Przeskocz do treści

stefanbudziaszekStefan Budziaszek

4 października 2012 roku – w Księgarni Gazety Polskiej w Krakowie – odbyło się kolejne spotkanie autorskie. Wykład na temat „Piłsudski i Putin, czyli spór o Polskę i Europę Wschodnią” wygłosił profesor Andrzej Nowak. Mówił przede wszystkim o swojej książce „Historie politycznych tradycji”.


http://www.youtube.com/watch?v=HQY8BLMMjjc

tomaszkorneckiTomasz Kornecki

Zaniedbany, odrapany, z tekturą w oknach. Tak dziś wygląda zabytkowy budynek restauracyjny zwany „Pawilonem“. Znajduje się w Lasku Wolskim, vis a vis ZOO. Powstał w 1936 roku wg projektu Jana Ogłódka i stanowił miejsce spotkań Krakowian spacerujących po tym urokliwym zakątku naszego miasta. Na zewnątrz znajdowały się stoliki, wokół rosły drzewa, teren był zadbany. Widać to na zdjęciach Ilustrowanego Kuriera Codziennego, ale… tak było przed wojną.

pawilonzooObecnie budynek niszczeje (fot. Adam Wojnar, dziennikpolski24.pl). W środku jest pusto, ściany bez drzwi. Odrapane. Na zewnątrz odpada tynk, wybite są niektóre okna, zaniedbany teren wokół „Pawilonu“. Pozarastany. Wejścia zabite czymś co przypomina drzwi.

Szkoda, że miasto nie zajmuje się odnowieniem zabytku, który z jednej strony posiada wartość historyczną, z drugiej służyłby Krakowianom. Tym bardziej, że Lasek Wolski jest miejscem spacerów, a do ZOO przybywają często całe rodziny.

krystynajaworskaKrystyna Jaworska

Zgroza i oburzenie popłynęły z mediów wiodących, kiedy pewien Redemptorysta z Torunia, nazwał je „mediami mętnego nurtu”, a kłamiących w nich dziennikarzy – „najemnikami”. Kim zatem  powinien być dziennikarz? Sługą prawdy, czy tubą propagandową rządu? Czy będąc tubą propagandową rządu, służy prawdzie? Rolą dziennikarza jest przedstawianie rzeczywistości takiej jaka jest, a nie jej kreowanie.

Naganna postawa większości dziennikarzy z mediów wiodących jest, o zgrozo, niezgodna nawet z opinią Pana Prezydenta Bronisława Komorowskiego. Czy są tego świadomi? Prezydent, kiedy zapraszał media na debatę o języku nienawiści (miało to miejsce tuż po mordzie politycznym w Łodzi) zapytany, dlaczego zaprasza też dziennikarzy, odparł: „Bo media  KREUJĄ  rzeczywistość”. Obarczył w ten sposób współwiną media, które „zauroczone”  rządami Platformy Obywatelskiej zagubiły gdzieś swoje powołanie. No i co? Czy cytowano tę wypowiedź Prezydenta przez kilka dni? A skąd! Jedynie red. Miecugow w TVN24 raczył ją zauważyć, będąc mocno zdegustowanym, po czym nastąpiła absolutna cisza. Skąd więc ten atak na o. Rydzyka, skoro sam Prezydent Komorowski mówi niemal jednym głosem  z o. Tadeuszem? 

Zakładam, że Pan Prezydent głupi nie jest i wie co mówi, ale przecież ja mogę się mylić. Jednak, jeżeli się nie mylę, to o co tu chodzi?

miroslawborutaMirosław Boruta

Pisząc szczerze – to, że Graś kłamie, kłamał i będzie kłamał nie jest żadnym odkryciem. Rzecznik rządu już od czasów Urbana ma to wpisane w swoją funkcję i znakomita większość z nas „wie, że tak jest”. Ale – co jest społecznie dużo gorsze – większość z nas godzi się z tym i nie wyobraża sobie nawet, że może być inaczej.

A przecież może… Jeśli wrócimy do definicji elit państwa polskiego. Premier, rzecznik, sędzia – spójrzmy na obrazek albo i na cały filmik. Sędzia to powinien być Ktoś, a w filmie występuje rozradowany „wsiowy głupek”, ze środkowym palcem, błazen o fizjonomii i ruchach pacjenta z wiadomego zakładu. Wśród sobie podobnych. Typowy „obciach i żenada”. Toż to przecież dla nieprzyjaciół Polski najlepsza ekipa warta każdych nakładów. Nie dość, że zrobi wszystko co się jej powie to jeszcze skutecznie odstraszy od polityki Polaków wahających się czy służby publicznej nie podjąć…
http://www.youtube.com/watch?v=NaUhyjRbcVI

Wracając do dwóch myśli profesor Anny Pawełczyńskiej, która znakomicie rozpoznała ten problem w przeszłości i teraz: „Chodziło o unicestwienie patriotycznych grup wzorotwórczych, zdolnych organizować opór, przekazywać kulturę i wzory życia codziennego. Eliminowano ludzi przygotowanych do kierowania losami niepodległego państwa, wykształconych i mających wysokie kwalifikacje zawodowe. W okresie 1939-1945 działanie takie leżało w interesie obu agresorów” oraz  dalej „Jest to obca elita pozbawiona zdolności zrozumienia narodu i nie mająca takich aspiracji. Powstała nowa zbiorowość zwana obecnie „partią zagranicy”, indoktrynowana do działań sprzecznych z interesami Polski”.

Powtórzmy więc: Nie dość, że zrobi wszystko co się jej powie to jeszcze skutecznie odstraszy od polityki Polaków wahających się czy służby publicznej nie podjąć… Takiej służby dla dobra wspólnego Polski i Polaków a nie dla wysługiwania się obcym i haratania w gałę.

Marek Morawski

7 października 2012

Zjawisko to również dotyczy naszej rzeczywistości. Szkoda, że dotyczy wielu ludzi, których kiedyś widziałem w całkowicie innej chyba bajce. A może uległem FATAMORGANIE?

Kilka dni temu w telewizji pojawił się Pan Marcinkiewicz. Człowiek, który już kiedyś sam, osobiście zepsuł sobie opinię nielojalnością, pogardą dla wartości wyższych niż tylko konsumpcja, blichtr, oszustwo itd.

Ten pan „wszedł” na szklany ekran i zaczął dezawuować porządnego człowieka, profesora Glińskiego tylko z tego powodu, że zadeklarował podjęcie się trudu, powtarzam TRUDU zorganizowania rządu fachowców. Dezawuować tylko z tego powodu, że inicjatywa wyszła z PiS? To jest chore albo z gruntu fałszywe. To jest tworzenie fałszywego obrazu, który ma się rozlać na cały kraj. Ma psuć opinię wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób nawet tylko otarli się o PiS. Jest to tworzenie FATAMORGANY dla społeczeństwa, tylko dlatego, że to mówi były premier. Nic to, że skompromitowany, sam się skompromitował. Nic to, że bez charakteru, jakby to powiedziano w każdej społeczności o normalnej i przyzwoitej hierarchii wartości. Posądza człowieka zacnego, uznanego autorytetu o zabawę Polską. Nie mówi wprost, ale sugeruje, że jest złym Polakiem – chce się bawić Polską. Doprawdy jest to niebywałe. Wykorzystuje technikę manipulowania informacją polegającą na tym, by mówić o czymś lub o kimś, komu już zepsuto opinię. Potem wymieniać nazwisko tego przeznaczonego „na zmarnowanie” Słuchacz już skojarzy. Ten zły, to ten drugi pewnie też. Prawda, jakie to wredne!!!

Jest to również sabotowanie podstawowego prawa demokracji, czyli możliwości tworzenia rządu technicznego, rządu fachowców przez opozycję, czy grupę ludzi nie należących do jakiejkolwiek partii, skoro sprawujący rząd nie spełnia swych funkcji chociażby poprawnie. Nikt nie kompromitował tego rządu, tylko sam rząd się skompromitował sterując wymiarem sprawiedliwości, pokazując całkowite lekceważenia ułomnego zresztą prawa, które można naginać, jak się chce. Pan Marcinkiewicz tworzy FATAMORGANĘ wmawiając ludziom, że inny rząd niż obecny będzie zły, że stwierdzając á priori, że inni ludzie będą złymi fachowcami i źle będą sprawować swoje funkcje. Tego nie wolno czynić. To jest po prostu nieuczciwe. Sam Pan Marcinkiewicz nie wykazał się jakimiś nadzwyczajnymi czynami, poza rozwaleniem tamtych rządów (pospołu z innymi). Owszem dokonano kilka ważnych zmian, ale to nigdy nie jest zasługą jednego człowieka, ale ludzie żądni władzy zawsze sobie przypisują wszelkie zasługi. Ten model perorowania zastosował również Pan Marcinkiewicz.

Nie zgadzam się z takim sposobem uprawiania „demokracji”, bo jest to dyktatura, odbieranie możliwości pluralizmu, możliwości podejmowania działań całkowicie zgodnych z prawem i co jest niezmiernie ważne nowatorskich w tych wcale nie tak luksusowych latach. Bo nowy rząd ma być próbą odejścia od partyjności. Takim działaniom trzeba jak najbardziej przyklasnąć. Nie brakuje w Polsce fachowców, tylko że piekarz powinien piec pyszny chleb, hydraulik fachowo naprawiać instalację sanitarną, a lekarz-menadżer kierować resortem zdrowia, nauczyciel z dodatkowym fakultetem zarządzania kierować szkolnictwem czy edukacją. Nie oznacza to, że nie mogą być utalentowani ludzie z niskim wykształceniem, ale jest to nadzwyczaj rzadkie. Spryt, cwaniactwo to nie jest wiedza tylko umiejętność.

Tak nie wolno czynić nawet Panu, Panie premierze Marcinkiewicz. Powiem więcej. Szczególnie Panu nie wolno. Nie przystoi, jak to się niegdyś mówiło. Nie będę tłumaczył dlaczego, bo wierzę w inteligencję byłego premiera. Jeśli to jest dlań niezrozumiałe, to się nie dziwię, że rząd się rozleciał.

Kierowanie nawą państwową czy nawet jednym resortem wymaga nie tylko wiedzy, ale i niezwykłej wyobraźni, posiadania wizji przyszłości, by prawidłowo doskonalić zastane prawo, istniejące uregulowania prawne, a właściwie by poprawiać ułomną rzeczywistość, eliminować błędy niegdyś popełnione lub nawet celowo wprowadzone. Wizją tą nie może być rozwój przez zastój i serwowanie FATAMORGANY. To nie jest bajka. Pora przestać bawić się koalicji w strasznego luda i przestać straszyć opozycją. To jest doprawdy śmieszne, wręcz dziecinne i czyni zbyt wiele złego naszemu krajowi. Nie może być tak, by wprowadzać w życie hasło „PO NAS CHOĆBY POTOP”. My nie mamy się gdzie przenieść. Jest nas 37 milionów i nie powędrujemy na dzikie pola, do Afryki czy nie dokonamy exodusu do Kalifornii niczym Amerykanie wskutek katastrofalnej suszy lat trzydziestych ubiegłego wieku (Opisał ją Steinbeck w Gronie gniewu).

Takich siejących fałszywy obraz, nadmuchiwaczy FATAMORGANY w społeczeństwie jest więcej niż tylko Pan Marcinkiewicz. Kiedyś sami się będą wstydzić tego. Szkoda, że są to często ludzie lubiani, mający osiągnięcia, którzy dali się wciągnąć w nieczystą grę, fałszywą w imię doraźnych korzyści, czyli jak to się niegdyś mówiło dosadnie, ale prawdziwie „bycia przy żłobie”. Mało tego. To często są ci sami, co niegdyś korzystali z ówczesnego żłobu. To się samo ujawnia (oliwa zawsze wypłynie ma wierzch). Okazuje się, że najbardziej protestują ci, co zbierali niegdyś profity z tego, że byli przy władzy lub pracowali dla władzy. Teraz też.

