Przeskocz do treści

grzegorznieradka1Grzegorz Nieradka

Dzisiaj – 10 czerwca 2015 roku – po raz 62. mieszkańcy Krakowa oddali hołd śp. Parze Prezydenckiej, Marii i Lechowi Kaczyńskim oraz pozostałym 94. Ofiarom Tragedii Smoleńskiej. Mszę Świętą zamówił Akademicki Klub Obywatelski im. Prezydenta prof. Lecha Kaczyńskiego w Krakowie.

O godz. 17.00 przedstawiciele Akademickiego Klubu Obywatelskiego, Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność”, Krakowskiego Klubu Gazety Polskiej im. Janusza Kurtyki, Klubu Gazety Polskiej z Nowej Huty oraz przedstawiciele działaczy polonijnych z Australii złożyli kwiaty na sarkofagu Pary Prezydenckiej w krypcie pod wieżą Srebrnych Dzwonów. Wcześniej kapłan odmówił modlitwę w intencji poległych i w imieniu zgromadzonych złożył gratulacje prof. Janowi Tadeuszowi Dudzie z okazji wyboru jego syna na Urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Po tej części uroczystości udano się do Archikatedry Wawelskiej, gdzie sprawowana była Msza Święta, koncelebrowana przez trzech kapłanów. Po hymnie „Boże coś Polskę…” kończącym Eucharystię, kilkuset uczestników uformowało biało-czerwony Marsz Pamięci i udało się pod Krzyż Narodowej Pamięci – Krzyż Katyński. Z pieśnią konfederatów barskich na ustach patriotyczna manifestacja dotarła na Plac Ojca Adama Studzińskiego. Tam delegacje złożyły kwiaty a mieszkańcy Krakowa białe i czerwone znicze, które tradycyjnie ustawiono w postać krzyża. Wszystkich przybyłych powitał p. Marek Michno, Przewodniczący Krakowskiego Klubu Gazety Polskiej im. Janusza Kurtyki. Po ponownym odśpiewaniu hymnu „Boże coś Polskę” głos zabrał prof. Jan Duda, który dziękował wszystkim za zaangażowanie na rzecz kampanii jego syna, Andrzeja Dudy. Apelował również, aby nie ustawać w modlitwie. Zwrócił uwagę na fakt, że Andrzej Duda szedł do wyborów z poczuciem misji. Podkreślił jej ciągłość z misją Prezydenta RP, Lecha Kaczyńskiego, która została tragicznie przerwana. Wystąpienie ojca Prezydenta-Elekta zostało przyjęte burzą oklasków. Apel Klubów Gazety Polskiej odczytała p. Maria Machl, wiceprzewodnicząca Krakowskiego Klubu GP im. Janusza Kurtyki. Następnie głos zabrał p. Krzysztof Bzdyl, Przewodniczący Związku Konfederacji Polski Niepodległej 1979-89. Podzielił się z uczestnikami informacją o wydaniu przez sąd w Nowym Sączu wyroku uniewinniającego działaczy ZKPN, którzy podjęli walkę o usunięcie pomnika sowieckiego z centrum Nowego Sącza. Po czterech latach zmagań, sprawiedliwości stało się zadość.

ppwzZ ważnym przesłaniem do zgromadzonych zwrócił się również dr Mirosław Boruta, wieloletni przewodniczący Krakowskiego Klubu Gazety Polskiej im. Janusza Kurtyki, niestrudzony organizator miesięcznic smoleńskich. Zwrócił uwagę na fakt, że dzięki pracy i zaangażowaniu środowiska patriotycznego, już jesienią wszyscy będą mogli śpiewać w hymnie upragnioną frazę „Ojczyznę wolną, pobłogosław Panie!” Podkreślił także wagę i wartość comiesięcznych spotkań i rolę uczestników w odbudowywaniu wolnej i suwerennej Polski.

Podczas uroczystości pod Krzyżem, uczestników miesięcznicy zastała informacja, iż premier Ewa Kopacz przyjęła dymisje kilku swoich ministrów, na co zgromadzeni zareagowali dużym entuzjazmem.

Zaraz po tym odśpiewano wszystkie cztery zwrotki polskiego Hymnu Narodowego. Po tej najbardziej podniosłej chwili p. Marek Michno ogłosił rozwiązanie obywatelskiego zgromadzenia. Organizatorami comiesięcznych spotkań w Krakowie jest Krakowski Klub Gazety Polskiej im. Janusza Kurtyki i Związek Konfederacji Polski Niepodległej 1979-89.

grzegorznieradkaGrzegorz Nieradka

We środę, 6 listopada w krakowskim kinie Agrafka przy ul. Krowoderskiej 8, odbyła się projekcja filmu „Marsz Niepodległości 2012 – w drodze ku wolności”. Film, wraz z kilkudziesięcioma młodymi ludźmi, którzy przybyli do Agrafki, obejrzał Prezes Honorowy Młodzieży Wszechpolskiej – Robert Winnicki.

idzienowe1Dokument, przedstawiający prawdziwy obraz wydarzeń z 11 listopada 2012 roku, bogaty był nie tylko w wypowiedzi liderów środowisk narodowych i organizatorów największej manifestacji narodowej w Polsce, ale przede wszystkim w opinie uczestników. Swoimi przemyśleniami dzieliły się całe rodziny oraz pojedyncze osoby, ludzie starsi i całkiem młodzi. Co ważne, wszyscy zwracali uwagę na skandaliczne relacje z marszu, które pojawiały się w wiodących mediach. Niejednokrotnie propaganda medialna stawała się dla nich bodźcem do przyjazdu do Warszawy – chęcią naocznego przekonania się, jak jest naprawdę.

idzienowe2Po projekcji organizatorzy poprosili uczestników o przejście do innej sali, która ze względu na frekwencję okazała się zbyt szczupła. W trudnych warunkach (część osób stała), ale przy znakomitej atmosferze, przeprowadzona została niezwykle wartościowa dyskusja. Poprzedzona została krótkim wystąpieniem Winnickiego, które stało się wstępem do debaty. Przyjęta formuła okazała się bardzo trafna, a aktywność młodych ludzi w zadawaniu pytań, wręcz zdumiewająca. Nie zabrakło pytań dotyczących przyszłości Polski w Unii Europejskiej, podniesiona została kwestia utrzymania polskiej waluty, mowa była o polskim przemyśle, rolnictwie, problemie emigracji, systemie emerytalnym, armii, jakości polskiej polityki i debaty publicznej, podziałach w polskim Kościele – mówiąc krótko – przekrój problemów, z którymi boryka się niemal każdy z człowiek w naszej Ojczyźnie.

Istotnym elementem spotkania była refleksja 87-letniego p. Stanisława, który (zdaniem uczestników) dokonał tak trafnej oceny sytuacji, w której znajduje się obecnie Polska, że nagrodzony został burzą oklasków. W dalszej części spotkania uczestnicy, organizatorzy i zaproszony gość wielokrotnie jeszcze odnosili się do jego słów.

idzienowe3Podczas, zorganizowanej przez Okręg Małopolski Młodzieży Wszechpolskiej, dyskusji padło wiele ważnych deklaracji. Robert Winnicki zapowiedział, że podczas grudniowego zjazdu działaczy Ruchu Narodowego, zapadnie decyzja o udziale Ruchu w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Gość wyraził przekonanie, że decyzja będzie pozytywna, co oznacza, że sympatyzujący z RN obywatele, będą mogli oddać głos na swoich kandydatów. Winnicki nie powiedział jednak, jak zachowają się narodowcy w sytuacji, gdy pomysł udziału w wyborach zostanie odrzucony. Kogo wówczas poprze Ruch?   

Pewne kontrowersje, a wśród niektórych uczestników spotkania wręcz oburzenie, wzbudziły częste „wycieczki” Winnickiego do Prawa i Sprawiedliwości.

- Nie do przyjęcia jest wrzucanie do jednego worka takich partii jak PiS i PO. Należy pamiętać, że gdy Platforma Obywatelska 11 listopada 2012 roku wyprowadziła armię policji na ulice Warszawy, przed użyciem armatki wodnej (niczym w stanie wojennym), uchronili uczestników Marszu Niepodległości posłowie Prawa i Sprawiedliwości, pp. Artur Górski i Stanisław Pięta, stając przed samochodem i z powodzeniem interweniując u dowódcy sił policyjnych – mówili po spotkaniu uczestnicy.

Spotkanie trwało do godz. 21.40 a uczestniczyło w nim blisko 100 osób.

miroslawborutaMirosław Boruta

„Prawica zwycięży dopiero wtedy, gdy jej przywódcy wrócą do zasad wiary, samodyscypliny, samoopanowania, solidności, sumienności i instynktownej uprzejmości. Silni fizycznie, kulturalni i błyskotliwi intelektualnie przywódcy staną się przykładem dla społeczeństwa, godnym naśladowania obiektem podziwu. Dopiero wtedy odtworzymy prawicowe elity” (Marek Jan Chodakiewicz, O prawicy i lewicy, Gdańsk 2013, s. 337).

S27 maja 2013 roku w Salonie Gościnnym Krakowskiego Klubu Gazety Polskiej im. Janusza Kurtyki odbyło się spotkanie z profesorem Markiem Janem Chodakiewiczem. Spotkanie, w gościnnej Sali Łuczniczej Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” (Macierz Lwów), ul. Marszałka Józefa Piłsudskiego 27 (I piętro), połączone było z promocją najnowszej książki naszego Gościa – „O prawicy i lewicy”.

Poniżej informacje o Autorze i książce za które dziękujemy bardzo Wydawnictwu "Patria Media":

Marek Jan Chodakiewicz (ur. 1962)

Profesor historii, sowietolog, szef Katedry Studiów Polskich im. Tadeusza Kościuszki (The Kosciuszko Chair of Polish Studies) na prestiżowej uczelni podyplomowej Instytut Polityki Światowej (Institute of World Politics) w Waszyngtonie.

SDoktorat uzyskał na Uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku, wykładał również na University of Virginia i Loyola Marymount University w Los Angeles. W latach 2005-2010 był członkiem amerykańskiej prezydenckiej Rady Pamięci Holokaustu (United States Holocaust Memorial Council), powołanym przez prezydenta George’a W. Busha.

Jego zainteresowania badawcze obejmują następujące obszary: historia najnowsza Polski, stosunki polsko-żydowskie w XX wieku, geopolityka ze szczególnym uwzględnieniem obszaru państw byłego bloku sowieckiego, terroryzm, funkcjonowanie służb specjalnych, historia obrony wiary katolickiej i tradycyjnego porządku społecznego (np. wojna w Hiszpanii 1936-1939, powstanie cristeros w Meksyku), historia myśli konserwatywnej.

