Przeskocz do treści

miroslawborutaMirosław Boruta

Wczoraj w Warszawie w sposób niezwykle skromny, ale i bardzo ciepły odbyło się spotkanie z Jubilatką, obchodzącą w tym roku swoje 90-te urodziny prof. dr hab. Anną Pawełczyńską, autorką takich dzieł jak: „Wartości a przemoc”, „Praca i uczciwość”, „Głowy hydry. O przewrotności współczesnego zła”, „Koniec kresowego świata” czy „O istocie narodowej tożsamości. Polacy wobec zagrożeń”. Wspomniano także inne dzieła, w tym najnowszą, opublikowaną w zeszłym roku książkę – „Ścieżkami nadziei” (autor niniejszej publikacji nabył ją wczoraj… oczywiście w księgarni „Gazety Polskiej” przy ul. Nowy Świat 34).

SWśród zebranych, których przywitał i którym przewodził prof. Piotr Gliński było spore, profesorskie grono autorów poświęconego w dużej części profesor Annie Pawełczyńskiej ostatniego numeru krakowskich „Arcanów” (nr 105), którzy opowiadali i uzupełniali swoje teksty. Byli to (w nawiasach tytuły tekstów opublikowanych w „Arcanach”) Piotr Gliński (Anna Pawełczyńska – socjolog spraw niepospolitych), Wojciech Pawlik (Wartości a przemoc. Konteksty interpretacyjne), Elżbieta Tarkowska (Anna Pawełczyńska o stylach życia, wartościach i czasie), Józefina Hrynkiewicz (Koniec Kresowego Świata) i Kazimierz Korab (Idee przewodnie twórczości Anny Pawełczyńskiej). Głos zabierali również prof. Zofia Zielińska, prof. Henryk Domański, prof. Antoni Sułek opowiadający o dawnej twórczości Jubilatki i „niżej podpisany”, dr Mirosław Boruta, odwołujący się z kolei do najnowszych publikacji prof. Anny Pawełczyńskiej i życzący jej (w imieniu Krakowa i Krakowian) wielu lat zdrowia i wielu jeszcze publikacji. Kto wie czy nie był to jedyny przyjezdny spoza Warszawy na tej uroczystości. W każdym razie nikt inny się do tego nie przyznawał…

SPoza… i tu ogromna niespodzianka – p. Urszula Korab przyszła na spotkanie nie tylko z małżonkiem, ale także grupą uczniów prowadzonej przez siebie szkoły (w tym z młodymi i… przyszłymi socjologami), uczniów z Kresów, którzy uświetnili spotkanie wykonując polskie i ukraińskie pieśni, w tym dumkę Bohuna „Oj czyj to kiń stoit” („Spodobalas’ meni”), „Orlątko” Artura Oppmana, a na zakończenie także i „Polskie kwiaty”.

Profesor Annie Pawełczyńskiej, autorce dedykowanej „Pamięci mojego Prezydenta, Profesora Lecha Kaczyńskiego, który zginął na Ziemi Katyńskiej – zło zwyciężał prawdą”, książki „O istocie narodowej tożsamości. Polacy wobec zagrożeń” pragnę zadedykować kilka własnych zdań. Tym razem ze znajdującej się w druku recenzji:

oistocient„Czy łatwo jest zdefiniować polskość? Oczywiście, że nie. Wielu próbuje i błądzi, albo nie ujmując sedna, albo rozmywając je wśród porównań i stereotypów (bogoojczyźnianości, pobrzękiwania szabelką i tym podobnych, wyświechtanych szablonów). Sztuka zdefiniowania polskości może się udać tylko wielkiemu uczonemu, a do takich z całą pewnością zaliczyć należy i trzeba Annę Pawełczyńską. Jej najnowsza książka „O istocie narodowej tożsamości” (Lublin 2010) może stanowić wzór „podręcznika polskości” nie tylko dla współczesnych, ale i dla przyszłych pokoleń Polaków. Mamy tu bowiem nie zjawisko historyczne z jego przemijaniem, nie modę z jej ulotnością lecz zestaw wartości uniwersalnych. Polskość taką, jaką była wczoraj (od 966 roku, a nawet wcześniej), jaką jest dzisiaj i jaką będzie do… No właśnie! Pora postawić następne pytania. Do kiedy? 966-2016 i wystarczy? Wątpię czy tak pesymistyczna teza może być prawdziwą. Wiele zależy przecież od aktywności samych Polaków, właśnie tych „tu i teraz” (…)

I dalej: „Pora na ostatnie pytanie. Co teraz? Czy dopuścić, by realizowany w ostatnim dwudziestoleciu program dzielenia i skłócania, przeciwstawiania systemów wychowawczych, anomii norm, relatywizmu moralnego czy wręcz judzenia wszystkich przeciwko wszystkim (wszystko to w obrębie skrajnej wersji „paradygmatu indywidualistycznego”, będącego zaprzeczeniem wspólnotowości jako podstawy życia społecznego) się powiódł? Czy wspomnieć na dwudziestolecie międzywojenne, Polski odbudowanej po latach zaborów i rozbiorów i Polski wspólnoty? Myślę, że ten kto poznał tajniki i reguły życia społecznego – zasadę złotego środka, zdrowego rozsądku, systemu w równowadze, wartości – nie tradycyjnych i nowoczesnych – ale wartości uniwersalnych i przejściowych mód, nie będzie bał się wyzwań współczesności. Mając takich przewodników jak Anna Pawełczyńska i aktywnie odbudowując pozrywane przez ostatnie dwadzieścia lat więzi rodzinne, więzi narodowe, najprościej rzecz ujmując więzi polskich wspólnot, możemy odwrócić ten trend. Bo prawdziwa nowoczesność to nie mityczna modernizacja, ale przede wszystkim dbałość o wartości rodzinne, rozwój gospodarczy i dobrobyt Polaków oraz o ich tożsamość narodową. Musimy w sobie mieć, by po raz ostatni wrócić do słów Autorki, gotowość do czynu i zdolność do oporu”.

SWarto odnotować także obecność, piszącego o profesor Annie Pawełczyńskiej na łamach „Gazety Polskiej”, dra Jerzego Targalskiego (Józefa Darskiego) i zakończyć tą krótką relację słowami Czcigodnej Jubilatki: „I myślę, że do polskich socjologów w jakiś sposób należy, żeby odtwarzać to co z przeszłości jest na tyle cenne i ważne, co jest możliwe do przetworzenia w taki sposób żeby nie było dysfunkcjonalne w teraźniejszości i żeby mogło wyznaczyć w autentyczny sposób ramy tolerancji a nie te sztuczne spory tworzone pod nazwą poprawności politycznej. I bardzo, bardzo się cieszę, że Was widzę (…) Mam nadzieję, że kontynuacja tego co dobre będzie wyznaczać Waszą drogę…”

I jeszcze krótka fotorelacja, autorstwa własnego, którą można zobaczyć na stronie:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/31Maja2012

Anna Maria Kowalska

W ramach festiwalu „pochylania się nad”, czas tym razem pochylić się nad wynikami testów kompetencyjnych szóstoklasistów. Rzekomo trudniejsze od tych z lat poprzednich, wypadły raczej blado. Przynajmniej tako rzecze Centralna Komisja Egzaminacyjna.  Najbardziej podobały mi się uwagi o tym, że dzieci świetnie poradziły sobie z przygotowaniem instrukcji sporządzenia napoju. To znaczy, że zadatki na barmanów już są! Brawo! Fatalnie jest natomiast z inteligencją słowną. Wygląda na to, że ubóstwo słownictwa powoduje m.in. nieumiejętność przepraszania, wyrażania współczucia, czy odmawiania komuś. Nareszcie! Tak właśnie miało być! Niedługo i tak wymrą nieliczni erudyci, radzący sobie z tymi trudnymi sztukami. I całe szczęście. Żyją za długo, trują, przepraszają, mówią „nie” i tylko zawracają głowę tym, którzy idą z postępem. Opóźnianie tego marszu to zawracanie Wisły kijem! Już zresztą zastąpili  tych niepoprawnych nudziarzy coraz popularniejsi koledzy enterowcy, a ci w wyniku przyspieszonej ewolucji zmienią się niebawem w braci cyfrowców. Jednopłciowych zresztą, tak oszczędniej. Multyplikacja, czyli rozmnażanie także przebiegać będzie drogą cyfrową, na multipleksach. I to obligatoryjnie. Mamy kryzys, tanie państwo na tym na pewno zarobi. Ale, jak znam życie, potomkowie archaicznego „społeczeństwa informacyjnego” liczby od cyfry już odróżniać nie będą. Łza się w oku kręci? Trudno, nie wolno płakać! „Chłopaki nie płaczą”. Trzeba nam i to zaakceptować. Taka to już nieuchronna dziejowa, pop – kulturowa konieczność. Taka karma. „Narodowa strategia spójności”!

