Przeskocz do treści

Odpowiedź na list pana Rafała Chylińskiego

(Od Redakcji): odpowiedź dotyczy tekstu: https://www.krakowniezalezny.pl/muzeum-lotnictwa-czy-umieralnia

Krzysztof Radwan*

Szanowni Państwo,

z niekłamanym zdziwieniem, by nie powiedzieć osłupieniem, przeczytałem opublikowany na Państwa stronie internetowej list pana Rafała Chylińskiego w sprawie znajdującego się w zbiorach Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie motoszybowca „Pegaz”.

Na pozór tekst autorstwa Pana Chylińskiego zarówno pod względem objętości, jak i formułowania tez wydaje się nad wyraz zwarty i solidny. Liczne enumeracje przykładów błędów i braków warsztatowych, potknięć konserwatorskich czy wręcz niekompetencji Muzeum Lotnictwa Polskiego pozostawiają czytelnika z wrażeniem, że dokonał on w przeciwieństwie do pracowników Muzeum rzetelnej i żmudnej pracy.

Zarówno ton tekstu listu zamieszczonego na Waszym portalu, kolejnych e-maili przysyłanych do Muzeum Lotnictwa jak i same zarzuty wobec wystawy „Swego nie znacie…”, która jakoby została wymyślona w jakimś niejasnym celu, w którym Pan Chyliński widzi – cytuję z jego pisma – „cynizm, próbę zmanipulowania i przykrycia tego, co istotne dla każdego z tych eksponatów” – to jedynie przykłady opisywanych mankamentów, których – według niego – jest zdecydowanie więcej.

Jestem zdziwiony, że podważa on założenia docenianej od lat przez specjalistów z całego świata wystawy „Swego nie znacie”… , przypisując nam wręcz obraźliwe intencje tak pomyślanej ekspozycji. W muzealnictwie lotniczym już od dłuższego czasu odchodzi się od koncepcji robienia konserwacji „na wysoki połysk”, po której samoloty wyglądają „lepiej niż z fabryki”. Można taki przypadek u nas obejrzeć - mamy obecnie na ekspozycji czasowej samolot Bristol Fighter, w którym kilkadziesiąt procent części jest oryginalnych, jednak uzupełnienia i konserwacja do stanu idealnego spowodowały, że nie da się ich odróżnić, trudno też stwierdzić, że jest to historyczny płatowiec, a nie doskonała replika.

Co więcej, specjalista z dziedziny jaką jest lotnictwo – jakim mieni się być pan Chyliński - powinien wiedzieć czy, w jakim stopniu i w jaki sposób podchodzi się do samolotów w służbie, jednak z całym należnym mu szacunkiem o muzealnictwie – jak można wynieść z jego tez – nie ma pojęcia. Jednym z najważniejszych aspektów istoty muzealnictwa jest to, że nie wyważa się drzwi, które ktoś już za nas otworzył. Ponadto, znajomość stanu badań nad nowymi trendami w konserwacji zachowawczej i ekspozycji studialnych pozwala zauważyć i docenić pracę muzealników i historyków, a także odnieść się do ich jakości. To wszak jeden z elementów warsztatu muzealnika, którego brak tak mi zarzuca pan Chyliński. Jednak pragnę poinformować, że tendencja do wyraźnego zachowywania oryginalnego stanu jest spowodowana coraz doskonalszymi technologiami odtwórczymi, które zacierają różnicę pomiędzy oryginałem a idealną repliką. Ekspozycja „Swego nie znacie…” przedstawia samoloty, szybowce i śmigłowce w takim stanie, w jakim zachowała je do dnia dzisiejszego historia. Zostały poddane konserwacji zachowawczej, nie są zagrożone dalszą degradacją, a wykonywane przy nich prace mają jedynie charakter ochronny.