Wydał m.in. książki: Narodowe Siły Zbrojne „Ząb” przeciw dwu wrogom; Żydzi i Polacy 1918-1955. Współistnienie - Zagłada - Komunizm; Ejszyszki. Pogrom, którego nie było; Zagrabiona pamięć. Wojna w hiszpanii (1936-1939); Po Zagładzie. Stosunki polsko-żydowskie 1944-1947;  Mord w Jedwabnem 10 lipca 1941. Prolog, Przebieg, Pokłosie. W 2012 r. wydał: Między Wisłą a Potomakiem oraz – w języku angielskim – Intermarium: The Eastern borderlands of the West.

Laureat prestiżowej Nagrody im. Józefa Mackiewicza (2003). Stały publicysta „Tygodnika Solidarność”, „Najwyższego Czasu” i tygodnika „Sieci”, publikuje również w innych polskich tytułach.

olewicyiprawicyKsiążka „O prawicy i lewicy”

Dr hab. Sławomir Cenckiewicz o książce:
Byłem bardzo młody, kiedy wziąłem do ręki pierwsze wydanie książki „O prawicy i lewicy”. Cechą charakterystyczną publicystyki politycznej i historycznej było nowatorstwo i wola zerwania z tym, co na prawicy archaiczne i niemodernizacyjne. Marek miał inną perspektywę. Nie unieważniając dawnych prawideł, zasad i dorobku naszych mistrzów, potrafił ukazać ich dorobek w zupełnie nowej perspektywie – zarówno przez pryzmat nowych zagrożeń, które szykowała światu lewica, jak również, szczególnie niedocenianej w tamtym czasie, potrzebie profesjonalizacji i patriotycznego coachingu.

Kontakt: Adam Chmielecki, Patria Media
tel. 535-728-742 (535 PATRIA) adam.chmielecki@patriamedia.pl

Zapraszamy także do obejrzenia zdjęć autorstwa pp. Kazmierza Bartla (fot. 1-4), Mirosława Boruty (fot. 5-8) i Grzegorza Nieradki (fot. 9-15):
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/27Maja2013

oraz relacji filmowej autorstwa p. Konrada Mleczki:
http://www.youtube.com/watch?v=gd8pIGQSymc

grzegorznieradkaGrzegorz Nieradka

Fotografie w tekście p. Janusz Artur Kluba (Tyski Klub Gazety Polskiej)

Dzień 20 kwietnia 2013 roku zapisze się piękną kartą w historii miasta Tychy. Gdy przed kilkoma  miesiącami grupa aktywnych ludzi, wywodzących się ze środowiska Klubu Gazety Polskiej w Tychach,  zawiązywała  Społeczny Komitet Budowy Pomnika Smoleńsk 2010, wielu mieszkańców miasta wątpiło w sukces przedsięwzięcia. O tym, że nie mieli racji, mogli przekonać się podczas dzisiejszej uroczystości odsłonięcia pomnika.

- Idea pomnika połączyła wiele ludzi i środowisk patriotycznych. Komitet wsparły organizacje NSZZ Solidarność, Stowarzyszenie Solidarni 2010, Prawo i Sprawiedliwość, Solidarna Polska, Radio Maryja oraz wielu gości i mieszkańców naszego miasta – informuje p. Janusz Jabłoński z Klubu Gazety Polskiej w Tychach.

SONY DSCUroczystość rozpoczęła się Mszą Świętą w kościele pod wezwaniem Świętego Krzysztofa w Tychach, sprawowaną w intencji Prezydenta Profesora Lecha Kaczyńskiego i pozostałych 95 członków oficjalnej polskiej delegacji udającej się na miejsce ludobójczego mordu dokonanego przez Rosjan na oficerach Wojska Polskiego w Katyniu. Poruszającą homilię, która kilkakrotnie była przerywana brawami, wygłosił ks. dr Jan Marek Kaczmarek. Po mszy świętej kapłani, poczty sztandarowe, delegacje z kwiatami oraz uczestniczący licznie w uroczystościach mieszkańcy Tychów, przeszli pod pomnik. Odśpiewano Hymn Narodowy i dokonano aktu poświęcenia.

SONY DSCOdsłonięcia pomnika dokonał p. Andrzej Melak, brat śp. Stefana Melaka – jednej z Ofiar tragicznego lotu z 10 kwietnia 2010. Odczytane zostały również listy, które do Organizatorów skierowali: premier Jarosław Kaczyński oraz p. Dorota Skrzypek – wdowa po śp. Sławomirze Skrzypku,  prezesie Narodowego Banku Polskiego, który zginął pod Smoleńskiem.

Projekt pomnika został wykonany przez artystę rzeźbiarza, absolwenta Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, p. Romualda Korusa. Honorowym patronatem całe przedsięwzięcie objęli: ks. prałat Franciszek Resiak oraz  ks.  Wojciech Wyciślik - proboszcz parafii Świętego Krzysztofa w Tychach.

Poniżej linka do zdjęć, autorstwa p. Janusza Artura Kluby (Tyski Klub Gazety Polskiej): https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/20Kwietnia2013
oraz do zdjęć i filmu autorstwa p. Tadeusza Radwana:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/20Kwietnia2013tk

http://www.youtube.com/watch?v=AeF6q3JwQE4

grzegorznieradkaZ Alicją Kondraciuk – wybitną artystką, aktorką teatralną i scenarzystką – rozmawia Grzegorz Nieradka.

„Widowiskiem [teatrem] staliśmy się światu i aniołom, i ludziom”
(1 Kor 4, 9)

Grzegorz Nieradka: Doskonale wiemy, że ponad wszystko ceni Pani rodzimą sztukę. Proszę wymienić polskich artystów, którym „zawdzięcza” Pani najwięcej. Od kogo, my Polacy, możemy się uczyć ? 

Alicja Kondraciuk: Oj mam swoich wielkich Mistrzów słowa i sceny których podziwiam: ot tak na gorąco, Anna Polony, Jerzy Zelnik, Mariusz Benoit, Krystyna Janda, Halina Łabonarska. Mistrzami słowa byli i są dla mnie także tacy artyści którzy już odeszli, jak: Gustaw Holoubek, Zbigniew Zapasiewicz, Krzysztof Kolberger,  Aleksander Bardini, Jan Świderski, Tadeusz  Łomnicki i wielu innych. Podziwiam talent i warsztat Meryl Streep, Al Pacino, Roberta de Niro, Mel Gibson.

G.N. Jesteśmy krajem o ponad tysiącletniej historii. Potrafiliśmy stworzyć własną, niepowtarzalną kulturę, która oparta na uniwersalnych wartościach cywilizacji chrześcijańskiej rozkwitała, przez wieki oddziałując na sąsiednie narody. Czy w przyszłości, ale i dziś, bez odwołania się do tych korzeni będziemy w stanie przeciwstawić się federalnej wizji Europy i świata oraz „obronić” swoją Polskość ?   

alicjakondraciuk1A.K. Wraz z przyjęciem chrześcijaństwa Polska weszła w orbitę wpływów kultury zachodniej. Tradycja, kultura, sztuka czerpały z cywilizacji łacińskiej przez 1000 lat naszej państwowości i kwitła nasza narodowa kultura i tworzyła się tożsamość . A dziś cały nasz dorobek zderza się z tym, co narzucają dzisiejsi popularyzatorzy kosmopolitycznej i antynarodowej "poprawności politycznej". Tak więc tradycja jest jedną z nieodzownych podstaw kultury narodowej. Wielowiekowa praca kulturalna narodu i państwa polskiego zapewniła dzisiejszej Polsce własną kulturę na bardzo wysokim poziomie. Czerpaliśmy w ciągu tych wieków siły zarówno z własnego ducha, jak i z ożywczych źródeł wielkiej kultury zachodniej, łacińskiej. Pierwiastek rodzimy polski, i pierwiastek zachodni, łaciński, przyniesiony do nas wraz z chrześcijaństwem, a wzmocniony w ciągu wieków przez stykanie się i korzystanie z kultur wielkich narodów zachodnich, stopiły się w naszej kulturze w jedną całość i nadały jej odrębny, własny charakter. Dzięki temu kultura polska była w czasach porozbiorowych najsilniejszym puklerzem chroniącym nas od wchłonięcia przez zaborców. Dalszy rozwój i rozkwit tej kultury jest nieodzownym warunkiem tego, by Polska mogła swe stanowisko utrwalić pomiędzy wielkimi narodami świata. Nie ulega wątpliwości, że właśnie Prymas Tysiąclecia zrobił więcej niż jakikolwiek inny Polak po wojnie dla budzenia i obrony polskiego patriotyzmu, piętnowania zniesławiaczy polskiego narodu i polskiej historii. Słowa Wyszyńskiego i dzisiaj mogłoby być jakże cenną busolą w trudnej walce o obronę polskich narodowych interesów. Nie wolno wchodzić w takie układy i przyjmować takich zamówień międzynarodowych, które byłyby krzywdą dla kultury narodowej i suwerenności gospodarczej. Jakże dumnie brzmi akcentowanie, że jestem Polką, że wywodzę z polskiego pnia rdzennego. A jednak, gdy ktoś, kto publicznie deklaruje takie słowa w chorej, anormalnej atmosferze naszych czasów, natychmiast zderza się z całą lawiną pomówień i epitetów w stylu: zacofany  czy szowinista. Żaden naród nie może nigdy kształtować się na modłę innych narodów. Każdy jest odrębny, inny. Ja protestuję, gdy ktoś szydzi z narodowej historii. Każdy naród pracuje przede wszystkim dla siebie, a nieszczęściem jest zajmowanie się całym światem kosztem własnej ojczyzny. Konsekwentnie bronić trzeba pełnej prawdy o narodowej historii i likwidacji niegodnych "białych plam". Bronić musimy Polski i polskości, wyrażać sprzeciw drwinom z tradycji narodowych i patriotyzmu. Odnoszę wrażenie, że brakuje nam  autorytetów, wpływowych postaci życia intelektualnego, które stawały by w obronie polskości. Potrzeba nam pisarzy i poetów sumienia na wzór Zbigniewa Herberta. Nie możemy mieć kompleksów. Wierzę w niezłomną siłę narodu polskiego. Jest coś w narodzie polskim, że właśnie wtedy, gdy mu ciężko, mobilizuje wszystkie siły i zwycięża. Siłą rzeczy moja scena jest patriotyczna i bliska religii. Zresztą teatr wywodzi się z obrzędów religijnych.  Po wielu wiekach wojen, niewoli, walki o Ojczyznę, polskość stała się stygmatem, ofiarą krwi, barykadą układaną z trupów kolejnych powstańców. W tym roku obchodzimy 150 rocznicę wybuchu powstania styczniowego – piękny zryw bez szans na zwycięstwo, ale nie chcieliśmy żyć w cichej niewoli. Lubię „wyzwania” polskości. Każdy czas, każda epoka „produkują” problemy społeczne, polityczne, etyczne i inne, które powołują się na  kulturę, stają się jej kontekstem, tematem, tłem, czasami bardzo ważnym. Jeśli sztuka liczy się z wyzwaniami swojego czasu, to znaczy, że opuszcza kokon solipsyzmu, subiektywizmu, egocentryzmu i zwraca się ku racjom społecznym, zbiorowym, wspólnym dla danej formacji kulturowej. W polskiej racji stanu od kilkuset lat najważniejszy był etos niepodległości podawany pokolenia na pokolenie.  Nie za dużo uważam mamy w naszej literaturze Konrada Wallenroda i Emilii Plater.