27 maja 2012 roku w Krakowie
Odsłonięcie pomnika Generała Leopolda Okulickiego w krakowskim Parku im. dr. Henryka Jordana:

Film z tego wydarzenia przygotował p. Stefan Budziaszek:

http://www.youtube.com/watch?v=iC16FBav_LI

A fotorelację p. Paweł Kukla: https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/27Maja2012

Łukasz Kmita

O siedem złotych od 1 czerwca wzrosną ceny biletów kolejowych na połączenie kolejowe do lotniska w Balicach. Przewoźnik nie chce jednak poinformować, z czego wynika decyzja o podwyżce. Jeden z posłów postanowił interweniować w tej sprawie w UOKiK.

krakowbaliceOd 1 czerwca cena biletu na pociąg „Balice Express”, kursujący pomiędzy Krakowem Głównym a lotniskiem w Balicach (fot. Wikipedia) wzrośnie z 12 złotych do 19 złotych. A jeszcze w marcu cena na pociąg wynosiła 10 złotych. Kwietniowa i czerwcowa podwyżka spowodują w sumie wzrost cen biletów o 90 procent w 2 miesiące. Podwyżki dotyczą również większości połączeń w Małopolsce. Ceny za przejazdy wzrosną od 30 gorszy do nawet 3 złotych. W przypadku połączenia z Balicami, Przewozy Regionalne przygotowały zniżki dla grup. Podwyżką postanowił zająć się jeden z posłów.

– Zwracam się z prośbą o podjęcie działań kontrolnych, czy spółka Przewozy Regionalne jako jedyny przewoźnik kolejowy obsługujący trasę pasażerską Kraków Główny – Kraków Balice (Port Lotniczy) wprowadzając od 1 czerwca ponad 50 proc. podwyżkę cen biletów na ww odcinku nie naruszyła przepisów dotyczących ochrony praw konsumentów – napisał w piśmie do Dyrektora Delegatury Urzędu Ochrony konkurencji i Konsumentów małopolski parlamentarzysta Jacek Osuch.
Poseł skierował także w tej sprawie interpelację do ministra transportu Sławomira Nowaka. – Warto w tym momencie podkreślić, że Przewozy Regionalne zdecydowały się na wprowadzenie tak drastycznej podwyżki tuż przed Mistrzostwami Euro 2012, czyli w okresie, kiedy na tej linii będzie panował wzmożony ruch pasażerski. Trudno nie odnieś wrażenia, że przewoźnik – w nie do końca uzasadniony sposób – chce znacząco zwiększyć wpływy z tytułu sprzedaży biletów na tym odcinku – przekonuje Osuch.

Trasa pomiędzy stacją Kraków Główny a przystankiem Kraków Balice liczy zaledwie 15 km, a autobus szynowy pokonuje ją wg. rozkładu w 18-20 minut. Cena za bilet po podwyżce o 7 złotych wyniesie 19 zł. Parlamentarzysta wskazuje, że kwota za bilet na tym odcinku jest niezwykle wysoka, gdyż przewoźnik czyli spółka Przewozy Regionalne, dla trasy do portu lotniczego postanowiła wprowadzić tzw. „taryfę specjalną”. Jest ona czterokrotnie razy droższa od zwykłej taryfy w pociągu REGIO dla takiej samej odległości. – Przejazd pociągiem„ Regio” uruchamianym przez tę samą spółkę w odległości 10-15 km kosztuje bowiem 4 zł 70 gr. Tymczasem na linii do lotniska 19 zł. Nawet gdyby Przewozy Regionalne zastosowały dla „trasy lotniskowej” taryfę na jak dla pociągów „REGIOexpres”, a są to najszybsze i najdroższe pociągi Przewozów Regionalnych, podróżny musiałby zapłacić za bilet na lotnisko 9 zł, a więc aż o 10 zł mniej niż po podwyżce. „Balice ekspres” będzie chyba najdroższym pociągiem w Polsce – podkreśla Jacek Osuch.

W swoim wystąpieniu zaznacza, że cena biletu za przejazd pociągiem „Expres Balice” na krakowskie lotnisko wydaje się być jeszcze bardziej rażąco wysoka, gdy porównamy ją do kwoty, jaką zobowiązany jest zapłacić pasażer jadący pociągiem na lotnisko w stolicy. Za przejazd na odcinku Warszawa Śródmieście–Warszawa Lotnisko Chopina w pociągu SKM Warszawa pasażer zapłaci 3.80 zł (bilet ważny przez 40 minut, czas przejazdu na tej trasie dla w/w pociągu to 21 minut), a ze stacji Warszawa Centralna zaledwie 2,60 zł. (bilet ważny 20 minut. – Oferta przejazdu koleją na lotnisko w Warszawie jest więc ponad siedmiokrotnie tańsza niż oferta Przewozów Regionalnych do portu lotniczego w Krakowie. Licze, że UOKiK dogłębnie przeanalizuje tą sprawę. Hasło promocyjne naszego województwa brzmi „Małopolska gościnna”. No cóż, dziwna to gościnność, gdy gości już w momencie gdy przylecą do Krakowa chcemy mocno szarpnąć za kieszeń – dodaje Osuch.

Anna Maria Kowalska

Przed kilku laty miałam przyjemność opiekować się gościem zagranicznym spoza Europy, jednym ze znanych, także w Polsce, profesorów uniwersyteckich. W ramach Jego gościnnego pobytu w Polsce braliśmy udział w spotkaniach naukowych. Wśród nich był krakowski panel dyskusyjny (część szerszej, cyklicznej „europejskiej” konferencji filozoficznej), którym interesowaliśmy się szczególnie. Środowisko jego Organizatorów miało wprawdzie ideowo odległe, z naszego punktu widzenia nadmiernie liberalne zapatrywania, jednak po chwili zastanowienia podjęliśmy decyzję o wysłuchaniu opinii Panelistów i zabraniu głosu w dyskusji. Nie ukrywaliśmy, że jesteśmy ciekawi przemyśleń Gospodarzy. W końcu każdy, jak sądziliśmy,  ma prawo do wzięcia udziału w debacie i zaprezentowania własnych poglądów.

Tak się złożyło, że dzień przed panelem wiedliśmy w innej instytucji spory filozoficzne z naukowcem, który miał w owym spotkaniu uczestniczyć. Do dziś pamiętam ówczesne ożywienie naszego adwersarza i uczestników spotkania. Spór był autentyczny, oparty na konflikcie idei. Przykuwał zatem uwagę i skłaniał do rewizji własnych przemyśleń.

Następnego dnia o oznaczonej godzinie stawiliśmy się w strategicznym miejscu. Panel odbył się, a jakże, ale głosu zabrać nam nie pozwolono. Dopuszczono bodaj dwie Osoby, których wypowiedzi były raczej luźno związane z podejmowanym zagadnieniem. Niemożność podjęcia debaty, czy choćby zadania kilku ważnych pytań uzasadniano niesłychanym, niewyobrażalnym wprost zmęczeniem utytułowanych Panelistów. Patrzyliśmy na Nich z niedowierzaniem. Żaden się nie słaniał, nie mdlał, nie miał ataku wyrostka robaczkowego ani kłopotów z sercem. „Nasz” także nie. A przecież nikt nie protestował, a z decyzją natychmiast się pogodzono. Ostatnie słowo należało zatem do Organizatorów spotkania. I tak oto Profesor spoza Europy miał niepowtarzalną okazję doświadczyć specyfiki „europejskich” „norm”(?!) prowadzenia w tym, przecież liberalnym środowisku dyskusji na rzekomo „otwarte”(?!) tematy. Poglądy naszych adwersarzy w ostatecznym rozrachunku okazały się absolutnie dogmatyczne, nie do podważenia!

