Przeskocz do treści

Straty w ludziach, w elitach, są właściwie nie do nadrobienia…

Mirosław Boruta

Podczas sobotniego - 1 lipca 2017 roku - spotkania Prawa i Sprawiedliwości w mazowieckiej (choć historycznie małopolskiej) Przysusze, premier Jarosław Kaczyński wspomniał niemieckie i rosyjskie zbrodnie z lat II wojny światowej, począwszy od września 1939 roku i spytał "czy otrzymaliśmy za to, za te gigantyczne szkody, których tak naprawdę nie odrobiliśmy do dziś, straty w ludziach, w elitach, są właściwie nie do nadrobienia, to trzeba 5, czy 7 pokoleń, żeby to nadrobić – czy otrzymaliśmy jakikolwiek odszkodowanie? Nie".

Skupię się tutaj tylko na środkowej części zdania, bo "straty w ludziach, w elitach, są właściwie nie do nadrobienia, to trzeba 5, czy 7 pokoleń, żeby to nadrobić". Widać to bardzo wyraźnie, szczególnie dzisiaj, gdy komisje sejmowe czy komisje nadzwyczajne przesłuchują "elity": urzędników, adwokatów, prokuratorów...

Bez wymiany lumpenelit i desantu wschodniego (terminy prof. Anny Pawełczyńskiej), bez wymiany elit pasożytniczych, dbających o swoje dobro na elity rycerskie, dbające o dobro reszty społeczeństwa (terminy prof. Czesława Znamierowskiego) będziemy się wciąż borykać ze słabą kadrą...

Kłania się nauka o elitach i mechanizmach ich doboru, bowiem ludzie o mentalności kolonialnej, ludzie służby nigdy nie będą niepodlegli. Wolą codziennie wymyślać nowe przeszkody na tej drodze. Może nie potrwa to jednak aż... tak długo 😉