G.N. Jest Pani człowiekiem „Solidarności”. Czy zauważa Pani dzisiaj potrzebę ponownego zjednoczenia się wszystkich Polaków wokół tych wartości, które pozwoliły nam jako Narodowi przetrwać czasy zaborów i komunistycznego terroru ?

alicjakondraciuk2A.K. To bardzo trafne pytanie, które powinien zadać sobie każdy Polak i patriota. W dzisiejszym świecie mało kto zdaje sobie sprawę z kultury, czy tradycji własnego kraju. Wszyscy ludzie są zajęci swoim życiem codziennym i nie zwracają uwagi na te „błahe” kwestie. Władze, oświata i kultura powinny uświadamiać ludzi jak ważna dla kraju jest jego kultura, tradycja i ojczysty język. Typowe dla Polaków nastawienia, takie jak gościnność czy katolicyzm powoli zanikają pod wpływem rozpowszechnionych na całym świecie postaw konsumpcyjnych. Uważam, że nie powinniśmy dopuścić aby świat stał się „globalną wioską”. Powinniśmy zachować odpowiednie proporcje, nie izolując się od wpływów obcych, ale i rozwijać rodzimą twórczość. To co nas łączy i identyfikuje to przecież nasza kultura, dbajmy o nią i tradycja i  wartości wynikające  z cywilizacji łacińskiej, na której bazowaliśmy przez 1000 lat.  Pamiętam jak ważną  rolę w życiu społecznym i politycznym w  latach 80. - latach „Solidarności” - w Polsce odegrał teatr, zwłaszcza scena poetycka. Było wówczas ogromne zapotrzebowanie na mistycyzm, patriotyczne gesty, odwagę w głoszeniu prawdy. Wtedy teatr stał się bardzo ważny, aktor był niemal kapłanem. Ludzie gromadzili się w kościołach i teatrach, pamiętam te  czasy i ów Teatr -  to było posłannictwo.  Mała dygresja – ot,  Zbigniew Zapasiewicz - przez całe życie był kapłanem, uprawiał najczystszą formę aktorstwa, czyli to aktorstwo z posłannictwem. Podziwiałam go i nadal podziwiam.  Aktor musi pomagać w zrozumieniu tego, czego nie rozumiemy, zmierzyć się z czymś  co tkwi w naszej rzeczywistości, kulturze, tradycji, historii. Obecnie mamy zalew pseudokultury, bardzo mnie to boli. Na zadane pytanie odpowiadam z pełna mocą: zauważam dzisiaj potrzebę ponownego zjednoczenia się wszystkich Polaków wokół tych wartości, które pozwoliły nam jako Narodowi przetrwać czasy zaborów, wojen i komunistycznego terroru. Trzeba  zatroszczyć się o kulturowe więzi solidarności dzięki, którym zarówno respektuje się nienaruszalną godność osoby ludzkiej, jak i uznaje prawo do zachowania kultury rodzimej. Narodowa pamięć, wzorce zachowań potwierdzone wielopokoleniowym doświadczeniem zostały jednak ze zbiorowej świadomości amputowane. Najpierw przez PRL, a po 1989 r. przez jego pogrobowców. Trzeba pilnie je odbudować i utrwalać.   To trudne  zadanie  ale możliwe choć przemysł fałszowania pamięci i redefinicji podstaw narodowej tożsamości zdeptał i opluł właściwie wszystko, z czego jako Polacy możemy być dumni. Idealizowanemu Zachodowi przeciwstawiano deprecjonowaną i ośmieszaną swojskość, apologizowano regionalizmy i małe ojczyzny kosztem narodowej wspólnoty, negowano bohaterstwo w okresie II wojny światowej, stawiano nas w roli katów i antysemitów. Nawiązując do najgorszych komunistycznych wzorców, kontynuowano czarną legendę Armii Krajowej. Paszkwil na polskość karmił się osławioną pedagogiką wstydu. Oficjalnie z Polski można się było co najwyżej pośmiać. Nagle okazało się, że wielki był tylko Gombrowicz, bo Mickiewicz to zaścianek i obciach.  Mam nadzieję, że na wzór ruchu społecznego jakim była  „Solidarność” powstaniemy do obrony polskości przed zalewem cudzoziemszczyzny? Solidarnie musimy bronić polskości np. poprzez sprzeciwianie się świętom zagranicznym, takim jak, np. Halloween, Walentynki czy Prima Aprilis. Polskie uroczystości, zależnie od okazji powinniśmy świętować oraz oddawać im należny szacunek i pamięć. Drugą kwestią związaną z obroną polskości jest nasz rodzimy język. W dzisiejszych czasach młodzież posługuje się tzw. slangiem, a dorośli coraz częściej wyrażają się zagranicznymi, nowymi wyrazami. Jako Polacy powinniśmy szanować naszą narodową mowę i nie dać się zalać gromem cudzoziemskich słów. Napływający do Polski obcokrajowcy przyczyniają się do anglicyzacji coraz większej części społeczeństwa, dzięki nim zanika też nasza ojczysta gwara.   To ważne zadanie dla teatru i literatury powracam do dyskusji o wartościach i ideałach Solidarności. Żyją wśród nas  ludzie, którzy sobie nie radzą z różnych powodów. Są ludzie, potrzebujący pomocy. Jak się zatem zachować ?  Bądźmy po prostu solidarni.

G.N. Jest Pani osobą aktywną w Internecie. Pani profil na znanym portalu społecznościowym jest codziennie odwiedzany przez tysiące ludzi. Na jakie treści można natrafić przeglądając profil Alicji Kondraciuk ? 

A.K. Tak Internet to świetne narzędzie do komunikacji interpersonalnej. Ja jestem bardzo aktywna wirtualnie. Zaiste mnóstwo osób  każdego dnia gości na moim profilu. A co do treści  to proszę samemu zobaczyć na moim profilu na FB i w ogóle w Internecie.  To swoiste  „silva rerum” /las rzeczy/ -  jak ja to nazywam. Promuję tam polskość w różnych odcieniach.

G.N. Czego życzyłaby Pani naszym Czytelnikom po tej rozmowie ? 

A.K. Kochani, pozostawmy sobie luksus eksplorowania mocnych stron polskiej tożsamości. To one były źródłem naszych sukcesów w przeszłości i tylko w oparciu o nie możemy dziś budować społeczny kapitał. Zapraszam do teatru. Życzę sobie i widzom by teatr o profilu narodowym, podejmującym doktryną teatralną naszych czasów, umiał podejmować tematykę współczesną i kształtować światopogląd i zachowania społeczeństwa. Pragnę i życzę czytelnikom by  teatr wychowywał, uczył krytycznie myśleć., by promował język narodowy. By sztuka czyniła nas wrażliwymi na piękno. Brońmy swojej kultury i tradycji.  Poznajmy wartość języka i obyczajów naszego kraju. Uczyńmy wszystko co tylko jest możliwe by  nasz kraj nie „staczał się”,  byśmy nie dali się uzależnić od innych.

G.N. To piękne życzenia. Dziękuję za rozmowę.

A.K. Dziękuję.

grzegorznieradkaZ Alicją Kondraciuk – wybitną artystką, aktorką teatralną i scenarzystką – rozmawia Grzegorz Nieradka.

„Widowiskiem [teatrem] staliśmy się światu i aniołom, i ludziom”
(1 Kor 4, 9)  

Grzegorz Nieradka: Jest Pani znaną aktorką scen krakowskich. Co zdecydowało o takim wyborze drogi życiowej? Czy marzyła Pani o wielkiej karierze i tłumach na widowni oklaskujących Pani występy już jako mała dziewczynka? Kiedy dokładnie rozpoczęła się trwająca do dziś przygoda ze sztuką?

alicjakondraciukAlicja Kondraciuk: Teatr to moja pasja. Scena zawsze był moim marzeniem pierwszym i najważniejszym. Ale długo czekałam by móc swoje marzenie realizować. Życie bowiem pisze swoje scenariusze.  Od zawsze marzyłam, by stać na scenie i mówić tak, by inni chcieli mnie słuchać, by chcieli powracać i by coś pozostało na dłużej w ich pamięci, bym zawsze była prawdziwa w przekazie słowa, ale nade wszystko emocji. Ja nie mam potrzeby stuprocentowej akceptacji  mojej osoby, zarówno zawodowo, jak i prywatnie, wobec innych ludzi. Mam świadomość siebie, jako człowieka i jako aktora. Lubię przygodę ze sztuką. Aktorstwo to sztuka tworzenia kreacji,  to umiejętność wyrażania siebie w sposób wizualny i emocjonalny, empatyczny w stosunku do granej postaci, poprzez gest, słowo, ruch, kostium, rekwizyty. To jest mistrzostwo skrótu. Aktorstwo to praca nad tekstem i jego przekazem. To ucieczka od  tego co jest, jest metamorfozą. Teatr to praca zespołowa, oddziaływanie na widza poprzez słowo, ruch, gest, tworzenie obrazu z wykorzystaniem przestrzeni scenicznej, mimika twarzy tworzy maskę, bardzo ważna jest charakteryzacja i dobra znajomość techniki, co nazywamy rzemiosłem. 

G.N. Jak traktuje Pani swoją pracę?

