Przeskocz do treści

adamzyzmanAdam Zyzman

Pomysł zorganizowania kontrmanifestacji przeciwko środowiskom uniemożliwiającym dostęp Jarosława Kaczyńskiego do grobu jego brata na Wawelu oceniam, jako skuteczny, choć przyznam, że zarówno ja, jak i kilku moich znajomych obawiało się, że ilość kontrmanifestantów będzie niewystarczająca. Na szczęście Ryszard Majdzik zaprosił do współpracy różne środowiska, które przybyły w niedzielny wieczór zamanifestować swoje oburzenie ograniczaniem praw obywatelskich w naszym kraju przez grupę osób, które praktycznie z protestu przeciwko prezesowi PiS uczyniły sobie tylko pretekst, by zaprezentować swoje istnienie. Na szczęście ilość manifestantów po obu stronach była wyrównana, a pod Wawel przybyli także ludzie spoza Krakowa, np. Klub Gazety Polskiej z Bielska-Białej. Plusem kontrmanifestantów było też ich emocjonalne zaangażowanie, podczas, gdy po stronie Obywateli RP większość okrzyków była odtwarzana na głośniki… z telefonów komórkowych (wyjątkiem była jedna kobieta, gotowa nawet i indywidualną dyskusję ideologiczną).

OLYMPUS DIGITAL CAMERADziwactwem protestujących przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu było także ich zachowanie bardziej jak na pikniku, niż na manifestacji oraz dziwne zróżnicowanie zarówno uczestników (nie rozumiem co sprawiło, że ulotki z protestem przeciwko „upartyjnianiu Wawelu” trzymali ludzie azjatyckiego pochodzenia, którzy prawdopodobnie nie rozumieli nawet czym jest Wawel dla Polaków – czy byli tylko dlatego, że ich opłacono?) jak i haseł. Stąd wśród banerów z hasłami w grupie Obywateli RP, pojawiły się takie, jak „Kraków miastem świeckim!”, czy „Wypowiadamy konkordat!”! – Kto wypowiada? – Ano, podpisana była pod tym hasłem jakaś strona internetowa pod tym samym tytułem, ale nikt się do tego nie przyznawał, jakby zdając sobie sprawę, że do takiego aktu potrzebne są decyzje konkretnych instytucji państwowych, a nie powieszenie banneru lub krzyknięcie głupiego hasła. Ale świadczy to o tym, że wśród obywateli RP, środowiska antyklerykalne znajdują dla siebie wsparcie! Różnica między stronami sporu jest więc nie tylko polityczna, ale i cywilizacyjna (można więc domniemywać, że po odrzuceniu zasad cywilizacji łacińsko-chrześcijańskiej dochodzi się do etapu uniemożliwiania innym ludziom odwiedzania mogił bliskich, a wszystko to ze słowami o demokracji na ustach).

OLYMPUS DIGITAL CAMERAEksponowanie haseł antyreligijnych nie przeszkadzało jednak tym ludziom w cytowaniu… religijnych treści, jak choćby fragmentu Ewangelii o obłudnym eksponowaniu swej modlitwy. Można uznać więc, że mamy do czynienia z paranoją lub obłudą protestujących, ale można też powiedzieć o profanacji Pisma Świętego i obrazie uczuć religijnych, gdy obok siebie prezentuje się słowa Chrystusa i wezwanie do świeckości całego miasta, które ma swoich świętych patronów, swoje święte miejsca związane z życiem świętych tegoż Kościoła, który manifestanci chcą zwalczać! A tu już powinna wkroczyć prokuratura!

OLYMPUS DIGITAL CAMERANiestety, organy państwa zachowują się tak, jakby nie zawsze wiedziały kiedy i przeciwko komu interweniować, o czym świadczyło zachowanie pod Wawelem policji, która dla manifestacji „Obywateli RP” zarezerwowała dwa miejsca, po obu przejazdu J. Kaczyńskiego, podczas gdy jego zwolennicy mieli wyznaczone miejsce tylko na Placu Ojca Studnickiego. Podobna nierównowaga była też w dostępie do grup, gdyż o ile na plac O. Studnickiego można było wejść tylko z ulicy Grodzkiej, to dostępu do manifestantów „Obywateli” nikt nie bronił. O wejściu kordonu policji rozdzielającego sztucznie wspólnie protestujących manifestantów Solidarności’ 80 i Klubów Gazety Polskiej już nie wspomnę!

adamzyzmanAdam Zyzman

Polska, Węgry i Austria, to kraje, które przez kilka wieków w swej historii borykały się z trudnym sąsiedztwem Imperium Osmańskiego różniącego się od narodów zamieszkujących ich kraje nie tylko ze względów etnicznych, ale przede wszystkim religijnych. Tracąc i odzyskując swe terytoria, ponosząc ofiary tysięcy istnień ludzkich w bitwach i wojnach, a jeszcze więcej w wyniku organizowanych przez najeźdźców rzezi i uprowadzanych w tzw. jasyr, państwa te miały świadomość, że mają do czynienia z wojną cywilizacyjną i religijną jednocześnie, gdyż ich władcy i narody zdawali sobie sprawę, że głównym powodem spotykających ich ze strony Turków nieszczęść jest ich odmienność religijna, która każe najeźdźcom w imię Allacha nieść idee islamu coraz głębiej na europejski kontynent.

Jeśli więc dziś okazuje się, że właśnie te kraje nie godzą się na przyjmowanie islamskich uchodźców, a reszta Europy, która z resztą i przed laty nie kwapiła się z pomocą najeżdżanym przez islamistów krajom (ba, Francja „pierwsza córa Kościoła” potrafiła nawet z Osmanami zawierać sojusze wojskowe przeciwko Austrii Habsburgów!), dziś nie potrafi tego urazu zrozumieć. Wygłasza się nawet groźby pod adresem tych krajów strasząc je karami i przymusem! A co ciekawe czynią to politycy i przywódcy państwowi, którzy przez wszystkie przypadki odmieniają deklaracje na temat swej tolerancji dla różnorodnych odmienności – odmienności religijnych, seksualnych, obyczajowych… Jak zatem ma się ta ich tolerancja do odmienności mentalności narodowych wynikłych z wielowiekowych doświadczeń i urazów? Jeśli obelgą jest nazwanie Cygana Cyganem, to jak można nazwać faszystą Węgra, którego naród przez kilkaset lat cierpiał jarzmo islamu? Jak można straszyć karami i przymusem Austriaków, których stolica niemal cudem nie została zamieniona w kolejne miasto tureckie, a której ludność została uratowana przed niechybną śmiercią? Jak można straszyć konsekwencjami Polaków, którzy, chyba, jako jedyni w Europie ponosili główny ciężar walki z osmańskim islamem, to z nim walcząc, to zawierając pokoje i rozejmy, to tracąc, to znów odzyskując całe połacie swego terytorium? Jeśli można mówić, że odmienność seksualna wynika z wrodzonych genów, to w tym wypadku można powiedzieć, że niechęć do przyjmowania ogromnych rzeszy tzw. uchodźców islamskich wynika z genetycznej pamięci tych narodów i ich wielowiekowego doświadczenia! A było to doświadczenie krwawe i tragiczne, na które składa się pamięć o tysiącach poległych w walkach, czyichś krewnych, czyichś przodków, a nawet czyichś władców, jak było to w przypadku Węgier i Rzeczypospolitej! Na tę pamięć składają się też tysiące bezbronnych mieszkańców miast i wsi, zdobytych przez Turków i wyrżniętych tylko za to, że byli chrześcijanami! Zamordowanych za to samo, za co spotkała śmierć kilka dni temu dzieci i młodzież w Manchesterze, czyli za to, że, jak twierdzą islamiści „uczestniczyli w spotkaniu krzyżowców”!

To jest ta odmienna pamięć historyczna i genetyczna tych narodów, dla której szacunek przysługiwać powinien na równi z odmiennością seksualną, czy obyczajową. Tym bardziej, że nie jest to odmienność agresywna, odrzucająca jakąkolwiek odmienność religijną, gdyż we wszystkich tych krajach można znaleźć mniejszości islamskie wynikające z tych historycznych doświadczeń, które przez lata na ich terytoriach pozostały i zostały zaakceptowane, ale na zasadzie wzajemności, tj. na zasadzie akceptacji przez te niewielkie społeczności islamskie odmienności religijnej otaczających ich społeczeństw i narodów! Dla przykładu polscy Tatarzy nie doznają od kilkuset lat prześladowań ze względu na swe wyznanie, ale jednocześnie tysiące ich przelało krew w obronie polskiej ojczyzny nawet i w czasie ostatniej wojny! Podobnie rzecz ma się na Węgrzech! A więc nie jest to brak akceptacji dla islamu, jako takiego, ale dla islamu, który stawia sobie za cel islamizację Europy, a taki jest cel tych milionów czekających na dokonanie inwazji na Europę w najbliższym czasie.

Jeśli wiec odmienność narodowa jest czymś gorszym od odmienności seksualnej, to przywódcy Europy Zachodniej nie mają prawa do wymawiania słowa „solidarność” i nim nas szantażowania! Jeśli odmienność romska jest w Europie czymś lepszym niż odmienność węgierska czy polska, to jest to tylko hipokryzja, bo postawa przywódców europejskich udowadnia, że nie chodzi tu o odmienność, ale o interesy! Interesy tych, którzy ulegli utopijnym pomysłom szarlatanów marzących o zbudowaniu nowego społeczeństwa europejskiego, a teraz nie są w stanie dać sobie rady z tym zjawiskiem, które sami wywołali i chcieliby ciężar skutków swej głupoty przerzucić na innych! Hipokryzja tym większa, że Węgrzy i Polacy dobrze wiedzą że idee inżynierii społecznej nie sprawdzają się w społeczeństwach i żyją jeszcze ci, którym wciskano pomysły o stworzeniu „człowieka socjalizmu”, o stworzeniu „narodu radzieckiego”, o stworzeniu „odmiennego narodu niemieckiego” (pamiętam ogłaszanie „sukcesu” polegającego na tym, że „język niemiecki w NRD jest już bogatszy o… kilkadziesiąt nowych słów, których nie znają w Niemczech Zachodnich”)… A wszystko to było funta kłaków nie warte!

To samo czeka ideę stworzenia „narodu europejskiego”!

adamzyzmanAdam Zyzman

Oburzeni wyborczymi wypowiedziami Emmanuela Macrona, kandydata na prezydenta Republiki Francuskiej dotyczącymi ukarania Polski za stosowanie m.in. dumpingu socjalnego, polscy politycy i publicyści popełniają błąd skupiając się na politycznej części jego wypowiedzi, a całkowicie pomijając część ekonomiczną, która z resztą była pretekstem tej jego emocjonalnej wypowiedzi. Mówił bowiem do robotników oburzonych tym, że tracą swoje miejsca pracy, gdyż właściciele firmy przenoszą produkcję swych wyrobów do… Polski. Oczywiście by lepiej zarabiać korzystając na niskich kosztach pracy w naszym kraju. Nikt nie zwrócił uwagi na to, że kandydat na prezydenta wszystkich Francuzów chronił tą wypowiedzią jednych Francuzów, tych bogatych, przed gniewem drugich Francuzów, tych których z dnia na dzień pozbawiono źródeł utrzymania. Próbował skierować gniew tych ostatnich na Polskę i Polaków, zamiast przyznać, że to Francuzi zgotowali… Francuzom ten los! Nie wspomniał, że dzięki utracie pracy przed setki robotników francuskich i płaceniu za tę samą pracę nawet nie połowę płacy dotąd płaconej we Francji, niektórzy Francuzi i samo państwo francuskie będą zarabiać znacznie więcej niż dotychczas!

Bo autentyczne pretensje do Polski i Polaków mógłby zgłaszać, gdyby płace wypłacane przez francuską firmę, po przeniesieniu produkcji do Polski były na tym samym poziomie, co we Francji. Gdyby w Polsce francuska firma płaciła takie same podatki, jak we Francji! A przecież prawda jest i w tym przypadku zupełnie inna, bo jak zwykle znajdzie sposób, by płacić w Polsce jak najniższe podatki, bo albo nie wykaże żadnego zysku, albo każe swej polskiej spółce-córce płacić dodatkowo za używanie znaku firmowego, myśli organizacyjnej, czy czegoś innego, byle tylko uzasadnić wysokie koszty działania uzasadniające ciągłe straty!