My zaś nie możemy ulegać takiej FATAMORGANIE, bo za ten fałszywy obraz najwyższą cenę zapłacą zwykli ludzie. Lepiej, aby ten obraz był mniej ładny, ale prawdziwy.

Powtarzam: Takie „gadanie” w telewizji publicznej to mędrkowanie. Nie wolno i nie należy tego czynić. Jest to zarzucanie porządnemu człowiekowi, profesorowi Glińskiemu braku patriotyzmu czyli zabawy Polską. Jest to urabianie opinii komuś, kogo nie zna szeroka społeczność, zanim jeszcze cokolwiek zrobił. Takie działanie „na zaś”. Od razu powiedzieć, że jest zły. Ja się nie godzę na taką ohydną walkę polityczną. Od lat po raz pierwszy mamy okazje powstanie rządu fachowców, niepartyjnego. I z góry wyznaczeni gracze stawiają zasłonę dymną. Nie, nie jest to zasłona dymna. Jest to tworzenie obrazu FATAMORGANY. Obrazu całkowicie fałszywego. Obrazu, który nie przedstawia niczego realnego. Jak nazwać takiego człowieka fałszującego, powiem opluwającego kogoś? Kiedyś by powiedziano szubrawiec.

Jeżeli ktoś, kto jeszcze niczego nie zrobił jest przedstawiany w złym świetle, jeżeli to, co ma uczynić przedstawia się jako zabawę Polską, to co mamy powiedzieć o tym, co widzimy bez pomocy wrogich sił Polsce? Co wobec tego czyni z Polską ten rząd? Czy jest to zabawą? Zapewne nie. Jest to po prostu niszczenie Polski, nie zabawa. Jest to rozdrapywanie tej sztuki sukna, której na imię Polska. Uzależnienie władzy sądowniczej od ustawodawczej i wykonawczej, to jest zepsucie państwa. To samo z prokuraturą. Niemal całkowite zmanipulowanie informacji, mediów jest zabiegiem demokratycznym czy dyktaturą? Eliminowanie mediów niezależnych czym jest? Niszczenie edukacji czym jest?. Dalej rozwalenie nauki. A nieudolność zarządzania inwestycjami państwowymi? Dalej akceptowanie cen kontraktów iście niebotycznych, kiedy na świecie takie inwestycje jak budowa autostrad, stadionów wykonuje się o kilkadziesiąt procent taniej i o połowę krócej w o wiele trudniejszych warunkach geologicznych. Tak można długo wymieniać. Ktoś powie, że jestem uprzedzony. Nie. Dla mnie mogą rządzić jacykolwiek ludzie, byle mieli na celu dobro państwa, byle prezentowali polską rację stanu. Mogą zarabiać doskonale, ale nie może być afer z podwójnym dnem, którego nawet nikt nie chce odsłonić jak afera AMBER GOLD czy OLT. To tylko wierzchołek góry lodowej.

Dla wyjaśnienia: tylko 1/8 góry lodowej jest na wierzchu.

Pan Marcinkiewicz powinien powiedzieć, ale nie to, co powiedział, lecz to, co jest pod tą wodą, co kryje w swoim wnętrzu ta góra lodowa.  Na to trzeba być jednak gościem. Czy zgodzicie się ze mną, moi czytelnicy?

Może wskazane byłoby powiedzieć, czego dokonano (dokonał rząd) w nadbudowie, czyli tej sferze, która dotyczy naszego ducha, zachowań, obyczajów, wręcz etyki?

Rozwala się to, co jednoczyło nas Polaków, dzięki czemu byliśmy Narodem wyróżniającym się w Europie. Nie jest prawdą, że siedzimy na końcu listy. Siedzimy na liście dokonań w sferze materialnej, bo nas tam pakują nieudolni, leniwi, niedouczeni ludzie wsadzeni na stanowiska, na których nie powinni być.

Toczy się bezpardonową walkę z chrześcijaństwem, szczególnie katolicyzmem. Równocześnie trąbi o tolerancji.

Zniszczono autorytet nauczycieli.

Pewnym dzieciom daje się handicap wskutek orzeczeń o posiadaniu ADHD czy dysleksji. Dziś to jest tak wysoki procent, że aż dziw, skąd jesteśmy jako społeczeństwo tak dalece obciążeni. Kiedyś wystarczyło na to postanie w kącie, czasem tzw. koza i było po ADHD. Może to nie odpowiada wielu rodzicom i zwolennikom nowych teorii, ale przecież chodziliśmy do szkoły, byli tacy, co chodzili po klasie, ale to po kilku tygodniach było niwelowane. Klasy były niezwykle liczne. Pięćdziesięciu uczniów, czasem nawet więcej. Grupa różnorodna, tyle że wystarczyło lekkie podniesienie głosu przez nauczyciela, by uspokoić 50 chłopaków.  Bywało wyrzucenie z klasy i zameldowanie się u dyrektora. Przecież to wszyscy wiedzą

Niszczy się edukację na każdym szczeblu.

Preferuje się obyczajowość seksualną kolosalnej mniejszości i nie jest to tolerancja, tylko chęć dokonania zmiany obyczajowości. Niegdyś zmiana obyczajowości w tym zakresie w długim okresie czasu we Francji doprowadziła do niemal całkowitego zaniku przyrostu naturalnego arystokracji. Dopiero zakaz uprawiania tej miłości przez króla (król również zarzucił te praktyki) odwrócił ten trend. Czy to może doprowadzić i w Polsce do niekorzystnych zmian demograficznych? Nie wykluczam takiej możliwości, ale nikt takich badań nie podejmie, bo to nie jest poprawne politycznie. Tylko nikt nie chce powiedzieć, czy to jest zgodne z Polską racją stanu. Starożytni Grecy to inaczej robili. Uprawiali miłość platoniczną, ale posiadali rodziny. Nikt rozsądny nie tnie gałęzi, na której siedzi.

Odchodzi się od dobrych standardów na rzecz bylejakości. Również dzięki Unii Europejskiej. To nie przypadek, że walą się nowe autostrady, wykopy pod metro, szynka jest bez mięsa, „sok malinowy” zawiera 0,5% prawdziwego soku wyciśniętego z malin itp. To jest pokłosie odejścia od standardów jakichkolwiek, od dobrego nauczania, od uczciwego traktowania swego państwa, od uczciwości, wręcz przyzwoitości. Kraj traktowany jest jak obiekt do rozszarpania. To jest konsekwencja odejścia od solidnego wykonywania swej pracy, przez urzędników też, odejścia od wszelkich norm.

Rozwalono, unicestwiono wiele polskich firm budowlanych, które zmuszono do kredytowania państwowych inwestycji. To państwo nasze, chyba Minister Rostowski tak sprytnie prokurujący wirtualny budżet, zatrzymywał pieniądze dla firm budowlanych. Przecież to wszystko można uregulować niezwykle prosto, tylko trzeba chcieć, a nie tworzyć zbójeckie państwo. Zatrzymanie pieniędzy dla przedsiębiorców jest kradzieżą, czy nie tak? Mało tego. Jest podcinaniem finansów – bytu tych firm oraz rodzin ich właścicieli. Wszystko jedno, czy był pośrednik, czy nie. Jeżeli zaangażowano pośrednika, a nie zabezpieczono interesu rzeczywistych wykonawców, to jeszcze gorzej. Nie można powiedzieć: „A, poradzą sobie”.

O tym proszę powiedzieć Panie były premierze.

krzysztofgrucaKrzysztof Gruca

Nordycka Współpraca Obronna

W ostatnich kilku latach można zaobserwować szybki rozwój współpracy militarnej między Danią, Norwegią, Szwecją i Finlandią. Jest to efekt powołania w 2009 roku organizacji Nordyckiej Współpracy Obronnej. Widocznym skutkiem jej działania jest powstanie Nordyckiej Grupy Bojowej, której przewodzi Szwecja. Integracja wojskowa państw skandynawskich jest widoczna także na arenie międzynarodowej. Najlepszym na to dowodem jest powstanie Nordic Transition Suport Unit (NTSU), organizacji która od 2013 roku, w ramach prowadzonych przez NATO operacji w północnym Afganistanie, będzie wspierać stabilizację tego newralgicznego regionu świata. Do NTSU przystąpiły: Norwegia, Szwecja i Finlandia. Prawdopodobnie do wspólnych działań zostanie zaproszona także Łotwa. Jest to ważny sygnał dla Litwy i Estonii, gdyż pokazuje stosunek państw skandynawskich do możliwości rozszerzenia współpracy wojskowej o wspomniane państwa bałtyckie. Ma to znaczenie z uwagi na nieprzewidywalną i agresywną politykę zagraniczną Rosji, która zwiększyła w ostatnim czasie swoje wydatki na armię.

Niebezpieczeństwo wojny w regionie nordyckim

wikingowieEwolucji układów militarnych w subregionie bałtyckim towarzyszą także nowe zjawiska gospodarcze. Obydwa te czynniki są ze sobą ściśle związane. Przed Skandynawią rysuje się bowiem ciekawa perspektywa rozwoju ekonomicznego. Wydobycie ropy naftowej i gazu oraz rozwój rybołówstwa i transportu morskiego będą głównymi czynnikami, stymulującymi wzrost gospodarczy. Zjawiska te dotyczą nie tylko basenu Morza Bałtyckiego, ale także Arktyki i Morza Barentsa. Stabilny rozwój gospodarczy jest jednak uzależniony od poziomu bezpieczeństwa. Jakikolwiek konflikt między Rosją a państwami bałtyckimi czy też wokół Arktyki między mocarstwami pociągnie za sobą daleko idące konsekwencje dla państw nordyckich. W tym kontekście należy podkreślić, że w państwach tych rośnie niepewność dotycząca dalszego rozwoju NATO. Stabilność regionu jest bowiem w dużym stopniu uzależniona od zaangażowania USA w kwestie bezpieczeństwa europejskiego.

Nowe inicjatywy Nordyckiej Współpracy Obronnej

Utrzymywanie nowoczesnej armii na wysokim poziomie pociąga za sobą ogromne nakłady finansowe. W celu zwiększenia efektywności swoich wojsk państwa skandynawskie, działające w ramach Nordyckiej Współpracy Obronnej, zaplanowały nie tylko wspólne manewry wojskowe czy też udział w misjach pokojowych, ale także koordynację wspólnych zakupów wojskowych, rozwój transportu i logistyki. Działaniom tym sprzyjają podobieństwa kulturalne oraz bliskość strategiczna w wymiarze regionalnym i globalnym. Współpraca ta jest realizowana stopniowo na wielu płaszczyznach, począwszy od małych projektów obejmujących dwa państwa, aż do przedsięwzięć regionalnych, angażujących wszystkie państwa nordyckie.

Zmiana sposobu myślenia „Wikingów”

Głównym celem wspomnianych wyżej zadań jest zmiana sposobu myślenia żołnierzy i zwykłych obywateli z „narodowego” na „nordycki”. Jest to zadanie bardzo trudne, gdyż wszelkie przemiany ludzkiej mentalności zachodzą nieśpiesznie, a czasem są nawet niemożliwe do osiągnięcia bez przemiany pokoleniowej. Ponadto współpraca państw skandynawskich jest utrudniona ze względu na brak członkostwa Szwecji i Finlandii w NATO oraz na odmienne kierunki rozwoju sił zbrojnych w poszczególnych krajach. Dania, Norwegia, Szwecja i Finlandia nie bez obaw podchodzą też do rozszerzania współpracy o państwa bałtyckie. Powodem jest mały potencjał wojskowy Litwy, Łotwy i Estonii, a także niechęć do zwiększenia odpowiedzialności nordyckich członków NATO za bezpieczeństwo słabszych sojuszników.  

Atrakcyjni Wikingowie

Współpraca nordycka staje się coraz bardziej interesująca dla państw bałtyckich. Wspólne interesy polityczne, gospodarcze a zwłaszcza wojskowe z państwami skandynawskimi są dodatkową gwarancją bezpieczeństwa i stwarzają możliwość większego manewru na arenie międzynarodowej dla Litwy, Łotwy i Estonii.

