Przeskocz do treści

stefanbudziaszekStefan Budziaszek

8 marca w Księgarni Gazety Polskiej w Krakowie gościli pp. Joanna Wieliczka-Szarkowa i Jarosław Szarek, znani i cenieni historycy, autorzy wielu książek, m.in. dla dzieci. Pani Joanna Wieliczka-Szarkowa zaprezentowała swoją najnowszą książkę pt. "Żołnierze Wyklęci". Jest to opowieść o żołnierzach antykomunistycznego podziemia niepodległościowego:

http://www.youtube.com/watch?v=k8pDeu-TdCo

ksdariuszokoKs. Dariusz Oko

Ideologia gender to w prostej linii dziedzictwo ideologii marksistowskiej – nie mniej od niej zbrodnicze, a szkodliwe jeszcze bardziej, bo atakujące ze strony najmniej, jak się wydaje, upolitycznionej – przekonuje nawrócona z lewactwa na katolicyzm ceniona niemiecka socjolog Gabriele Kuby.

Od lat jesteśmy w Polsce poddawani swoistemu praniu mózgów, które obejmuje wiele obszarów, szczególnie jednak dotyczy sfery ludzkiej seksualności. Media głównego nurtu oraz lewaccy politycy przekonują, że w seksualności wolno właściwie wszystko, nie ma tu właściwie żadnych norm moralnych – no może poza dwiema: zakazem pedofilii i przemocy. Za to rozpoczynanie intensywnego życia seksualnego w wieku trzynastu lat, homoseksualizm, kazirodztwo, gejowska adopcja dzieci, skrajny promiskuizm – to, ich zdaniem, rzeczy całkiem normalne (bo, na przykład, zwierzęta czynią coś podobnego) albo wręcz pożądane, choćby dlatego, że dzieci gejów mają lepiej (jak niedawno na swojej okładce ogłosił jeden z miesięczników).

Tak zmasowanej ofensywie nonsensu należy się zdecydowanie przeciwstawiać, a żeby czynić to skutecznie, trzeba najpierw dobrze rozumieć, o co w niej chodzi.

dieglobaleNieocenionej pomocy w tej materii dostarcza najnowsza praca Gabriele Kuby zatytułowana Die globale sexuelle Revolution. Zerstörung der Freiheit im Namen der Freiheit – Globalna rewolucja seksualna. Zniszczenie wolności w imię wolności. Autorka – znakomita niemiecka socjolog i zarazem zdeklarowana katoliczka, wielce ceniona i wspierana przez Ojca Świętego Benedykta XVI – pokazuje, że szokująca nawała propagandowa, z którą mamy obecnie do czynienia, nie jest dziełem przypadku czy też krótkotrwałą modą, ale częścią globalnego planu, elementem światowej strategii zmierzającej ku fundamentalnej przemianie człowieka i społeczeństwa poprzez fundamentalną zmianę rozumienia i przeżywania ludzkiej seksualności.

Przekształcić człowieka

Rewolucja seksualna jako nowa rewolucja kulturowa, która swoimi skutkami ma przewyższyć rewolucję francuską i październikową razem wzięte, ma głębiej i trwalej przekształcić człowieka (albo raczej zniszczyć go). Przeprowadzana przez ludzi podobnych do twórców tamtych rewolucji – czyli najbardziej zdeterminowanych i agresywnych ateistów – ma za swój program ideologię gender opierającą się na założeniu, że ludzka płeć i preferencje seksualne stanowią wynik uwarunkowań kulturowych, nie zaś biologicznych, dlatego mogą być przez człowieka swobodnie określane, kształtowane i wybierane. Nie rodzimy się kobietami i mężczyznami, tylko dopiero społeczeństwo nas nimi tworzy. Możemy jednak także zostać stworzeni inaczej (ba, sami możemy się tak „stworzyć”): jako geje, lesbijki, biseksualiści, transseksualiści, kazirodcy, sadomasochiści i tym podobni. To przecież – zdaniem ideologii gender – są równouprawnione „płcie” – tak samo „normatywne”, jak męska i żeńska.
 
Dla wielu współczesnych ateistów powyższe wizje to wcale nie jakieś aberracje intelektualne, ale samo centrum ich życiowego credo. Na tym budują oni swoje życie i chcą zmusić całą ludzkość, aby czyniła to samo. Jak ich duchowi ojcowie – sowieccy bolszewicy – usiłowali całemu światu narzucić ideologię komunizmu, tak oni całej ludzkości chcą narzucić ideologię gender.
 
Z bolszewikami mają wiele wspólnego – nie tylko ateizm, ideologiczny fanatyzm, świadome zaślepienie na argumenty podważające ich wiarę, ale też nieuczciwość intelektualną, antynaukowość, zrównywanie człowieka ze zwierzęciem, niesłychaną pogardę dla ludzkiej godności, stosowanie różnego rodzaju bezprawnej przemocy, dążenie do bezwzględnego wtłoczenia wszystkich do klatki ich ideologii – niezależnie od tego, ile podstawowych praw ludzkich należy przy tym podeptać oraz ile ofiar miałoby to kosztować.

Marsz przez instytucje

Dlatego genderrewolucjonistów z powodzeniem można określać mianem neobolszewików pamiętając, że różnią się od nich jedynie stosowanymi metodami. Ponieważ oddolna, zbrojna rewolucja październikowa nie spełniła dostatecznie pokładanych w niej nadziei, stosując się do rady włoskiego marksisty Antonia Gramsciego, starają się oni przeprowadzić rewolucję odgórną. Wzorem wielkiego marszu partyzanckiego w stylu Mao stosują marsz przez instytucje, starając się przede wszystkim zająć kluczowe pozycje w mediach, polityce, sądownictwie oraz instytucjach państwowych i międzynarodowych.

Dokonawszy tego, mogą używać ich jako narzędzi do przeprowadzenia rewolucji w świadomości indywidualnej i społecznej, do zmienienia tejże świadomości z normalnej na „genderową”, aby potem łatwo sterować świadomością i dzięki temu osiągnąć zupełną dominację polityczną, prawną i finansową. Wtedy już będą mogli zrealizować wszystkie swe zamierzenia, zakuć społeczeństwo w kajdany ideologii, a wszelkich przeciwników dowolnie prześladować. Wtedy ci, którzy jeszcze tak niedawno, tak usilnie domagali się tolerancji dla siebie, sami staną się najbardziej nietolerancyjni – gotowi zamykać w więzieniach za najmniejszą oznakę krytyki czy sprzeciwu. Wszystko to odbywa się przy wykorzystaniu olbrzymich pieniędzy, przy poparciu wielu ośrodków finansowych i politycznych, według starannie wypracowanego planu realizowanego w kolejnych państwach.

Ateizacja przez seksualizację

Genderowcy osiągnęli już na tej drodze znaczące sukcesy. Zdominowali media i władze wielu krajów, a przede wszystkim takie instytucje międzynarodowe jak Unia Europejska i Organizacja Narodów Zjednoczonych. Dlatego Bruksela i Nowy Jork usiłują narzucać nam ideologię gender podobnie, jak kiedyś Moskwa usiłowała narzucić ideologię komunistyczną. Stosują tylko inną przemoc – nie zbrojną, ale medialną, finansową i polityczną.

Instytucje międzynarodowe sprzeniewierzają się przy tym istocie swojego powołania, bo zamiast służyć społeczeństwom, które ich wybrały i udzieliły im władzy, służą radykalnym mniejszościom seksualnym, degradując się do roli ich propagandowych tub oraz narzędzi przemocy. Bezprawnie wydają pieniądze podatników na szerzenie złowrogiej lewackiej ideologii, łamią podstawowe prawa człowieka, jak choćby prawo do wolności światopoglądowej, wychowania własnych dzieci, zachowywania i rozwoju własnej kultury. Dopuszczają się przy tym jawnych nadużyć i przestępstw – ot, na przykład, narzucanie chrześcijanom za ich podatki ideologii gender to jak zmuszanie Izraelitów za pieniądze Knesetu do przejścia na islam.

Zagrożenie dotyka całego społeczeństwa, w pierwszym rzędzie jednak dzieci i młodzieży, ponieważ podobnie jak kiedyś bolszewicy starali się przeprowadzić swoją rewolucję przede wszystkim poprzez przywłaszczenie gospodarki, obecnie genderowcy starają sie przeprowadzić swoje cele przede wszystkim poprzez „przywłaszczenie” sobie młodego pokolenia. Starają się przeto nie dopuścić do przekazania młodzieży wartości religijnych, małżeńskich i rodzinnych – tak im nienawistnych, bo stanowiących dla ich działań zasadniczą przeszkodę. Pragną zapanować nad umysłami młodego pokolenia i odizolować je od wpływu rodziny oraz Kościoła. Centralną dla ich poczynań zasadą jest wskazanie sformułowane przez ideologa panseksualizmu Wilhelma Reicha, ucznia Freuda, który radził, żeby nie walczyć bezpośrednio z Kościołem, ale seksualizować młodzież, a reszta przyjdzie sama. Rada to szatańska i szatańsko skuteczna – ateizacja poprzez demoralizację, czyli głównie przez seksualizację.

Rozbudzona seksualnie młodzież, która zaczyna żyć jak seksnarkomani, która szuka spełnienia przede wszystkim (albo wyłącznie) na poziomie przyjemności fizjologicznych, staje się niezdolna do wyższego życia duchowego, do religijności, do wiernego życia małżeńskiego i rodzinnego. W miejsce zniszczonych podstaw struktury społecznej i fundamentów kultury wcale jednak nie przychodzą – jak twierdzą genderowcy – nowe dzieła inżynierii społecznej, lecz chaos, degeneracja i upadek całych cywilizacji.

Jak wykazały badania angielskiego antropologa J. D. Unwina, porządek w sferze seksualnej jest kluczowy zarówno dla życia jednostki, jak i dla życia całego społeczeństwa – to dlatego warunkiem rozwoju cywilizacji jest rozumne kierowanie sferą seksualności i opanowanie pożądań. To dlatego cywilizacje, w których zachowywano podstawowe normy, rozkwitały, upadały zaś te, w których następowało seksualne rozprężenie. Warunkiem wysokiej kultury jest wysoka moralność. To dlatego najbardziej twórczą i par excellence wzorcową dla całego świata kulturą jest oparta na wiernym, monogamicznym małżeństwie kultura chrześcijańska.

Zwyrodnialcy i szaleńcy

Wielką zasługą Gabriele Kuby jest ukazanie szczegółów katastrofalnego zagrożenia narastającego w łonie naszej cywilizacji. Oto okazuje się, że współczesna rewolucja seksualna i ideologia gender znajdują swoje korzenie między innymi w maltuzjanizmie, eugenice, marksizmie, bolszewizmie i lewackim fenimizmie. Nie bez przyczyny genderowcy wypisują na swych sztandarach hasła tego samego seksualnego rozpasania, które już bolszewicy starali się realizować zaraz po rewolucji, a jednak szybko je porzucili jako zbyt destruktywne nawet dla ich świata.

Co więcej, główni animatorzy rewolucji seksualnej to ludzie, którzy sami cierpieli na poważne zaburzenia i dopuszczali się ciężkich przestępstw, w tym także seksualnych – jak, na przykład, Alfred Kinsey, który na potęgę fałszował dane i dla „potrzeb naukowych” gwałcił dzieci, nawet niemowlęta, czy przeprowadzał masturbację niemowląt. Zwyrodnialec ów chwalił się, na przykład, że u jedenastomiesięcznego niemowlęcia wywołał czternaście orgazmów w trzydzieści osiem minut.

Czołowi zaś ideolodzy gender, jak Judith Butler, wikłają się w oczywiste sprzeczności. Z jednej strony bowiem głoszą, że w ogóle nie ma mężczyzn i kobiet (…) płeć jest tylko fantazją, z drugiej zaś – walczą o prawa kobiet (których przecież podobno nie ma), a także upierają się, że zmiana skłonności homoseksualnej jest niemożliwa, choć w seksualności rzekomo wszystko jest całkowicie umowne i plastyczne. Oto kolejna prawda rewolucyjnego etapu.

