Przeskocz do treści

wojciechpasternakWojciech Pasternak

Zwracam się z prośbą o opublikowanie mojego listu do Pana Juliusza Brauna. Wysłałem go wczoraj razem z kserokopiami 190 podpisów pod apelem poparcia dla protestujących w strajku głodowym (…) Piszę jeszcze kilka słów mojego komentarza. Uważam, że Naszym obowiązkiem jest sprawić, byśmy pośrednio – przez zaniechanie – nie stali się winni ich późniejszym kłopotom zdrowotnym. Jako niesłychanie ważną informację uważam tez podkreślanie, że strajkują ludzie o pięknych kartach z okresu lat osiemdziesiątych; bardzo świadomi nie tylko zagrożenia swojego zdrowia, ale i rangi sprawy.

Złożyłem również za pokwitowaniem kopię listu w krakowskim oddziale PAP-u (…)

„My, niżej podpisani, popieramy protest Bogusława Dąbrowy-Kostki, Leszka Jaranowskiego, Adama Kality, Sebastiana Kęcika, Pawła Kurtyki, Mariana Stacha, Grzegorza Surdego. Prowadzący głodówkę w Kościele pw. św. Stanisława Kostki stanęli w obronie polskości naszej szkoły.

Jeżeli nasze dzieci mają być w szkole uczone i wychowywane, a nie tresowane do posłuszeństwa w korporacjach to sprawić to może tylko zachowanie dotychczasowej ilości godzin nauki języka ojczystego i historii a także podnoszenie jakości nauczania tych przedmiotów.

Nasi wrogowie mordując profesorów UJ i kwiat inteligencji polskiej najpierw w Katyniu a potem w katowniach ubowskich chcieli nasz naród pozbawić elity. Kim zatem są ludzie, którzy z naszego narodu chcą zrobić bezwolną masę niedouków? W czyim interesie jest dokończenie „tej roboty” zaczętej przez Gestapo i NKWD?

Nie zgadzamy się na ludobójstwo w białych rękawiczkach czy też zbiorową lobotomię, bo jak inaczej nazwać odbieranie szansy całemu pokoleniu na uzyskanie pełnego wykształcenia. Żądamy natychmiastowego wycofania się MEN z ograniczania liczby godzin nauki języka polskiego i historii ”

* * *

Szanowny Pan

Juliusz BRAUN

Prezes Zarządu TVP SA

Stanowczo domagam się zalecenia programom informacyjnym w kierowanej przez Pana instytucji dokonywania obszernej na tyle, na ile wskazuje ranga sprawy, relacji nt. strajku głodowego w Kościele pw. św. Stanisława Kostki w Krakowie. Protest przeciwko decyzji Pani Minister Krystyny Szumilas prowadzącej do eliminacji świadomości narodowej wchodzącej w życie młodzieży jest tym ważniejszy społecznie, że jest czystą emanacją obywatelskiej i patriotycznej troski o losy Polski bez żadnych towarzyszących temu roszczeń ekonomicznych.

Marginalizowanie informacji na wspomniany temat, przy jednoczesnym w miarę poprawnym informowaniu o protestach przeciwko podniesieniu wieku emerytalnego świadczy albo o braku zrozumienia powagi problemu albo o złej woli. Nie zamierzam obrażać Pana podejrzeniem o którąś z wymienionych przypadłości. Pozostaje zatem trzecia możliwość , że ulega Pan naciskom sił o złej woli – wrogów narodu polskiego. Pozwoli Pan zatem, że przypomnę fragment wiersza K.I. Gałczyńskiego z nieśmiertelnego kanonu naszych narodowych lektur.

GDY WIEJE WIATR HISTORII,
LUDZIOM JAK PIĘKNYM PTAKOM
ROSNĄ SKRZYDŁA, NATOMIAST
TRZĘSĄ SIĘ PORTKI PĘTAKOM

Z radością ujrzę efekt Pańskich niekonformistycznych decyzji. Życzę Panu, by został Pan uskrzydlony niczym orzeł, a nie wrona.

Pragnę dodatkowo uzmysłowić Panu, że dalsze przemilczanie poparcia jakim cieszy się heroiczny gest głodujących, przy jednoczesnym trwaniu Pani Minister w uporze, może doprowadzić do strajku szkolnego – wydarzenia, niezależnie od skali, trudniejszego do „zamilczenia”.

Aby uniknąć „zamilczenia” mojego listu pozwalam sobie podać jego treść nie tylko strajkującym ale także Polskiej Agencji Prasowej i Jego Eminencji kardynałowi Stanisławowi Dziwiszowi, który pobłogosławił strajkujących.

Pragnę jeszcze dodać jak wyobrażam sobie rzetelną informację na ten temat. Przede wszystkim przynajmniej raz w głównym wydaniu Wiadomości powinna znaleźć się wypowiedź (nie relacja z wypowiedzi) któregoś z uczestników strajku uzasadniająca cel i sposób protestu. Po wtóre , nawet w krótkim opisie, powinno być przedstawione pełne spectrum instytucji i osób popierających protest a szczególnie takich gremiów jak Rada Wydziału Historycznego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Rzecz jasna upublicznienie wypowiedzi osób odmiennego zdania też należy do misji telewizji publicznej.

Do listu pozwalam sobie dołączyć kserokopie wyrazów poparcia dla strajkujących. Z mojej inicjatywy, w porozumieniu ze strajkującymi, trójka studentów ze Stowarzyszenia Studenci dla Rzeczypospolitej zebrała wśród gości i wystawców Targów Edukacyjnych w ciągu zaledwie 2 godzin 190 podpisów. Z naciskiem podkreślam, że każda z osób podpisujących czytała ten tekst i wielokrotnie łączyło się to z kilkuminutową rozmową. Tylko niewielki procent poproszonych o poparcie odmawiał podpisu. Studenci zrobili to w przerwie między zajęciami nie lekceważąc swoich codziennych obowiązków. Już bez mojego udziału nadal są zbierane podpisy pod tymi wyrazami poparcia.

Wzmocniony tym poparciem ślę ten list do Pana i informuję, że dopóki Pani Minister Krystyna Szumilas nie zawiesi oprotestowanego rozporządzenia ze wszystkich sił będę dążył do upowszechniania wiedzy o proteście i poparciu społecznym z jakim się spotkał.

Z należnym szacunkiem

Kraków, 26 marca 2012 r.

miroslawborutaMirosław Boruta

26 marca Klub Krakowski Gazety Polskiej im. Janusza Kurtyki w swoim Salonie Gościnnym (w sali Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół", ul. Marszałka Józefa Piłsudskiego 27) zorganizował tym razem spotkanie z księdzem dr. hab. Dariuszem Oko, filozofem, teologiem, duszpasterzem, podróżnikiem i publicystą.

SMieliśmy okazję obejrzeć film poświęcony tematowi homoideologii, wysłuchać wykładu na ten temat - warto dodać, że wykładu wygłoszonego przez jedengo z najlepszych w Polsce specjalistów w tej tematyce - oraz zapoznać się (także do dalszej lektury) z tekstami: ks. dr. hab. Dariusza Oko - Non possumus. Kościół wobec homoideologii; "Małżeństwo gejowskie" i homoseksualizm. Raport i komentarz medyczny, autorstwa zespołu lekarzy kanadyjskich czy Zagrożenia zdrowia związane z seksem gejowskim, pióra dr med. Johna R. Diggsa, juniora.

Ogromną zaletą wykładu było osadzenie go w systemie prawdziwych ludzkich wartości, płynących z wiary w Boga i przeznaczenia człowieka. Dziękujemy!

I jeszcze linka do fotoreportażu ze spotkania:

https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/26Marca2012mb

Jak dowiaduje się Kraków Niezależny Wydział Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego podjął uchwałę solidaryzującą się z Oświadczeniem Rady Naukowej Instytutu Historii UJ, popierającym protest głodujących.

Poniżej treść Oświadczenia Rady Naukowej Instytutu Historii UJ:

Zamiar drastycznego ograniczenia edukacji historycznej w szkołach średnich od 1 września 2012 r. budził i budzi nadal nasz sprzeciw. Dawaliśmy temu wyraz kilkakrotnie w różnej formie, krytykując ministerialne rozporządzenie. Niestety bez rezultatu.

Dlatego też ze zrozumieniem przyjmujemy protest grona ludzi, byłych opozycjonistów, ale także historyków i zarazem rodziców, który ma dramatyczną postać głodówki. Wierzymy, że nie jest on protestem bezsilnych i wyrażamy pełną solidarność z jego uczestnikami.

marianstachUczestnik głodówki zorganizowanej w proteście przeciwko zmianom programu nauczania historii w szkołach ponadgimnazjalnych, p. Marian Stach trafił wczoraj do szpitala.  Protest głodowy w kościele św. Stanisława Kostki w Krakowie – Dębnikach trwa od 19 marca. Marian Stach brał udział w głodówce od samego początku. Wczorajj zasłabł, miał nudności i arytmię serca.