A.K. Dla mnie scena teatralna jest  tym "ARS" prawdziwym. Na deskach teatru, na żywo za każdym razem kreuję postać, stwarzam atmosferę, by skupić uwagę widza – magia działa.  Dobry aktor musi mieć talent, odwagę i jeszcze trzeba być wyrazistym. Kiedy staję się postacią, kiedy mam tchnąć owego ducha w postać "papierową", to wyzwala się we mnie głęboką empatię, a to wcale nie takie proste, by żyć emocjami postaci. Przeobrażam siebie za pomocą słowa, głosu, ruchu, kostiumu, rekwizytu. Spektakl teatralny to mistrzostwo skrótu -  krótkiego wyrażenia siebie na scenie poprzez przekaz w kierunku widowni. Aktorstwo jest dla mnie pasją, robię to co kocham, to co umiem najlepiej. Teatr dla mnie – Alicji  - jest  nomen omen moją "krainą czarów". Kocham ten moment kiedy znajduję się po "drugiej stronie lustra" – i nic więcej nie istnieje, kończy się realny świat  a zaczynają czary. Nigdy nie zajmuję się sobą, gram poprzez pryzmat postaci. To umiejętność wyjścia poza siebie, słuchania i tworzenia pięknego obrazu scenicznego. Teatr to nade wszystko praca zespołowa, ale ja świetnie czuję się w autorskich spektaklach poetyckich, gdy jestem sama z widownią.  Nie ukrywam, że mieści się w mej grze scenicznej pewien dydaktyzm, chcę dawać pewne odpowiedzi na nurtujące widza problemy osobiste, społeczne czy polityczne. Każdy scenariusz to też w jakimś stopniu moja opowieść, mój przekaz.

G.N. Kim jest współczesny aktor? Czy promowani w programach i serialach telewizyjnych, tzw. celebryci potrafią trafnie i godnie wyrazić tę wielką sztukę wcielenia się w rolę? 

A.K.  Określenie „aktor” jest bardzo pojemne i nie zawsze wpisana jest tutaj nadzwyczajna misja. Aktor i celebryta to dwie różne postaci. U aktorów-naturszczyków z  seriali TV  bardzo razi mnie bylejakość mówienia tekstu. Brak dbałości o dykcję i przekaz słowa,  najważniejsze jest by aktorzy byli śliczni i pokazywali rzeczywistość zgodną z oczekiwaniami większości, zgodnie z obowiązującymi trendami narzuconymi nam przez liberalne podejście do życia i wartości. Czasem tak bywa, że widzowie przychodzą do  teatru właśnie po to, żeby oglądać serialowe gwiazdy. Czy to o to chodzi w teatrze? Ja nie oglądam seriali i trudno mi wyrokować o aktorach i rolach serialowych tasiemców. Niektórzy aktorzy wolą seriale niż teatr, bo to one dają sławę i pieniądze. Liczy się oglądalność i generowany zysk. Aktor to powołanie, to misja. Żeby grać na scenie, trzeba posiadać odpowiedni warsztat. Inaczej jest w kinie. Tam często ludzie bez szkoły, jeśli mają talent, stają się gwiazdami. Uważam, ze teatr i inne dziedziny sztuki to nie towar, czy produkt, który ma na siebie zarobić a nawet generować zysk. To sfera marzeń li tylko jest – dochodowy teatr. Jeśli teatr nastawi się na zysk to wystarczy, żeby zniszczyć i do końca zmarnotrawić posłannictwo. Teatr potraktowany jako "przemysł kulturalny" będzie podporządkowany prawom rynku  i starci swoje posłannictwo, swoją duchową warstwę, stanie się stereotypem, towarem na półce obok szeregu innych dóbr konsumpcyjnych. Tak być nie może. Sztuka niezwiązana z duchowością nie daje szans na intelektualny rozwój, pogłębioną refleksję, lecz popada w przeciętność. Teatr zaś powinien spełniać funkcję wychowawczą i pedagogiczną, choć oczywiście nie wprost. Powinien też operować metaforą jako ważnym środkiem przekazu, musi stawiać fundamentalne pytania, jak np. czym jest prawda. Od duchowości bowiem zależy, kim będziemy. To, jaką mamy duchowość, dotyczy wszystkiego - tego, co możemy zrobić ze światem, który nas otacza, co możemy mu dać i co od niego wziąć. Kultura nie jest dobrem do sprywatyzowania. Dla mnie nade wszystko  scena poetycka  jest misją, posłannictwem. Założyłam Scenę Poetycką "Logos" i tu propaguję patriotyzm.

G.N. A czy Pani zdaniem, my jako odbiorcy, zatracając się w „telewizyjnych sztuczkach” nie przestajemy z czasem rozumieć prawdziwej sztuki?

A.K. Trudno mi to ocenić na ile ktoś ulega owym „telewizyjnym sztuczkom”, telewizja to świetne narzędzie manipulacji. Ale teatr to coś więcej niż seriale, opery mydlane czy też produkcje hollywoodzkie, w których pokazywane są genialne efekty za olbrzymie pieniądze. Natomiast państwo, które czuje się odpowiedzialne za poziom własnego społeczeństwa, musi dotować jego "myślenie" poprzez sztukę, także tą, a może zwłaszcza,telewizyjną. To ważne co się ogląda. Telewizja – zawłaszcza publiczna – powinna być propolska, z dalece zakrojoną wizją i misją.

G.N. Jest Pani zapraszana do udziału w wielu uroczystościach i proszona o ich uświetnienie przez recytację okolicznościowych wierszy. Czy zdarzyło się Pani kiedykolwiek odmówić udziału w jakimś spotkaniu?

A.K. Tak, oprawiam poetycko wiele uroczystości patriotycznych w Krakowie i nie tylko. Raczej nie odmawiam,  wręcz przeciwnie czuję się zaszczycona każdym zaproszeniem. Poeci zawsze byli wychowawcami narodu. Słowacki powie: Szli, krzycząc Polska... - Polskość, polskość, polskość... Nie mam dosyć tego etosu narodowego, tego postromantycznego heroizmu i patriotyzmu. Czekam niecierpliwie na ziszczenie się Norwidowskiego marzenia, by człowiek stał się w Polaku olbrzymem, a obywatel – karłem.  I to próbuję wykrzyczeć słowami poetów.

Koniec części pierwszej.

Już niebawem opublikujemy drugą część rozmowy, w której Alicja Kondraciuk opowie m.in. o oddziaływaniu polskiej kultury na kraje ościenne oraz o potrzebie solidarności we współczesnej Polsce.

Informacja własna

14 lutego 2013 roku przy ul. Jagiellońskiej 11 w Krakowie, odbyło się pierwsze z cyklu „Czwartkowych spotkań w Księgarni Gazety Polskiej”. Miało ono na celu upamiętnienie 70. rocznicy mordu w Parośli Pierwszej dokonanego na Polakach przez Ukraińską Powstańczą Armię oraz Organizację Ukraińskich Nacjonalistów.

parosla1aW okrutnym mordzie licznie uczestniczyła ludność ukraińska, która bez żadnych skrupułów zadawała śmierć swoim sąsiadom, a nawet krewnym polskiego pochodzenia. Rok 1943 stał się apogeum eksterminacji Polaków. Według różnych szacunków, w latach 1939-1947 z rąk Ukraińców zginęło od 150 do 200 tys. obywateli Polski. Tym bardziej dziwi fakt przemilczania tego oczywistego ludobójstwa wśród polskich polityków i dziennikarzy.

parosla1bSpotkanie uatrakcyjnił pokaz filmu „Parośla 9 lutego 1943. Tu się zaczęło…” autorstwa p. Marka Czapli, po którym z niezwykle ciekawym wykładem do uczestników zwrócił się p. dr Paweł Należniak.

Wystąpienie historyka z Instytutu Pamięci Narodowej zostało poparte prezentacją multimedialną ukazującą zdjęcia,  dokumenty i dane statystyczne dotyczące ludobójstwa na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej.  Tematem przewodnim spotkania były wciąż aktualne słowa Zbigniewa Herberta: „Naród, który traci pamięć, traci sumienie”.

I jeszcze fotorelacja autorstwa p. Grzegorza Nieradki:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/14Lutego2013

Oraz film, którego autorem jest p. Stefan Budziaszek:
http://www.youtube.com/watch?v=9M-ZlLxD0x0

grzegorznieradkaZ Władysławem Grodeckim – kartografem, wielkim podróżnikiem i znanym pilotem turystycznym – rozmawia Grzegorz Nieradka.

Władysław Grodecki wędruje po świecie od 30 lat; odwiedził wszystkie kontynenty (poza Antarktydą). Przed 25 laty spędził na pustyni 18 miesięcy. W latach 1980-92 zorganizował kilka wielkich wypraw trampingowych (Skandynawia, Hiszpania, Portugalia, Turcja, Ukraina). W ostatnich 10 latach odbył 4 wielkie wyprawy w tym 3 samotne dookoła świata.

Grzegorz Nieradka: Z wykształcenia jest Pan kartografem. Zatem  Pańskie  zamiłowanie do podróży nie jest dziełem przypadku. Jak wiemy, nie podróżuje Pan jedynie palcem po mapie. Jak zaczęła się ta przygoda?

wladyslawgrodeckiWładysław Grodecki: To zapewne geny „ Bliźniaka” (ur. 27 maja) człowieka uwielbiającego ruch i przygodę. Bardzo lubiłem, sport, zwłaszcza bieganie, a w szkole ze wszystkich przedmiotów geografię. Jako dziesięcioletni, jedenastoletni chłopiec z upodobaniem kopiowałem mapy różnych krajów.  Czy to był znak?  Po latach zostałem kartografem, a to że mogłem realizować swe młodzieńcze marzenia o wielkich wyprawach, o których tyle czytałem w powieściach np. J. Verne to mniej czy bardziej szczęśliwy zbieg okoliczności. A więc  studia geodezyjne i kartograficzne na Politechnice Warszawskiej, które później umożliwiły dobrze płatną pracę i wyjazd na kontrakt do Iraku. 18 miesięczna praca na pustyni była wielką przygodą i prawdziwą szkołą przetrwania. Po powrocie do kraju przez wiele lat sprawowałem ważne funkcje w Kole Przewodników Miejskich PTTK w Krakowie (v-ce prezes ds. szkolenia i przewodniczący Komisji Wycieczek Zagranicznych). Wówczas dużo podróżowałem po Europie i Azji. Przez wiele lat uczyłem się jak tanio i ciekawie to robić, aż w 1988 r. sam zorganizowałem  wielką wyprawę dla przewodników i działaczy PTTK. Za 45 USD na osobę w ciągu 30 dni przemierzyliśmy ogromną trasę przez Finlandię, Norwegię, Szwecję, Danię, RFN i NRD. Wielu uczestników tamtej ekspedycji do dziś wspomina, że była to „Wyprawa życia”. Od tej pory niemal co roku organizowałem kilkutygodniowe wyprawy trampingowe do Turcji i innych krajów Europy i Azji. Wreszcie nadszedł 1992 r. i największe wyzwanie mojego życia (?) – półtoraroczna wyprawa dookoła świata. Choć ruszałem z pięcioma studentami miałem przeczucie, że wkrótce zostanę sam. Niestety nie myliłem się. Tylko do Indii dotarliśmy razem, gdyż jak napisał jeden z warszawskich dziennikarzy „studentom zabrakło zwyczajnego hartu ducha” i nie tylko… To było przykre doświadczenie i od tej pory wędrowałem sam!

