Przeskocz do treści

Informacja własna

Wczoraj, o godz. 15.00 (w Godzinie Miłosierdzia), w pracowni ludwisarskiej Jana Felczyńskiego w Przemyślu, rozpoczęto odlewanie ważącego pół tony dzwonu, który otrzyma imię Jana Pawła II. Dzwon Jan Paweł II zostanie zawieszony na Wieży Srebrnych Dzwonów wawelskiej archikatedry, ponad znajdującymi się tam obecnie dzwonami: „Hermanem” z 1271 roku, „Zbyszkiem” z 1423 roku i „Maćkiem” z 1669 roku.

dzwonjanpawelii- Chcemy upamiętnić Jana Pawła II, który przed objęciem Stolicy Apostolskiej był biskupem krakowskim i kapłanem tej diecezji. Katedra na Wawelu miała dla niego szczególne znaczenie – powiedział proboszcz parafii archikatedralnej na Wawelu ks. prałat Zdzisław Sochacki (fot. janfelczynski.com).

Nowy dzwon zostanie przywieziony do Krakowa w środę, 16 kwietnia 2014 roku. Jego poświęcenie nastąpi natomiast 20 kwietnia, w Wielką Niedzielę. Przez kilka tygodni będzie umieszczony na specjalnej konstrukcji na dziedzińcu przed katedrą, tuż obok pomnika Jana Pawła II. Po zawieszeniu na wieży dzwon będzie bił codziennie – razem z pozostałymi, które można usłyszeć rano, w południe i wieczorem.

andrzejkalinowskiAndrzej Kalinowski

Przesyłam kilka zdjęć z dni żałoby po Ojcu Świętym Janie Pawle II z 2005 roku. Tak wyglądała ulica Franciszkańska i jej okolice w tych dniach:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/2Kwietnia2014

Jest kilka  haseł które można by teraz uaktualnić, mam np. na myśli młodzież zdającą matury. Po maturze mogą iść przecież na kremówki. Nie drogo, daleko od komercji i w kieszeni trochę więcej zostanie...

Informacja własna

We środę, 2 kwietnia 2014 roku, zagościli w Krakowie autorzy albumu „Dokąd zmierzasz”, będącego wotum wdzięczności Polaków za dar papieża Jana Pawła II. „Dokąd zmierzasz” to niezwykłe świadectwo wiary zrodzone z życiowych doświadczeń, a w sposób szczególny umocnione w czerwcu 1979 roku, podczas pamiętnej pielgrzymki papieża Jana Pawła II do Ojczyzny.

dokadzmierzasz- Album „Dokąd zmierzasz” (fot. apostolicum.pl) jest podziękowaniem Polaków za dar obecności Jana Pawła II. To także wyraz jedności, którą przeżywać będziemy 27 kwietnia 2014 roku. Tego dnia bowiem nasz wielki Rodak, który poprzez modlitwę, uśmiech i cierpienie uczył nas, jak żyć, zostanie ogłoszony przez papieża Franciszka świętym – pisze o swojej książce autorka, Małgorzata Kupiszewska.

„Całą noc słyszałam, jak nieprzebrany ludzki potok wędrował ulicą Żwirki i Wigury w stronę warszawskiego lotniska. A potem wybuchła wrzawa, bo nadjeżdżał samochód z Ojcem Świętym. Pamiętam, jak wołałam: „Pobłogosław mnie”. A Jan Paweł II hojnie rozdawał błogosławieństwa. Kilkanaście lat później dotarliśmy całą rodziną do Rzymu (…)” – fragment Od Autora z albumu „Dokąd zmierzasz”.

kanonizacyjnaimSzanowni Państwo!

Rada Stała Konferencji Episkopatu Polski zleciła Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia” oraz „Stowarzyszeniu Absolwentów Dzieło” przeprowadzenie ogólnopolskiego wydarzenia w ramach przygotowania do kanonizacji Ojca Świętego błogosławionego Jana Pawła II. Hasłem wspomnianego wydarzenia jest Kanonizacyjna Iskra Miłosierdzia.