Obok zdjęcie p. Mariana Stacha, niosącego nagłośnienie (fot. Andrzej Rychławski), zawsze aktywny i gotów do pomocy, uczestnik krakowskich miesięcznic smoleńskich.

Anna Maria Kowalska

Wśród wielu twórców szczególne piętno wywarł na sposobie myślenia Papieża – Polaka dziś nieomal zapomniany poeta, oddany chrześcijaństwu pisarz, tłumacz i biblista żydowskiego pochodzenia, Roman Brandstaetter (1906 – 1987). Jan Paweł II dał temu wyraz po jego śmierci, przesyłając do ówczesnego Metropolity poznańskiego, Ks. Abpa Jerzego Stroby okolicznościowy telegram:

„Pan wieków i wieczności wezwał do siebie Romana Brandstaettera. Przez całe swoje długie i owocne życie docierał on do Chrystusa. Wyrósł w „Kręgu biblijnym”, w którym uczestniczył przez urodzenie i od urodzenia. Krąg ten zaprowadził go do „Jezusa z Nazarethu”. Od chwili spotkania „Jezusa z Nazarethu” całe jego życie i twórczość koncentrowały się wokół Osoby Boga Wcielonego, oczekiwanego przez Naród Mesjasza. Wyrażały się pieśnią: „Pieśń o moim Chrystusie”, „Hymny Maryjne”, „Księga modlitw”, poetyckie tłumaczenia Pisma Świętego, „Cztery poematy biblijne”.

Pieśń jest w Biblii wyrazem nadziei. Pisarstwo Romana Brandstaettera było w całości wyrazem biblijnej i Bożej nadziei. Owej mocy duchowej, która wyróżnia prawdziwych chrześcijan. Mocy, która przebija się i zwycięża ciążenie natury skażonej grzechem, by mocą natchnienia i łaski wznieść siebie i innych ku Bogu. Roman Brandstaetter tak dźwigał nie tylko siebie. Dźwigał nas wszystkich, swoich czytelników.

Przez całe życie pielgrzymował i szukał dla siebie miejsca w Kościele, w literaturze, w środowisku, w świecie. (…) Niech Ten, któremu całym sercem zawierzył i któremu śpiewał tak osobistą pieśń – a z całym Kościołem pielgrzymujacym powtarzał: „Kyrie eleison” – przeniesie go tam, gdzie słychać już tylko radosne „alleluja” tych, którzy razem z Chrystusem przechodzą ze śmierci do życia (por. 1 J 3, 14)” [1]

[1]Telegram Jana Pawła II do Abpa J. Stroby, Metropolity poznańskiego z dn. 1 października 1987, L’Osservatore Romano 1987, nr 9-10, s 14.

Anna Maria Kowalska

Dlaczego ludzie prowadzą blogi w Internecie? Gdy rzecz dotyczy użytkowników z zacięciem literackim, czy publicystycznym – to w pełni zrozumiałe, w końcu każdy ma prawo działać w tej materii na własną odpowiedzialność. Jest jednak pewna grupa blogerów, których intencje pozostają zgoła odmienne od tych, towarzyszących ambitnym twórcom opowiadań, dramatów, czy artykułów. Części użytkowników przyświeca bowiem jak latarnia morska przemożna chęć zmiany wizerunku, wymodelowanego przez własne życiowe wybory, opinie domniemanych wrogów, czy uwagi w mediach.

Na taki wariant wykorzystania blogów dają się nabierać nawet osoby publiczne z cenzusem i wieloletnim stażem pracowniczym. I właśnie ich postępowania dotyczą największe wątpliwości, które się rodzą po lekturze „uwspółcześnianych” przez nich samych życiorysów. Nieodparte pragnienie wydawania się lepszym, niż się naprawdę jest, niewątpliwie towarzyszy każdemu z nas, ale na cóż na wzór dawnych samokrytyk roztrząsać publicznie każdy szczegół biografii i „wybielać się” ekshibicjonistycznie po latach, idealizując czas młodzieńczych wyborów? Kogo mogą interesować dylematy w stylu: „dlaczego wstąpiłem do PZPR”? gdy w tle rysuje się, jako pierwszy etap opowieści – intratna posada? Po co eksponować oczywiste dla ludzi o dobrze uformowanym sumieniu podłe samopoczucie  po złożeniu obciążającego zeznania, czy podpisaniu „pewnych dokumentów”? Czy nie po to, by wydać się otoczeniu „lepszym”? Bardziej wrażliwym moralnie?

Strata czasu.

Nie miejmy złudzeń. Jeśli o to chodzi, ceni się tylko takich, którzy przyznają się jako osoby publiczne do swych błędów po to, by wziąć za nie, przed Bogiem i Historią – pełną odpowiedzialność. Czy nie lepiej zatem, zamiast „gawędzić” o tym publicznie, pomyśleć, po prostu, o wybraniu się z całym tym „balastem” do przyjaciela, psychologa, albo, last, but not least: do spowiedzi?

mariamachl1Maria Machl

Ja, Tadeusz Kościuszko, przysięgam w obliczu Boga całemu Narodowi Polskiemu, iż powierzonej mi władzy na niczyj prywatny ucisk nie użyję, lecz jedynie jej dla obrony całości granic, odzyskania samowładności Narodu i ugruntowania powszechnej wolności używać będę. Tak mi Panie Boże dopomóż i niewinna męka Syna Jego”.

20120325kwtk2Dzisiaj, przed wyjazdem na mecz z Ruchem Chorzów, kibice Wisły Kraków uczcili rocznicę Insurekcji Kościuszkowskiej. O godz. 10:00 sprzed stadionu im. Henryka Reymana ruszyła kilkusetosobowa grupa kibiców, aby ulicami Krakowa dotrzeć na Rynek. Na czele pochodu szło kilka ślicznych dziewczyn niosących naręcza kwiatów w barwach klubowych: białe, czerwone i granatowe.

20120325kwtk1Po drodze, wśród wielu kibicowskich haseł o miłości do „Wisełki”, woli zwycięstwa skandowano i te, jakże znajome: „Bóg, Honor i Ojczyzna”,” Cześć i chwała Bohaterom” i nowe (przynajmniej dla mnie) „Gwiazda Biała, Orzeł Biały – to są nasze ideały”. Na ul. Szewskiej przechodnie nagrodzili kibiców oklaskami. Uroczystość na Rynku rozpoczęto od odśpiewania Hymnu Polskiego, przy uniesionych w górę szalikach klubowych i odpalonych racach.

20120325kwtk3Następnie został odczytany fragment przysięgi złożonej przez Tadeusza Kościuszkę Narodowi Polskiemu i złożono 300 kwiatów na płycie upamiętniającej Insurekcję Kościuszkowską. Potem kibice Wisły udali się na Dworzec Główny, skąd wyjechali do Chorzowa.

Swoją piękną patriotyczną postawą zasłużyli na wielką sympatię krakowian.

Filmową relację (wywiad red. Witolda Gadowskiego z głodującymi, fragmenty konferencji prasowej z dnia 23 marca oraz relację z niedzielnego koncertu poparcia - 25 marca 2012 roku) przygotował p. Stefan Budziaszek: cz. I – http://www.youtube.com/watch?v=tfzJ4vEUWYc, cz. II – http://www.youtube.com/watch?v=KX-qukxC4WU, cz. III – http://www.youtube.com/watch?v=30e_Trw9VcY

A fotoreportaż, autorstwa p. Jana Lorka, można obejrzeć tutaj:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/23Marca2012

Marek Morawski

To nie jest żart. Nie jest też retoryczne pytanie. Nie jest kreowaniem teorii spiskowej z prostej przyczyny. To są fakty. Rzeczywistość! Dotyczy wszystkich szczebli nauczania. Degradacja się już dokonała i nadal się pogłębia według zaleceń centralnie ustalanych. Pytanie zatem nie jest bezzasadne.

Określenie jest drastyczne. Nie ma innej możliwości. Jeżeli ktoś ma choć trochę oleju w głowie, to nie może tej porażającej sytuacji inaczej opisać tylko jako wynik niebywałej głupoty reformatorów albo nieprawdopodobnego sabotażu przeciw Polsce, przeciw młodym, przeciw przyszłym pokoleniom. Ktoś to akceptuje, zatwierdza, ustala. Nie będę snuł tego wątku. Każdy sam może dookreślić sobie taką sytuację.