G.N. Wielokrotnie wyruszał Pan w podróż, aby uczcić jakieś ważne wydarzenia. Co dziś musiałoby się zdarzyć, aby raz jeszcze udał się Pan w samotną podróż dookoła świata ? Czy jest coś takiego?

W.G. Zaczęło się od uczczenia 500-lecia odkrycia Ameryki w 1992 r., ale celem następnych wypraw było upamiętnianie  ważnych wydarzeń w dziejach naszej Ojczyzny: „Osiemdziesiąta rocznica bitwy warszawskiej- 2000- 2001 r.” i „Sześćdziesiąta rocznica polskiego wychodźstwa z Rosji 2002- 2003”. Wędrując po świecie staram się wszędzie, gdzie tylko to możliwe szukać polonika i cracoviana. Jako  przewodnik  turystyczny po Krakowie często słyszę od cudzoziemców: „Wy Polacy macie piękną historię!”  Niemal co roku jest jakaś ważna rocznica. W tym roku mija siedemdziesiąt lat od ”rzezi wołyńskiej”, w przyszłym roku sto lat od „Wymarszu Kadrówki” i wybuchu I wojny światowej  oraz sześćset lat od nawiązania stosunków dyplomatycznych między Lechistanem, a Osmanią (Polską i Turcją) – wydarzenia godne upamiętnienia choćby wyprawą.

G.N. Poznał Pan wiele kultur, spotykał ciekawych ludzi. Czy to wpłynęło w jakiś sposób na Pański światopogląd?

W.G. Świat jest mozaiką różnych kultur, ras, klimatów, religii, tradycji itd. Święty Augustyn powiedział: „ Świat jest księgą, człowiek, który nie podróżuje jakby czytał jedną jej stronę!” Podróże daję poczucie wolności, niezależnych sądów. Podróżnik jest obserwatorem tego co dzieje się na świecie, jest świadkiem. Zna to z własnych obserwacji, a nie z książek, czy z mediów. Wybierając się w świat dobrze odpowiednio się przygotować (to nie tylko kwestia języka, pieniędzy, czasu itd.) zainteresować się historią, religią i obyczajami danego narodu. Przygotowania najlepiej zacząć od historii swojego miasta kraju i kontynentu.  Jeśli ktoś mieszka w królewskim Krakowie i tu jest przewodnikiem turystycznym, jeśli pasjonuje się historią, historią sztuki i religią nie powinien mieć nigdzie kompleksów. Poznanie ciekawych ludzi, innych kultur, religii bardzo wzbogaca duchowo, uczy pokory, radości życia, poszanowania człowieka ze względu na to kim jest, a nie co posiada, uczy także miłości własnej ojczyzny. Im więcej podróżuję, lepiej poznaje świat, jestem bardziej dumny, że jestem Polakiem, że jestem spadkobiercą wspaniałej tysiącletniej historii naszego narodu ściśle związanej z religią katolicką.

G.N. Wszystkie podróże zaczyna Pan i kończy w Polsce. Czy wciąż odczuwa Pan swoją narodową tożsamość tak mocno czy raczej jest Pan już obywatelem świata, kosmopolitą?

W.G. Istotnie, jeśli była to wyprawa dookoła świata to wyjeżdżałem na wschód, a wracałem z zachodu i odwrotnie. Początek i koniec zawsze był pod Wawelem!  Kim się czuję? Odwiedziłem ok. 100 krajów na wszystkich kontynentach, w tym wszystkie najważniejsze  pozaeuropejskie ośrodki polonijne. Gościli mnie polscy i obcy misjonarze, przyjmowali obcy i polscy ambasadorzy, spotykałem (czasem zatrzymywałem się dłużej) średniozamożnych i bogatych Polaków, ale nigdy nie spotkałem  szczęśliwego rodaka. Wielu z nich gdy przyjeżdża nad Wisłę twierdzi, że tam w Chicago, Nowym Jorku, Melbourne, czy w Toronto udało mu się zrobić „karierę”, że jest zadowolony. Rzeczywistość jest jednak inna. Tęsknota za rodziną, przyjaciółmi ze szkoły, za lasem, łąką gdzie biegało się w dzieciństwie, za zaułkami rodzinnej miejscowości,, za kościołem gdzie była pierwsza komunia święta, za cmentarzem gdzie spoczywa dziadek i kuzynka, za polskim chlebem,  językiem w którym wypowiedziało się pierwsze słowa, w którym mama nauczyła nas pierwszej modlitwy… Życie na emigracji to życie jakby w „przedsionku”. Wśród ludzi innej kultury, religii i tradycji zawsze  będziemy obcy. Potwierdzić może to moja córka Jadwiga, która wyszła za mąż w Berlinie. Na słynnym uniwersytecie Humboldta ukończyła studia. W stolicy Niemiec  urodziły się dwie córki (Kasia osiem i Marysia dwa latka). Obie dziewczynki mają polskie obywatelstwo, a Kasia uczęszcza do polskiej (unijnej) szkoły. Kilkakrotnie w roku odwiedzają Polskę bo tu czują się znakomicie. Kasia ma wielu przyjaciół w całej Polsce. Polubiła ludzi nad Wisła, ich gościnność, serdeczność i ten nieuchwytny urok polskiej kultury i tradycji! Miałem szczęście, że mogłem obserwować zachowanie i życie „obywateli świata”, „Europejczyków”, kosmopolitów, współczuję im. W moim odczuciu to ludzie to ludzie „bezdomni.”  Mam wielu przyjaciół na całym świecie, ale wszędzie czuję się  Polakiem.

G.N. Jak obcokrajowcy reagują na widok Polaka-podróżnika? Jak nasz kraj jest postrzegany w świecie?

W.G. Niemal  wszędzie na świecie  przyjmowano mnie niezwykle serdecznie. Dla mnie o palmę pierwszeństwa w dziedzinie gościnności mogą konkurować muzułmańskie kraje Bliskiego Wschodu  z mieszkańcami Ameryki Łacińskiej. I tu i tam słowo „Polak” znaczy „dobry”, „uczciwy”, „szlachetny”, „zdolny”… Czas spędzony w Iraku,  w tym 18 miesięcy na pustyni  to była cudowna przygoda. Szczególnie wzruszająca była gościnność i serdeczność mieszkańców „otwartych przestrzeni”- Beduinów, sami niewiele mieli, ale  tym co posiadali jeszcze się dzielili. Dla Arabów w latach „siedemdziesiątych” byliśmy największymi przyjaciółmi! Niestety  później władze RP wielokrotnie ich zdradzały (np. OPERACJA „SAMUN”). Ogromnym sentymentem wspominam częste wyprawy samotne i z grupami nad Bosfor. Turcy, Kurdowie, Irańczycy to chyba najbardziej  gościnne nacje świata? To samo można powiedzieć o Pakistańczykach. Szczególną sympatią darzą nas Gruzini, którzy o śp. prezydencie Lechu Kaczyńskim mówią: to „nasz bohater narodowy”, w 2008 r. ocalił naszą niepodległość! Na znakomitą opinię o Polsce i Polakach w niektórych krajach  Afryki pracowali głównie polscy misjonarze. To oni dopisują kolejny rozdział w historii Czarnego Lądu.  Wielokrotnie bywałem w miejscach, gdzie nie było wcześniej polskiego turysty, podróżnika. Tylko w niektórych krajach europejskich spotykałem się z obojętnością, rzadziej z niechęcią. Wszędzie na świecie Polacy są postrzegani jako bardzo zdolny i pracowity i uczciwy naród. Ich największą wadą jest to, że sobie nie pomagają! Dobrą opinię o Polakach na świecie popsuła nieco tzw. emigracja  postsolidarnościowa i  polscy dziennikarze! Znamienna jest opinia wywodzącego się z arystokratycznego rodu włoskiego profesora Melzi d’Eril, który przed laty często odwiedzał Kraków. W swej książce o Polsce i Polakach podkreślał m. in. : „Polska i Polacy  byli zawsze obiektem wielkich pochwał i surowych ocen. Pozytywne cechy tego narodu, to szlachetność,  gościnność , niezwykła odwaga, wrażliwość, honor i ideowość. Negatywne to skłonność do niezgody, nieposłuszeństwa czy częsty brak realizmu. Sąsiedzi Polski, Niemcy i Rosjanie byli zawsze gotowi do formułowania złych sądów. Niemcy regularnie zarzucali Polakom improwizację, nieposłuszeństwo i złą pracę. Rosjanie ; hipokryzję i nieuczciwość. Bardziej powściągliwi byli Austriacy, ale mieli oni mniej okazji do uciskania Polaków.

G.N. Dnia 12 lutego 2013 roku w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej w Krakowie przy ul. Rajskiej 1 organizuje Pan wystawę „Zapomniane Dzieci”. Co jest celem tego przedsięwzięcia?

zapomnianedzieciW.G. Wystawa  zbiega się z 70  rocznicą polskiego wychodźstwa z Rosji, rocznicą skądinąd przemilczaną przez media i polityków. Ma charakter dokumentalny i refleksyjny. Jest  owocem wieloletnich wędrówek po świecie śladami polskich dzieci, uchodźców z „nieludzkiej ziemi”. Wystawa ten strumyk narracji  polskiej, poświęcona jest  przypomnieniu tamtych okropnych czasów, części naszej historii; wygnaniu, deportacji, ludobójstwu i robót przymusowych, a zwłaszcza wojennej i powojennej tułaczce, najmłodszych, niewinnych, polskich dzieci. Zamiast uczyć i bawić się beztrosko zostały w mroźną lutową noc 1940 r.  zerwane ze snu załadowane do bydlęcych wagonów i wywiezione za Koło Polarne lub na Syberię. W 1942 r. części z nich dzięki tzw. amnestii udało się opuścić to „więzienie bez krat” i znaleźć schronienie w Iranie i Indiach, a później w Palestynie, Afryce Wschodniej, Meksyku i Nowej Zelandii. Niestety nie był to kres ich tułaczki po świecie. Kolejny etap nastąpił po wojnie gdyż nie było gdzie wracać, bo ich rodzinne strony na mocy układów jałtańskich znalazły się w obrębie ZSRR.

G.N. Jak zachęciłby Pan naszych Czytelników do odwiedzenia wystawy? Czy nie uważa Pan, że nauczyciele krakowskich liceów powinni przyprowadzić tam swoich uczniów? To przecież żywa lekcja historii.