A przecież zamiast grozić Polsce i Polakom Macron mógł zapowiedzieć, że to on, że Francja, jako „starsza unijna siostra” Polski, pokaże nam, jak należy postępować, by zlikwidować socjalny dumping we Wspólnocie i od dnia wygranych przez niego wyborów wszystkie francuskie firmy działające w Polsce zaczną swym pracownikom płacić stawki takie same, jak Francuzom we Francji, że zagwarantują im te same dodatkowe świadczenia i przywileje, że sieć Carrefour zamiast przekonywać ile straci i ile będzie musiał zwolnić pracowników w wyniku wprowadzenia w Polsce zakazu handlu w niedziele, zagwarantuje im taki sam czas pracy, jak we Francji.

Podobne oczekiwania kieruję wobec wielu innych francuskich firm w Polsce od France Telecom aż po koncern PSA przejmujący właśnie polskie zakłady Opla. Niech pokaże innym starym członkom Unii Europejskiej, jak „się wychowuje” takich nuworyszy w UE, jak postkomunistyczne kraje, które zdradziło się dwukrotnie w minionym wieku (raz w 1939 r., a potem w 1945)!

A przecież ten mechanizm, który Emmanuel Macron (fot. Wikipedia) tak krytykuje w Polsce wprowadzili właśnie – Francuzi, Niemcy, Włosi…, którzy uznali, że warunkiem przyjęcia nowych krajów do UE jest potraktowanie ich, jak niegdyś swoich kolonii afrykańskich i azjatyckich, i wprowadzenie w naszych krajach cen europejskich (oficjalnie zwanych rynkowymi), a pozostawienie zarobków na poziomie takim, jak wtedy, gdy tu było panowanie Sowietów, z którymi Francja tak chętnie robiła interesy. Ten dumping ekonomiczny, za który Macron chce Polskę i Polaków karać jest w prostej linii skutkiem właśnie tej neokolonialnej polityki!

A całą resztę wypowiedzi na temat stanu demokracji traktuję już, jak bezwartościowy bełkot, gdy o sposobach walki politycznej wypowiada się przedstawiciel kraju, w którym przeciwko wynikom wyborów protestuje się paląc prywatne samochody, sklepy i publiczne obiekty oraz pałowaniem przeciwników politycznych. Kraju, w którym nawet 1-majowa manifestacja nie może obyć się bez walk ulicznych, kraju, w którym cenzuruje się oficjalnie media zabraniając mówić i pisać prawdy o losie dzieci urodzonych z wadami genetycznymi, kraju, w którym zakazuje się kobietom publicznie nosić symboli swej wiary, a od ponad roku utrzymywany jest stan wyjątkowy ograniczający prawa obywatelskie!

adamzyzmanAdam Zyzman

4 kwietnia 2017 roku w ramach obchodów Roku Tadeusza Kościuszki, w Racławicach, u stóp pomnika poświęconego zwycięskiej bitwie Insurekcji Kościuszkowskiej odbyły się uroczystości upamiętniające 223. rocznicę Bitwy pod Racławicami. Obchody rozpoczęły się od okolicznościowej mszy św. w miejscowym kościele parafialnym, po której odbył się przemarsz kolumny pod pomnik Bartosza Głowackiego. Występujący w miejscu bitwy goście honorowi uroczystości, Józef Pilch, wojewoda małopolski i senator Marek Pęk, podkreślali szczególną rolę Kościuszki i rozpoczętej przez niego insurekcji w budzeniu ducha patriotycznego we wszystkich warstwach społecznych upadającej wówczas Rzeczpospolitej. – Bitwa pod Racławicami pokazała, że obrona niezależności i wolności narodowej może spoczywać także na warstwie chłopskiej – mówił wojewoda Pilch.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA- Rola Kościuszki w historii narodu polskiego i jego walk o niepodległość sprawiły, że podjęcie jednakowo brzmiącej uchwały o ogłoszeniu roku 200 rocznicy jego śmierci Rokiem Tadeusza Kościuszki, zarówno przez Sejm, jak i Senat stało się wydarzeniem wręcz historycznym – mówił senator Pęk.

Pod pomnikiem Bartosza Głowackiego złożono kwiaty i wieńce oraz odczytano Apel Pamięci, a Kompania Honorowa Garnizonu Krakowskiego WP oddała salwę honorową.

Uroczystości zakończyły się w Gimnazjum w Racławicach, gdzie miejscowa młodzież zaprezentowała przedstawienie okolicznościowe o Tadeuszu Kościuszce. W akademii uczestniczyli także goszczący w tych dniach w Racławicach uczniowie z Ukrainy.

Zapraszam Państwa do obejrzenia fotoreportażu z uroczystości:
https://goo.gl/photos/8g2Bn5cZmYDDtZzm7

adamzyzmanAdam Zyzman

Bez względu na ocenę zasadności debata nad wnioskiem opozycji o votum zaufania dla rządu się odbędzie i nie łudzę się, że przywódca PO nie ma świadomości, że rządu nie obali. Jemu chodzi o to, by móc legalnie, bez żadnych ograniczeń proceduralnych krytykować rząd, bo taka jest rola debaty nad tego typu wnioskiem. Ba, możemy być nawet zadowoleni, że debata polityczna prowadzona jest tam, gdzie powinna się odbywać, czyli w parlamencie, a nie na ulicy, gdzie emocje w każdej chwili mogą wymknąć się spod kontroli. Sądzę jednak, że strona rządowa do tej debaty powinna się jednak dobrze przygotować, by nie tylko zamknąć ją z góry do przewidzenia wynikiem głosowania, ale by samą debatę wygrać i wykazać całkowitą miałkość opozycji. Tym bardziej, że PO wybrała na nią szczególnie niekorzystny politycznie dla siebie moment. Dlatego też z uwagą należy słuchać kolejnych wystąpień i analizować ich treść w odniesieniu do słynnej instrukcji nadzorcy polskich tytułów w wydawnictwie Ringier Axel Springer – Marka Dekana. Sądzę, że warto przed debatą sejmową w ten sposób się przygotować.

Wydaje mi się, że doskonałym argumentem byłoby pod koniec dyskusji wykazanie, że posłowie opozycji nie realizują żadnej własnej polityki na rzecz Polski i Polaków, ale wykonują dokładne polecenia z Berlina. Wyobrażacie sobie Państwo takie dokładne wykazanie za pomocą cytatów, że wystąpienia posłów X i Y z opozycji, to realizacja np. punktu 2-go z instrukcji Dekana, a wystąpienia posłów A i B, to realizacja innego punktu instrukcji przysłanej z Berlina!

Można przy tym dywagować, czy posłowie opozycji korzystają z tych samych instrukcji, które wysyłane są do redakcji polskojęzycznych gazet i portali, czy też dostają osobne instrukcje bezpośrednio z Berlina, a może z pobliskiej ambasady, jak bywało to w Warszawie pod koniec XVIII w. Można współczuć posłom, którzy muszą łamać przyjętą powszechnie w naszym kraju logikę myślenia i głosić, że jednocześnie z wygraną Tuska wygrali wszyscy Polacy i Polska, i wraz z przegraną rządu przegrali Polacy i Polska, a z pewnością i takie wypowiedzi padną z trybuny sejmowej. Warto wtedy podkreślić, że do takiej argumentacji przyzwyczajeni są tylko Niemcy, którzy od lat ćwiczą tę karkołomną tezę, że hitleryzm w Niemczech zwyciężył tylko dzięki poparciu większości Niemców i jednocześnie większość Niemców była w latach 33 – 44 ub. wieku przeciwna hitleryzmowi. Ale i tak im to nie wychodzi, więc wymyślili obcych nazistów, którzy prawdopodobnie napadli Niemców i wbrew nim stworzyli III Rzeszę… Niemiecką. Taka karkołomna logika w przypadku Polaków będzie trudna, zarówno do wygłoszenia, jak i niezrozumiała przez odbiorców. Ale instrukcje są po to, by je wykonywać, więc założę się, że próby tej argumentacji z pewnością pojawią się w wystąpieniach posłów opozycji! Trzeba tylko to pokazać polskim wyborcom!

adamzyzmanAdam Zyzman

Zapewne w związku ze zbliżającym się Dniem Kobiet organizowany jest kolejny Małopolski Kongres Kobiet, impreza, w której o kobietach mówi się tylko w jednym aspekcie, czyli z punktu widzenia emancypantek. Jak zwykle rodzi się pytanie na ile tego typu impreza jest reprezentatywna dla większości kobiet w Małopolsce i na ile omawiane tam treści i tworzone dokumenty odpowiadają poglądom większości małopolskich kobiet. Że istnieje zagrożenie jednostronnością, która potem będzie upubliczniana i prezentowana, jako jedynie słuszna świadczy chociażby program imprezy, w której programie znajdą się panele dyskusyjne, prelekcje i wykłady poświęcone takim zagadnieniom jak: prawo i rynek pracy, miejsce kobiet w nauce i sztuce, etyka, komunikacja społeczna, zdrowie i aktywność w każdym wieku, wpływ zanieczyszczonego środowiska na zdrowie mieszkańców Małopolski, ale także: „Moc krakowskich emancypantek i możliwość czerpania mocy z ich doświadczeń współcześnie”, „Cyfrowy szklany sufit - czego nie wiesz o ograniczeniach w karierze kobiet i ile nas kosztuje ta niewiedza”, ”Jak skutecznie promować uczestnictwo kobiet w polityce”, ”Naprotechnologia i in vitro - leczenie niepłodności, wspomaganie rozrodczość”, „Kobieta Asertywna”...

Imprezie towarzyszyć mają różne atrakcje i wydarzenia artystyczne, wśród których znajdzie się „Międzypokoleniowy pokaz mody” realizowany przy udziale Szkoły Artystycznego Projektowania Ubioru oraz przedstawienie przygotowane przez Stowarzyszenie Lokalna Grupa Działania "Gorce-Pieniny" czy występ Crazy Accordion Trio.

Podobnie jak w latach ubiegłych, także w tym roku organizatorki ogłaszają plebiscyt na Małopolankę Roku. W programie Kongresu przygotowane zostaną stoiska partnerów, sponsorów i stowarzyszeń działających w Małopolsce, a w innych dniach marca - wydarzenia towarzyszące, m.in. zwiedzanie Muzeum Lotnictwa Polskiego, wycieczki śladami emancypantek krakowskich i kobiet z Kazimierza, spotkanie literacko-artystyczne.

Impreza przedstawiana jest, jako największe w Polsce Południowej, najważniejsze, niekomercyjne wydarzenie społeczno - kulturalne adresowane do kobiet w Małopolsce, dlatego też apeluję do wszystkich kobiet mających różnorodne, nie tylko zgodne z politpoprawnością, poglądy o jak najliczniejszy i aktywny udział w tym wydarzeniu, włącznie z przygotowaniem odpowiednich wystąpień, czy to programowych, czy polemicznych, ale zawsze merytorycznych. Tym bardziej, że udział w spotkaniu jest bezpłatny, a to oznacza, że prawdopodobnie finansowany ze środków społecznych, w tym unijnych, z których korzystać mają prawo wszystkie kobiety, nie tylko te o określonych ściśle poglądach i nie widzę powodu, dla którego nie miałyby w nim wziąć udziału członkinie Klubów Gazety Polskiej, czy Rodziny Radia Maryja!

adamzyzmanAdam Zyzman

Dziś, 16 lutego 2017 roku, w Sądzie Okręgowym w Krakowie odbyła się pierwsza rozprawa przeciwko Onet.pl za użycie zdjęcia ofiary niemieckiego terroru do ilustracji tekstu nt. prostytucji podczas okupacji.

Pozew przeciwko niemieckiemu portalowi złożył Krystian Brodacki, który na zdjęciu opublikowanym 15 marca 2016 r. na portalu onet.pl. przedstawiającego kobiety prowadzone na egzekucję w Palmirach, rozpoznał matkę Pana Krystiana. Ilustrowało ono tekst o… romansach Polek z Niemcami i prostytucji podczas okupacji. 80-letni dziś Krystian Brodacki żąda za znieważenie matki przeprosin oraz 150.000 zł tytułem zadośćuczynienia, gdyż jak twierdzi, ilustracja dramatycznym zdjęciem kobiet prowadzonych na egzekucję, artykułu, odnoszącego się do tematyki kolaboracji oraz utrzymywania intymnych kontaktów z okupantem, zszokowała go i obruszyła. W swym działaniu powód wspierany jest przez Redutę Dobrego imienia, a przed sądem reprezentuje go współpracująca z Redutą kancelaria Pasieka, Derlikowski, Brzozowska i Partnerzy.