Marna edukacja. Strzał w młode pokolenia, w ich aspiracje, ich przyszłość. Kiedy pomyślę jeszcze o lecznictwie, ustawie refundacyjnej, do tego proponowanym wieku emerytalnym 67 lat. nie mogę nie pomyśleć o pokoleniach starszych. Może to jest przypadkowa zbieżność. Do tego oświadczenie Min. Rostkowskiego, że nas, Polaków będzie o naście milionów mniej, a pojawią się muzułmanie niepolscy (po co – by rozsadzić kraj?) to wnioski proszę sobie wysnuć samemu. Przypadek?

Proszę zważyć, że ta programowana zapaść szkolnictwa następuje wcale nie po jakimś wzlocie edukacyjnym, lecz po od dawna obniżającym się poziomie. Już 25 lat temu często absolwenci szkół podstawowych nie potrafili płynnie czytać po polsku. Nie uwierzyłbym, gdybym sam się nie zetknął z taką sytuacją. Wielka szkoła. Ponad tysiąc dzieci. Zgroza.

Teraz ta mizeria edukacyjna przesunęła się na wyższe poziomy. Promocję do następnej klasy można otrzymać za niewiedzę. Istne dziwo, curiosum. Brak wymagań.

Pamiętam ludzi starszych pokoleń, którzy uczyli się jeszcze przed II Wojną. Wręcz fascynowała mnie ich wiedza. Oni znali, pamiętali to, czego się nauczyli w szkole średniej zarówno z przedmiotów ścisłych jak i humanistycznych. Do tego łacina, greka oraz język (czasem dwa) nowożytny, którymi mówią. I przeżyli maturę! Mimo wymagań. Nic im się nie stało. Wręcz odwrotnie. Patrząc na współczesnych maturzystów trudno uwierzyć, że zdali maturę. Przedwojennej by nie zdali.

Szkolnictwo powojenne realizowane było według politycznych zaleceń programowych. Dzisiaj, nie wiedzieć po co, również ustala się sztywne polecenia programowe, a nie pewne minimum minimorum, które musi być spełnione. Nakłada się kaganiec, którego nie lubi ani młodość kształtowana w procesie dydaktyczno-wychowawczym, ani dydaktyka, która powinna mieć horyzonty otwarte tak szeroko jak tylko to możliwe. Nie cierpi tego również nauka ze swej istoty, której zadaniem jest odkrywanie tego, co jeszcze nieodkryte, pogłębianie tego, co można zgłębić, sięganie tam, gdzie wzrok nie sięga.

Problem jest niesłychanie istotny. Być albo nie być naszego kraju, przyszłych pokoleń, miejsca w peletonie ludzkości. To miejsce w tej chwili oddaje się walkowerem. Nie wierzę, że nieświadomie. Trudno uwierzyć w niebotyczną głupotę, bowiem od razu ciśnie się pytanie, jakie to kiepskie umysły kształtują przyszłość młodych ludzi? Dlaczego odbierają im możliwość sięgnięcia po najwyższe trofea? Nie chcę wierzyć, że to głupota. Prędzej cynizm. Po co ludzie pseudowykształceni? Rozwiązywanie testów nie jest wiedzą. Nie da podstaw przyszłym noblistom. Nie da podstaw nawet poślednim fachowcom. Owszem, każda metoda zdobywania wiedzy jest dobra. Nie może to być tylko jedna narzucona droga, która powoduje obniżanie poziomu nauczania. Kpina, śmiech na sali, robienie w konia młodych, okłamywanie ich rodziców. Również zadręczanie nauczycieli, którzy mają świadomość czynienia ogromnej dywersji w społeczeństwie, szczególnie tym, którzy nie dopchają się ani nie zafundują sobie studiów na zagranicznych uczelniach, gdzie rzetelna wiedza jest jedynym kryterium. Nie chodzi o tych kilka procent sportowców czy innych, którym daje się swoisty handicap w szkołach amerykańskich. Chodzi o tę kolosalną większość, która musi w mozole, rezygnując z przyjemności lekkich studiów zdobyć nie inną, ale solidną wiedzę.

Trudno uwierzyć, że maturę można zdać posiadając tylko 30% potencjału wiadomości. Przy egzaminach bez przerwy się manipuluje i cały wysiłek skierowany jest na to, by bez koniecznych wiadomości do dalszej nauki przepchać całe tłumy młodych ludzi. Tylko po co? Po to, by gdzieś w przyszłości ten człowiek rozbił sobie nos jako nieuk, czy aby przyszły pracodawca przyjął niekompetentnego człowieka? Poprawność polityczna – ośla! Ta fikcja nie jest nikomu potrzebna. Chyba tylko niekompetentnym urzędnikom w resortach. Kompletny absurd.

W Polsce podjęto starania uczenia niczego nie ucząc. Studenci nie tak rzadko nie potrafią czytać, pisać, mówić. Kiedyś analfabeci też się podpisywali stawiając krzyżyk przy wskazanym przez kogoś nazwisku. Tyle, że się nie uczyli latami. Teraz stawiają krzyżyki na testach. Ważna jest nie wiedza, tylko swoista spekulacja, kalkulacja, która pozwoli zaliczyć test, ale nie posiąść wiedzę, nauczyć myślenia. Odbiera się tym młodym dokonanie rzeczywistego awansu, serwuje jakąś zadymę bez znaczenia i nazywa to wykształceniem. Mało tego. Odbiera się tym ludziom dumę pozbawiając ich rodowodu, tego zaszczytnego, honorowego miejsca w swoim społeczeństwie, w Europie, do której tak często się odwołują hochsztaplerzy przeróżnej maści, jak to się mówiło kilkadziesiąt lat temu. Zresztą maść jest w gruncie rzeczy ta sama, tak samo jak niegdyś zakłamana.

Trudno uwierzyć, że taki bubel wymyślili ludzie z wykształceniem, cenzusem naukowym, tytułami. Już to daje świadectwo temu systemowi pseudowykształcenia. Cóż są ważne najwyższe tytuły, jeżeli ich nominat nie ma szlifu człowieka wykształconego, rozumiejącego, rozróżniającego prawdziwe wartości od bylejakości, pseudowartości. W ten sposób tworzy się wykształciuchów, a nie ludzi z otwartą głową, umiejących samodzielnie myśleć, wnioskować, podejmować decyzje? Przecież nie chodzi o ludzi posiadających papierek, dyplom, tylko mądrość w głowach, a nie sieczkę. Dlaczego tych ludzi męczyć? Po to, by pochwalić się, że tyle to a tyle wydano dyplomów wyższego wykształcenia? Kolejny wyścig i rywalizacja papierkowa w UE jak niegdyś w RWPG. Kolejny absurd logiczny i ekonomiczny. To nie pokaz piękności. Piękne umysły różnią się od pięknej urody. Efekt szkolnictwa to trofea w nauce, na forum międzynarodowym. To postawienie uniwersytetów na takim poziomie, by walczono o ich dyplomy na całym świecie. MIT, Harward, Yale, UC Berkeley, UCLA i sporo innych uniwersytetów nie obniżą poziomu. Nikt tego zresztą nie wymaga, bo byłby szkodliwym idiotą i sam się ośmieszył. Kiepski uniwersytet jest tylko marną przechowalnią leniwych i mniej bystrych. Renomowane szkoły i uniwersytety to zaszczyt i duma. Te trzeba hołubić, a nie niszczyć tego, co dobre.

Nie wolno reformować edukacji i jeszcze mówić o jej polepszaniu przez obniżanie poprzeczki. Szkolnictwo jest delikatną materią. Taki numer jeszcze się nikomu nie udał. Owszem siepacze nigdy nie potrzebowali solidnego wykształcenia, bo i po co, a dzieci notabli były wysyłane do renomowanych szkół zagranicznych.

Załóżmy jednak, że to nie głupota, tylko świadome działanie. Oznacza obniżenie kształcenia do absurdalnie niskiego poziomu. Testy nie nauczą rozwiązywać zadań ani z matematyki, ani z fizyki czy chemii, co jest potrzebne ludziom do funkcjonowania na wyższym poziomie, rzeczywiście wyższego wykształcenia. Wielu maturzystów nie umie dobrze czytać, pisać, rozumieć przeczytany tekst. Mówić też nie potrafią, poza uproszczoną mową meneli, składającą się z kilku znanych słów o różnych przedrostach lub przyrostkach oddzielanych znanym, uniwersalnym radosnym słowem. Zresztą próbki tej mowy słyszymy nie tylko na ulicy, ale bywa przy okazji ujawnienia się afer. Ludzie z takim poziomem rządzą nami. Nikt ich nie eliminuje, bo i po co, jeżeli poziom wykształcenia przyszłych absolwentów dostosowuje się do nich. Nikt im nie podskoczy. Prawda Bodzio?

