Przeskocz do treści

Zbigniew Galicki

Szanowni Państwo, poniżej umieszczam linkę do zdjęć z dzisiejszej (20 stycznia 2019 roku) - 36. pielgrzymki do grobu Świętego Rafała Kalinowskiego w Czernej, w 156. rocznicę Powstania Styczniowego. Przedstawicielem arcybiskupa Marka Jędraszewskiego ds. Duszpasterstwa Ludzi Pracy, był ksiądz Władysław Palmowski z Morawicy a kazanie wygłosił ksiądz Tadeusz Isakowicz–Zaleski. Mszy Świętej przewodniczył o. Leszek Stańczewski, przeor Karmelitów Bosych w Czernej:
https://photos.app.goo.gl/JdGcZ974Ju49wjVk7

zbigniewgalicki1Zbigniew Galicki

Szanowni Państwo, poniżej przesyłam linkę do zdjęć z uroczystej 35. Pielgrzymki Duszpasterstwa Ludzi Pracy Małopolskiej Solidarności, do grobu Św. Rafała Kalinowskiego w sanktuarium Matki Bożej Szkaplerznej OO. Karmelitów Bosych w Czernej, w 155 rocznicę Powstania Styczniowego, którego Rafał Kalinowski był uczestnikiem.

Pełnomocnikiem abp. Marka Jędraszewskiego ds. Duszpasterstwa Ludzi Pracy był ks. Władysław Palmowski. Uroczystej Eucharystii przewodniczył przeor o. Leszek Stańczewski OCD, a kazanie wygłosił ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Podczas tegorocznej pielgrzymki została odsłonięta tablica pamiątkowa w kaplicy Św. Rafała: https://photos.app.goo.gl/MZO9Qlp6v3DN3MJ72

Kraków, 21 czerwca 2017 r.

Szanowny Pan
Jacek Kurski
Prezes Zarządu Telewizji Polskiej S.A.

Ostatnie decyzje kadrowe w Oddziale TVP w Krakowie ponownie wzbudziły nasz wielki niepokój. Od objęcia dyrekcji krakowskiego Ośrodka przez Bogdana Wasztyla usunięto kilku doświadczonych redaktorów. Z naszej wiedzy wynika,że bez podania powodów merytorycznych, a jedynie z przyczyn zadawnionych animozji. Takie praktyki nie powinny mieć miejsca.

Ostatnie dni przyniosły kolejną, szczególnie bulwersującą informację. Redaktor Magdalenie Drohomireckiej zostało odebrane kierowanie programem informacyjnym Kronika i pozbawiono ją możliwości wykonywania zawodu dziennikarskiego. Przypomnijmy,że redaktor Magdalena Drohomirecka jest cenioną dziennikarką. Rada Programowa OTV Kraków uznała ją za osobowość telewizyjną, a Kolegium Rektorów Szkół Wyższych przyznało nagrodę PHIL EPISTEMONI - PRZYJACIELOWI NAUKI.

Redaktor Drohomirecka jest lubianą i cenioną przez widzów dziennikarką. W środowiskach kombatanckich i niepodległościowych uważana jest za wzór dziennikarskiej uczciwości i rzetelności. W swoich programach o najnowszej historii i polityce historycznej umożliwiała nam, świadkom tych wydarzeń przedstawianie prawdy, która tak często w poprzednich latach była zakłamywana. Jej odsunięcia od kierowania i prowadzenia programów nie można zaakceptować.

Redaktor Magdalena Drohomirecka zawsze dbała o wysoki poziom emitowanych w TVP Kraków programów zarówno informacyjnych, jak i publicystycznych. Obecnie zadanie to powierzono osobie, której jedynym atutem są PSL-wskie koneksje. W żadnym razie to nie jest dobra zmiana!

Oczekujemy reakcji kierownictwa TVP na zaistniałą sytuację. I przywrócenia profesjonalnej dziennikarce wypracowanego rzetelnie przez lata należnego jej miejsca w krakowskiej telewizji.

Do pisma dołączone zostały nasze poprzednie stanowiska wobec tego, co w ostatnim czasie działo się w Telewizji Kraków.

Dr Mirosław Boruta - odznaczony Brązowym Krzyżem Zasługi, socjolog, przewodniczący Krakowskiego Klubu Gazety Polskiej im. Janusza Kurtyki (2010-2014), twórca i redaktor krakowskiego portalu społeczno-kulturalnego "Kraków Niezależny", sekretarz Akademickiego Klubu Obywatelskiego im. Lecha Kaczyńskiego w Krakowie, współtwórca i prezes Stowarzyszenia im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Krakowie.

Dr Jerzy Bukowski – Kawaler Krzyża Komandorskiego Orderu Odrodzenia, polski filozof, autor „Zarysu filozofii spotkania”, piłsudczyk, harcerz, publicysta, rzecznik Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie, przewodniczący Komitetu Opieki nad Kopcem Józefa Piłsudskiego w Krakowie, były reprezentant prasowy śp. pułkownika Ryszarda Kuklińskiego w Kraju.

Krzysztof Bzdyl – Kawaler Krzyża Komandorskiego Orderu Odrodzenia Polski, działacz opozycji antykomunistycznej w PRL, współzałożyciel Konfederacji Polski Niepodległej, więzień polityczny w PRL, prezes Stowarzyszenia Konfederatów Polski Niepodległej 1979-1989.

Prof. Andrzej Chwalba – odznaczony Brązowym Krzyżem Zasługi, historyk, eseista, nauczyciel akademicki, badacz dziejów Krakowa, profesor nauk humanistycznych, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego, działacz opozycji solidarnościowej w PRL.

Prof. Tomasz Gąsowski – Kawaler Krzyża Komandorskiego Orderu Odrodzenia Polski, historyk, publicysta, nauczyciel akademicki, profesor nauk humanistycznych, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego, współzałożyciel Klubu Jagiellońskiego, Ośrodka Myśli Politycznej i Komitetu Konserwatywnego. Organizował w Krakowie Fundację Centrum Dokumentacji Czynu Niepodległościowego, której jest prezesem, działacz opozycji antykomunistycznej w PRL.

Mieczysław Gil – Kawaler Krzyża Komandorskiego Orderu Odrodzenia Polski, działacz związkowy, legendarny przywódca Solidarności w Małopolsce, były przewodniczący KRH NSZZ Solidarność w HiL, opozycjonista w okresie PRL, były poseł na Sejm i senator, przewodniczący Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego, więzień polityczny w PRL.

Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski – Kawaler Krzyża Komandorskiego Orderu Odrodzenia Polski, kapelan "Solidarności", duchowny katolicki obrządków ormiańskiego i łacińskiego, działacz społeczny, historyk Kościoła, wieloletni uczestnik opozycji antykomunistycznej w PRL, poeta, współzałożyciel i prezes Fundacji im. Brata Alberta.

Zdzisław Jurkowski – Kawaler Krzyża Komandorskiego z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, działacz opozycji antykomunistycznej w PRL, internowany, założyciel Wydawnictwa X, prezes Stowarzyszenia NZS 1980.

Adam Kalita – Kawaler Krzyża Kawalerskiego i Krzyża Wolności i Solidarności, Zasłużony Działacz Kultury, odznaczony Medalem Edukacji Narodowej, radny Miasta Krakowa, działacz opozycji antykomunistycznej w .PRL, inicjator i uczestnik głodówki w obronie historii w 2012 r., więzień polityczny w PRL.

Dr Marek Lasota – Kawaler Krzyża Oficerskiego Orderu Odrodzenia Polski, Krzyża Wolności i Solidarności, publicysta, dyrektor Muzeum AK, były poseł, były dyrektor Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie, działacz opozycji antykomunistycznej w PRL.

Prof. Andrzej Nowak – Kawaler Krzyża Komandorskiego Orderu Odrodzenia Polski, historyk, publicysta, nauczyciel akademicki, sowietolog, profesor nauk humanistycznych, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego, profesor zwyczajny w Instytucie Historii PAN, były redaktor naczelny dwumiesięcznika „Arcana”, działacz opozycji antykomunistycznej w PRL.

Grzegorz Surdy – Kawaler Krzyża Oficerskiego Orderu Odrodzenia Polski, działacz opozycji antykomunistycznej w PRL, współzałożyciel Ruchu Wolność i Pokój oraz Niezależnego Zrzeszenia Studentów UJ, inicjator i uczestnik głodówki w obronie historii w 2012 r., więzień polityczny w PRL.

Paweł Witkowski – Kawaler Krzyża Oficerskiego Orderu Odrodzenia Polski, odznaczony Krzyż Wolności i Solidarności, Zasłużony Działacz Kultury, działacz Studenckiego Komitetu Solidarności, współpracownik KOR-U, były internowany, działacz podziemnej Solidarności, podziemny wydawca.

Za: https://www.facebook.com/adam.kalita.79/posts/1937972726228110

krakowniezaleznymkInformacja własna

W niedzielę, 22 stycznia 2017 roku „Solidarność” Małopolska oraz Duszpasterstwo Ludzi Pracy przy parafii Św. Maksymiliana Marii Kolbego w Mistrzejowicach zaprosiły Krakowian do klasztoru w Czernej k. Krzeszowic na Mszę Świętą w 154-tą rocznicę wybuchu Powstania Styczniowego. Homilię wygłosił ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

Zapraszamy do obejrzenia zdjęć autorstwa pp. Alicji Rostockiej i Tomasza Orłowskiego:
https://goo.gl/photos/sohGa9j9do7GHeYy7
https://photos.google.com/share/AF1QipMtwwMEJwLumJQoBz-CTYFhZyHgLSz9Ztaobr_FsbLShLA9YlnEdWjRuaMvF8fFgw?key=NW5VQ2RpMjRvcXNpLWptNmZ5TnV0RHI4UzFGSUZR

andrzejkalinowskiAndrzej Kalinowski

W piątek, 16 września 2016 roku, organizator – Instytut Pamięci Narodowej (Oddział w Krakowie) oraz współorganizatorzy: Kuratorium Oświaty i Wychowania w Krakowie, Komitet Opieki nad Miejscami Zbrodni Komunizmu, Związek Sybiraków (Oddział w Krakowie) i Związek Piłsudczyków (Oddział Małopolski) zaprosiły Krakowian i Gości Naszego Miasta na uroczyste obchody 77. rocznicy haniebnej agresji Związku Sowieckiego na Polskę 17 września 1939 roku i Dnia Sybiraka.

20160916ak1W uroczystościach, na zaproszenie Kuratorium, wzięła również udział młodzież szkół podstawowych i średnich. Mszy Świętej, odprawionej w Bazylice Mariackiej, przewodniczył w koncelebrze ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski a wspaniałe kazanie wygłosił ksiądz Szczepan Kardaś, doskonały wychowawca młodzieży. Kazanie poświęcone było dacie 17 września 1939 roku, dziejom naszego kraju na przestrzeni wieków. Nie brakowało w nim porównań do czasów obecnych, portretów sprzedawczyków i szlachetnych ludzi, ważnych wątków o znalezieniu we współczesnej Polsce właściwego miejsca dla siebie. "Po której stronie się opowiadasz?" - pytał kaznodzieja. To pytanie było bardzo potrzebne. W dzisiejszym świecie... pokemonów i innych pseudowartości. Ale czy młodzi ludzie to wszystko rozumieją?

20160916ak2Po Mszy Świętej nastąpiło uroczyste przejście pod Wzgórze Wawelskie, gdzie przy Krzyżu Narodowej Pamięci (Krzyżu Katyńskim) wysłuchaliśmy uroczystych przemówień, m.in. wicewojewody małopolskiego, p. Piotra Ćwika i małopolskiej kurator, p. Barbary Nowak. Przy Krzyżu złożono także wieńce i kwiaty, zapalono znicze, odczytano Apel Pamięci i oddano salwę honorową.

Zapraszam Państwa jeszcze do obejrzenia fotoreportażu, na który złożyło się 47 zdjęć:
https://goo.gl/photos/uxbT8qzKmLuBUvAv9

kstadeuszisakowiczzaleski2Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski*

Dzisiejszy atak na kościół rzymskokatolicki we Francji jest przekroczeniem kolejnej granicy. Do tej pory bowiem członkowie tzw. Państwa Islamskiego nie atakowali kościołów chrześcijańskich w Europie. Ta nowa sytuacja wymaga więc od biskupa Rzymu, który jest głową Kościoła katolickiego, zabrania zdecydowanego głosu. Oczywiście nie chodzi o uwagi czy rady typu, jak politycy mają postępować lub jakie działania mają podjąć policja i wojsko, ale o jasne stanowisko wobec wojny, która choć nie wypowiedziana, toczy się od lat w Europie i na innych kontynentach. Jest to wojna, której "poprawni politycznie" przywódcy Unii Europejskie boją się nazwać po imieniu, a która prowadzona jest przez część wyznawców islamu przeciwko cywilizacji europejskiej, opartej (przynajmniej do niedawna) o wartości chrześcijańskie. W wojnie tej ginie coraz wiele osób, nie tylko chrześcijan, ale i ludzi niewierzących lub wyznających inne religie. Są oni bezbronnymi ofiarami, takimi samymi jak w XX wieku były cywilne ofiary nazizmu i komunizmu.

Dlatego też wiele osób oczekuje, że Ojciec Święty nie tylko wyrazi współczucie dla ofiar, ale i w przeciwieństwie do np. kanclerz Niemiec czy prezydenta Francji powie prawdę o tej wojnie oraz jej przyczynach. Bez określenia bowiem agresora i powodów jego działania Europa, a wraz z państwa i narody z innych kontyngentów, nie będzie w stanie powstrzymać kolejnych tragicznych wydarzeń. Można również mieć nadzieję, że Dostojny Gość powie także o duchowych wartościach, których trzeba bronić jak niepodległości i dla których warto ponieść wyrzeczenia, a nawet i oddać życie.

mnzpfzgwkiNa to szczególnie będą od jutra czekali młodzi ludzie, zgromadzeni na Światowych Dnia Młodzieży w Krakowie. A pomysłodawca tych spotkań, święty Jan Paweł II, posługując się ewangelicznym wezwanie - "Poznacie Prawdę, a Prawda was wyzwoli" - mówił wprost o wielu bieżących dramatach, bez uciekanie się do eufemizmów, niedomówień i pustych gestów. Jak podkreśla inny fragment Ewangelii: "Niech mowa wasza będzie tak tak, nie nie" (il. Młodzi pielgrzymi z Argentyny na Rynku Głównym w Krakowie - 25 lipca 2016 r., fot. Autora).

I na takie papieskie "tak tak, nie nie" w sprawie agresji islamistów czekają nie tylko katolicy, zwłaszcza, że w wielu innych sprawach papież Franciszek wypowiadał się bardzo radykalnie.

* Autor to duchowny katolicki obrządków ormiańskiego i łacińskiego, publicysta, opozycjonista.

(Od Redakcji): Dziękujemy księdzu Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu za zgodę na publikację tekstu także i u nas.

kstadeuszisakowiczzaleski2Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski*

Wczoraj (12 maja 2016 r.- Red.) Rada Miasta Łodzi w sposób nadzwyczaj zgodny podjęła uchwalę o budowie pomnika upamiętniającego ofiary katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem w 2010 r. Stanie on w centrum miasta,  obok katedry rzymskokatolickiej, a konkretnie na placu Jana Pawła II, u zbiegu ul. księdza Skorupki i św Stanisława Kostki, w bezpośrednim sąsiedztwie tablicy upamiętniająca ofiary Zbrodni Katyńskiej . Autorami projektu uchwały, która powstała w drodze porozumienia pomiędzy najważniejszymi ugrupowaniami politycznymi,  byli: przewodniczący Klubów Radnych PO - Mateusz Walasek, PiS - Sebastian Bulak oraz SLD - Sylwester Pawłowski.