Do dziś zachodzimy w głowę – czego się bali? Wyjścia poza utarty schemat? Powiewu niezależnej myśli? Odsłonięcia drogi do prawdy, niekoniecznie zbieżnej z drogą, którą kroczą Oni? Obalenia autorytetu Instytucji i swoich Gości? Ale to przecież Osoby doskonale znane w środowisku, o ustalonej renomie, z erystyką za pan brat…

Jedno pewne: po tym, co się stało – najlepszej prasy za oceanem nie mają i mieć nie będą. A ten klasyczny „strzał w stopę” to już nie jest nasze zmartwienie. Na szczęście.

andrzejossowskiAndrzej Ossowski

W sobotę, 26 maja, korzystając z okazji pobytu p. profesora Wiesława Biniendy w Polsce pozwoliliśmy sobie dokonać wręczenia Mu dyplomu Honorowego Członka Akademickiego Klubu Obywatelskiego im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Krakowie „w uznaniu odwagi i niezłomności w dążeniu do poznania prawdy o katastrofie nad Smoleńskiem oraz za budzącą podziw postawę polskiego uczonego na Obczyźnie”.

dyplomdlaprofesorabiniendy1Dyplom został podpisany przez naszych przewodniczących, sekretarzy i skarbnika a wręczony przez delegację w osobach pp. prof. dr. hab. inż. Stefana Taczanowskiego, obu sekretarzy i skarbnika. Ceremonia wręczenia dyplomu odbyła się w jedynym dostępnym dla nas miejscu i czasie, czyli… w Sielpi koło Kielc podczas Zjazdu Klubów „Gazety Polskiej”. Wręczyliśmy Mu również nasz List Otwarty z 18 kwietnia 2012 roku (treść listu można znaleźć tutaj: https://www.krakowniezalezny.pl/uniwersytety/list-otwarty-do-srodowiska-akademickiego).

dyplomdlaprofesorabiniendy2P. Profesor był wyraźnie przejęty tak owacyjnym (na stojąco) przyjęciem przez zebranych delegatów Klubów „Gazety Polskiej”, jak też i naszym dyplomem. W adresie skierowanym do profesora Wiesława Biniendy, p. dr Mirosław Boruta zawarł informację, że analogiczne dyplomy są już przygotowane dla panów prof. Kazimierza Nowaczyka (University Maryland School od Medicine, Baltimore) i dr. Grzegorza Szuladzińskiego (Analytical Service Pty Ltd. Sydney oraz Research Network for a Secure w Australii), i że zostaną wręczone przy… najbliższej, nadarzającej się, okazji.

Na zdjęciach z uroczystości (autorstwa J. O.) zobaczyć można – od lewej do prawej – dr. Mirosława Borutę, sekretarza AKO (z mikrofonem), mgr. inż. Andrzeja Ossowskiego, sekretarza AKO (trzyma dwa pozostałe dyplomy), prof. dr. hab. inż. Stefana Taczanowskiego (wręcza dyplom) i oczywiście p. profesora Wiesława Biniendę. Są tam także pp. Tomasz Sakiewicz („Gazeta Polska”) i Katarzyna Gójska-Hejke („Nowe Państwo”), za których przychylność dla naszej inicjatywy bardzo serdecznie dziękujemy.

Marek Morawski

Nie potrafiłem się powstrzymać od napisania moralitetu. Po prostu mnie cholera wzięła, kiedy na śniadanie piłem kakao znanej firmy na świecie, a które smakowało gorzej niż niegdysiejsze kakao tzw. owsiane.

Oznacza to dla mnie, że nikt już nie przestrzega żadnych standardów, bo i po co. Nikt nikogo nie rozliczy, uczciwość kupiecka to anachronizm, a kontrole jeżeli nawet są to śmiech na sali i kpina. Istnieją one chyba tylko po to, by nie można było powiedzieć, że ich nie ma. Zresztą jak pamiętam, to organizacje kontrolne służyły zawsze do sprawiania pozorów kontroli, a za to umożliwiały spore i wielkie, całkiem realne dochody. Że nielegalne?

Czarę przepełniła sól biała konsumpcyjna, ważona, w woreczku foliowym. Po otwarciu nie była ani sypka, ani zbrylona w twardy kawałek. Była jakby spojona jakimś żelem, wręcz plastyczna zamiast sypkiej postaci. Oczywiście to coś powodowało, że sól nie twardniała, ale zatrzymywała spora ilość wilgoci. Cóż się dziwić, że nie można od pewnego czasu właściwie osolić potraw. Znowu powstaje pytanie ile jest soli w soli?

W ten sposób można analizować każdy produkt po kolei. Dżem z trzech truskawek na słoik. Gorzej jeżeli jest z jednej wiśni na słoik. I tak dalej i tak dalej.

Ale to nie tylko dotyczy artykułów spożywczych. Dotyczy wszystkiego, także usług. Idąc dalej dotyczy także takiego towaru jak praca. Specjalny. Ale płace jak były nieekwiwalentne tak są.

Gorzej, że te złodziejskie praktyki przeniosły się na relacje państwo obywatel. Jak wiele lat społeczeństwo ma być oszukiwane przez nieudolnych zarządców, którzy jeszcze opowiadają bzdury, że to w ich interesie, obywateli podwyższa się ceny. Państwo, które powinno pilnować transakcji hurtowych, importowych, aby uzyskać na przykład najtańsze ceny leków, podwyższa te ceny w sposób niewyobrażalny. Nigdzie na świecie ruch cen bez krachu nie osiąga stopy kilku tysięcy procent. Są to zazwyczaj przesunięcia jedno kilku punktowe. Tutaj staje się to normą.

Jeszcze o płacach. Na ogół w wielu krajach pilnuje się rozpiętości płac. Nie mogą one przekroczyć pewnej krotności pomiędzy płacą najwyższą i najniższą. Inaczej płace pełnią funkcję nie wynagrodzeń za pracę tylko transferowania pieniędzy publicznych do kieszeni prywatnej powodując kolosalne kominy nieuzasadnione zresztą. Do tego jeszcze rozliczne nagrody i premie wypłacane niezależnie od osiągnięcia dobrych czy wręcz tragicznych wyników swej działalności. W normalnych krajach, wszystko jedno gdzie, ludzie tacy pociągnięci by byli do odpowiedzialności za sabotaż wobec państwa, a w Polsce otrzymują jeszcze krociowe nagrody.

Rzecznik na dobrą sprawę drogownictwa w szerokim zakresie (GDDiA) oświadcza, że pękanie poprzeczne nawierzchni autostrady jest normalką, a ja myślałem, że złą konstrukcją drogi, ktoś inny powie, że zawalenie się domu jest przewidywane i tak być musi, a jeszcze ktoś inny, że ruina kraju jest z góry zaplanowana, więc nic się nie może udać, a dwór powinien istnieć, bo daje zatrudnienie zaufanym.

Dla mnie to tylko jest nieprzestrzeganie jednego, jakże starego zalecenia: NIE KRADNIJ.

I słuchać hadko, kiedy wychodzi taki mądrala i szerzy nową moralność bez moralności nijakiej, to jak sól bez soli, cukier bez cukru, małżeństwo bez małżeństwa itd. Ta sama półka.

Anna Maria Kowalska

23 maja 2012 roku o godz. 13.30 w Audytorium Henryka Niewodniczańskiego Instytutu Fizyki UJ odbył się (w ramach seminarium astrofizycznego) wykład profesora Wiesława Biniendy (Akron, Ohio): „Computer Simulations of High Energy Impact Events” („Symulacje komputerowe zderzeń wysokoenergetycznych”).

Licznie zebrani słuchacze (naukowcy, doktoranci i studenci uczelni technicznych wraz z zaproszonymi gośćmi) mieli okazję zapoznać się z charakterem badań i szczegółowych analiz, prowadzonych przez profesora na rzecz rzetelnego wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej. Jak podkreśla Katarzyna Pawlak („Kolejni naukowcy potwierdzają wersję prof. Biniendy” Gazeta Polska Codziennie, piątek, 25 maja 2012) „wybitni naukowcy z polskich wyższych uczelni technicznych, którzy zapoznali się z badaniami prof. Wiesława Biniendy, dotyczącymi technicznych aspektów katastrofy smoleńskiej, wyrazili swoją aprobatę dla tych analiz i potwierdzają ich wiarygodność”. Komunikat, wydany przez zespół parlamentarny ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza prezentuje oświadczenie przyjęte przez naukowców, doktorantów i studentów polskich uczelni technicznych po spotkaniu w Krakowie. Czytamy w nim m.in. iż badania profesora Biniendy „(…) przesądzają (…) w sposób ostateczny, iż gdyby skrzydło samolotu uderzyło w brzozę, to z pewnością przecięłoby ją nie naruszając zdolności nawigacyjnych samolotu. Oznacza to, że katastrofa ta nie mogła zostać spowodowana na skutek ułamania skrzydła samolotu przez brzozę”. (Treść oświadczenia za: www.niezalezna.pl/28877-polscy-naukowcy-aprobuja-badania-biniendy)

miroslawborutaMirosław Boruta Krakowski

Polacy emigrowali, emigrują i będą emigrować. Podobnie jak część z nich która z Polski nigdy nie wyjechała a żyje za granicą, bo… zmieniły się granice. Jedni i drudzy stanowią niezwykle ważną część polskiego żywiołu narodowego. Dam dwa przykłady z ostatnich dni i tygodni , polscy uczeni na obczyźnie oraz polscy (polonijni?) kibice w Kanadzie.