OLYMPUS DIGITAL CAMERAPierwsza rozprawa, w trakcie której pan Krystian, ofiara niemieckiego terroru, a teraz także niemieckich manipulacji, podtrzymał swoje stanowisko, podczas, gdy pełnomocnik prawny niemieckiego medium domagał się oddalenia pozwu w całości, trwała zaledwie kilkanaście minut ze względu na niemożność przesłuchania świadka Jakuba Kudły. Ustalono tylko, że pozostali świadkowie nie będą ściągani w przyszłości do Krakowa, lecz przesłuchani zostaną w sądach miejscowych za pośrednictwem wideokonferencji, zaś świadkowie z Berlina i z Pragi złożą zeznania przed polskimi konsulami w tych miastach. Sędzia prowadząca rozprawę próbowała wcześniej doprowadzić do załatwienia sprawy polubownie, jednak reprezentant prawny ONET-tu uznał, że nie ma pełnomocnictw do takich działań. Wobec tego kolejną rozprawę przewidziano na 27 kwietnia.

OLYMPUS DIGITAL CAMERAWarto przypomnieć, że Krystian Brodacki jest jedynym synem Marii Brodackiej. W 1939 r. jego ojciec Antoni Stanisław Brodacki zmarł wskutek ran odniesionych w walce z Niemcami w obronie Warszawy. Jego matka, ś.p. Maria Brodacka była córką generała Wojska Polskiego, Władysława Jaxa-Rożen i siostrą kapitana WP Stanisława Jaxa-Rożen. Od pierwszych dni okupacji zaangażowała się w konspirację, działała w organizacji PLAN (Polska Ludowa Akcja Niepodległościowa). Ukrywała Kazimierza Andrzeja Kotta, dowódcę wydziału bojowego PLAN – Polaka pochodzenia żydowskiego, który 14 stycznia 1940 r. został aresztowany, a 17 stycznia 1940 r. uciekł z więzienia i udał się do mieszkania Marii Brodackiej, która go ukryła, a potem szczęśliwie wyekspediowała z Warszawy. Listy gończe zaopatrzone w fotografię Kazimierza Kotta ukazały się w całym Generalnym Gubernatorstwie. Za pomoc w jego schwytaniu wyznaczono wysoką nagrodę pieniężną. Kotta jednak Niemcy nie schwytali. Maria Brodacka została aresztowana, gdyż wydała ją niańka jej wówczas 2,5 letniego synka Krystiana. Po aresztowaniu Maria Brodacka , przeszła okrutne śledztwo na Gestapo, w więzieniu na ul. Rakowieckiej i na Pawiaku, nie wydając nikogo. W dniu 14 czerwca 1940 roku została rozstrzelana w Palmirach. Krystian Brodacki jest jedynym spadkobiercą Marii Brodackiej.

adamzyzmanAdam Zyzman

W sobotnie przedpołudnie 10 grudnia spotkałem starego znajomego z pracy sprzed lat. Po zdawkowym „Co słychać?” i „W porządku!” mój znajomy przeszedł do komentowania bieżącej rzeczywistości. – To szczyt głupoty, by po sześciu latach ciągle epatować całą Polskę swoimi urojeniami i sentymentami – grzmiał. – Oglądałem na Facebooku, że wreszcie ich zablokowali! Że ludzie protestują przed tymi ekshumacjami!

- Którzy ludzie? – spytałem spokojnie. – Czy ci, którzy właśnie dzięki ekshumacjom dowiedzieli się, że nie wiadomo, gdzie są ciała ich bliskich? Znam brata Piotra Nurowskiego i wtedy w kwietniu dzwoniłem do niego z kondolencjami. Dzisiaj nie wiem jak się zachować, bo co powiedzieć człowiekowi, który dla polityki był zwyczajnie oszukiwany za każdym razem, gdy szedł na grób swego brata?

Znajomy znów zareagował emocjonalnie. – Takich s(...)synów, którzy za to odpowiadają, powinno się skazać na wieloletnie więzienie! Szczególnie tych z pierwszych stron gazet! – wykrzykiwał.

- Ale, by do tego doprowadzić, trzeba znaleźć gdzie spoczywa ciało. Trzeba dalszych ekshumacji, trzeba przypominać, że państwo jest to winne tym, którzy zginęli i ich rodzinom – wyjaśniałem powoli.

- Tak! Tak! Trzeba doprowadzić do zrobienia porządku po latach – emocjonował się dalej znajomy.

- I dlatego potrzebne są te miesięcznice... – podsunąłem mu argument zbyt szybko, bo nagle przerwał mi zdenerwowany.

- Ale po co wychodzić z tym na ulice?

- No, żeby wymóc to na prokuraturze, bo przez sześć lat nie można było tego od niej uzyskać – tłumaczyłem.

- No, niby racja... - Po czym żachnął się - Ale ty mnie zmanipulowałeś! Omal nie przyznałem ci racji, że miesięcznice są potrzebne! – krzyknął.

- No, ale sam przyznałeś mi rację, że protesty przeciwko ekshumacjom są głupotą... - próbowałem wrócić do wątku.

- Nieprawda! To te procesje są bez sensu! – upierał się.

- To jak doprowadzisz do tego, by ci którzy tak skrzywdzili rodziny Walentynowicz, Nurowskiego, czy Handzlika odpowiedzieli za to?

- Musi na to być jakiś sposób – mruczał odchodząc wyraźnie na mnie obrażony, że nie podzielam jego poglądów. – To przecież manipulacja, demagogia...

adamzyzmanAdam Zyzman

Dla wszystkich trzeźwych obserwatorów polskiej sceny politycznej jest jasne, że piątkowa awantura w Sejmie sprowokowana przez opozycję miała na celu niedopuszczenie do przegłosowania ustawy dezubekizacyjnej. Niestety, strona rządowa, a raczej Marszałek Sejmu, dała się sprowokować na tyle, że pozwoliło to opozycji uzyskać maksimum tego, co w tej sytuacji mogła uzyskać. Największym bowiem jej sukcesem jest nie uczestniczenie w głosowaniu nad tą ustawą. W ten sposób posłowie opozycji nie narazili się wyborcom z obu stron, bo ani tym milionom otrzymującym głodowe emerytury w porównaniu z emeryturami SB-ckimi, ani też byłym SB-om i ich rodzinom, choć ludzka uczciwość wymagała, by głosowali za obniżeniem uposażeń emerytalnych, tych, którzy kiedyś ich prześladowali. Proszę sobie wyobrazić ulgę takiego Grzegorza Schetyny, który jako były działacz NZS-u nie musiał podnosić ręki za ograniczeniem emerytur tych, którzy go kiedyś pałowali, a jako przywódca partii utworzonej z inicjatywy środowisk tajnych służb, nie musiał przeciwko temu protestować!

Marszałek Kuchciński przenosząc obrady do innej Sali nie tylko dał komfort nie decydowania takim, jak Schetyna, ale jeszcze dał pretekst do podnoszenia przez nich argumentu o niekonstytucyjności tej ustawy i dyskusja na temat tych wątpliwości będzie się ciągnąć przez następne miesiące. Tym bardziej, że opozycja zawsze znajdzie usłużnych profesorów prawa, którzy znajdą podstawy prawne do takiej interpretacji, a jeśli nie znajdą, to je sprokurują!

Dlatego proponuję powtórzenie tego głosowania jeszcze w najbliższych dniach, ale w formie reasumpcji tamtego głosowania, czyli bez konieczności wznawiania dyskusji nad projektem ustawy, ale za to na sali plenarnej Sejmu i w obecności na sali przedstawicieli opozycji, by zmusić ich do ujawnienia tym głosowaniem swojego stosunku do problemu emerytur SB-eckich. Niech staną przed dylematem, czy bronić dochodów SB-ów, swych dysponentów, i narazić się większości społeczeństwa, które skazane jest na głodowe emerytury, często znacznie niższe od tych, jakie i tak się oferuje tym, którzy gnębili Polaków w ich własnym kraju. Czy też zachować się uczciwie, ale tym samym narazić się środowisku SB-ów i spodziewać się rozpadu swych ugrupowań w wyniku cofnięcia parasola ochronnego nad swoimi ugrupowaniami! Dyscyplina partyjna i tak gwarantuje pozytywny wynik ponownego głosowania, a przy okazji będzie to piękny ukłon w stronę opozycji, by ta mogła brać udział w głosowaniu i wytrącenie im z ręki argumentu o niekonstytucyjności!

adamzyzmanAdam Zyzman

W czasie ostatniej rozprawy w dniu 21 listopada, z powództwa Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej przeciwko ZDF i jej produkcji, czyli serialu „Nasze Matki, nasi ojcowie”, zeznawał prof. Bogdan Musiał, który jak się okazało, był konsultantem przy realizacji filmu dokumentalnego który był emitowany równolegle ze wspomnianym serialem, ale w późnych godzinach wieczornych, choć przy okazji zapoznał się też z materiałem filmowym przygotowanym do serialu oraz z pełnym jego scenariuszem.

OLYMPUS DIGITAL CAMERAProfesor opowiadał jak doszło do nawiązania współpracy z niemiecką telewizją publiczną oraz o jego uwagach do nakręconego materiału i scenariusza, który zawierał ewidentne absurdy historyczno-geograficzne, jak choćby ten, gdy mieszkańcy pacyfikowanej wsi pod Bydgoszczą posługują się językiem… ukraińskim, czy scena polskich chłopów, którzy z bronią w ręku wraz Niemcami przeszukują lasy za Żydami. - Zwracałem uwagę, że już samo pojawienie się chłopów z bronią spowodowałoby ich rozstrzelanie przez tych Niemców – mówił profesor Musiał przed krakowskim sądem.

Moją uwagę w zeznaniach pana Profesora wzbudziła jednak opowieść o propozycji współpracy, że strony ZDF, którą przedstawiciel telewizji rozpoczął od pytania, czy prof. Musiał, jako Polak nie będzie miał oporów przeciwko wyjaśnianiu relacji: Armia Krajowa, a antysemityzm. – Wytłumaczyłem mu, że istniał problem Armia Krajowa a wrogość wobec Niemców, istniał problem Armia Krajowa, a bolszewizm, szczególnie w kontekście, gdy ZSRS stał się członkiem koalicji antyniemieckiej, ale nie było żadnego problemu Armia Krajowa – polscy Żydzi – wyjaśniał przed sądem profesor Musiał, ale jak dodał – Moi rozmówcy jakby tego wyjaśnienia nie zrozumieli i nadal starali się drążyć ten temat.

OLYMPUS DIGITAL CAMERATyle profesor Musiał przed sądem i tyle fakty. Nikt jednak nie starał się zrozumieć dlaczego pracownicy niemieckiej telewizji nie przyjęli wyjaśnienia swego rozmówcy, jako opisu konkretnego stanu rzeczy, że taki problem dla dowódców Armii Krajowej i Polskiego Państwa Podziemnego nie istniał! A rzecz jest całkiem prosta jeśli tylko uświadomimy sobie, że antysemityzm jest stałą częścią składową niemieckiej mentalności. Nawet 75 lat powojnie! Te pytania to dowód ich nierozumienia, że można było gdziekolwiek traktować Żydów inaczej niż w Niemczech, tzn. nie prześladować ich. W niemieckiej mentalności nie mieści się sytuacja, by Żydów w państwie traktować tak, jak II RP, za zwykłych obywateli! Nie dociera do nich, że jeśli w środowisku rządu emigracyjnego rozważano jakiekolwiek rozwiązanie problemów narodowościowych po wojnie, to pierwsze miejsce w tych rozważaniach zajmowali przede wszystkim Ukraińcy, nie Żydzi! I tę mentalność skażoną notorycznym antysemityzmem Niemcy starają się upowszechniać w całej Europie, a aktualna ich rola w Unii Europejskiej jeszcze im w tym sprzyja. To, że na siłę starają się podzielić z innymi narodami odpowiedzialnością za zbrodnie Zagłady wynika zarówno z chęci przerzucenia części tej odpowiedzialności na innych, ale także z tego, że nie mieści się im w głowach, że jakiekolwiek państwo mogło traktować w tamtych czasach Żydów inaczej niż oni. – Skoro byli Żydzi, to musiał istnieć antysemityzm! – To dla nich naturalne!