Zupełnie niezrozumiałe są rozważania pana Chylińskiego dotyczące kwestii przechowywania w klimatyzowanym pomieszczeniu tego – bądź co bądź nie najcenniejszego z naszych muzealiów. Obejmując stanowisko dyrektora MLP w czerwcu 1989 r. zastałem „Pegaza” w hangarze, ale ze względu na jego zły stan „estetyczny” zdecydowałem o umieszczeniu go na liście eksponatów do remontu i wycofałem go do magazynu (Motoszybowiec „Pegaz” znajduje się w zbiorach Muzeum od sierpnia 1964 roku. Od początku był bez tablicy przyrządów [zdjęcia, na które się pan Chyliński powołuje pochodzą z Aeroklubu, kiedy to „Pegaz” jeszcze był lotny].  Nie jest możliwe, aby pan Chyliński ją oglądał na początku lat 90. XX wieku w Muzeum Lotnictwa. „Pegaz” był wystawiany na ekspozycji w hangarze przez cały okres sprawowania funkcji przez dyrektora śp. Mariana Markowskiego. Następny dyrektor podjął niedobrą decyzję o umieszczeniu motoszybowca „Pegaz” na ekspozycji zewnętrznej i stał tam dwa lata, co źle wpłynęło na jego ogólną kondycję. Potem wrócił do hangaru, co było zasługą pełniącego wówczas obowiązki dyrektora Muzeum Michała Mietelskiego, który funkcję dyrektora sprawował przez rok). Po uzyskaniu w 1992 r. dodatkowych pomieszczeń ekspozycyjnych opracowana została koncepcja wystawy „Swego nie znacie…” i „Pegaz” znalazł się ponownie na ekspozycji. Dzięki temu zwiedzający mogą się zapoznać z jego konstrukcją i walorami. Jest to znacznie lepsze z punktu widzenia popularyzacji dorobku polskiej myśli technicznej rozwiązanie, niż dalsze przechowywanie w magazynie. Muzeum nie dysponuje żadnymi klimatyzowanymi pomieszczeniami ekspozycyjnymi. Bardzo nieliczne muzea lotnicze na świecie mają tak duże fundusze, aby klimatyzować ogromne hangarowe powierzchnie ekspozycyjne.

Trudno jest odpowiadać na taką masę zarzutów, w których miesza się aż tyle niezrozumiałych dla mnie jako inżyniera emocji i ostrych słów dyskredytujących zarówno Muzeum Lotnictwa Polskiego, moje wykształcenie, a także merytoryczne przygotowanie moich pracowników. Zdjęcia, które mi pan Chyliński przesyłał – obrazujące stan zachowania obiektu, a wykonane przez naszego pracownika na zamówienie modelarza, są mi doskonale znane. Miały na celu pokazanie szczegółów rozwiązań konstrukcyjnych, węzłów itp. Zostały wykonane wiosną ubiegłego roku, prawdopodobnie przed okresowym porządkowaniem ekspozycji. W rzeczywistości motoszybowiec wygląda znacznie lepiej, z całą pewnością nie można określić jego stanu jako „dewastację”. Bynajmniej nie uzurpuję sobie prawa do nieomylności lub wszechwiedzy na temat konserwacji muzealiów technicznych, ale przyjęte przez nas procedury stają się powszechną praktyką w innych instytucjach o podobnym do naszej charakterze.

Podsumowując moją odpowiedź na wywody pana Chylińskiego uważam, że przede wszystkim opublikowana przez niego „księga potknięć i błędów, cynizmu i manipulacji” jest bardzo uszczypliwa, momentami złośliwa, a niekiedy wręcz przekraczająca w swoich insynuacjach granice przyzwoitości. Napisana została ponadto z tezą, którą pan Chyliński stara się realizować konsekwentnie od dłuższego czasu, podporządkowując jej wszystkie swoje wywody. Wystawa „Swego nie znacie..” w swym założeniu przedstawia eksponaty lotnicze w takim stanie, w jakim zostały zachowane. We wstępie do wydanej w związku z powstaniem tej ekspozycji książki jest to wyraźnie powiedziane: W nowej ekspozycji pragniemy ukazać wyłącznie autentyczną, starą substancję dawnych statków powietrznych, tak, jak przekazała nam ją Historia. Tutaj myślą przewodnią jest weryzm. Zaś to, czy obnażone szkielety płatowców ujrzymy znowu pokryte barwnym płótnem, czy zamilkłe silniki znów wywiodą okaleczone ptaki na zieleń nieistniejących pól wzlotów – zależy właśnie od wyobraźni naszych Gości. Motoszybowiec „Pegaz” jest więc pokazany w stanie, w jakim się zachował. Sklejka pokryta lakierem nienajlepszej jakości, sporządzonym według technologii z lat 40. jest w stanie oryginalnym. Zachowany jest też silnik GAD wraz z oryginalnym śmigłem LWD.

