Przeskocz do treści

Nie oczekuję pomocy…

Antoni Kiełpiński (Gniezno)

Dzień dobry, dziwią się Państwo, że obozy koncentracyjne są nazywane polskimi obozami śmierci? Ja nie. A dlaczego?

W Polsce panuje oczywiście inna atmosfera w tym temacie. Wszystko za sprawą tych,co pracują w IPN i zwą się historykami z dr i prof. pisząc sobie przy nazwisku, co dla mnie znaczy odpowiednio (...) profanat historii, historii politycznie poprawnej. Dlaczego tak?

Otóż urodziłem się w obozie, tak to miejsce nazywają Niemcy, pracy przymusowej Gemeinschaftslager "Brachmeierei" usytuowanym na terenie III Rzeszy w mieście Dessau, około 70 km na północ od Lipska. Przebywałem w tym obozie wraz z matką prawie 2 lata, na co przedstawiłem dokumenty przysłane przez niemiecki urząd w Arlosen - akt urodzenia i dokument potwierdzający pobyt w Gemeinschaetslager. Kiedy zacząłem starania o uprawnienia kombatanckie jakie mi się należą, o czym poinformował mnie prezes jednego z kół w Gnieźnie, napisałem do Warszawy, gdzie poinformowano mnie o przyjęciu wniosku który czeka tylko na podpis prezesa. Wstrzymywał się ze złożeniem autografu ponieważ czekał na opinię tych z IPN, zwących się historykami. I co się okazało. Nie prowadząc żadnych badań o tym obozie, wydali następującą opinię:

Obozy tego typu, to osiedla mieszkaniowe wybudowane celem zakwaterowania pracowników ze wschodu przyjmowanych w systemie wolnonajemnym. Wszystko to zgodnie z poleceniem ministra propagandy w rządzie Hitlera, Josepha Goebbelsa. Pracownicy tego osiedla po skończonej pracy dysponowali czasem dowolnie. Mogli iść do kina, parku, poszusować na nartach czy wykąpać się w jeziorze. Podpisała niejaka Wardyńska z dr przed nazwiskiem. Dr hab. Kurtyka potwierdził to w oświadczeniu jakie mi przysłał po moim odwołaniu.

Oczywiście odmówiono mi przyznanie uprawnień. A jak to z tym przyznawaniem jest to zapewne są Państwo doskonale zorientowani. Z tym można się zgodzić? Mamy pretensje do tych co nazywają obozy koncentracyjne polskimi? Takimi samymi (...) są zatrudnieni w IPN. Macie Państwo okazję poznać urodzonego w obozie. Jak to się stało, że przeżyłem nie wiem. Ale mogę sobie wyobrazić ile determinacji matka i inni musieli wykazać, abym mógł przeżyć i dowiedzieć się że mieszkałem na osiedlu mieszkaniowym, ponieważ matka wyjechała sobie na saksy w celach zarobkowych. Takie coś można usłyszeć więc nie tylko w innych krajach. Taki jest polski punkt widzenia. Nie oczekuję pomocy, bo jestem zbyt maluczki.