PS. Pisząc o różnicach między III Rzeszą, a II Rzeczpospolitą nie kwestionuję istnienia antysemityzmu w naszym kraju, ale zwracam uwagę, że nie miał on charakteru instytucjonalnego w postaci polityki wewnętrznej państwa, a wszelkie jego przejawy traktowane były zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa karnego, nawet wtedy, gdy Franek z Ickiem dali sobie zbyt mocno po pysku w obronie „swojej dziewczyny”, a co współcześnie próbuje się przedstawiać w kategoriach narodowościowych.

adamzyzmanAdam Zyzman

Przyzwyczailiśmy się do tego, że Filharmonia Dowcipu Waldemara Malickiego, to rozrywka lekka, na dobrym poziomie muzycznym, choć jeśli idzie o dowcip, to przez lata organizatorzy korzystali ze starych sław kabaretowych Laskowika i Federowicza, których ostatnie występy nie zawsze błyszczały dowcipami pierwszej próby. Być może dlatego panowie (piszę panowie, bo w trakcie występu okazało się, że, poza Waldemarem Malickim, scenarzystą i reżyserem spektakli jest Jacek Kęcik i to on prawdopodobnie odpowiada za ostateczny obraz spektaklu) postanowili zrezygnować z usług kolegów i sami zająć się satyrą, czy raczej polityką, bo treść niektórych dowcipów wydawała się być pisana na kolanie i dostosowywana do aktualnego dnia. A był to dzień w Krakowie wyjątkowy, bo 11 listopada, Święto Narodowe, w którym artyści z Warszawy postanowili obchodzić swoje 10-lecie w naszym mieście.

Jakoż, że próby wywołania reakcji widowni komentarzami pod adresem ministra kultury, że nie dotuje tak doskonałego przedsięwzięcia, nie przynosiły specjalnego efektu panowie postanowili zagrać „panem z widowni”, którym okazał się wyjątkowo gorliwy „patriota”. Jak na „patriotę” przystało zaczął więc przyganiać artystom, że w takim dniu brak na scenie utworów patriotycznych i narodowych i w zasadzie niczego innego nie potrafił powiedzieć. Autorzy, by jeszcze dobić krakowian przedstawili swego ograniczonego intelektualnie krytyka, jako... nauczyciela lokalnej szkoły średniej(!), a ich reakcją na jego postulaty było wykonanie utworu znanego z filmu „Kabaret”, w którym miła melodia ludowa zmienia się w marsz hitlerowskich oddziałów!

W ten sposób próbowano nie tylko ośmieszyć patriotów przedstawiając ich, jako ograniczonych osobników bez poczucia humoru, którzy wszędzie chcieliby widzieć i słyszeć akcenty patriotyczne, ale też zasugerowano czym patriotyzm grozi całemu społeczeństwu. Do panów z Warszawy nie dotarło chyba, że większość osób na widowni była już tego dnia na mszach za Ojczyznę, na manifestacjach i marszach, śpiewała pieśni patriotyczne w tramwaju, na Rynku, w domach z Radiem RMF, a na koniec dnia przyszła na koncert muzyki łatwej, lekkiej i przyjemnej i oczekuje, by nie psuto im go politykierstwem i to podanym w tak prostacki sposób. Kraków ma swoich KOD-owców, swoich artystów co to biorą się do pouczania narodu mając sami braki w wykształceniu ogólnym i nie potrzeba mu importu podobnych treści z Warszawy! Jeśli więc kilkaset ludzi idzie na spektakl muzyczny, którego jakość zna z telewizji i płaci za to wcale nie małe pieniądze, to chce mieć to za co zapłacili, a nie to, co przed kilkoma godzinami mogli usłyszeć na ulicy! Jeśli „warszawka” przyjechała zepsuć Święto Narodowe w Krakowie, to mogła dołączyć do tych grupek, które na ulicach krzyczały tylko o tym, że „chcą by było tak, jak było”. Patrioci tego dnia w Krakowie dyskutowali o tym, jaka ma być Polska dla przyszłych pokoleń, pod koniec XXI wieku, a nawet w wieku XXII! I jeśli na koniec dnia przyszli się rozerwać, to nie po to, by zobaczyć swój wypaczony w cudzych oczach obraz i być obrażanym za własne pieniądze. Bo artyści na scenie są od grania, a nie od politykowania. Jeśli chcą politykować, niech zejdą ze sceny i przedstawią swoją wersję przyszłości Polski! Bo historia się nie kończy i trwanie przy tym, „jak było”, to narodowa zdrada lub głupota, bo wówczas o tym „jak będzie” inni za nas zadecydują!

adamzyzmanAdam Zyzman

Profesor Gerard Labuda mówił ponoć swoim studentom, że odsetek idiotów wśród profesorów jest taki sam, jak wśród woźniców. Ale w codziennym życiu nie chcemy wierzyć, że tak jest i od naukowców oczekujemy rozwagi i dystansu do bieżących wydarzeń. Niestety, nie wiem czy jest to kwestia wieku, że nie potrafię wykrzesać studenckiego uwielbienia dla tytułu profesorskiego, czy też profesorowie nie tacy, jak dawniej bywało, ale przypomina mi się ta opinia prof. Labudy przede wszystkim w odniesieniu do profesorów zaangażowanych w politykę. Co prawda zawsze można powiedzieć, że dotyczy tylko profesorów ekonomii, którzy w naszym kraju notorycznie zostają ministrami finansów i krytykując swych poprzedników zapominają, że sami się uczyli tych samych praw ekonomii i tych samych uczą dziś swoich studentów, ale ze względów ideologicznych wyciągają z nich odmienne wnioski. Okazuje się jednak, że życie ostatnich lat udowadnia, iż ideologia utrudnia racjonalne wnioskowanie także luminarzom innych kierunków nauki.

Przykładem takiego zacietrzewienia politycznego był występ prof. Piotra Sztompki z okazji przyznania Nagrody im. Jana Długosza książce „Bunt. Strajki w Trójmieście. Sierpień 1980” autorstwa Anny Machcewicz, w czasie trwających Targów Książki w Krakowie. Wygłaszając laudację na temat książki tak się przejął, tym, oceny w niej zawarte są zgodne z opiniami obecnej opozycji politycznej, widocznie mu bliskiej ideowo, że zadeklarował iż wszystkich, którzy się tymi poglądami nie zgadzają będzie się wysyłać do… obozów reedukacji. – Oczywiście po odsunięciu PiS-u od władzy! – uszczegółowił.

Panu Profesorowi nie przeszkadzało, że swą opinię wygłaszał przyznając nagrodę ufundowaną przez… PiS-owskiego ministra kultury i dziedzictwa narodowego oraz, że swoimi słowami udowadnia, która ze stron sceny politycznej jest skłonna uciekać się do totalitarnych metod rozprawiania się z przeciwnikami politycznymi. Doskonale spuentował te słowa Ryszard Bocian, znany krakowski opozycjonista z czasów PRL, który stwierdził: - Ja już żadnej reedukacji się boję! Od czasów stanu wojennego mam nawyk, że trzymam pod ręką komplet podstawowych przyborów osobistych na wypadek aresztowania.

W zasadzie po samym przytoczeniu tego zdarzenia nawet nie ma czego komentować, bo ono samo za siebie mówi wszystko. Ale warto je zapamiętać i przypomnieć za dwa i pół roku, przed kolejnymi wyborami parlamentarnymi, by ostrzec wyborców do czego mogą doprowadzić gdyby zagłosowali za… Że to może przynieść takie efekty, jak głosowanie w 1933 w… No, ale wtedy przyjęlibyśmy ten sam sposób argumentowania, jaki stosuje opozycja! A to nie nasz poziom!

adamzyzmanAdam Zyzman

Podjęcie tematu repolonizacji polskich mediów, spotka się zapewne, jak twierdzi pos. Barbara Bubula, z ostrym przeciwdziałaniem koncernów i państw, które prowadzą na terytorium Rzeczpospolitej medialną wojnę z polskim narodem. Spodziewałem się jednak, że zdając sobie sprawę z tego, co się szykuje, koncerny medialne i pojedyncze redakcje będą obecnie szczególnie uważały i nie drażniły Polaków zbyt agresywną retoryką przeciwko polskim władzom.

Jakoż wystarczyło zajrzeć na stronę internetową krakowskiego „Dziennika Polskiego”, by przekonać się, że polskojęzyczne media nie zamierzają „odpuścić”. Wystarczyło otworzyć informację o sobotniej uroczystości wręczenia Antoniemu Macierewiczowi, ministrowi obrony, tytułu „Patrioty Roku 2016”. – By osłabić wymowę informacji została ona uzupełniona filmową ilustracją wypowiedzi sprzed kilku tygodni autorstwa Ryszarda Petru, zatytułowaną… "To jest człowiek, za którego codziennie rano musimy się wstydzić"!

Zaskakująca jest też treść samej informacji pisanej z wyraźną niechęcią do bohatera wydarzenia, do tego stopnia, że czytając ją zastanawiałem się, czy z dziennikarzem „Dziennika” byliśmy na tym samym wydarzeniu. O ile bowiem, ja usłyszałem w wykładzie prof. Andrzeja Nowaka informację, że genezy europejskiego pojęcia patriotyzmu należy szukać w postawie mitycznego obrońcy Troi, Hektora, to „Dzienniku Polskim” przeczytałem, że Profesor porównał Antoniego Macierewicza do Hektora. O ile ja słyszałem, że największe wyrazy wdzięczności laureat Nagrody kierował ku swojej żonie, to na stronie „Dziennika” przeczytać można, że „Największy hołd złożył jednak o. Tadeuszowi Rydzykowi”.

Powstaje zatem pytanie, czy niemieckim właścicielom „Dziennika Polskiego” chodzi o rzeczywiste informowanie swych czytelników, czy też o kształtowanie ich opinii w opozycji do własnego rządu, który na łamach gazety i jak widać strony internetowej jest bezzasadnie (jak w tym przypadku) krytykowany poprzez fałszowanie przekazu. Nie mogę pojąć tej przewrotności germańskiego myślenia, bo wydaje mi się, że takie działanie zamiast obrzydzenia Polakom rządu, który sami wybrali, powinno przynieść powszechne oczekiwanie Polaków, że to właśnie ten rząd zrobi porządek w mediach i zakończy wodzenie ich za nos w ich własnym kraju. Że zażądają by „Dziennik Polski”, zgodnie ze swą nazwą był autentycznie polską gazetą, podchodzącą krytycznie do polskiego rządu, ale go nie szkalującą i nie ośmieszającą.

Niestety, to ta germańska mentalność sprawia, że tak, jak w Generalnej Guberni jedynym sposobem rządzenia Polakami był rosnący terror, tak i dziś niemieccy właściciele gazety nie mogą wypuścić choćby jednego jej numeru bez ataku na ten rząd. Nawet, gdy informacja nie dotyczy bezpośrednio działań politycznych członków rządu. Każdy numer i każde wydarzenie musi być okazją do bombardowania Polaków negatywnymi opiniami o rządzie PiS. Nawet jeśli trzeba wywlec z archiwów niepoważną wypowiedź sprzed tygodni! Nawet gdy jest to wydarzenie „łatwe, lekkie i przyjemne”! – Nie! Przyjemnie być nie może!

W każdym razie właśnie ta publikacja udowadnia, że idea repolonizacji mediów jest w pełni zasadna, a tytuły takie, jak „Dziennik Polski”, czy „Gazeta Warmińska” (o polskości której za moich czasów uczono na lekcjach historii) były zawsze w rękach polskich, a nie niemieckich!

adamzyzmanAdam Zyzman

Czy wyobrażacie sobie Państwo, że biuro Instytutu im Mickiewicza w Berlinie dofinansowuje działalność opozycyjnej partii w Niemczech? A może niemieckiego trybunału lub urzędu? Czy nie spowodowałoby to powołania w Niemczech komisji badającej, czy sponsorowana przez Polaków instytucja nie realizuje aby polskich interesów ze stratą dla niemieckiego państwa?