Oczywiste sprzeczności programowe nie przeszkadzają genderowcom dominować w organizacjach UE i ONZ i przy ich pomocy realizować kolejne etapy rewolucji seksualnej zgodnie z „taktyką salami”. Mają do dyspozycji wiele własnych instytucji, usłużne media oraz olbrzymie środki finansowe najbogatszych darczyńców. Pieniędzmi obsypują ich między innymi rządy Stanów Zjednoczonych (zwłaszcza demokraci) oraz multimiliarderzy pokroju Rockefellera, Gatesa, Sorosa, Buffeta, Bloomberga i Turnera. Superbogacze wspierają ich w przekonaniu, że genderideologia – poprzez niszczenie rodziny i aborcję – pomaga redukować liczbę ludności świata, której „nadmiar” uważają oni za podstawowe zło i zagrożenie dla swego statusu. Zasada jest prosta: im więcej seksu, tym mniej dzieci. Rzeczywiście, w Europie jeszcze nigdy nie było tyle seksu, a zarazem tak mało dzieci. Cóż jednak, w domu publicznym (do którego upodabniają się dziś całe kraje) dla dzieci miejsca nie ma.

Przymusowa seksualizacja

Genderrewolucjoniści starają się też wywołać rewolucję w języku przez eliminację jednych wyrazów przy usilnej promocji innych. Wiedzą bowiem, że język nie tylko opisuje świat, ale także narzuca określoną jego wizję i może motywować do jego zmiany. To dlatego są zdecydowanie przeciwni używaniu (a nawet administracyjnie zaczynają zakazywać) takich słów jak: prawda, wstyd, wierność, małżeństwo, rodzina, matka i ojciec, a wprowadzają takie, jak: konstrukcja kulturowa, partner odcinka życia, związek poza wiernością, jednopłciowe partnerstwo, rodzic A i rodzic B.

Genderrewolucjoniści usiłują kształtować na swoją modłę już małe dzieci – z programem przymusowej seksualizacji wkraczają do szkół podstawowych i przedszkoli. Niszcząc u dzieci elementarne poczucie wstydu, namawiając do „seksualnych gier”, w tym szczególnie do masturbacji, zaburzają ich spokój i rozwój. Wykorzystując niepewność okresu dojrzewania, usiłują wmawiać młodzieży, że jest homoseksualna. Zatruwającą wyobraźnię pornografię nazywają sztuką. Depczą autorytet i prawa rodziców. Niszcząc poczucie odpowiedzialności dzieci i młodzieży, wprowadzają je na drogę nieodpowiedzialnego kierowania się wyłącznie pożądaniami, przez co wydają je na pastwę własnych żądz. Przy tym zupełnie przemilczają katastrofalne skutki powyższego stylu życia – podobnie jak handlarze narkotyków przemilczają skutki zażywania oferowanego przez siebie towaru.
 
Gendertotalitaryzm

Dochodzi do tego atak na podstawowe prawa i wolność człowieka: wolność opinii, mówienia, zebrań, terapii, nauki, religii, sumienia, zawodu, wychowania, sądownictwa. Sprzeciw wobec rewolucji seksualnej podlega prześladowaniom i kryminalizacji. Już teraz za jakąkolwiek krytykę genderideologii można stracić dobre imię, pracę, a nawet wolność. Genderowcom wolno krytykować wszystkich, ich zaś – nikomu. Zupełnie jakby byli istotami nadludzkimi wyjętymi spod ludzkich praw. Jakby byli Bogiem i choćby jedno zdanie krytyki wobec nich było bluźnierstwem. Iście szatańskie roszczenie.

Gabriele Kuby podaje całą listę aktów dyskryminacji i prześladowań, nietolerancji w imię tolerancji, bezprawia i deptania ludzkiej godności, których dopuszczono się w Europie w ostatnich latach w imię rewolucji seksualnej. Jest ich tak wiele i są tak oczywiste, że należy wprost mówić o nowych prześladowaniach chrześcijan i nowej formie totalitaryzmu. Przecież około osiemdziesięciu procent aktów mowy i czynów nienawiści na polu religijnym w Europie i całym świecie skierowana jest przeciw chrześcijanom!

Nie wolno jednak mówić o chrystianofobii, nie wolno bronić chrześcijan – tę mniejszość można do woli prześladować i do woli jej ubliżać, podobnie jak Żydom w pierwszych latach istnienia III Rzeszy. Tak oto Unia Europejska sama zaprzecza wartościom, na których została zbudowana, sama niszczy własne fundamenty.

Gabriele Kuby unaocznia jednocześnie ogromną sprzeczność genderideologii z chrześcijaństwem, pokazując zarazem, iż chrześcijanie – zwłaszcza katolicy – stoją na pierwszej linii oporu wobec nowych zagrożeń, podobnie zresztą jak wobec dawnych totalitaryzmów. Niestety, nową ideologią, niby dżumą, zarażają się także chrześcijanie. Jak koń trojański przenika ona do wnętrza Kościoła. Tym bardziej więc potrzeba duchowego wysiłku, by oczyszczać i uzdrawiać Kościół, aby prawdziwie dawać świadectwo prawdzie, która wyzwala. Szczególnie pilnym zadaniem jest stworzenie katolickiej pedagogiki seksualnej, odpowiednich podręczników i pomocy naukowych – słowem: skutecznej alternatywy dla programów genderowych. Nawet bowiem w katolickich szkołach – często po prostu z powodu braku odpowiedniej bazy programowo‑materiałowej – bezwiednie promuje się gender­‑ideologię i seksualizację młodzieży.

Po homozwiązkach – kazirodztwo

W walce z genderofesywą możemy cieszyć się pewnymi sukcesami. Odniosła je sama autorka, kiedy w roku 2007 publicznie skrytykowała broszury wychowawcze polecane rodzinom przez niemieckie ministerstwo do spraw rodziny. Zalecano w nich między innymi, aby rodzice nie przeszkadzali w masturbacji dzieciom w wieku 1–3 lat (!), natomiast dzieciom w wieku 4–6 powinni w tym wręcz aktywnie pomagać, także przez kontakty o charakterze kazirodczym (!). Po tej krytyce ministerstwo czuło się zmuszone wycofać broszury „do przepracowania”, co spotkało się ze zdecydowanym, silnie nagłośnionym w mediach sprzeciwem przedstawicieli genderowców dogłębnie przekonanych o absolutnej słuszności tego rodzaju praktyk (!). Właściwie nic dziwnego, bo przecież prawie wszystkie argumenty, które przytacza się na rzecz homoseksualizmu, można przytoczyć także na rzecz kazirodztwa. Dlatego po legalizacji homozwiązków, część genderideologów rozpoczyna już walkę o legalizację związków kazirodczych.

Pozytywnego przykładu nawrotu rozumu dostarcza Norwegia, która, nie należąc do Unii Europejskiej, może być suwerenna w swoich decyzjach. W roku 2012 norweski rząd wycofał się z finansowego wspierania genderstudiów po naukowo zbadanym i udowodnionym odkryciu, że po trzydziestu latach pedagogicznego przerabiania mężczyzn na kobiety, a kobiet na mężczyzn w wyborze zawodów utrzymały się te same proporcje. Jak dawniej, tak i obecnie, pośród inżynierów kobiety stanowią około dziesięciu procent, a mężczyźni około dziesięciu procent wśród przedstawicieli zawodów pielęgniarskich. Nic się nie zmieniło.

W poczet pozytywów należy też zapisać uboczny skutek publicznych sukcesów genderowców, mianowicie: coraz szersze publiczne obnażanie ich zakłamania i manipulacji. Twierdzą oni, na przykład, że homoseksualizm to wielki problem społeczny, który dotyka do 25 procent społeczeństwa. Tymczasem dziesięć lat po legalizacji związków partnerskich w Niemczech okazało się, że z możliwości tej skorzystało zaledwie 0,058 procenta (czyli około pół promila!) osiemdziesięciomilionowej populacji tego kraju, czyli jedynie 2,3 procent ludzi o skłonnościach homoseksualnych (których udział w społeczeństwie szacuje się na około 1,7 procenta). Równocześnie utajnia się, ile z tych związków już się rozpadło. Bardzo trudno znaleźć dzieci wychowywane w takich związkach z jakimkolwiek sukcesem.

Jak bolszewicy

Skalę deprawacji władzy politycznej i nauki ze strony genderowców oraz niezwykłe podobieństwo stosowanych przez nich metod do metod sowieckich pokazuje tak zwane Studium z Bambergu przeprowadzone na zlecenie ministerstwa sprawiedliwości przez uniwersytet tegoż miasta. Miało ono udowodnić, że dzieciom w związkach homoseksualnych jest tak samo dobrze, jak w rodzinach. Spośród około 900 badanych osób około 93 procent stanowiły kobiety – tak trudno bowiem było znaleźć homoseksualistów wspólnie wychowujących dziecko. 66 procent z grona badanych kobiet nie zaadoptowało dziecka swojej partnerki, co dobitnie świadczy o wielkości ich rodzicielskiej miłości i troski. 78 procent spośród tych dzieci przez około pięć lat żyło wcześniej w rodzinie heteroseksualnej matki, która dopiero później zdecydowała się na zmianę orientacji, co w oczywisty sposób nie pozwala mówić o dzieciach wychowywanych wyłącznie w homozwiązkach. Jako podstawa do oceny stanu dzieci służyły przede wszystkim wypowiedzi ich własnych matek, a nie całościowe badanie psychologiczne.

Oto „gendernauka” w całej swej krasie, oto typowy sposób jej uprawiania. Podobnie można było pytać komunistów, czy ludziom w ZSRS i NRD żyje się równie dobrze (albo lepiej) niż w USA i RFN. Oto ideologizacja i polityzacja nauki, oto wiedza równie „naukowa”, jak naukowy komunizm. Jednak właśnie takie studium niemieckie ministerstwo sprawiedliwości obwieściło jako sukces homolobby, jako potwierdzenie jego propagandy, przecież wszystko inne – choćby najprawdziwsze – byłoby „homofobiczne”. Genderowcy zawsze muszą mieć rację – podobnie, jak kiedyś kompartia – choćby nawet sami sobie zaprzeczali. Dziś dzieci rzuca się na pożarcie ideologii podobnie jak w starożytności składano je w ofierze bożkom, choćby biblijnemu Molochowi (por. 2 Krl 23, 10).

Podręcznik żołnierza

Niniejszy tekst przywołuje tylko niewielką cząstkę z ogromu faktów i argumentów, które można znaleźć w książce Gabriele Kuby – swoistego podręcznika żołnierza, wskazującego metody oraz środki stosowane przez naszych przeciwników i formułującego strategię skutecznego przeciwstawiania się im. Wszystko zaś zostało ukazane na konkretnych przykładach głównie z obszaru naszego wpływowego sąsiada – Niemiec.

Warto pamiętać, że genderowcy – współcześni neokomuniści – podobnie jak ich czerwoni ojcowie duchowi pragną zapanować nad całym światem, niosąc zniszczenie i śmierć przede wszystkim małżeństwu, rodzinie i chrześcijaństwu. Wszystko, co udało im się osiągnąć w Holandii, Hiszpanii czy Niemczech, chcą takimi samymi metodami narzucić Polsce, bezpardonowo depcząc przy tym naszą wiarę, moralność i godność. Identycznie, jak kiedyś naszą kulturę i wiarę chciała zniszczyć Moskwa, dzisiaj o to samo stara się Bruksela – tylko innymi środkami. Trzeba więc przeciwstawiać się temu podobnie jak bolszewikom w roku 1920 – ze wszystkich sił. To sprawa życia i śmierci.

Polacy mają w tej materii szczególnie spore szanse. Totalitarne ideologie, które same z siebie ogłupiły i zdominowały Rosjan i Niemców, w Polsce zostały zaprowadzone obcą przemocą – bagnetami, czołgami i szubienicami. A stało się tak dlatego, że należymy do narodów najgłębiej wierzących – im zaś więcej w duszy wiary i rozumu, tym mniej miejsca dla upiorów i demonów ideologii. To dzięki temu w Polsce genderowcom szczególnie trudno o sukcesy – podobnie jak dawniej komunistom.

Prawda jednak nie obroni się sama – potrzeba do tego wielkiego, zbiorowego wysiłku i mobilizacji ducha, potrzeba organizacji i instytucji. Wielkim osobowym wzorem jest sama Gabriele Kuby, jako kobieta, matka i chrześcijanka szczególnie wrażliwa na dobro człowieka, zwłaszcza najsłabszego – dziecka. Piórem obnażając prawdę o genderideologii, wzorem swych biblijnych poprzedniczek Estery czy Judyty, walczy o ocalenie swego narodu. Jak Ezechiel, Jeremiasz czy Izajasz wzywa do opamiętania i nawrócenia. Wiedzą i inteligencją, a także odwagą i poświęceniem zawstydza niejednego mężczyznę.