Z kolei inicjatorem powstania pomnika był ksiądz arcybiskup Marek Jędraszewski, metropolita łódzki, który po przyjęciu uchwały powiedział do zgromadzonych radnych: "„Decyzja Rady Miejskiej w Łodzi sprawiła mi wielka radość i satysfakcję, ponieważ pokazała, że można we współczesnej Polsce, tak nieraz dramatycznie podzielonej być zjednoczonym wobec tak podstawowej wartości jaką jest polskie państwo. Wartość polskiej państwowości jest ostatnio mocno i często podkreślana w związku z 1050 rocznicą chrztu Polski. A teraz nabrało to szczególnego znaczenia kiedy Rada Miejska w Łodzi jednogłośnie przyjęła uchwałę, by można było wznieść przy katedrze łódzkiej pomnik poświęcony ofiarom tragedii smoleńskiej sprzed sześciu lat”.

zwbpuotsblDodał też, że na pomniku będzie widniał napis, który już znajduje się na cmentarzu wojennym polskich żołnierzy pod Monte Casino: „Przechodniu powiedz Polsce, żeśmy zginęli wierni w Jej służbie”. Napis ten, umieszczony w nowym kontekście i w nowym miejscu, będzie dla łodzian okazją do refleksji na temat patriotyzmu (il. Upamiętnienie Ofiar Tragedii Smoleńskiej w XVII LO we Wrocławiu, fot. Autora). Przypominać będzie też dobre czyny wszystkich tych, którzy zginęli na służbie Rzeczypospolitej, a szczególnie dwóch osób wywodzących się z Łodzi: pani Joanny Agackiej-Indeckiej, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej, oraz pani Jolanta Szymanek-Deresz, posłanki na Sejm RP (z ramienia SLD) i b. szefowej kancelarii prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Koszt budowy pokryje kuria łódzka.

W tym miejscu pozwolę sobie wyrazić życzenie, aby partie polityczne, a zwłaszcza władze Warszawy, jak i wiele innych miast, uczyły się w tej kwestii od władz samorządowych i kościelnych miasta Łodzi. Niniejszy tekst ilustruję podobnym upamiętnieniem, które dzięki oddolnej inicjatywie, umieszczone zostało w XVII Liceum Ogólnokształcącym im. Agnieszki Osieckiej we Wrocławiu.

* Autor to duchowny katolicki obrządków ormiańskiego i łacińskiego, publicysta, opozycjonista.

(Od Redakcji): Dziękujemy księdzu Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu za zgodę na publikację tekstu także i u nas.

kstadeuszisakowiczzaleski2Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski*

Jutro w Gdańsku odbędzie się pogrzeb śp. arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego, człowieka nietuzinkowego, lubiącego chodzić własnymi ścieżkami, a przy tym pełnego wigoru i serdeczności. Miałem okazję spotykać się z nim wielokrotnie i dlatego też żegnam go modlitwą oraz tym krótkim (subiektywnym) wspomnieniem.

Arcybiskupa poznałem osobiście w czasie pielgrzymki do Rzymu w połowie lat 90. Przedstawił mnie mój kolega z wojska, a zarazem kapelan wojskowy, ks. komandor Józef Kubalewski z Sopotu. Pielgrzymi gdańscy przyjeżdżali tutaj co roku na imieniny papieża. Gocłowski od razu zahaczył mnie o Ormian, bo po śmierci ks. Kazimierza Filipiaka nie było duszpasterza ormiańskiego w Gdańsku. Widziałem, że bardzo się interesuje tą sprawą. Zawsze do niej powracał w czasie kolejnych spotkań. Chciał, aby w jego mieście, tak jak we Lwowie, były obecne trzy obrządki katolickie. Mówił o tym także w czasie wizyty patriarchy ormiańskokatolickiego Nersesa Bedrosa XIX z Bejrutu, którego w czerwcu 2001 roku przyjmował w swojej archidiecezji z wielkimi honorami.

Wcześniej, aby odbudować spalony w 1945 r. kościół ŚŚ. Apostołów Piotra i Pawła na Żabim Kruku, gdzie w dawnej zakrystii umieszczony był słynny obraz Matki Bożej Łaskawej z kościoła ormiańskiego w Stanisławowie, proboszczem mianował ks. Cezarego Annusewicza, któremu ze względu na nazwisko wmówił, że jest Ormianinem. Ks. Cezary ma smykałkę do inwestycji i dzięki temu kościół znów służył jako miejsce kultu. Byłem na pierwszej mszy świętej odprawianej przez Gocłowskiego w odbudowanej nawie głównej, a następnie 18 sierpnia 2007 roku na przeniesieniu obrazu stanisławowskiego do zrekonstruowanego ołtarza głównego. Dzień po tym, na uroczystej mszy abp. Gocłowski podpisał dekret erygujący sanktuarium maryjne, podkreślając, że wznowienie kultu stało się sprawiedliwością dziejową. W dekrecie zaznaczył też, że sanktuarium ma służyć tak podtrzymywaniu tradycji ormiańskich i kresowych, jak i tradycji Polonii gdańskiej, gdyż na terenie parafii znajduje się niechlubnej pamięci Victoriaschule, w której w pierwszych dniach września 1939 roku więziono i torturowano gdańskich Polaków. W swoim kazaniu, pełnym akcentów patriotycznych i historycznych, nawiązał też do skandalicznych słów Eriki Steinbach, zaznaczając, że to przede wszystkim Polacy, a nie Niemcy,  są ofiarami II wojny światowej, a znaczna część naszych rodaków to ludzie wypędzeni ze swoich rodzinnych domów na Kresach. Wierni bili mu brawo.

atgpokionArcybiskup był też bardzo wrażliwy na sprawy społeczne i charytatywne. Na prośbę Fundacji im. Brata Alberta w Radwanowicach i wielu innych organizacji pozarządowych z całej Polski pomógł bardzo w 2002 roku w uratowaniu dotacji dla warsztatów terapii zajęciowej dla osób niepełnosprawnych, którą to dotację chciał pomniejszyć ówczesny rząd SLD-PSL. Za zaangażowanie się w ogólnopolski protest otrzymał Medal św. Brata Alberta, który w marcu następnego roku odbierał z rąk ks. kard. Franciszka Macharskiego w czasie Festiwalu Twórczości Teatralno-Muzycznej Osób Niepełnosprawnych Intelektualnie w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie, prowadzonego przez Annę Dymną i Lidię Jazgar.  Wraz z nim odznaczenie to, przyznawane za pomoc osobom niepełnosprawnym, otrzymali także prof. Andrzej Zoll, prof. Bohdan Aniszczyk z Wrocławia, Zdzisław Maj z Krakowskiego Bractwa Kurkowego i Andrzej Sekuradzki z Zakopanego, w takiej kolejności stoją na zdjęciu od lewej w drugim szeregu (il. Abp. Tadeusz Gocłowski odbiera Medal św. Brata Alberta - Kraków, 2003, fot. Fundacja im. Brata Alberta).

Oczywiście, nie obyło się w relacjach z ab. Gocłowskim bez rozmów na temat lustracji. Choć sam czysty, był wobec niej nieufny. Po ujawnieniu akt abp. Wielgusa nazwał nawet „Gazetę Polską” „prawicową gadzinówką”, za co później jednak przeprosił. Wypowiadając się w mediach na mój temat, był oszczędny, nie czynił żadnych personalnych wycieczek, w przeciwieństwie do innych „uczonych w Piśmie”. Gdy się przewaliła burza z książką pt. "Księża wobec bezpieki", zaprosił mnie wraz z panią Murką Dąbrowską-Antkowiak, ziemianką i działaczką środowiska ormiańskiego, do swojej rezydencji w Oliwie. Wyraźnie chciał, aby była ona świadkiem naszej rozmowy. Mówił wtedy, że sprawa z aktami dawnej SB została przegrana na początku lat 90., bo gdyby wtedy Episkopat chciał je dostać, to by je dostał. Ale nie chciał. Mówił też, że na posiedzeniu Episkopatu abp. Bronisław Dąbrowski, ówczesny sekretarz Konferencji, przyniósł gruby notes, w  którym zanotowane były nazwiska tajnych współpracowników SB, po piętnaście z każdej diecezji. Zeszyt krążył po sali, niektórzy z tych, co go czytali, czerwienieli na twarzy, ale ostatecznie biskupi zadecydowali, że nic z tym dalej nie zrobią. I tak, wybuchło to ze zdwojoną siłą po kilkunastu latach.

W relacjach z księżmi  i świeckimi odznaczał się serdecznością i - co wiele osób podkreślało - nienagannymi manierami. Ks. Filipiak, gdański proboszcz ormiański, mówił o nim, że „to Wersal”. Bardzo dobrze też o nim wyrażała się wspomniana Murka Dąbrowska-Ankowiak. Inna sprawa, że Murka, jako ziemianka, lubiła adorować metropolitę, a on ją. Inni moi znajomi też, choć niektórzy z "Solidarności" krytykowali go za jego związki z politykami (głównie z Platformy Obywatelskiej) oraz za aferę ze "Stella Maris". Te sprawy niech jednak opiszą inni.

Ostatni raz mszę św. z abp. Tadeuszem Gocłowskim koncelebrowałem w czasie pogrzebów pani Murki (w grudniu 2012 r.) i prof. Zbigniewa Nowaka, Kresowianina i wybitnego bibliofila, przyjaciela mego śp. Ojca (we wrześniu 2015 r.). Pomimo zaawansowanego wieku metropolita uczestniczył w obu ceremoniach, mówiąc bardzo ciepło o Zmarłych i podkreślał ich zasługi dla Kościoła i Gdańska. Dziś wraz z archidiecezją gdańską żegna go wiele osób, w tym też Kresowianie, Ormianie i osoby niepełnosprawne.

Wieczne odpoczywanie racz mu dać, Panie ...

* Autor to duchowny katolicki obrządków ormiańskiego i łacińskiego, publicysta, opozycjonista.

(Od Redakcji): Dziękujemy księdzu Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu za zgodę na publikację tekstu także i u nas.

kstadeuszisakowiczzaleski2Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski*

Nie ma bardziej charakterystycznego miejsca na Górnym Śląsku niż Góra Świętej Anny. Po pierwsze dlatego, że jest to najwyższe wzniesienie w tej części kraju. Po drugie, jest to obok Piekar Śląskich najważniejsze sanktuarium katolickie. Jest ono nierozerwalnie związane z figurką św. Anny Samotrzeciej (tak określano postać owej świętej, trzymającą na rękach swoją córkę, Maryję i wnuka, Jezusa). Dla opieki nad licznie przybywającymi tam pielgrzymami sprowadzono tutaj w XVII w. franciszkanów (brązowych), którzy zbudowali kościół i klasztor oraz założyli Kalwarię, czyli zespół wolnostojących kaplic, wzorowaną na Kalwarii Zebrzydowskiej. Obok powstał także Plac Rajski i kaplica wzorowana na grocie w Lourdes. Jednak do historii Góra św. Anny przeszła ze względu na walki, jakie o nią toczyli powstańcy śląscy z Niemcami.

20 marca 1921 r. odbył się na Górnym Śląsku plebiscyt, który nadzorowała francusko-angielsko-włoska komisja w Opolu. Jako ciekawostkę trzeba dodać fakt, że na posterunku w Bieruniu, w składzie oddziału francuskiego pilnującego polsko-niemieckiego pogranicza, przez pewien czas przebywał jako młody oficer Charles de Gaulle. Odwiedził on miejsce ponownie w 1967 r. już jako prezydent Francji.

Plebiscyt wypadł niekorzystnie dla Polski. Głosowało za nią 40% procent uprawnionych, a za Niemcami (głównie w miastach) 60%. Z tego powodu Anglia i Włochy optowały za przyznaniem Niemcom trzech czwartych terenu plebiscytowego, w tym całego okręgu przemysłowego. Wprawdzie Francja optowało za wariantem korzystniejszym dla Polski, ale i tak projekty podziału wywołany ogromne niezadowolenie polskiej ludności. W nocy z 2 na 3 maja wybuchło Trzecie Powstanie Śląskie, przygotowane przez Polską Organizację Wojskową Górnego Śląska. Jego dyktatorem został Wojciech Korfanty, który tak mówił do swoich podkomendnych; "„Zwycięstwo osiągniemy za wszelka cenę i nie ma takiego mocarza na świecie, który by mógł nas okuć ponownie w kajdany germańskie". Dowództwo mieściło się w Szopienicach (dziś jest to dzielnica Katowic). Początkowo powstańcy odnieśli szereg sukcesów. Później jednak musieli się cofać pod naciskiem silnie uzbrojonego Freikorps (Wolny Korpus), złożonego z ochotników z całych Niemiec.

Ze względu na strategiczne położenie Góra św. Anny była w ogniu walk od samego początku. Bronił jej najpierw 8. pszczyński pułk piechoty Franciszka Rataja, z następnie 1. katowicki pułk piechoty, dowodzony przez Walentego Fojkisa, oraz bataliony sformowane w okolicach Toszka i Strzelec Opolskich. Po stronie powstańców obok Ślązaków walczyli też ochotnicy z Polski centralnej, głównie z Poznańskiego oraz Krakowa i Lwowa, choć rząd polski oficjalnie nie wspierał powstania. Starcia były bardzo zacięte, walczono o każdą okoliczną wieś, a nawet o poszczególne domy. Klasztor i Kalwaria na szczęście nie ucierpiały. Przewaga Niemców, przybyłych tutaj głównie z Bawarii, posiadających artylerię i broń maszynową, była duża. Powstańcy musieli się ustawicznie cofać. 21 maja opuścili wzgórze. Na początku lipca ostatecznie zawarto rozejm.

20160503tizPowstanie – choć nie było zwycięskie od strony militarnej jak powstania wielkopolskie czy lwowskie w 1918 r. – to jednak miało wpływ na zmianę decyzji aliantów. Polsce przyznano bowiem nie jedną czwartą, ale jedną trzecią Górnego Śląska, w tym, co najważniejsze, połowę hut i trzy czwarte kopalń. Dla gospodarki odradzającej się Rzeczypospolitej miało to kluczowe znaczenie. Krew powstańców, często zwykłych robotników, których zginęło lub zostało rannych prawie dwa tysiące, nie poszła więc na marne (il. Uroczystości patriotyczne na Śląsku Opolskim, fot. Autor). Do tego sukcesu według Korfantego przyczynił się przede wszystkim "duch narodu, jego solidarność narodowa, duch obywatelski i poczucie odpowiedzialności każdego obywatela". Oficjalne przejęcie tej części Górnego Śląska, która miało miejsce w czerwcu 1922 r. Na czele wkraczającego Wojska Polskiego stał gen. Stanisław Szeptycki. Nawiasem mówiąc, rodzony brat Andrzeja Szeptyckiego, który jako arcybiskup greckokatolicki w okresie walk o Lwów opowiedział się przeciwko w Polsce, a czasie II wojny światowej kolaborował z hitlerowską Trzecią Rzeszą (m.in. wspierał SS Galizien).

Władze Drugiej Rzeczypospolitej nie były zbyt łaskawe dla powstańców śląskich. Przykładem są losy samego Wojciech Korfantego, który był więziony w twierdzy w Brześciu i warszawskim Pawiaku.  Pomimo tego wielu powstańców śląskich chwyciło za broń ponownie w 1939 r. Wielu z nich zginęło za wierność Polsce w niemieckich więzieniach i obozach koncentracyjnych. Cześć z nich doznała także szykan od władz komunistycznych.

Sama Góra św. Anny w okresie międzywojennym pozostała po stronie niemieckiej. W miejscu tamtejszego kamieniołomu wzniesiono amfiteatr i mauzoleum z sarkofagami żołnierzy Freikorps oraz rzeźbą germańskiego wojownika. Odbywały się tutaj uroczystości hitlerowskie. Całość została po wojnie wysadzona w powietrze. Władze polskie zbudowały tutaj Pomnik Czynu Powstańczego, zaprojektowany przez rzeźbiarza Xawerego Dunikowskiego.

Dziś szerzona jest niestety w Polsce propaganda przeciwko powstaniom śląskim, głównie przez tzw. autonomistów. Tym bardziej trzeba pamiętać o tych, co ginęli pod biało-czerwonym sztandarem. Walczyli bowiem o niepodległość całej Polski, a nie autonomię swojego regionu. Chwała powstańcom! Chwała bohaterom!

* Autor to duchowny katolicki obrządków ormiańskiego i łacińskiego, publicysta, opozycjonista.

(Od Redakcji): Dziękujemy księdzu Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu za zgodę na publikację tekstu także i u nas.

kstadeuszisakowiczzaleski2Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski*

Dziś przedpołudniem pracownicy IPN: Piotr Szubarczyk z Gdańska oraz Tomasz Bereza i Mariusz Krzysztofiński z  Rzeszowa wygłosili cykl referatów o ludobójstwie dokonanym w latach 1939 - 1947 przez zbrodniarzy z OUN-UPA na Kresach Wschodnich. Ofiarami tej zbrodni przeciwko ludzkości padli nie tylko Polacy, ale i obywatele Drugiej Rzeczypospolitej innych narodowości (w tym też sprawiedliwi Ukraińcy). Bardzo dobry był też referat Anny Kołakowskiej o źródłach nacjonalizmu. Podsumowaniem była moja prelekcja pt. "Nie o zemstę, lecz o pamięć wołają ofiary, wzbogacona m.in. fotosami z filmu "Wołyń" Wojciech Smarzowskiego i zdjęciami rekonstrukcji historycznej, która pomimo ataków "Gazety Wyborczej" i Związku Ukraińców w Polsce odbyła się trzy lata temu w Radymnie k. Przemyśla.