Fiasko polskiej polityki wschodniej

Na skutek zaniedbań w polskiej polityce wschodniej nasi bliżsi i dalsi sąsiedzi z północy odwrócili się od nas. Oddaliśmy inicjatywę Rosji, która konsekwentnie rozciąga swoje wpływy na terenach byłych republik ZSRR i państw Układy Warszawskiego, chcąc w ten sposób odzyskać utraconą niegdyś pozycję mocarstwa. Nasza bierność popchnęła Litwę, Łotwę i Estonię w stronę państw nordyckich. Polska zamiast stać się liderem regionu przyjęła rolę bezwolnego obserwatora. Warto zaznaczyć, że Łotwa już od dawna określała siebie jako państwo nordyckie. Swój pogląd na kwestię bezpieczeństwa zdefiniowała na nowo także Litwa, która w chwili obecnej podkreśla swoje powiązania ze Skandynawią. We wrześniu bieżącego roku Szwecja wyraziła zgodę na udział Litwy w Nordyckiej Grupie Bojowej. Jest to porażka polskiej polityki zagranicznej.

Za: http://www.osw.waw.pl/pl

barbarahenkeBarbara Henke

Zdjęcia: Mirosław Boruta

Belgia, jako „centrum Europy” wzbudza wiele sprzecznych emocji, częściej negatywnych, niż pozytywnych. Kojarzy się nam z różnego rodzaju obostrzeniami unijnymi oraz sztucznymi traktatami międzynarodowymi, próbującymi na siłę połączyć w jedną całość tak różne od siebie kultury krajów członkowskich Unii Europejskiej. Spoglądając na ten kraj i wyrabiając sobie o nim opinię, niejednokrotnie patrzymy nań przez pryzmat Brukseli.

SJednakże Belgia, choć istotnie mała (odległość dwóch, najbardziej oddalonych od siebie krańców Belgii nie przekracza 300 km), jest bardzo bogata i zróżnicowana kulturowo. Składa się z trzech, praktycznie niezależnych od siebie części: Flandrii, Wspólnoty Niemieckiej oraz Walonii. Uwarunkowania polityczne i związki między tymi częściami są niezmiernie ciekawe, ale z racji zbliżających się wyborów komunalnych (14 października), połączę je razem z opisem wyborów w następnym artykule.

Belgowie, jako ludzie otwarci i niezwykle gościnni, wielce mnie zaskoczyli. Ich wyżej wspomniana gościnność, na każdym kroku przypomina mi tę naszą polską, osławioną gościnność sarmacką. Napotyka się ją na każdym kroku. Bowiem w Belgii istnieje zwyczaj, że każdą osobę, z którą się wita, należy pocałować w policzek. Obyczaj ten funkcjonuje wszędzie: w pracy, w szkole, między osobami płci przeciwnej oraz jednakiej (także między mężczyznami), nie zna także granic wieku. Jest na tyle ważny, że brak tego gestu, automatycznie skutkuje konsternacją drugiej osoby.

SWiększość Belgów deklaruje się jako katolicy, jednak smutna prawda wypływa na wierzch w kościołach, podczas Niedzielnej Liturgii. Najczęściej jestem najmłodszą osobą na Mszy Świętej (a mam 18 lat). Komunia, tak jak w większości krajów zachodnich przyjmowana jest na dłoń, a w rozdawaniu jej towarzyszy zawsze przynajmniej jeden, czasem dwóch albo trzech, szafarzy świeckich. Jednak najbardziej zaskakująca jest kwestia księży. W Belgii dostrzec można ogromny kryzys powołań do życia kapłańskiego i zakonnego oraz działanie misjonarzy, szczególnie z krajów Afryki, w ramach Dzieła Nowej Ewangelizacji. Któż z żyjących w XVI i XVII wieku uwierzyłby, że w XXI, to nie Europa będzie ewangelizowała Afrykę, ale Afryka Europę poprzez młodych, pełnych energii i radosnej wiary księży?

Belgowie pracują dużo. Przeciętny Belg spędza w pracy około 10 godzin dziennie, za to większość z nich nie pracuje w soboty i niedziele. Ważny jest także dla nich „czas dla rodziny”. Wspólne posiłki są tutaj cenione i celebrowane. Codziennie w okolicach godziny 18, 19-tej cała rodzina spotyka się na obiedzie. Jest to także czas na rozmowę, podsumowanie dnia. Każda osoba opowiada o swoim dniu, jak go spędziła, ewentualnie o problemach. Są one rozwiązywane praktycznie zawsze na forum całej rodziny. Tak więc każdy członek może wyrazić swoją opinię. Razem szukają rozwiązań.

SSmutną prawdą jest to, że rozwody tutaj, to chleb powszedni. Bardzo łatwo jest dostać rozwód i „pełnych rodzin” jest niewiele. Jednak związki między krewnymi są bardzo silne. Rodzice często odwiedzają swoje dorosłe dzieci, nawet jeżeli mieszkają daleko. Także dorosłe rodzeństwo odwiedza się często i spędza za sobą czas podczas weekendów oraz dni wolnych od pracy.

Oczywiście na co dzień spotykam się ze stereotypami na temat Polaków. Najbardziej powszednie to: „Polacy piją dużo wódki” oraz „W Polsce jest ciągle zimno”. Mistrzem fałszywych stereotypów okazał się mój nauczyciel od geografii, który połączył oba i stwierdził że: „Polacy piją dużo wódki, bo jest tam ciągle zimno”. Czasami naprawdę trzeba wzbić się na szczyty opanowania i spokojnie, poprzez staranne, wcześniej wybrane argumenty, obalić stereotypy, co stało się tutaj moją misją.

SO samej Polsce wiedzą niewiele. Zresztą sami to przyznają. Z Polską kojarzy im się najczęściej Auschwitz oraz, co jest o wiele bardziej optymistyczne, Kraków. Wielu z nich było w Krakowie. Wspominają także miło polskie potrawy, takie jak pierogi oraz pączki. Są to produkty najczęściej i najchętniej kupowane w polskich sklepach w Belgii.

Także tak ważna dla nas kwestia Tragedii Smoleńskiej, tutaj praktycznie nie istnieje w świadomości ludzi. Rozmawiałam z kilkoma osobami na ten temat i próbowałam przybliżyć pewne fakty poprzedzające katastrofę (jak interwencję śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Gruzji), samą katastrofę (zaniedbania i niespójności w „oficjalnym” raporcie), jak i konsekwencje (utrata części elit, dowództwa wojskowego czy wielkich postaci „Solidarności” i późniejszej walki o wolność jak śp. Anny Walentynowicz czy Prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego).

Informacja o tym wydarzeniu była w Belgii mniej więcej trzyminutowa i podawała wiadomość jedynie o śmierci Prezydenta. Jednak Belgowie chcą wiedzieć co się stało naprawdę. Udało mi się zainteresować znane mi osoby Polską i są one pozytywnie zaskoczone bogactwem polskiej kultury, obyczajów i historii. Wierzę więc, że właśnie w ten sposób najlepiej zmieniać obraz naszej Ojczyzny w oczach Ludzi Zachodu – tych zwykłych obywateli – poprzez własne świadectwo.

Marek Morawski

Fatamorganą może być wszystko. Można zobaczyć każdy obraz, ale wcale nie ten, który się chce. To nie jest wypożyczanie kaset z filmem do wyboru. Dostaje się to, co jest podyktowane poza nami, poza naszą wolą. Pierwszy raz to można patrzeć na to nawet z pewnym zaciekawieniem. Kiedy ten sam obraz jest serwowany po raz setny, to nie tylko, że jest to nudne, ale na dodatek irytuje. W pewnym momencie można chcieć wyłączyć ten obraz.

Jednym z podstawowych takich obrazów jest grabież, którą przedstawia się pod różnymi tytułami. Poniżej przedstawię kilka z nich.

PRYWATYZACJA CZYLI WYPRZEDAŻ MAJĄTKU PAŃSTWOWEGO

Od wielu lat sprzedaje się majątek państwowy, inaczej mówiąc nasz, obywateli. Kwoty uzyskiwane są różne. Czasem sprzedaje się za przysłowiową złotówkę, jak polskie hutnictwo, czasem uzyskuje się za jakiś obiekt pokaźne kwoty. Z reguły w ciągu roku są to kwoty idące w miliardy złotych. Ktoś podjął decyzję, lecz my, obywatele, właściciele tego majątku nigdy nie otrzymaliśmy sprawozdania z tej sprzedaży. Nie dowiedzieliśmy się, czy taka sprzedaż była sensowna, czy cena sprzedaży była choć wyższa od rocznych wpływów z podatków. Nie widzieliśmy kalkulacji, wyliczonej efektywności każdej takiej transakcji. Wszystko można było sprzedać za byle jaką cenę podyktowaną jedynie celem politycznym pewnych ludzi, a nie interesem państwa. ZGODNĄ Z POLSKĄ RACJĄ STANU.

Tak to bywa w ekonomii i tak uczą w szkołach nie tylko wyższych, że oblicza się efektywność każdego przedsięwzięcia, również efektywność transakcji kupna-sprzedaży majątku trwałego. Tym majątkiem może być samochód, ale i statek, również stocznia, jakaś fabryka, zakład usługowy.

Z czym powinno być porównywane? Akurat w tym przypadku z wpływami z podatków.

Dodatkowym elementem, który powinien być brany pod uwagę to ilość stanowisk pracy, w tym ilość stanowisk pracy dla kadry kierowniczej i innymi czynnikami w każdym konkretnym przypadku.

Sprzedano majątek, polski przemysł, pokrywając z wpływów koszty swojej indolencji, nieudolności zarządzania, niechęć do zmniejszania kosztów państwa itd. Teraz Polacy, polscy nie tylko robotnicy, ale i inżynierowie, ekonomiści i inni wykształceni ludzie, absolwenci studiów nie mają gdzie pracować. Przecież obcokrajowiec, właściciel obiektu, nie zatrudni kadry kierowniczej z Polski, tylko ze swego kraju. Podobnie z dozorem technicznym, personelem badawczym projektującym rozwój produktu itd.

Mówi się tylko, ile uzyskano ze sprzedaży. Te kwoty to FATAMORGANA. Wpadają w ucho i nikt nie myśli o rzetelności transakcji, o jej opłacalności, biorąc wszystkie aspekty pod uwagę.

Czy były przekręty? Kto to wie? Stworzono przepisy o ochronie właściwie wszystkiego. Tajemnica handlowa. Kto przeprowadzał transakcję? Tajemnica handlowa i ochrona danych osobistych itd. itp. Tak można sprzedać wszystko. Majątek, kraj, wolność, nawet ludzi. I to się robi. Jeśli ktoś nie wierzy niech się rozejrzy dookoła i zada pytania konkretne. Gdzie jest to a to, gdzie jest taki to a taki człowiek? To łatwo zrobić, ale nie można przechodzić obojętnie uzyskując odpowiedź.

Pozbywanie się majątku narodowego to uzależnianie się od kapitału obcego, od sytuacji gospodarczej właścicieli najczęściej Niemców, Francuzów, Japończyków i wielu innych. Kiedy pogarsza się koniunktura macierzystej jednostki to oszczędza się na filii gdzieś tam w Polsce. Przecież to proste. Jest źle i w przyszłym roku 2013 bomba zegarowa, którą przygotowali rządzący wybuchnie z zdwojoną siłą i nie będzie się jak przed tym obronić oprócz odebrania klasie niewolniczej części ich marnych wynagrodzeń.

