Przeskocz do treści

28 grudnia 2018 roku w Sądzie Okręgowym w Krakowie zapadł wyrok w procesie przeciwko producentom serialu „Nasze matki, nasi ojcowie”. Sąd orzekł o winie ZDF i UFA Fiction – producentów serialu. Proces wytoczył Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej oraz kpt. Zbigniew Radłowski, żołnierz AK oraz uczestnik m.in. Powstania Warszawskiego, więzień niemieckiego obozu Auschwitz, jeniec Stalagu X B Sandbostel, po wojnie skazany przez Rosjan za szpiegostwo.

Proces cywilny rozpoczął się 18 lipca 2016 roku. Ostatnia rozprawa odbyła się 18 grudnia 2018 roku. W myśl wyroku sądu ZDF i UFA Fiction mają umieścić przeprosiny w TVP1 w czasie antenowym adekwatnym do czasu wyświetlania serialu oraz na niemieckich kanałach telewizyjnych, w których serial był emitowany. Ponadto stosowne przeprosiny mają się ukazać na stronach internetowych ZDF i UFA Fiction w widocznym miejscu przez okres 3 miesięcy, w terminie 7 dni od daty uprawomocnienia się wyroku. Dodatkowo, zgodnie z żądaniami strony powodowej, pozwani zostają zobowiązani do uiszczenia kwoty 20.000 zł tytułem zadośćuczynienia za naruszenie dóbr osobistych na rzecz kpt. Z. Radłowskiego.

Radio Maryja

Parlament Europejski przyjął krytyczną wobec Niemiec rezolucję w sprawie Jugendamtów. Deputowani wzywają rząd w Berlinie do zapewnienia dokładnych kontroli, procedur i praktyk stosowanych przez Niemieckie Urządy ds. Dzieci i Młodzieży. Odbieranie rodzicom dzieci przez urzędników Jugendamtów bez rzetelnego sprawdzenia sytuacji w rodzinach to poważny problem – podkreślali eurodeputowani.

Od lat do komisji petycji Parlamentu Europejskiego płynęły skargi rodziców na Niemieckie Urzędy ds. Dzieci i Młodzieży tzw. Jugendamty.

– Urząd krytykowany jest za opieszałość, zbytnie ingerowanie w życie rodzin, naruszanie prywatności. To wszystko nie sprzyja prywatności dziecka, a nawet prowadzi do różnych zaburzeń psychicznych – mówiła w Parlamencie Europejskim Urszula Krupa.

Częstą praktyka stosowaną przez urzędników Jugendamtów, zwłaszcza wobec rodzin obcokrajowców lub rodzin mieszanych, jest odbieranie dzieci bez należytych podstaw i kierowanie ich do niemieckich rodzin. Na to często skarżyli się rodzice – wskazywała podczas debaty o Jugendamtach europoseł Prawa i Sprawiedliwości.

– Wielokrotnie słyszymy w Polsce skargi zrozpaczonych rodziców, którym Jugendamt odebrał dzieci zakazując im nawet spotkań z nimi. Utrudniając, a nawet zakazując, porozumienia się w języku polskim – akcentowała Urszula Krupa.

Takiego stanowiska polskiej europoseł nie podzieliła europoseł Julia Pitera z Platformy Obywatelskiej, która stwierdziła na forum komisji petycji, że skargi, które trafiają do komisji nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości. Według niej krytyka Jugendamtów ma charakter polityczny i jest nieuzasadniona.

– Temat ten regularnie powraca, stając się – podobnie jak histeria antyszczepionkowa – narzędziem w walce politycznej, zwłaszcza w okresach przedwyborczych. To zasiewa niepokój i podważa, nie tylko zaufanie do władzy, ale wzajemne zaufanie w ramach wspólnoty europejskiej – podkreślała europoseł PO.

W opinii dr Mirosława Boruty takie stanowisko polskiej deputowanej, to rodzaj walki ideologicznej między państwem narodowym a tożsamością obywatelską, dla której kultura i język nie mają większego znacznie.

– Trudno byśmy godzili się, że polski eurodeputowany zamierza przyklaskiwać germanizacji polskich dzieci, to może 150 lat temu, ale nie w XXI w. – mówił socjolog.

Julia Pitera zgłosiła 16 poprawek, które miały znacząco łagodzić wydźwięk rezolucji. Jedna z nich zmierzała do wykreślenia z tekstu dokumentu zapisu, w którym Parlament Europejski: „Wzywa Komisję Europejską do zapewnienia dokładnych kontroli procedur i praktyk stosowanych przez Niemiecki Urząd ds. Dzieci i Młodzieży (Jugendamt) pod kątem ich niedyskryminacyjnego charakteru w zakresie sporów dotyczących rodzin międzynarodowych”.

Parlament Europejski ostatecznie odrzucił te poprawki, a samą rezolucję przyjął większością 307 głosów, przy 211 przeciw; 112 eurodeputowanych wstrzymało się od głosu.

To politycznie ważny gest, ale prawnie nie wiąże rządu niemieckiego – zauważył prof. Robert Alberski.

– Ta rezolucja Parlamentu Europejskiego jest dokumentem politycznym, który reprezentuje stanowisko parlamentu, natomiast nie ma takiej mocy bezwzględnej obowiązującej – podkreślił politolog.

Rezolucja może wesprzeć starania polskiego rządu, którzy forsuje na forum unijnym regulacje zmierzające do ograniczające traumy dzieci na wypadek gdyby były odebrane rodzicom.

– Jeżeli dziecko jest odbierane to ma być umieszczane gdzie? Przede wszystkim u krewnych. Chyba, że to jest niemożliwe – mówił Michał Wójcik, wiceminister sprawiedliwości.

Rząd chce, by dziecko w razie konieczności było umieszczane w rodzinie, która mówi w jego ojczystym języku. Gdy dziecko ma polskich rodziców powinno trafić do polskiej, a nie niemieckiej rodziny.

Tekst i zrzuty ekranowe za: http://www.radiomaryja.pl/informacje/krytyczna-rezolucja-parlamentu-europejskiego-ws-jugendamtow

adamzyzmanAdam Zyzman

Kraków, 21 lipca 2018 roku

List otwarty do Szanownego Pana dr. Michaela Großa
Konsula Generalnego Niemiec w Krakowie

Jako obywatel Rzeczypospolitej Polskiej, stanowczo protestuję przeciwko ingerencji przewodniczącej niemieckiego Federalnego Trybunału, pani Bettiny Limperg w wewnętrzne sprawy mojego kraju i wspieranie byłej I przewodniczącej polskiego Sądu Najwyższego, Małgorzaty Gersdorf w jej antyrządowym i antypolskim postępowaniu. Szczególne oburzenie budzi wypowiedź pani Bettiny Limperg, w której mówi ona, że Niemcy, jako sąsiad mojego kraju, czują się odpowiedzialne za to, co dzieje się w Polsce! I mówi to zdając sobie sprawę, z tego, że zmiany przeprowadzane w polskim sądownictwie nie odbiegają od tego co Republika Federalna Niemiec przeprowadziła dwadzieścia kilka lat temu na terenie byłej NRD.

Przypominam, że przez blisko 1000 lat, każda sytuacja, gdy Niemcy próbowały ”wziąć odpowiedzialność” za to co dzieje się na ziemiach polskich kończyło się tragicznie dla Polaków. Dotyczy to zarówno udziału Niemiec w rozbiorach Rzeczypospolitej Obojga Narodów w wieku XVIII, polityki Niemiec wobec Polaków mieszkających na ziemiach polskich w wiekach XIX i XX, i ich stałe prześladowania („Niemiec bije polskie dzieci” – słowa polskiej poetki Marii Konopnickiej o aktach prześladowania Polaków we Wrześni w latach 1901 – 1902). Ale najtragiczniejsze skutki „odpowiedzialności Niemców za Polskę” Polska i Polacy ponieśli w latach 1939 – 1945, gdy zostały zamordowane przez Niemców ponad 3 mln. obywateli polskich, zrabowane i zniszczone polskie dzieła sztuki i kultury, których większości nie odzyskaliśmy do dnia dzisiejszego, zniszczona została polska gospodarka, a symbolami niemieckiej odpowiedzialności za Polskę i niemieckiej kultury, w tym kultury prawnej, są pozostałości niemieckich obozów śmierci i kominy krematoriów! To właśnie, dla przeciętnego Polaka, są skutki „niemieckiej odpowiedzialności za Polskę” i dlatego w zdecydowanej większości Polacy nie życzą sobie jakichkolwiek prób przyjmowania odpowiedzialności za nasz kraj przez jakiekolwiek instytucje niemieckie!

Mam nadzieję, że zostanę zawiadomiony, że pani przewodnicząca Bettina Limperg została poinformowana przez Pana o odbiorze jej wypowiedzi w Polsce, jako groźbie ze strony instytucji państwa niemieckiego, że znów Niemcy tradycyjnie gotowi są przyjść tutaj, by mordować i rabować Polaków oraz budować obozy koncentracyjne i krematoria, a wstępem do tego są już wystąpienia niemieckich polityków w obronie polskich zdrajców narodu, tak jak w 1939 roku „występowali w obronie” swych agentów mieszkających na terytorium Polski! Chciałbym bowiem, by pani Bettina Limperg zrozumiała, że swym nieodpowiedzialnym wystąpieniem cofnęła porozumienie narodów polskiego z niemieckim o kilka dziesięcioleci. Nie mówię o deklaracjach polityków, ale przekonaniu przeciętnego obywatela, który po raz kolejny został utwierdzony w przekonaniu, że istota niemieckości, to antypolonizm i dążenie do panowania nad całą Europą! Bez względu na jaką ideę się Niemcy aktualnie powołują – Rzymskiego Cesarstwa Narodu Niemieckiego, Kulturkampftu, nazizmu, czy tzw. wartości europejskich, które w rzeczywistości są antywartościami! Bez względu na to kto stoi na ich czele – Henryk V, Bismark, Wilhelm, Hitler, czy frau Merkel! Tak, Polacy dobrze sobie zdają sprawę, że gdyby nie inspiracja kanclerz Merkel nie byłoby ataków na Polskę na forum Unii Europejskiej! I warto by pani Limperk miała świadomość skutków swej wypowiedzi!

Z poważaniem, Adam Zyzman – bratanek polskiego jeńca, który, zgodnie z niemiecką praworządnością i niemieckim przestrzeganiem prawa międzynarodowego, został zamordowany w niemieckim obozie koncentracyjnym.

kazimierzbartelKazimierz Bartel

Szanowni Państwo, przesyłam zestaw zdjęć związanych z tematyką niemieckich obozów śmierci. Holenderska grupa teatralna "Hotel Modern" przedstawiła w Polsce jeden spektakl "Horror wojny w lalkowej odsłonie". KAMP - historia niemieckiego obozu śmierci w Auschwitz-Birkenau została przedstawiona przy pomocy 3 tysięcy lalek oraz zrobionej z tektury makiety obozu:
https://photos.app.goo.gl/STMyHS8pJhvIe4cp1

kazimierzbartelKazimierz Bartel

Od 7 lipca do 19 listopada 2017 roku mozna było w Kamienicy Szołayskich (oddziale Muzeum Narodowego) obejrzeć wystawę pt. Twarzą w Twarz. Sztuka w Auschwitz. W 70. rocznicę utworzenia Muzeum na terenie byłego niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady.