20160430tizZ kolei wieczorem w ośrodku polonijnym "Concordia"  odprawiona została msza św. za pomordowanych Kresowian, po której nastąpiło odsłonięcie i poświęcenie pomnika-tablicy ku czci Ofiar Ludobójstwa, ufundowanego przez naszych rodaków z Niemiec i Francji. Jest to jedno z pierwszych (o ile nie pierwsze) tego typu upamiętnienie u naszych zachodnich sąsiadów (il. Tablica w ośrodku polonijnym "Concordia", ufundowana przez Polaków z Niemiec i Francji, fot. Autora). Spośród zaproszonych gości przybyli m.in. konsul polski Andrzej Dudziński z Kolonii, działacz NSZZ "Solidarność" i więzień polityczny z lat 80., Andrzej Rozpłochowski, oraz artyści Andrzej Kołakowski i Dariusz Grzybowski, którzy swoimi recitalami stworzyli nastrojowy klimat. Jutro msza św. w intencji ks. Jacka Międlara, odprawiana na prośbę jego przyjaciół, oraz wykład Bogdana Dobosza – „Islamizacja Europy na przykładzie Francji”.

* Autor to duchowny katolicki obrządków ormiańskiego i łacińskiego, publicysta, opozycjonista.

(Od Redakcji): Dziękujemy księdzu Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu za zgodę na publikację tekstu także i u nas.

kstadeuszisakowiczzaleski2Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski*

W XX wieku Stepan Bandera i jego zwolennicy starali się utworzyć niepodległe państwo ukraińskie, wolne od zagranicznych wpływów, głównie polskich, żydowskich i rosyjskich. Od 25 lat państwo to istnieje, ale ogromnym paradoksem jest fakt, że jest ono rządzone przy pomocy cudzoziemców, którzy nie tylko nie znają języka ukraińskiego, ale i kompletnie nie rozumieją specyfiki kraju. Najlepszym tego przykładem jest Micheil Saakaszwili, rodowity Gruzin (ożeniony z Holenderką), który najpierw był prezydentem Gruzji, a następnie (po przegranych wyborach) błyskawicznie otrzymał ukraińskie obywatelstwo oraz nominację na gubernatora obwodu odeskiego. Sytuacja, że urzędnikiem państwowym zostaje głowa innego państwa, jest kuriozalna. Pasującym ona bardziej do "republik bananowych" niż to do Europy.

Dodam, że parę miesięcy temu Saakaszwili, wdając się w publiczną pyskówkę z ministrem spraw wewnętrznych Arsenem Awakowem, Ormianinem urodzonym w Baku w Azerbejdżanie, kłócił się z nim - uwaga! - po rosyjsku. Zobacz video. To zmusiło prezydenta Poroszenkę do wydania następujące oświadczenia: "Jako prezydent, gwarant konstytucji, praw i wolności obywatelskich, nie mogę milczeć na temat hańbiącego incydentu, do którego doszło w poniedziałek na posiedzeniu Rady Reform. Odbywające się w tym miejscu dyskusje są często ostre, ponieważ prezentowane są różne punkty widzenia, zawierane są kompromisy, powstają projekty reform. Jednak obelgi i wulgaryzmy są w tym miejscu niedopuszczalne. Szczególnie te, których wydźwięk jest ksenofobiczny, jak wydźwięk słów "wynoś się z Ukrainy". To ja zaprosiłem międzynarodowy zespół reformatorów, który jest ukraiński nie tylko ze względu na paszporty, ale na ducha."

kijowDziś w ukraińskich władzach jest coraz więcej cudzoziemców. Dla przykładu, w rządzie Arsenija Jaceniuka zasiadali do tej pory Gruzin, Litwin i Amerykanka, którzy obywatelstwo Ukrainy dostali hurtowo 2 grudnia 2014 r. Do tej swoistej "Legii Cudzoziemskiej" w tych dniach dołączyli także Polacy z Leszkiem Balcerowiczem na czele. Były polski wicepremier i przewodniczący nieboszczki Unii Wolności został przedstawicielem prezydenta Petra Poroszenki w rządzie, a także jego doradcą i współprzewodniczącym grupy doradców strategicznych ds. reform. Ściągnął on z kolei do pomocy innego b. posła UW, Mirosława Czecha z "Gazety Wyborczej" (skonfliktowane z rodzinami ofiar UPA), przez którego Adam Michnik będzie miał wpływ na niektóre decyzje. Prof. Balcerowicz zatrudnił też "specjalistę od wszystkiego" (czyli od niczego) Jerzego Millera z Krakowa, który w ramach "karuzeli stanowisk" zdążył w swej błyskotliwej karierze być m.in. wiceprezydentem Warszawy, ministrem spraw wewnętrznych, szefem Narodowego Funduszu Zdrowia, wojewodą małopolskim i przewodniczącym komisji badającej katastrofę lotniczą w Smoleńsku.  Był też doradcą prezydenta Gruzji, pobierając za to wynagrodzenie od Stanów Zjednoczonych. Uff, trudno te wszystkie funkcje spamiętać! Dodać też trzeba, że z nominacji premiera szefem ukraińskich kolei państwowych został kolejny Polak, Wojciech Balczun (il. Kijów: Złota Brama, Uniwersytet Kijowski, Ławra Peczerska, Cerkiew Św. Andrzeja, Kolumna ze słowiańskim bóstwem Berehynią na Placu Niepodległości, Pomnik Bohdana Chmielnickiego, za: Wikipedią).

Pojawienie się "Legii Cudzoziemskiej" to wodą na młyn dla wszystkich tych, którzy twierdzą, że Ukraina stała się ofiarą porozumienia ukraińskich oligarchów z międzynarodową finansjerą oraz machinacji Georga Sorosa i jemu podobnych spekulantów. Na dodatek, widać gołym okiem, że majątki oligarchów, w tym też prezydenta Poroszenki (vide: afera z kontami w Panamie), ustawicznie powiększają się, a sytuacja materialna statystycznej rodziny staje się wręcz katastrofalna.

To wszystko nie podoba się ani banderowcom, ani uczciwym ukraińskim patriotom, którzy wierzyli (niestety bardzo naiwnie), że Majdan obali władzę oligarchów i nie dopuści do zawłaszczenia kraju przez obcy kapitał. Dlatego też głosy krytyczne, przeciwne cudzoziemcom w rządzie, są coraz liczniejsze. Jak niedawno mówiła z przekąsem znajoma Ukrainka: Polskie pany wracają do Kijowa i Lwowa. Jeżeli więc Balcerowicz zastosowuje swoją słynną "terapię szokową", rozwalając gospodarkę (głównie rolnictwo i przemysł ciężki) to odium rozgoryczenia i zawodu uderzy głównie w cudzoziemców, a także w mniejszości narodowe, w tym też i w polską.

* Autor to duchowny katolicki obrządków ormiańskiego i łacińskiego, publicysta, opozycjonista.

(Od Redakcji): Dziękujemy księdzu Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu za zgodę na publikację tekstu także i u nas.

kstadeuszisakowiczzaleski2Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski*

W kilku ostatnich felietonach pisałem o dwóch projektach ustaw sejmowych, upamiętniających ofiary ludobójstwa dokonanego przez zbrodniarzy z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii oraz SS Galizien i innych ukraińskich organizacji kolaboranckich. Powiedzenie prawdy o tym ludobójstwie oraz godne uczczenie ofiar w Trzeciej RP wciąż napotyka ze względów ideologicznych na ogromne opory, także w szeregach prawicowych. Vide: postawa poseł Małgorzaty Gosiewskiej czy doradcy ministra spraw zagranicznych, pana Przemysława Żurawskiego vel Grajewskiego. Wpływa na to także polityka obecnych władz Ukrainy, które poprzez działania parlamentu w Kijowie i prezydenta-oligarchy Petro Poroszenki gloryfikują morderców i fałszują historię oraz wykopują kolejne rowy pomiędzy Ukraińcami i innymi narodami.

Przedstawiam poniżej list otwarty Patriotycznego Związku Organizacji Kresowych i Patriotycznych, zrzeszającego ponad 40 organizacji z terenu całej Polski. List ten, zacytowany bez skrótów, jest skierowany do prezesów PiS i Kukiz'15, które to partie opracowały (choć osobno) wspomniane projekty i które w kampanii wyborczej zapewniały, że dokonają przełomu w tej sprawie. Gwoli sprawiedliwości dodam, że 12 lipca 2013 r. w Sejmie RP za prawda o ludobójstwie na Kresach Wschodnich głosowały oprócz PiS także inne ugrupowania: Solidarna Polska, SLD, PSL i grupa Gowina. Natomiast przeciw, pod presją prezydenta Bronisława Komorowskiego i Adama Michnika oraz szefa MSZ Radosława Sikorskiego, głosowały kluby poselskie PO i Ruchu Palikota. Niestety ci ostatni wygrali, bo zabrakło zaledwie 10 głosów. Dziś wreszcie jest szansa na naprawienie tego błędu.

Warszawa, 20 kwietnia 2016 r.

Szanowni Panowie
Jarosław Kaczyński
Prezes Prawa i Sprawiedliwości
Paweł Kukiz
Przewodniczący Klubu Parlamentarnego Kukiz’15

Zarząd Patriotycznego Związku Organizacji Kresowych i Kombatanckich pragnie wyrazić serdeczne podziękowania członkom kierowanych przez Panów ugrupowań parlamentarnych oraz wszystkim innym osobom zaangażowanym w działalność na rzecz upamiętnienia ofiar zbrodni dokonanych w czasie II wojny światowej na obywatelach polskich, zamieszkujących Kresy Wschodnie II Rzeczpospolitej.

Rezultatem prowadzonych w Sejmie prac są dwa projekty ustaw:

1. Przygotowany przez Posłów PiS projekt dotyczący ustanowienia Dnia Pamięci Męczeństwa Kresowian, zmierzający do upamiętnienia wszystkich mieszkańców ziem kresowych, którzy w latach 1939-1947 padli ofiarą eksterminacji prowadzonej przez Związek Sowiecki, Niemcy nazistowskie, a także przez kolaborujące z hitlerowcami szowinistyczne organizacje ukraińskie i litewskie.

2. Opracowany przez Posłów Kukiz’15 projekt dotyczący ustanowienia Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa Polaków dokonanego przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów i tzw. Ukraińską Powstańczą Armię.

Doceniamy walory obu projektów i uważamy, że obydwa powinny być wdrożone do dalszego postępowania legislacyjnego. Uznajemy, że projekty opracowane przez Posłów PiS i Posłów Kukiz’15 powinny być traktowane nie jako konkurencyjne, lecz raczej jako komplementarne. Stoimy przy tym na stanowisku, że:

1. Data obchodów Dnia Pamięci Męczeństwa Kresowian powinna być wyznaczona na 17 września (ku upamiętnieniu dnia wkroczenia na tereny Polski armii sowieckiej, zapoczątkowującego Zagładę polskich Kresów) lub na 11 lutego (ku upamiętnieniu dnia zakończenia w 1945 roku konferencji jałtańskiej, w czasie której uzgodniono zagarnięcie wschodnich ziem Rzeczypospolitej Polskiej przez Związek Sowiecki). Opowiadamy się zwłaszcza za drugą ze wskazanych dat, gdyż jej przyjęcie miałoby:

A/ Walor historyczny. Przypomniałoby społeczności międzynarodowej, że po zakończeniu II wojny światowej kraj nasz został kolejny raz (wcześniej – we wrześniu 1939 roku) haniebnie zdradzony przez mocarstwa zachodnie, które w trakcie konferencji jałtańskiej z pogwałceniem prawa międzynarodowego przypieczętowały de facto IV rozbiór Polski, doprowadzając do ekspatriacji ludności kresowej i jej przymusowego exodusu, prowadzonego na skalę niespotykaną w dziejach nowożytnej Europy. Uświadamiałoby ponadto, że dokonane przez państwa będące sygnatariuszami układu jałtańskiego przesunięcie granic być może uspokajało sumienie społeczności zachodnich, ale w istocie było aktem wielkiej niesprawiedliwości, jakiej dopuszczono się wobec wyniszczonego wojną Narodu Polskiego. Ulegając honorowanemu do dziś dyktatowi Józefa Stalina, państwa zachodnie wytworzyły pielęgnowany do chwili obecnej mit ekwiwalentu, głoszący, że Polska utraciła ziemie kresowe, a otrzymała w zamian Ziemie Zachodnie i Północne. Rzecznicy tego mitu wiedzą doskonale, że Niemcy utraciły Ziemie Zachodnie tytułem reparacji wojennych (które i tak w nikłej tylko mierze rekompensowały straty materialne, jakie poniosło Państwo Polskie w wyniku II wojny światowej), mają zatem świadomość, że Niemcy zostały w ten sposób ukarane, do dziś jednak nie potrafią odpowiedzieć, za co została ukarana Polska.

B/ Walor aktualny. Uświadamiałoby politykom polskim, że nadmierne zawierzanie polskiej suwerenności państwom zachodnim jest krótkowzroczną i bardzo karkołomną polityką, i że bezpieczeństwo naszemu Państwu zapewnić może jedynie rozbudowa Narodowych Sił Zbrojnych.

akdjkipk2. Data Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa Polaków na Kresach Wschodnich dokonanego przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów i tzw. Ukraińską Powstańczą Armię powinna być wyznaczona na 11 lipca – ku upamiętnieniu Krwawej Niedzieli, a więc dnia, w którym ukraińscy nacjonaliści dokonali bestialskiej rzezi Polaków w około 100 miejscowościach kresowych (il. Marsz Pamięci w 70. rocznicę "Krwawej Niedzieli" - Warszawa, 11 lipca 2013 r., fot. p. Lechosław Domaszewicz).

Stanowczo sprzeciwiamy się idei, aby – łącząc niejako dwie różne intencje i dwa różne w swoim charakterze projekty – ustanowić dzień 11 lipca Dniem Pamięci Męczeństwa Kresowian. Zdecydowanie odcinamy się od zmierzającego w tym kierunku stanowiska wyrażanego w trakcie konsultacji społecznych przez Panów Andrzeja Łukawskiego i Aleksandra Szychta, uznając, iż jest to ich prywatne stanowisko oraz stanowisko niewielkiej grupy osób z nimi współpracujących. Żadna z organizacji stowarzyszonych w naszym Związku ani też żadne z licznych współpracujących z nami stowarzyszeń i organizacji kresowych tego stanowiska nie podziela. Przeciwnie, wszystkie one uznają, że istnieje potrzeba ustanowienia odrębnego dnia upamiętniającego ofiary zbrodni dokonanych przez ukraińskich nacjonalistów. Przemawiają za tym:

A/ Względy historyczne. Ludobójstwo dokonane przez szowinistyczne organizacje ukraińskie, którego ofiarami padło ok. 200 tysięcy obywateli II RP narodowości polskiej, żydowskiej, czeskiej, węgierskiej, romskiej i ukraińskiej, nawet na tle licznych okropieństw, jakich dopuszczono się w czasie II wojny światowej, wyróżniało się wyjątkowym bestialstwem. Z uwagi na rozmiar i niespotykaną skalę okrucieństwa zbrodni dokonanych przez Ukraińców, ofiary tych zbrodni w pełni zasługują na to, aby zostały godnie upamiętnione przez ustanowienia odrębnego święta narodowego, funkcjonującego obok innych świąt, takich jak Dzień Sybiraka czy Dzień Pamięci Ofiar Katyńskich.

B/ Względy aktualne. O ile Niemcy potępiły zbrodnie nazistowskie, a Rosja – zbrodnie komunistyczne, o tyle Ukraina jako jedyny kraj w Europie heroizuje zarówno członków Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów /OUN/ i tzw. Ukraińskiej Powstańczej Armii /UPA/, jak też żołnierzy nacjonalistycznych batalionów „Nachtigall” i „Roland” oraz – powołanej 28 kwietnia 1943 roku – 14 ochotniczej dywizji SS „Galizien”. Ponadto jako jedyny kraj na świecie jawnie pielęgnuje symbolikę nazistowską. Zarówno funkcjonujące w tym państwie ugrupowania polityczne, jak też jego siły zbrojne występują pod czerwono-czarnymi flagami oraz posługują się emblematami, takimi jak Wolfsangel („wilczy hak” – będący symbolem Werwolfu) czy stylizowane Czarne Słońce (będące propagowanym przez Heinricha Himmlera pierwowzorem swastyki). Ustanowienie 11 lipca Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa, którego sprawcami byli ukraińscy szowiniści, stanowić będzie ważny wyraz sprzeciwu polskiego społeczeństwa wobec pielęgnowania na Ukrainie tradycji nazistowskich.