Trzeba skorzystać z jej pomocy i rady, jak kiedyś Barak korzystał z pomocy Debory i dzięki jej namowie oraz Bożej pomocy wyruszył do walki, by pokonać śmiertelnych wrogów Izraela (por. Sdz 4–5).

(Od Redakcji): I jeszcze uzupełnienie z 11 maja 2013 roku:
Gorąca zachęcam też do zapoznania się książką pani Gabriele Kuby, Globalna rewolucja seksualna. Likwidacja wolności w imię wolności,  która właśnie ukazała się po polsku w wydawnictwie Homo Dei. Już teraz można powiedzieć, że jest ono niezbędną, klasyczną lekturą. Pani Kuby znakomicie obnaża niesłychane zakłamanie i niegodziwości gender- i homoideologii, podobnie jak książki profesora Leszka Kołakowskiego i Aleksandra Sołżenicyna obnażały marksizm i komunizm. Jest prawdziwą kopalną prawdy i argumentów, tak potrzebnych w naszej obronie przed wielkim kłamstwem ideologii. Potwierdzam ją na podstawie całej mojej wiedzy i doświadczenia. Informacje o książce można znaleźć tutaj: http://homodei.com.pl/product_info.php?products_id=295

andrzejkalinowskiAndrzej Kalinowski

7 marca 2013 roku w kościele w Mistrzejowicach odprawiona została Msza Święta w dwudziestą rocznicę śmierci ks. Kazimierza Jancarza, kapelana "Solidarności", orędownika prawdy, wolności i sprawiedliwości, wielkiego patrioty i Polaka. W uroczystościach wzięli udział byli i obecni działacze "Solidarności" i innych organizacji społecznych i niepodległościowych, przedstawiciele nowohuckiego kombinatu, związkowcy, mieszkańcy Nowej Huty.

20130307kkjWe Mszy Świętej koncelebrowanej w której brało udział siedmiu księży licznie uczestniczyła zgromadzona dziatwa szkolna ze Szkoły Podstawowej nr 85 z Nowej Hucie wraz  ze swoimi nauczycielami i opiekunami. Szkoła ta bowiem obchodziła jubileusz swojego 40-lecia istnienia na Mistrzejowicach a jej patronem jest ksiądz Kazimierz Jancarz.

Całą oprawę Mszy Świętej przygotowały dzieci z tej szkoły. W homilii poruszono problemy z jakimi na co dzień spotykamy się w wychowaniu dzieci, mówiono o roli rodziców i nauczycieli w wychowaniu młodego pokolenia, o kształtowaniu ich postaw na podstawie wartości jakie wyznawał ich Patron, kapłan tej parafii. Po Mszy Świętej wszyscy zebrani udali się do dolnego kościoła w celu złożenia wieńców i kwiatów pod płytą pamiątkową, poświęconą ks Kazimierzowi Jancarzowi. Odmówiono modlitwy, odśpiewano hymny "Solidarności" oraz „Boże coś Polskę”.

I jeszcze linka do albumu zdjęć:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/7Marca2013ak

leszeksmagowiczLeszek Smagowicz

Od dłuższego czasu nasuwa mi się myśl, że pędzimy życie w czasach analogicznych do naszych rodaków żyjących w XVIII wieku i trochę później. Dziś relatywnie do tamtych czasów można wiele takich porównań dokonać. Zacznijmy więc od początku.

Żyjemy od ponad dwudziestu lat w trakcie V rozbioru. W tym od pięciu ostatnich, pod płaszczykiem dosłownego budowania, działania te zostały zintensyfikowane. Trwa na dobre rozbieranie RP z wolnościowej przestrzeni, możliwości podejmowania samodzielnej decyzji, majątku narodowego, wolności słowa itp. Co ciekawe często sami podpisujemy się po tym zjawiskiem. Dzieje się tak od święta, w czasie wszelakiego rodzaju wyborów, gdy wrzucamy kartę z zaznaczonymi przez siebie miernotami, których destrukcyjne działania legitymizujemy swoim „demokratycznym” głosem. Ale nie tylko od wielkiego dzwonu przykładamy do tego rękę. Również, gdy przymykamy oko na patologie urzędowe, sądowe, nasz brak protestu na rzeczywistość dziejącą się dookoła to dzień w dzień zatwierdza.

I rozbiór był poprzedzony Konfederacją Barską. Ta próba analogicznego ratowania naszej RP odbywa się pośród ludzi myślących i oddychających w drugim obiegu cały czas. Ten „archipelag polskości” tak wyszydzany w mediach i wśród klakierów prorządowych, przebija się coraz częściej. I może niedługo być praprzyczyną do przyszłych zmian ustrojowych „naszego” Sejmu Wielkiego.

Lecz co mamy teraz?

Znamienny jest obraz po wczorajszym występie prezesa Kaczyńskiego. Właściwie po takiej dwugodzinnej lekcji, na temat nieudolności rządzenia, niejedna administracja państwowa ległaby w gruzach. I tym razem jednak, tak dobre wypunktowanie anty rządzenia przez PO, nawet nie zachwiało stołkiem pana premiera. Ze znaną dla siebie butą, nie odniósł się w żaden merytoryczny sposób do istoty sprawy. Po prostu nie mógł.

A co na to reszta możnych IIIRP?

Najbardziej zagorzałym obrońcą tego upadku jest „nowa” twarz-zderzak pan vice Piechociński. Jemu wybaczmy, on przecież musi sygnować swoją postawą beton rządowy i partyjny.

Co inne partie opozycyjne zaprezentowały? Ano oberka na trzy takty zatańczonego na głowie. Z jednej strony rząd PO jest beznadziejny, z drugiej ewentualny profesora Glińskiego jest jeszcze słabszy w dodatku w herbie ma „kaczystowską” gilotynę .

Ale wracając do analogii IRP nie ma się w sumie co dziwić? Tam również żyli proeuropejscy bywalcy salonów Wersalu, Wiednia czy przede wszystkim Moskwy. Dziś takim fircykiem jest lider Ruchu Własnego Nazwiska. Pajacuje ten główny nadpopulista w wyliczankach, zapominając, że wiele z tych bubli sam procedował tym samym nazwiskiem, wcześniej będąc u władzy.

Co dotyczy się pana Millera? Tu co byś nie powiedział to i tak na kilometr zawsze Targowicą śmierdzi. Pożytecznych idiotów nasza RP miała już za jej pierwszego życia. To nie Władimir Iljicz Uljanow, protoplasta partii z której wywodzi się nasz eks-premier, wprowadził do naszego krwioobiegu tę tkankę.

Ludwik Dorn. No cóż? Tu jak i wcześniej woltyżerka ta sama. Ubrana tylko w inne piórka. A partykularne interesy własne zdominowały tę przecież skąd inąd sympatyczną twarz. Pomimo całkiem ciekawej biblijnej analogii SP do króla Dawida, pointa jest raczej taka: nie ma się co śpieszyć z tym Rządem Cieni, wszak trzy lata kadencji nam jeszcze zostało.

A co nam zostało?

Nie ma się co łudzić. Dzisiejszy sejm nie ma nic wspólnego z Sejmem roku 1789-1792. To nie ten moment w naszych dziejach. Jednakże nie zapominajmy, że tylko systematyczność naszych pozytywistycznych działań może przyspieszyć bieg wydarzeń. Nie czekajmy więc na cud. On sam się nie zdarzy. Twórzmy naszą Republikę od podstaw, w naszych codziennych małych ojczyznach.
W domach i rodzinach póki jeszcze je mamy. Zanim ta zgraja myślących o własnych interesach i o interesach ich promotorów, zostawi nam same porozbiorowe zgliszcza.

leszeksmagowiczLeszek Smagowicz

Co dalej? To mało konkretne pytanie, które zadaję po dzisiejszym, wydawałoby się gorącym dniu? Bez zbędnego opisywania samego przebiegu debaty (prawie każdy widział, a wiele osób relacjonuje wraz z analizą nie tylko tu obok) przejdę do sedna.

Co dalej? Komu dziś można to pytanie zadać?

Na pewno odpowiedzi, która byłaby pozytywnym rozwiązaniem dla Rzeczpospolitej, nie udzieli nikt z obozu szeroko rozumianej władzy. Od samego nie - rządu, poprzez sądy, prokuraturę, administrację i Belweder nie znajdziemy ani jednej osoby, która zechciałaby pochylić się nad tym zagadnieniem. No cóż: pensje, etaty, nagrody, nepotyzm etc.

W ogóle nie usłyszy tego pytania żadna wiodąca siła czwartej władzy. Zestaw suflerów i klakierów właśnie kolejny raz staje na wysokości zadania i zaczyna tworzyć „rzeczywistość”. Cóż, taka już ich rola w wyścigu po kolejne dotacje reklamowe z budżetu obfitości. No cóż: etaty, nagrody, pensje, kredyty itp.

Dziś wiemy, że żadna z partii i - cytując Prezesa - partyjek też nie ma zamiaru nawet myśleć, o tym co dalej będzie niż jutro. Z jednej strony przytakiwania, z drugiej powielana obłuda. Argumentacje żałosne, a kadencja jeszcze prawie trzy lata. A jak poseł Piechociński sam zaznaczył wysokie uposażenia, nagrody, diety, własne biura itd.

Co dalej? Komu więc można dziś to pytanie zadać?

Czy ludziom mającym sześćdziesiąt lat na karku i raczej żadnych perspektyw na lepsze jutro, stojąc w kolejce do lekarza i apteki? Czy ludziom po czterdziestce już nie z PRL-u, a jeszcze nie z Polski? Czy tym wszystkim zagonionym w wyścigu szczurów, zarówno tych bezideowych, jak i wiążących koniec z końcem, ratujących dzień w dzień budżet rodzinny i domowy?

Czy tym, co szkołę właśnie zaczynają lub kończą? Czy tym, co jeszcze z naszej ziemi, ale już między niemi? Czy tym, co właśnie dziś wsiadają na przystanku: „byle nie tu”. Czy tym pozostałym, ostatnim, ogłupiałym z pilotem w ręku, rechoczącym w sobotni wieczór z haratania w gałę?

Co dalej? Kto więc odpowie na to pytanie?

Czy Pan, Panie Prezesie? Przecież połowa z tych 12 tez powinna wystarczyć do wygrania w cuglach kolejnych wyborów. A przecież to nie wszystko, co Pan wymienił. Jeszcze rybołówstwo, koleje linowe. I będą następne, kolejne litanie. Czy to coś zmieni?

Co dalej? To pytanie od lewa do prawa dla ludzi myślących. A są tacy. Lecz cały czas siedzą we własnych okopach, pośród własnych wygłaszanych tez i przyzwyczajeń ciepłego zacisza. Kiedy dojrzeją do przekładania słów w czyn? Na co czekają? Kto lub co przerwie ten chocholi taniec? Brak pieniędzy w bankomatach, końcowa emigracja, rozlew krwi, czy może obca interwencja? Póki co ten archipelag drugiego obiegu, tworzący piękne teorie ale przy jednoczesnym mijaniu się idei z czynem pozwoli nam najwyżej dobić do brzegów drugiego Sejmu Wielkiego. I to przy dobrych wiatrach. Tylko co wtedy? Czy będziemy na to gotowi?!

W hołdzie pokoleń "Żołnierzom Niezłomnym"

kkgpnhlogokkgplogoUroczystość pod tytułem <W hołdzie pokoleń "Żołnierzom Niezłomnym"> odbyła się we czwartek, 7 marca 2013 roku. Rozpoczęła ją Msza Święta w kościele pod wezwaniem Świętego Józefa Oblubieńca Najświętszej Marii Panny na os. Kalinowym (Nowa Huta) w Krakowie.

20130307nhBezpośrednio po Mszy Świętej odbył się koncert poetycko-muzyczny w którym wystąpili: p. prof. dr hab. Stanisław Borkacki, p. Maria Lamers - artystka Piwnicy św. Norberta (fot. Monika Oleksy), p. Paweł Kurtyka - prezes Stowarzyszenia Studenci dla Rzeczypospolitej oraz "Młode Talenty" z Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej im. Ignacego Jana Paderewskiego.