W.G. Każda wizyta na miejscu dawnego  obozu polskich sierot w Persji, Indiach, w Afryce Wschodniej, w Nowej Zelandii czy w Meksyku była dla mnie niezapomnianym przeżyciem. Towarzyszyło im poszukiwanie śladów tych niewielkich polskich miasteczek,  drewnianych i murowanych baraków gdzie dzieci mieszkały, budynków szkół i kaplic, placów zabaw, lasków i łąk, miejsca spacerów, cmentarzy, pomników i płyt pamiątkowych, a co tu mówić o jakże częstych spotkaniach z mieszkańcami tych obozów, którzy pozostali na obczyźnie. To były wzruszające przeżycia. Wszyscy mimo upływu wielu lat  mówili piękną polszczyzną, wszyscy z naciskiem podkreślali, że w obozowych szkołach przygotowywano ich do powrotu do wolnej Polski, a najbardziej ulubionymi przedmiotami był język polski, geografia i historia.  Obecnie lekcje geografii w III RP  zostały zlikwidowane, a podręczniki do nauki historii pełne są „białych plam” i kłamstw. Dzieje tysięcy polskich dzieci, ich przymusowego pielgrzymstwa, pełne dantejskiego piekła, splecione z motywami nadziei i wiary, niezrozumiałe dla nich, niezrozumiałe i dla nas to część  naszej historii, najbardziej tragicznego rozdziału – II wojny światowej. Warto ją poznać od żywych świadków, niektórzy jeszcze żyją, będą na wernisażu 12 lutego.  Zapraszam!

G.N. Jakie wydarzenia planuje Pan jeszcze zorganizować? 

W.G. W kwietniu tego roku minie 100  lat od inauguracyjnego spotkania w Krakowie,  powstałego z inicjatywy  Józefa Piłsudskiego Towarzystwa Przyjaciół Turcji. W gronie założycieli byli, Leon Wasilewski (późniejszy minister  spraw zagranicznych), historyk Wacław Tokarz i dyplomata Michał Sokolnicki (Ambasador RP w  Ankarze w latach 1936-45).  W tym samym czasie w Paryżu, również z polecenia J. Piłsudskiego powstało Koło Polsko- Tureckie do, którego należał Wacław Sieroszewski, Bolesław Wieniawa- Długoszowski, Andrzej Strug i brat Józefa- Bronisław Piłsudski.   Natomiast przyszłym roku minie 600 rocznica nawiązania stosunków dyplomatycznych między Lechistanem, a Osmanią  (Polską, a Turcją). Do Turcji pod koniec  XX w.   zorganizowałem kilkanaście wypraw trampingowych. Dla wielu uczestników były to wielkie przygody.  Ich efektem będą  wystawy „Wyprawy sentymentalne nad Bosfor”, włączone w program obchodów  jubileuszu. A z innych wydarzeń? W czasie wakacji planuję objazd Wlk. Brytanii, a w listopadzie  kolejną wyprawę grupowa do Tajlandii, Laosu i Kambodży!

G.N. Czy jest Pan człowiekiem spełnionym? Czy jest coś czego Pan w życiu żałuje?

W.G. Nie można mieć wszystkiego w życiu! Gdy miałem 12 lat zmarła mi mama. Runął cały młodzieńczy  świat marzeń. W wieku 15 lat włożyłem plecak i ruszyłem w świat.  O wielkich wyprawach nawet nie marzyłem, zresztą przez wiele lat wyjazd na Zachód był niemożliwy.  Ukończenie  świetnych kiedyś  szkół (Technikum Geodezyjne w Jarosławiu zwane Politechniką Jarosławską i Politechnika Warszawska) dobre zdrowie, trochę talentu, determinacji i szczęścia  sprawiło, że coś udało się dokonać… Cztery wielkie, samotne wyprawy w tym trzy dookoła świata, około 100 odwiedzonych krajów i organizacja ok. 50 wypraw grupowych to osiągnięcie budzące uznanie wśród podróżników. Udało się też założyć rodzinę i  wspólnie podróżować z córką Jadzią i wnuczką Kasią. Czy to mało?

G.N. To bardzo dużo! Dziękuję za rozmowę.

W.G. Dziękuję.

grzegorznieradkaGrzegorz Nieradka

29 września 2012 roku w Warszawie odbyła się manifestacja pod hasłem „Obudź się Polsko”. Według różnych źródeł wzięło w niej udział od 200 do 300 tys. osób. Uroczystości rozpoczęły się już o godz. 11:30 koncertem patriotycznym na placu Trzech Krzyży, po którym nastąpiła wspólna modlitwa różańcowa i Msza Święta. Ta wielka manifestacja zgromadziła przedstawicieli niemal wszystkich prawicowych środowisk. Rodziny Radia Maryja, Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność”, Prawo i Sprawiedliwość, Kluby Gazety Polskiej, Solidarna Polska, Solidarni 2010 to tylko niektóre z ogromnej liczby organizacji i środowisk, które swoją obecnością i pracą przyczyniły się do sukcesu tej jednej z największych manifestacji w powojennej Polsce.

marsz29wrzesniakkgpNie zawiódł również Kraków. Sam Klub Krakowski Gazety Polskiej im. Janusza Kurtyki zgromadził blisko 150 osób, którym w wyjeździe dopomogła „Solidarność” –  Region Małopolska. W sumie z królewskiego Krakowa do Stolicy pojechało ponad 20 autokarów. Nikt nie miał wątpliwości, że bierze udział w czymś wielkim, wyjątkowym, czymś, co może się już nie powtórzyć. Tak istotnie było. Nie wszyscy wiedzą, że śp. prof. Józef Szaniawski na długo przed marszem przekonywał, że być może będzie to największa manifestacja w Polsce XXI wieku. Jak zaznaczył tuż przed wyjazdem p. Mirosław Boruta – przewodniczący Krakowskiego Klubu Gazety Polskiej  im. Janusza Kurtyki – obecność takich środowisk jak Kluby Gazety Polskiej, Związek Konfederatów Polski Niepodległej 1979–1989, NSZZ „Solidarność”, Prawo i Sprawiedliwość, Stowarzyszenie im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Krakowie i Rodziny Radia Maryja oznacza, że do Warszawy jedzie cała Polska. Mimo, że jedni jadą realizować cele polityczne, a dla innych jest to swoista pielgrzymka, to wszystkich łączy jeden cel, jakim jest troska o Ojczyznę wolną, sprawiedliwą i dumną, traktującą w sposób równy wszystkich obywateli, w tym katolików.

Po zakończonej Mszy Świętej odmawiano Koronkę do Bożego Miłosierdzia, a w tym czasie zaczęto formować pochód. Za dobrą wróżbę uznano fakt, że do kościoła św. Aleksandra na placu Trzech Krzyży w tym właśnie momencie wchodziła młoda para na uroczystość zaślubin. Podczas swego przemówienia o. Tadeusz Rydzyk zaintonował pieśń „Życzymy, życzymy…” którą specjalnie dla młodych zaśpiewały setki tysięcy uczestników manifestacji. Takiej publiczności pozazdrościłaby nawet brytyjska para: książę William i księżna Kate.

Podczas marszu, którego celem był Plac Zamkowy, manifestanci skandowali hasła, m.in. „Nie oddamy wam telewizji Trwam”, „Rząd pod sąd”, „Bóg Honor i Ojczyzna” oraz „Wielka Polska katolicka”. Przed pałacem prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu odmówiono modlitwę za poległego pod Smoleńskiem Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i wszystkie Ofiary Narodowej Tragedii. Ustawiono drewniany Krzyż. Ludzie skandowali: „Lech Kaczyński, pamiętamy” oraz „Chcemy prawdy o Smoleńsku”. Gdy czoło pochodu dotarło na Plac Zamkowy i rozpoczęły się przemówienia premiera Jarosława Kaczyńskiego i przewodniczącego NSZZ „Solidarność” Piotra Dudy poprzedzone odśpiewaniem Hymnu Narodowego, tysiące manifestantów wciąż znajdowało się na Placu Trzech Krzyży. Był to dowód na to, że liczba uczestników była naprawdę imponująca. Dwukilometrowa trasa przez Nowy Świat i Krakowskie Przedmieście została wypełniona „biało-czerwoną rzeką ludzi”. Jarosław Kaczyński wygłosił płomienne i porywające przemówienie. Odniósł się w nim także do sytuacji dyskryminowanej Telewizji Trwam. Mówił o nieudolności obecnego rządu. Przekonywał, że przebrała się miara zła. Co jednak najważniejsze, powiedział, że mamy siłę czego dowodem jest ta wielka i powszechna mobilizacja setek tysięcy uczestników marszu. Co jakiś czas przemówienie premiera Kaczyńskiego przerywała burza oklasków i okrzyki „Jarosław, Jarosław” oraz „Zwyciężymy”. Przewodniczący NSZZ „Solidarność” Piotr Duda przekonywał z kolei, że obecny rząd jest antypracowniczy. Mówił o obowiązku pracy do 67 roku życia dla mężczyzn i kobiet, o wyprzedawaniu i rozkradaniu majątku narodowego.

20120929kpnManifestujący nie mieli wątpliwości, że jedyną szansą na zmianę rzeczywistości w Polsce i polepszenie sytuacji życiowej polskich rodzin jest odsunięcie Donalda Tuska i jego ekipy od władzy. Nie bez echa pozostały niedawne skandale dotyczące ekshumacji m.in. Anny Walentynowicz i wychodzące stopniowo na światło dzienne haniebne kłamstwa i manipulacje Ewy Kopacz, Tomasza Arabskiego, Andrzeja Seremeta, Jerzego Millera i Donalda Tuska. Dominujące w dzisiejszej Polsce media nazwano „mediami mętnego nurtu”, aby dać wyraz manipulacjom i służalczej pracy tysięcy dziennikarzy w Polsce, którzy zakłamują rzeczywistość i za wszelką cenę bronią interesów obecnej pseudoelity.

Trzy galerie zdjęć – autorstwa pp. Andrzeja Kalinowskiego, Anny Loch i Pawła Waloszczyka – można obejrzeć tutaj:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/29Wrzesnia2012ak
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/29Wrzesnia2012al
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/29Wrzesnia2012pw

Anna Maria Kowalska

wytrwamyiwygramyTo, co stało się wczoraj w Warszawie na marszu: „Obudź się, Polsko”! potwierdza, że hasła odnowy moralnej, sprawiedliwości społecznej i Prawdy są wciąż w Narodzie żywe. Olbrzymi tłum Osób, defilujących ulicami Stolicy raz jeszcze dowiódł, że w obronie słusznej sprawy jest gotów się błyskawicznie zorganizować.