Nie jest znana oficjalna przesłanka obniżania poziomu wykształcenia. Można się tylko domyślać. Jest kilka tez, ale każda na dobrą sprawę jest przeciw Polsce, szczególnie, że najbardziej drastycznie ruguje się przedmioty takie jak język polski czy historię, wiedzę o świecie współczesnym. To nie jest przypadek. Polska nie jest małą wysepką na Pacyfiku, której mieszkańcy wybrali sobie jako język urzędowy francuski czy angielski. Jest 38 milionowym krajem w newralgicznym miejscu Europy. Takie posunięcia nie są nieznaczącym gestem. Są wielce znaczącym sygnałem dla służb dyplomatycznych i wywiadów wielu krajów. Niech się nikomu nie zdaje, że jest inaczej.

Nie jest uprawnione prymitywne stwierdzenie, że pewne przedmioty nie są potrzebne. Oczywiście, że są, tylko nie można mieć klap na oczach. Zresztą w miejsce tych przedmiotów nie uczy się języka na przykład angielskiego na poziomie native language. Coś się wyrzuca nie dając nic w zamian. Taki absolwent może być tylko przedmiotem cichych kpin za granicą, bo nie będzie ani fachowcem, ani nie będzie miał poczucia dumy z pochodzenia, ze swego dziedzictwa, co jest niezwykle liczące się w świecie. Musi się wiedzieć kim się jest. Nikt bez charakteru, bez wiedzy, bez dumy i godności ze swej przynależności nigdzie nie jest poważany. Będzie tylko jak to określają sami Niemcy czy Anglicy, zakichanym Niemcem, Anglikiem czy kimś tam, kogo udaje.

Obniżanie poziomu wykształcenia może tylko wynikać z głupoty lub celowych działań przeciw Polsce, przeciw Polakom. Jedno i drugie jest tragiczne. Zważmy, że jesteśmy 20 lat po odzyskaniu suwerenności. Należało się spodziewać budowania szkół, programów, by wyżyny wiedzy, trofea naukowe, nie były czymś niedostępnym. Tak jednak nie jest. Nie trzeba lepszego dowodu zaprogramowanej degradacji szkolnictwa. Najwyższa pora radykalnie odwrócić ten hańbiący trend.

Polacy jako naród mają szczególnie długą tradycję walki o polską szkołę. Mimo lat rozbiorów i niewoli komunistycznej, dzięki determinacji wielu pokoleń nauczycieli zachowaliśmy to co dla narodu najważniejsze – pamięć historyczną, na której został zbudowany gmach tożsamości narodowej. To dzięki temu Polacy nie ulegli rusyfikacji, germanizacji i sowietyzacji.

Ostatnie lata dla polskiej szkoły są wyjątkowe złe. Działania jakie podejmuje rząd PO, trudno nazwać reformą. Systematyczne obniżanie nakładów na oświatę i przeniesienie ciężarów utrzymania szkół na samorządy, doprowadziło do stanu zapaści całego systemu oświaty czego wyrazem jest likwidacja dwa pół tysiąca szkół.

Szczególnie szkodliwe działania rządu mają miejsce w sferze programowej. Nowa podstawa programowa dla liceów sprawia, że od września 2012 roku przestaną być liceami ogólnokształcącymi, a młode pokolenie Polaków zostanie okaleczone za sprawą usunięcia z programu nauczania lekcji historii. Kim będą przyszli obywatele Rzeczypospolitej?

W pełni solidaryzujemy się naszymi kolegami prowadzącymi strajk głodowy. W naszej opinii tak radykalny krok jest najwyraźniejszym znamieniem tego, że obecna władza nie chce i nie potrafi rozmawiać i słuchać opinii publicznej i środowisk nauczycielskich.

Nie ma wolności bez historii. Jesteśmy z Wami.

Prezes TNSP
Barbara Nowak

Anna Maria Kowalska

J. H. Poincaré, któremu trudno odmówić posługiwania się analityką matematyczną powiedział kiedyś ponoć, że nagromadzenie danych nie jest jeszcze wiedzą. Święta prawda! Pomyślałam o tym, czytając (z obowiązku) kryteria kwalifikacji na studia 2012/13, proponowane przez jeden z renomowanych krakowskich uniwersytetów.

Pozornie wszystko wydaje się niezwykle precyzyjne, mierzalne, obliczalne, działające na korzyść  Kandydata. Warunki studiowania znakomite, baza lokalowa – do rany przyłóż, informatyzacja studiów wdrożona, a uczelnia to bastion wiedzy i potencjału, odmienianego przez wszystkie przypadki. Do samych pochwał, zasad naboru i precyzyjnych obliczeń wyników przedmiotowych dołączono olbrzymie dwie dwustronne „płachty” danych, z wyszczególnieniem wydziałów i kierunków studiów wraz z kryteriami przyjęć. Kiedy nareszcie po długich męczarniach z bólem głowy przez to wszystko przebrniemy, dla lepszej orientacji i dla wygody Kandydatów trzeba jeszcze przestudiować dwustronną „płachtę” numer trzy: zasady uwzględniania w rekrutacji osiągnięć laureatów, finalistów, medalistów i uczestników olimpiad, których to olimpiad liczba ogólna po prostu poraża. Bo nie wiem, czy Państwo wiedzą, ale oprócz olimpiad przedmiotowych mamy jeszcze zawodowe, interdyscyplinarne, tematyczne i nadto międzynarodowe. Stuprocentowy wyścig szczurów po E – indeks. Uraczeni „wiedzą”, po czymś takim z utęsknieniem wracamy do Sokratejskiej maksymy: „Wiem, że nic nie wiem” i najchętniej udalibyśmy się na łono natury powąchać ledwo wschodzące kwiatuszki, albo nakarmić kota, czy pobiegać z psem po łące. Myśl o kolejnym nawiedzeniu uczelni staje się nam coraz bardziej nienawistna i wstrętna, a czekająca ohyda nieznanych jeszcze procedur elektronicznych wpędza nas do grobu. Wszystko lepsze, nawet orka na ugorze, jak to klikanie do obrzydzenia w kieracie na czas…

Ale to jeszcze nie koniec… Po przymusowych „studiach o studiach” czeka nas dodatkowa, naprawdę ekscytująca rozrywka. Gigantyczna errata, kolejna „płachta”, na papierze ciut gorszej jakości, zadrukowana dwustronnie drobnym maczkiem, wskazująca, ile błędnych informacji znalazło się na wcześniej pieczołowicie zapewne przygotowywanych „kredowych” (sic!) stronach….Ale i ciesząca oko zapewnieniem, że wszystkie te dane mają charakter „poglądowy”… a aktualizację znaleźć można zawsze… na stronie internetowej, bądź, w razie wątpliwości – w Dziale Rekrutacji.

Mój Boże, jakże to ujmująco i dziecinnie proste! Łza się w oku kręci.

I co tu komentować, Drodzy Państwo?

tomaszkorneckiTomasz Kornecki

Gabriela Zych (fot. polskieradio.pl). Urodziła się w 1941 roku w Kaliszu.

Tam też razem z mężem zakładała Stowarzyszenie Rodzin Katyńskich. Była inicjatorką wybudowania pomnika poświęconego ofiarom Katynia.

gabrielazychJej teść został zamordowany w Katyniu.

To właśnie prawda o Katyniu wyznaczała cel jej życia.

W ostatnią drogą do Katynia chciała zabrać swojego syna. Odmówił.

Jego paszport stracił ważność.

agnieszkaszmerekAgnieszka Szmerek

Ostatnio jesteśmy świadkami wielu zjawisk mniej czy bardziej nas irytujących. Mieliśmy RAŚ, ACTA, teraz jest sprawa wcześniejszych emerytur i Funduszu Kościelnego. Wielu protestuje i krytykuje rząd ale mam wrażenie że nikt albo nie zauważył albo nie chce zauważyć że w cieniu tych afer tzw. polski rząd kończy długi i piękny okres ponad tysiącletniej historii istnienia Rzeczypospolitej. Rząd który nazywa siebie polskim niemal na każdym odcinku życia społeczno-politycznego prowadzi politykę rugowania polskości. Pomijam tu kwestie braku szacunku do Polski ze strony polityków PO, którzy są gotowi sprzedać interes narodowy za jakiś stołek w Brukseli, albo chociaż miłe spojrzenie kanclerz Merkel. Tusk i jego ekipa jest największym wrogiem polskości jaki chyba poznała nasza historia i do tego bardziej sprytnym niż nawet rządy zaborcze w XVIII i XIX w. Wtedy bowiem znaliśmy wroga i jego cel.