Uważam, że tak samo powinien postąpić rząd polski w przypadku dofinansowania przez Fundację Konrada Adenauera polskiego Trybunału Konstytucyjnego. Należy sprawdzić czy jest to zapłata za dotychczasowe wykreowanie konfliktu w łonie najwyższych władz w naszym kraju, czy też za pieniędzmi od fundacji przyjdzie zamówienie na eskalowanie konfliktu. W każdym razie nie wyobrażam sobie dalszej działalności Fundacji Adenauera w Polsce. To przejaw tak jawnej ingerencji w wewnętrzne sprawy Polski, że powinien się skończyć uznaniem tej niemieckiej instytucji za niepożądaną na terytorium Polski, a co najmniej powinna opuścić nasze granice szefowa warszawskiego biura Fundacji.

By przekonać naszych sąsiadów zza Odry, że Polacy swoją suwerenność traktują poważnie proponuję akcję wysyłania maili przez polskich obywateli domagających się od Niemców zamknięcia placówki, która nie potrafi właściwie zachować się w kraju sojusznika, a więc zarówno do biura samej Fundacji, jak niemieckich placówek dyplomatycznych w Polsce. Mam nadzieję, że będzie to odpowiednie wsparcie dla polskich władz, które jeśli wystąpią z podobnym żądaniem oficjalnie będą tylko realizowały wolę swoich obywateli, a polskiej opozycji trudniej będzie przedstawiać ten akt, jako dyplomatyczne awanturnictwo rządu PiS.

A oto odpowiednie adresy:

Szefową biura w Warszawie jest Angelika Klein, która nie posługuje się nawet polskim językiem i nawet jej adres e-mailowy jest na portalu niemieckim: Angelika.Klein@kas.de. Z kolei osobą, która zajmuje się współpracą z partnerami, projektami, dotacjami i organizacją zajmuje się Falk Altenberger, który posługuje się językiem polskim. Jego adres: Falk.Altenberger@kas.pl.
I jeszcze adres do korespondencji z niemieckimi placówkami dyplomatycznymi w Polsce. Trzeba wejść na stronę internetową: http://www.polen.diplo.de/Vertretung/polen/pl/Startseite.html i wypełnić panel przeznaczony do korespondencji, bo ambasada i konsulaty nie podają nawet adresów mailowych.

adamzyzmanAdam Zyzman

Odbywające się w różnych miastach Polski protesty lewicowego Związku Nauczycielstwa Polskiego przeciwko reformie systemu oświaty w naszym kraju są kolejną próbą wyciagnięcia na ulice mniejszych lub większych grup ludzi w proteście przeciwko rządowi. Bez względu na zasadność podnoszonych argumentów, w imię których organizowane są protesty. I znów, jak w przypadku aborcji, organizatorzy uciekają się do oszustwa wmawiając nauczycielom i rodzicom, że reforma polegająca na likwidacji gimnazjów spowoduje utratę miejsc pracy przez tysiące nauczycieli.

Oszustwo to powtarzane jest także przez media sprzyjające protestującym i nie trafiają do nikogo argumenty, że ilość uczniów i oddziałów klasowych w całym systemie oświaty nie ulega zmianie, a więc nie zmienia się ilość nauczycieli potrzebnych do nauczania tej samej ilości uczniów. Co najwyżej będą musieli zmienić miejsce zatrudnienia – część przejść do szkół podstawowych, a część do liceów. Jedynymi, którzy coś tracą na tej reformie to dyrektorzy gimnazjów, którzy nadal pozostają jednak nauczycielami.

Co jednak sprawia, że ZNP decyduje się na organizację protestów w obronie dyrektorskich stołków? Chyba tylko niechęć do jakichkolwiek zmian inicjowanych przez prawicę! Tak się bowiem składa, że znalazłem ostatnio w swoim komputerze teksty pisane przed 17 laty dla „Tygodnika AWS”, który to tygodnik opisywał protesty tegoż samego ZNP, pod przywództwem tegoż samego Sławomira Broniarza, przeciwko reformie ministra Handkego i wprowadzeniu w Polsce… gimnazjów! Wygląda więc na to, że tradycyjnie, bo lewicowo „postępowa organizacja nauczycielska” jest tak naprawdę konserwatywna i chronicznie boi się jakichkolwiek zmian w sferze systemu oświaty, upatrując w tym zagrożenia dla swych interesów bez względu na to, czy są to interesy młodych nauczycieli, czy też dyrektorów szkół, jak w tym wypadku. Z resztą wydaje się, że młodzi nauczyciele nie są w ogóle w sferze zainteresowania „postępowego” związku, gdyż nie było słychać o protestach organizowanych przez ZNP w obronie nauczycieli powszechnie zatrudnianych w prywatnych i prywatyzowanych szkołach z pominięciem Karty Nauczyciela. Dopóki proceder niszczenia szkół w gminach wiejskich preferowany był przez władzę PO-PSL i władze samorządowe, Związek Nauczycielstwa Polskiego nie dostrzegał zagrożenia dla nauczycieli, a najważniejszym problemem organów Związku było… noszenie przez młodzież w szkole ubiorów z patriotycznymi napisami.

A więc w sytuacji, gdy coraz trudniej trzymać się tradycyjnych podziałów na prawicę i lewicę, można powiedzieć, że zachwianiu ulegają też przypisywane tym ugrupowaniom cechy i polska lewica tak boi się jakichkolwiek zmian, że zasługują na miano konserwatystów, podczas, gdy zwolennikami zmian odpowiadających na wyzwania nowych czasów są w naszym kraju środowiska prawicowe, które nie tylko zdecydowane są zmiany wprowadzać, ale także nie mają oporów, by uczciwie przed społeczeństwem przyznać się, że jedno czy drugie działanie było błędem, jak w tym wypadku gimnazja, i trzeba się z nich jak najszybciej dla dobra kraju i jego mieszkańców wycofać.

A co w takich wypadkach robi lewica? A, no to, co znamy z minionych lat, czyli ogłasza, że to właśnie te błędy są „postępem”, a każdy kto je głośno krytykuje jest „wrogiem ludu, czy ustroju”, a najlepiej „faszystą”, w najłagodniejszej zaś formie… „konserwatystą”!

adamzyzmanAdam Zyzman

O tym, że opozycja polityczna i celebryci działają poza granicami na szkodę naszego państwa zdołaliśmy się już przyzwyczaić, choć wciąż wielu ludzi nie rozumie dlaczego ludzie tacy, jak europoseł Janusz Lewandowski, czy aktor Poniedziałek pozostają bezkarni. Okazuje się jednak, że środowisko to zaczęło także szkodzić polskiej gospodarce i to nie tylko modląc się do światowych agencji ratingowych o obniżenie ratingu gospodarczego naszego kraju, ale także działając na szkodę polskich spółek giełdowych rozsiewając na ich temat szkodliwe informacje, mogące wpływać na cenę walorów notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych. I tak na łamach niektórych mediów ukazały się teksty pod tytułem „Czy związki rządzą w PKP Cargo?”. Okazuje się, że jest to omówienie artykułu Fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju przypominającego, profesjonalną analizę ekonomiczną, pt. „Upolitycznienie spółek Skarbu Państwa pod dyktando związków zawodowych - przykład PKP Cargo SA”. Zapoznałem się więc z tekstem oryginalnym artykułu, a przede wszystkim środowiskiem, z jakiego on się wywodzi, to jest charakterem fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju. – Z 45-cio stronicowego tekstu opracowanego w formie raportu wynika przede wszystkim teza, że związki zawodowe w przestrzeni społecznej i gospodarce są głównym i niepotrzebnym złem, gdyż wpływają na efektywność przedsiębiorstw, a tym samym konkurencyjność całej gospodarki. Zresztą według autora tekstu, Wojciecha Zająca, ekonomisty FOR, nowy właściciel (Zarząd PKP S.A.) przywraca dominację związków zawodowych w PKP CARGO S.A. jak i w całej Grupie PKP. To jedna teza przyjęta a prori przez autora tekstu, druga dotyczy bezbłędności działań poprzedniego kierownictwa spółki pod kierownictwem Adama Purwina, a więc zarówno strategii działania Spółki polegającej na rezygnacji z przewozów rozproszonych (drobnicowych), a skupieniu się tylko na przewozach masowych oraz przejęciu spółek branżowych, takich, jak czeskiego AWT B.V. oraz Orlen KolTrans oraz ZCP Euronaft Trzebinia, czy też restrukturyzacji firmy polegającej na jej tzw. pionizacji.

OLYMPUS DIGITAL CAMERAGorzej natomiast jest już z dowodem na postawione tezy, gdyż twórca raportu nawet nie zwraca uwagi na fakty, które sam przytacza, jak choćby na fakt zakończenia przez nowy Zarząd Spółki sporu zbiorowego o podwyżki płac… bez ich przyznania! Ba! W sytuacji zakończenia sporu zbiorowego w drodze negocjacji wysuwa zarzut przeciwko nowemu kierownictwu, że to wycofało pozew sądowy przeciwko związkom zawodowym, co było wówczas elementem walki kierownictwa Spółki ze związkami. Jak by tego było mało, wylicza koszty ewentualnych podwyżek płac, które jeszcze nie zostały uzgodnione i nie weszły w życie, a za podstawę bierze żądania związków sprzed ponad roku!

Podobną „metodologię” wyliczania kosztów i strat „FOR-owski ekonomista” przyjmuje pisząc o spadku giełdowej wartości Spółki i wskazując „ofiary” tego procesu, czyli tysiące emerytów (jakie to chwytliwe!), którzy jako udziałowcy funduszy emerytalnych OFE już ponieśli straty rzędu 814 mln zł (!), mimo, że nadal są posiadaczami tych walorów, a więc mogą potencjalnie także na nich zyskać. Oczywiście winnym tej „tragedii emerytów” jest nowe kierownictwo Spółki, choć autor sam pisze, że spadek notowań akcji PKP Cargo zaczął się 2 lipca ub. roku (tj. na pół roku przed pojawieniem się nowego Zarządu Spółki)! Ale nowy Zarząd PKP Cargo jest winien wszystkiemu – odejściu od przyjętej przez Adama Purwina strategii, choć kilka stron dalej można znaleźć opis działań zgodnych z tą strategią, jak postawienie na rozwój intermodalu, wejście na rynki zagraniczne w tym z wykorzystaniem czeskiej spółki rozwój przewozów międzynarodowych. Błędem jest też odejście od restrukturyzacji obcej wszystkim strukturom kolejowym w Europie. Kolejnym błędem opisywanym przez pana Zająca jest też rezygnacja z zakupu spółek orlenowskich, bez zastanowienia się nad ceną tej transakcji. Czy i w tym przypadku jest to wynik wpływu związków zawodowych na nowe kierownictwo spółki? Bo jeśli tak, to z pewnością dotyczy to związków z Orlenu, którym nie podobała się ta transakcja! Ciekawy jest też fragment odradzający kierownictwu Spółki podjęcia działań konkurencyjnych wobec państwowych kolei niemieckich i francuskich, mimo, że na europejskim rynku w tej dziedzinie jest graczem nr 2!

OLYMPUS DIGITAL CAMERAPo przytoczeniu tych przykładów argumentacji warto zapytać o środowisko, z którego wyszło owo „eksperckie” opracowanie. Otóż Fundacja Forum Obywatelskiego Rozwoju została założona w marcu 2007 r. przez prof. Leszka Balcerowicza, który jest jej wyłącznym fundatorem, tego samego, którego działalność w roli wicepremiera jest przyczyną wielu naszych obecnych kłopotów gospodarczych i tego samego, który, jako wicepremier wciekał się na dziennikarzy, gdy przyłapali go na konferencji prasowej, że porównuje ceny paliw w Polsce i w USA, czyli cenę litra benzyny do ceny galonu (to ten sam sposób udawadniania swoich racji, co w omawianym „raporcie!).