Od 9 marca można na stronie internetowej www.iskramilosierdzia.pl publikować oraz czytać krótkie wpisy związane ze Świętym Papieżem Polakiem. Ujęte w formy podziękowań, próśb i postanowień stworzą niepowtarzalny, zbiorowy akt zawierzenia Bogu. Wpisy będzie można też przekazywać za pomocą: SMS-ów (nr 70 040 - 0,62 zł z VAT), e-maili (iskramilosierdzia@dzielo.pl), tradycyjnych listów wysłanych na adres Fundacji "Dzieło Nowego Tysiąclecia" (Skwer Ks. Kard. Stefana Wyszyńskiego 6, 01-015 Warszawa, z dopiskiem: KSIĘGA), a także papierowych formularzy dostępnych w parafiach w całej Polsce.

janpaweliiNiedługo przed kanonizacją bł. Jana Pawła II wpisy zostaną wydrukowane i zebrane w postaci pamiątkowej Księgi. Jej przygotowaniem zajmie się Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych, która dysponuje techniką mikrodruku, potrzebną przy dużej liczbie wpisów. Księga zostanie przewieziona do Watykanu i złożona tam podczas uroczystości kanonizacyjnych jako duchowy dar Polaków (...)

Do pozostałych informacji o wydarzeniach związanych z Kanonizacyjną Iskrą Miłosierdzia (w tym uroczystej Mszy świętej w Łagiewnikach podczas której pobłogosławiony przez Jana Pawła II ogień otrzyma m.in. przedstawiciele kilkudziesięciu instytucji kościelnych, państwowych i społecznych) odsyłam do naszej strony internetowej www.iskramilosierdzia.pl .

Serdecznie zachęcam do włączenia się w tą jedyną w swoim rodzaju szansę udzielenia odpowiedzi na słowa Jana Pawła II jaką otrzymają Polacy w ramach akcji Kanonizacyjna Iskra Miłosierdzia. Mam nadzieję, że razem uda nam się stworzyć piękne wotum na kanonizację Papieża Polaka.

Z wyrazami szacunku, ks. Jan Drob
przewodniczący Zarządu Fundacji Fundacja "Dzieło Nowego Tysiąclecia"
Skwer Ks. Kard. S. Wyszyńskiego 6 / 01-015 Warszawa / www.dzielo.pl

Anna Maria Kowalska

Radość z nadchodzącej kanonizacji obu Papieży jest ogromna. Pozostaje jednak pytanie – na ile znamy i przyswajamy sobie to dziedzictwo, które nam pozostawili? Na ile staramy się wnikać w sens dokumentów Vaticanum II, by rozumieć je w zgodzie z duchem Urzędu Nauczycielskiego Kościoła?

Sam wyjazd do Rzymu na uroczystości nie wystarczy.

Anna Maria Kowalska

wytrwamyiwygramyW jednym dniu otrzymaliśmy dwie wspaniałe wiadomości: Jan Paweł II i Jan XXIII niebawem zostaną kanonizowani, a Telewizja Trwam otrzyma miejsce na cyfrowym multipleksie. To nie jest przypadek, że obie te wiadomości dotarły do nas w pierwszy piątek lipca. Oto spełniają się serdeczne pragnienia Kościoła Powszechnego i Kościoła w Polsce. Prorocze słowa „Santo subito” mają stać się faktem zaledwie kilka lat po śmierci Papieża – Polaka. To kolejne potwierdzenie tego, że prawdziwe zwycięstwo przychodzi tylko poprzez wiarę, cierpienie, wysiłek – i szczerą modlitwę. Także waleczna postawa w obronie Telewizji Trwam tylu wspaniałych ludzi, tak w Kraju, jak poza jego granicami owocuje dziś radością wygranej. Żadne słowa nie opiszą tego, co dzieje się w naszych sercach. Za to wszystko Bogu niech będą dzięki!

(Od Redakcji): Relacje z trzech krakowskich marszy dla Telewizji TRWAM (4 marca i 5 czerwca 2012 roku oraz 16 czerwca 2013 roku) publikujemy tutaj:
https://www.krakowniezalezny.pl/w-obronie-wolnych-mediow-krakow-4-marca-2012-roku
https://www.krakowniezalezny.pl/75-marsz-w-obronie-wolnych-mediow-w-polsce-krakow-nowa-huta
https://www.krakowniezalezny.pl/drugi-malopolski-a-trzeci-krakowski-marsz-dla-telewizji-trwam

Anna Maria Kowalska

Z końcem 1989 roku (bodaj w grudniu) Telewizja Polska rozpoczęła nadawanie cyklu odcinkowego Dekalog w reżyserii Krzysztofa Kieślowskiego. Emisja serialu trwała aż do czerwca 1990 włącznie. Mieliśmy niepowtarzalną okazję przyjrzeć się Dziesięciorgu Przykazaniom, widzianym przez pryzmat doświadczeń człowieka końca wieku dwudziestego.