Zapraszam Państwa do obejrzenia zdjęć, wciąż tak aktualnych:
https://photos.app.goo.gl/Aa6rIy1Em5X4tOv22

krakowniezaleznymkInformacja własna

Warto przypomnieć prawdziwe znaczenie zdania "naziści maszerują w Warszawie". Było to 5 października 1939 roku w Alejach Ujazdowskich a nazistami byli, są i będą w historii świata tylko i wyłącznie Niemcy (fot. za: wiadomosci.dziennik.pl):

nazisciwwarszawie

adamzyzmanAdam Zyzman

Czy do trwającej dyskusji na temat niemieckich reparacji wojennych można jeszcze cos dodać? – Wydawało mi się, że niewiele, ale przypomniałem sobie, że kilkanaście lat temu, przy likwidacji kolejnej biblioteki zakładowej, którą likwidowano na zasadzie „kto chce, niech bierze, a resztę oddamy na makulaturę” zachowałem książkę, która nikogo wówczas nie interesowała.

tnbbr1Był to XII tom „Documenta occupationis” wydanych w czasach PRL przez Instytut Zachodni zajmujący się od okresu międzywojennego naszymi stosunkami z Niemcami. Ten obszerny tom, to kopie autentycznych dokumentów niemieckich z okresu okupacji niemieckiej, będących aktami prawnymi dotyczącymi eksploatacji ziem polskich i Polaków przez okupanta oraz sprawozdaniami z ich realizacji w poszczególnych jednostkach administracyjnych. Ponad 700 stron to w większości dokumenty niemieckie obrazujące skalę rabunku Polaków i naszej gospodarki zarówno dla potrzeb armii niemieckiej stacjonującej na ziemiach polskich, jak i dla potrzeb gospodarki Rzeszy. Jeśli uświadomimy sobie, że tylko w okresie od 15 lipca do 31 grudnia 1944 roku, a więc w okresie, gdy część Generalnej Guberni została już wyzwolona spod okupacji niemieckiej na potrzeby wojska i „gospodarki zarządu cywilnego” z ziem polskich wywieziono 164 395 wagonów różnorakich dóbr, w tym prawie 3 tysiące wagonów więźniów, to będziemy mieli skalę rabunku.

tnbbr2A wywożono wszystko. Oto z kolejnej tabeli dowiadujemy się, że tylko samego drewna opałowego w okresie od 20 czerwca do 20 września 1944, z samej tylko Białostocczyzny wywieziono 345 wagonów i 63 samochody ciężarowe, w sumie 5503 ton, a przecież część tych ziem została w tym czasie wyzwolona spod okupacji, toteż w następnych miesiącach takim miejscem eksploatacji drewna stało się Ciechanowskie - 266 ton tylko w ciągu jednego miesiąca! Do tego trzeba doliczyć wywóz płodów rolnych – 208 662 tony(!), bydła – 489 618 szt., świń – 38 231 szt., owiec – 110 306 szt. Koni – 35601 szt., a nawet drobiu! I to w zaledwie w ciągu wspomnianego już tylko drugiego półrocza 1944 r. Jednocześnie wywieziono w tym czasie do Rzeszy 150 603 urządzeń i maszyn przemysłowych, zaś w całym roku 1944, ponad 170 tys. robotników przymusowych, którzy trafiali nie tylko do przemysłu, ale w dużej mierze do indywidualnych gospodarstw rolnych, a z pracy ich korzystali bezpośrednio konkretni właściciele tych gospodarstw! – Naziści? – Tak naziści, bo wszyscy niemal Niemcy byli w czasie wojny beneficjentami nazizmu i wojny!

tnbbr3Jeśli więc ktokolwiek mówi, że nasze roszczenia nie mają podstaw, to zapewniam, że mają, a podstawy te wynikają z będących w naszym posiadaniu dokumentów… niemieckich! Przy okazji warto wspomnieć o autorach tego opracowania Eugeniuszu Kozłowskim i Piotrze Matusaku, pracownikach Instytutu Zachodniego, który w ostatnich latach był przez poprzednią władzę przeznaczony do likwidacji, a jeśli chciał przetrwać to proponowano jego kierownictwu wystąpienie o wsparcie do… fundacji niemieckich, co oznaczałoby całkowita zmianę charakteru Instytutu.

tnbbr4I jeszcze pytanie: czy straty spowodowane wywołaną przez Niemcy wojną należy liczyć tylko na podstawie danych o zniszczeniach, rabunku i eksploatacji naszego kraju w czasie samej wojny i okupacji, czy też wystawić im rachunek także za okres 45 lat powojennych, kiedy to w wyniku rozpoczętej przez Niemcy wojny zostaliśmy sprzedani rzeczywistemu zwycięzcy w tej wojnie, Rosji sowieckiej, która nie tylko nas dalej eksploatowała, ale nie pozwalała się też odpowiednio szybko rozwijać!

Przecież, gdyby nie to uzależnienie od Rosji i jej absurdalnej polityki gospodarczej, Polacy mogliby żyć cały ten czas przynajmniej na poziomie nie dotkniętych okupacją Hiszpanów! To też powinno być policzone!

jerzyborkowskiJerzy Borkowski

O Powstaniu Warszawskim mówi się bardzo dużo. Pisane są liczne artykuły, książki, a ostatnio powstało nawet kilka ciekawych produkcji filmowych. I bardzo dobrze, bo ofiara jaką złożyli Powstańcy jest nieoceniona. W tych wszystkich dziełach wylicza się straty jakie poniosła Warszawa, ile ludzi straciło życie, jak dramatyczne były losy ludzi żyjących wówczas w stolicy. Wszystko to bardzo mnie cieszy, bo jestem jedną z tych osób, która uważa, że jest to temat o którym można mówić wiele i powinno się dużo mówić. Ba! Należy mówić jak najwięcej, wyjaśniać młodemu pokoleniu, jakim wielkim heroizmem wykazali się Polacy w czasie okupacji. Żałuję niestety, że niewiele pisze się o pozostałej części naszej Ojczyzny, która również cierpiała i dźwigała jarzmo okupacji. Oczywiście rozumiem, że poziom poświęcenia i ilość wylanej krwi była największa w Warszawie, ale warto pamiętać o pozostałych miastach Polski. W końcu z wielu zakątków Rzeczpospolitej nadciągały posiłki dla walczącej Warszawy. Wiele z nich niestety nigdy nie dotarła. Przykładem może być tu Batalion AK „Skała” który w liczbie 350 osób wyruszył z Krakowa na pomoc walczącej Warszawie i został rozbity przez Niemców w bitwie po Złotym Potokiem koło Częstochowy, dnia 11 września 1944 r.

Całe terytorium Polski znalazło się pod okupacją niemiecką (nie nazistowską tylko trzeba mówić jasno: niemiecką!). W tym artykule chciałbym przytoczyć jedną historię, z mojego rodzinnego miasta Krakowa. Otóż w okupowanym Krakowie, jak w wielu innych miastach okupant próbował zniszczyć wszystko co Polskie: kulturę, środowiska inteligenckie, język a nawet i społeczność. Wiązały się z tym liczne aresztowania, porywanie ludzi z ulicy. Eskalacja tych zjawisk sięgnęła zenitu w momencie wybuchu Powstania Warszawskiego. Niemcy bojąc się ogólnopolskiego zrywu, wydali rozkaz aresztowania wszystkich mężczyzn od 16 do 60 roku życia. Miało to zapobiec wybuchowi powstania w całym kraju, oraz ograniczyć nadciągające posiłki do stolicy. Aresztowania dokonywano na ulicy, bez ostrzeżenia i bez jakiegokolwiek powodu. Niemcy idąc ulicą i większymi placami łapali przypadkowe osoby. Taki proceder nazywano kolokwialnie „łapanką” (łapanki organizowano już wcześniej, dla pozyskania robotników przymusowych wywożonych do Niemiec).

aleksanderwysockiJedną z takich „łapanek” przeżył mój dziadek, Aleksander Wysocki (na fotografii), lekarz medycyny, w okresie wojny obronnej żołnierz 12 Pułku Piechoty z Wadowic. 6 sierpnia 1944 roku (była to niedziela zwana później Czarną Niedzielą) wracając przez Kraków do domu wsiadł do tramwaju z żoną i dzieckiem. W tym samym czasie w Krakowie rozpoczęła się „łapanka”. Aresztowano wówczas ok. 8000 mężczyzn, w mieście liczącym około 300 000 mieszkańców. Mój dziadek przeżył dzięki konduktorowi z tramwaju. Ów człowiek opowiedział dziadkowi co się dzieje w mieście i wypchnął go na ulicę. Dziadek zaczął uciekać w kierunku domu co nie było łatwe, bo wszędzie na ulicy było mnóstwo Niemców. Jak by tego było mało zbliżała się godzina policyjna, czyli pora w której nikomu nie wolno było wychodzić na ulicę. Na początku okupacji godzina policyjna rozpoczynała się od 23 i trwała do rana. Po 1942 roku zakaz wychodzenia z domu obowiązywał od godziny 18 do godzin porannych. To popołudnie i noc Aleksander Wysocki musiał spędzić w bramie jednej z krakowskich kamienic, potem przedostał się do znajomych dzięki czemu uniknął aresztowania. Dopiero nad ranem udało mu się pójść do pracy, a po południu wrócić do domu. Traumatyczne przeżycia nie dotknęły tylko jego. On sam obawiając się o własne życie, myślał jak dalej poradzi sobie jego rodzina. Zapewne takie myśli przyprawiały go o zawrót głowy. Jednak chwilę grozy przeżyła również i moja babcia, która czekała na męża, wiedząc że w mieście była łapanka. Na pewno całą noc spędziła bijąc się z myślami: „czy Olek jeszcze żyje?”. Ta historia kończy się szczęśliwie. Dziadkowie przeżyli wojnę, a moja ukochana babcia Isia doczekała upadku komuny dożywszy 91 lat. Jednak co mają powiedzieć rodziny tych 8000 ludzi, ojców, braci i mężów którzy owego feralnego dnia nie wrócili już do domu. Kto wie, ilu z nich prawdopodobnie nigdy już nie wróciło do swoich bliskich.

Jak pisałem powyżej, w żaden sposób nie chcę porównywać Powstania Warszawskiego do tego co działo się w Krakowie. Daleki jestem od bagatelizowania warszawskiego zrywu. Nie próbuję również gloryfikować postawy krakowskiego społeczeństwa. Chcę zaznaczyć, że w czasie bohaterskiego powstania w Warszawie, cała Polska ponosiła konsekwencje. Cierpiała ludność nie tylko stolicy (choć to ona złożyła największą ofiarę) ale również i inne miasta Rzeczpospolitej. Warto wspominać również i o tych ofiarach podczas kolejnych uroczystości upamiętniających Powstanie Warszawskie. Miejmy nadzieję, że pamięć o tych wszystkich, którzy stracili życie w czasie okupacji niemieckiej, nigdy nie zaginie. Wiele zależy tak naprawdę od nas.