W obliczu trwającego od roku 1945 fałszowania historii polskich Kresów oraz wciąż ponawianych prób umniejszania, a nawet usprawiedliwiania zbrodni ukraińskich nacjonalistów, forsowane przez środowiska mające niezbyt wielki związek z organizacjami kresowymi dążenie do wyznaczenia Dnia Pamięci Męczeństwa Kresowian na dzień 11 lipca, kresowianie i ich potomkowie odbierają jako jeszcze jeden akt w długim ciągu matactw i manipulacji sprzedajnych elit politycznych III RP, które m.in. w uchwale z 15 lipca 2013 r. zamiast nazwania zbrodni ukraińskich nacjonalistów – zgodnie z klasyfikacją prawną – „ludobójstwem”, skonstruowały łamaniec prawny „czystki etniczne o znamionach ludobójstwa”. Byłby to – dodajmy – niezmiernie przykry w swej wymowie akt zmierzający do tego, aby pod wpływem doraźnych i fałszywie pojmowanych interesów politycznych za pośrednictwem eksponowania dokonanych na Kresach zbrodni nazistowskich i komunistycznych zrelatywizować i zagłuszyć pamięć ofiar najbardziej bestialskiej spośród tych zbrodni, tj. ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów.

Pomysł wyznaczenia – bardzo potrzebnego skądinąd Dnia Pamięci Męczeństwa Kresowian – na dzień 11 lipca (w celu uhonorowania w tym dniu wszystkich Pomordowanych na Kresach):

1. Uznajemy za niefortunny z tego względu, że w nazwie święta wyraziste określenie sprawców zbrodni, jak też jednoznaczna kwalifikacja prawna ich czynów (jako – nieulegającego przedawnieniu – ludobójstwa) zastąpiona zostałaby pojęciem o charakterze literacko-publicystycznym.

2. Postrzegamy jako niestosowny i manipulancki. Sądzimy, że członkowie rodzin i potomkowie Kresowian pomordowanych przez zwyrodnialców z OUN-UPA mają szczególne prawo oczekiwać od Posłów Prawa i Sprawiedliwości daleko idącej empatii. Posłowie PiS sami bowiem doświadczają tego, jak przykre są pomysły nadawania rocznicom 10 kwietnia takich nazw, które zafałszowują i zamaskowują istotę tych rocznic.

Projekty ustaw dotyczących Zagłady polskich Kresów powinny łączyć Polaków, a nie ich dzielić. Apelujemy więc do Panów Prezesów i do członków kierowanych przez Panów ugrupowań, aby zaakceptować obydwa rozważane tu projekty poselskie. Polski Parlament powinien wykorzystać niepowtarzalną okazję zarówno do upamiętnienia gehenny całych polskich Kresów i zwrócenia uwagi społeczności międzynarodowej na usankcjonowane w Jałcie upokorzenie i zniewolenie Polski, jak też do godnego – po długim okresie fałszowania historii – uczczenia pamięci Ofiar ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów; Ofiar, które polska klasa polityczna wciąż jeszcze traktuje jak „dzieci gorszego Boga”.

Z poważaniem
W imieniu Patriotycznego Związku Organizacji Kresowych i Kombatanckich
Prezes - Witold Listowski
Wiceprezes - dr hab. Leszek Jazownik, profesor Uniwersytetu Zielonogórskiego

Do wiadomości:
1. Organizacje kresowe i kombatanckie
2. Media

* Autor to duchowny katolicki obrządków ormiańskiego i łacińskiego, publicysta, opozycjonista.

(Od Redakcji): Dziękujemy księdzu Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu za zgodę na publikację tekstu także i u nas.

kstadeuszisakowiczzaleski2Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski*

Janusz Bogumił Kochanowski urodził się 18 kwietnia 1940 roku w Częstochowie. Był synem Jana, oficera AK, który po wojnie działał w konspiracyjnych strukturach WiN. Maturę zdał w tamtejszym II Liceum Ogólnokształcącym im. Romualda Traugutta. Następnie wyjechał na stałe do stolicy, gdzie ukończył studia na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Pracował na tym wydziale do końca życia, za wyjątkiem kilkuletniej przerwy. W Warszawie poznał swoją przyszłą żonę Ewę; mieli dwoje dzieci. Był autorem ponad 100 prac na temat prawa karnego, administracyjnego i stosunków międzynarodowych, z czego część ukazała się w obcych językach. W 1980 roku uzyskał stopień doktora nauk prawnych.

W tym samym roku wstąpił do „Solidarności”. Od 1989 roku sprawował funkcję eksperta senackiej Komisji Praw Człowieka i Praworządności. Dwa lata później przeszedł do dyplomacji, pełniąc urząd Konsula Generalnego RP w Londynie. Po powrocie do kraju w 1995 roku brał udział w pracach nad nowelizacją kodeksu karnego. 26 stycznia 2006 roku Sejm RP wybrał go na urząd Rzecznika Praw Obywatelskich. W przeciwieństwie do swoich poprzedników był barwną, nadzwyczaj aktywną postacią. Zajmował się różnymi dziedzinami życia społecznego. Istny człowiek Renesansu.

W styczniu 2007 roku w czasie kryzysu w Kościele warszawskim, związanym ujawnieniem akt abp. Stanisława Wielgusa, wysłał do Instytutu Pamięci Narodowej własną komisję, która jednoznacznie stwierdziła, że hierarcha współpracował jednak z Służbą Bezpieczeństwa. Był to przełom, który zmusił w końcu Episkopat Polski do wysłania własnej komisji historycznej, pozostającej do tej pory z założonymi rękami.

Parę miesięcy wcześniej Janusz Kochanowski zaprosił mnie do swojego biura. Poparł całkowicie  starania w celu ujawnienia wszystkich akt SB, które dotyczyły Kościoła. Jako katolik wierzył bowiem głęboko, że Kościół musi oczyścić się sam, bez zamiatania pod dywan niewygodnych faktów. To wsparcie było dla mnie szczególnie ważne, gdy decyzją władz kościelnych – tuszujących tak tajną współpracę, jak i skandale obyczajowe (głównie na tle homoseksualnym) – byłem kneblowany.  Tym większą satysfakcją moralną była dla mnie Nagroda im. Pawła Włodkowica przyznana mi przez Rzecznika i wręczona na Zamku Warszawskim 10 grudnia 2008 roku, w dniu Praw Człowieka.

Na moją prośbę pan Janusz zajął się dwiema sprawami. Pierwszą z nich była obrona prawdy historycznej dotyczącej ludobójstwa dokonanego przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach, Żydach i Ormianach w czasie II wojny światowej. Skrywanie tej prawdy przez elity III RP było główną przeszkodą w pojednaniu polsko-ukraińskim. Rzecznik zaangażował się osobiście, organizując w 2009 roku konferencję naukową w swojej warszawskiej siedzibie. Konferencja ta spotkała się jednak z atakami ze strony Ambasady Ukrainy oraz polskiego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, który pomimo przyjęcia zaproszenia z konferencji wycofał się na dzień przed jej rozpoczęciem. Podobnie, niestety, uczynili inni urzędnicy państwowi. Pomimo tylu przeszkód konferencja odbyła się. Kolejna planowana była na czerwiec 2010 roku. Rzecznik jako pierwszy powiedział, że tak jak Żydzi przyznają Medal „Sprawiedliwi wśród narodów świata”, tak on pragnie nadać medal praw człowieka dla tych Ukraińców, którzy ratowali Polaków.

cpsjkDrugą sprawą była obrona praw osób niepełnosprawnych intelektualnie. Gdy na wiosnę 2009 roku starano się pozbawić Fundację im. Brata Alberta dotacji na prowadzenie siedmiu świetlic terapeutycznych dla 155 dzieci, rzecznik zdecydowanie opowiedział się za pokrzywdzonymi. Dzięki jego staraniom dotację przywrócono, a wdzięczne rodziny nominowały go do Medalu św. Brata Alberta. Odebrał go w marcu 2010 roku, w czasie X Festiwalu Twórczości Osób Niepełnosprawnych Intelektualnie „Albertiana” w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie, prowadzonego przez laureatki tego odznaczenia, Annę Dymną i Lidię Jazgar (il. Janusz Kochanowski - pierwszy z prawej - odbiera Medal Św. Brata Alberta za wspieranie osób niepełnosprawnych - Kraków, marzec 2010 r., fot. Andrzej Bulicz). Przy odbieraniu medalu powiedział: „Szereg podstawowych praw człowieka nie jest w naszym kraju respektowanych, przede wszystkim w stosunku do najsłabszych i wykluczonych (…) Potrzebujemy naprawdę wielu zmian w prawie, organizacji państwa i przede wszystkim ludzkiej mentalności. Te zmiany są nie tylko możliwe, ale one się stale dokonują”. Upominał się także o prawa osób niepełnosprawnych w czasie wyborów, a także o dostosowanie dla nich lokali wyborczych. Dążył do wprowadzenia takich rozwiązań prawnych, które pozwoliłyby ustanawiać osobom niepełnosprawnym i obłożnie chorym swoich pełnomocników wyborczych, co stało się faktem już po jego śmierci. We współpracy z Fundacją im. Brata Alberta planował przeprowadzenie ogólnopolskiego dnia otwartego dla osób niepełnosprawnych. Jego termin wyznaczył na niedzielę 13 czerwca 2010 roku.

Miałem okazję rozmawiać z nim wielokrotnie. Nigdy nie mówiliśmy do siebie po imieniu, lecz mimo to traktowaliśmy siebie jak serdecznych przyjaciół. Okazywał mi wielką życzliwość. Był bardzo serdeczny i dowcipny, ale przy tym nieugięty w swoich poglądach. Zawsze kierował się słowami zapisanymi w Ewangelii: "Poznajcie Prawdę, a Prawda was wyzwoli".  Często też dodawał od siebie: "Tylko prawda, a nie kłamstwo czy mataczenie" W tym duchu sprzeciwiał się niekorzystnym zmianom w ustawie o IPN, a także tzw. ustawie przemocowej ingerującej w życie polskich rodzin.

Ostatnią decyzją Janusza Kochanowskiego jako rzecznika praw obywatelskich było wystosowanie apelu do Ombudsmana Federacji Rosyjskiej, aby wspólnie uznać Katyń za miejsce pojednania i spotkań Polaków i Rosjan. Apelował do resortu edukacji narodowej o organizowanie obowiązkowych wycieczek szkolnych do Katynia.

Zginął 10 kwietnia 2010 roku w katastrofie samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem w drodze do Katynia. Dzień przed pogrzebem odbyła się msza święta żałobna w kościele wizytek w Warszawie. Na prośbę rodziny mówiłem kazanie. Z kolei msza św. pogrzebowa odbyła się w kaplicy Cudownego Obrazu na Jasnej Górze, co w tradycji sanktuarium było dużym wyjątkiem. Mszę celebrował arcybiskup częstochowski Stanisław Nowak. W kazaniu podkreślał on zasługi Zmarłego dla Ojczyzny i Kościoła. Mówił wówczas: „Historia z pewnością nie zapomni zasług Rzecznika Praw Obywatelskich dla człowieka i Ojczyzny. Przy tej trumnie zapytajmy jednak o źródła tej duchowej mocy, gdzie one biły dla niego? Tu niech mi będzie wolno wskazać na ten święty obraz Matki Bożej Częstochowskiej i zdradzić pewien sekret – tu w Częstochowie, na Jasnej Górze, w częstochowskiej rodzinie, i w częstochowskiej szkole wszystko się zaczęło”.

Przypomniał także jego zaangażowanie w sprawy społeczne: „Błogosławiona była ta obrona słabych i ubogich, bo obrona ubogich jest wielka, nieśmiertelna. Bóg nas będzie sądził z tego, czy widzimy ludzi w potrzebie, cierpiących”. Z kolei minister Krzysztof Kwiatkowski przypomniał wielką odwagę Zmarłego w czasach komunizmu: „Był tym, który w stanie wojennym naukowo dowodził, że dekret go wprowadzający jest nielegalny. Podobnie, jak wyroki więzienia, na które wtedy skazywano opozycjonistów. Dopełnieniem tej działalności sprzed prawie 30 lat było to, że już jako rzecznik praw obywatelskich zaskarżył do Trybunału Konstytucyjnego dekret wprowadzający stan wojenny”.

Janusz Kochanowski pochowany został obok swoich rodziców na częstochowskim cmentarzu na Kulach. Został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Z kolei 30 października odsłonięto tablicę pamiątkową jemu poświęconą, umieszczoną na budynku przy ulicy Polskiej Organizacji Wojskowej 3 w Częstochowie, gdzie mieszkał w latach 1955–1976.

Dziś w kolejną rocznicę Katastrofy Smoleńskiej warto przypomnieć tę piękną i szlachetną postać.

* Autor to duchowny katolicki obrządków ormiańskiego i łacińskiego, publicysta, opozycjonista.

(Od Redakcji): Dziękujemy księdzu Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu za zgodę na publikację tekstu także i u nas.

kstadeuszisakowiczzaleski2Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski*

„Wołyńską Gdynią” nazywana była osada Janowa Dolina, ale nie względu na port, bo takiego oczywiście tam nie było, ale ze względu na fakt, że powstała ona z niczego. Od lat dwudziestych ubiegłego wieku wznoszono ją bowiem na mało zagospodarowanych dotąd terenach koło Kostopola, w pobliżu rzeki Horyń, który tworzy w tym miejscu malowniczą dolinę wśród urwistych i porosłych lasami brzegów. Osada swoją nazwę otrzymała na pamiątkę króla Jana Kazimierza, który ponoć tutaj polował. Była ona budowana dla prawie tysiąca robotników, zatrudnionych w nowo powstałych Państwowych Kamieniołomach Bazaltu. A bazalt ów był doskonałej jakości, więc świetnie nadawał się jako materiał do budowy dróg. Ustawiczne zapotrzebowanie na niego powodowało, że przedsiębiorstwo rozwijało się szybko, ściągając kolejnych pracowników.

Janową Dolinę jako wzorowe osiedle robotnicze wznoszono na wzór amerykański. Najpierw między kamieniołomami a rzeką wycięto znaczny fragment sosnowego lasu, na miejscu którego wyznaczono ulice przecinające się pod kątem prostym. Wszystkie domy budowano z kolei na wzór fiński. Były one drewniane, dwukondygnacyjne, ale z murowanym podpiwniczeniem i dwu-spadowym dachem przykrytym ceramiczną dachówką. Każdy dom był przeznaczony dla czterech rodzin. Coś jak śląskie „familoki”, ale o niebo nowocześniejsze, bo zelektryfikowane i skanalizowane. Do każdego domu przydzielone były działki rolnicze i ogródki. W centrum osiedla znajdował się murowany blok w kształcie litery U, przeznaczony na biura, świetlice, teatr, klub sportowy i pomieszczenia dla różnorodnych organizacji społecznych. Obok znajdowało się boisko sportowe oraz teren pod budowę murowanego kościoła. Tego ostatniego nie zdołano wybudować przed wojną, więc msze św. odbywały się w drewnianej kaplicy. Łącznie mieszkało tutaj ok. 3000 osób, w przeważającej większości Polacy, choć nie brakowało także Ukraińców, Czechów i Niemców.

Z chwilą zajęcia Wołynia przez Sowietów w 1939 r. spadły pierwsze represje na Polaków, z których wielu w powodu donosów składanych przez Ukraińców było w ramach czterech kolejnych deportacji aresztowanych przez NKWD i wywożonych na zsyłkę do Kazachstanu lub na Syberię. Po zajęciu tych terenów przez Niemców też nie było łatwo. Wspomniany blok w centrum osiedla zajęło wojsko niemieckie. Stacjonowała tutaj znaczna ilość żołnierzy, a cały budynek był zabezpieczony bunkrami i zasiekami. Prawdziwa twierdza. Pod koniec 1942 r. zaczęły dochodzić pierwsze informacje o mordach dokonywanych w innych miejscowościach wołyńskich. Wśród mieszkańców osady istniały wprawdzie struktury podziemnej konspiracji, ale nie posiadały one jakiejkolwiek broni. Uspokajano się więc obecnością oddziału niemieckiego. Nie spodziewano się też napaści ze strony ukraińskich sąsiadów.