20130208spCi pierwsi, prof. Wiesław Binienda, dr Kazimierz Nowaczyk i dr Grzegorz Szuladziński pokazali jak bardzo zakłamana jest quasinaukowa propaganda „ekspertów” komisji Jerzego Millera. Jak nisko dla pieniędzy, z tchórzostwa i strachu o stołki można upaść stając się niewolnikiem i „ideologiem”. Nikt nie podejmuje z trójką uczonych z Australii i Stanów Zjednoczonych dyskusji na polu nauki. „Milczycie w obiad, mój panie Konracie…?” Czy można się dziwić, że polskie uczelnie zajmują iluś tam setne miejsca w rankingach skoro nie ma na nich uczonych? Nie tylko wykształconych ale i wyposażonych w system wartości? Dobro, Piękno, Prawdę, Wolność…

I jeszcze glossa do problemu emigracji. W latach 80-tych, podczas rządów lewicy, wygnano wielu ludzi z Polski ekonomiczną biedą i prześladowaniami, dzisiaj komuniści i lewactwo odbierają za to zasłużoną „nagrodę”. Bo zastraszyć można niewolnika (czytaj polskiego naukowca), któremu można zabrać możliwości zarobkowania nawet tak nędznej pensji jaką płacą przeciętnie uczelnie, ale co można zrobić obywatelowi Australii lub USA… Zabronić mu uprawiać nauki, bo jest „niewygodna”?

Dzisiaj, w kraju Platformy Obywatelskiej to proste i podobne: nie dać mu pieniędzy na badania, zabrać stanowisko, nie dopuścić do awansu naukowego, odrzucić artykuł do publikacji bo „nie o tym”. Lewacka, ideologiczna cenzura i lewackie, ideologiczne prześladowania jak dawniej tak i dzisiaj.

nasiwtorontoA Ci drudzy – kibice w Toronto (fot. volleyball-movies.net). Kilka dni temu zobaczyliśmy jak, będąc polskim siatkarzem i  grając w dalekiej Kanadzie, można się czuć niesionym przez doping polskich kibiców, czy to wygrywając z Brazylią i… Kanadą, czy to (taki jest sport) przegrywając z Finlandią. W hali Ricoh Coliseum oddalonej od Polski o tysiące kilometrów czuło się żar i dumę z sukcesu, jakim było pokonanie Brazylijczyków. Polacy wzmacniali Polaków (gromkie „dziękujemy, dziękujemy…”), budowali wspólnotę na dzisiaj i na jutro. Chwała i jednym i drugim.

nie67Jaką rolę pełnią w Polsce Donald Tusk, Platforma Obywatelska i jej posłowie, także z naszego miasta i regionu? Z Krakowa i Małopolski za wydłużeniem wieku emerytalnego - za pracą dla kobiet do 67 roku zycia - głosowali:

Arkit Tadeusz (Platforma Obywatelska) / Chrzanów
Augustyn Urszula (Platforma Obywatelska) / Tarnów
Bobowska Joanna (Platforma Obywatelska) / Chrzanów
Cycoń Marian (Platforma Obywatelska) / Nowy Sącz
Czerwiński Andrzej (Platforma Obywatelska) / Nowy Sącz
Fedorowicz Jerzy (Platforma Obywatelska) / Kraków
Gądek Lidia (Platforma Obywatelska) / Kraków
Gibała Łukasz (Ruch Palikota) / Kraków
Gowin Jarosław (Platforma Obywatelska) / Kraków
Grad Aleksander (Platforma Obywatelska) / Tarnów
Graś Paweł (Platforma Obywatelska) / Chrzanów
Gut-Mostowy Andrzej (Platforma Obywatelska) / Nowy Sącz
Lassota Józef (Platforma Obywatelska) / Kraków
Marczułajtis-Walczak Jagna (Platforma Obywatelska) / Kraków
Matusik-Lipiec Katarzyna (Platforma Obywatelska) / Kraków
Niedziela Dorota (Platforma Obywatelska) / Chrzanów
Raś Ireneusz (Platforma Obywatelska) / Kraków
Sztorc Andrzej (Polskie Stronnictwo Ludowe) / Tarnów
Wardzała Robert (Platforma Obywatelska) / Tarnów

Oni głosowali za pracą do śmierci!

21maja201212Kolejne spotkanie w Salonie Gościnnym Krakowskiego Klubu Gazety Polskiej im. Janusza Kurtyki.

21 maja Klub Krakowski Gazety Polskiej im. Janusza Kurtyki, wspólnie z Biurem Zarządu Prawa i Sprawiedliwości w Krakowie, zorganizował spotkanie z wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości, p. poseł Beatą Szydło.Spotkanie prowadził przewodniczący Klubu, dr Mirosław Boruta (fot. Anna Loch).

Fotorelację z tego wydarzenia, autorstwa p. Anny Loch można zobaczyć tutaj:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/21Maja2012

mariamachl1Maria Machl

20 maja 2012 roku w Morawicy – na Polskiej Górze Przemienienia – odbyła się uroczystość odsłonięcia  popiersi wybitnych Polaków i otwarcia ścieżki edukacyjnej „Historia Narodu Polskiego”.

morawica1Pod szczytem wzgórza wznosi się wysoki krzyż, na którym widnieją słowa Mickiewicza: „Tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem, Polska będzie Polską, a Polak Polakiem”. Poniżej, dwa głazy upamiętniające Katyń i Smoleńsk. Kolejne głazy a obok nich tabliczki z informacjami o ważnych wydarzeniach historycznych umieszczono wzdłuż ścieżki okalającej wzgórze. Za krzyżem widnieją  odsłonięte dziś popiersia – Lecha Kaczyńskiego, Ryszarda Kaczorowskiego, Tadeusza Bora-Komorowskiego, Ignacego Paderewskiego, Józefa Piłsudskiego i Mieczysława Medweckiego.

morawica2Pomysłodawcą tej cennej inicjatywy jest ksiądz Władysław Palmowski, związany z ruchem oazowym i solidarnościowym. Na uroczystość licznie przybyli mieszkańcy Morawicy,  Cholerzyna, Mnikowa, członkowie Krakowskiego Klubu Gazety Polskiej, Krakowskiego Klubu Gazety Polskiej z Nowej Huty i Związku Konfederatów Polski Niepodległej 1979-1989. Zaszczycili ją także swoją obecnością m.in: Barbara Bubula, Zuzanna Kurtyka, Andrzej Duda i Wojciech Grzeszek.

morawica3Część artystyczna – wiązanka pieśni patriotycznych – w wykonaniu Chóru Parafialno-Szkolnego była wyjątkowo piękna i wzruszająca. Po Mszy św. wszyscy zostali zaproszeni przez gościnną społeczność Morawicy na kawę i pyszne domowe ciasta. Miłą niespodzianką było również obdarowanie każdego z uczestników książką „Kościół a ludzie pracy”, stanowiącą wspomnienia o roli kościoła w latach 1981-1988 w Małopolsce, wspomnienia zebrane przez księdza Władysława Palmowskiego.