Z okazji stulecia kina Papieska Rada ds. Środków Społecznego Przekazu wprowadziła Dekalog na specjalną, watykańską listę 45 wyróżnionych filmów. Jak nietrudno zgadnąć, znalazł się w grupie obrazów o szczególnych walorach moralnych. Chwilę potem, w 1991 roku dotarł do nas z przesłaniem Dekalogu Jan Paweł II, co jeszcze dobitniej zaakcentowało wagę zawartych w filmie przemyśleń.

Może już najwyższy czas, byśmy – obok listy kultowych komedii, „Rejsów”, czy „Misiów”  zaczęli tworzyć listę polskich filmów o szczególnych moralnych walorach? Pewien rodzaj kanonu, dzięki któremu Dekalog Kieślowskiego – dziś zapomniany – miałby szansę zaistnieć w świadomości owładniętych „kulturą telewizyjną” młodych pokoleń?

marekmariusztytkoMarek Mariusz Tytko

Bożena Pawłowska-Kilanowski – poetka emigracyjna z Kanady w PSALM-ie

28 kwietnia o godz. 19:00 w Podziemnym Salonie Artystyczno-Literacko-Muzycznym („PSALM-ie”) wystąpi niezwykły gość zza Oceanu – poetka emigracyjna – Bożena Pawłowska-Kilanowski, na spotkanie to serdecznie zapraszam. Oto garść informacji o poetce, dla przybliżenia sylwetki autorki.

Bożena Pawłowska-Kilanowski urodziła się w Pile. Ukończyła Wydział Higieny w pomaturalnym Medycznym Studium Zawodowym w Pile, pracowała w służbie zdrowia w pionie sanitarno-epidemiologicznym w ‘Sanepidzie’ w pow. Miastko. W trakcie karnawału „Solidarności”, jeszcze przed stanem wojennym (przed 13 XII 1981 r.) wyjechała do Kanady, gdzie otrzymała pozwolenie na pobyt stały. Zadebiutowała zbiorem erotyków pt: „Na pięciolinii zmysłów” (Mroków 2005). Opublikowała ponadto następujące tomiki poezji: "Spróbuj Go odnaleźć" (Poznań 2006), "Na skraju snu" (Poznań 2006), "...nie tylko deszczem..." (Poznań 2007) oraz "Babel" (Poznań 2009) z tłumaczeniami jej wierszy na dziewięć języków: angielski, francuski, hebrajski, kaszubski, litewski, niderlandzki, rosyjski, ukraiński oraz węgierski.

Jej twórczość była prezentowana na Salonach Książki Polonijnej w Wilnie (w 2005 r.), Vaudricourt we Francji (2006 r.), w Budapeszcie na Węgrzech (w 2007 r.), w Wiedniu w Austrii (w 2008 r.) oraz w Częstochowie (w 2009 r.). W październiku 2011 r. reprezentowała media polonijne z Kanady podczas Salonu Prasy Polonijnej w ramach VI Kongresu Światowego Stowarzyszenia Dziedzictwa Kulturowego Polonii w Częstochowie.

janpaweliiibpkW latach 1997 i 2002 we Włoszech była uczestniczką Letniego Uniwersytetu Kultury Polskiej w Rzymie, zorganizowanym przez Fundację Jana Pawła II. Jest członkinią tej charytatywnej organizacji, prezesem Koła Przyjaciół Fundacji Jana Pawła II w Saskatchewan w Kanadzie (fot. Bożena Pawłowska-Kilanowski na prywatnej audiencji u papieża bł. Jana Pawła II, 2002). Mieszkając z dala od Ojczyzny, stara się zachować język polski, pielęgnując go i tworząc po polsku, choć czasem pisze także wiersze w języku angielskim. Publikowała w prasie polskiej, kanadyjskiej, amerykańskiej i litewskiej. W roku 2007 r. Polonia kanadyjska w Saskatoon (w stanie Saskatchewan) wyróżniła ją dyplomem „Polakowi – Polonia” za wkład w działalność dla Fundacji Jana Pawła II oraz za współtworzenie współczesnej kultury polskiej. W 2011 r. prezydent Polskiego Uniwersytetu Ludowego w Filadelfii (Pensylwania, USA) dr Janusz Romański przyznał jej dyplom w uznaniu za wieloletni wkład pracy w integrację Polonii na świecie oraz aktywny udział w XI Salonie Prasy Polonijnej w Akademii Polonijnej w Częstochowie. W maju 2012 r. zdobyła 1. miejsce w XXXI. Międzynarodowych Mistrzostwach Polski w Poezji (Wąglany 2012).