Dziś wydaje się ze mamy do czynienia z Polakami a tu niespodzianka… – nie dawno przezywaliśmy przecież oburzenie związane z usunięciem orzełka na koszulkach piłkarzy i to tych piłkarzy którzy mają nas reprezentować na Euro 2012, gdzie Polska jest współorganizatorem. Kraj który organizuje taką imprezę wstydzi się swych korzeni zamiast wykorzystać okazje by te korzenie propagować i chwalić się nimi przed całą Europą. Afera ta była jednak moim zdaniem takim rodzajem sprawdzianu na ile Polacy chcą być jeszcze Polakami. Zdaliśmy egzamin dlatego rząd nadal nie może oficjalnie powiedzieć "od dziś nazywany się Nadwiślański Region Europy". Okazało się że jeszcze zbyt mało zrobili by Polaków wynarodowić – więc pracują nad tym dalej. Niszczą polską szkolę by młodzi ludzie byli matołami i można było im spokojnie i szybko wmówić że polskość równa się wstyd. Wmawiają wszystkim że poczucie wspólnoty narodowej to archaizm, ze Polskę trzeba rozbić i uczynić z niej państwo federacyjne, odłączyć regiony takie jak Śląsk, bo Ślązacy to nie są Polacy to ofiary polskiej zaborczości i nietolerancji. A jakby tego było mało to każą nam się wstydzić własnego języka, bo kto dziś mówi po polsku, trzeba być nowoczesnym ….

polskielinielotniczeW Krakowie w samym centrum miasta, dosłownie 5 min. od Rynku Głównego, na ul. Basztowej odkąd tylko pamiętam była siedziba LOT-u. Jest to już właściwie punkt orientacyjny, nawet przystanek tramwajowy się tak nazywa. Zdecydowano jednak, że firma LOT jest już mało reprezentatywna jak na obecne czasy. Powinna wykazać się nowoczesnością i być bardziej proeuropejska. Toteż obecnie zdjęto tablicę z obciachowym napisem "Polskie Linie Lotnicze LOT" i zastąpiono je treścią…. LOT Polish Airlines! Jak to ładnie brzmi – czyż nie! Od razu widać, że język polski się rozwija! Oczywiście nikt nie protestuje, a władze miasta mają za nic że historyczne centrum polskiego Królewskiego Miasta Krakowa, niegdyś będącego stolica naszego Kraju, a dziś pełniącego nadal jeszcze rolę stolicy kulturalnej i naukowej zamienia się w tandetny, nie mający nic wspólnego z chlubną polska przeszłością rynsztok. Dlaczego?… a no dlatego żeby zagraniczni goście (których na marginesie coraz mniej) mogli się czuć jak u siebie. Polacy zaś powinni się cieszyć, że nie zamyka się ich gettach i że nadal mogą chodzić tymi samymi ulicami co nasi goście z Europy, bo to przecież niezasłużonym jest dla nas zaszczytem przejść obok Anglika, Niemca…

Anna Maria Kowalska

Były lwy bardzo mądre, co kłamstwem i zdradą
Brzydziły się; przeciw lwom tym – całe wilków stado
Wystąpiło, zdążając na pagórek mały,
Gdzie się dotychczas sądy odbywały.

Wilk – przodownik oskarżał, gardłując w trójnasób.
Przedstawił urojonych win olbrzymi zasób,
Żądał kary, przeprosin… Chciał lwy twardo zmusić
Do milczenia, a nadto – ogień Prawdy zdusić.

Instancje, apelacje – lecz nie ma wyniku!
Lwy twardo mówią swoje; wilki w ciągłym krzyku,
Widząc, że źle obrana została taktyka,
Że ukryć już nie mogą fałszu przodownika
Słabną z chwili na chwilę, by umknąć na stronę…

Na pagórku zostają lwy. Nieposkromione.

Anna Maria Kowalska

Zamiłowanie do polskiej literatury szło w parze z pragnieniem dawania o tym świadectwa. W liście Ojca Świętego na 400 – lecie śmierci Jana Kochanowskiego (1530 – 1584) uzewnętrznia się więź Jana Pawła II  ze skarbcem kulturowej i literackiej przeszłości, który na nowo powinniśmy odkrywać, czerpiąc zeń naukę dla przyszłych pokoleń:

„Wraz z moimi Rodakami składam hołd pamięci jednego z największych naszych poetów, a jednocześnie ogarniam myślą całe dzieje polskiej kultury, na których dzieło Jana z Czarnolasu wycisnęło tak ważny i trwały ślad.  Stworzenie przez autora „Trenów” nowożytnego języka naszej poezji i wprowadzenie jej do rodziny wielkich literatur Europy; połączenie w uprawianej przez niego sztuce tradycji greckiej i łacińskiej z tradycją Biblii; tak wyraźna w poezji autora „Zgody” postawa tolerancji; szczególnie przejęcie się poety ideałem twórczości artystycznej jako służby Narodowi; wszystko to odegrało ogromną rolę w procesie kształtowania się naszej kultury w ogóle, w dziejach utrwalania się ideałów estetycznych i moralnych, jej więzów z kulturą Zachodu i tak wyraźnej po dzień dzisiejszy funkcji literatury jako sumienia narodowej wspólnoty (podkreślenia moje – A.M.K.)

(…) Jego twórczość stała się symbolem polskości i wielkości języka polskiego dla późniejszych poetów. Jeden z nich tak pisał o „lutni mistrza Jana”:

„Jak drzewo ssała u szczytu,
Z Bożego pełnego dzbana,
Wyniosłą mądrość błękitu,
By między życiem a śpiewem,
Nie rozdzielać ziemi z niebem” (Jerzy Liebert, Na lipę czarnoleską).

Twórczość Jana Kochanowskiego stanowi szczególne, niejako symboliczne świadectwo trwającej od wieków, zwłaszcza w dziełach największych naszych twórców więzi „ziemi z niebem”, poezji z religią.

Najobszerniejsze dzieło poety, owoc ponad dziesięcioletnich trudów to „Psałterz Dawidów”, wspaniały przekład „Psalmów”, który przyjęli do swych praktyk religijnych zarówno katolicy, jak i protestanci. Na nim uczyły się artystycznego kunsztu pokolenia nie tylko polskich poetów. To właśnie w dedykacji „Psałterza…” biskupowi Piotrowi Myszkowskiemu poeta z dumą napisał znane słowa, które lapidarnie wyrażają jego majestatyczną rolę w rozwoju polskiej literatury:

„I wdarłem się na skałę pięknej Kalijopy,
Gdzie dotychczas nie było znaku polskiej stopy”.

Spośród religijnych liryków Jana Kochanowskiego dwa zwłaszcza utwory weszły do kanonu zbiorowej pobożności jego Rodaków: przekład Psalmu 91 „Kto się w opiekę…”(…), oraz hymn: „Czego chcesz od nas, Panie…(…)”, często śpiewany jako dziękczynienie po Komunii Świętej” [1]

[1] List Ojca Świętego na 400 – lecie śmierci Jana Kochanowskiego, „L’ Osservatore Romano” 1984, nr 6, s. 30.

Anna Maria Kowalska

Jak informuje w dzisiejszym wydaniu „Gazety Polskiej Codziennie” Wojciech Mucha („Wsparcie dla obrońców edukacji”, Sobota – Niedziela 24 – 25. 03.2012, s. 5) poparcie dla Uczestników protestu głodowego w obronie edukacji historycznej rozszerza się. Zadeklarowali je dyrektorzy i nauczyciele szkół krakowskich ( m.in. V LO im. A. Witkowskiego i VIII LO im. S. Wyspiańskiego) oraz członkowie NZS UJ. Jednomyślnie wsparła głodujących także Rada Instytutu Historii UJ, zaś Rada Naukowa Instytutu Historii UJ w składzie rozszerzonym (obejmującym wszystkich Pracowników IH) wyraziła „pełną solidarność z uczestnikami” oraz stanowczy sprzeciw wobec działań MEN. W poniedziałek 26 marca o godz. 17.00 przed siedzibą MEN w Warszawie (Al. Szucha 25) jest także planowana pikieta, organizowana przez Stowarzyszenie Solidarni 2010.

krakowniezaleznymkInformacja własna

Krakowskie środowiska niepodległościowe, patriotyczno-narodowe i prawicowe, zaprosiły Krakowian i Gości naszego miasta na krakowską pikietę w obronie polskiej szkoły, języka polskiego, historii i religii. W skład Komitetu Organizacyjnego solidarnościowej pikiety w obronie polskiej szkoły weszły: Klub Krakowski Gazety Polskiej (wiceprzewodniczący – Marek Michno); Klub Krakowski Gazety Polskiej w Nowej Hucie (przewodniczący – Tomasz Orłowski); Liga Obrony Suwerenności. Małopolska (pełnomocnik – Paweł Kukla) oraz Związek Konfederatów Polski Niepodległej 1979-1989 (prezes – Krzysztof Bzdyl). Byli z nami także przedstawiciele Sekcji Oświaty NSZZ „Solidarność” z przewodniczącą, p. Agatą Łyko oraz znany krakowski artysta – fotografik, p. Stanisław Markowski.