(Od Redakcji:) Film przygotował p. Stefan Budziaszek:
http://www.youtube.com/watch?v=Bc_OoVFNa6A

A fotorelacje, autorstwa pp. Marii Machl i Andrzeja Rychławskiego można zobaczyć na stronach:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/20Maja2012
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/20Maja2012ar

Anna Maria Kowalska

Trzeba nareszcie powiedzieć wprost – dyskusje o tematach zastępczych w Polsce nie mają najmniejszego sensu, a wręcz, jak zauważył to w dzisiejszej „Gazecie Polskiej Codziennie” („Wyroby dziennikarskopodobne”, poniedziałek, 21 maja 2012) Tomasz Terlikowski, niszczą dziennikarstwo. I dopóki nie wydobędziemy się z sideł politycznych i dziennikarskich prowokacji, dopóty będziemy egzystować w przestrzeni błędnego koła. Czas nie stoi w miejscu. Zamiast zająć się tym, co dziś możemy zrobić dla Polski – dywagujemy nad sprawami absolutnie oczywistymi, także moralnie, albo zajmujemy się medialnymi popisami polityków. Gdybyśmy pracowali dla Polski tak usilnie, jak dziś debatujemy o osobach publicznych, bylibyśmy już bardzo daleko. Ktoś kiedyś powiedział, że mali ludzie zajmują się osobami, wielcy – dążą do zwycięstwa wielkich idei. I należy sobie życzyć, żeby dziennikarstwo w Polsce trwało przy sprawach ideowych, nie wdając się w kłótnie w stylu przekupek na targu. Nie uchodzi.

miroslawborutaMirosław Boruta

19 maja odbył się Kongres Organizacyjny Obywatelskiej Komisji Edukacji Narodowej. W auli Instytutu Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego mieliśmy okazję wysłuchać referatów i głosów w dyskusji, niezwykle krytycznie oceniających pseudorefomy rządu Platformy Obywatelskiej, dążącej do obniżenia poziomu intelektualnego i moralnego polskich dzieci. Wśród zebranych przeważała myśl o przejściu od słów do czynów, stąd też wybrane władze OKEN z prof. Włodzimierzem Suleją na czele, a także zebrani, jednomyślnie przyjęli dokument końcowy (poniżej) i zadeklarowali wspólny wysiłek umysłowy i organizacyjny mający na celu jak najszybszą prawdziwą reformę i rzetelną, merytoryczną modernizację polskiej oświaty.

SPoparcie dla tych wysiłków zadeklarowali przedstawiciele wielu społecznych środowisk z całej Polski. Redakcja „Krakowa Niezależnego” życzy tej wspaniałej, fundamentalnej dla przyszłości Ojczyzny, inicjatywie rychłego osiągnięcia celów. Na fotografii obok Krakowianie: Adam Kalita i Jerzy Lackowski.

I jeszcze słowo w dyskusji, upomniałem się w niej o odpowiednie regulacje prawne i organizacyjne wspomagające edukację polską za granicami Polski, od najprostszych jej form (szkółki sobotnie) po wsparcie dla polskich szkół (choćby na Wileńszczyźnie), nie zapominajmy nigdy o 1/3 Narodu Polskiego.

Fotorelację z tego wydarzenia, autorstwa p. Leszka Jaranowskiego, można zobaczyć tutaj:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/19Maja2012

Uchwała Obywatelskiej Komisji Edukacji Narodowej

okenlogo19 maja 2012 roku środowiska protestujących przeciwko wprowadzanej od 23 grudnia 2008 roku reformie programowej zebrały się na ogólnopolskim spotkaniu w Krakowie. Wybrały na nim pierwszy skład Obywatelskiej Komisji Edukacji Narodowej.

Pierwszą pobudką naszego działania były zmiany ograniczające nauczanie historii i rozbijające wspólny jej kanon w dwóch ostatnich klasach szkół ponadpodstawowych. Protesty przeciw tym zmianom, jednoczące przedstawicieli środowisk akademickich, nauczycielskich i rodzicielskich, trwają od stycznia 2009 roku. Ministerstwo zareagowało na nie dopiero z chwilą, kiedy po serii strajków głodowych zainicjowanych w tej sprawie przez byłych opozycjonistów demokratycznych w Krakowie i Warszawie, Prezydent RP, Bronisław Komorowski, zorganizował spotkanie, na które zaprosił zarówno przedstawicieli Ministerstwa Edukacji jak i krytyków ostatniej reformy.

Powtórzony został na tym spotkaniu, zgłaszany przez środowiska akademickie od początku 2009 roku postulat wprowadzenia obowiązkowego charakteru jednego ze wskazanych w podstawie programowej „przedmiotu uzupełniającego” Historia i społeczeństwo (dla klas 2 i 3) modułów: Ojczysty Panteon i ojczyste spory – w podwojonej liczbie godzin. Ta próba ratowania namiastki wspólnej płaszczyzny obywatelskiej wiedzy o historii dla młodych Polaków i Polek w wieku 17–19 lat, została wsparta przez Prezydenta.

To jest nasz postulat MINIMALNY: dotyczy tej grupy młodzieży, która wkracza już w mury szkół średnich 1 września 2012 roku. Potrzebne są zmiany bez porównania głębsze, przywracające ogólnokształcący charakter liceom, przywracające zarazem rangę nie tylko historii, ale także – równie poszkodowanym w nowej podstawie programowej – tak ważnym przedmiotom, jak język polski, fizyka, chemia, biologia, geografia, informatyka (zmniejszona o 50%!)…

Będziemy opracowywać koncepcje tych zmian, poszerzając zespół merytoryczny naszej Komisji. Będziemy także mobilizować opinię publiczna do stałej uwagi w sprawie dla przyszłości Polski najważniejszej: wychowania i wykształcenia naszych dzieci.

Jako test intencji Ministerstwa w sprawie podjęcia dialogu z przedstawicielami dużej części społeczeństwa już dostrzegającej problem złego kierunku zmian edukacyjnych podejmowanych w ostatnich latach, możemy potraktować wspomniany przed chwilą postulat MINIMALNY. Niestety, sygnał, jaki daje w tej sprawie odpowiedź Pani Minister Krystyny Szumilas na list skierowany w imieniu krytycznych wobec reformy uczestników debaty prezydenckiej przez red. Piotra Zarembę, budzi nasze głębokie zaniepokojenie. Pani Minister nie chce wciąż zdecydować się na najprostszy, nie pociągający za sobą żadnych zmian w organizacji pracy szkoły, ani też żadnych dodatkowych kosztów postulat uczynienia wspomnianego jednego modułu (Ojczysty Panteon) obowiązkowym. Przemilcza także sprawę podwojenia jego objętości godzinowej. Będziemy w tej sprawie próbowali apelować nadal.

Będziemy na pewno proponować nowe formy protestu i nacisku obywatelskiego przeciw błędnym decyzjom edukacyjnym. Będziemy szukali wsparcia środowisk akademickich, nauczycielskich i rodzicielskich dla budowania programu naprawy polskiej szkoły.

Prof. dr hab. Włodzimierz Suleja – przewodniczący, prof. dr hab. Jan Żaryn – wiceprzewodniczący, dyr. Ryszard Nowak, dr hab. Jakub Basista, mgr Piotr Jaworski, prof. dr hab. Krzysztof Kawalec, dr Jerzy Lackowski, prof. dr hab. Andrzej Nowak, mgr Maciej Świrski, prof. dr hab. Ryszard Terlecki.

Anna Maria Kowalska
 
Gerwazy nie miał szczęścia w miłosnych zapałach,
Ta i owa mu czarną polewkę podała,
Przeto schudł i postarzał. Wtem wpada Protazy,
Rękoma wymachuje i chrząka dwa razy:

„Ha, ha! Mój Gerwazeńku! Smutku tu po wręby!
A jam przybył dziś ciebie prosić w dziewosłęby!
Żenię się!””Czyś oszalał? Wszak krzyżyków nadto!
Ależ słuchaj! Z niewiastą piękną, niebogatą…
Cud mój i przeznaczenie! Wenera jak żywa!
Bój się Boga, Protazy! Myśl to niepoczciwa!
Cóż znowu, u kaduka! Taż to nie wypada!”
Gerwazy się rozsierdził i dalej powiada:
„Nie turbuj mię, kochany! Starym już i chory,
Jak i ty – przyjdzie do dom sprowadzać doktory,
Różnych medykamentów łykać całe góry,
Nie zabawy zażywać!” Poczem wstał, ponury,
Z miną zirytowaną: „jak szaleją ludzie!
Co mi tu waćpan prawisz o jakowymś cudzie…
Ile cud liczy wiosen?” „Będzie ze czterdzieści!”
„Bój się Boga, Protazy! Ileż w wieku treści!
Teraz ona całuje, urocza bogdanka,
Za chwilę znajdzie sobie młodszego kochanka,
Adonis ją podmówi, by odebrać życie
Tobie, na twój majątek zaś nastawać skrycie.
 
Popatrz wokół! Kraj cały w czyrakach i gruzach!
Rzeczpospolita ginie, a ty, jak ten luzak,
Łoszak bez cugli naprzód bryknąłeś radośnie…
Jakby urok zadała! Wyglądasz żałośnie!

Gdy Ojczyzna w potrzebie, czas Jej leczyć rany,
Nie z jakąś Afrodytą w ślubne ruszać tany.
Wylej sobie na głowę kubeł zimnej wody!
Już nie czas na amory! Już nie czas na gody!
Zapomniałeś obietnic? Niepomnyś przysięgi?
A jam myślił był zawsze, że umysł masz tęgi…
Konstytucyjej nowej budować struktury,
A nie folgować swojej zachciankom natury!”