Chciałem się również odnieść do kwestii „dwudziestopięcioletnich wysiłków” pana Chylińskiego, w kierunku uratowania „Pegaza” od „kompletnego rozpadu”. Kilka lat temu odbyłem z nim serię spotkań w Muzeum, lecz spotkania dotyczyły wydania przez Muzeum książki o „Pegazie”, której pan Chyliński miał być współautorem. Niestety z powodu konfliktu między współautorami zmuszony byłem wycofać się z projektu wydania książki.

Kwestia etyki jak wnoszę z korespondencji z panem Chylińskim stanowi dla niego równie poważny problem jak zrozumienie istoty muzealnictwa. Całkowicie niezrozumiała dla mnie w świetle tych zarzutów i kampanii dyskredytacji naszej instytucji jest kwestia równoczesnych starań pana Chylińskiego (z marca br.) o wydanie przez Muzeum Lotnictwa Polskiego jego publikacji na temat „Pegaza”. Pomijając ten – znamienny – w całej sprawie fakt, pan Chyliński zaproponował by do gotowych - w znacznej mierze wyników swoich badań – dopisać jednego z pracowników naukowych Muzeum.  Bardzo dziwna dla mnie jest oferta dopisania kogoś jako współautora do „prawie skończonej” przez pana Chylińskiego książki, w celu firmowania jej nazwiskiem pracownika konsekwentnie dyskredytowanego Muzeum. Jest to dla mnie  nieetyczne i nie mogłem wyrazić na to zgody.

Przechodząc do sprawy konserwacji „Pegaza”, pragnę zwrócić uwagę, że w zbiorach Muzeum znajduje się ponad 260 statków powietrznych o różnym stanie zachowania, które w zależności od rangi eksponatu i pilności koniecznych prac do wykonania są sukcesywnie poddawane procesowi konserwacji i restauracji. W planie prac konserwatorskich na rok 2015 wśród wielu innych eksponatów znajduje się również motoszybowiec „Pegaz”. Umieszczenie eksponatów w tymże planie jest autonomiczną decyzją zespołu merytorycznego Muzeum w ramach posiadanych lub pozyskanych w drodze konkursów ogłaszanych przez MKiDN środków zewnętrznych.

Po przeczytaniu całości wywodów wymienionych w liście pana Chylińskiego, mam wrażenie, że jego głównym założeniem było uznanie motoszybowca „Pegaz” za wręcz kamień milowy światowej awiacji ale i zdyskredytowanie profesjonalizmu dokonań zespołu Muzeum -  powszechnie uznawanej w świecie placówki.

Oczywiście uznanie dla naszych działań konserwatorskich i klasy zbiorów poprzez umieszczenie krakowskiego Muzeum Lotnictwa na 8 miejscu w rankingu muzeów lotniczych na świecie przez specjalistów działających na zlecenie koncernu medialnego CNN w świetle wywodów pana Chylińskiego są pomyłką. W stawianych przez pana Chylińskiego zarzutach, niekiedy słusznych, często się jednak gubię – mam bowiem wątpliwości czy aby przynajmniej część z nich nie jest podszyta zjadliwością, chęcią ośmieszenia reprezentowanej przeze mnie instytucji czy wręcz zdyskredytowania naszych doświadczeń.

* Autor jest dyrektorem Muzeum Lotnictwa Polskiego.