Przeskocz do treści

Ordynarni rodzice

jerzybukowskiJerzy Bukowski

Jestem coraz bardziej przerażony i zniesmaczony zachowaniem wielu młodych rodziców, którzy bez najmniejszej żenady odzywają się do swoich dzieci w wulgarnych słowach w miejscach publicznych (ulice, parki sklepy, lokale gastronomiczne).

Rozumiem, że niesforne pociechy należy dyscyplinować, ale to, co od dłuższego czasu słyszę w Krakowie przekracza wszelkie normy kultury i dobrego smaku. Podobnie jest zapewne w innych miastach, prawdopodobnie nie tylko w Polsce.

Skoro ojcowie i matki traktują własne dzieci tak obelżywie, nie ma się co dziwić, że w kolejnych pokoleniach narasta niczym nie uzasadniona agresja, której skutki są opłakane dla życia społecznego. Regularnie obrażane oraz poniżane przez rodziców dziecko automatycznie odreaguje tę nienawiść w stosunku do nich, swoich rówieśników, krewnych, osób starszych.

Nietrudno sobie wyobrazić, że jeszcze gorsze słownictwo regularnie używane jest w wielu domach i jaki ma ono wpływ na proces wychowawczy, chociaż wzdragam się przed użyciem pojęcia „wychowawca” w odniesieniu do moralnych troglodytów, którzy potrafią opisać całą rzeczywistość w zaledwie kilku ordynarnych wyrazach.

Jakże gorzko brzmi w tym kontekście słynna fraza Jana Zamoyskiego: „takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”.