Szanowni Państwo !

Zapraszam do obejrzenia naszego najnowszego teledysku z piosenką „Zdeptana stokrotka“, który przygotowaliśmy na 78. rocznicę napaści ZSRS na Polskę:
https://www.youtube.com/watch?v=m-IrUTEza8Y&t=18s

sojuszrosyjskoniemieckiŚpiew: Zespół wokalny el Fuego z Klubu 25 Brygady Kawalerii Powietrznej w Tomaszowie Mazowieckim pod kierownictwem artystycznym Katarzyny Borowskiej i Piotra Goljata / Zespół w składzie: Aleksandra Banasiak, Kaja Zdonek, Kamila Kamocka, Bartłomiej Wojciechowski, Bartłomiej Kowalski / Muzyka, wykonanie, miks: Szymon Szewczyk / Miks wokali, mastering: Jacek Strzelczyk (Studio Alone) / Rysunki: Mariusz Nartowski / Animacja: Janusz Mazur / Producent i autor słów: Arkadiusz Kobus (il. Uścisk dłoni oficerów wojsk niemieckich i rosyjskich w Lublinie, 1939, za Wikipedią).

Serdecznie pozdrawiam, Arkadiusz Kobus

Prezydent RP dr Andrzej Duda
Premier Beata Szydło

pokinlogonowePorozumienie Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie w całej rozciągłości popiera zamiary koalicji rządowej domagania się odszkodowania od Niemiec za poniesione przez Polskę ogromne straty spowodowane II wojną światową. Blisko sześć milionów polskich obywateli zginęło lub zostało zamordowanych, a kraj legł w gruzach. Do tej pory tych gigantycznych strat nie udało się zlikwidować.

To prawda, że od zakończenia II wojny światowej minęło już 72 lata, ale wiemy, że Niemcy wypłacały odszkodowania Francji i Belgii za I wojnę światową jeszcze w 2010 r. Polska nigdy nie zrzekła się reparacji wojennych od Niemiec. Nie było zrzeczenia się odszkodowań, potwierdzonego przez ONZ. Sprawiedliwość wymaga, żeby agresor niemiecki wyrównał ogromne krzywdy i straty poniesione przez Polskę. Obliczenia szacunkowe mówią o stratach w granicach od 3 do 6 bilionów zł. I w takiej wysokości muszą być wypłacone odszkodowania przez Niemcy.

Jako kombatanci i weterani walk o Niepodległą Polskę uważamy, że prawdziwy epilog II wojny światowej nastąpi dopiero po wyrównaniu strat przez stronę niemiecką. Niemcy stały się na tyle butne i aroganckie, że za swoje winy i zbrodnie oskarżają dziś nas Polaków. Niech ta sprawa reparacji, która musi być doprowadzona do końca przywróci im pamięć o ich obozach koncentracyjnych i ich ludobójstwie na jeńcach wojennych, bezbronnej ludności cywilnej, na kobietach i dzieciach.

Uważamy, że sprawę reparacji skutecznie poprowadzi duża amerykańska kancelaria prawna.

Zgodnie z obowiązującymi przepisami kpa oczekujemy pisemnej, rzetelnej odpowiedzi na powyższe pismo nie później niż w ciągu miesiąca.

Zdzisław Stangel, przewodniczący POKiN
Edward Jankowski, sekretarz POKiN

Kraków, dnia 23 marca 2017 roku

Prezes Zarządu Telewizji Polskiej S.A.
Jacek Kurski
ul. Jana Pawła Woronicza 17
00-999 Warszawa

Dotyczy: emisji w Telewizji Polskiej niemieckiego serialu pt. „Nasze matki, nasi ojcowie”

pokinlogonowePorozumienie Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie zwróciło się w czerwcu 2013 r. do najwyższych władz państwowych i KRRiT o wyjaśnienie dlaczego pełniąca misję publiczną Telewizja Polska zakupiła i wyemitowała niemiecki serial pt. „Nasze matki, nasi ojcowie”, który zakłamuje historię II wojny światowej, znieważa pamięć i honor żołnierzy Armii Krajowej oraz stara się oczyścić Niemców z dokonywanych przez nich zbrodni.

Nasze pismo zakończyliśmy tak: „ Uzyskana odpowiedź pozwoli poważnie i rzeczowo zastanowić się nad modelem funkcjonowania mediów publicznych, aby więcej nie dopuścić do szkalowania Armii Krajowej i Narodu Polskiego. Ludzie odpowiedzialni za wydanie ogromnej kwoty na zakup tego podłego, pełnego kłamstw serialu, który narusza nasz interes narodowy, przedstawiając Polaków jako antysemitów, muszą być zwolnieni z pracy w TVP natychmiast. Dla głupców i kłamców ocierających się o zdradę racji stanu nie powinno być bowiem miejsca w Telewizji Polskiej i we władzach państwowych”.

Nigdy nie dostaliśmy uczciwej i merytorycznej odpowiedzi, a tylko szereg frazesów o niezależności mediów publicznych, które mają prawo emitować goebbelsowską propagandę.

Kiedy został Pan wybrany prezesem Zarządu mieliśmy nadzieję, że w ramach dobrej zmiany wyjaśni Pan wszystkie okoliczności wyemitowania tego steku kłamstw i ujawni ludzi odpowiedzialnych za to. Tak się jednak nie stało. Chyba Pan się zgadza z naszą opinią, że misja publiczna TVP nie polega na obrażaniu Polaków i ich pamięci narodowej oraz służeniu interesom niemieckim.

Dlatego pozwalamy sobie zwrócić się do Pana o udzielenie odpowiedzi na następujące pytania:
- kto we władzach TVP podjął decyzję o zakupie i emisji tego filmu,
- ile zapłacono z pieniędzy podatników za te kłamstwa,
- co Pan zamierza zrobić, aby do podobnych zdarzeń więcej nie doszło.

Ta sprawa jest jak najbardziej aktualna. W lipcu 2016 r. rozpoczął się proces cywilny przed Sądem Okręgowym w Krakowie wytoczony przez 92-letniego żołnierza Armii Krajowej, Zbigniewa Radłowskiego, oraz Światowy Związek Żołnierzy AK, przeciw twórcom niemieckiego serialu „Nasze matki, nasi ojcowie” i telewizji ZDF. Pozew dotyczy naruszenia dóbr osobistych żołnierzy AK, rozumianych jako prawo do tożsamości narodowej, dumy narodowej i narodowej godności oraz wolności od mowy nienawiści. Do procesu przystąpiła także Prokuratura Okręgowa w Krakowie „z uwagi na ważny interes społeczny”. I Ten proces wciąż trwa.

Oczekujemy na konkretne działania i uczciwą, i merytoryczną odpowiedź.

Stanisław Pazurkiewicz, przewodniczący POKiN
Edward Jankowski, sekretarz POKiN

Do wiadomości: KRRiT.

adamzyzmanAdam Zyzman

Bez względu na ocenę zasadności debata nad wnioskiem opozycji o votum zaufania dla rządu się odbędzie i nie łudzę się, że przywódca PO nie ma świadomości, że rządu nie obali. Jemu chodzi o to, by móc legalnie, bez żadnych ograniczeń proceduralnych krytykować rząd, bo taka jest rola debaty nad tego typu wnioskiem. Ba, możemy być nawet zadowoleni, że debata polityczna prowadzona jest tam, gdzie powinna się odbywać, czyli w parlamencie, a nie na ulicy, gdzie emocje w każdej chwili mogą wymknąć się spod kontroli. Sądzę jednak, że strona rządowa do tej debaty powinna się jednak dobrze przygotować, by nie tylko zamknąć ją z góry do przewidzenia wynikiem głosowania, ale by samą debatę wygrać i wykazać całkowitą miałkość opozycji. Tym bardziej, że PO wybrała na nią szczególnie niekorzystny politycznie dla siebie moment. Dlatego też z uwagą należy słuchać kolejnych wystąpień i analizować ich treść w odniesieniu do słynnej instrukcji nadzorcy polskich tytułów w wydawnictwie Ringier Axel Springer – Marka Dekana. Sądzę, że warto przed debatą sejmową w ten sposób się przygotować.

Wydaje mi się, że doskonałym argumentem byłoby pod koniec dyskusji wykazanie, że posłowie opozycji nie realizują żadnej własnej polityki na rzecz Polski i Polaków, ale wykonują dokładne polecenia z Berlina. Wyobrażacie sobie Państwo takie dokładne wykazanie za pomocą cytatów, że wystąpienia posłów X i Y z opozycji, to realizacja np. punktu 2-go z instrukcji Dekana, a wystąpienia posłów A i B, to realizacja innego punktu instrukcji przysłanej z Berlina!

Można przy tym dywagować, czy posłowie opozycji korzystają z tych samych instrukcji, które wysyłane są do redakcji polskojęzycznych gazet i portali, czy też dostają osobne instrukcje bezpośrednio z Berlina, a może z pobliskiej ambasady, jak bywało to w Warszawie pod koniec XVIII w. Można współczuć posłom, którzy muszą łamać przyjętą powszechnie w naszym kraju logikę myślenia i głosić, że jednocześnie z wygraną Tuska wygrali wszyscy Polacy i Polska, i wraz z przegraną rządu przegrali Polacy i Polska, a z pewnością i takie wypowiedzi padną z trybuny sejmowej. Warto wtedy podkreślić, że do takiej argumentacji przyzwyczajeni są tylko Niemcy, którzy od lat ćwiczą tę karkołomną tezę, że hitleryzm w Niemczech zwyciężył tylko dzięki poparciu większości Niemców i jednocześnie większość Niemców była w latach 33 – 44 ub. wieku przeciwna hitleryzmowi. Ale i tak im to nie wychodzi, więc wymyślili obcych nazistów, którzy prawdopodobnie napadli Niemców i wbrew nim stworzyli III Rzeszę… Niemiecką. Taka karkołomna logika w przypadku Polaków będzie trudna, zarówno do wygłoszenia, jak i niezrozumiała przez odbiorców. Ale instrukcje są po to, by je wykonywać, więc założę się, że próby tej argumentacji z pewnością pojawią się w wystąpieniach posłów opozycji! Trzeba tylko to pokazać polskim wyborcom!

kazimierzbartelKazimierz Bartel

Niemiecki mord na Polakach, profesorach i docentach lwowskich uczelni (oraz członkach Ich rodzin i współlokatorach) z 4 (a także 11 i 26) lipca 1941 roku to jedna z najbardziej haniebnych zbrodni II wojny światowej. Niemcom wydawało się, że o tej zbrodni świat się nie dowie. Prawdy jednak nie da się ukryć, dowiedzieliśmy się o niej m.in. dzięki prof. Karolinie Lanckorońskiej, której oprawcy opowiedzieli o tym w przekonaniu, że wkrótce i ona zostanie zamordowana... Wystawa została przygotowana przez Instytut Pamięci Narodowej Oddział we Wrocławiu, a można ją oglądać na pl. Szczepańskim od 1 do 16 grudnia 2016 roku.