Zagłada osady nastąpiła w Wielkim Tygodniu 1943 r. Termin ten był wybrany celowo, bo wiedziano, że na święta wielka-nocne rodziny gromadzą się w domach, a zadaniem tego ataku,jak i wszystkich innych, było nie tyle wypędzenie Polaków, co wymordowanie ich w jak największej ilości. Podobne podstępy zastosowano w wielu następnych przypadkach. Do mordów Ukraińska Armia Powstańcza, choć wtedy dopiero się tworzyła, przygotowała się precyzyjnie, przeprowadzając wcześniej odpowiednie rozpoznanie i koncentrując znaczne siły.

20160325tizW Wielki Czwartek, czyli 22 kwietnia, po zakończonym nabożeństwie w kaplicy wszyscy mieszkańcy Janowej Doliny poszli spokojnie spać. W tym czasie osadę otaczały już oddziały UPA, które przecięły druty telegraficzne i zablokowały drogi ucieczki. Liczba napastników sięgała aż 1500 osób. Uzbrojonym w broń palną banderowcom towarzyszyli podszczuci ukraińscy chłopi, wyposażeni w siekiery, widły, noże i innego rodzaju prymitywne narzędzia do zabijania. Były wraz z nimi także kobiety, których zadaniem było rabowanie, a następnie podpalanie domów. Nie brakowało też nastolatków, z których każdy w tym bandyckim procederze miał także swoje wyznaczone miejsce (il. Janowa Dolina - Krzyż upamiętniający 600 mieszkańców, którzy stali się ofiarami ludobójstwa dokonanego przez UPA, fot. Janusz Horoszkiewicz).

Napastnikom, poruszającym się leśnymi ścieżkami, udało się podejść niepostrzeżenie pod pierwsze domy. Uderzyli tuż po północy, a więc już w Wieki Piątek. Wdzierali się oni do mieszkań, mordując wszystkich jak popadło. Nie darowano nawet niemowlętom, które chwytając za nogi roztrzaskiwano o ściany. Polacy w panice wyskakiwali przez okna, ale dosięgały ich kule, bądź ciosy siekier i wideł. Ci, co chowali się w piwnicach, ginęli w płomieniach, gdyż ukraińskie kobiety po zrabowaniu najcenniejszych przedmiotów od razu podpalały domy. Poza tym, napastnicy celowo wrzucali granaty i butelki z benzyną do piwnicznych okienek.

Niektórzy z Polaków pobiegli w kierunku bloku z żołnierzami niemieckimi, szukając u nich ratunku, ale ci zachowywali się biernie, ostrzeliwując się jedynie dookoła. Inni z kolei ukryli się u rodzin ukraińskich, ale gdy ich tam znaleziono, to mordowano ich wraz z tymi, co im pomagali. Bandyci napadli także na szpital. Chorych ukraińskich wynieśli, a pozostałych wraz z polskim personelem medycznym, wymordowali. Nie było litości dla nikogo. W sumie zabito 600 osób. Działy się tam dantejskie sceny, gdyż banderowcy i „czerń” dokonywali niesamowitych aktów barbarzyństwa, nie tylko zabijając, ale i torturując swoje ofiary, np. przez rozpruwanie brzuchów czy obcinanie rąk i nóg.

Rano na miejscu, gdzie miał stanąć kościół, wykopano wielki rów, do którego wrzucono ofiary. Prawie wszystkie domy były spalone. Dzisiaj nie ma śladu po Janowej Górze. Na miejscu zagłady, w 55. rocznicę jej dokonania, byli mieszkańcy postawili skromny pomnik z niewiele mówiącym napisem „Polakom z Janowej Góry”. Na nic więcej bowiem nie pozwoliła strona ukraińska. Nie zaznaczono nawet daty mordu, ani ilości pomordowanych. W czasie uroczystości odsłonięcia protestowali nacjonaliści z Ludowego Ruchu Ukrainy, wołając „Won polscy policjanci” i „Won esesmańskie sługusy”.

Szefem owego Ruchu został późniejszy minister spraw zagranicznych Ukrainy Borys Tarasiuk, który w październiku 2007 r., w 65. rocznicę powstania UPA wezwał do uznania tej zbrodniczej formacji za organizację walczącą o niepodległość Ukrainy. Pisał wówczas do prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki: "UPA z honorem wypełniała swe obowiązki wobec narodu i zasługuje na pamięć i szacunek ze strony państwa i obywateli". Janowa Dolina jest najlepszym przykładem tego, na czym ów „honor” i owe „obowiązki” polegały.

P.S. Nie lepiej jest za rządów obecnego prezydenta Ukrainy, Petro Poroszenki. Jego propagandziści napad na bezbronnych mieszkańców Janowej Woli przedstawiają jako "akcję bojową przeciwko polsko-niemieckim okupantom". Chciałoby się krzyknąć "Hospody pomyłuj!".

* Autor to duchowny katolicki obrządków ormiańskiego i łacińskiego, publicysta, opozycjonista.

(Od Redakcji): Dziękujemy księdzu Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu za zgodę na publikację tekstu także i u nas.

kstadeuszisakowiczzaleski2Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski*

Jesteśmy świadkami kolejnej odsłony niewypowiedzianej wojny, która trwa od kilkunastu lat. Jest to wojna radykalnego islamu z Zachodem, opartym (przynajmniej do niedawna) o wartości demokratyczne i chrześcijańskie. Dzisiejsze zamachy w Brukseli pokazują, że Unia Europejska wciąż nie może zrozumieć przyczyn tej sytuacji. A bez zrozumienia nie jest w stanie przeciwdziałać. Wciąż jest zaskakiwana, a jedna jej niekonsekwencja goni drugą. Na dodatek  tzw. "poprawność polityczna", która paraliżuje zdrowy rozsądek, i skompromitowana idea "multi-kulti".

Krwawy terror to także uderzenie w religię chrześcijańską, którą islam zwalcza od wielu wieków. Nawiasem mówiąc, mało kto z dzisiejszych komentatorów zauważa, że wybuchy bomb w stolicy Belgii, czyli także w stolicy UE, mają miejsce w Wielki Wtorek. Przypadek? Absolutnie nie. Rozlana krew "niewiernych" przed Wielkanocą, najważniejszym świętem chrześcijańskim, ma dla wojujących islamistów symboliczne znaczenie.

20160322tizCzy Polska jest wolna od groźby tych ataków? Też raczej nie. Uspokajające wypowiedzi byłego i obecnego establishmentu państwowego, że "nie ma zagrożenia", "nie ma żadnych sygnałów" itd., nie tylko usypiają społeczeństwo, ale i zachęcają terrorystów do działań na terenie Polski. Poza tym, nasz kraj jest nie tylko częścią UE, ale i lojalnym (i często nadgorliwym) sojusznikiem Stanów Zjednoczonych, które dla wspomnianych islamistów są "wielkim szatanem". Trzeba też wziąć pod uwagę, że Polacy postrzegani są przez inne narody, w tym też przez wyznawców islamu, jako ludzie mocno związani z chrześcijaństwem (il. Znicze pod konsulatem francuskim w Krakowie - 14 listopada 2015 r., dzień po zamachach w Paryżu, fot. Autora). A zbliżające się Światowe Dni Młodzieży w Krakowie jeszcze bardziej to postrzeganie  umacniają. Jest to (piszę to z ogromną obawą) wręcz idealna okazja dla terrorystów. Czy ktoś pamięta za jaką łatwością zaatakowano sportowców z Izraela w czasie Olimpiady w Monachium w 1972 r.?

Przyszedł więc wreszcie, czas, aby zadać sobie pytanie, jak w obliczu tych zagrożeń jesteśmy jako społeczeństwo przygotowani na przyjazd i pobyt dwóch milionów młodych ludzi, którym trzeba zapewnić całkowite bezpieczeństwo. Jest to pytanie nie tylko do władz państwowych, ale i kościelnych. Także do władz Watykanu, które wybrały Kraków. Ktoś może powie, że stawianie takich pytań to działanie Kasandry. Tyle tylko, że gdyby ową wieszczkę posłuchano, to drewniany koń nie wjechałby do Troi i miasto nie zostałoby zdobyte. Trzeba więcej modlitwy? Oczywiście, tak! Ale i zrozumienia mądrości starego przysłowie: "Strzeżonego Pan Bóg strzeże".

* Autor to duchowny katolicki obrządków ormiańskiego i łacińskiego, publicysta, opozycjonista.

(Od Redakcji): Dziękujemy księdzu Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu za zgodę na publikację tekstu także i u nas.

kstadeuszisakowiczzaleski2Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski*

W dwóch kolejnych felietonach poruszałem sprawę ustanowienia w dniu 11 lipca, czyli w rocznicę "Krwawej Niedzieli" na Wołyniu, Narodowego Dnia Pamięci. Chodzi o felietony "Narodowy Dzień Pamięci Męczeństwa Kresowian. Czy dojdzie do przełomu?":
https://www.krakowniezalezny.pl/narodowy-dzien-pamieci-meczenstwa-kresowian-czy-dojdzie-do-przelomu
oraz "Ludobójstwo, a nie męczeństwo":
https://www.krakowniezalezny.pl/ludobojstwo-a-nie-meczenstwo

Sprawa ta wywołała dyskusję, także pomiędzy rożnymi organizacjami, które skupiają Kresowian i ich potomków oraz miłośników Kresów Wschodnich Rzeczypospolitej. Dyskusji tej nie ma się co dziwić, bo od 27 lat establishment Trzeciej RP wciąż nie ma odwagi powiedzieć prawdy o ludobójstwie dokonanym na obywatelach Drugiej RP przez zbrodniarzy z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii. Nawiasem mówiąc, zbrodniarze ci są dziś gloryfikowani przez prezydenta Ukrainy Petro Poroszenkę i parlament w Kijowie, co wykopuje kolejne rowy pomiędzy Polakami i Ukraińcami.

W dzisiejszym felietonie publikuję pełny tekst listu skierowanego wczoraj w tej sprawie do prezydenta RP Andrzeja Dudy. Stanowisko zawarte w tym liście w pełni popieram.

22 lutego 2016 r.

Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej
Pan Andrzej Duda
ul. Wiejska 10, 00-902 Warszawa
dotyczy: projektu ustawy w sprawie ustanowienia 11 lipca Narodowym Dniem Pamięci Męczeństwa Kresowian

Szanowny Panie Prezydencie,

z radością środowiska kresowe przyjęły informację o tym, że Przewodniczący Komisji Łączności z Polakami za Granicą, poseł PiS, Pan Michał Dworczyk, przygotował projekt ustawy, która będzie czciła pamięć pomordowanych Kresowian. Niestety, kiedy poznaliśmy brzmienie samego tytułu tego projektu, a także niektóre sformułowania z uzasadnienia, wzbudził on nasz poważny niepokój i sprzeciw.

Na Kresach w latach 1939-1945 miało miejsce ludobójstwo. Dokonali go na Polakach, a także na obywatelach polskich wywodzących się z innych kultur etnicznych, np. ormiańskiej, żydowskiej, czeskiej, mordercy z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii. To niepodważalny fakt. Poważni badacze problematyki kresowej, historycy i prokuratorzy IPN określili to jednoznacznie. Było to ludobójstwo. Podlegali mu też sami Ukraińcy, którzy nie zgadzali się z obłędną ideologią integralnego nacjonalizmu. Padali ofiarami mordów, tak samo, jak Polacy, Żydzi, czy Ormianie.

W tej sytuacji, kiedy Pan poseł, Michał Dworczyk, złożył w Sejmie projekt ustawy w sprawie ustanowienia 11 lipca Narodowym Dniem Pamięci, z nazwą: Męczeństwa Kresowian, a nie Ludobójstwa Kresowian, uznaliśmy, że podważa on ustalenia historyków i prokuratorów IPN. Pojęcie -męczeństwa - ma charakter opisu literackiego. Natomiast w poważnej ustawie takiego pojęcia nie powinniśmy używać, ponieważ, po pierwsze, nie oddaje ono istoty rzeczy, a po drugie, nie mówi całej prawdy. W tytule ustawy powinno się znaleźć pojęcie – ludobójstwo, jako termin prawny.

Wedle nas, pełne brzmienie nazwy ustawy powinno wyglądać następująco: Ustawa w sprawie ustanowienia 11 Lipca Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa Kresowian dokonanego przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińską Powstańczą Armię. Taka nazwa odda historyczną prawdę. I tak zredagowany tytuł, ostatecznie spełni wieloletnie oczekiwania i nadzieje środowisk kresowych.

kpldpadtizApelujemy do Pana posła Michała Dworczyka i do innych posłów oraz senatorów Najjaśniejszej RP, aby określając w wystąpieniach publicznych masowe zbrodnie na Polakach dokonane przez ukraińskich nacjonalistów (il. Miejsce po wsi Parośl na Wołyniu, wymordowanej przez UPA, fot. Janusz Horoszkiewicz), używali zgodnej z prawdą terminologii, czyli słowa: ludobójstwo (wg definicji sformułowanej przez dr. Rafała Lemkina).

Projekt przedstawiony przez Pana posła M. Dworczyka rozmywa odpowiedzialność za konkretną zbrodnię: zaprojektowaną, zorganizowaną i wykonaną przez konkretnych zbrodniarzy z OUN i UPA. Chcemy uniknąć już nie raz stosowanej manipulacji, choćby takiej, jak osławione sformułowanie „czystka etniczna o znamionach ludobójstwa”.

Widzimy w upublicznionym fragmencie uzasadnienia ustawy ukrywanie istotnych sprawców zbrodni, wspomnianych formacji: OUN i UPA. Ze zbitki językowej w sformułowaniu: „Szczególnie dramatycznym piętnem w XX wieku odcisnął się(…) totalitaryzm rosyjski, niemiecki oraz integralny nacjonalizm ukraiński”, nie wynika, kto na Kresach dokonał zbrodni ludobójstwa. A my wiemy, kto i powtarzamy, Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińska Powstańcza Armia. I pragniemy, by ta prawda została wyraźnie wyartykułowana. Nie mieszajmy porządków historycznych i problemów dotyczących innych kart dziejowych.

Apelujemy do wszystkich Parlamentarzystów, Polityków i Ludzi uczciwych, aby na 73 rocznicę bestialskiego ludobójstwa Polaków dokonanego przez banderowców, przyjąć właściwą ustawę, oddającą w sposób prawdziwy i godny cześć ponad 200 tysiącom pomordowanym rodakom i ustanowić 11 lipca Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez OUN-UPA. Byłoby wielce wskazane wywieszenie w tym dniu na budynkach administracyjnych biało-czerwonych flag z kirem.

Pojednanie polsko-ukraińskie jest potrzebne, nie możemy go jednak budować na fundamencie kłamstwa i fałszu. Pomostem łączącym nasze narody jest historia Sprawiedliwych Ukraińców, ludzi honoru i odwagi, którzy byli mordowani przez banderowców za pomoc udzielaną zabijanym Polakom. Szkoda, że Pan poseł Michał Dworczyk nie podjął tego wątku. Polskie władze winne wyrazić dla tych bohaterów podziękowanie i szacunek, czego do tej pory ani Polski Rząd, ani Polski Parlament nie uczyniły. Jedynie Kresowianie pamiętają o tych bohaterach, fundując w swych środowiskach tablice z ich nazwiskami i corocznie wspominając ich czyny przy uroczystych apelach w rocznicę tego bestialskiego ludobójstwa

Kresowian zabijano dwukrotnie, raz banderowskimi siekierami, a drugi raz przez brak pamięci i fałszowanie historii. Nie pozwólmy, by byli zabijani przez złą ustawę po raz trzeci. Zasługują bowiem na całą prawdę.