Organami FOR są Rada oraz Zarząd. Ciałem doradczym FOR jest Komitet Programowy. Ciekawymi postaciami są natomiast niektóre osoby zasiadające w tych gremiach, bo oprócz osób z autentycznymi tytułami profesorskimi, byli i są też tacy, jak Tadeusz Syryjczyk w Radzie Fundacji, który, jako minister gospodarki szczycił się tym, że „jego polityką gospodarczą jest brak polityki gospodarczej”, a jako minister transportu przyczynił się do największych szkód na polskich kolejach. Ciekawe postaci można też odnotować wśród zasiadających w Komitecie Programowym Fundacji, gdzie oprócz ekonomistów i działaczy gospodarczych związanych wyłącznie z jednym nurtem skrajnego liberalizmu, można znaleźć nazwiska: Władysława Bartoszewskiego, Krystyny Jandy, Normana Daviesa, czy… Jacka Fedorowicza!

W tej sytuacji powstaje tylko pytanie do dziennikarzy czasopism gospodarczych o sensowność omawiania takich „raportów” publicznie i stwarzania wrażenia, że mamy do czynienia z dokumentami opracowanymi profesjonalnie i bezstronnie?

I drugie pytanie tym razem już kierowane do samej firmy i jej organów właścicielskich: czy publikacja takich „analiz” nie jest działaniem na szkodę Spółki i grą na odwrócenie ostatniego, wzrostowego trendu cen jej akcji i czy przeciwko fundacji i jej „ekonomiście” nie należałoby wystąpić na drogę sądową?

adamzyzmanAdam Zyzman

Wszczęcie kolejnej odsłony kampanii przeciwko PiS pod hasłem nepotyzmu i niekompetencji osób mianowanych na stanowiska w spółkach Skarbu Państwa jest tylko zakłamaną akcją opozycji mającą przekonać społeczeństwo, że działanie nowego rządu to nie żadna dobra zmiana, ale kolejny ordynarny skok na kasę i stanowiska państwowe, tak, jak robili to dzisiejsi obrońcy niezależności tych pozostałości państwowych jednostek gospodarczych. Ordynarny tym bardziej, że świadomie przywołuje się argumenty, których spełnienie jest niemożliwe właśnie dlatego, że minione osiem lat rządów koalicji PO-PSL uniemożliwiły wielu ludziom nie związanym z tymi ugrupowaniami zdobycie jakiegokolwiek doświadczenia zawodowego. A więc w wyniku nieliczenia się zasadami, na które się teraz powołują wykreowali sytuację, w której cała kampania jest tylko zwykłą manipulacją!

Jak to wyglądało w praktyce przekonałem się własnej skórze, gdy mając kłopoty z zatrudnieniem starałem się aplikować na różne stanowiska urzędnicze w administracji samorządowej. Nie ważne było wówczas moje wykształcenie i wiedza, bo z każdego konkursu eliminował mnie jeden zapis: „co najmniej rok stażu pracy w jednostkach samorządu terytorialnego”. Nie wiem, jak ten problem rozwiązywany był w przypadku świeżo upieczonych absolwentów, którzy pojawiali się cały czas na stanowiskach urzędniczych różnych szczebli, ale tych starszych zawsze wspomniany zapis eliminował już na pierwszym etapie selekcji kandydatów. O jakości przyjmowanych do pracy w tych urzędach ludzi z „odpowiednim stażem” przekonałem się zaś osobiście, gdy przyszło mi załatwiać zgodę na okazjonalny wjazd na Rynek Główny w Krakowie, a pani urzędniczka wyznaczyła mi trasę wjazdu i wyjazdu uliczkami jednokierunkowymi „pod prąd”! I to ja musiałem jej udowodnić przynosząc odpowiedni plan centrum miasta, którymi ulicami, w którą stronę można jeździć!

Podobnie jest z członkami zarządów i rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa. PiS nie ma kadr z takim doświadczeniem i stażem, bo ich mieć nie może! Tym bardziej, że w czasie swojej dwuletniej kadencji 2005–2007 na tyle się przejmował tym, co powie opozycja, że starał się zatrudniać na różnych stanowiskach ludzi nie ze swego grona, ale mających odpowiednie doświadczenie i kwalifikacje. Jak to się dla niego skończyło świadczy przykład ministra Kaczmarka, który nie utożsamiając się z żadnym ugrupowaniem realizował swoje własne interesy, a nie politykę rządu. Charakterystyczne, że kampania ta rozpoczęta została jeszcze zanim owi „bez doświadczenia” nowi menadżerowie mieli szanse czymkolwiek się wykazać. Bo chyba właśnie o to w tej kampanii idzie – jeszcze się okaże, że mają jakieś sukcesy i argumenty zostaną wytrącone z rąk. Trzeba więc jak najszybciej i jak najgłośniej krzyczeć, tym bardziej, że kierownictwo rządzącej partii właśnie nieopatrznie głośno powiedziało, że trzeba przy tych nominacjach szczególnie uważać!

Idea nie ruszania kadr urzędniczych w ministerstwach, i spółkach pojawia się po każdych wyborach, gdy trzeba bronić „swoich” i teoretycznie używane argumenty o bezstronnych specjalistach znów wyglądają racjonalnie. Szczególnie gdy powołać się na przykład krajów europejskich o utrwalonych mechanizmach demokratycznych. Tylko, że na ten argument nikt dotąd nie przywołał przykładu tego urzędnika Kancelarii Prezydenta RP, który tak właśnie był traktowany, bo był w niej jeszcze, gdy była to Kancelaria Rady Państwa, był za kadencji Jaruzelskiego i Wałęsy, przez dwie kadencje Kwaśniewskiego, ale dopiero prezydentowi Kaczyńskiemu podłożył do podpisania dokument, który był przyczyną awantury politycznej. Być może zrobił to dlatego, że niebawem przechodził już na emeryturę, ale tym bardziej naganne jest, że człowiek w tym wieku złamał etos urzędnika państwowego udowadniając, że od tego etosu ważniejsze były dla niego przekonania polityczne i stosunek do opcji politycznej, która właśnie, z woli narodu, rozpoczęła rządy. To właśnie tacy, jak ten urzędnik, nie umiejący sprostać kryteriom urzędniczej bezstronności, sprawili, że każdy nowy szef otacza się ludźmi, którym może zaufać, których zna i którym wierzy, że nie wprowadzą go na „minę polityczną”.

I kółko się zamyka, bo z opisanych wyżej przyczyn, nie mają oni odpowiedniego doświadczenia i stażu menadżerskiego. Ale o tych przyczynach szczegółowo nie mówi się. Za to efektowniej jest wskazać, że wiceprezesem spółki Skarbu Państwa obracającej miliardami rocznie został człowiek, który dotychczas był tylko inspektorem w gminie! Nawet wówczas, gdy w tej gminie rozwiązywał problemy, których od lat nie są w stanie rozwiązać specjaliści w ministerstwach, jak choćby ci, którzy właśnie odkryli, że na wpuszczenie tramwajów na tory kolejowe nie pozwala nasze prawo, choć o wprowadzeniu takiego rozwiązania dyskutuje się w polskich aglomeracjach od… ponad trzydziestu lat!

adamzyzmanAdam Zyzman

Jak wynika z doniesień mediów, 1300 nauczycieli, w tym wielu z Krakowa, podpisało się pod otwartym listem protestacyjnym „przeciwko manipulowaniu najnowszą historią Polski”. Z listu wynika, że są „głęboko poruszeni i zaniepokojeni” wypowiedziami m.in. szefowej MEN i prezesa IPN, a sprawa dotyczy wypowiedzi Anny Zalewskiej, Minister Edukacji Narodowej, która w publicznym wystąpieniu unikała klarownej odpowiedzi na pytania dotyczące sprawstwa zbrodni na polskich Żydach w Jedwabnem i Kielcach, „podważając tym samym – jak czytamy w liście – ustalenia historyków i prokuratorów”.

„Nasze zdumienie budzą także słowa doktora Jarosława Szarka, obecnego prezesa Instytutu Pamięci Narodowej (ośrodka pragnącego odgrywać ważną rolę w edukacji historycznej), który obarczył odpowiedzialnością za mord jedwabieński wyłącznie Niemców”. - można także przeczytać w liście.

Moje zdumienie natomiast budzi fakt, że są nauczyciele, którzy w wolnej Polsce chcą kontynuować pedagogikę wstydu wobec naszych najmłodszych pokoleń, przekonując ich, że sprawcami wszystkiego co najgorsze są wyłącznie Polacy, nawet, gdy przyjęte wersje budzą wiele wątpliwości. Zaskakujące jest dla mnie to, że ludzie, którzy uczą innych nie mają żadnych wątpliwości i potrafią protestować przeciwko tym, którzy takie wątpliwości wysuwają, próbując tym samym zamknąć im usta!

Takich wyznawców przestrzegania „linii partii” w nauczaniu pamiętam ze swoich szkolnych czasów, ale sądziłem, że wraz z upływem lat ludzie ci odeszli już z nauczycielskiego zawodu. Tymczasem, jak podają media, wśród sygnatariuszy listu są także ludzie młodzi. Teoretycznie powinienem wezwać MEN i kuratoria, by jak najszybciej odsunęli tych ludzi od wykonywania zawodu nauczycielskiego i wpływu na kształtowanie młodego pokolenia, ale zdaję sobie sprawę, że prawdopodobnie im właśnie o takie działanie chodzi. Chcą wykazać, że w Polsce rządzonej przez PiS prześladuje się ludzi za… poglądy na wydarzenia historyczne. Dlatego apeluję do tych „odważnych”, by opublikowali nie tylko swe nazwiska, ale także wykaz szkół w których są zatrudnieni. Niech Polacy wiedzą do jakich szkół nie posyłać swych dzieci, by nie przesiąkały antypolskim wychowaniem. Ja w każdym razie postanowiłem, że przed pójściem moich wnuków do szkoły dokładnie sprawdzę, czy w danej szkole nie pracuje ktoś, kto nie tylko będzie ich wychowywał tak, by nie byli dumni z tego, że są Polakami, ale także będzie zabijał w nich ciekawość świata i rozstrzygania wątpliwości, dbając tylko o przyswojenie obowiązujących w pewnych środowiskach „prawd objawionych”.

adamzyzmanAdam Zyzman

W miniony weekend obejrzałem po raz kolejny w życiu „Bohaterów Telemarku”, amerykański film o walce norweskiego ruchu oporu, by nie dopuścić do przetransportowania do Niemiec materiału mającego uniemożliwić budowę niemieckiej bomy jądrowej. To, co mnie tym razem zaskoczyło, to język, którym bohaterowie filmu mówią okupantach, a raczej, to jak tłumaczone były ich dialogi przez lektora, któremu też zapewne ktoś je napisał. W każdym razie w opowieści konspiratorów, o tym, że to „naziści” chcą coś wywieźć do Niemiec, nie brzmiały autentycznie, a już żarty, że właśnie zostało im do spożycia „nazistowskie” jedzenie zakrawały wręcz na absurd.

Powstaje jednak pytanie, czemu w dobie powszechnej znajomości języka angielskiego (film był produkcji amerykańskiej), odnowiona ponoć, TVP fałszuje nadawany film i wbrew słyszalnym przecież oryginalnym dialogom dostosowuje się do narzuconej przez Niemców poprawności politycznej? Czy był to wymóg narzucony przez kierownictwo Telewizji, czy też to nadgorliwość pracownika tej instytucji niższego szczebla? A może nawet samego tłumacza, który tak przesiąkł politporawnością obowiązującą w minionych ośmiu latach, że postanowił dostosować się do niej, lekceważąc fakt, że w tle czytanej listy dialogowej słychać zupełnie inne sformułowania po angielsku? Innymi słowy, czy było to zaniedbanie polegające na tym, że nikt nie pomyślał, ze można na siłę aktualizować tłumaczeniem wymowę filmu, czy też była to na siłę realizowana niemiecka polityka historyczna bez względu na próby uczynienia z TVP autentycznie polskiej telewizji, reprezentującej polską wersję historii i polską rację stanu?