Słowo wprowadzenia wygłosił p. dr Mirosław Boruta, przewodniczący Krakowskiego Klubu Gazety Polskiej im. Janusza Kurtyki a całość poprowadził p. Tomasz Orłowski, przewodniczący Krakowskiego Klubu Gazety Polskiej w Nowej Hucie.

Relację fotograficzną z tego wydarzenia przygotowała p. Monika Oleksy:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/7Marca2013

miroslawborutastefanbudziaszekMirosław Boruta, Stefan Budziaszek

4 marca 2013 roku Krakowski Klub Gazety Polskiej im. Janusza Kurtyki zorganizował spotkanie z p. redaktorem Leszkiem Żebrowskim, historykiem i publicystą. Głównym tematem spotkania były wątki z ostatniej książki naszego Gościa: „Mity przeciwko Polsce. Żydzi, Polacy, komunizm 1939-2012″. Jest to wybór artykułów publicystycznych z zakresu najnowszej historii Polski oraz polityki z ostatnich kilkunastu lat, zamieszczanych w tygodniku „Nasza Polska”.

mityprzeciwkopolsceUpływ czasu nie spowodował ich dezaktualizacji, wprost przeciwnie – dziś bowiem teksty te, nabierają dodatkowej mocy, jak dobre wino i są nadal bardzo świeże, dotykając najbardziej drażliwych spraw. Dotyczą one szeroko pojętych zagadnień polsko-żydowskich i dziejów komuny w Polsce w okresie II wojny światowej a także w tzw. Polsce Ludowej. Ponadto są też artykuły odnoszące się do współczesnej sytuacji politycznej. Książkę zamyka obszerne podsumowanie autora na temat zmian, jakie zaszły (i nie zaszły) w Polsce po 1989 r.

Spotkanie w Salonie Gościnnym Krakowskiego Klubu Gazety Polskiej odbyło się w gościnnych progach Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” (Macierz Lwów) przy ul. Marszałka Józefa Piłsudskiego 27 a towarzyszyła mu promocja książek Wydawnictwa Capital (http://capitalbook.pl) za którą także dziękujemy.

kkgpsglogo

leszekzebrowskiI jeszcze informacje o naszym Gościu  oraz relacja filmowa autorstwa Stefana Budziaszka: Leszek Żebrowski (fot. wpolityce.pl za: MG/blogpress.pl) – badacz polskiego podziemia niepodległościowego w czasie II wojny światowej i po 1945. Specjalizuje się w dziejach polskich narodowych organizacji konspiracyjnych w okresie II wojny światowej (Narodowych Sił Zbrojnych, Narodowej Organizacji Wojskowej, Narodowego Zjednoczenia Wojskowego), w dziejach komunistycznej konspiracji i partyzantki z lat 1942-1945 oraz stalinowskiej bezpieki. Pionier badań nad Narodowymi Siłami Zbrojnymi w Polsce. Pracował w Urzędzie do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. Publikuje m.in. w „Naszym Dzienniku” i „Naszej Polsce”. W latach 90. pisał również dla „Gazety Polskiej”. Jest autorem wielu haseł w Encyklopedii Białych Plam, głównie na temat NSZ, NOW, NZW, GL, AL, UB oraz biogramów osób związanych z tymi organizacjami (za: Wikipedią).


http://www.youtube.com/watch?v=pCFX_8RJ5Qo

barbaralackaBarbara Łącka

5 marca 2013 roku o godzinie 15-tej Klub Młodych Solidarnej Polski zorganizował happening antysmogowy na rogu ulicy Szewskiej i Rynku. Mając na uwadze zdrowie mieszkańców, osób przyjezdnych i turystów rozdawaliśmy im jednorazowe maseczki ochronne, które mają za zadanie pomóc w obronie przed niszczącymi składnikami smogu.
 
OLYMPUS DIGITAL CAMERAAkcja cieszyła się sporą uwagą przechodniów. Większość maseczek wraz ze stosowną ulotką na temat smogu udało nam rozkolportować w szybkim tempie. Temat zanieczyszczenia powietrza wzbudził zainteresowanie zwłaszcza wśród mieszkańców miasta. Niestety Kraków to najbardziej zanieczyszczone miasto w Polsce. Jeśli władza nie zacznie w końcu działać już niedługo wszyscy będziemy musieli chodzić w tego typu maseczek, podobnie jak Japończycy w Tokio.

Uważamy dotychczasowy, kilkuletni brak zaangażowania władz miasta w poprawę jakości powietrza za skandaliczny. Decyzje podjęte do tej pory wciąż pozostają tylko teorią. „Antysmogowy program przyspieszenia” ostro zwolnił i temat zdaje się wygasać. Problem jednak wciąż istnieje. Od obecnej rządzącej koalicji domagamy się rzeczowego i konkretnego podejścia do problemu. Uważamy decyzje podejmowane do tej pory za festiwal dobrych życzeń.

Nasza akcja ma na celu nie tylko wpłynięcie na przyspieszenie działań władz miasta, ale również zwiększenie świadomości wśród Krakowian na temat powietrza, którym niestety muszą oddychać.

I jeszcze kilka pamiątkowych zdjęć, które można zobaczyć tutaj:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/5Marca2013

Anna Maria Kowalska

Pod wpływem silnych nacisków kolegów i szefa Dorota zwolniła się z pracy. Tego od niej oczekiwano. Zupełnie rozbita psychicznie, zbierała się długi czas. Jedyne, co udało się jej uzyskać – to jaki – taki powrót do normalnego funkcjonowania w domu, pod troskliwą opieką męża. O powrocie do pracy zawodowej – szkoda nawet mówić. To w najbliższym czasie nierealne. Gdy ją o to zapytać – momentalnie zaczyna płakać. Ma wyraźnie zaniżone poczucie własnej wartości.

Co nie podobało się prześladowcom w „wizerunku” ofiary? Chyba wszystko. Styl bycia,  znacząco odbiegający od zwyczajów w korporacji, sposób mówienia, pozbawiony skrótów i „ozdobników”, charakteryzujących język „zintegrowanego” (!?) zespołu. Nie podobało się i to, że nie podlizywała się szefowi. I nareszcie – nie podobał się świat wartości, w którym żyła i żyje. Ten denerwował najbardziej.

Miała bowiem odwagę mówić prawdę. Gdy trzeba było bronić niesłusznie oskarżonych – jedynie ona stawała w ich obronie, krytycznie odnosząc się do ich traktowania przez szefa i jego zauszników. Spotykały ją za to szykany, a ci, których broniła, zamiast wyrazić wdzięczność, nierzadko wypierali się bliższej z nią znajomości. Ze strachu, żeby nie stać się kolejną ofiarą szefa i grupy. I żeby nie stracić pracy.

Ostatecznie, gdy wszyscy ją opuścili, gdy została sama – zaczęto jej dawać do zrozumienia, że „ nie pasuje” do reszty zespołu. Broniła się jeszcze bezskutecznie – ale to niewiele dało. „Wypchnięto” ją nieomal za próg firmy. Na jej miejsce przyszedł ktoś ze znajomych szefa. Ona – osoba ze świetnymi kwalifikacjami –  trafiła, ni stąd, ni zowąd, na bruk. A potem do poradni psychologicznej. To „straszak” dla pozostałych, którzy chcieliby walczyć z firmową „grupą decyzyjną”. Nikt się już, zapewne, nie odważy, przy tak wysokim bezrobociu. Zapanuje „milczenie owiec”. I „wielka smuta”, połączona z lękiem i bezradnością.

Ile takich tragedii toczy się za zamkniętymi drzwiami firm i innych zakładów pracy, w których nie ma silnych związków zawodowych? Czy o zjawisku mobbingu będzie się  tylko dyskutować, mniej, lub bardziej naukowo (teoretycznie, i konferencyjnie), czy też ktoś nareszcie realnie ukróci tę falę samowoli i dręczenia psychicznego? Przebiegłość i spryt decydentów nie może decydować o czyimś „być, albo nie być” w pracy. Gdzie podziała się szczytna zasada solidarności i sprawiedliwości?

ksdariuszokoSzanowni Państwo,

serdecznie dziękuję za modlitwę oraz wszelkie wyrazy poparcia, solidarności, uznania i wdzięczności, które otrzymałem w związku z udziałem w programie Tomasza Lisa w poniedziałek 25 lutego 2013 roku.

A były to tysiące i tysiące osób, w tym wiele wspaniałych matek, ojców, sióstr zakonnych, księży, biskupów, profesorów, uczonych, młodzieży  i dzieci. Także dzięki Państwu mogliśmy się cieszyć takim sukcesem pomimo zewnętrznego stosunku sił 8:1,5. Zresztą sam ten układ pokazuje, jak brudnymi metodami posługują się nasi przeciwnicy, jak manipulują. W ten sposób udało się przeszkodzić ofensywie gender-ideologii, ukazać jej wyjątkową absurdalność, porównywalną chyba jedynie z utopią komunistyczną, z której się też wywodzi.

Dla zainteresowanych przesyłam wywiad, w którym mogłem powiedzieć dużo więcej, niż w telewizji oraz szczególnie trafne komentarze.
Z serdecznymi pozdrowieniami oraz nadzieją na dalszą modlitwę i wsparcie
                                                                                                                               Ks. Dariusz Oko

http://www.fronda.pl/a/ks-oko-dla-frondapl-homolobby-przypisuje-sobie-cechy-boskie,26501.html
http://wpolityce.pl/artykuly/47948-urban-naszych-czasow-znowu-w-akcji-tak-lis-kluzik-lepkowska-i-pirog-probowali-zaszczuc-ksiedza-oko-ale-nie-dal-sie-szacunek
http://www.fronda.pl/a/ks-oko-dostalby-z-otwartej-piesci-w-pysk-czyli-mowa-milosci-homolobby,26511.html
A sam program można obejrzeć pod adresem:
http://www.tvp.pl/vod/audycje/publicystyka/tomasz-lis-na-zywo/wideo/25022013/9983739

(Od Redakcji): najnowszą wypowiedź Księdza Profesora ("Genderrewolucja") publikuje marcowo-kwietniowy numer "Polonii Christiany":
http://www.pismo.poloniachristiana.pl/tresc,33,0,996,1,PCH,numer.html

michalciechowskiMichał Ciechowski

Informacja prasowa

W obliczu niebezpieczeństwa likwidacji dotychczasowego sposobu finansowania odnowy krakowskich zabytków, powołujemy do życia Grupę Przyjaciół Narodowego Funduszu Rewaloryzacji Zabytków Krakowa. Jest to inicjatywa apolityczna i nieformalna. Kierujemy ją do wszystkich, dla których dziedzictwo Krakowa  jest ważne, i którzy uważają,  że dotychczasowe regulacje przyznawania stolicy Małopolski pieniędzy na zabytki sprawdziły się – mówili podczas dzisiejszej konferencji prasowej wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości Beata Szydło oraz Andrzej Duda.
 
Przypomnijmy. Kraków corocznie otrzymuje z budżetu państwa ok. 42 milionów złotych na renowacje swoich zabytków. Środki te, będące w dyspozycji Kancelarii Prezydenta RP, gwarantuje ustawa o Narodowym Funduszu Rewaloryzacji Zabytków Krakowa. Rozdziela je Społeczny Komitet Odnowy Zabytków Krakowa, zrzeszający wiele wybitnych i zasłużonych dla polskiej kultury i nauki osób. 
 
Pojawiły się ostatnio niepokojące informacje dotyczące ewentualnych zmian zasad rozdzielania funduszy na renowacje zabytków. Przewodniczący komisji funduszy publicznych, sugerował, aby środki przekazywane na ochronę zabytków były w gestii - nie Prezydenta RP, ale Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Ponadto, 28 listopada, w trakcie komisji finansów publicznych PO zgłosiła i przegłosowała poprawkę budżetową, w której o ponad 500 tys. złotych zmniejszono fundusz na rewaloryzację zabytków Krakowa. Nieoficjalnie, dochodzą także informacje, że nad zmianą Ustawy pracuje także Kancelaria Prezydenta RP. 
 