benedyktxviibpkByła członkinią następujących towarzystw: International Society of Poets (ISP) [Międzynarodowego Stowarzyszenia Poetów (w USA)], Association of Polish Authors, Journalists and Translators [APAJTE], tj. Polskiego Stowarzyszenia Autorów, Dziennikarzy i Tłumaczy w Europie, mającego siedzibę w Paryżu, a na przełomie lat 2009-2010 weszła jako członkini do Zarządu tego stowarzyszenia (fot. Bożena Pawłowska-Kilanowski na prywatnej audiencji u papieża Benedykta XVI, 2006). Należy do Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie w Londynie. Jest także członkinią Międzynarodowego Stowarzyszenia Pisarzy, Dziennikarzy i Artystów w Malmö w Szwecji.

Jej losy poza Ojczyzną zostały opisane w jednym z rozdziałów książki dr Teresy Kaczorowskiej pt. "Dwunastu na trzynastego. Emigranci stanu wojennego" (Ciechanów 2011). Jej tomik pt. "Spróbuj go odnaleźć" to poezja, która jest wyrazem głębokich doświadczeń wiary i jej pragnienia, a jej wiersze tam zgromadzone to „przestrzeń relacji człowieka z Bogiem, człowieka z człowiekiem i człowieka z samym sobą” (jak napisał ks. Andrzej Rusak).

Na zaproszenie dra Marka Mariusza Tytko i ks. mgra Ireneusza Okarmusa – dnia 28 kwietnia 2013 r. poetka występuje w Podziemnym Salonie Artystyczno-Literacko-Muzycznym (PSALM-ie) w Krakowie przy Parafii pw. Matki Bożej Różańcowej przy ul. Nowosądeckiej 41, godz. 19.00-21.00. W ramach cyklu „Poezja religijna” w programie – wiersze patriotyczne oraz religijne gł. z tomu „Spróbuj go odnaleźć” w wykonaniu autorki oraz rozmowa na żywo o wierze, patriotyzmie i poezji emigracyjnej, którą z Bożeną Pawłowską-Kilanowski poprowadzi dr Marek Mariusz Tytko z Uniwersytetu Jagiellońskiego. To pierwsza prezentacja poezji emigracyjnej poetki w Krakowie.

Bibliografia poetycka:

1) Pawłowska-Kilanowski Bożena, „Na pięciolinii zmysłów” wyd. Wacław Majerski, Mroków 2005, s. 32.
2) Pawłowska-Kilanowski Bożena, "Spróbuj Go odnaleźć" - nakład autorski, Poznań 2006, s.80.
3) Pawłowska-Kilanowski Bożena, "Na skraju snu" - nakład autorski, Poznań 2006, s. 52.
4) Pawłowska-Kilanowski Bożena, "...nie tylko deszczem..." -nakład autorski, Poznań 2007, s 60.
5) Pawłowska-Kilanowski Bożena, "Babel", nakład autorski - Poznań 2009, s. 152.

Tłumaczenia na 9 języków; tłumacze poezji: Elżbieta Wicha-Wauben (niderlandzki), Agata Kalinowska-Bouvy  (francuski), Wojciech Piotrowicz (rosyjski i litewski), Eduardas Piurko (litewski), Zofia Bożena Sokołowska (ukraiński), Aviva Shavit-Władkowska (hebrajski), Elżbieta Adamska-Mohos (węgierski), Henryk Jerzy Musa Kot (kaszubski), Lewis Stiles, Chris Wojnarowicz (angielski).

barbarahenkeBarbara Henke

Niedawno, podczas lekcji religii, omawiając kwestię nierówności społecznych, katechetka poruszyła temat „Nauki społecznej Kościoła Katolickiego”. W dokumentach opracowywanych podczas lekcji, pojawiły się oczywiście wyciągi z bulli papieskich, prezentujące stanowiska poszczególnych papieży względem nierówności społecznych i polityki socjalnej.