Jeśli to drugie, to znów powstaje pytanie o sens takich działań, czy miała być to prowokacja ze strony kogoś, kto zdawał sobie sprawę, że musi pożegnać się z TVP i był to sposób by uczynić z siebie męczennika za sprawę „europejskiego” podejścia do historii, czy też chodziło o zaszkodzenie nowemu kierownictwu, które po takiej wpadce być może zostanie odwołane, gdyż „nie panuje” nad tym, co dzieje się na Woronicza? – Jak by jednak nie było, warto, by ten wygłup, albo próba przeforsowania wrogiego Polakom punktu widzenia historii zostały ukarane. Polacy nie po to płacą abonament, by obrażano ich w ich własnej telewizji przekonując, że nie wiedzą kto mordował ich dziadków w czasie II wojny światowej, jakie ci mordercy nosili mundury i jakim posługiwali się językiem!

adamzyzmanAdam Zyzman

Mam dobrą nowinę dla opozycji i wszelkich zdrajców donoszących na Polskę do instytucji międzynarodowych! – W Polsce doszło do autentycznego zbiorowego aktu nienawiści, braku tolerancji i ataku na legalnie działającą organizację, a amokowi temu uległ nawet polski Kościół Katolicki!

Chodzi oczywiście o rozpętanie histerii wokół białostockich obchodów 82 rocznicy powstania ONR. Przez wszystkie niemal media przetoczyła się  fala krytyki, że dopuszczono do organizacji tych uroczystości. Ulegając tej presji nawet Kuria białostocka złożyła samokrytykę, że doszło do odprawienia mszy św. w zamówionej intencji, zaś duszpasterz środowisk narodowych, ks. Jacek Międlar CM został, przez swój zakon pozbawiony prawa publicznych wypowiedzi. Za wynajęcie klubu studenckiego na uroczystości świeckie organizacji stracił pracę pracownik Uniwersytetu Białostockiego. Co przy tym szczególne, i to jest ta zła informacja dla opozycji, cała ta fala nienawiści i represji zainicjowana została przez… partię lewicową nawiązującą w swej ideologii wprost do marksizmu-leninizmu!

W niemal wszystkich mediach powtarzana jest bałamutna teza, że skandalem jest to, do czego doszło w czasie mszy w białostockiej katedrze, choć nikt nie jest w stanie powiedzieć do czego w rzeczywistości doszło! Próbował to w TVP uświadomić wszystkim red. Jan Pospieszalski, ale został zakrzyczany, że w świątyni nie powinny pojawić się zielone flagi (oczywiście wtedy, gdy są one z emblematem ONR, zapewne zielone flagi z półksiężycem w świątyni, przyjęte zostałyby przez środowiska lewicowo-liberalne z pełną akceptacją), a argument o legalności funkcjonowania organizacji w dzisiejszej Polsce jest nietrafiony, bo na ONR „należy patrzeć w kontekście historycznym”.

Na czym powinien polegać ten kontekst historyczny też nie wyjaśniono, bo przyjmując tezę o takim kontekście za obowiązującą, należałoby zapytać o rozmiar ofiar ONR-u w ujęciu historycznym i porównać go z rozmiarem ofiar lewicy, począwszy od skrytobójczych morderstw w okresie międzywojennym i w czasie okupacji, a przede wszystkim masowych morderstw polskich patriotów w okresie kilkunastu lat po wojnie, aż po ostatnie morderstwa kapłanów już po okrągłym stole! Która zatem z tradycji winna nieć prawa funkcjonowania w przestrzeni publicznej?

20160421azNa czym polegała wina kapłana (fot. gloria.tv), który emocjonalnie opisywał sytuację społeczeństwa i działającego w nim Kościoła, poddanego presji kwestionowania jego nauki? Wszak poza tym emocjonalnym opisem rzeczywistości wrogowie ONR-u nie są w stanie niczego więcej przytoczyć! Że przyznawał rację tym, którzy walczą wrogami polskości i katolicyzmu? – Nie wszyscy są księdzem Bonieckim lub ks. Sową!  Jeśli więc można w kategoriach mowy agresji i nienawiści sklasyfikować jakiekolwiek hasło, jakie padło w czasie tych uroczystości, to było to wyłącznie zdanie” „Śmierć zdrajcom Ojczyzny!”, lecz niech jego słuszność zakwestionuje ktokolwiek, kto mieni się Polakiem!

Czy rzeczywiście skandalem był fakt pojawienia się flag ONR w świątyni? – Jako dziennikarz uczestniczę w wielu uroczystościach różnych środowisk i widziałem w świątyniach różnorodne sztandary i emblematy, i nigdy nikt nie twierdził, że ich obecność w przestrzeni sacrum jest profanacją! Ba, dzień później uczestniczyłem w mszy św. dla krakowskiego Bractwa Kurkowego, które występując w swych strojach, od jakiegoś czasu uznało za wskazane nie zdejmować swych czapek w kościele, nawet w czasie Podniesienia. I choć mnie to irytuje, to nie przeszkadzało to kardynałowi Dziwiszowi, który odprawiał to nabożeństwo! Czego w takim razie przestraszył się polski Kościół, który zaledwie kilka dni wcześniej podkreślał szczególną więź z narodem polskim? Kościół, którego kapłani nie wahali się iść jako kapelani do oddziałów powstańczych, mimo, że Stolica Apostolska miała w owym czasie zupełnie inny stosunek do polskich zrywów niepodległościowych!

Mam nadzieję, że rząd PiS sprawi, że w dyskusji medialnej nad „historycznym kontekstem ONR” w mediach publicznych nie zabraknie przedstawicieli tej organizacji, a dyskutanci przestaną się obracać w sferze sloganów z okresu PRL, które niczego nie wyjaśniają, choć arbitralnie przyznają rację wyłącznie jednej stronie. Dziwnym trafem tej, która istnieniem organizacji patriotycznych czuje się zagrożona! Mam nadzieję, że służby państwa, jak choćby PIP, czy sąd pracy, zajmą się zasadnością pozbawienia pracy człowieka, który organizację patriotyczną potraktował na równi z innymi legalnie działającymi i wynajął jej lokal!

A dla jasności zaznaczam, że bliższe mi są tradycje piłsudczykowskie niźli narodowej demokracji, jednak w odróżnieniu od innych, tak właśnie rozumiem polską tradycję tolerancji i staram się jej być wierny!

adamzyzmanAdam Zyzman

Po blisko rocznej przerwie, 12 kwietnia 2016 roku, wznowiono w Krakowie proces Karola Tendery, byłego więźnia Auschwitz i Birkenau, przeciwko niemieckiej telewizji publicznej ZDF za użycie w zapowiedzi programu, sformułowania o „polskich obozach koncentracyjnych”. A ponieważ proces nie został jeszcze zakończony (ogłoszenie wyroku przewidziano na 25 kwietnia tego roku), można współczuć sędzi Justynie Sieklickiej-Pawlak, która będzie musiała rozstrzygnąć nie tylko prosty dylemat czy prawo zostało złamane, czy nie, ale jaką doktrynę prawną tu zastosować. – Czy jest to proces starego człowieka, który widząc bezradność i nieskuteczność swojego państwa postanowił wystąpić z indywidualnym procesem przeciwko jednej instytucji niemieckiej, ale tak prawdę mówiąc przeciwko wszystkim Niemcom, którzy przyjęli koncepcję tworzenia nowej historiozofii o okresie II wojny światowej, w której starają się wybielić kosztem Polaków, czy też jest to pojedynczy akt protestu indywidualnie skrzywdzonego w czasie II wojny światowej, przeciwko instytucji, która nieopatrznie użyła sformułowania, które naruszyło jego poczucie sprawiedliwości i godności osobistej? – Tak rozbieżnie bowiem starali się przedstawić sądowi tę sprawę pełnomocnicy obu stron, czyli mec. Szymona Topę, z kancelarii Lecha Obary, który jako jedyny podejmuje się takich spraw w polskich sądach i adwokaci z kancelarii NRG LEGAL, reprezentujący publiczną telewizję niemiecką.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA- Powtarzanie takich zwrotów bezcześci moją godność i honor Polaka – twierdził przed sądem pan Karol, ofiara niemieckich oprawców, podkreślając, że do obozu trafił głownie dlatego, że był Polakiem, a wszyscy jego prześladowcy byli Niemcami. – To po wojnie byli funkcjonariusze SS pod przywództwem Reinharda Gehlena, wymyślili i rozpowszechnili pojęcie „polskie obozy”, którego obecnie używają także obywatele innych krajów, jak prezydent USA Barak Obama, czy szef amerykańskiego FBI, który nawet upomniany, uznał, że nie będzie przepraszał Polaków, bo on nadal jest przekonany, że jego wiedza na ten temat jest prawdziwa. Efekt jest taki, że w minionym roku odnotowano 130 (!) przypadków użycia tego sformułowania w różnych mediach i wydawnictwach. A wszystko to w wyniku takich działań instytucji niemieckich, jak właśnie telewizji publicznej ZDF, która z racji swego pochodzenia jest zainteresowana utrwalaniem w przestrzeni publicznej określeń zdejmujących z Niemców odpowiedzialność za tworzenie obozów i  zato, co w nich się działo! Dlatego też w moim pozwie jest także wniosek o sądowe zakazanie używania tego określenia w przyszłości.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA- Strona pozwana zrobiła wszystko, co w jej mocy, by naprawić swój błąd. Zaraz po interwencji polskiej ambasady w ciągu kilku godzin poprawiono wpis na stronie internetowej, przesłano przeprosiny powoda, a sam zapowiadany tym tekstem film nie zawierał treści obrażających Polaków – wyliczał Piotr Niezgódka, jeden z obrońców niemieckiej telewizji, podkreślając, że nawet w przeddzień rozprawy umieszczono przeprosiny powoda na jednej ze stron internetowych telewizji (oczywiście nie na tej, na której ukazał się inkryminowany tekst). Polscy adwokaci działający na zlecenie telewizji niemieckiej starali się przekonać  sąd, że nie można przyjąć, że dany wpis daje obraża indywidualnie każdego byłego więźnia obozów koncentracyjnych, bo wówczas każdy z nich miałby prawo występować do sądu o przeprosiny i zadośćuczynienie.

OLYMPUS DIGITAL CAMERAPrzebieg rozprawy nie cieszył się specjalnym zainteresowaniem nawet mediów, do czasu, gdy na Sali rozpraw pojawili się uczestnicy i obserwatorzy innego procesu toczącego się w tym samym czasie w tym samym sądzie, tj. sprawy przeciwko Adamowi Słomce za zbyt energiczne występowanie w obronie godności Polaków, czyli w proteście przeciwko zachowaniu na ziemiach polskich pomników ku chwale „sowieckich wyzwolicieli”. Zaskakujące jest jednak to, że wraz z ta grupa na Sali rozpraw i przed nią pojawili się funkcjonariusze policji.

OLYMPUS DIGITAL CAMERAW tej sytuacji sąd ma do rozstrzygnięcia nie lada dylemat. Bo to nie tylko kwestia powołania się na taki, czy inny paragraf, tą czy inną doktrynę prawną, ale konieczność rozpatrzenia sprawy w kategoriach świadomości historycznej dwóch narodów, ich poczucia winy i godności, skutków społecznych przyzwolenia na oskarżanie narodu polskiego za winy Niemców lub potraktowania takich przypadków na równi z casusem „kłamstwa oświęcimskiego”, który naród żydowski potrafił sobie wywalczyć w międzynarodowej przestrzeni prawnej. Sprawa jest tym bardziej skomplikowana, że strona niemiecka, z właściwą sobie perfidią, wnioskuje nie tylko o oddalenie pozwu, ale także zasądzenie zwrotu kosztów procesu. Czy więc polski sąd nie tylko raz jeszcze poniży byłego więźnia Auschwitz, odrzucając jego wniosek i zniszczy go finansowo każąc mu jednocześnie płacić kilka tysięcy złotych kosztów sądowych, czy też uzna argumentację jego pełnomocnika prawnego, że w sytuacji gdy państwo polskie i jego instytucje od lat są bezradne wobec szkalowania państwa i narodu polskiego, ten jeden obywatel miał prawo i to szczególne prawo, zaskarżyć niemiecką instytucję publiczną i domagać się prawnego zakazu używania terminu „polskie obozy koncentracyjne”?

adamzyzmanAdam Zyzman

Od 21 stycznia hejnał z Wieży Mariackiej jest w całości emitowany w radiowej Jedynce. To powrót do stanu sprzed 2012 roku, kiedy transmisja najsłynniejszego hejnału w Polsce została skrócona z 4 minut do 2. – Mamy za dużo pośpiechu na co dzień. Niech chociaż godzina 12 będzie czasem oddechu, krótkiego namysłu nad historią, tradycją i powrotem do dzieciństwa - tłumaczy swoją decyzję Rafał Porzeziński, nowy dyrektor Programu 1 Polskiego Radia.