Protazy już po chwili pojął, że pobłądził.
I że trafnie Gerwazy czyn jego osądził.
Siadł obok przyjaciela na niewielkim pieńku,
Pomrukując dziękczynnie: „Tak, mój Gerwazeńku!”

Anna Maria Kowalska

Bez przerwy praktycznie czytam narzekania, że oto pokolenie JPII już się „rozpadło w proch i pył”. Przy sposobności przytacza się badania naukowe dotyczące sfery religijnej tzw. pokolenia Y, a mające sugerować, że samo pokolenie JPII w gruncie rzeczy nie istnieje. Z lubością, udając neutralność, nawiązuje się także do „konfliktu posmoleńskiego” i rzekomo instrumentalnego wykorzystania Krzyża w tym szczególnym kontekście. Przewrotnie atakuje się także Księży, piętnujących zło, dziejące się na szczeblach władzy. Pytanie tylko: w jakim celu? I na ile gdybania o losie pokolenia są zgodne z rzeczywistością?

Pominę milczeniem prowokacyjne zaczepki. Odpowiadanie na nie uważam za bezcelowe. Tym bardziej, że są one kompletnym nieporozumieniem. A tego bardzo łatwo dowieść.

Dam tylko realny przykład działalności młodych i średnich pokoleń we własnej parafii. Spośród krakowskich parafii jest ona jedną z większych. Liczba młodzieży i dzieci, uczestniczących we Mszach św. i okazjonalnych nabożeństwach jest spora. Najwięcej mamy ministrantów i lektorów. Lektorzy są do posługi przy Ołtarzu Pańskim znakomicie przygotowani. Czytając Pismo Święte, starają się wczuwać w Jego rytm, także odpowiednio modulując głos. To sprawia, że przeżywanie spotkania z Bogiem w Jego Słowie ma szczególny wymiar. Wyjątkowo piękna jest z tej racji oprawa Niedzieli Palmowej. Młodzież angażuje się także w działania zespołów charytatywnych, pomaga Duszpasterzom podczas kolędy, czy nabożeństw pasyjnych. Dziewczęta z kolei tworzą scholę parafialną. Ich śpiew wzbogaca liturgię i także sprzyja rozwojowi duchowości w parafii. Wszystko to, co podkreślam, dzieje się spontanicznie, a ich przykład przyciąga następnych.

Zawsze głęboko przeżywam obecność dzieci w czasie Mszy św. roratnich, przed uroczystością Bożego Narodzenia. Godzina wczesnoporanna, a duża duża grupa dzieci z lampionami, w towarzystwie swoich Duszpasterzy z godnością kroczy w kierunku Ołtarza, na którym za chwilę sprawowana będzie Najświętsza Ofiara….W takiej chwili myślę z najwyższym szacunkiem o ich Rodzicach, o tym, że mimo trudu, związanego z poranną pobudką nie rezygnują z przyprowadzania swych pociech przed Ołtarz. I czuję, że właśnie w tych, odpowiedzialnych działaniach dorasta Pokolenie. W ciszy. Nie w zgiełku mediów, w bezpłodnych utyskiwaniach publicystów, w interpretacjach badań naukowych, czy w błyskach fleszy. Ono jest. Przetrwało. Wraz ze swymi dziećmi szuka Prawdy i Dobra. To jest zaczyn, z którego wyrośnie nowa Nadzieja dla Kościoła i dla Polski.

stefanbudziaszekStefan Budziaszek

Mieszkańcy Skawiny walczą o dokończenie rozpoczętej obwodnicy miasta. W proteście – w dniu 18 maja 2012 roku – zorganizowano blokadę ul.Krakowskiej, która jest główną drogą wjazdową do miasta na trasie z Krakowa. Udział w blokadzie wzięli m.in. radni oraz poseł Prawa i Sprawiedliwości:
http://www.youtube.com/watch?v=jxUmaq5n5Sk

Marek Morawski

Coś niesłychanego. Tak jakbyśmy żyli w całkowicie innych krajach. Jedni nadal w PRL, drudzy jako kontestatorzy, opozycja w kraju komuny.

Trudne to do zrozumienia, ale może nie należy nic rozumieć i to wystarczy. Ktoś wszystko za bezmózgowców ustali i po co myśleć.

Nie chciałbym w jakiejkolwiek bramie wspominać imienia żadnego ludobójcy. Wszystko jedno czy miałoby to być zgodne z wzorem bramy przed podpisaniem porozumień gdańskich czy 2 tygodnie wcześniej. Nie, po prostu nie. Nie wolno niczego rozmywać, rozwadniać, a to ktoś stara się robić. To jest oswajanie z inną wizją, inną ideologią, inną symboliką. To jest istotą tego niby sporu. Tutaj nie powinno być jakiejkolwiek dyskusji. Wystarczy, że wtedy uzyskano cel, a wówczas nie było Lenina na bramie. I o to właśnie chodziło.

Wiem, że można dzisiaj wszystkich ustawić przed szklanym ekranem, aby wygłaszali różni ludzie, nie chcę powiedzieć, bzdury. Przykro patrzeć, kiedy to robią ludzie, którzy byli kiedyś symbolami: Wujec, Celiński. Niestety symbol „brama stoczni gdańskiej” i ci ludzie symbole – obrońcy nazwy   „im. Lenina” tak samo tracą w tym momencie swoją cenę. To aż trudno sobie wyobrazić. Czy wszystko w tym kraju musi zpsieć? Panowie, komu służycie? Czy zdołaliście się przemalować, nie chce mi się wierzyć.

Nie pomogły klarowne, logiczne wywody prof. Terleckiego. Przecież nazywajmy rzeczy po imieniu. One tak się mają, to wszyscy wiemy. Nie można tworzyć jakiś wygibasów umysłowych, aby tylko udowodnić czyjąś rację, aby tylko umieścić imię tego oprawcy jakże wielu narodów na bramie stoczni. Wstyd.

I co tu jest grane???

Marek Morawski

Wczoraj wszystkie publikatory grzmiały, że jeżeli Grecji nie pomoże Unia i nie przyjmie ona programu naprawczego, to będzie zmuszona wrócić do drachmy, a wówczas wolne kapitały majątkowe Rosji i Chin wykupią Grecję. Tak to kraj Fidiasza, Sofoklesa i innych klasyków stanie się prowincją współczesnych mocarstw.

Jeżeli mówi się o wykupieniu, to pewnie jeszcze będzie co wykupić. Swoja drogą, że podczas tego kryzysu nie słyszałem ani razu, by ktoś został pociągnięty w jakimkolwiek sensie do odpowiedzialności. Powstała klasa nietykalnych. Nie jest to literatura dla dzieci czy młodzieży. Tak jest i to nie tylko w Grecji.

W Polsce jest inna sytuacja. Ogromną większość majątku narodowego – większość przemysłu albo sprzedano, albo rozdano właściwie za bezcen, albo zniszczono mówiąc, że jest przestarzały. Były jednak miejsca pracy, była produkcja. Teraz nasi sojusznicy unijni przywożą wszelki towar do Polski, dyktują ceny, bo najczęściej są monopolistami, co było do przewidzenia, jeżeli sprzedano całe gałęzie i branże przemysłu właściwie na pniu, a zyski wywożą legalnie i nielegalnie, bo nasze prawo jest ułomne i na to pozwala przez całe lata.

Myślę, że gdyby nasz kraj znalazł się w, nie daj Boże, takiej sytuacji jak Grecja, to nawet nie byłoby specjalnie co sprzedać. Zostały jeziora, lasy, trochę kopalin, bo tych też właściwie nie ma. Rząd unika podania informacji jak wygląda dokładnie ta sprawa. Co mamy, a co jest tylko wirtualnym zasobem, bo albo komuś obiecanym, albo za marne pieniądze udostępnionym.

Nie ma majątku, który każdy kraj tworzy, który tworzą jego obywatele. W Polsce nastąpiła deindustrializacja. Niech ktoś powie dlaczego, w jakim celu, dla czyjego dobra?

Postawmy te niewygodne pytania. Czy to była cena wejścia do Unii?

Co w kryzysowej sytuacji wykupiliby Chińczycy czy Rosjanie w Polsce? Chciałbym wiedzieć.