OLYMPUS DIGITAL CAMERAPosłowie Prawa i Sprawiedliwości wyrazili przekonanie, iż  zamieszanie wokół Funduszu na renowację zabytków nie służy Krakowowi i może doprowadzić do zmian zasad przydzielania tych pieniędzy, a w konsekwencji do ich poważnego ograniczenia. Obawiamy się, że wobec kłopotów budżetowych i prawdopodobieństwa, że  już w tym roku może dojść do nowelizacji budżetu na rok 2013 - PO może sięgnąć po środki na renowacje zabytków w Krakowie celem zmniejszania tzw. „dziury budżetowej” – ostrzegała poseł Beata Szydło.  Nie mogąc liczyć na wsparcie polityków PO, dla których troska o narodowe dziedzictwo Krakowa wydaje się mieć mniejsze znaczenie niż dyscyplina partyjna, w sprawie Funduszu, w parlamencie działamy sami. Jest to trudne, gdyż większość sejmowa jest po stronie PO. Dlatego, trzeba tworzyć społeczne poparcie wokół Funduszu, celem wywarcia presji na posłów PO, szczególnie tych z Krakowa i Małopolski, którzy w tej sprawie wykazują zadziwiającą bierność - dodawała.
 
OLYMPUS DIGITAL CAMERAAndrzej Duda przypomniał, że już w listopadzie 2012 r. małopolscy posłowie Prawa i Sprawiedliwości
wystosowali list do Premiera Tuska (skan listu w załączniku), z apelem o pozostawienie dotychczasowego mechanizmu przyznawania Krakowowi pieniędzy na zabytki. Niestety, mimo licznych naszych próśb i nalegań krakowscy posłowie PO nie podpisali się pod nim. Nie chcieli także podjąć rozmów w ramach działań Małopolskiego Zespołu Parlamentarnego. Na marginesie warto wspomnieć, że nie poparli także żadnej poprawki budżetowej na rok 2013, odnośnie przyznania Krakowowi środków na realizację niezbędnych inwestycji, jak chociażby wielokrotnie obiecywanej przez nich drogi S7, będącej także północną obwodnicą Krakowa – mówił poseł Andrzej Duda. 
 
Grupę Przyjaciół Narodowego Funduszu Rewaloryzacji Zabytków Krakowa to inicjatywa apolityczna. Powstanie specjalny profil na facebooku http://www.facebook.com/pages/Kocham-Zabytki-Krakowa/232591990199186 (Kocham Zabytki Krakowa), gdzie można będzie wyrazić swe poparcie na rzecz pozostawienia dotychczasowego sposobu finansowania odnowy krakowskich zabytków. Przez posłów Prawa i Sprawiedliwości informacja ta będzie rozpowszechniana na twitterze. Planowana jest także akcja zbierania podpisów oraz happeningi mające zainteresować inicjatywą mieszkańców Krakowa oraz licznie przybywających turystów.
 
Ufam, że dzięki wsparciu Pana Prezydenta Krakowa, a także Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa, zrzeszającego wielu wybitnych i zasłużonych dla polskiej kultury i nauki osób, nasze działania okażą się skuteczne. Zapraszamy – podsumował poseł Andrzej Duda.

maciejmiezianMaciej Miezian

2 marca odbył się w Krakowie kolejny pochód. Tym razem szły środowiska radykalne oraz kibice. Wyruszający z Placu Wolnica tłum liczył kilka setek (policja ocenia go na 500 osób, ja na dużo więcej). Trasa wiodła  ulicami: Krakowską, Stradomiem i Grodzką. Gdy doszliśmy na Plac Dominikański tłum zamiast iść prosto skręcił w lewo. Nauczony doświadczeniem z warszawskiego Marszu Niepodległości pomyślałem, że władza zablokowała Rynek, ale okazało się, że organizatorzy tak ustawili trasę pochodu, by przejść obok lokalu "Gazety Wyborczej" przy ul. Brackiej, a przy okazji minąć biuro poselskie człowieka, który tak ukochał ul. Grodzką, że zmieniając płeć zmienił sobie też nazwisko na jej cześć.

Ruszyliśmy ul. Bracką na Rynek, a następnie mijając kościoły: św. Wojciecha i Mariacki dotarliśmy do ul. Floriańskiej. Potem dalej przez Bramę Floriańską na Plac Matejki. Tu pod Pomnikiem Grunwaldzkim, Adam Broński – syn legendarnego „Uskoka”, odczytał apel, a następnie po odśpiewaniu hymnu pochód został rozwiązany.

20130302znPrzez cała drogę od Placu Wolności pod Pomnik Grunwaldzki pochodowi towarzyszyła wspaniała oprawa. Skandowano: „Raz sierpem, raz młotem...”, „Armio Podziemna - Kraków o tobie pamięta”, „Cześć i chwała bohaterom”, „Narodowe Siły Zbrojne - NSZ”, „Bóg-Honor-Ojczyzna” oraz to co zwykli skandować „narodowcy”: „Wieka Polska Niepodległa (Narodowa, Katolicka lub Radykalna)”, „Nadchodzi, nadchodzi...” oraz takie hasła, z których treścią trudno się nie zgodzić, lecz skromność nie pozwala ich przytoczyć. 

Były też oczywiście efekty pirotechniczne, ale robione pod ścisłą kontrolą. Zresztą już na Placu Wolnica zapowiedziano, że kto odpali coś bez zezwolenia zostanie uznany za prowokatora i usunięty z marszu. Stąd na początku nic się w tej kwestii nie działo. Dopiero przy Krzyżu Katyńskim padło polecenie by zapalić pochodnie. Tam też odczytano uchwałę z postulatem, by władze miasta nazwały jakąś ulicę lub plac imieniem „Żołnierzy Wyklętych”. Nie będę przytaczać zmianę jakich ulic „narodowcy” zaproponowali. Zrobiły to już oficjalne media, zaś – jak poucza nas przykład pana Dworaka – jak coś ukazało się w jakimkolwiek medium to inni nie muszą już tego powtarzać nie muszą.

Spod Krzyża Katyńskiego na placyku o. Studzińskiego pochód wyruszył na Stare Miasto i ciągnął się po ulicach niczym wielki płonący wąż, zaś dotychczasowy półmrok w „mgnieniu oka” zamienił się w ciemną noc – zupełnie jakby to było wyreżyserowane ! Na dodatek owego ognia z pochodni starczyło dokładnie do momentu zakończenia imprezy, kiedy to jeszcze podczas śpiewania hymnu odpalono race. Widok był naprawdę niesamowity.

A relację fotograficzną można obejrzeć tutaj:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/2Marca2013

leszeksmagowiczLeszek Smagowicz

W piątek, 1 marca 2013 roku o godzinie 16:00 w Bazylice Mariackiej w Krakowie odprawiona została Msza Święta w intencji Walczących o Wolną Polskę. Po niej z Rynku Głównego uformował się Marsz „Waszej Pamięci Żołnierze Wyklęci!” w kierunku krakowskich Błoń, gdzie odbyły się dalsze oficjalne uroczystości. Uczestnicy Marszu nieśli transparenty z wizerunkami Żołnierzy Wyklętych oraz biało-czerwone flagi. Wśród uczestników Marszu byli ułani i po raz pierwszy w historii, Kompania Reprezentacyjna Wojska Polskiego. W Parku im. Henryka Jordana odczytany został Apel Pamięci oraz oddana została salwa honorowa.

Anna Maria Kowalska

Jak donosi KAI, w senacie Belgii dyskutuje się o formach legalizacji eutanazji dzieci. Sam fakt możności przeprowadzenia takiej eutanazji, jak się przyznaje, nie budzi już żadnych wątpliwości. Chodzi tylko o wiek, w którym dziecko mogłoby podjąć „samodzielną” decyzję w tym względzie. Czy to ma być dwunastolatek, czy piętnastolatek? W Niemczech z kolei redukuje się place zabaw, bo śmiechy i hałasy dziecięce przeszkadzają postarzałemu „otwartemu społeczeństwu”. W zamian za to niezdecydowanym, jeśli idzie o wybór płci oferuje się w Berlinie „toalety koedukacyjne” dla „osób o binarnym systemie płciowym”. (Vide: W. Maszewski, Dzieci? Tylko hałasują i przeszkadzają, Gazeta Polska Codziennie, sobota – niedziela, 2-3 marca 2013). Pierwsze słyszę, żeby płeć też była „systemowa”. Zatem przed systemem nie ma ucieczki. Jest za to ucieczka przed wyborem czegoś, co, zdroworozsądkowo rzecz ujmując, nigdy możliwości wyboru nie podlegało. Tak to właśnie wyglądają, pozbawione jakiejkolwiek moralnej sankcji, autoprawodawcze europejskie (i światowe) światłe „elity”. Typowe zsekularyzowane ofiary „rewolucji seksualnej”, w majestacie „prawa”(?) godzące się na wpędzenie do grobu każdego, kto się tylko nawinie. W połączeniu z atakami na miejsca kultu religijnego i znieważaniem miejsc świętych, oraz z atakami na samych chrześcijan, którzy, jak żadna inna religia, doświadczają obecnie krwawych prześladowań – mamy obrazek „nowego, wspaniałego świata”. Świata, w którym Bóg Osobowy stał się dla całych rzesz społecznych bardziej wrogi, jak obojętny.

Wciąż poszukujemy optymalnego lekarstwa na olbrzymi kryzys i bezrobocie. Jak je zlikwidować? Eutanazja znakomicie rozwiązuje problem, tak w skali światowej, jak i europejskiej. Cóż za wspaniała perspektywa! Nadmiar jednostek ludzkich się po prostu wytraci. Po wycięciu w pień dzieci, osób starszych i dysfunkcyjnych – zostaną tylko zadowoleni z siebie, piękni i bogaci „binarni” konsumenci. Ci „się wyżywią”. Ale tylko do momentu, gdy ostatecznie zaczną się wzajemnie pożerać – z zazdrości o posiadane dobra, tytuły naukowe, szacunek i prestiż. Przetrwają najsilniejsi, przeszkoleni w zakresie prowadzenia wojny psychologicznej. Walka będzie trwała do ostatniej kropli krwi, do ostatniego żywego tzw.  „binnesmena” i najbardziej sprawnego tzw. „autorytetu naukowego”. A potem? Pusty glob, zaśmiecony nadmiarem sklepów, promocji, towarów i usług. I nareszcie Prawdziwy Koniec. Nie tylko Historii, niestety.

stefanbudziaszekStefan Budziaszek

1 marca 2013 roku na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie, przy grobach żołnierzy zamordowanych przez zbrodniarzy z Urzędu Bezpieczeństwa, odbyło się patriotyczne spotkanie poświęcone pamięci ofiar komunistycznego reżimu. Uczestnikami spotkania byli m.in.: dr Zuzanna Kurtyka, o. Piotr Andrukiewicz oraz dr Przemysław Wywiał, reprezentujący Muzeum Armii Krajowej. Spotkanie zostało zorganizowane przez Solidarnych 2010:
http://www.youtube.com/watch?v=tT1F2lmMh2

maciejmiezianMaciej Miezian

Uroczystości ku czci Żołnierzy Wyklętych rozpoczęły się 1 marca 2013 w Krakowie o godzinie 11.00 od manifestacji pod dawną siedzibą Urzędu Bezpieczeństwa przy Placu Inwalidów. Nb. nazwa placu – pochodząca jeszcze z okresu przedwojennego – tak dokładnie pasowała do stanu, w którym znajdowali się osadzeni po przesłuchaniu, że ją zmieniono. Ale, że w socjalizmie nie było takich wyrazów, które by się dobrze kojarzyły, to nowa nazwa „Plac Wolności” co najwyżej przywodziła na myśl słynną sentencję nad wejściem do obozu w Oświęcimiu, że „praca czyni człowieka wolnym”. Skojarzenie nie odległe, bo zgodnie z zasadą „niedaleko pada jabłko od jabłoni” nowa siedzibę UB ulokowano tuż obok dawnej siedziby Gestapo.

20130301znUroczystość, która zgromadziła ok. 200 osób, była dość kameralna i trwała około godziny. Zgromadzeni na małym skrawku chodnika, pomiędzy ścianą, a dość ruchliwa ulicą, noszącą kiedyś miano Dzierżyńskiego (tą nazwę miała w latach 1951-1990, dziś ponownie nazywa się Juliusza Lea), słuchaliśmy przemówień, stale zagłuszanych przez przejeżdżające obok samochody. Widać było wyraźnie, że sprawa pomnika Żołnierzy Wyklętych, który miał stanąć już jakiś czas temu na Placu Inwalidów (w miejscu monumentu ku czci Armii Czerwonej) zostanie zapewne w najbliższym czasie na nowo podniesiona.