Dość zamykania polskich szkół !

Dość ograniczenia środków na polską oświatę !

Dość zwalniania pracowników obsługi i administracji !

Dość ograniczania nauczania języka polskiego, historii i religii !

(Od Redakcji): Wskazania dla polityków: Język polski w jego najpiękniejszych formach, historia Polski i religia to najważniejsze wyróżniki tożsamości polskich pokoleń. Edukacja, oświata polska, historia i język polski jako kierunki zamawiane przez polski rząd, poloniści i historycy jako elita polskiego nauczycielstwa. Religia, historia i język polski – te trzy, to przecież odpowiednik triady najważniejszych wartości Boga – Honoru – Ojczyzny. Tutaj warto się szczególnie wzorować na osiągnięciach oświaty II Rzeczpospolitej, której wysiłki w tej dziedzinie, poniesione w latach 1918-1939 są wciąż niedościgłym wzorem dla współczesnych „edukatorów”. Tychże „edukatorów” ostatnie dwadzieścia lat w oświacie to po prostu upadek tego fundamentalnego segmentu polskości.

Relację filmową z tego wydarzenia przygotował p. Stefan Budziaszek:
http://www.youtube.com/watch?v=6WCy16aAiAo a fotorelację, autorstwa pp. Kazimierza Bartla (fot. 1-9), Andrzeja Kalinowskiego (fot. 10-15) i Pawła Kukli (fot. 16-35), można obejrzeć tutaj: https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/21Marca2012

Wśród odczytanych dokumentów był również – przytoczony poniżej – list w obronie szkolnictwa, autorstwa p. Krzysztofa Bzdyla: Naród, który nie szanuje swej przeszłości nie zasługuje na szacunek teraźniejszości i nie ma prawa do przyszłości.

Te słowa wypowiedziane przez Józefa Piłsudskiego pozwalają nam najlepiej zrozumieć jak bardzo antypolską działalność prowadzi rząd Platformy Obywatelskiej pod kierownictwem Donalda Tuska.

W nadchodzącym roku szkolnym w ramach tzw. reformy szkolnictwa  będzie dokonana likwidacja nauczania historii i ograniczy się nauczanie języka polskiego w dwu ostatnich latach liceów decyzją Ministra Edukacji Katarzyny Hall  podtrzymaną przez jej następcę  Krystynę Szumilas.  Tak miernoty umysłowe reformują polską oświatę.   Widocznie ten rząd uważa, że młodzieży jest niepotrzebna pamięć historii własnego kraju, niepotrzebny patriotyzm, miłość do Ojczyzny,  niepotrzebna znajomość polskiej literatury.  Mimo różnego rodzaju protestów środowisk niepodległościowych, profesorów z uniwersytetów, Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność”, Towarzystwa Nauczycieli Szkół Polskich wypowiadających się jasno, że ta reforma zniszczy tożsamość narodową, zniszczy szkolnictwo ogólnokształcące, rząd pozostał nieugięty w swojej woli zniszczenia oświaty. Tak postępuje tylko rząd zdrady narodowej, rząd na którego czele stoi premier, który wstydzi się polskości, który twierdzi, że polskość to nienormalność. To właśnie ten premier zadecydował, aby szefem  delegacji europosłów Platformy Obywatelskiej została pani Róża von Thun und Hohenstein, wg której nie ma Polaków tylko polscy europejczycy. Premier Tusk, wódz Platformy jak wiemy poza niszczeniem państwa polskiego, zna  się tylko na jednym, na harataniu w gałę.

Czterech absolwentów historii Komorowski. Tusk, Borusewicz i Schetyna szykują nam teraz inną świetlana przyszłość, kiedyś obiecywaną przez Sowietów i komunistów, do której dojdziemy, kiedy zapomnimy o naszej historii, kiedy zapomnimy o naszej tożsamości narodowej, kończąc licea ogólnokształcące o poziomie dawnych szkół podstawowych, a kraj nasz będzie tylko rezerwuarem gastarbeiterów dla całej zachodniej Europy. Tak wygląda Targowica w XXI wieku.

My wiemy, że za nieznajomość historii płaci się prędzej, czy później wielką cenę, upadku gospodarczego, niewoli i krwi. Naród, który traci pamięć przestaje być Narodem – staje się jedynie zbiorem ludzi, czasowo zajmujących dane terytorium. A przecież nie chodzi tylko o szkoły. Dlatego naszym celem musi być wyeliminowanie tego nieudolnego rządu oszustów, który powoli i systematycznie niszczy nasz kraj, natomiast jego akolici okradają i rujnują Polskę w zastraszającym tempie. Bo przecież ten rząd zniszczył także polską armię,  polskie stocznie, przemysł cukrowniczy, niszczy szkolnictwo, służbę zdrowia, szpitale, kradnie nasze emerytury,  wprowadza cenzurę i niszczy wolne media, a dba tylko o pomniki okupanta sowieckiego i pomniki ludobójczej Armii Czerwonej.

Nie możemy i nie będziemy milczeć. Czas wyjść na ulice, przed sejm, przed biuro premiera, godzina pomsty wybiła.

I kolejny list, wystosowany w tym dniu do władz Krakowa:

Kraków, dnia 21.03.2012

Przewodniczący Rady Miasta Krakowa
Pan Bogusław Kośmider
Kraków, Plac Wszystkich Świętych 3/4
Dotyczy: likwidacji szkół i obniżania wydatków na oświatę

My uczestnicy pikiety w obronie polskiego szkolnictwa zwracamy się do Pana Przewodniczącego o wycofanie się z niebezpiecznych dla dzieci i młodzieży planów  likwidowania szkół i innych placówek publicznej edukacji. Protestujemy również przeciwko drastycznemu ograniczaniu wydatków na oświatę, co musi zakończyć się obniżeniem poziomu ogólnej opieki w przedszkolach, szkołach i Młodzieżowych Domach Kultury.

Mamy świadomość trudnej sytuacji finansowej miasta, ale nie zgadzamy się, aby koszty błędnych decyzji władz miasta ponosiły nasze dzieci. Jeżeli miasto potrafi wydawać na stadiony piłkarskie setki milionów złotych tylko w ostatnich latach, to my, mieszkańcy Krakowa, którzy tu płacimy podatki mamy prawo wymagać, aby oświata była przynajmniej w dostatecznym stopniu finansowana.   Niestety tak nie jest. Cięcia wydatków aż o 25 % dokonane tylko w ostatnim roku  przez Urząd Miasta doprowadziły do tego, że w szkołach brakuje pieniędzy na pomoce naukowe, książki do  bibliotek, środki czystości. Istnienie stołówek  jest również zagrożone, a tym samym i zdrowie naszych dzieci. To wszystko dotyczy również sytuacji przedszkoli. Biedniejszych rodziców nie stać, aby ich dzieci korzystały z przedszkoli dłużej niż 5 godzin, bo wprowadzono podwyższone opłaty. Za kryzys finansowy miasta nie mogą płacić najbiedniejsi. Zamiast polityki ulg i pomocy dla rodzin z dziećmi zaprowadzono antyrodzinną politykę.  Na to nigdy nie będzie zgody.

Nie możemy również nie potępić z całą mocą pomysłu likwidacji Młodzieżowych Domów Kultury, nazwanych przez Panią Wiceprezydent Okońską-Walkowicz reliktami przeszłości.  Nie wdając się tutaj ze względu na brak miejsca w głębszą polemikę, musimy stwierdzić, że albo będziemy mieć młodzież w Domach Kultury, albo będziemy mieć młodzież na ulicach i w przyszłości w więzieniach, a za to całe społeczeństwo poniesie wysokie koszty.

Reformy oczywiście mają sens, ale nie wtedy kiedy polegają tylko na zabieraniu pieniędzy. Dlatego jeszcze raz apelujemy do Pana Przewodniczącego o wycofanie się z planów likwidacji placówek publicznej edukacji, a także zaprzestanie cięcia już i tak zbyt okrojonego budżetu oświaty.

Klub Gazety Polskiej – Kraków (przew. Mirosław Boruta)
Klub Gazety Polskiej – Nowa Huta (przew. Tomasz Orłowski)
Liga Obrony Suwerenności / Małopolska (przew. Paweł Kukla)
Związek Konfederatów Polski Niepodległej 1979-89 (przew. Krzysztof Bzdyl)

tomaszkorneckiTomasz Kornecki

Dzisiaj, we wtorek, o 5.00 nad ranem rozpoczęła się ekshumacja zwłok szefa IPN Janusza Kurtyki (fot. poniżej: Wikipedia).