OBNIŻANIE POZIOMU KSZTAŁCENIA NA WSZYSTKICH ETAPACH EDUKACJI

Mami się młodzież reformami edukacji, mniejszą ilością uczenia się, eliminowaniem istotnych przedmiotów jako nieważnych lub mało ważnych. Niestety nic w zamian się nie daje poza papierkiem ukończenia szkoły lub uczelni. Tylko co z tego? W krajach, w których wielu chciałoby być, nikt nie pyta jakie masz świadectwo, tylko co umiesz? A co Ty umiesz? Co wyniosłeś ze szkoły? Jakie umiejętności? Może potrafisz coś wytoczyć? Może uszyć fartuszek lub garnitur? Może obliczyć wytrzymałość kładki, może mostu? Może wielkość opadów na dobę? I tak dalej. Co umiesz? Myć gary? Po to było chodzić do szkoły? Nawet nie wiesz, dlaczego możesz być dumny, że jesteś Polakiem. Nie będziesz Niemcem, Anglikiem, Francuzem czy Amerykaninem. Tam każdy jest dumny ze swego kraju, bo wie dlaczego. Zna wielkie czyny swojego narodu. A dzisiejsi absolwenci znają? Chińczycy w USA byli dyskryminowani, dopiero kiedy wyruszyli w obronie Ojczyzny czyli USA w II Wojnie Światowej nabrali dumy. Zostali uznani. Byle szkiełkiem nie da się wykręcić, bo się skaleczyć można. Musi być rzetelna wiedza, potencjał, który pozwoli wzbogacać kraj, tworzyć wynalazki, wprowadzać je w życie i poczuć się dumnym. To się odbiera młodym. Oni nie będą wynalazcami tylko popychlami na zlewozmywaku. Serwuje się im FATAMORGANĘ ŁATWEJ EDUKACJI.

Pora usunąć ten mylny obraz. Niedouczeni nie tworzą elity w żadnym kraju, może tylko w postkomunistycznym, postkolonialnym, bo tak nie może być, bo jest to niezgodne ze zdrowym rozsądkiem. Po prostu oszustwem.

Inaczej mówiąc jest to grabież młodzieży, odbieranie im ich przyszłości, możliwości rozwoju umysłowego i awansu w skali nie tylko krajowej. FATAMORGANA TO ŁATWOŚĆ, REALITY TO GRABIEŻ PRZYSZŁOŚCI. GRABIEŻ!!!

ZDROWOTNOŚĆ SPOŁECZEŃSTWA

Od dawna słyszę jak to poprawia się zdrowie społeczeństwa, o ile mają lepiej pracownicy służby zdrowia. Zdrowy może w to uwierzyć, ale to jest kolejna FATAMORGANA serwowana społeczeństwu.

Nie trzeba być znawcą przedmiotu, tylko wystarczy zachorować na grypę, półpasiec, czy inne świństwo. Wystarczy się przeziębić i udać się do przychodni. Cały obraz – fantasmagoria budowany z takim pietyzmem przez media wali się całkowicie. Okazuje się, że nie można szybko uzyskać porady, że trzeba iść do specjalisty, ale zapisy są doń za dwa tygodnie i inny dowolnie długi okres, nie ma recepty, a ból wzrasta i tak dalej. Zgroza. W końcu z podkurczonym ogonem wędrujemy prywatnie do lekarza. Wówczas okazuje się, że lekarstwa tylko pełnopłatne, chociaż mamy ubezpieczenie – nic nie warte. Następna FATAMORGANA.

Ruszamy do apteki i dowiadujemy się, że koszt leków rozwala nam budżet domowy, bo nie należymy do uprzywilejowanej klasy, tylko do tej niewolniczej, która ma pracować na władzę. I to nie jest fatamorgana, tylko rzeczywistość, real.

W ten sposób można przeanalizować wiele dziedzin życia i okażę się za każdym razem, że coś nam się wydawało, myśleliśmy, że jest inaczej, że uczciwie pracując kilkadziesiąt lat wystarczy nam na zaspokojenie podstawowego koszyka potrzeb. Tym czasem nie!

Kiedyś za nas wyjeżdżali na urlop przedstawiciele. Im bardziej wybrani tym dalej. Potem relacjonowali w radio, gazetach, telewizji jakie było to ciekawe, egzotyczne. Biedacy siedzieli z otwartymi ustami, czytający czytali z wypiekami na twarzy. Im został jabcok lub flaszka siwuchy. To było realne. Teraz jest podobnie. Nawet podają nam jak mamy myśleć, bo inaczej nie wolno. Mówią nam, co nam wolno i nazywają to wolnością. Rzeczywiście jak w cyrku trenowanie małpki.

Pora pozbyć się FATAMORGANY.i ujrzeć rzeczywistość.

Aby się leczyć, to trzeba mieć zdrowie. Jak bardzo to powiedzenie jest bliskie prawdy. Obniżanie poziomu służby zdrowia to jest niebywała bomba zegarowa. Trafi nie w Niemców, Francuzów, Brukselę, ale tam, gdzie jej konstruktorzy chcieli ją podłożyć – w Polaków. To nie jest FATAMORGANA. To się dzieje. Każdy lekarz to powie, jeśli dyplom uzyskał swoją pracą, a nie kupił go.

Kto chce może dopisać swoją FATAMORGANĘ.

Napisz!

Anna Maria Kowalska

Niektóre szkoły wyższe mają rozliczne kłopoty upadłościowe. W tym samym czasie KNOW-y starają się na gwałt wzmocnić swoje związki z biznesem. A także okazać, że są gotowe z tym biznesem pędzić biegiem, noga w nogę. No i wdrażają w dalszym ciągu systemowe reformy w szampańskim nastroju, tym razem na zasadzie walca drogowego. „Wyrównują szanse”, żeby studentom żyło się łatwiej. Niektórzy nieśmiało powiadają, że jednak to nieprawda, że jak na razie żakom żyje się znacznie gorzej. A to USOS nie działa i nie można się zapisać na zajęcia, a to drugi kierunek płatny, właściwie nie bardzo wiadomo, jakim prawem….Ale reformatorów, jak widać, to nie przekonuje i dalej jadą walcem po opłotkach w bliżej nieokreślonym kierunku. Sporo się o tym mówi i pisze, także w poważnych gazetach akademickich. W wolnych chwilach czytam, i mam z tego mnóstwo frajdy. Artykuły te, albo to, co je przypomina,  pisane  „przez jakichś speców od marketingu, czy „polityki uczelnianej”, oprócz dużej dozy bełkotu – zawierają, m.in. pośrednie sugestie „upublicznienia” ocen osób, prowadzących zajęcia dydaktyczne (brak tegoż „upublicznienia” wpływa ponoć „demotywująco” na oceniających zajęcia studentów).

Wprawdzie na razie teoretycznie działa ustawa o ochronie danych osobowych, ale pomysł pierwszorzędny. A postawmy profesorów pod pręgierzem, niechże ich ocenią anonimowo dla przykładu studenci zerowego, albo pierwszego roku – a noty ze zdjęciem wykładowcy prosimy oficjalnie umieścić w Internecie na stronie „wirtualnej uczelni”. Obok zdjęcia i oceny doklejmy także sylabus, i poprośmy, żeby każdy student na temat sylabusa także się wypowiedział. Tak, jak potrafi i lubi. W ogóle ustalajmy na przyszłość program zajęć dydaktycznych na zasadzie: co studenta bawi najbardziej? Wtedy uczelnia będzie miała tłumy chętnych i mnóstwo pieniędzy. Tyle tylko, że to już nie będzie uczelnia, ale cyrk.

miroslawborutaMirosław Boruta

Pisałem niedawno o Hartmanie (https://www.krakowniezalezny.pl/hartman-inwektywiarz) i dawałem go za przykład psucia języka (a więc także psucia obyczajów) w sferze publicznej. Dzisiaj to samo powiedzieć trzeba o Palikocie. A nawet podkreślić, że decyzją wyborców został on wybrany na parlamentarzystę, a więc tym bardziej powinien stanowić wzór dobrego smaku i obyczaju. Tymczasem wczoraj usłyszeć można było jego wypowiedź, że osoby tworzące techniczny rząd opozycji to ajatollachowie i talibowie katoliccy.

Ajatollah to z języka arabskiego ajat Allah czyli cudowny znak Boga i jest wysokim tytułem znawcy teologii i prawa w szyizmie imamickim, a talib to uczeń, najczęściej medresy lub szkoły koranicznej, zdobywający za pomocą nauki pamięciowej ogólną wiedzę na temat Koranu (za wikipedią). Wypowiedzi Palikota w kontekście próby obrażania polskich postaci życia politycznego należy jednoznacznie i równolegle zakwalifikować jako antyarabskie, antyislamskie oraz antymuzułmańskie.

Polska będąca od wieków krajem tolerancji nie może sobie pozwolić na funkcjonowanie w przestrzeni publicznej osób nietolerancyjnych wobec innych kultur i religii. Mam nadzieję, że w tej sprawie zabiorą także głos miłośnicy Kultur Wschodu, przedstawiciele mniejszości muzułmańskiej w Polsce a także pracownicy placówek dyplomatycznych krajów muzułmańskich w Polsce.

Już wielu europejskich i amerykańskich głupców obrażało muzułman nie licząc się z pomordowanymi w konsekwencji tych wygłupów księżmi i katolikami. Trzeba tym głupcom jak najprędzej pokazać inne miejsce w społeczeństwie, z pewnością poza sferą publiczną. Polacy nie mogą się godzić na tego rodzaju „reprezentantów” jak Palikot.

grzegorznieradkaGrzegorz Nieradka

29 września 2012 roku w Warszawie odbyła się manifestacja pod hasłem „Obudź się Polsko”. Według różnych źródeł wzięło w niej udział od 200 do 300 tys. osób. Uroczystości rozpoczęły się już o godz. 11:30 koncertem patriotycznym na placu Trzech Krzyży, po którym nastąpiła wspólna modlitwa różańcowa i Msza Święta. Ta wielka manifestacja zgromadziła przedstawicieli niemal wszystkich prawicowych środowisk. Rodziny Radia Maryja, Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność”, Prawo i Sprawiedliwość, Kluby Gazety Polskiej, Solidarna Polska, Solidarni 2010 to tylko niektóre z ogromnej liczby organizacji i środowisk, które swoją obecnością i pracą przyczyniły się do sukcesu tej jednej z największych manifestacji w powojennej Polsce.

marsz29wrzesniakkgpNie zawiódł również Kraków. Sam Klub Krakowski Gazety Polskiej im. Janusza Kurtyki zgromadził blisko 150 osób, którym w wyjeździe dopomogła „Solidarność” –  Region Małopolska. W sumie z królewskiego Krakowa do Stolicy pojechało ponad 20 autokarów. Nikt nie miał wątpliwości, że bierze udział w czymś wielkim, wyjątkowym, czymś, co może się już nie powtórzyć. Tak istotnie było. Nie wszyscy wiedzą, że śp. prof. Józef Szaniawski na długo przed marszem przekonywał, że być może będzie to największa manifestacja w Polsce XXI wieku. Jak zaznaczył tuż przed wyjazdem p. Mirosław Boruta – przewodniczący Krakowskiego Klubu Gazety Polskiej  im. Janusza Kurtyki – obecność takich środowisk jak Kluby Gazety Polskiej, Związek Konfederatów Polski Niepodległej 1979–1989, NSZZ „Solidarność”, Prawo i Sprawiedliwość, Stowarzyszenie im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Krakowie i Rodziny Radia Maryja oznacza, że do Warszawy jedzie cała Polska. Mimo, że jedni jadą realizować cele polityczne, a dla innych jest to swoista pielgrzymka, to wszystkich łączy jeden cel, jakim jest troska o Ojczyznę wolną, sprawiedliwą i dumną, traktującą w sposób równy wszystkich obywateli, w tym katolików.

Po zakończonej Mszy Świętej odmawiano Koronkę do Bożego Miłosierdzia, a w tym czasie zaczęto formować pochód. Za dobrą wróżbę uznano fakt, że do kościoła św. Aleksandra na placu Trzech Krzyży w tym właśnie momencie wchodziła młoda para na uroczystość zaślubin. Podczas swego przemówienia o. Tadeusz Rydzyk zaintonował pieśń „Życzymy, życzymy…” którą specjalnie dla młodych zaśpiewały setki tysięcy uczestników manifestacji. Takiej publiczności pozazdrościłaby nawet brytyjska para: książę William i księżna Kate.