Jednym z nich był wyciąg z bulli autorstwa Jana Pawła II. Dyskusję na temat jego osoby zaczęli uczniowie, gdyż nawet w Belgii uważany jest za kogoś pozytywnego. Ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, nauczycielka oznajmiła, że „był to papież, który zacofał kościół, po tak wspaniałym wydarzeniu jakim był Sobór Watykański II, ponieważ nie zezwalał na stosowanie prezerwatyw”. Nie tylko ja byłam zszokowana takim oświadczeniem, mój przyjaciel – katolik – próbował dyskutować z katechetką, prezentując powody, dla których kościół zakazuje antykoncepcji, lecz nie chciała ona jego słów usłyszeć, ni skomentować.

Nie jest to jednakże odosobniony przypadek. Podczas konklawe, w wieczornych wiadomościach telewizyjnych, pojawił się reportaż zatytułowany: „Papieże XX i XXI wieku”. Sporo mówiono o tych przedwojennych, a o bł. Janie Pawle II powiedziano jedynie tyle, że po raz pierwszy za jego pontyfikatu pokazano publicznie apartamenty papieskie oraz że był on „papieżem – gwiazdą”. Ani słowa o jego ogromnej roli politycznej i wpływie na obecny kształt Europy.

janpaweliiencyklikaNa szczęście nie wszyscy nauczyciele tejże belgijskiej, notabene katolickiej szkoły średniej mają takie samo spojrzenie na bł. Jana Pawła II. Historyk wyraził zdumienie po usłyszeniu relacji z lekcji religii, według niego nieoceniony był wpływ papieża Polaka na historię Europy – bez niego Mur Berliński być może do dziś dzieliłby Europę.

Także pojawianie się reportażu, ukazującego pontyfikaty papieży ostatniego stulecia, świadczy o tym, że nawet w ateistycznie się prezentującej Belgii, kwestie religijne i wartości katolickie znajdują swe miejsce w przestrzeni publicznej, na co najlepszym przykładem jest poświęcenie im 10 minut, cieszącego się największą oglądalnością, czasu antenowego.

(Od Redakcji): poniżej publikujemy końcowe fragmenty dokumentu Kongregacji Nauki Wiary, która w 2003 r. opracowała uwagi dotyczące projektów legalizacji prawnej związków między osobami homoseksualnymi. Podpis pod uwagami złożył ówczesny prefekt tej kongregacji kard. Joseph Ratzinger (obecny papież Benedykt XVI), a Jan Paweł II nakazał ich opublikowanie.

IV. Postawy polityków katolickich wobec ustawodawstwa przychylnego związkom homoseksualnym
10. Jeśli wszyscy wierni mają obowiązek przeciwstawienia się zalegalizowaniu prawnemu związków homoseksualnych, to politycy katoliccy zobowiązani są do tego w sposób szczególny na płaszczyźnie im właściwej. Wobec projektów ustaw sprzyjających związkom homoseksualnym trzeba mieć na uwadze następujące wskazania etyczne. W przypadku gdy po raz pierwszy zostaje przedłożony Zgromadzeniu ustawodawczemu projekt prawa przychylny zalegalizowaniu związków homoseksualnych, parlamentarzysta katolicki ma obowiązek moralny wyrazić jasno i publicznie swój sprzeciw i głosować przeciw projektowi ustawy. Oddanie głosu na rzecz tekstu ustawy tak szkodliwej dla dobra wspólnego społeczności jest czynem poważnie niemoralnym (podkr. Redakcja KN). W przypadku kiedy parlamentarzysta katolicki ma do czynienia z prawem przychylnym związkom homoseksualnym już ustanowionym, musi on przeciwstawić się w możliwy dla siebie sposób i uczynić publicznym swój sprzeciw – chodzi o należyte świadectwo prawdzie. Jeśli nie byłoby możliwe całkowite uchylenie rozporządzenia prawnego tego typu, odwołując się do wskazań zawartych w encyklice „Evangelium vitae”, „postąpiłby słusznie, udzielając swego poparcia propozycjom, których celem jest ograniczenie szkodliwości takiej ustawy i zmierzających w ten sposób do zmniejszenia jej negatywnych skutków na płaszczyźnie kultury i moralności publicznej”, pod warunkiem, że będzie „jasny i znany wszystkim” jego „osobisty absolutny sprzeciw” wobec praw tego rodzaju i że zostanie zażegnane niebezpieczeństwo zgorszenia (Jan Paweł II, „Evangelium vitae”, 25 marca 1995, n. 73. 10.). Nie oznacza to, jakoby w tej materii ustawa bardziej restrykcyjna mogła być uważana za prawo sprawiedliwe albo przynajmniej dopuszczalne; przeciwnie, chodzi raczej o słuszną i obowiązkową próbę dążenia do przynajmniej częściowego zniesienia niesprawiedliwego prawa, gdy jego całkowite uchylenie nie jest w danym momencie możliwe.

