanawiać się nad nad niepokojącymi i skandalicznymi faktami, dostępnymi dla tych, którzy chcieli wiedzieć i byli zainteresowani poznaniem prawdy. Autor zebranych tutaj felietonów znalazł się w tej nielicznej początkowo grupie. Narastał sprzeciw i oburzenie na sposób prowadzenia śledztwa i obojętność znacznej części społeczeństwa, w tym zdecydowanej większości opiniotwórczych elit" (fragment wprowadzenia od autora).

(Od Redakcji): dziękujemy p. Aleksandrowi Rybczyńskiemu za nadesłane materiały i zapraszamy Państwa jeszcze do obejrzenia krótkiej zapowiedzi filmowej:
https://www.youtube.com/watch?v=7ELIN3axIug

aleksanderrybczynskiAleksander Rybczyński

Ojcze Święty
któryś jest w niebie
naszym orędownikiem
tak jak na Ziemi
mówisz o nas
mówisz za nas

janpaweliikiedy nasz głos
jest nadal tłumiony
módl się za nami
módl się za nami

spraw byśmy w chwilach słabości
nie utracili wiary
byśmy nie utracili miłości
nie utracili pamięci
ani dziedzictwa
któremu na imię Polska

kiedy nasz głos
jest nadal tłumiony
módl się za nami
módl się za nami

blogoslawionyjanpaweliimódl się za nami
byśmy nie zagubili
sensu ziemi ojczystej
i powracali w miejsca
gdzie nasze serca
napełniałeś nadzieją

kiedy nasz głos
jest nadal tłumiony
módl się za nami
módl się za nami

dodaj nam sił i otuchy
kiedy kurczą się nasze serca
i kiedy lękamy się dawać świadectwo
powstrzymaj nas przed grzechem zaniedbania
w dochodzeniu do prawdy i grzechem
milczenia wobec kłamstwa

swietyjanpaweliikiedy nasz głos
jest nadal tłumiony
módl się za nami
módl się za nami

spraw byśmy byli odważni
jak nasi przodkowie mężni jak żołnierze niezłomni
posłuszni Matce Boskiej Częstochowskiej
byśmy u Chrystusa byli na ordynansach
słudzy Maryi i Boga naszego Ojca
apostołowie Twojej homilii

kiedy nasz głos
jest nadal tłumiony
módl się za nami
módl się za nami
Ojcze Święty

aleksanderrybczynskiAleksander Rybczyński

Pani Anna nie spoczywa w pokoju
złożona w zbiorowej mogile
jak żołnierze wyklęci
pielgrzymi wdeptani
w smoleński las

tak kończą sprawiedliwi
kaligrafowie księgi historii

całe życie walczyła o prawdę
lecz prawda żąda by upominać się
i powstawać także po śmierci

ciało leży w zbiorowej mogile
a urnę z sumieniem
rozsypano we mgle

garstka sprawiedliwych
czuwa przed cmentarzem
gdzie za kordonem żandarmerii

pod osłoną nocy
odbywa się
ekshumacja

kiedyś dla Pani Ani
zatrzymano pracę stoczni

w ciemności nad kurhanami
nie unoszą się skrzydła
daremne żądania
sprawiedliwości

i tylko najwierniejsi
wysłuchają dobrej nowiny

spójrzcie - grób jest pusty
spójrzcie - grób jest pusty

(Od Redakcji): Wiersz "Anna Walentynowicz" p. Aleksandra Rybczyńskiego pochodzi z najnowszego tomu Jego poezji, który wydały właśnie krakowskie Arcana. Poniżej dwie informacje: o Autorze i o Jego twórczości. Pierwsza pochodzi ze strony internetowej Wydawnictwa a autorem tej drugiej jest p. Jerzy Gizella:

Aleksander Rybczyński jest absolwentem historii sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Od czasu opublikowania w 1982 roku debiutanckiego tomu poezji "Jeszcze żyjemy", za który otrzymał nagrodę im. Kazimiery Iłłakowiczówny, wydał ponad dziesięć zbiorów wierszy. Zajmuje się także krytyką artystyczną, prozą, publicystyką, dziennikarstwem, fotografią, filmem oraz pracą redakcyjną i wydawniczą, starając się nawiązywać do patriotycznej tradycji pisarzy emigracyjnych. Utrzymuje się z wykonywania rozmaitych zawodów, nie związanych z działalnością literacką i artystyczną. Mieszka w Kanadzie.

polskawykletaNiektóre nowe wiersze Aleksandra Rybczyńskiego znają czytelnicy „Arcanów” i uczestnicy comiesięcznych spotkań na Krakowskim Przedmieściu. Zgromadzone w jednym miejscu, w skromnym objętościowo tomiku, wstrząsają, otwierają ledwie zabliźnione rany pamięci, zmuszają do rachunku sumienia. To jeden z najbardziej osobistych głosów sprzeciwu, rozpaczy, lamentu po 10 kwietnia 2010 roku. Głos obrony dobrego imienia ofiar smoleńskiej tragedii, których ciała i cześć sponiewierano po śmierci, opluto, wyszydzono. Ich cienie stanęły wśród cieni żołnierzy niezłomnych, oficerów rozstrzelanych przez NKWD, powstańców styczniowych i listopadowych. Po drugiej stronie rozerwanej wybuchem Polski – kaci, ich progenitura, bezczelne naigrawanie się z żałoby, obrzucanie epitetami: faszysta, oszołom. Wewnętrzni Moskale, agenci wpływu, ulubieńcy czerwonych mediów. Bluźniercy, kłamcy, tumaniący bezczelną propagandą. Temat smoleński traktowany jak tabu, jak zamilczana przez tyle lat prawda o Kozielsku, Ostaszkowie, Starobielsku. Cóż może poeta – budzić zastraszonych rodaków, skarlałych i skundlonych konsumentów „czarnej piany gazet”? Dawać świadectwo? Czy poetycka metafora dotrze szerzej do wytresowanych w pozytywnym myśleniu, asertywnych niewolników kłamstwa i zmowy, wyznawców koalicji strachu? Próbować trzeba, to „wielki, zbiorowy, obowiązek”. Rybczyński, subtelny kiedyś liryk, znawca Herberta i Cendrarsa powtarza poetyckie „Non possumus”. Pewne rzeczy ciągle widać ostrzej na emigracji, z Toronto. Krople drążą skałę. Póki żyją poeci, póki czytamy ich wiersze. Mocne, odważne, bezlitosne. Powinny znaleźć trwałe miejsce w przyszłych patriotycznych antologiach, ale przede wszystkim - w sercach i umysłach wolnych Polaków. A więc jest nadzieja.