Podczas marszu, którego celem był Plac Zamkowy, manifestanci skandowali hasła, m.in. „Nie oddamy wam telewizji Trwam”, „Rząd pod sąd”, „Bóg Honor i Ojczyzna” oraz „Wielka Polska katolicka”. Przed pałacem prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu odmówiono modlitwę za poległego pod Smoleńskiem Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i wszystkie Ofiary Narodowej Tragedii. Ustawiono drewniany Krzyż. Ludzie skandowali: „Lech Kaczyński, pamiętamy” oraz „Chcemy prawdy o Smoleńsku”. Gdy czoło pochodu dotarło na Plac Zamkowy i rozpoczęły się przemówienia premiera Jarosława Kaczyńskiego i przewodniczącego NSZZ „Solidarność” Piotra Dudy poprzedzone odśpiewaniem Hymnu Narodowego, tysiące manifestantów wciąż znajdowało się na Placu Trzech Krzyży. Był to dowód na to, że liczba uczestników była naprawdę imponująca. Dwukilometrowa trasa przez Nowy Świat i Krakowskie Przedmieście została wypełniona „biało-czerwoną rzeką ludzi”. Jarosław Kaczyński wygłosił płomienne i porywające przemówienie. Odniósł się w nim także do sytuacji dyskryminowanej Telewizji Trwam. Mówił o nieudolności obecnego rządu. Przekonywał, że przebrała się miara zła. Co jednak najważniejsze, powiedział, że mamy siłę czego dowodem jest ta wielka i powszechna mobilizacja setek tysięcy uczestników marszu. Co jakiś czas przemówienie premiera Kaczyńskiego przerywała burza oklasków i okrzyki „Jarosław, Jarosław” oraz „Zwyciężymy”. Przewodniczący NSZZ „Solidarność” Piotr Duda przekonywał z kolei, że obecny rząd jest antypracowniczy. Mówił o obowiązku pracy do 67 roku życia dla mężczyzn i kobiet, o wyprzedawaniu i rozkradaniu majątku narodowego.

20120929kpnManifestujący nie mieli wątpliwości, że jedyną szansą na zmianę rzeczywistości w Polsce i polepszenie sytuacji życiowej polskich rodzin jest odsunięcie Donalda Tuska i jego ekipy od władzy. Nie bez echa pozostały niedawne skandale dotyczące ekshumacji m.in. Anny Walentynowicz i wychodzące stopniowo na światło dzienne haniebne kłamstwa i manipulacje Ewy Kopacz, Tomasza Arabskiego, Andrzeja Seremeta, Jerzego Millera i Donalda Tuska. Dominujące w dzisiejszej Polsce media nazwano „mediami mętnego nurtu”, aby dać wyraz manipulacjom i służalczej pracy tysięcy dziennikarzy w Polsce, którzy zakłamują rzeczywistość i za wszelką cenę bronią interesów obecnej pseudoelity.

Trzy galerie zdjęć – autorstwa pp. Andrzeja Kalinowskiego, Anny Loch i Pawła Waloszczyka – można obejrzeć tutaj:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/29Wrzesnia2012ak
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/29Wrzesnia2012al
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/29Wrzesnia2012pw

Anna Maria Kowalska

wytrwamyiwygramyTo, co stało się wczoraj w Warszawie na marszu: „Obudź się, Polsko”! potwierdza, że hasła odnowy moralnej, sprawiedliwości społecznej i Prawdy są wciąż w Narodzie żywe. Olbrzymi tłum Osób, defilujących ulicami Stolicy raz jeszcze dowiódł, że w obronie słusznej sprawy jest gotów się błyskawicznie zorganizować.

Aktualny marsz w obronie Telewizji Trwam jest jednocześnie wielkim krzykiem, domagającym się wolnych mediów i wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej. Wśród idących w marszu wsparcia  reprezentowane były wszystkie pokolenia. Obok Kół Przyjaciół Radia Maryja oczywisty był udział Prawa i Sprawiedliwości, środowisk skupionych wokół Klubów „Gazety Polskiej”, „Solidarności” i Solidarnej Polski. Warto jednak odnotować, że w marszu szli także Polacy, mieszkający i pracujący za granicą, nawet w odległej Nigerii, a Ci spośród środowisk emigracyjnych, którzy z różnych względów nie mogli przybyć osobiście, organizowali marsze u siebie. Działania takie zostały podjęte we Francji, Australii, Wielkiej Brytanii, Kanadzie, USA. Zmobilizowali się przedstawiciele licznych organizacji społecznych, związkowców i niezrzeszeni obywatele. Symbolicznie dołączyli także obcokrajowcy.

Tak budzi się dumny Naród, pragnący trwać przy Bogu, Honorze i Ojczyźnie. Naród, w którym żadne socjotechniczne zabiegi nie zdołały, na szczęście, zabić ducha Prawdy i prawdziwej „Solidarności”.

Zdjęcia autorstwa pp. Grzegorza Nieradki (fot. 1-15), Macieja Mieziana (fot. 16-29), Jana Pieczyraka (fot. 30-34) i Kazimierza Babiaka (fot. 35-42) można obejrzeć tutaj:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/29Wrzesnia2012

stefanbudziaszekStefan Budziaszek

Jest to film o zwycięskiej bitwie, którą stoczyły wojska hetmana Stanisława Żółkiewskiego z Rosjanami w 1610 r. pod Kłuszynem. Organizatorem widowiska historycznego, które odbyło się 29 września 2012 r. w Krakowie, było stowarzyszenie „Studenci dla Rzeczypospolitej”. Na zakończenie profesor Andrzej Nowak przypomniał znaczenie kampanii moskiewskiej oraz okoliczności złożenia Hołdu Ruskiego.


http://www.youtube.com/watch?v=qL4vtDbtR18

I Konferencja Akademickiego Klubu Obywatelskiego
im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Krakowie

NAUKA POLSKA. PRAWDA JEST NAJWAŻNIEJSZA
Rozważania o stanie szkolnictwa uniwersyteckiego w Polsce
Kraków dnia 18 kwietnia 2012 roku
Materiały konferencyjne i pokonferencyjne

naukapolska

SPIS TREŚCI WYDAWNICTWA:

O Akademickim Klubie Obywatelskim im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Krakowie

Zamiast wstępu / mgr Marek Morawski, Kraków

O głębsze zrozumienie wydarzeń / ks. dr Wiesław Bożejewicz, Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego w  Warszawie

Nauka w służbie prawdy – służbą (integralnemu) człowiekowi / dr Katarzyna Świerszcz, Społeczna Akademia Nauk w Warszawie

Odpowiedź środowiska akademickiego na przesłanie bł. Jana Pawła II / prof. dr hab. inż. Janusz Kawecki, Politechnika Krakowska im. Tadeusza Kościuszki w Krakowie

Uwagi o stanie polskiego szkolnictwa wyższego (uniwersyteckiego) w początku drugiej dekady XXI wieku / prof. dr hab. inż. arch. Anna Mitkowska, Politechnika Krakowska im. Tadeusza Kościuszki w Krakowie

Uwagi o kierunkach zmian szkolnictwa wyższego w Polsce / prof. dr hab. inż. Wojciech Mitkowski, Akademia Górniczo-Hutnicza im. Stanisława Staszica w Krakowie

Jak przywrócić rolę wychowawczą polskiej szkoły? / dr inż. Krzysztof Pasierbiewicz, Akademia Górniczo-Hutnicza im. Stanisława Staszica w Krakowie

Nauka Polska – Prawda jest jedna / prof. zw. dr hab. inż. Andrzej Korbel, Akademia Górniczo-Hutnicza im. Stanisława Staszica w Krakowie

Nowelizacja Ustawy o Szkolnictwie Wyższym: uwagi i postulaty praktyka / dr Kazimierz Mrówka, Uniwersytet Pedagogiczny im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie

Głos w dyskusji / dr Mirosław Boruta, Uniwersytet Pedagogiczny im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie

Nauka, Gospodarka, Elita / dr inż. Feliks Stalony-Dobrzański, Akademia Górniczo-Hutnicza im. Stanisława Staszica w Krakowie

„Grepnij kontent po eseselu”, czyli o niepohamowanym zastępowaniu języka polskiego / mgr inż. Jan Mitkowski, Kraków

Program I Konferencji Akademickiego Klubu Obywatelskiego im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Krakowie

List Otwarty do Środowiska Akademickiego

Marek Morawski

Mało jest ludzi, którzy się spotkali z tym niezwykłym zjawiskiem osobiście. Sporo z nas czytało o tym w książce z dziecięcych lat „W pustyni i w puszczy”. Fajna lektura, znakomity pisarz i dobrze się czytało. Dla wielu była to pierwsza i ostatnia przeczytana książka. Dzięki niej mogli przeczytać o fatamorganie. Zatem zakładam, że prawie wszyscy wiedzą, że fatamorgana to jest to czego nie ma. Wiedzą też, że jeżeli wcześniej nie dojdzie się do celu niż pojawi się fatamorgana, to się zginie z głodu, pragnienia, spiekoty, wyczerpania, beznadziei. Fatamorgana to syndrom śmiertelnego zagrożenia. Zazwyczaj tak rzeczywiście jest.

Beznadziei. To jest dobre określenie.

Pięć lat temu nakarmiono nas nadzieją, że będzie lepiej właściwie pod każdy względem. Oczywiście ludzie to nie jakieś kajtki bezmyślne i podzielili to wszystko przez pół, albo  jeszcze bardziej. Przecież wszyscy na co dzień muszą prowadzić może mały, ale realny swój budżet domowy. Każdy wie, że z pustego się nie naleje, a jak pożyczy, to trzeba oddać, nie zawsze bez kłopotów. Nawet Ci, co chcieli zarobić w Amber Gold to nie byli naiwniacy, jak to się chce teraz przedstawić. Wszyscy oni wiedzieli, że za tym kryje się jakiś przekręt. Z reguły byli to cwaniacy wcale nie tak małego formatu. Wiedzieli, ze jeżeli firma istnieje, to może jest to przekręt, na którym ktoś zarabia, a klienci firmy dostają tylko jakieś ochłapy tego złotego interesu, ale wszyscy będą zadowoleni. I niektórzy dostawali. Warto popatrzeć kto to był. Pewnie nie zostanie ta lista ujawniona z ogromnej ilości powodów, lub jednego, który w tym celu został właśnie stworzony – ochrona danych osobistych. I gęba jest zamknięta. Po prawdzie powinien ten przepis nosić nazwę OCHRONA SZEMRANYCH INTERESÓW. Jeszcze nigdy nie mieliśmy prawa tak chroniącego przekrętów i kombinatorów wszelkiego formatu i koloru. Prawa nie w obronie przyzwoitości, uczciwości, obywateli przyzwoitych, generalnie etyki inaczej mówiąc MORALNOŚCI.

Niestety prawie jestem pewien, że nie zostaną otwarte karty tego złotego interesu. Jestem pewien, że nie chodzi tu o jakieś śmieszne 500 czy 600 milionów złotych. Interes, w którym pada nazwisko szefa kancelarii premiera pana Arabskiego, pada nazwisko jak mniemam pracownika kancelarii premiera Piotra Tomiczyńskiego, wymieniany jest stanowiskiem premier, potem sędzia Milewski, prezes Sądu Okręgowego w Gdańsku to nie takie pieniądze. To nie chodzi o składki, wpłaty tych poszkodowanych, tylko to co jest głębiej. Nie mam dowodów. NIE, tylko rozum to podpowiada, COMMON SENSE jak mówią Anglicy, po naszemu zdrowy rozsadek. Czy ktoś przynajmniej jeszcze pamięta takie określenie.