Zakończenie
11. Kościół naucza, że szacunek dla osób homoseksualnych nie może w żadnym wypadku prowadzić do aprobowania zachowania homoseksualnego albo do zalegalizowania związków homoseksualnych. Wspólne dobro wymaga, aby prawa uznawały, popierały i chroniły związki małżeńskie jako podstawę rodziny, pierwszej komórki społeczeństwa. Prawne uznanie związków homoseksualnych albo zrównanie ich z małżeństwem oznaczałoby nie tylko aprobatę zachowania wewnętrznie nieuporządkowanego i w konsekwencji uczynienie go modelem dla aktualnego społeczeństwa, ale też zagubienie podstawowych wartości, należących do wspólnego dziedzictwa ludzkości. Kościół nie może nie bronić tych wartości ze względu na dobro ludzi i całej społeczności. Jego Świątobliwość Jan Paweł II w czasie audiencji udzielonej 28 marca 2003 r. niżej podpisanemu Kardynałowi Prefektowi zatwierdził niniejsze uwagi, uchwalone na zebraniu plenarnym Kongregacji Nauki Wiary, i nakazał ich opublikowanie.

+ Joseph Kard. Ratzinger, Prefekt + Angelo Amato SDB, Arcybiskup tytularny Sila, Sekretarz Rzym, w siedzibie Kongregacji Nauki Wiary, 3 czerwca 2003 r., we wspomnienie Świętych Męczenników Karola Lwangi i Towarzyszy.

Za: http://ekai.pl/wydarzenia/temat_dnia/x43029/kosciol-o-zwiazkach-homoseksualnych/?page=1

miroslawborutaMirosław Boruta

Socjologiczna rekomendacja książki profesora Andrzeja Nowaka „Strachy i Lachy” nie może i nie powinna odnosić się do jej treści – tę trzeba, po prostu, poznać. Ale z przyjemnością odniosę się do wstępu, zatytułowanego „Wolność i pamięć” a w połączeniu z papieską „Pamięcią i tożsamością” uczynię z nich triadę, by w zakończeniu wyznać jedyną prawdę o jedności tych trzech.

Dlaczego?

strachyilachyPrzede wszystkim nie zgadzam się na „teorię strachów”, Polacy się nie boją. Nie rozważają takich kwestii jak zniewolenie, czy tym bardziej zapomnienie. Owszem, zniewolenie już się nam w historii przydarzało – trzeba z nim walczyć ze wszystkich sił i za wszelką cenę, a zapomnienie – o tym nie może być mowy!

„Woleli raczej panować zamieszkując nędzny kraj, niż być niewolnikami innych, uprawiając żyzną dolinę” z „Dziejów” Herodota trzeba zamienić na polskie „Będą panować uprawiając żyzną dolinę” – tak, będą!

Krzyż na drogę tym, którzy wybiorą zapomnienie i beztroskę, może kiedyś docenią siłę tego znaku i odnajdą w nim tożsamościowe opamiętanie – horyzontalny wymiar jego ramion (polskości we wszystkich możliwych przejawach) i wertykalność słupa – symbolu dziejów polskich począwszy od 966 roku.

Ale przecież tym, którzy wybrali pamięć a więc i tożsamość, dana jest i będzie zawsze wolność! Miast lekkości – waga, tak bliska słowu ważność, a więc i doniosłości, znaczeniu. Polskość jest ważna dla Polaków, warto być Polakiem, warto by Polska trwała.