Łączymy wyrazy najwyższego szacunku

Kresowe Towarzystwo Turystyczno – Krajoznawcze im. Orląt Lwowskich w Żarach, prezes Józef Tarniowy / Klub Tarnopolan Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Płd-Wsch. w Żarach, prezes dr n.med. Krzysztof Kopociński / Patriotyczny Związek Organizacji Kresowych i Kombatanckich w Warszawie, prezes Witold Listowski, wiceprezes Tadeusz Nowacki / Stanisław Srokowski, Wrocław / Związek Polskich Żołnierzy Samoobrony Kresów Południowo-Wschodnich, Izydor Budzyna, prezes Oddziału Wojewódzkiego w Żarach / Związek Konfederacji Polski Niepodległej z lat 1979-89, prezes Krzysztof Bzdyl / Związek Szlachty Polskiej Kresów Wschodnich, wiceprezes Daniel Jan Potocki / Stowarzyszenie „Dobro Ojczyzny”, Racibórz, prezes Józef Sadowski / Stowarzyszenie Obrońców Pamięci Orląt Przemyskich w Przemyślu, prezes Stanisław Żółkiewicz / Stowarzyszenie Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów, Wrocław, prezes zarządu Szczepan Siekierka / Dr Andrzej Zapałowski, Przemyśl / Patriotyczny Związek Organizacji Kresowych i Kombatanckich w Warszawie, prof. Leszek Jazownik (Zielona Góra) / Stowarzyszenie im. Piotra Michałowskiego, Przemyśl, Józef K.Kalinowski / Stowarzyszenie Upamiętniania Polaków Pomordowanych na Wołyniu, Zamość, przewodnicząca Janina Kalinowska / Porozumienie Orła Białego, przewodniczący Wojciech Orawiec / Stowarzyszenie Kresowian Ziemi Dzierżoniowskiej, prezes Edward Bień / Strażnicy Pamięci Ziemi Zgorzeleckiej, prezes Janina Słabicka / Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich, Oddział Świdnica, prezes Antoni Jadach / Stowarzyszenie Kresowian, Kędzierzyn-Koźle, prezes Witold Listowski / Warmińsko-Mazurskie Stowarzyszenie Polskich Dzieci Wojny, Romuald Drohomirecki / Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej, Okręg Zamość, prezes Stanisław Żytecki / Związek Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych w Żarach, prezes Danuta Freder-Kaczmarczyk / Stowarzyszenie Ruch Kontroli Wyborów - Ruch Kontroli Władzy, Oddział Wałbrzych, przewodniczący Ryszard Jordan / Stowarzyszenie Rodzin "Polska Pamięć i Tożsamość", Góra Kalwaria, prezes Marcin Gwardys.

* Autor to duchowny katolicki obrządków ormiańskiego i łacińskiego, publicysta, opozycjonista.

(Od Redakcji): Dziękujemy księdzu Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu za zgodę na publikację tekstu także i u nas.

kstadeuszisakowiczzaleski2Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski*

Informacja o planowanej inicjatywie sejmowej, ustanawiającej dzień 11 lipca świętem państwowym po nazwą "Narodowy Dzień Pamięci Męczeństwa Kresowian", wywoła wiele komentarzy. Po moim felietonie na ten temat, który opublikowałem w Onet trzy dni temu, dostałem wiele listów. Niniejszym dziękuję za wszystkie uwagi i opinie w nich zawarte.

Aby nie było żadnych wątpliwości, co do mojego stanowiska w tej kwestii, to przedstawiam je w kilku punktach:

1) Jako krewny pomordowanych przez UPA Polaków, a zarazem duszpasterz Ormian, których rodziny także padły ofiarą nacjonalizmu ukraińskiego, uważam, że najważniejsza sprawą jest powiedzenie prawdy przez władze Trzeciej RP o ludobójstwie dokonanym na Kresach Wschodnich (także na terenach obecnego Podkarpacia i Lubelszczyzny) na obywatelach Drugiej RP w latach 1939 - 1947 przez zbrodniarzy spod znaku nie tylko UPA, ale i SS Galizien i innych ukraińskich formacji kolaboranckich . Na ową prawdę, wyrażoną przez oficjalne dokumenty państwowe (w tym zwłaszcza sejmowe), rodziny ofiar czekają od 70 lat.

lanm2) Omawianą inicjatywę poselską uważam za krok w dobrym kierunku, ale planowane święto winno nosić nazwę "Narodowy Dzień Pamięci Ludobójstwa Kresowian". Dzień 11 lipca jest bowiem rocznicą "Krwawej Niedzieli", będącej apogeum ludobójstwa na Wołyniu. Trzeba to nazwać po imieniu, bez używania zmiękczających pojęć typu "męczeństwo" czy "tragedia". Trzeba też wyraźnie określić sprawców, bo owego ludobójstwa dokonali nie Niemcy czy Rosjanie, których sumienia obciążają inne straszliwe ludobójstwa (przeprowadzone również na Kresowianach), ale Ukraińcy ze wspomnianych zbrodniczych organizacji (il. Ustawianie krzyży przez potomków Kresowian na miejscu polskich wiosek wymordowanych i zrównanych z ziemia przez ludobójców z UPA, fot. Janusz Horoszkiewicz).

3) Projekt ustawy sejmowej winien powstać w dialogu z organizacjami społecznymi, które od lat walczą o prawdę i godne upamiętnienie ofiar ludobójstwa, jak np. Stowarzyszenie "Huta Pieniacka" we Wschowie, Związek Organizacji Kresowych i Kombatanckich w Warszawie, Stowarzyszenie Upamiętniania Zbrodni Nacjonalistów Ukraińskich we Wrocławiu, Koło Tarnopolan w Żarach czy Stowarzyszenie Upamiętniania Polaków Pomordowanych na Wołyniu (siedziba w Zamościu). Także przy konsultacji z wybitnymi specjalistami, do których - obok liderów wielu organizacji kresowych - należy zaliczyć m.in. p. Ewę Siemaszko, współautorkę monografii o ludobójstwie na Wołyniu, dr Lucynę Kulińską, dr Leona Popka, p. Stanisława Srokowskiego, prof. Bogusława Pazia i prof. Czesława Partacza.

Poseł Michał Dworczyk na portalu Kresy.pl powiedział "Środowiska zainteresowane problematyką Kresów będą zaproszone do dyskusji i każdy będzie mógł się wypowiedzieć. Warto podkreślić, że jest to na razie projekt, na pierwszym etapie drogi legislacyjnej, a więc dokument, nad którym można jeszcze pracować np. w trakcie kolejnych posiedzeń komisji sejmowych. Jeżeli uznamy to za zasadne – zawszę będzie możliwość wprowadzenia w nim poprawek".

Wyrażam więc nadzieję, że do takich rzeczowych konsultacji dojdzie, a wszystkie uwagi i postulaty wyrażone przez rodziny ofiar ludobójstwa zostaną wzięte pod uwagę. Na koniec przypomnę hasło owych rodzin: "Nie o zemstę, lecz o pamięć wołają ofiary".

* Autor to duchowny katolicki obrządków ormiańskiego i łacińskiego, publicysta, opozycjonista.

(Od Redakcji): Dziękujemy księdzu Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu za zgodę na publikację tekstu także i u nas.

kstadeuszisakowiczzaleski2Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski*

Nie po raz pierwszy na łamach "Gazety Wyborczej" ukazały się pomówienia pod adresem Polaków wywodzących się z Kresów Wschodnich Rzeczypospolitej i broniących prawdy o ludobójstwie tak dodanym. Tym razem ogromne kontrowersje wywołał artykuł Mirosława Czecha, b. posła Unii Demokratycznej vel Unii Wolności, działacza Związku Ukraińców w Polsce (organizacji hojnie dotowanej z pieniędzy polskiego podatnika). Poniżej zamieszczam apel organizacji kresowych.

Pan Adam Michnik
Redaktor naczelny „Gazety Wyborczej”
ul. Czerska 8/10
00-732 Warszawa

dotyczy: dotyczy znieważenia i oszczerczego pomówienia środowisk kresowych przez Pana Mirosława Czecha na łamach „Gazety Wyborczej”

Szanowny Panie Redaktorze,

popierający nacjonalistów ukraińskich propagandysta Mirosław Czech (zapewne zupełnym przypadkiem kojarzony z byłą partią rządzącą) w swoim artykule pt. „Polityka zagraniczna bez sojuszników” (Gazeta Wyborcza, 29.01.2016, s. 10) w sposób haniebny i podły zarzucił środowiskom kresowym agenturalną działalność na rzecz Rosji. Język, jakim posłużył się ten  propagandysta, to niemal kopia „marcowych” wystąpień towarzysza Władysława Gomułki z 1968 r. Zabrakło tylko wezwania „aktywu” podzielającego poglądy serwowane na łamach „GW”, by w sposób siłowy i na ulicy pokazać Kresowiakom, gdzie jest ich miejsce.

Należy przypomnieć Mirosławowi Czechowi, że ludność zamieszkująca tereny Kresów Wschodnich padła ofiarą ludobójczych i przestępczych działań zarówno sowieckich, jak i ukraińskich zbrodniarzy. Zarzucanie osobom, które na Syberii czy w Kazachstanie straciły swoich bliskich z powodu kryminalnej polityki prowadzonej przez Stalina, iż są rosyjską V kolumną, jest rzeczą podłą i niegodną przyzwoitego człowieka.

Kresowiacy są grupą najbardziej prześladowaną przez wszystkie grupy rządzących od 1945 r. do współczesności. W czasach PRL zabraniano nam nawet wymieniać nazwy naszych rodzinnych miejscowości, w 1989 r. można już było oficjalnie mówić o Zbrodni Katyńskiej, powstały piękne cmentarze w miejscach spoczynku polskich ofiar sowieckiego NKWD. Jedynym tematem tabu, ściśle cenzurowanym i zakłamywanym przez propagandystów popierających nacjonalistów ukraińskich (takich jak M.Czech) i tegoż typu polityków jest ludobójstwo ponad 200 tysięcy Polaków (głównie starców, kobiet i dzieci) dokonane przez ukraińskich nacjonalistów ze zbrodniczej OUN-UPA i formacji współpracujących (np. Dywizja SS-Galizien, Legion Wołyński Petro Diaczenki pacyfikujący Powstanie Warszawskie i inne).

kresowianiepgwPropagandysta M. Czech w swoim tekście napisał m.in.: „...Na wschodzie jedyny niezagrożony odcinek granicy to sąsiedztwo z Ukrainą, stąd wysiłki rosyjskiej V kolumny, tzw. środowisk kresowych i nacjonalistów, żeby symbolicznie zapłonęła. Z pomocą sporów o przeszłość, świątynie i pomniki...”. Pomijając plugawy język „moczarowskiej” propagandy użyty w tym fragmencie, stygmatyzujący adwersarzy i ludzi posiadających inne zdanie oraz zarzucający  jedną z najcięższych zbrodni czyli zdradę własnego kraju, należy przypomnieć źródło protestów Kresowian (Transparent na XXI Światowej Pielgrzymce Kresowian na Jasną Górę - 6 lipca 2015 r., fot. Autora). Do chwili obecnej na terenie współczesnej Ukrainy spoczywają zagrzebane w dołach i jamach, bez znaku krzyża dziesiątki tysięcy polskich obywateli. My Kresowianie mamy prawo upominać się o godny pochówek dla naszych krewnych bestialsko zamordowanych przez ukraińskich nacjonalistów, podobnie jak rodziny ofiar Katynia czy Powstania Warszawskiego. To nie jest żaden spór o przeszłość, lecz nasza teraźniejszość- brak mogił dla Polaków na Ukrainie powinien być wyrzutem sumienia dla wszystkich Polaków, nie tylko dla Kresowian.

Szczególne oburzenie budzi fakt jawnej gloryfikacji na Ukrainie, lecz także w Polsce przez pewne środowiska (np. Związek Ukraińców w Polsce czy probanderowscy propagandyści na łamach wielu gazet) gloryfikacji ukraińskich zbrodniarzy wojennych winnych ludobójstwa ludności polskiej np. Stepan Bandera, Roman Szuchewycz, Petro Diaczenko i wielu innych. Środowiska kresowe pragną pojednania polsko-ukraińskiego, lecz budowanego na fundamencie prawdy a nie „kłamstwa wołyńskiego” i gloryfikacji morderców naszych krewnych. Czy autor artykułu w „GW” byłby w stanie wyobrazić sobie pojednanie niemiecko-żydowskie, gdyby na każdym placu w Niemczech były pomniki kanclerza Adolfa Hitlera? Propagandyści probanderowscy zmuszają środowiska kresowe do uznania za normalne, że na terenie niby zaprzyjaźnionego państwa stawia się setki pomników ludobójców narodu polskiego, w tym bezpośrednich zabójców naszych krewnych. Gdy protestujemy przeciwko gloryfikacji takich osób, ukraińscy propagandyści zarzucają nam agenturalną działalność na rzecz Rosji- i to w stylu żywcem skopiowanym od Mieczysława Moczara.

Kroplą, która przelała czarę goryczy Kresowian, było odznaczenie KKOOP przez byłego Prezydenta Bronisława Komorowskiego „kłamcy wołyńskiego” Piotra Tymy przewodniczącego Związku Ukraińców w Polsce. Człowiek publicznie negujący fakt ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na Polakach został wyróżniony jednym z najwyższych odznaczeń. Zwróciliśmy się do Prezydenta Andrzeja Dudy o cofnięcie tej decyzji i odebranie orderu, obecnie wniosek jest rozpatrywany przez Kapitułę OOP.

W ostatnim czasie nasiliły się działania zmierzające do stygmatyzacji środowiska kresowego w stylu poniżej godności przyzwoitego człowieka. Jeden z pracowników naukowych UW publicznie zarzucił wybitnemu kapłanowi i patriocie ks. Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu działalność agenturalną na rzecz Moskwy, inny „naukowiec” doradca MSZ wyzywał środowiska kresowe od głupców. Odczytujemy to jako zorganizowaną akcję i próbę zniesławiania Kresowian.

Zgodnie z prawem prasowym domagamy się publikacji tej polemiki na łamach „Gazety Wyborczej”. Domagamy się przeprosin ze strony  redakcji „GW” za oszczercze pomówienia sformułowane językiem „marcowym” towarzysza „Wiesława”-szczególnie w waszej gazecie takiego stylu polemiki z adwersarzami nie powinno się tolerować.

Środowiska kresowe domagają się godnego pochówku swoich krewnych i zakazu gloryfikacji ich morderców-czy to tak wiele?!

Fundamentem pojednania polsko-ukraińskiego powinna być historia Sprawiedliwych Ukraińców  czyli godnych i szlachetnych przedstawicieli tej nacji, którzy z narażeniem życia ratowali ofiary banderowskiego ludobójstwa i ponieśli śmierć z rąk UPA. Tym wspaniałym ludziom wystawiliśmy w ubiegłym roku tablicę pamiątkową w Żarach, niestety zaproszeni dziennikarze z „Gazety Wyborczej” nie pojawili się. Dlaczego wasi redaktorzy nie są zainteresowani wspaniałą historią Sprawiedliwych Ukraińców, natomiast wielokrotnie opisywaliście historię Polaków ratujących Żydów? Czy to nie jest forma dyskryminacji Ukraińców?

Łączymy wyrazy najwyższego szacunku

Kresowe Towarzystwo Turystyczno – Krajoznawcze im. Orląt Lwowskich w Żarach, prezes Józef Tarniowy / Klub Tarnopolan Towarzystwa Miłośników Lwowai Kresów Płd-Wsch.  w Żarach, prezes dr n.med. Krzysztof Kopociński / Patriotyczny Związek Organizacji Kresowych i Kombatanckich w Warszawie, prezes Witold Listowski / Związek Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych w Żarach, prezes Danuta Freder-Kaczmarczyk / dr Andrzej Zapałowski, Przemyśl / Ewa Siemaszko, Warszawa / Związek Polskich Żołnierzy Samoobrony Kresów Południowo-Wschodnich, Izydor Budzyna,  Prezes  Oddziału Wojewódzkiego w Żarach / Klub nr 1 Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich w Kożuchowie, prezes Zygmunt Muszyński

* Autor to duchowny katolicki obrządków ormiańskiego i łacińskiego, publicysta, opozycjonista.

(Od Redakcji): Dziękujemy księdzu Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu za zgodę na publikację tekstu także i u nas.

adamzyzmanAdam Zyzman

17 stycznia 2016 roku, jak co roku Duszpasterstwo Hutników i Stowarzyszenie Sieć Solidarności zorganizowały 33 Pielgrzymkę Ludzi Pracy do grobu Św. Rafała Kalinowskiego znajdującego się w klasztorze oo. Karmelitów Bosych w Czernej koło Krzeszowic. Kilkaset osób ze sztandarami „Solidarności” przybyło oddać hołd powstańcowi, zesłańcowi, zakonnikowi i Świętemu.