Po wysłuchaniu przemówień i modlitwie ks. Pająka, organizatorzy oddali głos kombatantom, którzy przeszli przez tutejsze więzienia. Na zakończenie odśpiewaliśmy hymn państwowy i kilka pieśni (m.in.: „Ojczyzno ma...”, „Boże coś Polskę” i hymn „Solidarności”).

Ja zaś skorzystałem z okazji, by zobaczyć dawny gmach UB od środka, bo choć mieszkałem wiele lat w tej okolicy to nigdy jeszcze tu nie byłem. Wszedłem więc do środka. Wewnątrz zachowała się klatka schodowa, niektóre drzwi „z epoki” (szczególnie te prowadzące do piwnicy z celami), a ponadto kraty, okienka cel oraz podwórko, na którym Ub-ecy robili sobie pamiątkowe zdjęcia z ciałem zabitego "Ognia".

Zapraszam także do obejrzenia relacji fotograficznej:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/1Marca2013

andrzejkalinowskiAndrzej Kalinowski

28 lutego 2013 roku o godzinie 19-tej w Filharmonii Krakowskiej odbyły się II Krakowskie Obchody Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Koncert nosił tytuł "Waszej Pamięci, Żołnierze Wyklęci". Zorganizowało go Stowarzyszenie Passionart oraz Instytut Pamięci Narodowej, Oddział w Krakowie.

20130228znPrzed koncertem odbyło się rozdanie nagród w konkursie fotograficznym poświęconym tematyce niepodległościowej. Na sali zebrał się komplet widzów. Wśród widzów przeważali ludzie młodzi, młodzież szkolna. Wykonano pieśni patriotyczne w aranżacji T. Chmiela oraz M. Pawełka. Największym zainteresowaniem cieszyły się jednak współczesne rapowe utwory o tematyce patriotycznej wykonane przez T. Polkowskiego wraz z zespołem (znakomite teksty współczesnych młodych poetów oddające tamte mroczne czasy).

I jeszcze linka do albumu zdjęć:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/28Lutego2013

leszeksmagowiczLeszek Smagowicz

Nadzwyczajnym wydarzeniem kulturalnym okazał się wczorajszy koncert w krakowskiej filharmonii. Dzięki Stowarzyszeniu PASSIONART, pod patronatem Instytutu Pamięci Narodowej i Organizacjom AK-owskim, wieczór w podwawelskim audytorium, uświetnił kolejny dzień II Krakowskich Obchodów Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Tuż przed samym rozpoczęciem, pomimo nie dotarcia państwowych oficjeli – co jak zawsze w ostatnim czasie, przy tego typu okazjach nie dziwi – sala pękała w szwach.

Niezwykle barwną konferansjerkę poprowadziła, znana nie tylko w królewskim mieście, organizatorka wielu wydarzeń kulturalnych pani Lidia Jazgar. Cztery krakowskie chóry i orkiestra pod batutą T. Chmiela wykonały, zaczynając od „Mazurka Dąbrowskiego”, m.in. „Pierwszą Brygadę” i „Piechotę”. Partie solowe wykonywali panowie Mateusz Prendota i Maciej Dróżkowski. Podczas pieśni „Wojenko, Wojenko” wyśmienicie grał akordeon pana Dziedzińskiego. Wykonanie ostatniej zwrotki „O mój rozmarynie”, zagrzmiało głośniej niż krakowskie dzwony, przypominające o historii, równolegle dziejącej się w tym samym czasie w Watykanie.

W I części, pani Lidia zręcznie wplatała fragmenty z dziejów naszej Ojczyzny. Przypomniana została cerkiew Aleksandra Newskiego na placu Saskim, która pod koniec XIX wieku była „pieczęcią zaborcy, pięścią gen. Paskiewicza”. A rozebrana została w czasie II RP, jako symbol rusyfikacji.

Odczytana została Rota przysięgi składanej przez żołnierzy AK i żołnierzy Cichociemnych. Wyjątkowe wspomnienia pani Zofii, córki rotmistrza Pileckiego i żony Generała Fieldorfa „Nila”, pani Janiny, ukazywały „Niezłomnych Rycerzy” w mniej znanej nam domowej i rodzinnej scenerii. Klasa i styl, chrześcijański kręgosłup, oraz odpowiedzialność za rodzinę i podwładnych, ułatwia nam zrozumieć kod ich dalszej, niezłomnej postawy.

„Rozkwitały pąki białych róż” i „Na bój, na bój” oraz wspomnienia generała Sosabowskiego o ostatniej, 3-cio majowej defiladzie w niepodległym kraju, zakończyły I część koncertu.

Podczas przerwy można było zobaczyć przegląd społeczeństwa grodu Kraka. Ludzie starsi i dojrzali wiekiem z emblematami Armii Krajowej, ale przede wszystkim liczna młodzież i rodzice z dziećmi!

Przed II częścią, zagadkę stanowiło połączenie, dobrze znanego, krakowskiego rapera z miejscem tak kontrastującym dla jego repertuaru, jakim niewątpliwie jest filharmonia. Obawy okazały się zupełnie nieuzasadnione. Aranżacja piosenek, noszących znamiona hiphopu, opracowana przez pana Marka Pawełka w połączeniu z niezwykłą osobowością młodego muzyka, stworzyła niepowtarzalną mieszaninę wybuchową. Rozrywały ją na koniec każdego utworu brawa, trwające kilka minut. „Inka” w wersji symfonicznej wolniejsza od oryginału, z solową partią sopranową Anny Suvorowej była genialna!!! Kunszt P. Pawełka z ogromnym zaangażowaniem Tadeusza „Tadka” Polkowskiego zrobił niesamowite wrażenie na całej widowni. Zwłaszcza na starszej, tej której raczej nie znała albumu „Niewygodna Prawda” w całości poświęcony Żołnierzom Wyklętym.

W II części, oprócz wspomnianych utworów, zostały wykonane Hymny Polski Podziemnej i Armii Krajowej. W tym fragmencie pani Lidia przypomniała o Sowietach czynnie wspierających Hitlera w 1944 r. O zakazie dokonywania dalszych zrzutów wydanym przez Stalina wojskom alianckim, o strzałach w plecy żołnierzom Armii Andersa, próbującym iść na ratunek płonącej stolicy!

Nie zabrakło poezji patriotów, którzy polegli w Powstaniu Styczniowym. Była więc „Elegia o chłopcu polskim” K.K. Baczyńskiego. Również w całości, nagrodzona rzęsistymi brawami, wyrecytowana została „Czerwona zarazo” Józefa „Ziutka” Szczepańskiego. Była też mowa o zdradzie aliantów podczas konferencji w Teheranie, Jałcie i Poczdamie. Nawiązując do tego, pani Lidia Jazgar przeczytała to, co pisał w swoim rozkazie kapitan Stanisław Sojczyński  „Warszyc”, za nim jako kolejny niezłomny został zamordowany: „Darowano nam Polskę i ustanowiono rządy nad Nią, jakbyśmy byli narodem żebraków, jakbyśmy czekali przez sześć lat wielkich zmagań na koniec wojny z założonymi rękami, jakbyśmy nie toczyli najkrwawszych na kuli ziemskiej walk i jakbyśmy nie przerośli naszych rzekomych dobroczyńców gotowością do poświęceń i bohaterstwem. Na świętych ołtarzach Wawra, Oświęcimia, Majdanka, Warszawy, leśnych partyzanckich pobojowisk, spacyfikowanych po barbarzyńsku miast i wsi – dokonano najhaniebniejszej w dziejach profanacji: stworzono sztuczną, jakby w sercach naszych nie żyła prawdziwa, Polskę, która jest usankcjonowaniem wszelkiej podłości, zła i zdrady”.

Kolejne relacje rodzin rotmistrza Pileckiego i gen. Fieldorfa „Nila” przypominały o ich heroizmie. Listy rotmistrza mówiące, że piekło 2 i pół letniego dobrowolnego pobytu w Oświęcimiu zbladło w porównaniu z katownią UB przy Rakowieckiej. Żądanie gen. Fieldorfa skierowane do swojej żony by nie prosiła o łaskę. Nie rozpoznany przez NKWD, mordowany przez „swoich”. „Człowiek ze stali” jak go sami nazywali. Niezłomność ducha wykazana przez siedemnastoletnią sierotę „Inkę”, która w grypsie pisze do babci: „że zachowała się jak trzeba” w chwili śmierci krzyczy: „Niech żyje Łupaszko, niech żyje wolna Polska!”.

Wspaniałe przedstawienie. uświetnili swoją obecnością min. wdowa po panu Januszu Kurtyce, prezesie IPN, pani Zuzanna Kurtyka z synem, państwo Irena i Julian Włosikowie, rodzice Bogdana zastrzelonego podczas demonstracji w 1982 r. w Nowej Hucie. Kompozytor i fotograf, wielki patriota pan Stanisław Markowski.

Na uroczystości, ani przez chwilę nie „zaszczyciła” swoją obecnością żadna z osób ze świecznika krakowskiego. Z resztą osoby te, wymieniane na początku wśród osób patronatu honorowego, nie wzbudziły entuzjazmu wśród publiczności. Ich wolne miejsca, zajęły osoby cisnące się wzdłuż ścian sali.

Nie pojawił się również nikt z attache rosyjskiego. Wielka szkoda. W kontekście tak zwanego pojednania polsko – rosyjskiego, obecność konsula byłaby wskazana. Zwłaszcza lekcje historii dla ambasady i jej otoczenia wspomniane pojednanie mogłoby uwiarygodnić!

W tym wielowątkowym wydarzeniu nie zabrakło akcji charytatywnej. Zbiórka pieniędzy do puszki, czy ze sprzedaży płyt i odznak ma być kierowana do rodzin żołnierzy wysłanych w głąb Rosji. Dziś rodziny niektórych z nich miast wieść normalny żywot, wciąż mieszkają w nieludzkich warunkach, w domach z klepiskiem zamiast podłóg!

Nie zabrakło również momentów humorystycznych. Pani Lidia zaprosiła do słuchania swojej autorskiej audycji w Radio Kraków w sobotę późnym wieczorem od godziny 21-ej do 23-ej. Dodała przy tym, że jeśli zbyt późno to zaprasza na powtórkę z niedzieli na poniedziałek 1.30 w nocy. Takie jest nasze miejsce – skomentowała. To szafirowo – aksamitne brzmienie sztuki, jak spointował prowadzenie konferansjerki przez panią Lidię pan Antoni Wiatr, zakończył finał z mazurem z opery Stanisława Moniuszki „Straszny Dwór”.

Na zamknięcie tego utworu wbiegła mała dziewczynka. Ta mała patriotka jak i kwilenie innego niemowlęcia w czasie końcowych fragmentów pieśni „Na bój, na bój” jakby symbolicznie klamrami zamykało obie części widowiska.

Podczas trwania uroczystości Tadeusz Polkowski przytoczył opowieść o spotkaniu z włoskim historykiem Marco Patricellim, opisującym dzieje polskiego rotmistrza. W trakcie rozmowy „Tadek” zapamiętał najbardziej dwie rzeczy. Pierwsza to, że ten jeden z sześciu najodważniejszych ludzi na świecie, z całego okresu II Wojny Światowej, nie miał w sobie grama nienawiści! Druga to jak Włoch mówił na końcu: „Zaproście mnie do Polski, bo jak słyszę Polska to dostaję skrzydeł”. Uwaga młodego artysty była taka: „Jakby te czterdzieści milionów ludzi, co mają w dowodzie wpisane obywatelstwo polskie, usłyszało te słowa i je zrozumiało, to moglibyśmy stworzyć coś pięknego!

Anna Maria Kowalska

kamilstochPo fantastycznych skokach na odległość 131,5 m i 130 m Kamil Stoch (fot. Wikipedia) 28 lutego 2013 roku powtórzył sukces Adama Małysza z Predazzo sprzed dziesięciu lat.

Bardzo wzruszony, podziękował Rodzinie i kibicom za doping i wsparcie w trudnych chwilach. Przypomniał też zdanie swego ojca, który kiedyś powiedział mu, że aby raz wygrać, trzeba najpierw wielokrotnie przegrać...