(Od Redakcji): poniższy tekst odnosi się do artykułu „Jak Islandia rozwiązała problem swych „długów”" opublikowanego na  blogu Dziennik gajowego Maruchy
http://marucha.wordpress.com/2011/08/01/jak-islandia-rozwiazala-problem-swych-dlugow
I jeszcze włoski oryginał:
http://creativiculturali.ning.com/profiles/blog/show?id=3565617%3ABlogPost%3A86298&xgs=1&xg_source=facebook

Marek Morawski 

Islandczycy – naród na krańcu świata – pokazali Unii Europejskiej czerwoną kartkę. Pokazali taką czerwoną kartkę również swojemu rządowi, który doprowadził ich kraj do upadku. Tylko 3,5mld EURO. Islandczycy nie zechcieli spłacać tego zadłużenia przez 15 lat, którego nie byli sami winni. To rząd – władza – musiała podać się do dymisji, a Islandczycy wybrali całkowicie nowych ludzi, a nie zawodowych polityków, żyjących jak królewicze na koszt biedniejącego społeczeństwa. POGNALI ICH!!!

A u nas,  w Polsce?

Nasz kraj, państwo zadłużone jest na prawie bilion złotych (niemal 100 razy więcej niż Islandia), i zadłużenie nadal rośnie w niezwykłym tempie.

Coraz więcej ludzi to widzi, ale nie ma o tym informacji w mediach, bo w Polsce jest totalitaryzm.

Tak jest. Nie ma się co obruszać. Wystarczy wyeliminować pluralizm informacji, co się właśnie dokonało i na czarne można mówić białe. Usłużnych nie brakuje, bo każdy się boi. Dlaczego się boi? Bo jest demokracja? Właśnie dlatego, że jej nie ma. Jakież to proste.

Wszystkich można pozyskać, nawet takich ludzi jak Wujec i będą mówili androny.

Czy w takim razie mamy szanse na przerwanie tego chocholego tańca na drodze do bankructwa? Nie, nie widzę szans. To jest tylko kwestia czasu. Jak runie, to się nie pozbieramy. Tak działają prawa ekonomiczne, to nie jest polityka i  propaganda na użytek nieświadomego tłumu, jak to się wydaje niektórym.

Kiedy będzie bum, to czerwoną kartkę można będzie wsadzić sobie. A uciekający z tonącego okrętu zadbają o siebie.

Anna Maria Kowalska

Jak informuje w dzisiejszej „Rzeczpospolitej” Jolanta Ojczyk: (Dzieci ubywa, nauczycieli nie. Rzeczpospolita, poniedziałek, 14 maja 2012, nr 111, s. 1; C 6) „dzieci nie przybywa i do szkół chodzi ich coraz mniej, ale liczba nauczycieli nie zmalała. Nie można dostosować liczby pedagogów do potrzeb edukacyjnych, bo Karta Nauczyciela zbyt mocno chroni ich miejsca pracy, utrudniając racjonalne zarządzanie kadrami w szkołach. Winni są również dyrektorzy szkół, którzy nie znają prawa i nie potrafią skutecznie zwalniać nauczycieli. Dowodzi tego orzecznictwo sądów”.

Co zatem można zrobić w tej sprawie? Ano, wzmocnić wiedzę dyrektorów szkół z zakresu prawa i przypomnieć, że istnieje słynny już art. 20 Ustawy z 26 stycznia 1982 r. Karta Nauczyciela (tekst jedn. DzU z 2006 r nr 97, poz. 647), przypominany w niniejszym artykule. Kierując się literą prawa „w razie likwidacji szkoły lub zmian organizacyjnych powodujących zmniejszenie liczby oddziałów oraz zmian planu nauczania uniemożliwiających dalsze zatrudnianie nauczyciela w pełnym wymiarze zajęć rozwiązuje się z nim stosunek pracy”.

Jak wspomina na swym blogu przywoływany przez Autorkę Dariusz Chętkowski, łódzki nauczyciel LO, wydziały edukacji niektórych miast organizują obowiązkowe szkolenia, w ramach których, cytuję za artykułem:  „dyrektorzy szkół kształcą się w sztuce zwalniania z pracy”. Na wręczenie wypowiedzeń mają czas, wedle Autorki, do końca maja.

Teraz już rozumiemy, co to znaczy skutecznie „zarządzać kadrami”. Już widzę dyrektorów na warsztatach z asertywności: władczych, twardych, nieugiętych, wręczających seryjne wypowiedzenia z powołaniem się na konkretny paragraf i bez mrugnięcia okiem. Przy okazji przybył nam nowy kierunek w sztuce współczesnej: „sztuka zwalniania z pracy”. Tylko co na to artyści i historycy sztuki?

mariamachl1Maria Machl

Dzisiaj w 18 miastach Polski odbyły się Marsze Rotmistrza Witolda Pileckiego. W ten sposób uczczono 111 rocznicę urodzin jednego z największych naszych bohaterów, żołnierza wojny polsko-bolszewickiej, Armii Krajowej, ochotnika do Auschwitz, gdzie organizował ruch oporu, uczestnika wielu kampanii II wojny światowej i Żołnierza Wyklętego.

13maja20121Człowieka godnego pomników, którego patriotyzm, odwaga i poświęcenie mogą służyć za wzór – a ubecja, polscy komuniści zamordowali i skazali na zapomnienie.

Około 200 osób wzięło udział w krakowskim Marszu Rotmistrza Witolda Pileckiego, który przeszedł z placu Jana Matejki przez Floriańską, Rynek Główny, Szewską, Marszałka Józefa Piłsudskiego do Parku im. Henryka Jordana.

13maja20122Na czele szli Strzelcy z przedwojennym sztandarem z 1927 roku Federacji Polskich Związków Obrońców Ojczyzny. Związek Strzelecki – patriotyczna młodzieżowa organizacja paramilitarna dziś kontynuuje dzisiaj tradycje „Strzelca” założonego w 1910 roku we Lwowie. Pod pomnikiem jego założyciela, Józefa Piłsudskiego, nowi kandydaci złożyli dziś uroczystą przysięgę i otrzymali stopień strzelca.

SWcześniej, w Rynku Głównym, pod Collegium Novum i później, przed popiersiem Rotmistrza Witolda Pileckiego w Parku im. Henryka Jordana zostały odczytane obszerne fragmenty biografii Bohatera a po drodze skandowano patriotyczne hasła.

W marszu udział wzięli m.in. krakowska posłanka Prawa i Sprawiedliwości, p. Barbara Bubula, członkowie Krakowskiego Klubu Gazety Polskiej, Ligi Obrony Suwerenności, Małopolskich Patriotów, Młodzieży Wszechpolskiej i Związku Konfederatów Polski Niepodległej 1979-1989. Cieszy fakt, że wśród uczestników wyraźnie przeważali ludzie młodzi, którzy znaleźli czas aby oddać hołd Wielkiemu Człowiekowi. Dla nich polskość nie jest nienormalnością.

Więcej zdjęć pp. Marii Machl (fot. 2-5) i Mirosława Boruty (fot. 1, 6-9) na: https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/13Maja2012

I jeszcze relacja filmowa p. Marka Czapli:

http://www.youtube.com/watch?v=_vXLWOCxnKg

Anna Maria Kowalska

I tak oto doczekaliśmy się nowoczesnych urządzeń w służbie ściągania maturalnego. Wystarczy podpiąć to „coś” do telefonu komórkowego… I efekt gotowy. To najlepszy dowód, jak bardzo jesteśmy bezradni wobec „udogodnień” technicznych, oddanych ludziom dalekim od przestrzegania norm moralnych i podstawowych zasad przyzwoitości.

Czas zatem, zamiast bezsilnie utyskiwać na dzisiejszą młodzież, zacząć od siebie. Wrócić do starych, sprawdzonych metod, które gwarantują osiąganie realnych celów edukacyjnych.

Zrehabilitujmy dochodzenie do wiedzy w pocie czoła. Oby nauka oznaczała wysiłek, pracę nad sobą, a nie, jak obecnie, zabawę – „radosne” „prześlizgiwanie” się po powierzchni rzeczy. Doceniajmy także walkę z własnym lenistwem, słabością.

Zacznijmy promować i nagradzać wymagających nauczycieli, wychowawców, doceniać nauczycieli akademickich, zwłaszcza takich, którzy stawiają oceny niedostateczne. To znak, że traktują swoich podopiecznych serio i autentycznie im na nich zależy. Wtedy w sposób naturalny wytworzy się zapoznana relacja: mistrz – uczeń. Im szybciej – tym lepiej.