Wdowa po Januszu Kurtyce była przeciwna ekshumacji. Mimo to prokuratura poinformowała ją kilka dni temu o podjęciu powyższych działań.

januszkurtyka1W oświadczeniu zamieszczonym na stronie pomniksmolensk.pl Zuzanna Kurtyka stwierdza, iż złożyła dwa wnioski z prośbą o nie przeprowadzanie tej procedury wraz ze stwierdzeniem, że w warunkach występujących obecnie jest jej przeciwna, a także złożyła prośbę, by przy ekshumacji jej męża towarzyszyło dwóch patomorfologów jeden z Zakładu Medycyny Sądowej UJ z Krakowa, drugi natomiast z Nowego Jorku. Prokuratura obydwa wnioski odrzuciła.

Jednocześnie Zuzanna Kurtyka zaznaczyła, że wobec skandalicznej postawy mediów zarówno publicznych jak i prywatnych w stosunku do katastrofy smoleńskiej, nie będzie wypowiadać się publicznie do momentu, gdy nie uzna tego za konieczne.

tomaszkorneckiTomasz Kornecki

Od strony naukowej zajmowała się prawem karnym. Była adwokatem. Joanna Agacka-Indecka. Urodziła się w 1964 roku w Łodzi. W 1988 ukończyła prawo na tamtejszym uniwersytecie i pracowała w Katedrze Postępowania Karnego.

joannaagackaindeckaOdbywała praktykę w Stanach Zjednoczonych. W 2001 roku weszła w skład Okręgowej Rady Adwokackiej w Łodzi rozwijając konferencje prawne okręgowych rad adwokackich. Konferencje te były ogólnopolskie. W 2004 zostaje wiceprezesem Naczelnej Rady Adwokackiej, a w 2007 została wybrana jej szefem, z kolei w 2010 zostaje członkiem Komisji Kodyfikacyjnej. Pochowana w Łodzi. Zostawiła męża i córkę.

Marek Morawski

Jest to fundusz należący do wszystkich ludzi tworzących Naród. Nie jest to państwowy fundusz. Ten fundusz powinien być we władaniu społeczeństwa, ale tak nie jest. On jest w rękach urzędników sowicie wynagradzanych, lepiej niż większość lekarzy w przychodniach czy szpitalach. Do tej hurmy dochodzi jeszcze tłum urzędników Ministerstwa Zdrowia. Obsiedli oni Fundusz Zdrowia niczym dojną krowę. To mleko miało być na leczenie pacjentów, ale zbyt wielu przyssało się do tego cycka. Przepływają więc krociowe pieniądze, nasze, narodowe pieniądze na wytwory urzędniczej fantazji. Co kilka dni lekarzy atakuje nowelizacja ustaleń. Pacjenci czekają w kolejkach, a lekarze muszą czytać absurdalne postanowienia, by po kilku dniach zapoznawać się z ich zmianami. Częsta zmiana przepisów oznacza, że te przepisy są całkowicie zbędne, nikomu nie potrzebne oprócz biurokracji.

Nic dziwnego, że coraz częściej słyszy się – czego nigdy nie było – NIGDY – głosy o zamiarach odejścia z zawodu lekarzy o 20 letnich stażach. Niech mi ktoś wskaże państwo na świecie, które tak jest rządzone.
Narodowy Fundusz Zdrowia czyli nasz, obywateli. Nadzór nad nim powinni mieć obywatele, by opłacić za te pieniądze swoje leczenie, zadbać o swoje zdrowie. Winni to być nie fryzjerzy, nie ludzie bez wykształcenia, ale fachowcy, lekarze, finansiści, ekonomiści. Do tego z doświadczeniem i otwartą głową, by nie wygenerowali jeszcze czegoś gorszego niż jest. Model działania winien być wypróbowany na fragmencie służby zdrowia. Jednym szpitalu czy jednej gminie. Po zweryfikowaniu albo poprawiony, albo wyrzucony. To jest tańsze niż zabawa na 40 milionowej ludności. To jest ekonomia, to jest logika ekonomii. Lecznictwo powinno być zorganizowane bez zbędnych, kosztownych przybudówek. Droga do lekarza powinna być jak najkrótsza. Trzeba ścigać nieuczciwość, ale na Boga nie sprawdzać długości papierka na recepty. To kuriozalne, śmieszne, wręcz błazenada. Jeżeli pojawiają się recepty fałszywe lub nieprawnie wypisane, to ścigać, a nie tłumaczyć małą szkodliwością. Żadne przestępstwo nie jest małą szkodliwością. Jest wielką deprawacją, Przyzwolenie na mała szkodliwość oznacza pojawienie się wielkiej szkodliwości. To tylko kwestia czasu. Wtedy zło zostało już uczynione, a mleko rozlane szeroko.

Marek Morawski

Ta od dawna znana maksyma nic nie straciła na aktualności. Nie przywołuje się jej często, bo to przecież już historia. To, że niezwykle trafna. Przecież to nie ma znaczenia dla politycznie poprawnych. Mówi się to, co ma być powiedziane, a nie to co, jest zgodne z rzeczywistością. Maksyma Hegla, ulubiona przez komunistów nie traci na aktualności. Jeśli rzeczywistość nie zgadza się z teorią, tym gorzej dla rzeczywistości. Zresztą nie ma to znaczenia dla tych, co odrzucają historię, naukę, wychowanie, zasady.

Sądzeni są kibice. Trzydziestu kilku. Młodzi ludzie. Na pewno wychowani, ukształtowani w tym niepodległym dwudziestoleciu. Teraz sądy tej rzeczywistości sądzą ludzi, młodzież tej rzeczywistości. Czegoś tu nie rozumiem. Komentarze dzisiejszych dziennikarzy, reporterów są obwiniające właściwie cała społeczność kibiców. Pokazuje się „ustawki” kilkusetosobowych grup. Wydźwięk jest rozszerzający. Zadaję pytanie: Dlaczego tak się stało? Kto zepsuł proces wychowawczy? Czy nie czasem reformatorzy szkolnictwa, reformatorzy metod wychowawczych i media dające głównie młodym wzorce zachowań? Teraz owoce swoich działań – młodych kibiców – stawia się z triumfem przed sądami. Dumna policja, prokuratorzy złapali sprawców. Pytam się: Dzięki komu oni trafiają przed oblicze sędziów? Kto spowodował degradację młodych? Dlaczego ogromne grupy młodzieży nie mają poszanowania dla wyższych wartości? Nie do końca na szczęście. Są lojalni wobec siebie, wierni prawdzie, nie lubią kłamstwa, zakłamania. Obawiam się, że są tacy, którzy powinni zacząć się bać. Procesy pokazowe nie rozwiążą tego. Pora grać w otwarte karty.

Najwyższa pora zacząć naprawiać to, co zepsuto kolejnymi reformami szkolnictwa wszystkich szczebli. Należy odsunąć biurokratów, urzędników, ludzi ograniczonych od wychowania, nauczania i jak najszybciej naprawić szkolnictwo, procesy wychowawcze. Nie jest dobre to, co modne, ale to co skuteczne, co przynosi plony. Nie odkrywam nic, o czym nie wie niemal każdy nauczyciel od podstawówki po uniwersytety. Najwyższa pora nauczyciele przestać milczeć, zacznijcie wołać. KRZYCZEĆ. Tracimy kolejne pokolenia. Teraz jako efekt swych poczynań reformatorskich zaczyna się młodych wsadzać do kryminału. Chyba nie o to chodziło. Nauczyciele, posłowie wzywam do odwrócenia tego trendu, póki jeszcze nie jest za późno.

TAKIE BĘDĄ RZECZPOSPOLITE JAKIE ICH MŁODZIEŻY CHOWANIE –  Jan Zamojski.

Przemysław Leśniak

Ponad pół tysiąca osób zgromadziło się we wtorkowe popołudnie, aby pikietować pod Urzędem Miasta Krakowa. Na Placu Wszystkich Świętych zebrali się rodzice, związkowcy oraz wychowawcy i nauczyciele reprezentujący przedszkola, szkoły, domy kultury, miejskie ośrodki sportowe – ale przede wszystkim – reprezentujący dzieci.

20marca20124Zebrani pod krakowskim magistratem protestowali przeciwko polityce oświatowej władz miasta Krakowa. Wyrazili swój sprzeciw wobec dalszych cięć w – często niewystarczających już teraz – budżetach placówek szkolnych i wychowawczych, chaotycznej i nieprzemyślanej restrukturyzacji takich obiektów oraz masowych zwolnień pracowników. Rodzice i nauczyciele stwierdzali dobitnie, że dla miasta ważniejszy jest wynik finansowy niż dobro dzieci, czyli de facto niż dobro miasta, bo przecież to właśnie dzieci są jego  przyszłością.