Zapraszam Państwa do obejrzenia 69 zdjęć:
https://goo.gl/photos/hNWNJFQUbTV8DRm58

adamzyzmanAdam Zyzman

W czasie ostatniej rozprawy w dniu 21 listopada, z powództwa Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej przeciwko ZDF i jej produkcji, czyli serialu „Nasze Matki, nasi ojcowie”, zeznawał prof. Bogdan Musiał, który jak się okazało, był konsultantem przy realizacji filmu dokumentalnego który był emitowany równolegle ze wspomnianym serialem, ale w późnych godzinach wieczornych, choć przy okazji zapoznał się też z materiałem filmowym przygotowanym do serialu oraz z pełnym jego scenariuszem.

OLYMPUS DIGITAL CAMERAProfesor opowiadał jak doszło do nawiązania współpracy z niemiecką telewizją publiczną oraz o jego uwagach do nakręconego materiału i scenariusza, który zawierał ewidentne absurdy historyczno-geograficzne, jak choćby ten, gdy mieszkańcy pacyfikowanej wsi pod Bydgoszczą posługują się językiem… ukraińskim, czy scena polskich chłopów, którzy z bronią w ręku wraz Niemcami przeszukują lasy za Żydami. - Zwracałem uwagę, że już samo pojawienie się chłopów z bronią spowodowałoby ich rozstrzelanie przez tych Niemców – mówił profesor Musiał przed krakowskim sądem.

Moją uwagę w zeznaniach pana Profesora wzbudziła jednak opowieść o propozycji współpracy, że strony ZDF, którą przedstawiciel telewizji rozpoczął od pytania, czy prof. Musiał, jako Polak nie będzie miał oporów przeciwko wyjaśnianiu relacji: Armia Krajowa, a antysemityzm. – Wytłumaczyłem mu, że istniał problem Armia Krajowa a wrogość wobec Niemców, istniał problem Armia Krajowa, a bolszewizm, szczególnie w kontekście, gdy ZSRS stał się członkiem koalicji antyniemieckiej, ale nie było żadnego problemu Armia Krajowa – polscy Żydzi – wyjaśniał przed sądem profesor Musiał, ale jak dodał – Moi rozmówcy jakby tego wyjaśnienia nie zrozumieli i nadal starali się drążyć ten temat.

OLYMPUS DIGITAL CAMERATyle profesor Musiał przed sądem i tyle fakty. Nikt jednak nie starał się zrozumieć dlaczego pracownicy niemieckiej telewizji nie przyjęli wyjaśnienia swego rozmówcy, jako opisu konkretnego stanu rzeczy, że taki problem dla dowódców Armii Krajowej i Polskiego Państwa Podziemnego nie istniał! A rzecz jest całkiem prosta jeśli tylko uświadomimy sobie, że antysemityzm jest stałą częścią składową niemieckiej mentalności. Nawet 75 lat powojnie! Te pytania to dowód ich nierozumienia, że można było gdziekolwiek traktować Żydów inaczej niż w Niemczech, tzn. nie prześladować ich. W niemieckiej mentalności nie mieści się sytuacja, by Żydów w państwie traktować tak, jak II RP, za zwykłych obywateli! Nie dociera do nich, że jeśli w środowisku rządu emigracyjnego rozważano jakiekolwiek rozwiązanie problemów narodowościowych po wojnie, to pierwsze miejsce w tych rozważaniach zajmowali przede wszystkim Ukraińcy, nie Żydzi! I tę mentalność skażoną notorycznym antysemityzmem Niemcy starają się upowszechniać w całej Europie, a aktualna ich rola w Unii Europejskiej jeszcze im w tym sprzyja. To, że na siłę starają się podzielić z innymi narodami odpowiedzialnością za zbrodnie Zagłady wynika zarówno z chęci przerzucenia części tej odpowiedzialności na innych, ale także z tego, że nie mieści się im w głowach, że jakiekolwiek państwo mogło traktować w tamtych czasach Żydów inaczej niż oni. – Skoro byli Żydzi, to musiał istnieć antysemityzm! – To dla nich naturalne!

PS. Pisząc o różnicach między III Rzeszą, a II Rzeczpospolitą nie kwestionuję istnienia antysemityzmu w naszym kraju, ale zwracam uwagę, że nie miał on charakteru instytucjonalnego w postaci polityki wewnętrznej państwa, a wszelkie jego przejawy traktowane były zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa karnego, nawet wtedy, gdy Franek z Ickiem dali sobie zbyt mocno po pysku w obronie „swojej dziewczyny”, a co współcześnie próbuje się przedstawiać w kategoriach narodowościowych.

adamzyzmanAdam Zyzman

Czy wyobrażacie sobie Państwo, że biuro Instytutu im Mickiewicza w Berlinie dofinansowuje działalność opozycyjnej partii w Niemczech? A może niemieckiego trybunału lub urzędu? Czy nie spowodowałoby to powołania w Niemczech komisji badającej, czy sponsorowana przez Polaków instytucja nie realizuje aby polskich interesów ze stratą dla niemieckiego państwa?

Uważam, że tak samo powinien postąpić rząd polski w przypadku dofinansowania przez Fundację Konrada Adenauera polskiego Trybunału Konstytucyjnego. Należy sprawdzić czy jest to zapłata za dotychczasowe wykreowanie konfliktu w łonie najwyższych władz w naszym kraju, czy też za pieniędzmi od fundacji przyjdzie zamówienie na eskalowanie konfliktu. W każdym razie nie wyobrażam sobie dalszej działalności Fundacji Adenauera w Polsce. To przejaw tak jawnej ingerencji w wewnętrzne sprawy Polski, że powinien się skończyć uznaniem tej niemieckiej instytucji za niepożądaną na terytorium Polski, a co najmniej powinna opuścić nasze granice szefowa warszawskiego biura Fundacji.

By przekonać naszych sąsiadów zza Odry, że Polacy swoją suwerenność traktują poważnie proponuję akcję wysyłania maili przez polskich obywateli domagających się od Niemców zamknięcia placówki, która nie potrafi właściwie zachować się w kraju sojusznika, a więc zarówno do biura samej Fundacji, jak niemieckich placówek dyplomatycznych w Polsce. Mam nadzieję, że będzie to odpowiednie wsparcie dla polskich władz, które jeśli wystąpią z podobnym żądaniem oficjalnie będą tylko realizowały wolę swoich obywateli, a polskiej opozycji trudniej będzie przedstawiać ten akt, jako dyplomatyczne awanturnictwo rządu PiS.

A oto odpowiednie adresy:

Szefową biura w Warszawie jest Angelika Klein, która nie posługuje się nawet polskim językiem i nawet jej adres e-mailowy jest na portalu niemieckim: Angelika.Klein@kas.de. Z kolei osobą, która zajmuje się współpracą z partnerami, projektami, dotacjami i organizacją zajmuje się Falk Altenberger, który posługuje się językiem polskim. Jego adres: Falk.Altenberger@kas.pl.
I jeszcze adres do korespondencji z niemieckimi placówkami dyplomatycznymi w Polsce. Trzeba wejść na stronę internetową: http://www.polen.diplo.de/Vertretung/polen/pl/Startseite.html i wypełnić panel przeznaczony do korespondencji, bo ambasada i konsulaty nie podają nawet adresów mailowych.

miroslawborutapisMirosław Boruta

16 X 1978 kardynał z Krakowa, Karol Wojtyła został wybrany papieżem i przyjął imię Jana Pawła II. Właśnie dlatego jesteśmy wciąż Polakami...

Problem niemieckiej kolonizacji medialnej Polski na przykładzie koncernu z Passau. Wciąż ważny i do rozwiązania:
https://www.krakowniezalezny.pl/niemiecki-koncern-wydawniczy-z-passau-a-media-w-polsce

W pierwszej rundzie wyborów - z wynikiem 5,8% w skali kraju - Akcja Wyborcza Polaków na Litwie zdobyła 7 mandatów, 1 więcej niż w 2012 roku.

J. Kaczyński: Nie traktujcie Wałęsy serio, to ofiara nowoczesnych czasów, wielki deficyt intelektualny, wady charakteru, straszna przeszłość.

Jan Nowak

Passau (Pasawa) – miasto trzech rzek na pograniczu Austrii i Niemiec, przez miejscowych określane mianem bawarskiej Wenecji (jako pierwszy tak Passau miał nazwać, okupujący ją Napoleon I Bonaparte). Na górujących nad miastem przeciwległych wzgórzach, od północy wznosi się zamek Veste Oberhaus, zaś na wzgórzu południowym klasztor i sanktuarium Mariahilf, gdzie obecnie posługę duchową sprawują częstochowscy Paulini. W zamku będącym do początku XIX wieku rezydencją biskupów, przez pewien czas podległą Austrii, biskupem był Piast, książę Władysław, syn Henryka Pobożnego (por. A. Nowak, Dzieje Polski 1202-1340, t. 2, Kraków 2015, s. 152). Z najwyższej z wież zamkowych można obserwować Ortsspitze – miejsce, w którym łączy się Dunaj, Inn i Ilz – każda z rzek na inny kolor zabarwia już szerzej rozlewający się Dunaj. Poniżej przy starym zabytkowym Ratuszu w Glasmuseum można znaleźć poloniki – kryształowe puchary króla Stanisława Leszczyńskiego, pięknie ozdobione w herby rodowe władcy i Najjaśniejszej Rzeczypospolitej.

W Passau znajdujemy nie tylko te skromne poloniki. W tej 55-tysięcznej miejscowości mieści się siedziba koncernu medialnego Verlagsgruppe Passau, która oprócz gazety codziennej Passaer Neuer Presse (założonej przez dra Hansa Kapfingera po II wojnie światowej, na podstawie licencji uzyskanej od Amerykanów), intensywnie działająca na rynku prasowym w Czechach i w Polsce, będąc właścicielem prasy regionalnej i tzw. kolorowej. Verlagsgrupe Passau obok Bauer-Verlag i Ringer Axel Springer, skupia w swoim rękach według różnych szacunków od 80% do 92% tytułów polskiej prasy. Jak do tego doszło?

Pierwsze wydanie Passaer Neuer Presse (PNP) ukazało się 5 lutego 1946 w nakładzie ok. 105 tys. egzemplarzy. Hans Kapfinger – represjonowany po dojściu Adolfa Hitlera do władzy – był idealnym kandydatem, który za pośrednictwem swojego dziennika mógł wesprzeć i promować amerykańską denazyfikację. Ideał słuszny, ale przeprowadzony przez filozofujących ideologów ze Szkoły Frankfurckiej (Frankfurter Schule) wprowadził w - i tak już nadwątlony idealizmem i narodowym socjalizmem - duchowy krwiobieg niemieckiej kultury: neomarksizm i nową lewicę. W ten sposób media z Passau - stały się ich tubą propagandową, wysuwając się na czele innych lewicujących niemieckich tytułów prasowych. W 1985 roku, w którym zmarł Kapfinger, PNP było już liderem na niemieckim rynku, posiadającym nowoczesne drukarnie, otrzymujące zamówienia na druk nie tylko z Niemiec, ale również Austrii.