Aktualny marsz w obronie Telewizji Trwam jest jednocześnie wielkim krzykiem, domagającym się wolnych mediów i wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej. Wśród idących w marszu wsparcia  reprezentowane były wszystkie pokolenia. Obok Kół Przyjaciół Radia Maryja oczywisty był udział Prawa i Sprawiedliwości, środowisk skupionych wokół Klubów „Gazety Polskiej”, „Solidarności” i Solidarnej Polski. Warto jednak odnotować, że w marszu szli także Polacy, mieszkający i pracujący za granicą, nawet w odległej Nigerii, a Ci spośród środowisk emigracyjnych, którzy z różnych względów nie mogli przybyć osobiście, organizowali marsze u siebie. Działania takie zostały podjęte we Francji, Australii, Wielkiej Brytanii, Kanadzie, USA. Zmobilizowali się przedstawiciele licznych organizacji społecznych, związkowców i niezrzeszeni obywatele. Symbolicznie dołączyli także obcokrajowcy.

Tak budzi się dumny Naród, pragnący trwać przy Bogu, Honorze i Ojczyźnie. Naród, w którym żadne socjotechniczne zabiegi nie zdołały, na szczęście, zabić ducha Prawdy i prawdziwej „Solidarności”.

Zdjęcia autorstwa pp. Grzegorza Nieradki (fot. 1-15), Macieja Mieziana (fot. 16-29), Jana Pieczyraka (fot. 30-34) i Kazimierza Babiaka (fot. 35-42) można obejrzeć tutaj:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/29Wrzesnia2012

grzegorznieradkaGrzegorz Nieradka

Zgodnie z zapowiedzią, 18 września 2012 roku, o godz. 11:30 w siedzibie Polskiego Stowarzyszenia Fundraisingu przy ul. Szewskiej 20/4 w Krakowie odbyła się konferencja prasowa Stowarzyszenia im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Krakowie. W konferencji udział wzięło dwóch przedstawicieli Stowarzyszenia, p. Marek Ostafil – wiceprezes i p. Andrzej Duda – poseł na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej i współzałożyciel Stowarzyszenia, a także p. Rafał Olszowski z Instytutu Aurea Libertas.

Tematem spotkania z dziennikarzami było przedsięwzięcie edukacyjne realizowane przez Stowarzyszenie we współpracy z Instytutem Aurea Libertas. Jak wspomniał p. Marek Ostafil, Aktywacja Samorządności (ASA) to projekt skierowany przede wszystkim do osób zaangażowanych w działalność społeczną, a jednocześnie nie będących działaczami partyjnymi. Seria szkoleń i wykładów ma przygotować kandydata do startu w najbliższych wyborach samorządowych do Rad Dzielnic i Rady Miasta Krakowa.

asalogoNabór uczestników odbywać się będzie w dniach 18 września – 5 października. W projekcie pilotażowym udział weźmie 30 uczestników, którzy przejdą serię zajęć merytorycznych podczas cosobotnich wykładów. Zajęcia odbywać się będą w godz. 10:00–14:00 w odpowiednich blokach tematycznych: media, ustrój administracyjny Krakowa, rady dzielnic, organizacje pozarządowe i zarządzanie przestrzenią. Organizatorzy przewidują dodatkowe, popołudniowe spotkania ze specjalnymi gośćmi. Zaproszenia przyjęli już: Piotr Zaremba, dr Barbara Fedyszak-Radziejowska, Jan Filip Staniłko i Maciej Łopiński. Jak zaznaczył poseł Andrzej Duda, głównym celem przedsięwzięcia jest przekazanie uczestnikom praktycznej wiedzy na temat funkcjonowania krakowskiego samorządu oraz przygotowanie ich do efektywnego sprawowania mandatu radnego.

Następnie głos zabrał p. Rafał Olszowski. Posłużył się on hasłem Instytutu Aurea Libertas „Kształcimy młode elity”. Nawiązując do tej myśli przedstawił rolę Instytutu w realizowanym wspólnie przedsięwzięciu. Podał założenia programowe i zachęcił do licznego uczestnictwa. Spotkanie cieszyło się nie małym zainteresowaniem mediów. Przybyli dziennikarze z Telewizji Polskiej i TVN. Nie zabrakło również przedstawiciela Dziennika Polskiego. Na zakończenie konferencji prowadzący spotkanie wiceprezes Stowarzyszenia im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Krakowie, p. Marek Ostafil poprosił dziennikarzy o pytania. Przedstawiciele mediów pytali o kryteria, jakie kandydaci muszą spełnić, aby zostać zakwalifikowanym do projektu oraz miejsca, gdzie można zasięgnąć informacji na temat Aktywacji Samorządności. Gospodarze spotkania cierpliwie odpowiadali na wszystkie pytania. Warto dodać, że projekt edukacyjny ASA objął swoim patronatem  dr Andrzej Duda, poseł na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej.

Strona na FB: https://www.facebook.com/siplkwk

I jeszcze linka do relacji filmowej, przygotowanej przez „Kronikę Krakowska”: http://www.tvp.pl/krakow/aktualnosci/spoleczne/aktywacja-samorzadnosci/8551089

grzegorznieradkaGrzegorz Nieradka

Dnia 18 września 2012 roku, tuż przed południem, kilkunastoosobowa grupa związana w większości z Krakowskim Klubem Gazety Polskiej im. Janusza Kurtyki a także Solidarnymi 2010 przybyła na teren tutejszego Zakładu Medycyny Sądowej, aby, jak wielokrotnie podkreślali, oddać hołd legendarnej działaczce „Solidarności”. Dzisiejsza warta honorowa związana była z przyjazdem z Warszawy ciała śp. Teresy Walewskiej-Przyjałkowskiej i kontynuacją warty wczorajszej.

Tuż przed godziną 14:00 kondukt pod eskortą policji i żandarmerii wojskowej dotarł do krakowskiego Zakładu Medycyny Sądowej. Uczestnicy zgromadzenia, dzierżąc narodowe flagi spontanicznie odśpiewali Hymn Narodowy. Wraz z ciałem przyjechał pełnomocnik części rodzin Ofiar Tragedii Smoleńskiej mec. Stefan Hambura oraz rodziny zamordowanych kobiet. Rozpoczęte o godz.  14:00 czynności i badania trwały do godz. 16:30. W tym czasie do pełniących wartę honorową z podziękowaniami przyszedł mecenas Stefan Hambura, a zaraz potem syn Anny Walentynowicz – Janusz, prosząc jednocześnie o dopilnowanie, aby podczas ich chwilowej nieobecności nie doszło np. do otwarcia trumien. Już o godz. 17.00 dwa karawany eskortowane kilkoma wozami żandarmerii wojskowej i policji opuściły teren Zakładu w Krakowie. W tym momencie pełniąca wartę kilkunastoosobowa grupa, przyjmując pozycję zasadniczą, znów odśpiewała hymn państwowy. Moment ten był niezwykle wzruszający. Rozchodząc się, uczestnicy spotkania wyrazili nadzieję, że również we Wrocławiu obie bohaterki, które poległy pod Smoleńskiem zostaną godnie przywitane i uczczone.

W wydarzeniu uczestniczyli również przedstawiciele mediów. Pojawili się reprezentanci Polskiej Agencji Prasowej oraz radia RMF-FM. Wszystkie opisane wydarzenia sfotografowała p. Anna Loch.

Jak podejrzewają prokuratorzy z Naczelnej Prokuratury Wojskowej, to właśnie ciało Teresy Walewskiej-Przyjałkowskiej i ciało Anny Walentynowicz zostały zamienione. W celu rozwiania wątpliwości lub potwierdzenia tej skandalicznej sytuacji oba ciała poddano badaniom tomografem, po czym zostały przewiezione na sekcję zwłok do Wrocławia.

Zdjęcia autorstwa pp. Anny Loch i Alicji Rostockiej można obejrzeć tutaj:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/18Wrzesnia2012
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/18Wrzesnia2012ar

grzegorznieradkaGrzegorz Nieradka

Doniesienia medialne, mówiące o skandalicznym przeprowadzeniu ekshumacji cała śp. Anny Walentynowicz, były tylko początkiem farsy, jaką po raz kolejny zapewniła polskiemu narodowi Prokuratura Wojskowa zajmująca się badaniem przyczyn katastrofy smoleńskiej. Po wykonanych w Gdańsku czynnościach ciało legendy Solidarności zostało przewiezione do Bydgoszczy, gdzie miało być poddane badaniom tomograficznym. Mimo, iż prokuratura zapewniała wcześniej, że tomograf, jakim dysponuje Zakład Medycyny Sądowej w Bydgoszczy jest nowoczesny, nagle okazało się, że urządzenie nie działa. Zdecydowano więc, że badanie to zostanie przeprowadzone w Krakowie, a następnie doczesne szczątki legendarnej działaczki Solidarności trafią do Wrocławia, gdzie odbędzie się sekcja zwłok. Warto podkreślić, że do czynności tych po raz kolejny nie został dopuszczony światowej sławy patolog, dr Michael Baden.

Ciało pod eskortą policji oraz żandarmerii wojskowej dotarło do Zakładu w Krakowie o godz. 23:20. Już od 22:30 dziewięcioosobowa grupa ludzi, w większości związanych z Krakowskim Klubem Gazety Polskiej im. Janusza Kurtyki, zebrała się pod bramą krakowskiego Zakładu, aby swoją obecnością uczcić śp. Annę Walentynowicz. Warto zaznaczyć, że akcja była zupełnie spontaniczna i podyktowana potrzebą serca. Nie było przecież wiadomości, o której godzinie eskorta z ciałem dotrze do Krakowa. Pojawiły się jedynie nieoficjalne doniesienia, że między godziną 17:00 a 18:00 samochód z ciałem działaczki Pierwszej Solidarności wyjechał z Warszawy. A zatem nie tylko z flagami narodowymi, ale również termosami z kawą i herbatą, kanapkami a nawet karimatami i śpiworami wspomniana grupa (w tym m.in. Aleksandra Celej, Krystyna Jaworska, Anna Loch, Alicja Rostocka, Marek Michno, Grzegorz Nieradka) czekała na przyjazd eskorty. Czas upływał pod znakiem rozmów, również z policją, która wylegitymowała dwie uczestniczki spontanicznej akcji. Około godziny 23:00 zaczęło robić się nerwowo. Samochody policyjne i wojskowe przyjeżdżały i odjeżdżały jeden po drugim. Co ważne, w wydarzeniu uczestniczyła wspomniana już p. Anna Loch nie rozstająca się ze swoim aparatem fotograficznym. Wykonała wiele pięknych zdjęć i kilka tych szczególnych, z momentu przyjazdu samochodu ze szczątkami Anny Walentynowicz.  Ten krótki moment oddania hołdu bohaterce walki o wolność został nie tylko uwieczniony za zdjęciach, ale przede wszystkim zapadł głęboko w pamięć uczestnikom tego szczytnego przedsięwzięcia.