Dzisiejszy sukces przejdzie do historii polskiego sportu. Wzorem Mistrza, bądźmy wstrzemięźliwi w słowach. Na podsumowania na pewno przyjdzie jeszcze czas. Tymczasem cieszmy się, że po latach w Predazzo znów zabrzmiał Mazurek Dąbrowskiego.

miroslawborutaMirosław Boruta

Odkąd Bóg stworzył człowieka, a człowiek na swojej drodze życia poznał Boga, wiemy, że życie we wspólnocie wymaga poświęcenia części siebie dla dobra innych. Od tego czasu nic się na świecie pod tym względem nie zmieniło. Oczywiście wolna wola może to zmienić, ale zawsze wtedy warto pamiętać o konsekwencjach i tutaj i potem… Powtórzę więc, podstawą życia społecznego jest troska o dobro wspólne.

Wierzący w to, że nie wierzą, zwani ateistami (lub podobnie) z pewnością ani nie zrozumieli przełomu stworzenia czy poznania Boga, ani nie zrozumieli ewolucji. Chcą bowiem, czyniąc gwałt na ludzkim intelekcie, rozwoju, postępie i nauce wrócić do stanu poprzedniego. Ateiści są już dzisiaj po prostu niemodni. Można rzec, że stanowią powrót do czasów przedludzkich, ateizmu istot człekokształtnych, które stały się ludźmi poznawszy Boga. Po cóż się więc deewoluować?

A może jest inaczej – bo przecież są ludźmi ze swoją głęboką wiarą w niewiarę – może bawią się z nami sugerując, że i oni i my jesteśmy tylko zwierzętami. Lecz oni – jako, że „doszli do tego pierwsi” – zwierzętami lepszymi? Dla nas pozostawiając już tylko pogardę i popularne terminy, choćby bydło? Człowiek nie odnajdujący Boga w drugim może przecież zrobić z nim wszystko: poniżyć, zranić, zabić… My nie możemy - tutaj nie ma symetrii.
  
Modny i sztucznie podtrzymywany jest jednak indywidualizm, konsumpcja, szukanie przyjemności (w tym cielesnej) i postulat „zabawienia się” na śmierć. Spójrzmy na inżynierię społeczną ruchów ateistycznych:  homoseksualnego (obu odmian), biseksualnego, transseksualnego. U ich podstawy jest seksualność, fundament na którym można zbudować… no właśnie, co poza chwilową przyjemnością i tragicznymi często konsekwencjami?

Family having a walk in springNie rezygnując z prospołecznej mocy tej sfery życia („daje” ona następne pokolenia, jest wobec tego najważniejsza) trzeba ją zobaczyć właśnie w takiej, prospołecznej perspektywie (fot. apostol-milosierdzia.pl). A powyżej wymienione ruchy ateistyczne nie spełniają tego zasadniczego kryterium. Przekonywanie, że sfera ta jest jedynie przyjemnościową stanowi ogromne nadużycie, jest po prostu antyspołeczną dewiacją.

Spytajmy też o tolerancję? Czym jest w istocie? Jest tylko i wyłącznie cierpliwym znoszeniem odmienności, nie jest i nie może być przyznawaniem nienależnych praw czy afirmacją odchyleń. Przykładem są właśnie związki homoseksualne, społecznie jałowe, nie dające potomstwa. Ich afirmacja prowadzi do biologicznej zagłady grup społecznych. Cui bono? Skąd taki hałas? Kto korzysta na takim „światopoglądzie”? I wreszcie czy nie jest to najbardziej jaskrawy przykłada homofobii – niechęć do wydania na świat kolejnego pokolenia?

Jeśli jednak nazwać homofobią niechęć a nawet nienawiść do osób homoseksualnych, to czyż homoseksualiści mężczyźni nie są feminofobami, a homoseksualistki kobiety - maskulinofobkami? A czyż na christianofobię i katolikofobię nie są chorzy Hartmann, Palikot czy Środa? A skoro wszyscy są chorzy to któż jest zdrowy? Więcej powagi i więcej rozsądku chciałoby się zakrzyknąć. O innych dewiacjach, takich jak pedofobia (Czubaszek), pisofobia (Niesiołowski) i seksoholizm, np. moderatorów największych polskojęzycznych portali internetowych warto napisać osobne już teksty.

I jeszcze glossa do omawianych powszechnie „związków partnerskich”. Są one w Polsce obecne, pomijając czasy zaborców, od 1946 roku kiedy powstały urzędy stanu cywilnego. Wprowadzono je „za komuny”, czas się więc już tego reliktu pozbyć.

stefanbudziaszekStefan Budziaszek

28 lutego 2013 roku gościem Księgarni Gazety Polskiej w Krakowie był wykładowca akademicki z Uniwersytetu Jagiellońskiego, prof. dr hab. Piotr Franaszek. Tematem spotkania była nowa książka Profesora, zatytułowana "Jagiellończyk. Działania Służby Bezpieczeństwa wobec Uniwersytetu Jagiellońskiego w latach osiemdziesiątych XX w." w której prof. Franaszek opisuje działania Służby Bezpieczeństwa na Uniwersytecie Jagiellońskim. Na specjalne zaproszenie Księgarni w spotkaniu uczestniczył dr Krzysztof Pasierbiewicz.


http://www.youtube.com/watch?v=0Dslj7ACDTg

(Od Redakcji): O książce prof. Piotra Franaszka, w kontekście działań agentury w Instytucie Badań Polonijnych UJ, piszemy także tutaj: https://www.krakowniezalezny.pl/prawda-jest-to-co-jest-czyli-jagiellonczyk

radoslawjanicaRadosław Janica

"Nie jestem już papieżem Kościoła katolickiego" - powiedział 28 lutego Benedykt XVI w Castel Gandolfo. Po chwili zastanowienia dodał: - Jestem papieżem tylko do godziny 8.00 wieczorem, później już nim nie będę. Jestem po prostu pielgrzymem, który zaczyna ostatni etap swojej pielgrzymki na tej Ziemi. W chwili odlotu Benedykta XVI z Watykanu na jego profilu na Twitterze ukazał się ostatni komunikat: "Dziękuję za waszą miłość i wasze wsparcie. Obyście stawiając Chrystusa w centrum waszego życia mogli zawsze doświadczać radości!".

benedictusxvi1Minął czwartek, ostatni dzień lutego. Był to zarazem ostatni dzień pontyfikatu 265. następcy św. Piotra, papieża Benedykta XVI. W środę, 27 lutego na Placu św. Piotra w Watykanie podczas audiencji generalnej miało miejsce pożegnanie biskupa Rzymu. Zwyczajowo środowe audiencje odbywają się w Auli Pawła VI. Jestem przekonany i wydaje się pewne, że ten pontyfikat zapisze się piękną postawą Benedykta XVI podczas niełatwego przecież czasu sprawowanego urzędu. Czasu, gdy ciągle panuje światowy kryzys, nie tylko ekonomiczny, czy gospodarczy, ale również pospolity kryzys dnia codziennego w wyniku braku pracy, który w dużej mierze sami odczuwamy. Ale przede wszystkim upadku wartości, braku etycznych standardów w życiu społecznym, w szczególności zaś politycznym. Dziś, gdy odpowiedzialność za słowa, a w szczególności za czyn nie mają potwierdzenia w codziennych sprawach, meandrach trudów biurokratycznego życia. Coraz mniej też doświadczamy zapewnienia stabilnego czasu pokoju.

benedictusxvi2Benedykt XVI można powiedzieć w tym okresie pozostał sobą, poprzez realizację zadania jednoczenia owczarni świata, dawaniu nadziei na lepsze i wiary w dobro. Wypełniał swoje posłannictwo, które rozpoczął w roku 2005 swoją Mszą Świętą 24 kwietnia. Herb jak i zawołanie Cooperatores in veritatis – współpracownicy prawdy jest potwierdzeniem postrzegania jego pontyfikatu jako posługę, misję którą podjął po Wielkim Polaku, błogosławionym Janie Pawle II. Ostatni czas, szczególnie od momentu ogłoszenia decyzji o rezygnacji 11.02 w Dniu Wspomnienia Matki Bożej z Lourdes, ogłoszony Światowym Dniem Chorego, był okresem wspomnień i refleksji.

20060528aChciałbym przypomnieć dla mnie osobiście bardzo ważne wydarzenia związane z Benedyktem XVI. Byłem wtedy w liceum. Razem z przyjaciółmi i społecznością stypendystów Fundacji "Dzieło Nowego Tysiąclecia" z diecezji świdnickiej udaliśmy się na powitanie Benedykta XVI na krakowskich Błoniach. Był 28 maja 2006 roku. Cała pielgrzymka papieża do Polski w roku 2006 odbyła się w dniach 25–28 maja. Jego pierwsza pielgrzymka odbyła się do Polski, był to znak i pokrzepienie dla Polaków, że nowo wybrany papież bardzo miłuje naród polski nie tylko ze względu na przyjaźń w jakiej był z Janem Pawłem II . Na Błoniach czuło się klimat i podniosłą atmosferę oraz radość tysiąca Polaków witających i modlących się wspólnie z Benedyktem XVI. Było to wzruszające spotkanie, na którym papież zaskarbił sobie sympatię młodych.

20060528bMłodzi ludzi pozdrawiali papieża i gremialnie wołali Bene-detto! Staliśmy bardzo blisko przejeżdżającego papamobile, papież można powiedzieć znajdował się na wyciągnięcie ręki. Popatrzył i pomachał do nas. Udało się zrobić wiele zdjęć z tego spotkania, które zostanie dobrze zapamiętane. Obecnie, w okresie gdy Benedykt XVI potrzebuje naszego wsparcia, modlitwy, otuchy, że jesteśmy z nim tamto spotkanie i pamiątkowe zdjęcia są potwierdzeniem że jesteśmy z nim. Tak jak wtedy w 2006 roku w Polsce, dla mnie szczególnie na Błoniach, gdy to on wlewał w serca Polaków radość i wiarę w smutnym okresie, żałobie po śmierci świętego za życia Jana Pawła II.

20060528cDlatego tak ważne jest również dziś, aby uczynić mottem i hasłem dnia codziennego zawołanie tamtej pielgrzymki: „Trwajcie mocni w wierze”. Zasłuchani w encykliki i kazania papieża trwajmy więc i miejmy tę dobrą ufność. Ufność, że to Duch św. kieruje Kościołem i ponad 2- tysiącletnia tradycja Kościoła sprawia, że jest on zbudowany na najlepszych, trwałych fundamentach, a „bramy piekielne go nie przemogą”.

20060528dDrogi nasz, bliski Polakom Benedykcie XVI, w okresie sede vacante, oczekiwania na konklawe i wyboru nowego następcy św. Piotra, jako wspólnota krakowskich stypendystów Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia chciałem serdecznie Ci podziękować za Twoją ważną obecność i troskę wobec owczarni świata. Dziękuję za Twoje spotkanie z młodymi świata na Światowych Dniach Młodzieży w Madrycie w roku 2011. Za przekazany wtedy Katechizm Kościoła Katolickiego dla Młodych, pt.: "You Cat". Jak to dobrze, że byłeś nam pocieszycielem, orędownikiem prawdy i skromnym, choć bardzo uczynnym pracownikiem winnicy Pana – jak określiłeś siebie po wyborze na papieża. Dobrze, że Łódź Piotrowa miała Ciebie za swojego sternika, który mimo wielu niesnasek, w postaci wysokich fal, silnego wiatru, braku wiary w dotarcie do celu, dał przykład, że stać nas na dokończenie tego rejsu z podniesioną głową. Niech oceną Twojego czasu będą słowa św. Pawła: „W dobrych zawodach wystąpiłeś, bieg ukończyłeś, wiary ustrzegłeś”. I za to jesteśmy Ci wdzięczni. W pamięci i modlitewnej łączności.

pawelkuklaPaweł Kukla

27 lutego 2013 roku małopolscy działacze Ligi Obrony Suwerenności pikietowali przed konsulatem Republiki Federalnej Niemiec przy ulicy Stolarskiej.

Jako pierwszy głos zabrał  Adam Kukla. W swoim przemówieniu porównał on status mniejszości niemieckiej w Polsce do mniejszości polskiej w Niemczech. Niestety, Polacy mieszkający za zachodnią granicą, nie są prawnie akceptowani jako mniejszość narodowa. Tłumaczone jest to faktem, iż jest to ludność napływowa, mimo że mieszkają oni tam od kilkudziesięciu lat. Można tutaj zauważyć analogie do rządów nazistowskich Niemiec, w których również były stosowane polonofobiczne praktyki.