Trzy lata później (w 1988) nowy szef PNP Franz Xaver Hirtreiter opracował strategię ekspansji gazety na Wschód (Europę Środkowowschodnią), co umożliwiły przemiany polityczno-społeczne w tej części Europy. Na początku PNP przejęła znaczną część prasy czeskiej, zakładając wydawnictwo Vltava Labe Presse (z czeskiego rynku koncern zaczął się wycofywać w 2015 roku). W 1991 PNP weszła na rynek austriacki, przejmując diecezjalne wydawnictwo w Linzu oraz udziały w Oberösterreichische Rundschau. Niepowodzeniem zakończyły się próby przejęcia rynku włoskiego (1998-2001) i słowackiego (od 1999-2009), gdzie na tym ostatnim oferowano zarówno prasę w języku słowackim, jak i węgierskim. Najbardziej interesujące – z naszego punktu widzenia - jest chyba przejęcie polskich mediów i, niestety, na tym gruncie bawarski wydawca może poszczycić się znaczącym sukcesem.

W 1994 roku PNP wykupiło od francuskiego koncernu Hersant-Gruppe, wycofującego się z polskiego rynku prasowego kilka regionalnych tytułów. Następnie, korzystając również z zaprzyjaźnionych, szwajcarskich i niemieckich koncernów prasowych, wydawca z Passau wykupił zdecydowaną większość prasy regionalnej, głównie na terenach należących do 1945 r. do III Rzeszy Niemieckiej. Czy można mówić tu o przypadku, kiedy grupy rewizjonistów niemieckich i tzw. „wypędzonych”, coraz częściej i głośniej mówią o powrocie tych ziem do Niemiec? Oczywiście, bawarski koncern przejął również tytułu na „rdzennie” polskich terenach, np. w Krakowie, Lublinie, Warszawie. W 2000 roku został powołany holding Verlagsgruppe Passau (VGP), którym od 2004 zarządzał dr Axel Diekmann, a następnie jego córka – Simone Tucci-Diekmann (od 2009). Rodzina Dieckmann skoncentrowała się na umocnieniu swoich wpływów głównie w Polsce, która stała się perłą bawarskiego koncernu– niczym kolonialne Indie w koronie Brytyjskiej.

verlagsgruppepassaumapaNa korytarzu przy hali, w której odbywają się cykliczne spotkania z gośćmi koncernu i jego czytelnikami, również w ramach Menschen in Europa, w głównej siedzibie Verlagsgruppe Passau w Pasawie przy ul. Medien Strasse 5, została zamieszczona mapa z mediami należącymi do tej firmy (zob. fotografia obok).

Obecnie VGP składa się z PNP-Gruppe i Polska Presse-Gruppe. Na PNP Gruppe składa się Passaer Neuer Presse GmbH, w skład której wchodzą: Neue Presse Zitungsvettriebs-GmbH, Donau-Isar-Bayerwald-Presse-GmbH, Donau-Wald-Presse-GmbH, Oberbayern-Presse-GmbH, Rottaler-Presse-GmbH, Alle Tage Verlags-GmbH, Neue Presse Unternehmensservice GmbH, Oberland-Presse-GmbH, Neue Presse Post GmbH, Neue Presse Multimedia GmbH, Passauer Neuer Media GmbH, Passauer Neue Presse Druck GmbH, Chiemgau Werbung und Vertrieb GmbH, Chiemgau Post GmbH, BGL-Medien GmbH. Koncern ma również udział spółce Funkhaus Passau GmbH, będącej właścicielem stacji radiowych: Unser Radio i Radio Galaxy oraz Unser Radio Deggendorf Programmanbieter Verwaltung – GmbH & Co. KG.

Jak widać, koncern z Passau stanowi potężne imperium medialne w południowej Bawarii, dysponujące nie tylko prasą i drukarniami, ale również pocztą i radiem. Ponadto wydaje on dwa bezpłatne dzienniki w sobotę i niedzielę dostarczane do skrzynek pocztowych odbiorców: Passaer Neuer Presse Kurier i Am Sonntag.

Polska Presse z siedzibą w Warszawie (jej szefową jest Dorota Staniek) wydaje dzienniki, prasę regionalną, motoryzacyjną, tzw. kolorową oraz portale internetowe. Są to następujące tytuły swoim zasięgiem obejmujące niemal całą Polskę: Dziennik Polski, Dziennik Bałtycki, Gazeta Wrocławska, Gazeta Krakowska, Dziennik Zachodni, Co gdzie, Głos Wielkopolski, Ale gratka.pl. Darmowe ogłoszenia drobne, Dom gratka.pl; Express ilustrowany; Motto gratka.pl, Polska The Time, Tele magazyn, Praca gratka.pl, Dziennik Łódzki, Motofakty.pl. Wszystko o samochodzie, Moto salon, Nasza historia, Ekstraklasa.net, Natablicy.pl, Nasze miasto, Autogiełda Wielkopolska, Wiadomości 24. Pl, Gratka.pl, E-budownictwo.pl, Polski Kurier, Langloo.com, Express ilustrowany. TV pilot, Kurier Lubelski Moto Express, Moto Jarmark, Jarmark oraz media regionalne: Nasze Miasto (w wydaniach dla Warszawy, Katowic, Trójmiasta, Wrocławia, Krakowa, Poznania, Łodzi, Bielsko-Białej i Leszna), Teraz Białystok (w mutacji dla: Gorzowa, Kielc, Koszalina, Opola, Radomia, Rzeszowa, Słupska, Torunia oraz Moje Miasto (wydawane w: Lublinie, Szczecinie, Zielonej Górze), Dziennik Wschodni, Echo Dnia, Gazeta Codzienna Nowiny, Gazeta Lubuska, Gazeta Pomorska, Gazeta Współczesna, Kurier Poranny, Nowa Trybuna Opolska, Tygodnik Ostrołęcki oraz Głos – Dziennik Pomorza w trzech lokalnych wydaniach: koszalińskim, pomorskim i szczecińskim.

VGP osiąga ponad 4,9 miliona jednorazowego nakładu, ma ponad 9 milionów czytelników. Koncern co roku odnotowuje wzrost swojego dochodu: w 2012 zarobił 251,3 milionów Euro, rok później: 262,1 mln Euro, zaś w 2014: 293,7 mln Euro. Ile z tych sum – przecież w znacznej części osiągniętych ze sprzedaży prasy polskim czytelnikom – pozostaje w kraju? Zasila np. polskie szkoły lub domy dziecka?

W rozmowie z pewnym Niemcem, dumnym z potęgi koncernu (ma do tego prawo), zapytałem, czy to, że media w Polsce należą do niemieckiego właściciela, nie przekłada się to na ich obiektywizm, na kształtowanie obustronnych relacji i wzajemnego sąsiedzkiego postrzegania? Otrzymałem odpowiedź, że nie! Należące do PNP media w Polsce mają miejscowe redakcje, które w doborze materiałów i polityki wydawniczej są niezależne od niemieckiej matki – przekonywał mnie mój rozmówca! Czy faktycznie tak jest? Czy w takich redakcjach opublikowano by tekst, który poddawałby krytyce (pomijam kwestię, czy byłby zasadny, czy nie) np. politykę emigracyjną kanclerz Merkel? Wówczas mój rozmówca, uznał, że musi być zachowana kontrola (faktycznie PNP jest orędownikiem migracyjnej polityki kanclerz Merkel). Z czym mamy więc do czynienia? Czy tylko z relatywizmem poznawczym i moralnym promowanym przez nową lewicę? A może walką o „rząd dusz” i drenaż ekonomiczny nadwiślańskiej kolonii? Nasuwa się więcej, bynajmniej nie retorycznych pytań:

Czy media te nie kształtują podstaw społecznych w Polsce? Czy faktycznie nie są tubą propagandową dla ich niemieckich właścicieli? Czy mogą pozwolić sobie na niezależność oraz na bezstronne i obiektywne przekazywanie prawdy, np. w sprawie obecnej polityki emigracyjnej w RFN, jej następstw i konsekwencji, również w niemieckim społeczeństwie? Podobno kapitał nie zna granic i narodowości. Czy jednak w przypadku konfliktu interesów (nawet nie tych militarnych), można zagwarantować bezstronność i obiektywizm polskojęzycznym mediom? Czy jest on możliwy w dobie stanowczej polityki rozgrywających w UE, czyli głównie Niemiec? A nawet agresywnej polityki historycznej naszych nie tylko Zachodnich sąsiadów? Czy przejęcie i zarządzanie mediami w Polsce oprócz ekonomicznego wymiaru, nie jest przede wszystkim „piątą kolumną” niemieckiego propagandowego zabezpieczenia? Pozwala to na kreowanie pedagogiki wstydu i antypolskich mitów (np. o rzekomych „polskich” nazistach (Nazi) lub rzekomych „polskich” obozach koncentracyjnych, rzekomym „polskim „antysemityzmie), przy równoczesnym wybielaniu faktycznych sprawców ludobójstwa, czyli Niemców. Oczywiście, media mogą zabezpieczać nie tylko politykę historyczną, ale również interesy ekonomiczne, lobbując na rzecz niemieckich koncernów i firm.

Niemcy chętnie powtarzający znane stereotypy o Polakach, ich gospodarce, często mają jednak świadomość, że Polacy są pracownikami dobrze wykwalifikowanymi, zdyscyplinowanymi i pracowitymi. Wykorzystując stosunkowo wysokie bezrobocie w Polsce, mają możliwość pozyskania tańszego pracownika niż za Odrą. Geograficzne położenie Polski pozwala na szybki i dogodny transport produkowanych podzespołów, które następnie w większości z powrotem trafiają do Polski jako produkt finalny. Czy jesteśmy niemiecką kolonią? Rezerwuarem taniej siły roboczej i rynkiem zbytu, często towarów, które na Zachodzie nie znajdują już nabywców, lub musiałyby zostać znacznie przecenione, nawet poniżej kosztów produkcji? Czy omawiane media nie stają na straży tego status quo? Czy zatem nie jest konieczna ich repolonizacja? Czy powinna one zupełnie zniknąć z polskiego rynku? Wybór należy do Czytelników, ale również do decydentów, których obowiązkiem jest troska o to, co stanowi wyznacznik życia społecznego, kulturowego i ekonomicznego. Bez własnych i powszechnych mediów nie będziemy mogli podjąć obiektywnej i twórczej debaty o tym, co jest najważniejsze oraz podjąć ważnych zmian i reform.

Józef Goebbels – doktor filozofii – jako jeden z pierwszych, obok Lenina, dostrzegł moc propagandy i negatywnego oddziaływania mediów. Dysponując tylko prasą i radiem oraz dopiero co rozwijającym się kinem, potrafił przekonać wielu swoich rodaków do aktywnego poparcia Hitlera. Mawiał, że kłamstwo, powtórzone wielokrotnie, staje się prawdą. Można rozgrywać ludzi i nastawiać ich przeciwko sobie. Taki proces nie jest tylko historią z pierwszej połowy XX wieku.