OLYMPUS DIGITAL CAMERAUroczystości rozpoczęto od mszy św. w trakcie której kolędy śpiewał chór z Krzeszowic. Natomiast homilię wygłosił były duszpasterz nowohuckich hutników, ks. Tadeusz Isakowicz-Zalewski, który przybliżył sylwetki dwóch powstańców z tego okresu, a także obecnie świętych, czyli o. Rafała Kalinowskiego i br. Adama Chmielowskiego. W swym kazaniu zwrócił także uwagę na przypadające w tym roku rocznice, jak 100 rocznica śmierci Henryka Sienkiewicza, który odegrał ogromną rolę w budzeniu ducha polskości w naszym narodzie i zasłużył, według kaznodziei, na miano kolejnego wieszcza narodowego. – Kolejna ważna tegoroczna rocznica, to 1050-lecie chrztu Polski – mówił kapłan. – To znamienne, że właśnie od tego wydarzenia liczy się także historię polskiej państwowości. Państwowości, która w ciągu kilku wieków potrafiła wykształcić się w demokratyczne państwo niespotykane w tamtych czasach w Europie, wielonarodowe, wielokulturowe i wieloreligijne.

OLYMPUS DIGITAL CAMERAKsiądz Isakowicz-Zalewski zwracał uwagę, że zdegenerowanie tego systemu, a przede wszystkim używanie haseł demokracji dla obrony własnego interesu przez ówczesne elity polityczne, a przede wszystkim uciekanie się w sporach politycznych o pomoc do sił obcych, spowodowało upadek naszego państwa.

O jego wskrzeszenie którego walczyły potem całe pokolenia, w tym Powstańcy Styczniowi.

OLYMPUS DIGITAL CAMERAPo mszy św. pielgrzymi przeszli do kaplicy św. o. Rafała, gdzie modlili się przed Jego sarkofagiem, a następnie na przyklasztorny cmentarz, gdzie w miejscu, w którym wcześniej znajdował się grób o. Kalinowskiego złożono kwiaty i znicze. O. Leszek Stańczewski - przeor klasztoru opowiedział zebranym historię cmentarza i ludzi na nim pochowanych, nie tylko zakonników, ale także uczestników walk o niepodległość, jak uczestnicy Powstania Listopadowego, czy żołnierze Armii Krajowej. W uroczystości uczestniczyli ze swymi sztandarami uczniowie miejscowej szkoły podstawowej i strażacy z OSP w Czernej.

OLYMPUS DIGITAL CAMERAUroczystość zakończyła się w auli nowo oddanego przy klasztorze Domu Pielgrzyma, gdzie obejrzano krótki film podsumowujący dotychczasowe pielgrzymki do Czernej. Uroczystości zepsuła nieco próba wzniecenia bieżącej walki politycznej i zaskakujący atak jednego z organizatorów na zachodzące w kraju zmiany. Zupełnie jakby słowa kazania księdza Isakowicza-Zalewskiego do niektórych w ogóle nie dotarły.

krakowniezaleznymkInformacja własna

11 stycznia 2016 roku kapituła Medalu Świętego Brata Alberta ogłosiła - podczas konferencji prasowej, w gościnnych progach restauracji „Biała Róża” w Krakowie - swoich (aż czterech!) laureatów. Są to: pp. Monika Kuszyńska - piosenkarka, za "wolę walki z niepełnosprawnością oraz za wspieranie organizacji charytatywnych" (m.in. Fundacji Anny Dymnej "Mimo Wszystko"), Kaja Godek z Warszawy, mama niepełnosprawnego chłopca, za "obronę życia dzieci niepełnosprawnych", Mariusz Wlazły, siatkarz PGE Skry Bełchatów, za "działalność na rzecz dzieci chorych i niepełnosprawnych na terenie województwa łódzkiego" oraz Jan Kościuszko, krakowski restaurator i społecznik, za "wieloletnią działalność na rzecz osób bezdomnych i potrzebujących pomocy i za organizację wigilii na Rynku Głównym". Listę Laureatów medalu ogłosili p. Lidia Jazgar i ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

Medale zostaną wręczone 14 marca w Teatrze im. J. Słowackiego, podczas XVI Ogólnopolskiego Festiwalu Twórczości Teatralno-Muzycznej Osób Niepełnosprawnych "Albertiana", organizowanego przez Fundację św. Brata Alberta i Fundację Anny Dymnej "Mimo Wszystko".

20160111msbaPodczas spotkania zaprezentowano także kalendarz Fundacji św. Brata Alberta na rok 2016 oraz książkę księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, zatytułowaną "Na ścieżkach historii".

Warto wiedzieć, że wszyscy sportowcy, których zdjęcia i autografy można było podziwiać, zgodzili się na to za "Bóg zapłać" 😉 Polecając swoją książkę, ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski powiedział, "że jest to pozycja popularnonaukowa, dla wszystkich, nawet gimnazjalistów, nieznających jeszcze tak dobrze historii. Trzeba więc podać im ją w przystępny i ciekawy sposób, tak, by później chętnie sięgali do podręczników".

Zapraszamy Państwa do obejrzenia zdjęć z konferencji, ich autorem jest p. Mirosław Boruta:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/11Stycznia2016

kstadeuszisakowiczzaleski2Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski*

Ludobójstwo Polaków i obywateli polskich innych narodowości przeprowadzone przez zbrodniarzy z Ukraińskiej Armii Powstańczej i formacji ukraińskich na żołdzie niemieckim, to wciąż sprawa spychana na margines w polskich badaniach naukowych. Powodem jest tak poprawność polityczna, narzucana przez "Gazetę Wyborczą", jak i sojusz establishmentu Trzeciej RP z ukraińskim prezydentem Petro Poroszenką, który tożsamość swego narodu w sposób cyniczny buduje na kulcie owych zbrodniarzy. Na szczęście nie wszyscy Ukraińcy na to się godzą. Świetlnym przykładem jest na przykład dr hab. Wiktor Poliszczuk, ukraiński naukowiec, rodem z Wołynia, który opublikował kilkanaście pozycji o banderowskim ludobójstwie.

Jego internetowe archiwum udostępniła w tym tygodniu Społeczna Fundacja Pamięci Narodu Polskiego (http://fundacjapnp.pl). Aby skorzystać trzeba po prawej otworzyć podstronę "Zbiory", a następnie rozdział "Archiwum Wiktora Poliszczuka", który jest spakowany w kilkunasta tomach. W Internecie z kolei można znaleźć wiele książek naukowych i popularnonaukowych Wiktora Poliszczuka, wydanych w języku polskim. Poniżej wspomnienie o autorze, które jest fragmentem mojej nowej książki pt. "Na ścieżkach historii", która ukaże się jeszcze w tym miesiącu.

W ciągu ostatnich lat miałem kilka serii spotkań autorskich w Kanadzie. Za każdym razem wyjeżdżałem tam na zaproszenie różnych środowisk polonijnych. W 2014 roku po jednym ze spotkań specjalnie wybrałem się do miasta Oakville koło Toronto w prowincji Ontario, aby odwiedzić panią Władysławę Poliszczuk, wdowę po świętej pamięci doktorze habilitowanym Wiktorze Poliszczuku. Jej zmarły mąż był postacią niezwykłą, bardzo cenioną w środowisku Kresowian i ich potomków.

Urodził się on w 1925 roku w Dubnie na Wołyniu jako syn Ukraińca i Polki. Do końca życia określał się jak prawosławny Ukrainiec. Jego ojca, wójta gminy, zamordowało NKWD, a on sam w wraz z rodziną został zesłany do Kazachstanu. Z kolei siostrę jego matki, Polkę, zamordowali w czasie ludobójstwa banderowcy z UPA.

Po uwolnieniu nie mógł wrócić w rodzinne strony, gdyż Wołyń, jak i całe Kresy, zagarnęli Sowieci. Zdecydował się więc wraz z innymi wypędzonymi wyjechać na Dolny Śląsk. Najpierw jako nauczyciel języka rosyjskiego pracował w Legnicy, a po ukończeniu prawa jako prokurator, a następnie adwokat, w Jaworze. Tutaj poznał swoją żonę, też nauczycielkę i też urodzoną na Wołyniu. Pochodziła ona z polsko-czesko-rosyjskiej rodziny. W czasie ludobójstwa uratował ją i jej rodzinę sąsiad, Ukrainiec, który został za to zamordowany przez banderowców.

W 1981 roku państwo Poliszczukowie wraz z dziećmi zdecydowali postanowili się wyjechać do Kanady, gdzie żyła ich rodzina. W Oakville osiedlili się na stałe. Pan Wiktor najpierw pracował w ukraińskim radio, a następnie zajął się pracą naukową, głównie badaniami nad nacjonalizmem ukraińskim. Powodem było tak wspomniane zabójstwo jego ciotki, jak i szokująca atmosfera, panująca wśród ukraińskiej diaspory. W jednej ze swoich książek tak ową atmosferę opisał: „W Kanadzie już po pierwszych miesiącach mego pobytu zetknąłem się z wręcz zoologicznym nacjonalizmem ukraińskim, z nienawiścią do wszystkiego, co polskie i co rosyjskie. Ja, wychowany w duchu patriotyzmu ukraińskiego, ukształtowany na klasyce polskiej, ukraińskiej, rosyjskiej, zachodnioeuropejskiej i amerykańskiej, nie mogłem się pogodzić z takim spojrzeniem na świat i na ludzi, dlatego też, jak i w związku ze świadomością tego, czego dopuścili się banderowcy na Wołyniu wobec ludności polskiej, podjąłem decyzję o poszukiwaniu materiałów stanowiących bazę moich badań nad nacjonalizmem ukraińskim. Temat ten pochłonął mnie całkowicie, pracowałem nad nim bezustannie”.

gorzkaprawdaNapisał kilkanaście książek, z których najgłośniejszą jest "Gorzka prawda" (Wiktor Poliszczuk, "Gorzka prawda", czyli dzieło życia sprawiedliwego Ukraińca, książki o zbrodniach banderowców, wydane w Kanadzie w kilku językach, fot. Autora), ukazująca zbrodnie UPA. Został on za to znienawidzony przez liczne w Kanadzie środowiska banderowskie i byłych członków SS „Galizien”, którzy znaleźli tutaj schronienie dzięki opiece władz brytyjskich. Dostawał od nich pogróżki. Z tego powodu był otoczony ochroną ze strony policji kanadyjskiej. Pomimo tego pracował nadal. W 1994 roku obronił pracę doktorską „Ideologia nacjonalizmu ukraińskiego według Dmytra Doncowa” na Uniwersytecie Wrocławskim, a 2002 roku pracę habilitacyjną „Dowody zbrodni OUN i UPA” na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Zmarł w 2008 roku na raka mózgu. Zgodnie ze jego wolą na nagrobnym epitafium wyryte zostały dwa krzyże: prawosławny i katolicki.

Po zmarłym naukowcu pozostała ogromna liczba dokumentów, które jego żona przekazała w ostatnim czasie do Archiwum Akt Nowych w Warszawie. Dzięki temu mogą z nich korzystać tak naukowcy, jak i studenci. O tym wszystkim rozmawiałem z panią Władysławą przy wspaniałych pierogach, przygotowanych przez nią osobiście według ukraińskiego przepisu. Zapalając znicz na grobie jej męża, pomyślałem sobie, że jeżeli dwa słowiańskie narody szukają wspólnych bohaterów, to z pewnością jednym z nich jest ów Ukrainiec, którego zamordowano za ratowanie Polaków, a drugim świętej pamięci Wiktor Poliszczuk, który poprzez prawdę dążył do pojednania.

* Autor to duchowny katolicki obrządków ormiańskiego i łacińskiego, publicysta, opozycjonista.

(Od Redakcji): Dziękujemy księdzu Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu za zgodę na publikację tekstu także i u nas.

kstadeuszisakowiczzaleski2Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski*

1 listopada, w rocznicę wybuchu polskiego powstania we Lwowie zapalmy znicze - najlepiej wraz z dziećmi i młodzieżą - i pomódlmy się tych, którzy oddali swe młode życie za naszą wolność.

Dzień 1 listopada kojarzy się przede wszystkim z rzymskokatolicką uroczystością Wszystkich Świętych. Niewielu jednak pamięta, że jest to także data wybuchu jednego z największych zrywów niepodległościowych. 1 listopada 1918 r. rozpoczęło się bowiem polskie powstanie we Lwowie. Była to spontaniczna reakcja mieszkańców miasta – noszącego dumne miano „Semper Fidelis” – na zajęcie koszar i innych ważnych obiektów przez oddziały składające się z żołnierzy austro-węgierskich narodowości ukraińskiej. Odziały te dodatkowo wsparte zostały przez Legion Strzelców Siczowych, którym dowodził jeden z arcyksiążąt austriackich, Wilhelm Habsburg, zwany „Wasylem Wyszywanym”. Arystokrata ów, wywodzący się z rodziny cesarskiej, w planach wielu środowisk miał być głową przyszłego państwa ukraińskiego, ściśle powiązanego z Wiedniem, a obejmującego swym zasięgiem nie tylko Galicję Wschodnią, ale i Łemkowszczyznę, Bukowinę i ziemię przemyską.

Walki rozpoczęły się od szkoły im. Henryka Sienkiewicza i Domu Akademickiego, w których to budynkach zabarykadowali się członkowie konspiracyjnej Polskiej Organizacji Wojskowej. Pierwszą z placówek dowodził kpt. Zdzisław Tatar-Trześniowski, a całością obrony miasta kierował kpt. Czesław Mączyński. Z kolei na czele Polskiego Komitetu Narodowego stanął hr. Tadeusz Cieński.

Do stawiającej opór garstki obrońców szybko dołączyli inni. Liczba walczących po stronie polskiej zwiększyła się w ciągu następnych dni do kilku tysięcy osób. Broń zdobywano na wrogu lub z rozbijanych magazynów austriackich.

W owym czasie mężczyźni byli wciąż w armii austriackiej – i to na różnych frontach, bo wojna wciąż trwała. Do walki stanęli więc młodzi ludzie – uczniowie, studenci, harcerze, też dziewczęta i kobiety. Najmłodszy z powstańców miał zaledwie dziewięć lat. A najmłodszy, który za męstwo otrzymał order Virtuti Militarni, uczeń gimnazjalny Antoś Petrykiewicz, walczący na „Reducie Śmierci” (Górze Straceń), miał zaledwie 14 lat. Innym znanym powstańcem był jego rówieśnik, Jurek Bitchan. Poległ on na Łyczakowie. Jego matka, Aleksandra Zagórska, komendantka Ochotniczej Legii Kobiet, także brała udział w walkach. Ze względu na wiek, jak i waleczność, historia nadała powstańcom miano „Orląt Lwowskich”.

Boje były nadzwyczaj zacięte, o każdą ulicę, o każdy dom, a nawet o poszczególne kondygnacje. Wznoszono barykady, a do odciętych dzielnic przedostawano się kanałami. W końcu 20 listopada nadeszła odsiecz wojskowa z Krakowa i Przemyśla. Przybyła ona koleją, bo Ukraińcy zlekceważyli przeciwnika i nie wysadzili ani torów, ani mostów. Odsieczą dowodził płk Michał Karaszewicz-Tokarzewski.

lwowwartaharcerskaNastępnego dnia o świcie rozpoczęła się decydująca batalia. Ciężkie walki toczyły się w dzielnicy Zamarstynów i wokół Cytadeli, a także na Podzamczu i Wysokim Zamku oraz w wielu innych punktach. Sukcesem było okrążenie pozycje ukraińskie od południa i wschodu. Z tego powodu oddziały wroga, mimo swej wyraźnej przewagi w sprzęcie i ludziach, aby nie znaleźć się w kotle, musiały się wycofać z miasta. Drugie dnia, 22 listopada 1918 r. o godz. 5:40 rano, na wieży lwowskiego ratusza załopotała biało-czerwona flaga. Zatknęli ją żołnierze rotmistrza Romana Abrahama, dowódcy obrony Góry Straceń. Cały Lwów był w polskich rękach, ale walki wokół miasta, jak i ostrzał ukraiński ze wzgórz, trwały jeszcze do maja 1919 r. (Warta harcerska w rocznicę wybuchu powstania Orląt Lwowskich na Cmentarzu Obrońców Lwowa w 2011 roku, fot. p. Jarosław Świderek).

Wielu spośród „Orląt” wzięło udział w wojnie polsko-bolszewickiej, a zwłaszcza w bitwie pod Zadwórze, o czym pisze w następnym rozdziale. Wielu także uczestniczyło w obronie grodu przed Niemcami w 1939 r., a także w wyzwalaniu go w 1944 r., w ramach akcji „Burza”.