Pikietujący zdają sobie sprawę z faktu, iż zmiany w krakowskiej oświacie są nieuniknione. Chcą jednak być traktowani jako jedna ze stron w dyskusji. Wyrażają też zrozumienie dla restrukturyzacji niektórych placówek, ale podkreślają, że musi to być proces długofalowy, poprzedzony wcześniejszymi konsultacjami społecznymi i debatami publicznymi.

20marca20126Do manifestujących wyszła na krótką chwilę zastępczyni prezydenta ds. edukacji i spraw społecznych Anna Okońska-Walkowicz, została jednak przepłoszona przez zebrane na placu osoby.

Protestujący mieli liczne flagi i transparenty, nie można więc było przejść przez skrzyżowanie ulic Grodzkiej i Franciszkańskiej zupełnie obojętnie. Przystawały tam grupki turystów i samych mieszkańców, którzy nie wiedzieli wcześniej o pikiecie. Po godzinnej demonstracji, uczestnicy rozeszli się do domów zapowiadając jednak, że jeśli nie zostaną dopuszczeni do dialogu i dyskusji, to pojawią się pod krakowskim magistratem po raz kolejny.

A fotorelację z tego wydarzenia można obejrzeć tutaj: https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/20Marca2012

Anna Maria Kowalska

Przyszła wiosna! Tadeusz, zaniechawszy kłótni,
Poszedł wraz z Hrabią szparkim krokiem do drewutni
Drew narąbać – zaś Zosia, razem z Telimeną,
Pism kobiecych uroki nade wszystko cenią.
I gdy tak pędzą żywot, zatopione w „Damie”,
Naraz aż podskoczyły: zmiany w szkolnym planie!

–  „Jakże mądre decyzje!” Telimena rzecze.
Mniej historii – mniej zwady! Dziś ciągle są wiece,
Kłócą się o dat mnogość czasu minionego,
Rozliczają – a po co? Rozliczają – z czego?
Że tam jeden drugiego zdradził? Furda zdrada!”
– „Rację masz, ciotusieńko!” Zofija powiada.
„Ot, Tadeusz. Polityk! Nawet demokrata!
Nie wiem, co się to znaczy. Istny koniec świata!”
– „Uważ, Zofijo, jakie w edukacji ruchy:
Jak odżywiać się zdrowo wiedzą już maluchy,
Lecz obok tego nowa kultura higieny…
Młodzież skład mydeł pozna, a może i kremy…
I pomady na włosy (miałam w Peterburku,
Może tam i niejedna upchnięta gdzieś w biurku)…
Zawszem utyskiwała na męskich nudziarzy,
Którzy opowiadają o wieszczach na straży
Tradycji narodowych: będzie mniej czytania!
A młodzież zdrowa, krzepka, z nadwyżką klikania,
Raczona E- learningiem wyrośnie do nieba!
I będzie przy tym także tak mądra – jak trzeba 😉
Język polski? A na co? W europejskim tłumie
Język nasz – to przeżytek! Kto go dziś rozumie?”

Wtem Ksiądz Robak jak szczwany lis przyskoczył z boku
I rzecze: – „Bardzom nierad z takiego wyroku.
Edukacja – rzecz główna. Skarbnica przyszłości!
Co Waćpani za bzdury prawisz potomności!
Skutki tych działań widzim! Młódź, kształcona słabo,
Nie wie, gdzie leży Paryż, co to jest Tobago,
i Trynidad – nie mówiąc o datach rozbiorów…
Trzeba co żywo zjechać z przerdzewiałych torów…
Głoduje opozycja! To ostatnia pora!”

Ale nikt go nie słucha…Telimena chora
(znów globus, albo insze, nomen omen, sprawy),
Zosia się obraziła…Hrabia niełaskawy,
Tadeusz, zakochany, bierze stronę żony…
A problem, jak widzimy, bardzo zaogniony…

Anna Maria Kowalska

W dzisiejszych czasach, gdy czytelnictwo w Polsce jest zatrważająco niskie, świadectwo Jana Pawła II o konieczności stałej lekturowej formacji może stać się zachętą do naśladowania. W okresie biskupiej posługi Karol Wojtyła walczył nieustannie z ograniczeniami czasowymi. Jednak na „skupienie i studium” nigdy nie żałował czasu:

„Zawsze miałem dylemat: co czytać? Starałem się wybierać to, co najistotniejsze. Tyle rzeczy się publikuje. Nie wszystkie są wartościowe i pożyteczne. Trzeba umieć wybierać i radzić się, co czytać. (Wszystkie podkreślenia moje: A.M.K.)

Od dziecka lubiłem książki. Do tradycji czytania książek wdrażał mnie mój ojciec. Siadał obok mnie i czytał mi całego Sienkiewicza i innych pisarzy polskich. (…) I on nie przestawał zachęcać mnie do poznawania najbardziej wartościowej literatury. Nigdy też nie stawał na przeszkodzie mojemu zainteresowaniu teatrem. Gdyby nie wybuchła wojna i nie zmieniła się radykalnie sytuacja, to może perspektywy, jakie otwierały przede mną uniwersyteckie studia literatury polskiej, pociągnęłyby mnie bez reszty. (…)

Różnych autorów przeczytałem jeszcze jako student polonistyki. Naprzód sięgnąłem po literaturę piękną, zwłaszcza dramatyczną. Czytałem Szekspira, Moliera, polskich wieszczów, Norwida, Wyspiańskiego, Fredrę, oczywiście. Miałem zamiłowania aktorskie, sceniczne. Nieraz więc myślałem sobie, które postacie chciałbym zagrać. (…) A przecież liturgia jest także pewnego rodzaju mysterium granym, inscenizowanym. Pamiętam, jak wielkie wrażenie na mnie zrobiło, gdy ksiądz Figlewicz zaprosił mnie, piętnastoletniego chłopca, na Triduum Sacrum na Wawel i uczestniczyłem w Ciemnej Jutrzni antycypowanej w środę po południu. To był dla mnie duchowy wstrząs. Triduum paschalne jest dla mnie do dzisiaj wstrząsającym przeżyciem.

Nadszedł potem czas literatury filozoficznej i teologicznej. Jako seminarzysta clandestinus dostałem podręcznik metafizyki prof. Kazimierza Waisa ze Lwowa i ksiądz Kazimierz Kłósak powiedział: „Ucz się! Jak się nauczysz, to zdasz egzamin”. Kilka miesięcy przedzierałem się przez ten tekst. Zgłosiłem się na egzamin i zdałem. I to był przełom w moim życiu. Nowy świat mi się otworzył. Potem podczas studiów w Rzymie zacząłem zgłębiać Sumę Teologiczną św. Tomasza.

Były zatem dwa etapy mojej drogi intelektualnej: pierwszy polegał na przejściu od myślenia literackiego do metafizyki; drugi prowadził mnie od metafizyki do fenomenologii. To mi dało warsztat pracy naukowej. (…)

W mojej lekturze i studium zawsze starałem się harmonijnie łączyć sprawy wiary, sprawy myślenia i sprawy serca. To nie są osobne obszary. Każdy przenika i ożywia pozostałe. W tym przenikaniu się wiary, myśli i serca szczególną rolę odgrywa zdumienie nad cudem osoby – nad podobieństwem człowieka do Boga jedynego w Trójcy, nad najgłębszym związkiem miłości i prawdy, daru wzajemnego i życia, które z niego się rodzi, nad przemijaniem i przychodzeniem ludzkich pokoleń”. [1]

[1] Jan Paweł II, Wstańcie, chodźmy! Wydawnictwo Św. Stanisława BM, Kraków 2004, s. 76-79.

tomaszkorneckiTomasz Kornecki

Pochodził z małego, położonego wśród gór miasta. Życie zaprowadziło go do Warszawy, a stamtąd w ostatni lot. Do Smoleńska. Mariusz Handzlik (fot. poniżej Wikipedia). Miał 45 lat.

mariuszhandzlikUrodził się w Bielsku-Białej. Był absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Pracował w MSZ od 1994 roku. Na początku swojej pracy był I. sekretarzem a następnie radcą Ambasady RP w Waszyngtonie. W latach  2000 2001, był radcą ministra i dyrektorem Departamentu Polityki Eksportowej, później  zastępcą dyrektora Departamentu Polityki Bezpieczeństwa oraz radcą minister w Stałym Przedstawicielstwie RP przy ONZ w latach 2004–2006. W 2006 roku zostaje dyrektorem Biura Spraw Zagranicznych w Kancelarii Prezydenta RP, gdzie od 2008 roku pełni funkcję podsekretarza stanu. Wykładał w Collegium Civitas, prowadząc zajęcia  z polityki zagranicznej i bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych. Kibicował bielskiemu klubowi Podbeskidzie. Grywał w szachy.

Pozostawił żonę i trójkę dzieci.