Dzieje się on również na naszych oczach, gdy wmawia się Polakom, że rządy PIS-u są dla nich zagrożeniem, a przeprowadzane przez rząd reformy, nie prowadzą do sanacji spauperyzowanego kraju. Niemieckie media i ich polskojęzyczne odpowiedniki w kraju nie mogą sobie podarować, że Polska wyrywa się z programu ucywilizowania Europy według programu nowej lewicy (ostatnio proces ten zarysował Bronisław Wildstein w swoim artykule Cywilizowanie polskich Irokezów, „wSieci” 25 kwietnia – 1 maja 2016, s. 60-62). W tym to „cywilizowanym” świecie tradycja, patriotyzm i wiara katolicka, stanowią anachronizmy, które należy jak najszybciej odrzucić. W ten sposób Polska staje się ponownie przedmurzem walki o łacińską (a nie – europejską) cywilizację. Cywilizacja łacińska – doprecyzujmy – wyrosła z greckiej filozofii, rzymskiego prawa i chrześcijańskiej religii (zasadniczo rzymsko-katolickiej) i stanowi jej twórczą kontynuację.

Podczas niemieckiej okupacji prasę wydawaną przez Niemców i kolaborantów określano mianem: „gadzinowej”, używając jej głównie do pakowania śledzi. Dziś, jeżeli Polacy przestaliby ją kupować, Niemcy, ponosząc straty, szybko wycofaliby się polskiego rynku. Nie dajmy się rozgrywać przez „obcych”, działających zgodnie ze starą rzymską regułą: „dziel i rządź”. Pamiętajmy, że ten, kto ustala znaczenie słów, ich interpretację, ten naprawdę rządzi! Koncern VGP został wyparty ze Słowacji i Włoch, ograniczono jego wpływy również w Czechach. Czas na repolonizację mediów w Polsce.

W imię polskiego patriotyzmu czas rozpocząć skuteczny, masowy, powszechny bojkot niemieckich mediów dla Polaków!

stefanbudziaszekStefan Budziaszek

17 września 2016 roku, w 77. rocznicę napaści Niemiec i Rosji na Polskę, przedstawiciele Stowarzyszenia Narodowa Skawina oraz Małopolscy Patrioci zorganizowali pikietę przed krakowskimi konsulatami Republiki Federalnej Niemiec i Federacji Rosyjskiej:
https://www.youtube.com/watch?v=Mm_a3TxQSuQ

krakowniezaleznymkInformacja własna

Muzeum Historyczne Miasta Krakowa (Filia Ulica Pomorska, ul. Pomorska 2) zaprosiło Krakowian i Gości naszego Miasta na dwudniowe obchody Dni Pamięci Polaków - Ofiar Niemców.

20160909ar1Uroczystości rozpoczęły się od Mszy Świętej w kościele Św. Szczepana (przy ul. Sienkiewicza 19), następnie odbył się Apel Pamięci ku czci Polskich Ofiar Niemców z udziałem żołnierzy Wojska Polskiego (ul. Pomorska 2), start gry miejskiej „Krajewski” poświęconej obozowi narodowemu w czasie okupacji niemieckiej, konferencja naukowa "Obóz narodowy w czasie II wojny światowej – między prawdą a mitem" w sali edukacyjnej przy ul. Pomorskiej 2, a na zakończenie, na pl. Inwalidów, zainaugurowano wystawę plenerową pt. "Krakowscy narodowcy 1939–1945". Wystawa poświęcona jest członkom obozu narodowego działającym w czasie II wojny światowej w Krakowie.

Pełny program uroczystości i konferencji Dni Pamięci znajdą Państwo tutaj: http://www.mhk.pl/aktualnosci/dni-pamieci.

(Od Redakcji): Zapraszamy Państwa jeszcze do obejrzenia zdjęć z 9 i 10 września: https://goo.gl/photos/Wk5qFzJh4TCE6Pe1A / https://goo.gl/photos/RZh3Ctxi77zvTqZQ9. Autorką obu fotoreportaży jest p. Alicja Rostocka, dziękujemy 😉

rdilogo18 lipca 2016 roku przed Sądem Rejonowym w Krakowie rozpoczął się proces przeciwko niemieckiej telewizji ZDF i wytwórni filmowej UFA Fiction w sprawie o naruszenie dóbr osobistych żołnierzy Armii Krajowej z powództwa kpt. Zbigniewa Radłowskiego i Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej.

Pełnomocnikami Żołnierzy AK są mec. Monika Brzozowska i mec. Jerzy Pasieka, którzy od 3 lat pracują pro bono nad tą sprawą. Pozew przeciwko ZDF został złożony 3 lata temu Reduta monitoruje proces, aktywnie organizuje akcję informacyjną, a także wzięła na siebie koszty związane z przejazdami i noclegami AK-owców w Krakowie. Proces toczy się w Krakowie ze względu na miejsce zamieszkania kpt. Radłowskiego.

Pierwszego dnia miały miejsce ustalenia proceduralne. Dużym sukcesem jest fakt, że sąd uznał, że jest właściwy do rozpoznawania sprawy, czego nie chcieli pełnomocnicy pozwanych - chcieli oni, aby sprawa toczyła się przed sądem w Niemczech. Sąd dopuścił świadków - ze strony AK jest to prof. Bogdan Musiał, który był konsultantem filmu, ale gdy zobaczył jaka jest jego wymowa i że Niemcy nie biorą pod uwagę jego wskazówek protestował i wycofał się.

ZDF zgłosiła jako dowody w sprawie publikacje prawdopodobnie mówiące o tym, że Armia Krajowa miała się dopuszczać mordów na Żydach. Sąd jeszcze nie zdecydował czy dowody w postaci publikacji dopuści.

prawdaoniemcachBardzo istotnym postanowieniem sądu jest dopuszczenie przesłuchania świadków z Niemiec za pośrednictwem wideokonferencji, czego absolutnie nie chciała strona ZDF. Chcieli oni, żeby świadkowie z Niemiec przesłuchiwani byli za pomocą sądu niemieckiego, bez udziału sądu z Polski. Doświadczenie uczy, że w takich wypadkach polscy pełnomocnicy mieli uniemożliwiane zadawanie pytań. W sytuacji dopuszczenia wideokonferencji proces też będzie się toczył dużo szybciej (il. Plakat prawdy o Niemcach, fot. p. Mirosław Boruta).

Po tych ustaleniach sąd przesłuchał powoda - kpt. Zbigniewa Radłowskiego, który opowiedział w jaki sposób walczył (był żołnierzem AK, był na Szucha i Pawiaku, potem w Auschwitz, zwolniony dzięki wstawiennictwu rodziny Wedlów, potem ukrywał Żydów, w Powstaniu walczył na Mokotowie. Po wojnie skazany na 12 lat więzienia przez komunistów)

Sąd zadawał pytania kpt. Radłowskiemu o to, czy AK była organizacją antysemicką, czy mogło się zdarzyć że żołnierze AK grabili zwłoki zabitych Niemców. Były to pytania do protokołu, aby odpowiedzi stanowiły dowód w sprawie.

davNastępnie wyświetlono pierwszy odcinek filmu "Unsere Mütter, unsere Väter" i sąd zakończył posiedzenie. Następne posiedzenie poświęcone będzie przesłuchaniu świadków z Niemiec, a termin podany będzie po uzgodnieniu ze stroną niemiecką spraw technicznych związanych z wideokonferencją. Obejrzane będą też dalsze odcinki serialu.

Sędzia prowadzi sprawę stanowczo, sprawnie, bez uprzedzeń.

Podsumowanie:

1. Sukces w postaci uznania przez sąd, że jest właściwy do rozpatrywania sprawy.
2. Sukces w postaci dopuszczenia przesłuchania podczas wideokonferencji.
3. Zanosi się na to, że strona przeciwna będzie się bronić oskarżając AK o zbrodnie na Żydach.

Sukces jest owocem usilnej i wytrwałej pracy mecenasów Moniki Brzozowskiej i Jerzego Pasieki, a także mec. Lecha Obary, który prowadził sprawy związane z "polskimi obozami". Wszystko to razem dało efekt w postaci wykładni prawa, którą uznają sądy. Reduta będzie dalej organizować pracę nad tą sprawą i następnymi, które są już w toku, a niebawem usłyszą Państwo o nich, gdy złożymy pozwy. I będziemy się bardzo dokładnie przyglądać jakiej argumentacji używa ZDF w tej sprawie.

Maciej Świrski

Za: Biuletyn Reduty Dobrego Imienia. Polskiej Ligi przeciw Zniesławieniom.

krakowniezaleznymkInformacja własna

W Londynie wymalowano nieprzyjazny napis, media opowiadały o tym trzy dni. W Niemczech palone są dziesiątki polskich samochodów:
http://linkis.com/berliner-kurier.de/6OtfJ

Ale kto ma o tym napisać? Wychodzące po polsku gazety będące własnością niemieckich koncernów? Więcej informacji w notce "Kto wydaje gazety dla Polaków?":
https://www.krakowniezalezny.pl/kto-wydaje-gazety-dla-polakow

alicjarostockaAlicja Rostocka

27 maja 1944 roku, okupujący nasze miasto Niemcy, zamordowali publicznie czterdziestu Polaków, więźniów przywiezionych z ul. Montelupich. Miejsce pamięci przy skrzyżowaniu ul. Botanicznej 12 i ul. Lubicz 27/29 upamiętniają tablice i płyta ku czci Polskich Ofiar niemieckiej zbrodni.

niemieckazbrodniablW uroczystości z udziałem m.in. rodzin pomordowanych, kombatantów, młodzieży szkolnej i Stowarzyszenia Szarych Szeregów uczestniczyli także pp. Roman Heil, syn zamordowanego przez Niemców Edwarda Heila, komendanta Krakowskiej Chorągwi Szarych Szeregów, pseudonim „Jerzy” oraz komendant Władysław Zawiślak.

W tym roku szczególną oprawę uroczystości zapewniła młodzież z Przemyśla, a dalszy ciąg wspomnień odbył się w Muzeum Armii Krajowej. Można było tam zobaczyć m.in. pamiątki dokumentujące działalność Stanisława Szczerby pseudonim "Linus" - harcerza i żołnierza Armii Krajowej, najprawdopodobniej zabito go właśnie wtedy.

I jeszcze linka do 45 zdjęć:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/6289599750571127521

jerzyrobertnowakJerzy Robert Nowak

Niemiecki prezydent mentorsko poucza Polaków

Parę dni temu mieliśmy kolejny przejaw niedopuszczalnego wtrącania się w sprawy Polski, tym razem ze strony prezydenta Niemiec Joachima Gaucka. Podczas Dni Katolików w Lipsku prezydent Gauck powiedział: Polacy - podobnie jak mieszkańcy byłej NRD - potrzebują więcej czasu, aby nauczyć się żyć z obcymi, dlatego nie potrafią okazywać im miłosierdzia. Polacy potrafią być niesłychanie miłosierni, nie odkryli jednak - jak dotąd - tej zasady, że miłosierdzie nie obowiązuje tylko i wyłącznie w stosunku do naszych”. I dodał, że z tego właśnie powodu „politycy w Polsce, którzy odwołują się do dawnej narodowej tożsamości, są obecnie w nieco lepszej sytuacji niż politycy proeuropejscy, nastawieni bardziej liberalnie” (za: http://www.fronda.pl/a/niemiecki-prezydent-poucza-polakow-stosunku-doobcych,72301.html).