Co się stało z głównymi bohaterami powstania? Antoś Pietrykiewicz, w dwa miesiące po wyzwolenia miasta, zmarł w szpitalu z odniesionych ran. Jego dowódca, Roman Abraham, został generałem; bił się dzielnie w 1939 r. jako dowódca Wielkopolskiej Brygady Kawalerii. Generałem został też Karaszewicz-Tokarzewski, po klęsce wrześniowej objął funkcję komendanta pierwszej podziemnej organizacji, jaką była Służba Zwycięstwu Polsce; aresztowany przez NKWD, trafił przez Syberię do armii gen. Andersa. Zmarł aż w Casablance w Maroko. Z kolei Czesław Mączyński został pułkownikiem i posłem na Sejm RP. Karierę polityka wybrał także Tadeusz Cieński, zapalony społecznik. Nawiasem mówiąc, jego wnuk, Stanisław Pruszyński był współzałożycielem Fundacji im. Brata Alberta w Radwanowicach.

Tragicznie potoczyły się losy Tatar-Trześniowskiego. W wyniku konfliktu personalnego zastrzelił w 1921 r. swego dowódcę, a następnie siebie samego. Smutny los spotkał także arcyksięcia Wilhelma. Po powrocie do Wiednia nadal snuł utopijne plany polityczne, wiążąc się z niemieckimi nazistami i ukraińskimi nacjonalistami. W 1947 r. został aresztowany przez NKWD. Zmarł w radzieckim więzieniu w Kijowie, w tym samym mieście, w którym chciał być koronowany na królu.

Pamięć o poległych uczczono poprzez wzniesienie wspaniałego Cmentarza Obrońców Lwowa na Łyczakowie i złożenie ciała jednego z „Orląt” w Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie w 1925 r. Dziś pamięć o bohaterach przypominają tak pomniki na przykład cmentarzu na Sępolnie we Wrocławiu oraz w Częstochowie i Żarach, jak i nazwy (co najbardziej cieszy) szkól w Gliwicach, Opolu, Kędzierzynie-Koźlu i innych miastach. Niestety establishment Trzeciej RP nie chce pamiętać o bohaterach. Nadskakując ukraińskim prezydentom, najpierw Wiktorowi Juszczence, a obecnie Petro Poroszence, nawet nie wymienia ich imion w czasie uroczystości państwowych. Protestował przeciwko temu w 2008 r. Światowy Kongres Kresowian z Bytomia. Występując w jego imieniu Danuta Skalska napisała w liście otwartym do ówczesnego ministra obrony narodowej Bogdana Klicha:

"Z ubolewaniem stwierdzamy, że od pewnego czasu, podczas uroczystości państwowych (m.in. ubiegłorocznego Święta Niepodległości i tegorocznego dnia Wojska Polskiego) w czasie apelu poległych przy grobie Nieznanego Żołnierza – nie są wzywani do apelu Obrońcy Lwowa i żołnierze walczący o Polskę na Kresach Wschodnich Rzeczpospolitej. Nie przypuszczamy, aby czynniki odpowiedzialne za przygotowanie listy pól bitewnych nie posiadały stosownej wiedzy historycznej. Tej wiedzy dostarczają umieszczone wokół Grobu Nieznanego Żołnierza tablice, na których wyszczególnione są miejsca chwały polskiego oręża; – również te, za naszą obecną wschodnią granicą. Widnieje na nich także Krzyż Virtuti Militari przyznany za najwyższe zasługi w obronie Ojczyzny zbiorowemu bohaterowi: miastu Lwów. Czy zasługi te w czymkolwiek umniejszać może fakt, ze Lwów znajduje się obecnie poza granicami Polski? Pozostaje nam domniemywać, że przyczyną obecnego stanu rzeczy i wybiórczego potraktowania poległych podczas uroczystych apeli, są niczym niewytłumaczalne dla nas zabiegi o poprawność polityczną za wszelką cenę, nawet jeśli tą ceną miałyby być: prawda historyczna i szacunek dla ofiary życia naszych przodków walczących o Polskę."

Pamiętajmy o tym, idąc na cmentarze 1 listopada i zapalmy znicz – najlepiej wraz z dziećmi – i pomódlmy się za lwowskich powstańców, którzy oddali swe młode życie za naszą wolność.

* Autor to duchowny katolicki obrządków ormiańskiego i łacińskiego, publicysta, opozycjonista.

(Od Redakcji): Dziękujemy księdzu Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu za zgodę na publikację tekstu także i u nas. A przy tej okazji polecamy Państwa uwadze także i tekst o lwowskich bojach generała Mieczysława Ludwika Boruty-Spiechowicza:
https://www.krakowniezalezny.pl/mieczyslaw-ludwik-boruta-spiechowicz-w-walkach-o-lwow

kstadeuszisakowiczzaleski2Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski

Przeszło czterdzieści stowarzyszeń skupionych w Patriotycznym Związku Organizacji Kresowych i Kombatanckich, mającym swoją siedzibę w Warszawie, zwróciło się do premier Ewy Kopacz z listem otwartym. List ten zawiera petycję dotyczącą sprowadzenia do Polski tych naszych rodaków i ich rodzin, którzy w latach 30. i 40. ubiegłego wieku zostali deportowani przez władze komunistyczne do części azjatyckiej ówczesnego Związku Radzieckiego. Dziś jest to terytorium Rosji (Syberii) oraz Kazachstanu, Uzbekistanu i Kirgizji.

List ten, który dotyczy także Polaków ze wschodniej Ukrainy, podpisał w imieniu wszystkich organizacji Witold Listowski, prezes Związku i prezes Stowarzyszenie Kresowian w Kędzierzynie-Koźlu, oraz dr hab. Leszek Jazownik, profesor Uniwersytetu Zielonogórskiego. Ze względu na wagę sprawy warto list ten przeczytać w całości i rozpowszechnić na stronach internetowych i portalach społecznościowych. Tym bardziej, że media podporządkowane tzw. poprawności politycznej o takich sprawach milczą jak zaklęte.

Szanowna Pani
Ewa Kopacz
Prezes Rady Ministrów Rzeczypospolitej Polskiej

W imieniu stowarzyszeń skupionych w Patriotycznym Związku Organizacji Kresowych i Kombatanckich stanowczo domagamy się natychmiastowego umożliwienia przyjazdu do Polski Rodaków zamieszkałych na wschodniej Ukrainie, a także podjęcia działań umożliwiających w szybkim czasie sprowadzenie do naszego kraju polskich rodzin deportowanych w głąb Związku Sowieckiego oraz ich potomków. Z oburzeniem przyjęliśmy odrzucenie przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych prośby skierowanej przez Polaków zamieszkałych w Mariupolu o umożliwienie im przyjazdu do Polski. MSZ uznało, że osoby polskiego pochodzenia, które chcą ewakuacji, mieszkają blisko frontu, ale jednak jest to teren w pełni kontrolowany przez Ukraińców. Zorganizowanie wyjazdu Polakom byłoby „podważeniem” zdolności do sprawowania przez Ukrainę kontroli nad jej terenami. Oddalenie prośby Rodaków z Mariupola nie tylko uznajemy za wyraz dyktowanej serwilizmem nadmiernej troski o wrażliwość Ukraińców, ale przede wszystkim traktujemy jako przejaw bezczelności i arogancji władzy.

kresowianiedoPolacy mają dość pokrętnej i szkodliwej dla Polski polityki uprawianej przez kolejne PO-wskie rządy. Węgry sprowadziły ze Wschodu ponad 700 tys. swych obywateli. Polska zaś wciąż nie znajduje pieniędzy i możliwości, by umożliwić powrót do Ojczyzny naszym Rodakom zza wschodnich granic (Ruiny dzwonnicy w jednej ze zniszczonych polskich parafii na Kresach Wschodnich, dziś Ukraina, fot. Fundacja im. Brata Alberta). Tymczasem nie brakuje ani środków, ani woli politycznej, aby realizować przedsięwzięcia wysoce dyskusyjne z punktu widzenia polskiej racji stanu:

1. Pod niemiecką presją, ale „bez przymusu” (jak tryumfalistycznie głoszą przedstawiciele władzy) przyjmujemy rzesze uchodźców z krajów muzułmańskich. Czynimy to w imię solidarności z państwami Unii Europejskiej; solidarności, której nie wykazano za wiele, gdy Polska przyjmowała ok. 90 tys. uchodźców czeczeńskich oraz gdy dyskutowano o budowie Nord Stream I i II.

Nawiasem mówiąc, charakterystyczne jest to, że Donald Tusk, występujący w Parlamencie Europejskim nie jako Polak, ale jako „kaszubski Słowianin”, po raz kolejny nie potrafił zidentyfikować się z Polską i Polakami. Nawet nie zareagował na niemieckie i austriackie pogróżki kierowane pod adresem rzekomo suwerennego państwa polskiego.

2. Masowo przyznaje się obywatelstwo polskie obywatelom Izraela, i to bez nakładanego na Polaków ze Wschodu obowiązku znajomości języka polskiego oraz polskiej historii i kultury. O skali tego procederu nie informuje się polskiego społeczeństwa. Znamienne, iż rozdaje się Żydom polskie obywatelstwo, mimo że nie istnieją podstawy, żeby przypuszczać, iż rząd Izraela utracił zdolność do zachowania kontroli nad administrowanymi przezeń terenami. Nie informuje się także o polskim stanowisku wobec żydowskiego ruchu roszczeniowego.

3. W ostatnich trzech latach wpuszczono do Polski ok. 700 tys. obywateli Ukrainy, mimo że w kraju tym – nienależącym do Unii Europejskiej – nie ogłoszono nawet stanu wojennego i mimo że tylko niewielka część tego państwa objęta jest konfliktem zbrojnym, co oznacza, że ma ono możliwość rozlokowania swych obywateli na własnym terenie.

Polska hojną ręką rozdaje też pieniądze. Ostatnio, nie zważając na astronomicznej wielkości dług publiczny (przekraczający – według założonej przez Leszka Balcerowicza Fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju – 4 biliony złotych), udzieliła Pani ukraińskim oligarchom na 10 lat w praktyce bezprocentowej pożyczki w wysokości 100 tys. euro.

Prowadzona przez rząd Donalda Tuska oraz rząd kierowany przez Panią polityka imigracyjna ma charakter wyraźnie antypolski, de facto bowiem realizowana jest pod hasłem: „Wszyscy, byleby tylko nie Polacy”. Tego rodzaju polityka imigracyjna, idąc w parze z urzeczywistnianym w Polsce programem depopulacji za pośrednictwem wymuszania emigracji zarobkowej, będzie miała długofalowe negatywne konsekwencje. Stanowczo domagamy się zmiany tej polityki

Polacy mają prawo oczekiwać od władz państwowych realizacji działań sprzyjających powrotowi do kraju naszych Rodaków, którzy znaleźli się poza Ojczyzną w wyniku dziejowej zawieruchy, a skądinąd także tych, którzy opuścili nasz kraj w kolejnych falach emigracji zarobkowej.

Z poważaniem,

w imieniu Patriotycznego Związku Organizacji Kresowych i Kombatanckich
Witold Listowski - prezes
dr hab. Leszek Jazownik - wiceprezes

(Od Redakcji): Dziękujemy księdzu Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu za zgodę na publikację tekstu także i u nas.

kstadeuszisakowiczzaleski2Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski

Niedaleko słynnego wodospadu Niagara położone jest miasto Niagara-on-the-Lake. W mieście tym znajduje się jedyny w Ameryce Północnej polski cmentarz wojskowy. Na tym niewielkim skrawku ziemi pochowanych jest 25 polskich ochotników. Skąd oni tutaj się wzięli?

W czasie I wojny światowej próbowano utworzyć armię polską na Zachodzie. Sprzeciwiała się temu Rosja, ale w końcu - w 1917 roku - prezydent Francji podpisał stosowany dekret.

Wystarał się o to Komitet Narodowy Polski, na czele którego stał Roman Dmowski. W ten sposób powstała "Błękitna Armia" - nazywana tak od niebieskich mundurów. Na jej czele stanął najpierw generał francuski, a następnie generał Józef Haller.

niagaraonthelake1Do formacji tej na apel Ignacego Paderewskiego zaczęli zgłaszać się ochotnicy nie tylko z Europy, ale i Kanady, Stanów Zjednoczonych i Brazylii, gdzie mieszkało wielu polskich emigrantów.

Na kontynencie amerykańskim utworzono dla nich specjalny obóz wojskowy, noszący imię Tadeusza Kościuszki. Nie mógł on być zlokalizowany w Stanach, bo nie były one wtedy jeszcze w stanie wojny z państwami centralnymi. Na lokalizuję wybrano więc wspomniane miasteczko kanadyjskie (fot. Polski cmentarz w Niagara-on-the-Lake).

Łącznie przeszkolono tutaj ponad 22 tysięcy polskich ochotników. Wielu z nich urodziło się już na emigracji i w Polsce nigdy nie było. Instruktorami byli Kanadyjczycy, a broń dostarczali Francuzi.

Po przeszkoleniu sformowane oddziały przetransportowano do Francji, gdzie część z nich wzięła udział w walkach na froncie. Tutaj armia ogromnie rozbudowała się, aż do liczby 70 tysięcy.

W 1919 r. "Błękitna Armia" została przerzucona transportami kolejowymi do Polski, gdzie odegrała kluczową rolę w walkach między Ukraińcami i bolszewikami. Na jej bazie w okresie międzywojennym powstało kilka dywizji.

niagaraonthelake2W czasie szkoleń w kanadyjskim obozie wielu ochotników zostało dotkniętych epidemią hiszpanki. Opiekowała się nimi angielska arystokratka Elizabeth Asher. Niestety zmarło 41 chorych, z których 25 pochowanych jest właśnie na cmentarzu koło Niagary (fot. Grób Elizabeth Asher).

Owa arystokratka za swoje poświęcenie otrzymała od polskich władz Order Odrodzenia Polski. Zmarła w 1941 roku. Zgodnie ze swoją wolą pochowana została na cmentarzu anglikańskim, leżącym w pobliżu cmentarza polskiego. Na jej grobie zawsze są kwiaty i wieńce w biało-czerwonych barwach. Wspomniany order, jak i inne pamiątki po niej, eksponowane są w tamtejszym kościele.

(Od Redakcji): Dziękujemy księdzu Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu za zgodę na publikację tekstu także i u nas.

kstadeuszisakowiczzaleski2Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski

5 sierpnia br. w Sejmie Rzeczypospolitej Polskiej odbyła się uroczysta sesja naukowa, zatytułowana „Kresy. Historia i teraźniejszość”. Jej organizatorami byli Parlamentarny Zespół Miłośników Historii, Zakład Historii XX wieku w Instytucie Historii i Archiwistyki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz Muzeum Lwowa i Kresów.

ziemiankalegionistowKonferencję poprzedziła Msza Św. w Kaplicy Sejmowej w intencji ofiar ludobójstwa dokonanego na Kresach. Nabożeństwo koncelebrowane było przez o. Zdzisława Tokarczyka OFM i ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego (Ziemianka legionistów polskich na Wołyniu w 1916 roku, akwarela pędzla Władysława Doskoczyńskiego, fot. Autora).

Otwarcie i wprowadzenie: poseł RP dr Zbigniew Girzyński, przewodniczący Parlamentarnego Zespołu Miłośników Historii.

Referaty:
Dr Dariusz Grabowski – Kresy – powiew przeszłości i zobowiązanie przyszłości.
Prof. dr hab. Jarosław Kłaczkow (UMK Toruń) – Zaolzie – zapomniane Kresy.
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski – Ludobójstwo dokonane przez OUN-UPA na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej.
Joanna Aleksandra Biniszewska (Muzeum Lwowa i Kresów) – Dziedzictwo narodowe na Kresach – stan zachowania.
Krzysztof Masłoń – Literatura kresowa – królewskie dziedzictwo naszego narodu.
mlodziezpolskaMarcin Skalski – Stosunek III Rzeczpospolitej do Litwy.
Adam Chajewski – Zgoda na dyskryminacje Polaków na Litwie podstawą strategicznego sojuszu Polski i Litwy.
Margerita Chilińska – Sytuacja szkolnictwa polskiego na Litwie w 2015 roku (Polska młodzież na rozpoczęciu roku szkolnego na Litwie, fot. Włodzimierz Pac, polskieradio.pl).
Dr Zbigniew Girzyński (UMK Toruń) – Kresy w polityce III RP. Próba bilansu.
Dyskusja.
Przyjęcie stanowiska przez Zespół Parlamentarny Miłośników Historii w sprawie godnego miejsca Kresów w polityce władz polskich kierowany na ręce Prezydenta RP.
Zakończenie i podsumowanie sesji, prof. Jarosław Kłaczkow.