Społeczeństwo dostało zapowiedź uczynienia z Polski kraju powszechnej szczęśliwości. Będzie porządek, praca, będzie rósł dobrobyt, biurokracja ma zostać zmniejszona, państwo będzie tańsze w utrzymaniu, starczy zatem na służbę zdrowia i szkolnictwo i tak dalej i tym podobnie. Był początek kadencji, zatem nie było jeszcze czego wymagać. W mediach wszyscy słyszeli, że jest coraz lepiej. Właściwie wszystkie media od rana do wieczora podawały, jak jest dobrze. Jeżeli było coś złe, to ten brzydki Gargamel. On jest wszystkiemu winien, nawet po śmierci. Muszę powiedzieć, że nie słyszałem, aby kimkolwiek gdziekolwiek tak skutecznie straszono jak tym człowiekiem. To jest doprawdy zadziwiające, tym bardziej, że nie ma żadnych faktycznych przesłanek. To jest siła mediów, szczególnie telewizji. Po sprzedaniu koncesji, właściwie ich rozdaniu, niektórzy powiedzieli: Mamy telewizję, teraz potrzeba tylko trochę czasu, a uzyskamy wszystko.

Mijał rok po roku. Karawana społeczeństwa wędrowała dalej, a fatamorgana medialna niezmiennie mamiła społeczeństwo. Coraz lepiej, coraz lepiej, coraz lepiej. Oaza dobrobytu kwitła w padającej Europie. Ktoś mówił, że jest gorzej. Jak to jest gorzej? Przecież właściciele banków, firm takich jak Amber Gold mają się tak dobrze. A administracja. Przecież ona ma dobrze. Płace średnie to ok. 5 tys. złotych. Zapomniano dodać, że sam przyrost administracji centralnej  kosztuje teraz ponad 10 mld złotych rocznie. To jest połowa wydatków na wojsko. Całość administracji centralnej i terenowej to wielokrotnie więcej pieniędzy. Naszych pieniędzy. Tylko karawana idzie dalej. Halucynacje medialne oszałamiają tak wiele osób. Przed fatamorganą nie da się uciec. Albo jej się ulega, albo ma się jeszcze tyle sił, że mimo wszystko widzi się obraz rzeczywisty i człapie dalej, aby tylko dojść do celu. A cel jest odległy. Nie widać drogi, jak to na pustyni. Nie widać przewodnika, który własne gniazdo skalał, a teraz chciałby wylądować w czystym, innym, nie zafajdanym. Niech inni, to stado, które uległo fatamorganie teraz brnie przez to coś, zbrukane to mało powiedzieć, ten niepomierny dobrobyt.

Niektórzy mieli lepiej, bo dostali większe możliwości. Dobre płace, możliwość przejęcia znacznego majątku za niewielkie pieniądze lub umarzane kredyty. Ich wędrówka była łatwiejsza. Nie brakło im na wodę i inne dobra. Nawet jeśli były kradzione  nic się nie działo. Nawet gdy postawiono zarzuty, to sprawę umarzano. „Czterdziestu rozbójników” – dostali kary, jakby jechali po pijanemu rowerem. Nikt tylko nie wie, kto jest szeryfem tej bandy lub raczej kto jest Ali Babą. Sezam Amber Gold nie chciał się otworzyć, bo już został opróżniony, a dobra wyleciały specjalnie zakupioną linią OLT.

Nagle okazało się, że obraz fatamorgany odsłonił rzeczywistość. Nie ma kwitnących ogrodów Semiramidy tylko szare blokowiska z rozdartymi ulicami, walącymi się nowymi autostradami, zabudowywanymi ostatnimi parkami czy terenami zielonymi, parkingami, miejscami do postawienia samochodu. Tak można wymieniać. Prawda. Kraj się zmienił. Wiele pobudowano. Ludzie mogli już strzyc trawniki, po pojawiły się kosiarki, a przedtem była tylko kosa, trudna w użyciu. Tylko ludzie wtedy nie ulegali fatamorganie. Nikt też nie wsadzał na nos różowych okularów. Każdy wiedział, że przydział aut był dla wybranych. Teraz też wie, że jeżeli się nie wychyli, to dostanie, przepraszam wygra przetarg lub przegra własną firmę bez zleceń ”rozdawanych”. Wielu też wie, że może być zwolnionym z podatku legalnie , zgodnie z prawem. Są zwolnienia podmiotowe i przedmiotowe udzielane przez Ministra Finansów. To jest lepsze niż Dziadek Mróz w Rosji sowieckiej – Diadia Moroz. Inni też wiedzą, że mogą dostać dodatkowy podatek. Ci co otrzymują bonusy wiedzą, że lepsze jest położenie uszu po sobie i równe, zgodne szczekanie.

To nie tym mieli rządzić nasi przedstawiciele. To, czym mieli rządzić jest nierządne, rozsypuje się lub jest tak ustawiane przepisami, by się rozleciało, by nie przynosiło oczekiwanego pożytku. Studia nie mają nauczyć tylko dać papierek, a przyszłość kraju padnie. To stwierdzają nauczyciele akademiccy i pracodawcy zgodnie. Dzisiaj. To nie jest mój wymysł na złość komuś. Po co byłoby to robić? Po co byłoby robić idiotę z siebie. Taka zgodność opinii znaczy, że nie jest to bzdura tylko niezwykle przykra rzeczywistość. Powiedziałbym nawet, że przerażająca. Patrząc krytycznie uważam, że jest to systemowe i systematyczne niszczenie Polski, jej młodzieży, która niedouczona lub nawet nienauczona będzie prowadziła do katastrofy. Perfidne, bo to nie ona będzie winna tylko ci, co to wymyślili i wprowadzili do realizacji. Podobnie jest niemal w każdej dziedzinie, każdym fragmencie życia kraju.

Wszyscy się dowiedzieli, że wymiar sprawiedliwości to bzdura. Bandziory, recydywiści wychodzą, nieuleczalni mordercy-zboczeńcy też, inni rozbójnicy nie idą do więzienia, sędziowie to tylko kukły pociągane za sznurki, prokuratorzy to kaci dla niewygodnych, a dla innych dobroczyńcy. Co to jest? PAŃSTWO? Jakie państwo? Zbójeckie!

 Obraz fatamorgany rozleciał się jak chmura dymu I co? NIC!  ABSOLUTNIE NIC. Fatamorgana mimo kolejnej katastrofy dalej jest nadmuchiwana, nadawana. Teraz trzeba tylko nauczyć ludzi mówić na g….  papu. CZY CHCEMY SIĘ NA TO ZGODZIĆ? CISZA.

A KARAWANA IDZIE DALEJ.

tomaszkorneckiTomasz Kornecki

Historyczny dworzec kolejowy w Bieżanowie popada w ruinę. Historyczne budynki wyglądają jak rudery. Stanowią one część kolei galicyjskiej budowanej w latach 1856-1861. Rozbudowę linii  prowadzono jeszcze wiele lat później do roku 1892. Szlak kolejowy łączył Małopolskę Zachodnią ze Wschodnią: Bochnia, Tarnów, Dębica, Ropczyce, Sędziszów, Rzeszów, Łańcut, Przeworsk, Jarosław, Przemyśl, Mościska, Sądowa Wisznia, Gródek Jagielloński Lwów. Odcinek biegnący przez Bieżanów został oddany w 1856 roku.

dworzecbiezanowStacja w Bieżanowie  (fot. Wikipedia) służyła też podróżującym do Wieliczki. Dzisiaj jest zaniedbana, mimo świetnej infrastruktury, wystarczyłoby przywrócić jedynie jej świetność. Niestety zabytkowe budynki niszczeją. W rozbitych oknach można znaleźć butelki po alkoholu. PKP chce wynająć budynki. Redakcja Krakowa Niezależnego wysłała list do PKP z pytaniem czy koleje zamierzają odrestaurować stację. Czekamy na odpowiedź.

Marek Morawski

Od lat patrzę na to coś, co określa się mianem pielęgnacji zieleni. Zabiegi te wykonuje się wszędzie tam, gdzie można na ten cel przeznaczyć trochę grosza, a czasem nawet sporo pieniędzy. I dobrze, że o zieleń się dba. Trawniki, skwery, parki, ciągi spacerowe, a poza miejscowościami zieleń przydrożna. W porównaniu do niegdysiejszych czasów jest to postęp ogromny. Przede wszystkim są narzędzia i są fundusze. Aliści nie do końca wiadomo, o co tak naprawdę chodzi, chociaż w tym przypadku kamuflaż jest o wiele lepszy niż w prokuraturze czy sądownictwie na przykład gdańskim.

Jak wspomniałem od lat obserwuję zabiegi pielęgnacyjne na osiedlach, jakiś skwerach i poza miastem jadąc samochodem. Pojawił się wspólny mianownik tych wszystkich zabiegów. Tnie się, może za wyjątkiem trawy, co roku jakieś drzewa czy krzewy w tych samych obszarach zielonych. Tyle, że co roku wyżej o jedną kondygnację, jakieś drzewo, które nikomu nie przeszkadzało, na obszarach, które w ubiegłych latach były już dopielęgnowane kolejny raz. Wygląda to tak, jak gdyby wykonywano te „zabiegi pielęgnacyjne” sztuka dla sztuki, rok po roku. Po kilku latach przyszła mi do głowy myśl, że całkiem nie chodzi o zieleń, o usunięcie drzew, które niegdyś posadzono za blisko murów, drzew wchodzących w okna i karczowanych z powodu jakoby kruchości, stwarzających niebezpieczeństwo dla pieszych i pojazdów i pewnie z jeszcze wielu niezwykle mądrych przyczyn. Chodzi o pretekst, by można było zrealizować takie zlecenie. Co roku!!! Dbamy, robimy, wydajemy pieniądze publiczne czyli nasze, wykonawcy mają robotę i zarobek. Są przetargi. Wszyscy zarabiają. Tylko nie tak samo. Jak się nazywa taki zarobek?

Przykro patrzeć, jak co roku karczuje się piękne, dorodne drzewa. Właściwie wszędzie. Są kary – opłaty za wycinanie drzew. Jak zwykle przepis praktycznie dotyczy maluczkich. Kogoś, kto na własnej działce nie usunął kiedyś jakiejś samosiejki, a po kilku latach wyrosło duże drzewo w miejscu absolutnie niewłaściwym, utrudniające prawidłowe wykorzystanie działki.

W wielu miejscach drzewa wycina się jakby to była trawa, tylko że często są to 80-100 letnie pnie. Problem jak zwykle. Brak zdrowego rozsądku lub chodzi o pozyskanie wielkich pni rzadkich gatunków, a przepis jest atrapą.

W Anglii roślinność jest niezwykle bujna, dorodna. Jest duża wilgotność. Drzewa korony mają olbrzymie. Nikt nie wycina niepotrzebnie drzew ani ich konarów. To nie jest dbanie o bezpieczeństwo ludzi czy pojazdów tylko właśnie niszczenie dorodnych roślin, osłabianie ich. Nigdzie nie wycina się zdrowych drzew tylko dlatego, że może się złamać. W takim przypadku nie sadzi się ich na takim obszarze.

W Wielkiej Brytanii jest ogromna dbałość mieszkańców o roślinność, ale każdy może usunąć czy przyciąć roślinę przed własnym domem., co nazywa się triming. Tylko tam żaden deweloper nie wykarczuje skweru, by wybudować jakiś blok. Teren publiczny nie zostanie przekazany w pacht deweloperowi przez władze miejskie, a jakiś prezes czy kierownik nie zawrze umowy na de facto fikcyjne pielęgnowanie zieleni za spore pieniądze. Tu jest pies pogrzebany. W uczciwości, w odpowiedzialności każdego obywatela. Zwykłego mieszkańca i urzędnika państwowego, samorządowego czy przedsiębiorcy. U nas tego nie ma. Dlatego znikają ostatnie skrawki zieleni. Ludzie zaglądają sobie do okien, jest ciasno, nieprzytulnie, brak perspektywy. Tego nie widzą architekci czy urbaniści miejscy? Nawet niewielki parking i niezwykle potrzebny, bo nie ma gdzie się nawet zatrzymać, przed budynkiem ZUS przy ul. Świętokrzyskiej w Krakowie jest zabudowywany. Dom wchodzi niemal na chodnik w bardzo ruchliwym miejscu. Jak przebiegała procedura przekazania terenu jakiemuś przedsiębiorcy, nie trudno sobie wyobrazić. Ile takich działań podejmowanych jest w całej Polsce? Ilu jest takich zaradnych przedsiębiorców i urzędników? Tylko potem dziwimy się, że nasze miasta wyglądają jak nowo wybudowane slumsy. Wyjeżdżamy za granicę i oczy się nam śmieją do pięknych kompozycji urbanistycznych, pięknych skwerów, arterii obsadzonych z wymaganiami sztuki. Czy u nas nie można? NIE!!! NIE MOŻNA, BO JEST SPRZECZNOŚĆ INTERESÓW PRYWATNYCH I PUBLICZNYCH i o jej likwidację nikt nie chce zadbać, szczególnie ci, którzy jakoby mają nam, obywatelom służyć. DLACZEGO NIE CHCĄ? Może to my obywatele jesteśmy zbyt tolerancyjni. Może zbyt mało wymagamy, lub w ogóle nie wymagamy.