Prezydent Joachim Gauck ma ogromne zasługi dla Niemiec, bo przeprowadził tam lustrację w sposób doskonały. Teraz jednak niepotrzebnie miesza się w sprawy Polski i wypowiada bzdury. Przez stulecia jego kraj - Niemcy był najbardziej nietolerancyjnym krajem, m.in. okrutnie prześladując Żydów, a potem wywołując straszne wojny. W tym samym czasie Polska była najbardziej tolerancyjnym krajem świata i najbardziej otwartym na wszelkiego rodzaju uchodźców. Przyznał to nawet zajadły niemiecki XIX-wieczny wróg Polski, twórca potęgi militarnej Prus - feldmarszałek Helmut von Moltke, pisząc, iż: „Starodawni Polacy odznaczali się wielką tolerancją (…) Przez długi przeciąg czasu przewyższała Polska wszystkie inne kraje Europy swoją tolerancją (podkr. - JRN). Pierwsi Żydzi, którzy tu osiedli, byli wygnańcami z Czech i Niemiec. W roku 1096 schronili się do Polski, gdzie wówczas daleko większa tolerancja panowała niż we wszystkich innych państwach Europy(…)” (cyt. za: H. von Moltke: „O Polsce”, tł. G. Karpeles, Lipsk 1885, s.12, 14, 30; por. szerzej: J. R. Nowak: „Co Polska dała światu”, 3 wyd., Warszawa 2015, s. 20-30).

Najlepszy komentarz do wystąpienia prezydenta J. Gaucka dała znakomita dziennikarka „w Sieci” Krystyna Grzybowska, pisząc m.in. "Nie będę sięgać głębiej w historię stosunków polsko-niemieckich, bo od tego miłosierdzia barbarzyńców niemieckich na naszym terytorium, w obozach koncentracyjnych zginęły miliony obywateli, głównie żydowskich podludzi, zamęczonych w akcie miłosierdzia w komorach gazowych. Należy być miłosiernym i takimi wspomnieniami nie zakłócać przyjaznych i dobrosąsiedzkich stosunków. I jeszcze jedno, gdyby nie ruch Solidarności nie byłoby Urzędu Gaucka, a Gauck nie zostałby prezydentem najpotężniejszego państwa w Europie. Jak ten czas leci i jak to się ludzie zmieniają. Niezmienna jest wyższość moralna Niemców nad Polakami i resztą obywateli gorszej Europy, pouczanie niedorozwiniętych gospodarczo krajów jaką politykę powinny prowadzić, żeby zadowolić dążenie Niemiec do panowania nad kontynentem (podkr. - JRN). Ci ze wschodu powinni być miłosierni dla gospodarczej ekspansji sąsiada z zachodu, a także dla muzułmanów, bo choć są z obcej kultury i cywilizacji, powinni być przyjmowani z otwartymi rękami. W akcie wdzięczności, bo po raz pierwszy od paru wieków Niemcy nie zamierzają na nas napaść. Oni pragną pokojowo zamienić nas w niewolników swojej wyższości, już to czynią. I postawić pod naszą wspólną historią grubą kreskę" (cyt. za: Gruba kreska Joachima Gaucka: Niezmienna jest wyższość moralna Niemców nad Polakami i resztą obywateli gorszej Europy, "w Polityce.pl" z 27 maja 2016). Przy okazji warto zwrócić uwagę, że w Polsce znalazło schronienie najpierw kilkadziesiąt tysięcy Czeczeńców, a w ostatnich paru latach blisko dwa miliony uchodźców z ogarniętej wojną Ukrainy.

Jak długo wrogowie Polski będą pisać naszą historię?!

W najnowszym numerze „Warszawskiej Gazety” (nr z 27 maja-2 czerwca) szczególnie polecam artykuł znakomitego publicysty patriotycznego Mirosława Kokoszkiewicza: „Wrogowie Polski piszą naszą historię”. Kokoszkiewicz pisze: „Bezczelność Niemców i niestety wielu środowisk żydowskich w zakłamywaniu historii jest trudna do pojęcia dla każdego w miarę normalnego i przyzwoitego człowieka. Oto dzieci oraz wnuki oprawców i ich ofiar mówią dzisiaj jednym głosem, że Polacy chcą się przedstawić "w lepszym świetle". Jednocześnie cynicznie przemilczają, że my również byliśmy narodem przeznaczonym przez Niemców do zagłady. Kiedy sami pojmiemy i damy głośno do zrozumienia innym, że to my Polacy, jesteśmy u siebie gospodarzami i to my decydujemy, kto jest dla nas wzorem i bohaterem?" Według Kokoszkiewicza: „Otwarte 17 marca br. we wsi Markowej Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów, choć powstało o wiele lat za późno, to i tak wywołało gwałtowne ataki ze strony Niemców, wspieranych przez część środowisk żydowskich. Mówienie – jak to uczynił prezydent Duda w dzień otwarcia placówki – o setkach tysięcy Polaków, którzy pomogli Żydom, może wzbudzić w Jerozolimie podejrzenie o wykorzystanie owego tragicznego, ale i nietypowego przypadku rodziny Ulmów (podkr. - JRN) do przedstawienia w lepszym świetle zachowania Polaków w czasie Holocaustu” – mogliśmy przeczytać w niemieckim dzienniku „Frankfurter Allgemeine Zeitung” (…) Komentująca tekst z FAZ stacja Deutsche Welle dodała: „Dyrektorka przyznającego ten tytuł (Sprawiedliwy wśród Narodów Świata – JRN) Instytutu Yad Cashem Irena Steinfeldt zaznacza bowiem, że choć liczba Polaków w porównaniu z innymi krajami jest najwyższa, to jednak w obliczu trzech milionów polsko-żydowskich ofiar jest raczej niska”.

Komentując te słowa I. Steinfeldt red. Kokoszkiewicz pisze: „Nikt nie wspomina, że przytłaczającej większości żydowskich ofiar nie udało się uratować, gdyż kompletnie nie zasymilowani z naszym narodem nie znali nawet polskiego języka. Tych ludzi nie można było wtopić w polski tłum, zaopatrując w sfałszowane metryki, świadectwa chrztu i kenkarty. Mimo to, Polaków, którzy oddali życie, ratując Żydów, liczy się w tysiące, a liczbę tych, którzy im pomagali, szacuje nawet na ponad milion. Według spadkobierców niemieckich katów i środowisk żydowskich to o wiele za mało (…) Wypada przypomnieć Niemcom i Żydom, ile to mieszkańców dzisiejszej Europy Zachodniej, okupowanej w latach. ostatniej wojny przez III Rzeszę, oddało życie za Żydów (…) Jakże szybko z pamięci historycznej wymazano fakt, że Francuzi, Belgowie czy Holendrzy, którym żadna zagłada nigdy nie groziła, sami gorliwie organizowali transporty Żydów do obozów śmierci, zaskakując swoim zaangażowaniem nawet niemieckich zbrodniarzy? (…)

Głupota kolejnych polskich rządów czy wręcz dokonana z premedytacją zdrada pamięci o naszych bohaterskich przodkach poraża. Z jaką bowiem sytuacją mieliśmy do czynienia, zanim kilka tygodni temu otwarto Muzeum w Markowej? Oto liczni odwiedzający Kraków turyści, w tym niemieccy i żydowscy mogli zwiedzać tamtejsze muzeum Fabryki Emalii Oscara Schindlera i dowiadywać się, że najważniejszym, historycznym już, bohaterem ratującym Żydów w okupowanej Polsce był ten niemiecki przedsiębiorca. Dlaczego niemieckie szmatławce, wspierane przez środowiska żydowskie, nie pisały przy okazji otwarcia muzeum Schindlera o celowym nagłaśnianiu zupełnie „nietypowego przypadku”? Dlaczego Irena Steinfeldt z Yad Vashem nie zaprotestowała, mówiąc, że nie godzi się, aby w państwie setek tysięcy bezimiennych bohaterów, z narażeniem życia niosących pomoc Żydom, honorować akurat Niemca? (podkr. - JRN) (…) Dlaczego podobnego muzeum nie wybudowano najpierw Polakowi, Henrykowi Sławikowi, który ocalił życie co najmniej 5 tys. Żydów, czyli wielokrotnie większej liczbie niż Schindler? Dlaczego swojego muzeum i pomnika nie ma ksiądz Marceli Godlewski, który uratował 3 tys. Żydów z warszawskiego getta?

Mocno brzmią końcowe stwierdzenia pełnego pasji artykułu Mirosława Kokoszkiewicza: „Czy jest gdzieś drugi taki kraj, który zamiast sławić własnych bohaterów, szuka ich na siłę wśród przedstawicieli narodu okupantów, zbrodniarzy i ludobójców ? Czy jest drugie takie państwo, które prowadzi politykę historyczną, budując najpierw Muzeum Historii Żydów Polskich, podczas gdy godnej siedziby nie ma do dziś Muzeum Historii Polski? (…) Czy kiedyś zmądrzejemy na tyle, aby idąc do wyborów, przynajmniej przez kilka najbliższych kadencji stawiać konsekwentnie na polskich patriotów, a nie na wysługujących się zagranicznym mocodawcom politycznych kelnerów? Aby jakoś nadrobić stracony po 1989 r. czas, opcja prawicowo-patriotyczna powinna utrzymać się u władzy przynajmniej przez dwie najbliższe dekady. Być może tyle wystarczy, aby Polacy powrócili do dawnej dumy i moralnej siły, które nie pozwolą na meblowanie naszego domu przez coraz bardziej bezczelne i i butne antypolskie środowiska. Muzeum „Sprawiedliwych” powinno stanąć w Warszawie wiele lat temu, zanim w Krakowie uhonorowano zaprzyjaźnionego ze zbrodniarzami z SS niemieckiego fabrykanta, któremu Steven Spielberg poświęcił znany na całym świecie film „Lista Schindlera”. „Historię swoją piszcie sami, bo inaczej napiszą ją za was inni i źle” - mówił Józef Piłsudski (…)”.