- Nadawana od 1927 roku transmisja hejnału jest najstarszą audycją radiową – zaznacza Leszek Mazan, znawca Krakowa i jego tradycji.

700-letnia tradycja każe trębaczowi grać cztery razy i na cztery strony świata. Pierwszy raz na południe, w stronę Wawelu, dla króla. Drugi - na zachód, w stronę pl. Wszystkich Świętych, gdzie urzędują władze miasta. Trzecie trąbienie jest kierowane na północ, w kierunku Barbakanu, i jest formą powitania gości odwiedzających dawną stolicę Polski. Ostatni hejnał dedykowany był kupcom, dziś grany jest dla komendanta straży, na wschód, w kierunku siedziby straży pożarnej.

adamzyzmanAdam Zyzman

17 stycznia 2016 roku, jak co roku Duszpasterstwo Hutników i Stowarzyszenie Sieć Solidarności zorganizowały 33 Pielgrzymkę Ludzi Pracy do grobu Św. Rafała Kalinowskiego znajdującego się w klasztorze oo. Karmelitów Bosych w Czernej koło Krzeszowic. Kilkaset osób ze sztandarami „Solidarności” przybyło oddać hołd powstańcowi, zesłańcowi, zakonnikowi i Świętemu.

OLYMPUS DIGITAL CAMERAUroczystości rozpoczęto od mszy św. w trakcie której kolędy śpiewał chór z Krzeszowic. Natomiast homilię wygłosił były duszpasterz nowohuckich hutników, ks. Tadeusz Isakowicz-Zalewski, który przybliżył sylwetki dwóch powstańców z tego okresu, a także obecnie świętych, czyli o. Rafała Kalinowskiego i br. Adama Chmielowskiego. W swym kazaniu zwrócił także uwagę na przypadające w tym roku rocznice, jak 100 rocznica śmierci Henryka Sienkiewicza, który odegrał ogromną rolę w budzeniu ducha polskości w naszym narodzie i zasłużył, według kaznodziei, na miano kolejnego wieszcza narodowego. – Kolejna ważna tegoroczna rocznica, to 1050-lecie chrztu Polski – mówił kapłan. – To znamienne, że właśnie od tego wydarzenia liczy się także historię polskiej państwowości. Państwowości, która w ciągu kilku wieków potrafiła wykształcić się w demokratyczne państwo niespotykane w tamtych czasach w Europie, wielonarodowe, wielokulturowe i wieloreligijne.

OLYMPUS DIGITAL CAMERAKsiądz Isakowicz-Zalewski zwracał uwagę, że zdegenerowanie tego systemu, a przede wszystkim używanie haseł demokracji dla obrony własnego interesu przez ówczesne elity polityczne, a przede wszystkim uciekanie się w sporach politycznych o pomoc do sił obcych, spowodowało upadek naszego państwa.

O jego wskrzeszenie którego walczyły potem całe pokolenia, w tym Powstańcy Styczniowi.

OLYMPUS DIGITAL CAMERAPo mszy św. pielgrzymi przeszli do kaplicy św. o. Rafała, gdzie modlili się przed Jego sarkofagiem, a następnie na przyklasztorny cmentarz, gdzie w miejscu, w którym wcześniej znajdował się grób o. Kalinowskiego złożono kwiaty i znicze. O. Leszek Stańczewski - przeor klasztoru opowiedział zebranym historię cmentarza i ludzi na nim pochowanych, nie tylko zakonników, ale także uczestników walk o niepodległość, jak uczestnicy Powstania Listopadowego, czy żołnierze Armii Krajowej. W uroczystości uczestniczyli ze swymi sztandarami uczniowie miejscowej szkoły podstawowej i strażacy z OSP w Czernej.

OLYMPUS DIGITAL CAMERAUroczystość zakończyła się w auli nowo oddanego przy klasztorze Domu Pielgrzyma, gdzie obejrzano krótki film podsumowujący dotychczasowe pielgrzymki do Czernej. Uroczystości zepsuła nieco próba wzniecenia bieżącej walki politycznej i zaskakujący atak jednego z organizatorów na zachodzące w kraju zmiany. Zupełnie jakby słowa kazania księdza Isakowicza-Zalewskiego do niektórych w ogóle nie dotarły.

adamzyzmanAdam Zyzman

O groźbie likwidacji krakowskiej Centrali PKP Cargo S.A. i przeniesieniu wszystkich pracowników z Krakowa do Katowic pisaliśmy na tych łamach w ubiegłym roku niejednokrotnie, zwracając uwagę, że jest to protest nie tylko w obronie konkretnych pracowników, którym pogorszono warunki pracy, w niektórych wypadkach zmuszające ich do rezygnacji z zatrudnienia w zakładzie, w którym przepracowali niejednokrotnie kilkadziesiąt lat, ale także przeciwko wyprowadzaniu z Małopolski kolejnych miejsc pracy. Wszystkie protesty zarówno związkowców, jak władz miasta, czy województwa, a także małopolskich parlamentarzystów rozbijały się jednak o nieprzejednane stanowisko ówczesnych władz Spółki. Sprawa wydawała się tym bardziej beznadziejna, że plany przeniesienia miejsc pracy z Krakowa do Katowic wpisano do rządowego programu wsparcia dla Województwa Śląskiego „Śląsk 2.0”, co oznaczało to, że władza przewiduje, iż wyprowadzone z Małopolski etaty zostaną niebawem zwolnione przez Małopolan i przyobiecuje je mieszkańcom Śląska. Dodatkowym argumentem za zmianami była perspektywa sprzedaży całej nieruchomości w Krakowie, co miało poprawić finanse spółki.

Co oznaczało to dla pracowników? Albo konieczność rezygnacji z zatrudnienia, albo codzienny dojazd do pracy Krakowa do Katowic. Tylko, że większość pracowników w krakowskiej centrali i tak już dojeżdżają do pracy w Krakowie, gdyż przez lata kolejnych reorganizacji przeprowadzanych na polskich kolejach, utracili możliwość pracy w miejscu zamieszkania. Co prawda w pierwszym miesiącu dojazdów pracodawca zorganizował nawet dojazd autobusem dla pierwszych pracowników, które zdecydowały się na zmianę miejsca zatrudnienia, ale wymagało to przeznaczenia na dojazdy dodatkowego czasu pracy – około godziny rano i blisko dwie godziny po południu, bo przejazd autobusu do autostrady i z autostrady łączył się z podróżowaniem w korkach w szczycie komunikacyjnym. Najlepiej obrazuje to historia pani Bernadetty Kasperek zamieszkałej w Chrzanowie, czyli mniej więcej w połowie drogi między Krakowem, a Katowicami. – Niestety, okazało się, wszyscy dowożeni muszą stawić się w Krakowie, bo autobus nie może na chwilę zjechać z autostrady w Chrzanowie, by zabrać jedną osobę – opowiada pani Bernadetta. – W tej sytuacji musiałam dojeżdżać do Katowic na własną rękę, bez możliwości uzyskania zwrotu choćby części kosztów. Polegało to na tym, że dojeżdżałam autobusem komunikacji regionalnej wyjeżdżając z Chrzanowa o godz. 4.47, a więc znacznie wcześniej niż wówczas, gdy dojeżdżałam codziennie do pracy do Krakowa. Poza tym, o ile przejazd pierwszym kursem rano był jeszcze rano jakoś do zniesienia, to powrót oznaczał ponad dwugodzinną jazdę w zatłoczonym autobusie stojąc, przy korkach w szczycie komunikacyjnym i objazdach ze względu na remonty dróg. Biorąc pod uwagę, że oprócz swej rodziny mam jeszcze pod opieką niedołężną 97-letnią osobę, było to ponad moje siły.

pkpcargo- Pytany o takie sytuacje ludzi, poprzedni prezes Spółki Adam Purwin twierdził, że skoro on mógł zmienić miejsce zamieszkania ze względu na zatrudnienie, to inni też mogą – mówi przewodniczący Krzysztof Cieślak. – Tylko, że inaczej patrzy się na możliwość kupna nowego mieszkania z dochodami prezesa, a inaczej z dochodami przeciętnego pracownika. Wszak kwestie podwyżek płacowych, to jeden z głównych problemów pogotowia strajkowego w Spółce, choć to temat na osobny artykuł.

Wraz ze zmianą rządu po wyborach parlamentarnych, związkowcy z Krakowa raz jeszcze wystąpili z apelem o powstrzymanie reorganizacji firmy do wiceministra Infrastruktury i Budownictwa, Piotra Stommy i po odwołaniu ze stanowiska prezesa Purwina, do pełniącego obowiązki prezesa PKP Cargo, Macieja Libiszewskiego. Tym razem skutecznie. Reorganizacja Spółki została wstrzymana, a prezes Libiszewski mówi o tej swojej decyzji – Pracownicy to największe dobro każdego przedsiębiorstwa i z tego punktu widzenia wchodzenie w nieuzasadniony spór z załogą to najlepsza recepta na szybkie pogorszenie wyników. Tylko wspólne działanie załogi i Zarządu może doprowadzić do oczekiwanych rezultatów. To wspólne działanie musi brać pod uwagę zapewnienie załodze właściwych warunków pracy.

W PKP Cargo stan pogotowia strajkowego, choć zawieszono go do końca marca, nadal obowiązuje, gdyż według związkowców, w Spółce jest jeszcze wiele problemów do rozwiązania. Jednak po decyzjach dotyczących Centrali w Krakowie patrzą na przyszłość bardziej optymistycznie.

P.S. Podobną decyzję podjął prezes Maciej Libiszewski wobec zakładu remontowego PKP Cargo w niedalekim Jaśle, gdzie pracownicy od miesięcy przebywali na tzw. nieświadczeniu pracy, choć większość pracy przesyłana była do zakładów remontowych w innych regionach kraju. Obecnie trwa ponowne uruchamianie zakładu.

adamzyzmanAdam Zyzman

Właściwie sobotnią manifestację pod Radiem Kraków można by pominąć milczeniem. – Ot, polityczka popisówka ideowych dzieci Targowicy i generała Jaruzelskiego, skomlących o obcą interwencję, bo ich interesy w Polsce są zagrożone. Można, by, gdyby nie kilka oszustw w ich społecznym przekazie, oszukujących Polaków. Pierwsze kłamstwo, to fakt, ze co prawda przejęcie władzy nad mediami publicznymi w Polsce przez obóz rządzący nastąpiło w piątek, ale pierwsze i to dokładne zapowiedzi tej imprezy dotarły do mnie już w poniedziałek poprzedzający to wydarzenie, a więc w czasie, gdy zarówno TVP, jak Polskie Radio nadal były w rękach ludzi byłego obozu rządowego. W tej sytuacji zapowiedzi treści haseł o braku obiektywizmu nowych władz mediów nie miały żadnych podstaw w faktach, bo takich być jeszcze nie mogło!

Drugie kłamstwo to treść prezentowanych niektórych haseł na niewielkim skrawku między jezdniami Alei Słowackiego, choćby takiego: „Dość PiS-owskiej cenzury”! – Dość? To oznacza, że taka cenzura już miała miejsce i to wielokrotnie. Tylko gdzie i kiedy w ostatnich dniach? Proszę o konkretne przykłady! Jak na razie jedyne przykłady cenzury w mediach dotyczą naszego zachodniego sąsiada, którego protestujący stawiają za wzór i proszą o interwencję w swojej sprawie, a Niemcy, jak to Niemcy, skwapliwie z okazji wykazania się antypolonizmem i mieszania się w sprawy Polski korzystają.

Jeśli jednak panowie nie jesteście w stanie podać konkretnych faktów owej cenzury, to lepiej zamilczcie, bo powoływanie się na przykład Niemców tylko jeszcze bardziej was kompromituje. Polacy muszą uporządkować swój kraj po dewastacji, jaką zafundowaliście mu powołując się na wzory europejskie, uprawiając przy tym rzeczywiście iście niemiecką, czytaj: gebelsowską propagandę. Jeśli teraz chcecie brać przykład z Niemiec, których polityka po raz trzeci w ciągu stu lat zagraża europejskiej cywilizacji, to uchowaj Boże Polskę i Polaków przed realizatorami niemieckiej polityki w naszym kraju!