Tnie się zatem wszędzie, gdzie można upchać zlecenie na eutanazję roślin. Urzędnik i przedsiębiorca mieszkają w enklawach zadbanych, za płotem z ochroniarzem. Reszta może mieszkać w wykastrowanych zieleńcach. Prawda, jakie to proste!!!

Ile tej zieleni zostanie po 10 latach takich zabiegów? Będzie tylko kępka drzew z pęczkami liści na szczytach. Szczególnie to widać po krzewach, które są cięte jak Polska długa i szeroka tak samo niczym bukiecik stokrotek, a nie zgodnie z naturą każdej rośliny. W efekcie kiedy przyjdzie pora kwitnienia, to mamy badyle, a nie ma co kwitnąć. Wystarczyłoby zapytać pierwszego lepszego działkowicza jak to należy robić, a nie jakoby fachowe firmy.

Kiedyś nic nie robiono. Rosło, jak natura pozwoliła. Teraz styk przepływu pieniędzy publicznych do kieszeni prywatnej stwarza ogromną pokusę. I to się dzieje niewątpliwie na masową skalę. Wszyscy to wiedzą, bo taka jak powyższa obserwacja zmusza do zadawania przynajmniej sobie samemu pytań. Po co każdego roku podcinać gałęzie drzew coraz wyżej? Tego się nie robi nigdzie,  ani w Niemczech, ani w Anglii, Irlandii itd. Gdziekolwiek. Zieleń jest tam piękna, a u nas w podkasanej, brzydkiej szacie, byle jakiej, okradzionej. TAK!!! OKRADZIONEJ!

Warto się spytać, kto na tym zyskuje, kto traci. EUTANAZJA ZIELENI ZA NASZE WŁASNE PIENIĄDZE.

Można udawać, że wszystko jest w porządku, ale wówczas trzeba wyłączyć albo przyzwoitość albo rozum.

grzegorznieradkaGrzegorz Nieradka

Zgodnie z zapowiedzią, 18 września 2012 roku, o godz. 11:30 w siedzibie Polskiego Stowarzyszenia Fundraisingu przy ul. Szewskiej 20/4 w Krakowie odbyła się konferencja prasowa Stowarzyszenia im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Krakowie. W konferencji udział wzięło dwóch przedstawicieli Stowarzyszenia, p. Marek Ostafil – wiceprezes i p. Andrzej Duda – poseł na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej i współzałożyciel Stowarzyszenia, a także p. Rafał Olszowski z Instytutu Aurea Libertas.

Tematem spotkania z dziennikarzami było przedsięwzięcie edukacyjne realizowane przez Stowarzyszenie we współpracy z Instytutem Aurea Libertas. Jak wspomniał p. Marek Ostafil, Aktywacja Samorządności (ASA) to projekt skierowany przede wszystkim do osób zaangażowanych w działalność społeczną, a jednocześnie nie będących działaczami partyjnymi. Seria szkoleń i wykładów ma przygotować kandydata do startu w najbliższych wyborach samorządowych do Rad Dzielnic i Rady Miasta Krakowa.

asalogoNabór uczestników odbywać się będzie w dniach 18 września – 5 października. W projekcie pilotażowym udział weźmie 30 uczestników, którzy przejdą serię zajęć merytorycznych podczas cosobotnich wykładów. Zajęcia odbywać się będą w godz. 10:00–14:00 w odpowiednich blokach tematycznych: media, ustrój administracyjny Krakowa, rady dzielnic, organizacje pozarządowe i zarządzanie przestrzenią. Organizatorzy przewidują dodatkowe, popołudniowe spotkania ze specjalnymi gośćmi. Zaproszenia przyjęli już: Piotr Zaremba, dr Barbara Fedyszak-Radziejowska, Jan Filip Staniłko i Maciej Łopiński. Jak zaznaczył poseł Andrzej Duda, głównym celem przedsięwzięcia jest przekazanie uczestnikom praktycznej wiedzy na temat funkcjonowania krakowskiego samorządu oraz przygotowanie ich do efektywnego sprawowania mandatu radnego.

Następnie głos zabrał p. Rafał Olszowski. Posłużył się on hasłem Instytutu Aurea Libertas „Kształcimy młode elity”. Nawiązując do tej myśli przedstawił rolę Instytutu w realizowanym wspólnie przedsięwzięciu. Podał założenia programowe i zachęcił do licznego uczestnictwa. Spotkanie cieszyło się nie małym zainteresowaniem mediów. Przybyli dziennikarze z Telewizji Polskiej i TVN. Nie zabrakło również przedstawiciela Dziennika Polskiego. Na zakończenie konferencji prowadzący spotkanie wiceprezes Stowarzyszenia im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Krakowie, p. Marek Ostafil poprosił dziennikarzy o pytania. Przedstawiciele mediów pytali o kryteria, jakie kandydaci muszą spełnić, aby zostać zakwalifikowanym do projektu oraz miejsca, gdzie można zasięgnąć informacji na temat Aktywacji Samorządności. Gospodarze spotkania cierpliwie odpowiadali na wszystkie pytania. Warto dodać, że projekt edukacyjny ASA objął swoim patronatem  dr Andrzej Duda, poseł na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej.

Strona na FB: https://www.facebook.com/siplkwk

I jeszcze linka do relacji filmowej, przygotowanej przez „Kronikę Krakowska”: http://www.tvp.pl/krakow/aktualnosci/spoleczne/aktywacja-samorzadnosci/8551089

marcinniewaldaMarcin Niewalda

Goły wpięty tyłek pomalowany w kolory flagi narodowej – czy to sztuka? Podświadomie czujemy, że tandeta jest obecna również w kulturze. Wystarczy jednak zastosować „ciekawą technikę” a już ów tyłek staje się ikoną sztuki. A może jest inaczej – może to zwykły tarturyzm?

W 1970 znany kolekcjoner sprzedawał dzieła odkrytej Japonki – Yamasaki. Po kilku dniach wszystkie zostały sprzedane za wysokie kwoty. Wówczas kolekcjoner ujawnił, że „dzieła” te namalowała szympansica z cyrku, której on dostarczył pędzel i farby. 19.11.2001 na wystawie w jednej z galerii w Brukseli znalazł się między innymi obraz Matki Bożej Jasnogórskiej z domalowanymi wąsami autorstwa Adama Rzepeckiego z „grupy artystycznej Łódź Kaliska”, zdjęcia nagich „Madonn” Katarzyny Górnej i obraz „Biczowanie Chrystusa” Marka Sobczyka, na którym Chrystus jest chłostany przez postać w obozowym pasiaku w taki sposób, że sprawia ona wrażenie oddającej mocz (PAP).

„Dawniej kulturę tworzyło niewielu dla niewielu, potem niewielu dla wielu, dzisiaj wielu dla wielu” (Joanna Petry Mroczkowska „Amerykańska kultura masowa w: W drodze 5/99) Z punktu widzenia marketingu w czytelnictwie masowym łatwiej jest wylansować debiutanta niż zarobić na kolejnych książkach niezbyt popularnego autora. Z kolei spośród 55.000 tytułów wydawanych w USA co roku tylko 0,008% stanie się bestselerami. Sprzyja to wszystko promocji ludzi początkujących, często dyletantów jeśli chodzi o poczucie sztuki i kultury.

 

Przepis na dzieło

Każde dzieło musi składać się z dwóch nieodzownych elementów. Przede wszystkim musi być nośnik dzieła. Coś na czym buduje się dzieło i co jednocześnie zachęca i umożliwia przekaz. Nośnik posiada ładunek – treść dzieła. Oba elementy mogą być wykonane z dużą kulturą głębokością i smakiem, lub bez takiego poczucia. W ten sposób dzieło można sobie wyobrazić jak paczkę składającą się z zawartości (netto) i opakowania (tara) które razem tworzą całość (brutto). Całość – brutto powinno być wykonane w jak najszlachetniejszy sposób.

Dzieło = (nośnik + treść) x jakość

 Opakowanie bez treści

Wiele dzieł sztuki współczesnej składa się wyłącznie z rewelacyjnego nośnika. Dzieło może zachęcać do spojrzenia na siebie różnymi metodami. Może to być użycie zaskakujących zestawień kolorów, kształtów, zaskakujących zestawień brzmieniowych (Krzysztof Penderecki), szokowanie w dowolny sposób, przepełnieniem, maksymalną oszczędnością (John Cage), wynaturzeniami (Jerzy Duda-Gracz, surrealizm), obscenicznością (Muzeum Sztuki Nowojorskiej). Wyrafinowanym nośnikiem może być nawet przeciętność tematyczna (Andy Warhol).

 przykłady nośników

  • Bardzo ciekawa rama („opakowanie”)
  • Czysta forma (Witkacy)
  • Krzykliwość
  • Zaskakujące brzmienia i ich nietypowe następstwo
  • Kolejność dźwięków dyktowana matematyką (dodekafonia)
  • Nienaturalne kształty (kubizm)
  • Nietypowe materiały (różnego typu collage)
  • Szokowanie poprzez związki pornograficzno-religijne lub używanie ekskrementów
  • Cisza, pustka, maksymalna oszczędność
  • Sztuczne minimalizowanie kolorów
  • Chaos, przypadkowość (dadaizm)
  • Używanie zjawisk popularnych (Andy Warhol)
  • Mocne, dosadne, przejaskrawione porównania
  • Celowy brak wykończenia (np. ślady palców na rzeźbie)
  • Związki z popularnymi tematami, hasłami (np. ekologia, tolerancja)
  • Używanie techniki pobudzania emocji (Quentin Tarantino)

Tarturyzm

(wł. – tarha – potrącenie) To ogólne pojęcie kierunków w sztuce dla których całą lub przewodnią zawartością dzieła są elementy nośne (opakowanie -> tara). Treść natomiast nie jest zawartością dzieła, jest dowolna, do wymyślenia przez odbiorcę, lub też jest bardzo mizerna, oczywista, nie odkrywcza w żaden sposób. Tarturyzm jest bardzo rozpowszechnionym zwyczajem sztuki współczesnej. Wiąże się on z łatwością wytworzenia przedmiotów dzieło-podobnych. Wytwarzanie produktów wyglądających bardzo dobrze jest cechą produkcji masowej wszelkich produktów (np. chrupiąca skórka od gumowatego chleba, piękne opakowanie do banalnej lalki, pachnący proszek niszczący ubrania, lekarstwo przeciwbólowe na grypę).

 Czy tarturyzm to sztuka czy przedmiot użytkowy?

Rozróżnienie „sztuka – - komercja” polega na spostrzeżeniu czy dzieło podlega pełnemu procesowi twórczemu (nośnik + treść) x jakość przy czym nośnik jest jedynie wartością pomocniczą. Jeżeli główną cechą jest nośnik – dzieło jest przedmiotem użytkowym, możliwym do wytworzenia w procesie opartym na analizie. Jeżeli główną wartością jest treść można mówić o dziele sztuki – choć wartość dzieła może być mizerna. Wielkim jest dzieło które wszystkie trzy elementy ma na najwyższym poziomie. Twórca który intuicyjnie tworzy takie dzieło może się słusznie nazywać wielkim.