Mit o szlachetności Oscara Schindlera

Przy okazji tekstu M. Kokoszkiewicza sprostuję urobiony u nas fałszywy mit o wyjątkowej szlachetności i dobroczynności „zbawcy Żydów” Oscara Schindlera. Mit ten pryska natychmiast przy lekturze wydanej w 1985 r. w Krakowie w Wydawnictwie Literackim książki wybitnego świadka wydarzeń w getcie krakowskim, dyrektora szpitala zakaźnego w tym getcie Aleksandra Bibersteina „Zagłada Żydów w Krakowie”. Jak bardzo zafałszowany był obraz dany w filmie Spielberga można się przekonać porównując relację Bibersteina z jedną z centralnych scen filmu Spielberga „Lista Schindlera”, ukazującą typowanie nazwisk kolejnych Żydów na listę do uratowania. W filmie Spielberga słuchaliśmy wyciskającej łzy rozmowy między Schindlerem a wspaniałym, szlachetnym Żydem Szternem, jak dopisują do listy nazwiska kolejnych żydowskich kobiet i dzieci, aby uratować im życie. Niestety ta jakże wzruszająca scena filmowa była typowym fałszem, czymś, co zwykło się określać słowami „pic i fotomontaż”. Istniała owszem „lista Schindlera” i istniał wielce szlachetny Żyd Sztern. Tyle tylko, że słynną „listę” Schindler ustalał nie ze szlachetnym Żydem Szternem, a z najgorszym miejscowym żydowskim łapownikiem policjantem Marcelim Goldbergiem, i ustalał nie z nieprzebranej dobroci serca, a za złoto i kosztowności. Jak pisał o tym Aleksander Biberstein w książce „Zagłada Żydów w Krakowie” (op.cit., s. 143): „Ponieważ Schindler cieszył się wśród Żydów opinią człowieka porządnego, napływ kandydatów na wyjazd do Brünnlitz był wielki, o wiele większy niż możliwości zatrudnienia. Przydział do tej placówki zależał do biura pracy w obozie, gdzie urzędował odeman (policjant żydowski - JRN) Marcel Goldberg. Porozumiał się on z Niemcem, kierownikiem tego biura, no i z Schindlerem przy pomocy wysokich łapówek, zwykle w obcej walucie i w kosztownościach ustalił listy mających wyjechać do Brünnlitz. Dorobili się oni w ten sposób bardzo znacznego majątku, który prawdopodobnie udało się im uratować. Goldberg przeżył wojnę i zdołał się ukryć pod zmienionym nazwiskiem w nieznanym miejscu” (podkr. - JRN). W innym miejscu swej książki (s.149) A. Biberstein pisał: „Odeman Marcel Goldberg, kierownik Arbeitseinsatzu w Płaszowie, umieścił na tej liście wielu Żydów w zamian za ogromne łapówki, oczywiście w porozumieniu i w interesie Schindlera” (podkr. - JRN). A w Polsce uhonorowano przede wszystkim pazernego Schindlera, który wielce skorzystał na swej "dobroczynności" wobec Żydów, i umieszczono muzeum w jego krakowskiej fabryce. Natomiast Henryk Sławik, który został zamordowany przez Niemców za uratowanie pięciu tysięcy Żydów, był przez dziesięciolecia zapomniany, i jak dotąd nie ma żadnego muzeum upamiętniającego jego poświęcenie (por. szerzej J. R. Nowak: „Żydzi przeciw Żydom”, Warszawa 2012, cz. 2, s. 129-130).

Przy okazji warto dodać, że słynny reżyser Steven Spielberg, który nakręcił „Listę Schindlera” był skrajnie antypolski. W wywiadzie udzielonym w Filadelfii 12 grudnia 1993 r. powiedział: „Polacy prześladowali Żydów na długo przed dojściem Hitlera do władzy”. Sam film został oparty na skrajnie antypolskiej książce australijskiego pisarza Keneally'ego, w której przedstawia się Polaków w ponury, jednowymiarowy sposób, a roi się od „dobrych” Niemców: pułkownika Lange (s. 270-271), porucznika standartenführera SS (s. 120, 123) i in. (por. szerzej: J. R. Nowak: „Żydzi przeciw Żydom”, Warszawa 2012, część I, s. 67-68).

Cenny pomysł: utworzyć Ministerstwo Polaków za granicą

Wybitny krakowski naukowiec (badacz tematyki polonijnej) socjolog dr Mirosław Boruta jest od dawna wizytówką bardzo ciekawego portalu „Kraków Niezależny”. Na łamach najnowszego numeru krakowskiego miesięcznika WPIS (nr 5 z 17 maja 2016) dr Boruta wystąpił z godną poparcia inicjatywą: utworzenia Ministerstwa Polaków za Granicą. Na początku wskazał na dane – obok 37 mln Polaków żyjących w Kraju aż 22 mln Polaków żyje za granicą - liczba nader wymowna. Boruta pisze o tych 22 milionach Polaków rozproszonych w świecie: „to jest nasz narodowy skarb, narodowy „świat, który nie może zaginąć”. Akcentując zadania i możliwości działania wśród Polaków za granicą Boruta wytycza następującą wstępną listę działań:

- „pomoc w zachowaniu polskich kodów kulturowych wśród żyjących, przyznających się do polskości, poprzez deklarację narodowościową w spisach ludności innych krajów;
- pomoc w postaci polskich szkół, podręczników, filmów, pomoc księżom szerzącym polskość poprzez kościoły, parafie i punkty katechetyczne, tutaj chodzi także o pomoc prawną w uzyskaniu statusu mniejszości narodowej w krajach, gdzie Polacy takowego nie maja – najbardziej jaskrawy przykładem dyskryminacji tego typu są oczywiście Niemcy, gdzie żyje ok. 2 mln. Polaków;
- pomoc w zachowaniu polskich pamiątek narodowych, budynków, miejsc pamięci, pomników, cmentarzy;
- dla tych ,którzy chcą zamieszkać w Polsce, wszechstronna pomoc w repatriacji i aklimatyzacji w Kraju. Dotychczasowe doświadczenia w tym względzie są niestety bardzo przygnębiające”.

Apelując o wzmożenie repatriacji Polaków ze Wschodu dr Boruta apeluje: „W ogólnoeuropejskim sporze o imigrantów – uchodźców konieczna jest np. propozycja, aby polski Kościół ogłosił, że każda parafia przyjmie przynajmniej jedną polską rodzinę z Kazachstanu albo z Ukrainy. (podkr. - JRN). Taki apel to byłby ważny głos. Przy czym weterani walk o wolność Polski, tak w Kraju ( w granicach sprzed 1939 roku), jak i na obczyźnie, weterani walk o wolność Waszą i Naszą powinni mieć tutaj absolutne pierwszeństwo”.

Zdaniem dr. Boruty niezbędne jest jak najszybsze podniesienie rangi problemu Polaków za granicą na szczeblu instytucjonalnym – na wzór państw, które już utworzyły w tym celu specjalne ministerstwa, m.in. Armenii, Gruzji, Izraela, Indii i Serbii. Boruta ubolewa, że jak dotąd działania wobec Polaków i osób polskiego pochodzenia za granicą są nazbyt rozproszone – na około 18 podmiotów o różnych kompetencjach. Dlatego apeluje, aby scalić, skoordynować te wysiłki –poprzez utworzenie Ministerstwa Polaków za Granicą. Akcentuje: „to się tym 22 milionom ludzi należy! To się im od Polski, od ich Ojczyzny naprawdę należy (podkr. - JRN). Według dr. Boruty koszty prowadzenia takiego nowego ministerstwa można by sfinansować poprzez redukcję w całej masie urzędów z administracji rozbudowanej do monstrualnych rozmiarów za poprzednich rządów. Dr Boruta proponuje również kilka rozwiązań szczegółowych. Proponuje, aby w każdej polskiej placówce dyplomatycznej, ambasadzie czy konsulacie utworzono Zespół ds. Polaków za Granicą, działający pod kierunkiem wyspecjalizowanego konsula albo przynajmniej urząd attaché. Placówki o randze zespołów i ataszatów gromadzić będą dokumentację historyczną jak i dokumentację dotyczącą wydarzeń aktualnych, a przede wszystkim położą nacisk na powszechnie dostępną naukę języka polskiego jako wartości centralnej dla kultury polskiej. Będą także mobilizować Polaków i ich potomków za granicą do współpracy gospodarczej, naukowej i kulturalnej z Krajem. Myślę, że ten postulat dr. Boruty jest szczególnie ważny, bo w Polsce – w odróżnieniu od Węgier, Czech czy Litwy - w bardzo małym stopniu wykorzystano możliwość przyciągnięcia wybitnych fachowców z diaspory do współpracy z Krajem.

Na koniec swego tekstu dr Boruta apeluje: „Szczególną troską nowe ministerstw powinno objąć skupiska polskie w pobliżu granic Rzeczypospolitej. Polacy na Białorusi, w Czechach, na Litwie, Łotwie, w Niemczech, Rosji, na Słowacji i Ukrainie to priorytet dla wysiłków każdego polityka polskiego w utrzymywaniu ich więzi z Polską oraz polską kulturą i językiem. Są to bardzo często osoby, których przywiązanie do polskości i religii, patriotyzm i zaangażowanie na rzecz polskości przetrwały najcięższe próby”.

Za: http://jerzyrnowak.blogspot.com/2016/05/w-obronie-prawdy-o-polsce.html

adamzyzmanAdam Zyzman

W miniony weekend obejrzałem po raz kolejny w życiu „Bohaterów Telemarku”, amerykański film o walce norweskiego ruchu oporu, by nie dopuścić do przetransportowania do Niemiec materiału mającego uniemożliwić budowę niemieckiej bomy jądrowej. To, co mnie tym razem zaskoczyło, to język, którym bohaterowie filmu mówią okupantach, a raczej, to jak tłumaczone były ich dialogi przez lektora, któremu też zapewne ktoś je napisał. W każdym razie w opowieści konspiratorów, o tym, że to „naziści” chcą coś wywieźć do Niemiec, nie brzmiały autentycznie, a już żarty, że właśnie zostało im do spożycia „nazistowskie” jedzenie zakrawały wręcz na absurd.

Powstaje jednak pytanie, czemu w dobie powszechnej znajomości języka angielskiego (film był produkcji amerykańskiej), odnowiona ponoć, TVP fałszuje nadawany film i wbrew słyszalnym przecież oryginalnym dialogom dostosowuje się do narzuconej przez Niemców poprawności politycznej? Czy był to wymóg narzucony przez kierownictwo Telewizji, czy też to nadgorliwość pracownika tej instytucji niższego szczebla? A może nawet samego tłumacza, który tak przesiąkł politporawnością obowiązującą w minionych ośmiu latach, że postanowił dostosować się do niej, lekceważąc fakt, że w tle czytanej listy dialogowej słychać zupełnie inne sformułowania po angielsku? Innymi słowy, czy było to zaniedbanie polegające na tym, że nikt nie pomyślał, ze można na siłę aktualizować tłumaczeniem wymowę filmu, czy też była to na siłę realizowana niemiecka polityka historyczna bez względu na próby uczynienia z TVP autentycznie polskiej telewizji, reprezentującej polską wersję historii i polską rację stanu?

Jeśli to drugie, to znów powstaje pytanie o sens takich działań, czy miała być to prowokacja ze strony kogoś, kto zdawał sobie sprawę, że musi pożegnać się z TVP i był to sposób by uczynić z siebie męczennika za sprawę „europejskiego” podejścia do historii, czy też chodziło o zaszkodzenie nowemu kierownictwu, które po takiej wpadce być może zostanie odwołane, gdyż „nie panuje” nad tym, co dzieje się na Woronicza? – Jak by jednak nie było, warto, by ten wygłup, albo próba przeforsowania wrogiego Polakom punktu widzenia historii zostały ukarane. Polacy nie po to płacą abonament, by obrażano ich w ich własnej telewizji przekonując, że nie wiedzą kto mordował ich dziadków w czasie II wojny światowej, jakie ci mordercy nosili mundury i jakim posługiwali się językiem!