Nie bójmy się nakazu! Uczeń powinien nauczyć się pewnych rzeczy także na pamięć! Z czego zbuduje na późniejszym etapie edukacji gmach własnej erudycji? Nie kształćmy pokoleń, niewolniczo przytroczonych do pecetów, laptopów, palmtopów, etc., bo technika bywa zawodna i lubi szwankować. I co wtedy? Czarna dziura? Dziecko nie doda dwóch do dwóch bez kalkulatora?

Służmy Prawdzie! Dajmy młodym szansę zapoznać się z faktami ale także z ich krytyczną oceną.. Uczmy kultury dyskusji. A o nas samych niech świadczy jedność słów, myśli i czynów. I z tego najczęściej „egzaminujmy” własne sumienia.

Czas także na rewizję samego pojęcia „wiedzy”. Niech to nie będzie (w zakresie szeroko pojętej humanistyki) konstrukt teoretyczny, wytwarzany w trudzie kolektywnym, z pomocą ideologii „politycznej poprawności”, ale zebranie obiektywnych danych, opatrzonych stosownymi komentarzami, które pozwalają na trzeźwą ocenę sytuacji i samodzielne wnioskowanie.

Tylko tyle – i aż tyle. Jest nad czym myśleć…

krzysztofbzdylKrzysztof Bzdyl

Minęły już dwa lata i jeden miesiąc od katastrofy smoleńskiej, która, co jest o wiele bardziej prawdopodobne, była po prostu zamachem i mordem zorganizowanym przez rosyjskie służby specjalne na polskim prezydencie i towarzyszącej mu elicie politycznej. Należałoby więc dokonać choćby pobieżnego rachunku zmian, które w tym czasie zaszły w Polsce i siły naszego oddziaływania na kierunek wydarzeń. Mówiąc o nas myślę nie tylko o klubach Gazety Polskiej, ale o całym spectrum środowisk prawicowych i niepodległościowych w Polsce, które zaangażowały się w walkę o wyjaśnienie przyczyn tej tragedii.

Tragiczna śmierć prezydenta Lech Kaczyńskiego ułatwiła premierowi Tuskowi i innym politykom Platformy Obywatelskiej niszczenie fundamentów państwa polskiego  poprzez skrajny serwilizm w kierunku Rosji i Niemiec, poprzez  korupcję, nepotyzm, pospolite złodziejstwa, jak również poprzez stanowienie prawa i wydawanie rozporządzeń rządowych, które  niszczą poczucie podmiotowości i bezpieczeństwa obywateli, poddając ich samowoli setek tysięcy urzędników. Rządy premiera Tuska doprowadziły do ogromnego, ponad dwumilionowego bezrobocia, równocześnie zatrudniając ponad 100 tysięcy nowych urzędników spośród klienteli Platformy, powiększając dramatycznie deficyt budżetowy.

Źródłem tych wszystkie antypolskich działań premiera Tuska jest prawie na pewno jego skrywana wrogość do Polski, a publicznie ujawniona w oświadczeniu, że polskość to nienormalność. Zgodnie więc, ze swoją filozofią Tusk dokonuje powolnego demontażu państwa polskiego razem z opryczniną platformerską, podporządkowując równocześnie Polskę w polityce zagranicznej Niemcom i Rosji. Likwidacja armii polskiej dokonana przez zatrudnionego w rządzie na stanowisku Ministra Obrony Narodowej psychiatrę z Krakowa o nazwisku Bogdan Klich jest jaskrawym przykładem robienia polityki na kolanach. Uzasadniono to dobrymi relacjami z sąsiadami, zwłaszcza z Rosją. A przecież zaledwie kilka dni temu szef sztabu generalnego armii rosyjskiej generał Nikołaj Makarow w Moskwie, zagroził Polsce prewencyjnym atakiem, jeżeli przyjmie natowskie instalacje obronne. Oto jaka jest wartość polityki obronnej rządu Tuska, rządu, który całe śledztwo w sprawie zamachu smoleńskiego oddał w ręce Rosji, o której nawet ludzie nieinteresujący się polityką wiedzą, że jest państwem mafijnym, niedemokratycznym w którym struktury państwa tworzą ludzie ze służb specjalnych  jeszcze z czasów Sowietów. Dlatego śledztwo smoleńskie zostało zakończone wypełnionym kłamstwem raportem rosyjskim, który zaakceptował minister Jerzy Miller, bez dokonywania podstawowych badań technicznych, bo jak stwierdził nie było na to czasu, ani pieniędzy, a poza tym wszystkie dowody są wciąż w areszcie rosyjskim.

W ramach polityki wewnętrznej rząd Tuska podjął również szereg działań zmierzających do niszczenia, a w konsekwencji do likwidacji państwa polskiego. Poza  armią polską rząd zlikwidował stocznie, przemysł cukrowniczy,  niszczy służbę zdrowia,  szpitale, kradnie nasze emerytury i zabiera prawo do emerytury, wprowadza cenzurę i niszczy wolne media, a dba tylko o pomniki okupanta sowieckiego i pomniki ludobójczej Armii Czerwonej. Bo na to są pieniądze, na służbę zdrowia nie ma. Ten rząd likwiduje szkoły i placówki oświatowe, ośrodki zdrowia, biblioteki, urzędy pocztowe, dworce i połączenia kolejowe, i autobusowe, szczególnie w wielu miejscowościach Polski powiatowej. Proces zniszczenia objął również szkolnictwo ogólnokształcące. Zgodnie z nową podstawą programową zlikwidowane będą  lekcje historii, a inne podstawowe przedmioty znacząco zredukowane. Ma to ułatwić Platformie niszczenie tożsamości narodowej, likwidowanie patriotyzmu, a na końcu musi doprowadzić do rozkładu państwa. Tak działa nowa Targowica w XXI wieku.

Na protestujących rodziców przeciw zamykaniu szkół są wysyłane oddziały prewencji policji. Bo ta władza nie przestrzega prawa. Zresztą ten rząd lekceważy sobie protesty społeczeństwa. Nasze listy protestacyjne, petycje są wyrzucane do koszy, a nasze marsze w obronie wolności mediów są lekceważone. Ci, którzy walczą w obronie podstawowych praw i swobód obywatelskich, jak również w obronie państwa polskiego, są potem obrażani przez medialnych spadkobierców Urbana zatrudnionych w mediach, których właściciele są obcokrajowcami, albo wywodzą się z rodzin komunistycznych zdrajców i oprawców.

Mamy więc sytuacje bardzo trudną, bo z jednej strony mamy rząd antynarodowy, stosujący miękkie represje i posługujący się stale kłamstwem,  co umożliwia mu  poparcie  sprzedajnych mediów, a z drugiej społeczeństwo w większości niezorganizowane, okłamywane i poddane praniu mózgów, a przez to niepotrafiące dokonać mądrego wyboru.

Tylko odsunięcie Platformy Obywatelskiej od władzy pozwoli przerwać proces niszczenia i rozkładu państwowości polskiej. Nie możemy czekać na następne wybory, bo dochodzi cały czas do zniszczeń, które będzie bardzo trudno naprawić. Dlatego najlepszym rozwiązaniem będą poza naszymi dotychczasowymi formami protestu, masowe demonstracje  przed urzędami centralnymi w Warszawie, przed urzędami wojewodów, przed biurami poselskimi Platformy Obywatelskiej i PSL.  W obronie szkolnictwa i lekcji historii należałoby poza głodówkami rozpocząć pikiety i w miarę możliwości okupacje Ministerstwa Szkolnictwa i Oświaty i wszystkich Kuratoriów i ich Delegatur, aż do skutku. Należy wejść do sejmu, do biur rządu i  tam od polityków Platformy zażądać zdania rachunku z wszystkich przekrętów, złodziejstw, z decyzji o przesunięciu wieku emerytalnego na czas późnej starości, po prostu z niszczenia naszej Ojczyzny. Bo dla nich Polska to tylko postaw czerwonego sukna, z którego Tusk i jemu podobni chcą urwać i ukraść jak najwięcej dla siebie.

Nie możemy na to pozwolić. Musimy wyjść na ulice i swoim przykładem pociągnąć niezdecydowanych. Przede wszystkim musimy przekonać młodych ludzi, naiwnych, ogłupionych propagandą platformianą.

Musimy się zorganizować w szerokim obozie niepodległościowym, zbierając wszystkich, którzy chcą silnej, niepodległej, solidarnej i sprawiedliwej Polski.

Ta drogą odzyskamy nasze państwo z rąk zdrajców i zaprzańców .

Godzina pomsty wybiła.

Zwyciężymy.

Autor jest Przewodniczącym Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie i prezesem Związku Konfederatów Polski Niepodległej 1979-89.