20130227losKolejno usłyszeliśmy odczytane oświadczenia Ligi Obrony Suwerenności (p. Krzysztof Róż), który podał przypadki mające miejsce na terenie Republiki Federalnej Niemiec. Za zachodnią granicą Rzeczpospolitej w XXI wieku odbywa się proces nieustannej germanizacji polskich dzieci. Szkolnictwo średnie i wyższe jest kompletnie lekceważone (mimo, że przysługuje to każdej mniejszości narodowej), istnieją jugendamty - legalnie funkcjonujące niemieckie urzędy, które w wypadku rozwodu rodziców mieszanej narodowości, zakazują rodzicowi rozmów w języku polskim oraz jakichkolwiek wzmianek o Polsce.

W dzisiejszej erze "tolerancji i równości" nikt nie raczy wspomnieć o praktykach naszych niemieckich sąsiadów. Rząd Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego, który ma konstytucyjny obowiązek bronić praw rodaków w kraju czy poza jego granicami, nie robi tego. Liga Obrony Suwerenności nigdy nie pozwoli na dyskryminujące zachowania na naszych rodaków, gdziekolwiek oni by nie żyli.

Na zakończenie pikiety działacze małopolskiej Ligi Obrony Suwerenności oraz towarzyszący im przedstawiciele Krakowskiego Klubu Gazety Polskiej i Solidarnych 2010 złożyli w konsulacie stosowne oświadczenie. W tym dniu pikiety odbyły się także w Gdańsku, Gliwicach i Opolu.

I jeszcze linka do zdjęć z pikiety:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/27Lutego2013

leszeksmagowiczLeszek Smagowicz

25 lutego w ramach części krakowskich obchodów związanych z rocznicą Żołnierzy Wyklętych odbył się koncert w Rotundzie. „Wspomnij Ziutka” to tytuł wydarzenia, które upamiętniło jednego z powstańców warszawskiego zrywu niepodległościowego Józefa Szczepańskiego "Ziutka". Dla wielu Polaków jest to postać raczej słabo lub w ogóle nie znana. Niewielu wie, słysząc lub samemu śpiewając np. przy ognisku „Pałacyk Michla", że właśnie autorem tych słów jest wspominany „Ziutek”.

I właśnie zanim zaczął się sam koncert, „Tadek” (Tadeusz Polkowski) jako osoba rozkręcająca imprezę, razem z prowadzącymi harcerzami przedstawił kilka zaproszonych osób. Wśród których był brat tragicznie zmarłego powstańca. Pan Janusz, bo tak ma na imię dużo młodszy brat bohatera walczącej Warszawy, dość barwnie przedstawił, to co wie na temat swojej rodziny z czasów swoich dziecięcych lat. To co utkwiło mi najbardziej w pamięci, to opowieść o zatajeniu wielu informacji na temat działań i twórczości jego brata przez ich mamę. Trzeba wiedzieć, że p. Janusz Szczepański, miał zaledwie cztery lata jak zmarł jego brat „Ziutek”. Józef „Ziutek” Szczepański miał wtedy niespełna 22 lata gdy w wyniku obrażeń poniesionych w walce umierał. Pani Matylda Szczepańska, mama chłopców, tracąc starszego syna podczas Powstania Warszawskiego, drugiego, chciała koniecznie ochronić. Zatajając prawdę o jego bracie, sama chroniła go przed UB-ecją. Powodem tego była twórczość „Ziutka”, który oprócz lekkich wierszy i ballad jak „Chłopcy silni jak stal”, „A jak będzie już po wojnie, „Akcja to jest fajna heca” czy wcześniej wspominany przeze mnie „Pałacyk Michla”, pisał wróżebne teksty jak np. „Czerwona Zaraza” link do niego: http://www.wykus.zhr.pl/old/wiersze/zaraza.htm.

Jest to ostatni znany wiersz, napisany przez „Ziutka” na równo miesiąc przed jego śmiercią. Jego treść, a właściwie jego przesłanie zaciążyły na tym, że w latach powojennych nie był znany i rozpowszechniany. Pani Matylda bojąc się represji ukryła rękopis wiersza. Zakopała go w ogrodzie w Otwocku. Nigdy nie został znaleziony, a pamięć o „Czerwonej Zarazie” przetrwała komunę dzięki przedrukom na emigracji.

Owacjami na stojąco został przywitany gość honorowy koncertu. Był nim płk Tadeusz Bieńkowicz, którego przywitał zawtórowany przez „Tadka” okrzyk: „Cześć i chwała Bohaterom!”. Jeden z ostatnich żyjących Żołnierzy Wyklętych opowiadał o latach konspiracji w czasie okupacji hitlerowskiej, a także o dowodzonym przez siebie rozbiciu więzienia w Lidzie 18 stycznia 1944 r., za co otrzymał krzyż Virtuti Militari. Po zakończeniu wojny, był przetrzymywany w UB-eckim więzieniu, przez wiele miesięcy znosił tortury, wreszcie prokurator zażądał dla niego kary śmierci. Ostatecznym wyrokiem było dożywocie. Z więzienia wyszedł w wyniku amnestii w 1956 r. Tłumy widzów długo biły brawo na pożegnanie Panu pułkownikowi.

Sam właściwy koncert rozpoczął występ Tadeusza Polkowskiego, znanego pod pseudonimem „Tadek”. Ten młody, krakowski raper wykonał cztery swoje utwory z płyty ”Niewygodna prawda”. W piosenkach tych, czci pamięć Żołnierzy Wyklętych, wspominając w nich takich bohaterów jak Generał Fieldorf „Nil”, Rotmistrz Witold Pilecki, czy „Inkę” zamordowaną przez UB w 1946r. siedemnastoletnią Danutkę Siedzikównę. Tadeusz „Tadek” Polkowski ma we krwi czucie tematu po swoim ojcu. Jan Polkowski, bo o nim mowa, w czasie stanu wojennego internowany również pisał poezję.

W czasie II części koncertu usłyszeliśmy teksty „Ziutka” w muzycznych interpretacjach Pawła Kukiza „Hymn (Hej do czynu)” oraz zespołu Trupia Czaszka w składzie z Budzym i Frantzem (Armia) oraz Darkiem Budkiewiczem (DePress). Zagrali oni między innymi: „Czerwoną Zarazę” „Dziadobójcę” czy „Pałacyk Michla”.

Jednak największą furorę zrobił Garwoliński Teatr Muzyczny Od Czapy. Najmłodsi, a zarazem najmniej znani wykonawcy ubrani byli w powstańcze mundury. Ich świetny występ wywarł na widzach wielkie wrażenie. Wszyscy na sali zapamiętali występ Weroniki Kowalskiej, która śpiewała „Już nie wróci twój chłopiec dziewczyno”. Mnie zachwyciła wykonaniem pięknego tekstu „Do Rafała”. Talent autora doścignęła wykonawczyni a zarazem autorka aranżacji muzycznej do tego tekstu. Jej brawurowe wykonanie rozgrzało krew do granic wrzenia. Łzy tonęły w morzu braw. Weronika Kowalska skomponowała muzykę do kolejnych trzech wierszy „Ziutka”, jest również solistką oraz gra na skrzypcach. Najmłodszym solistą koncertu był 13-nasto letni Jaś Romanowski, który był głównym wykonawcą pieśni „Dziś idę walczyć Mamo”. Według relacji matki poety, wiersz ten został napisany tuż przed wybuchem Powstania. Jest to swego rodzaju przeczucie zbliżającej się śmierci, poprzedzone pożegnaniem się z ukochaną mamą. I to też zostało odzwierciedlone przez wykonawców tego utworu. Więcej o grupie i ich opiekunach znaleźć można pod adresem: www.ziutkowinaurodziny.pl .

W czasie koncertu pan Tadeusz Żaba wicedyrektor Muzeum Armii Krajowej zaprosił na dalszą część obchodów 1 marca właśnie do Muzeum na godz. 20.00. To już w najbliższy piątek.

Ja Państwa zapraszam na koncert do krakowskiej Filharmonii, który odbędzie się w czwartek 28 lutego o godzinie 19.00. Oczywiście Koncert poświęcony Żołnierzom Wyklętym. Pieśni patriotyczne te znane i kolejny występ „Tadka”. Szkoda, że nie będzie Garwolińskiego Teatru Muzycznego Od Czapy, ale i tak serdecznie polecam.

Dziś miało nie być o polityce. Ale po prostu się nie da. Nie dlatego że generalnie wszystko jest polityką. Minęła właśnie 60-ta rocznica mordu komunistycznego na generale Emilu Fieldorfie „Nilu”. Dlaczego w programie szkolnym języka polskiego nie ma choć jednego wiersza Józefa „Ziutka” Szczepańskiego? Dlaczego w szkołach III Rzeczpospolitej nie proponuje się młodzieży twórczości poetów poległych w Powstaniu? Dlaczego młodzi ludzie poprzez szkołę nie mogą poznawać pięknej historii zbrojnego podziemia?

Co mamy w zamian? Kilka dni temu nieznani, antypolscy ”wandale” zniszczyli popiersie Danuty Siedzikówny ps. Inka. Te które znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie Rotundy w Parku Jordana. A co nam proponują politpoprawni „TFUrcy” nowych podręczników szkolnych do historii. Wypisz wymaluj PRL w całej okazałości. Proszę sobie zaglądnąć na poniższe linki:
http://wpolityce.pl/wydarzenia/47922-z-zyciorysu-sp-lecha-kaczynskiego-w-podreczniku-do-historiiwygumkowano-informacje-ktore-mogly-pokazac-go-w-lepszym-swietle-niz-bronislawa-komorowskiego
http://wpolityce.pl/wydarzenia/48003-nasz-wywiad-prof-andrzej-nowak-o-podreczniku-do-historiiwydawnictwa-operon-nie-uczyc-z-takiego-podrecznika-bron-boze-wybrac-inny

Ziutek pisał:

„Dziś idę walczyć. Mamo kochana,
Nie płacz, nie trzeba, ciesz się jak ja,
Serce mam w piersi rozkołatane,
Serce mi dziś tak cudnie gra.
To jest tak strasznie dobrze mieć stena w ręku,
I śmiać się śmierci prosto w twarz,
A potem zmierzyć i prać bez lęku,
Za Kraj! Za honor nasz!
Dziś idę walczyć – Mamo!".

I prał!

Anna Maria Kowalska

Koleżanka mi pisze, że poleciła Kolegę na Facebooku. O nieszczęsna, nie wiedziała, co czyni! Kolega z tego powodu od razu uwierzył we własne zdolności w zakresie pisania felietonów i esejów i zaczął prowadzenie dwóch, bardzo do siebie podobnych, by nie powiedzieć: identycznych blogów. A co gorsza, regularnie wysyła do nas (tzn. do mnie i wszystkich wspólnych Znajomych) e-maile z linkami do kolejnych, rojących się od złośliwości i ataków personalnych tekstów. Widać jest bardzo złego mniemania o naszych zdolnościach „klikoznawczych” i musi być pewien efektu, to znaczy mieć pewność, że tekst na sto procent zostanie przyswojony, zrozumiany i przetrawiony. Innej opcji nie ma, nie było i nie będzie.

Krótko nas trzyma. Teksty pojawiają się niemal codziennie.

Kiedy nasz Michałek już roześle swoje pełne jadu uwagi – do akcji wkracza Joasia, która ma z nim naprawdę na pieńku. Na każdą, nawet najbardziej bzdurną notkę skwapliwie odpowiada – i rozsyła to wszystko do nas, prosząc o merytoryczne uwagi.

Szanowni Państwo – Koleżanko i Kolego, oraz Wszyscy, Którzy Tak Czynicie! My naprawdę potrafimy obsługiwać przeglądarki internetowe. W porywach potrafimy także czytać, czasem nawet teksty Szanownego Koleżeństwa. Ale zawsze wydawało nam się, że wyboru tego, co czytamy, dokonujemy sami. Zaś prywatne porachunki, zaszłości i inne takie prosimy załatwiać „w cztery oczy na uboczy”. Chcielibyśmy jeszcze trochę pożyć. Litości!