Zdjęcia autorstwa p. Anny Loch można obejrzeć tutaj:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/17Wrzesnia2012al

grzegorznieradkaGrzegorz Nieradka

16 września 2012 roku, w przeddzień 73. rocznicy agresji ZSRS na Polskę, o godz. 15:00 w Parku im. Henryka Jordana w Krakowie odbyła się wspaniała uroczystość. Do panteonu 43 wybitnych polskich patriotów, wśród których znalazły się popiersia m.in. gen. Władysława Andersa, gen. Leopolda Okulickiego, gen. Emila Fieldorfa „Nila”, rotmistrza Witolda Pileckiego czy Zbigniewa Herberta dołączyła skromna, niespełna 18 letnia sanitariuszka – Danuta Siedzikówna „Inka”. Uroczystość stała się sposobnością nie tylko do przypomnienia historii młodej bohaterki, która nie ugięła się przed zbrodniarzami komunistycznymi i w 1946 roku „w imieniu Rzeczypospolitej” została skazana na śmierć, ale również do refleksji nad współczesną Polską.

Uroczystość rozpoczęła się odśpiewaniem Hymnu Narodowego. Tuż po nim wspaniale i prawdziwie o wydarzeniach z 17 września 1939 roku mówił przedstawiciel dowódcy 2 Korpusu Zmechanizowanego płk Marek Szczudliński. Swoją obecnością spotkanie uświetniła Kompania Reprezentacyjna Wojska Polskiego. Organizatorem uroczystości oraz fundatorem pomnika „Inki” był prezes Parku im. H. Jordana w Krakowie, p. Kazimierz Cholewa, na zaproszenie którego przybyło wielkie grono wspaniałych gości. Wśród nich byli:  wuj Danusi Siedzikówny i żołnierz Armii Krajowej p. Brunon Tymiński, Prezes Oddziału Gdańskiego Instytutu Pamięci Narodowej, p. Piotr Szubarczyk, salezjanin ks. Leszek Kruczek (autor pomnika), poseł Barbara Bubula, przedstawiciele rodzin ofiar Tragedii Narodowej pod Smoleńskiem, Zuzanna Kurtyka i Aleksandra Potasińska. Swój udział zaakcentowały poczty sztandarowe, które reprezentowały kilkanaście organizacji kombatanckich, wojskowych i patriotycznych, w tym Krakowski Klub Gazety Polskiej im. Janusza Kurtyki. Liczny udział harcerzy i młodzieży szkolnej udowodnił, że postawa bohaterskiej „Inki” jest inspiracją również dla dzisiejszego pokolenia młodych Polaków.

Warte wspomnienia są dwa spośród licznych przemówień. Nie sposób bowiem pominąć wzruszającej mowy Piotra Szubarczyka, który  nawiązał do listu prof. Janusza Kurtyki – Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej w latach 2005-2010.  List ten prof. Kurtyka przygotował na uroczystość odsłonięcia pomnika „Inki” w Sopocie. Jak zaznaczył Piotr Szubarczyk, krakowska uroczystość spowodowała, że historia Danusi objęła całą Polskę, od Sopotu po Kraków. Uzupełnieniem jego słów był występ Aleksandry Fedaczyńskiej, która zaśpiewała ulubioną piosenkę „Inki” – „Wymarsz uderzenia”. Drugie przemówienie wygłosił wuj „Inki”, który na samym początku zaznaczył, że nie będzie mówił o bohaterskich czynach, ale o nieznanych faktach z codziennego życia młodej dziewczyny. Przy tej okazji uczestnicy spotkania dowiedzieli się co Danusia lubiła robić w wolnych chwilach, jak przebiegało jej dzieciństwo, jak sprawnie wspinała się po drzewach. Te najbardziej naturalne wspomnienia okazały się najcenniejsze, wycisnęły bowiem łzę w niejednym oku.

pomnikinkiCentralnym wydarzeniem był akt odsłonięcia pomnika Danuty Siedzikówny, którego wspólnie dokonali wspomniani wcześniej goście: wuj „Inki” Brunon Tymiński, córka zmarłego w katastrofie smoleńskiej gen. broni Włodzimierza Potasińskiego, Aleksandra Potasińska oraz przedstawiciel dowódcy 2 Korpusu Zmechanizowanego płk Marek Szczudliński (fot. Marcin Hałat). Zaraz po tym odbył się apel poległych i wykonanie przez Kampanię Reprezentacyjną Wojska Polskiego salwy honorowej na cześć Bohaterki. Oficjalne uroczystości zakończyły się około godz. 16:45. Zaraz po nich do późnego popołudnia trwały występy młodzieży szkolnej, chórów i orkiestry,  przypominające najwspanialsze pieśni i wiersze patriotyczne.

Przyozdobienie biało-czerwonymi flagami alejek Parku Jordana nie tylko nadało im podniosłego, patriotycznego charakteru, ale sprawiło, że udział w uroczystości mieli szansę wziąć nawet mieszkańcy Krakowa przypadkowo przechadzający się po parku. Odsłonięcie popiersia „Inki” zgromadziło od 2 do 3 tys. osób, co należy uznać za ogromny sukces organizatorów.

Relacja filmowa, p. Stefana Budziaszka jest tutaj:

http://www.youtube.com/watch?v=TduHdEnpsao

a zdjęcia z uroczystości, autorstwa pp. Marcina Hałata i Jana Lorka można obejrzeć tutaj:
https://picasaweb.google.com/116286933515087638420/OdsOnieciePomnikaInkiWKrakowie16Wrzesnia2012R#slideshow/5788815495735100658
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/16Wrzesnia2012

grzegorznieradkaGrzegorz Nieradka*

25 czerwca 2012 roku odbyło się kolejne spotkanie w Salonie Gościnnym Krakowskiego Klubu Gazety Polskiej, na które zaproszenie przyjął p. Bogdan Pęk, obecnie senator, a wcześniej poseł II, III i IV kadencji Sejmu oraz poseł do Parlamentu Europejskiego VI kadencji, były przewodniczący lub wiceprzewodniczący parlamentarnych komisji: Nadzwyczajnej do Rozpatrzenia Projektów Ustaw Lustracyjnych, Komisji Etyki Poselskiej, Komisji Skarbu Państwa, Uwłaszczenia i Prywatyzacji i Podkomisji stałej do spraw przekształceń własnościowych w sektorach strategicznych.

SOgromne doświadczenie p. Senatora w działalności związkowej i politycznej, umożliwiło przyjęcie bardzo szerokiej formuły spotkania, która zaowocowała realną i żywą dyskusją o Polsce i Polakach, o zaniedbaniach ostatnich dwudziestu lat, o sprawach wewnętrznych kraju, polityce zagranicznej oraz roli, jaką Polska powinna odgrywać w Europie i świecie.

Po niezwykle ciekawym i bogatym w przykłady wystąpieniu Senatora, który pokazał niezwykle trudną sytuację Polski pod rządami Platformy Obywatelskiej i koalicyjnego PSL nastąpiła druga część spotkania, gdzie uczestnicy mieli możliwość realnego włączenia się w dyskusję, poprzez zadawanie pytań, dzielenie się swoimi refleksjami oraz stawianie własnych diagnoz dla Polski.

SPoruszano kwestie gospodarcze (tragiczna sytuacja energetyczna w obliczu przyjętych przez rząd PO/PSL „kwot klimatycznych”, nędza systemu bankowego, ślamazarność (czy tylko?) przygotowań do wydobycia gazu łupkowego czy wierceń geotermalnych, planowany podatek katastralny, wciąż dyskryminowane w Unii polskie rolnictwo, brak perspektyw pracy dla ludzi młodych, brak uczciwych kryteriów naboru na stanowiska) i społeczne (rugowanie godzin edukacji narodowej, dramat służby zdrowia, zapaść demograficzna i emigracja, walka z Kościołem, ogromne zaniedbania w polityce międzynarodowej, choćby śledztwie smoleńskim czy pomocy kierowanej do Polaków za granicą i Polonii), można tę listę uzupełniać jeszcze długo.

SInne, niekiedy kontrowersyjne kwestie, omawiane przez senatora Bogdana Pęka i słuchaczy dotyczyły podziałów politycznych w Polsce zarówno w koalicji, jak i opozycji, a także wydarzenia sprzed blisko trzech lat, podpisania Traktatu Lizbońskiego przez Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Warto odnotować tu w sposób szczególny głos p. Marka Michno, wiceprzewodniczącego  Krakowskiego Klubu Gazety Polskiej, który tłumaczył, że warunki, w jakich urząd Prezydenta RP pełnił Lech Kaczyński były dla niego tak niesprzyjające, że musiał w końcu ulec presji ze strony szefów państw Unii Europejskiej, którzy grozili rozpadem Wspólnoty i sankcjami dla Polski. Prezydent nie miał również  wsparcia we własnym kraju, a politycy Platformy Obywatelskiej i sprzyjające im media nie stronili od najbardziej brutalnych posunięć. Wystąpienie to zostało przyjęte burzą oklasków. Polemika ta nawiązywała również do zeszłotygodniowego spotkania w tej samej sali, spotkania z posłem Prawa i Sprawiedliwości, p. Krzysztofem Szczerskim, który tłumaczył ówczesne uwarunkowania i współczesne, często jaskrawo widoczne od ustaleń z 2009 roku (wypowiedź tę odnajdą Państwo na filmie ze spotkania, od 1:15:24 – http://www.youtube.com/watch?v=KWk9EQwJiSw). Widać wyraźnie jak ważna jest to dla współczesnego dyskursu politycznego w Polsce kwestia.

120625sbp4Spotkanie poprowadził przewodniczący Krakowskiego Klubu Gazety Polskiej, dr Mirosław Boruta, a jego dbałość o porządek w dyskusji i dodatkowe uwagi umożliwiły sprawną, merytoryczną i kulturalną rozmowę. Szczególnie cenne uwagi wszystkich zebranych, dające szansę na wyjście Polski z kryzysu i zastoju pod rządami Platformy Obywatelskiej, dotyczyły frekwencji wyborczej, wolnościowych preferencji najmłodszych wyborców, armii polskiej oraz środowisk polskich poza Polską.

* Współpraca (w tym pierwsze trzy fotografie): Mirosław Boruta.

A komplet zdjęć ze spotkania, autorstwa pp. Mirosława Boruty (fot. 1-6) i Grzegorza Nieradki (fot 7-12) można obejrzeć tutaj:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/25Czerwca2012