 Współczesność sztuki

Obecnie dzięki powszechności środków oraz wiedzy na temat form pobudzania emocji łatwo jest wytworzyć zarówno byle jaką zabawkę w pięknym opakowaniu jak i intrygujące dzieło bez treści. Tarturyzm jest więc nie tylko określeniem rozpowszechnionej praktyki sztuki lecz również można go porównać do hegemonii produktów mizernej jakości zalegających półki w hipermarketach.   

Mizerna jakość treści i nośnika

Na pograniczu tarturyzmu stoją dzieła które zawierają wprawdzie treść lecz są to przekazy bardzo prymitywne, dyletanckie, banalne, popularne. Wielu twórców wie, że jakąś treść trzeba zawrzeć dlatego istnienie przekazu nie zawsze świadczy o tym że można już mówić o dziele sztuki. Typowym przykładem są bajki na popularnych kanałach telewizyjnych dla dzieci. Zazwyczaj mocno akcentowany jest przekaz ekologiczny bądź wychowawczy. Jednak przekaz ten jest banalny. Oglądający ma wrażenie że dziecko odbiera wartościowy program. W rzeczywistości treść ma tylko sugerować istnienie zawartości i dawać poczucie „sytości”. 

Dorabianie treści – mimikra

Cechą charakterystyczną tego typu sztuki jest szybkie lub dowolne dorabianie treści. Jaskrawy przykład stanowią artyści jawnie przyznający „nie wiem co mówi to dzieło, niech odbiorca sam to odkryje”. Przeważającą większość stanowią jednak artyści tarturystyczni którzy twierdzą że w danym dziele jest pewien przekaz. Treść jest odnajdowana po tworzeniu dzieła. Proces odnajdowania odpowiedzi na pytanie „co może dzieło przedstawiać” staje się zastępczą metodą na wypełnienie „ramy” przekazem.

P. S. Autor świadomie na wstępie użył słowa „tyłek” w myśl jednej z zasad tarturystów, że trzeba zawsze czymś zaszokować, wtedy uznanie dla autora jest niemal automatyczne. Szok w tym wypadku to nośnik.

Od Redakcji: warto spojrzeć także na stronę www: http://www.okiem.pl/cnota/sztuka_wspolczesna.htm

Anna Maria Kowalska

Zastanawiamy się, dlaczego młodzież nie czyta, ubolewamy nad brakiem zainteresowania książką średniego pokolenia. A czy zauważyliśmy, że umiejętność głośnego czytania wśród dzieci i młodzieży w szybkim tempie odchodzi do lamusa? Część populacji nie nauczyła się nawet techniki płynnej lektury, co tu zatem mówić o czytaniu dla przyjemności – i ze zrozumieniem? Niedawno słuchałam większej partii tekstu, odczytywanego przez nastoletniego chłopca, na oko – gimnazjalistę. Tekst był tak prosty, jak się tylko dało. A chłopiec dukał z wprawą  pierwszoklasisty podstawówkowego. Dukał bez pojęcia, od początku do końca. Ba, gdybyż to był jednostkowy przypadek! Mam dziwną pewność, że jest ich znacznie więcej. Zbieramy pokłosie reform i „napraw” systemu edukacji. Olbrzymia liczba podręczników, programów autorskich, „podpórek” elektronicznych – a tu proszę. Gimnazjalne sylabizowanie. Ku chwale systemu.

Czy należy za to winić uczniów? Dzisiejsza edukacja rzekomo zwraca większą uwagę na  efekty kształcenia i pozyskiwane umiejętności – przy sposobności gubiąc jedną z umiejętności najważniejszych – w zasadzie podstawową. Czyżbyśmy, dzięki zmianie edukacyjnej zafundowali sobie – co wielce prawdopodobne – efekt „takiej pięknej katastrofy” – wtórnego analfabetyzmu?

grzegorznieradkaGrzegorz Nieradka

Dnia 18 września 2012 roku, tuż przed południem, kilkunastoosobowa grupa związana w większości z Krakowskim Klubem Gazety Polskiej im. Janusza Kurtyki a także Solidarnymi 2010 przybyła na teren tutejszego Zakładu Medycyny Sądowej, aby, jak wielokrotnie podkreślali, oddać hołd legendarnej działaczce „Solidarności”. Dzisiejsza warta honorowa związana była z przyjazdem z Warszawy ciała śp. Teresy Walewskiej-Przyjałkowskiej i kontynuacją warty wczorajszej.

Tuż przed godziną 14:00 kondukt pod eskortą policji i żandarmerii wojskowej dotarł do krakowskiego Zakładu Medycyny Sądowej. Uczestnicy zgromadzenia, dzierżąc narodowe flagi spontanicznie odśpiewali Hymn Narodowy. Wraz z ciałem przyjechał pełnomocnik części rodzin Ofiar Tragedii Smoleńskiej mec. Stefan Hambura oraz rodziny zamordowanych kobiet. Rozpoczęte o godz.  14:00 czynności i badania trwały do godz. 16:30. W tym czasie do pełniących wartę honorową z podziękowaniami przyszedł mecenas Stefan Hambura, a zaraz potem syn Anny Walentynowicz – Janusz, prosząc jednocześnie o dopilnowanie, aby podczas ich chwilowej nieobecności nie doszło np. do otwarcia trumien. Już o godz. 17.00 dwa karawany eskortowane kilkoma wozami żandarmerii wojskowej i policji opuściły teren Zakładu w Krakowie. W tym momencie pełniąca wartę kilkunastoosobowa grupa, przyjmując pozycję zasadniczą, znów odśpiewała hymn państwowy. Moment ten był niezwykle wzruszający. Rozchodząc się, uczestnicy spotkania wyrazili nadzieję, że również we Wrocławiu obie bohaterki, które poległy pod Smoleńskiem zostaną godnie przywitane i uczczone.

W wydarzeniu uczestniczyli również przedstawiciele mediów. Pojawili się reprezentanci Polskiej Agencji Prasowej oraz radia RMF-FM. Wszystkie opisane wydarzenia sfotografowała p. Anna Loch.

Jak podejrzewają prokuratorzy z Naczelnej Prokuratury Wojskowej, to właśnie ciało Teresy Walewskiej-Przyjałkowskiej i ciało Anny Walentynowicz zostały zamienione. W celu rozwiania wątpliwości lub potwierdzenia tej skandalicznej sytuacji oba ciała poddano badaniom tomografem, po czym zostały przewiezione na sekcję zwłok do Wrocławia.

Zdjęcia autorstwa pp. Anny Loch i Alicji Rostockiej można obejrzeć tutaj:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/18Wrzesnia2012
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/18Wrzesnia2012ar

Marek Morawski

Kilka dni temu ukazał się anons na tej witrynie o organizowaniu kursów korumpowania sędziów.

Niby kawał. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby w ostatnich dniach nie pojawiły się w mediach porady, jak uniknąć takich sytuacji jaka powstała w Gdańsku. Co ciekawe nie chodziło o poradę jak zachować niezależność sędziów czy prokuratorów od kogokolwiek, a nie tylko władzy ustawodawczej i wykonawczej. Chodziło o uniknięcie takiej wpadki jaka miała miejsce. Zatem zachować trzeba większą ostrożność, nie wypowiadać się tak otwarcie i tym samym ujawniać ustawienia wyroków zgodnie z życzeniem politycznym lub może gangsterskim.

To, co miało być tylko dowcipem okazało się trafną diagnozą.

Podobne porady, w podobnym duchu udzielali różni politycy.

Okazuje się, że już mówienie o prawym postępowaniu, o przestrzeganiu prawa zgodnie nawet nie z literą prawa, ale z najnormalniejszą przyzwoitością, uczciwością jest poza tematami rozmów do dyskusji. Politycy, urzędnicy o tym nie mówią. Dżentelmenów już dawno wykopano. Tematem jest jak wykiwać wszystkich Polaków i wydać wyrok po myśli skorumpowanego układu. TAK! UKŁADU, choć to mało modne słowo, ale oddające stan faktyczny. Wydawało się, że to tylko w piłce nożnej tak totalnie kantuje się. Nie wiem jak to w tym przypadku nazwać. Spolegliwość? Tylko kogo komu? To jest ciekawy układ zależności.

Anna Maria Kowalska

Nie wiem, czy Państwo zauważyli, ale niektóre portale, prowadzące badania swej „oglądalności”, lub „czytalności” w anonimowych ankietach, służących celom badawczym zastępują zwyczajową formułę: „podaj płeć” inną, bardziej poprawną politycznie. Ktoś myślał, myślał i wymyślił, że w świetle rozważań o płci kulturowej bezpieczniej będzie zastosować wariant: „wybierz płeć”. A nuż się przyjmie?

Bardzo mnie to ucieszyło. W dalszej kolejności prosimy także o możliwość wyboru dowolnego wieku, wykształcenia, miejsca zamieszkania, a ostatecznie zafałszowania reszty danych w majestacie prawa.

A potem z niecierpliwością poczekamy na wyniki sondy i „obiektywne” komentarze analityków.

grzegorznieradkaGrzegorz Nieradka

Doniesienia medialne, mówiące o skandalicznym przeprowadzeniu ekshumacji cała śp. Anny Walentynowicz, były tylko początkiem farsy, jaką po raz kolejny zapewniła polskiemu narodowi Prokuratura Wojskowa zajmująca się badaniem przyczyn katastrofy smoleńskiej. Po wykonanych w Gdańsku czynnościach ciało legendy Solidarności zostało przewiezione do Bydgoszczy, gdzie miało być poddane badaniom tomograficznym. Mimo, iż prokuratura zapewniała wcześniej, że tomograf, jakim dysponuje Zakład Medycyny Sądowej w Bydgoszczy jest nowoczesny, nagle okazało się, że urządzenie nie działa. Zdecydowano więc, że badanie to zostanie przeprowadzone w Krakowie, a następnie doczesne szczątki legendarnej działaczki Solidarności trafią do Wrocławia, gdzie odbędzie się sekcja zwłok. Warto podkreślić, że do czynności tych po raz kolejny nie został dopuszczony światowej sławy patolog, dr Michael Baden.

Ciało pod eskortą policji oraz żandarmerii wojskowej dotarło do Zakładu w Krakowie o godz. 23:20. Już od 22:30 dziewięcioosobowa grupa ludzi, w większości związanych z Krakowskim Klubem Gazety Polskiej im. Janusza Kurtyki, zebrała się pod bramą krakowskiego Zakładu, aby swoją obecnością uczcić śp. Annę Walentynowicz. Warto zaznaczyć, że akcja była zupełnie spontaniczna i podyktowana potrzebą serca. Nie było przecież wiadomości, o której godzinie eskorta z ciałem dotrze do Krakowa. Pojawiły się jedynie nieoficjalne doniesienia, że między godziną 17:00 a 18:00 samochód z ciałem działaczki Pierwszej Solidarności wyjechał z Warszawy. A zatem nie tylko z flagami narodowymi, ale również termosami z kawą i herbatą, kanapkami a nawet karimatami i śpiworami wspomniana grupa (w tym m.in. Aleksandra Celej, Krystyna Jaworska, Anna Loch, Alicja Rostocka, Marek Michno, Grzegorz Nieradka) czekała na przyjazd eskorty. Czas upływał pod znakiem rozmów, również z policją, która wylegitymowała dwie uczestniczki spontanicznej akcji. Około godziny 23:00 zaczęło robić się nerwowo. Samochody policyjne i wojskowe przyjeżdżały i odjeżdżały jeden po drugim. Co ważne, w wydarzeniu uczestniczyła wspomniana już p. Anna Loch nie rozstająca się ze swoim aparatem fotograficznym. Wykonała wiele pięknych zdjęć i kilka tych szczególnych, z momentu przyjazdu samochodu ze szczątkami Anny Walentynowicz.  Ten krótki moment oddania hołdu bohaterce walki o wolność został nie tylko uwieczniony za zdjęciach, ale przede wszystkim zapadł głęboko w pamięć uczestnikom tego szczytnego przedsięwzięcia.

Zdjęcia autorstwa p. Anny Loch można obejrzeć tutaj:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/17Wrzesnia2012al