Pora na pedagogikę dumy z polskich dziejów, pora na strofy Jana Lechonia: „Wiem, że nie ucisk i chciwe podboje, lecz wolność ludów szła pod Twoim znakiem, że nie ma dziejów piękniejszych niż Twoje i większej chluby niźli być Polakiem”. Pora na polskiego Prezydenta, polskiego Premiera, ministrów, prawdziwą elitę i prawdziwy establishment godny wielkiego Kraju i wielkiego Narodu w Europie Środkowo-Wschodniej. Bo… „Nie możemy godzić się na słabość”, bo…  „Wy macie przenieść ku przyszłości to trudne dziedzictwo któremu na imię „Polska”. Jest to doświadczenie trudne. Chyba jedno z trudniejszych na świecie, w Europie, w Kościele. Tego trudu się nie lękajcie. Lękajcie się tylko lekkomyślności i małoduszności. Z tego trudnego doświadczenia, które nosi nazwę „Polska”, można wydobyć lepszą przyszłość, ale tylko pod warunkiem uczciwości, trzeźwości wiary, wolności ducha i siły przekonań” (Jan Paweł II, Przemówienie do młodzieży [tekst], 8 VI 1979).

andrzejnowakChodzi przecież o to by pomnażać Ojczyznę, by pomnażać Polskę, „jeśli tylko – jak pisze profesor Andrzej Nowak (fot. Leszek Sosnowski, Wydawnictwo Biały Kruk) – pamięć stanie się dla nas inspiracją do oryginalnej twórczości”. Bo, przecież, kto ma korzenie ten ma i skrzydła.

Retrospektywa 30 lat pisarstwa profesora Andrzeja Nowaka – pisarstwa historycznego ale jakże współczesnego to kolejny – dostarczony nam przez Autora – zestaw wojownika – tarcza i miecz. Dzięki nim, tytułowe „Strachy i Lachy” (symbolizowane na okładce przez Wałęsę) zmieniają się na kartach tej książki w Bohaterów i Polaków, godnych następców Wielkiego Marszałka Józefa Piłsudskiego. Wolność, pamięć i tożsamość: Józef Piłsudski, Jan Paweł II, Lech Kaczyński…

miroslawborutaMirosław Boruta

W niedzielne południe, w blasku słońca,  z placu Jana Matejki, obok Barbakanu, ulicą Floriańską do Rynku Głównego przeszedł w Krakowie wielotysięczny Marsz dla Życia i Rodziny. Był on częścią Dnia Papieskiego, który w tym roku obchodzony był pod hasłem „Jan Paweł II – Papież Rodziny”.

SDzieci, młodzież, starsi, a przede wszystkim polskie rodziny szły modląc się, śpiewając, wołając: „Tak dla życia” i „Prawda jest najważniejsza”, „Człowiekiem jest się od poczęcia”. Niesiono morze flag, które do Krakowa przywiozła Armia Życia ze Szczecina, a na wielo, wielometrowym płótnie „Instrukcję o szacunku dla rodzącego się życia ludzkiego i o godności jego przekazywania. Odpowiedzi na niektóre aktualne zagadnienia – Donum Vitae”, Setki osób trzymały w rękach  białe i żółte baloniki z napisem „Tak dla życia i rodziny”. Marsz wyruszył po Mszy Świętej w Bazylice Świętego Floriana w której w latach 1949-1951 ksiądz wikariusz Karol Wojtyła pełnił posługę kapłańską, a zakończył się w Bazylice Mariackiej wspólną modlitwą, śpiewem i błogosławieństwem relikwiami Błogosławionego Jana Pawła II.

http://www.youtube.com/watch?v=UGWAIiny6HE

Redakcja Krakowa Niezależnego dziękuje księdzu Tomaszowi Kancelarczykowi i Bractwu Małych Stópek za zgodę na umieszczenie linki do powyższej relacji filmowej.

I jeszcze fotorelacja p. Andrzeja Rychławskiego:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/14Pazdziernika2012

tomaszkorneckiTomasz Kornecki

Urzędnicy Gminy Kraków chcą sprzedać udziały w Cracovii. To obecnie najstarszy polski klub działający w Kraju (starsza jest Pogoń Lwów). Prawie 40 procent kapitału zakładowego MKS Cracovia jest do nabycia.

Klub ten jest jedną z wizytówek miasta i stanowi dla niego nie tylko wartość sportową, ale i historyczną. Ze sprzedażą związany jest także udział w gruntach itp. Czy Gmina Kraków powinna pozbywać się udziałów w Cracovii?

cracoviapany(Od Redakcji): Ciekawostka i fotografia za Wikipedią: Karol Wojtyła, będąc studentem na UJ, został kibicem Cracovii. Później w latach 50-tych i 60-tych już jako kapłan i biskup często bywał na meczach "Pasów". Również później, podczas spotkań z Polakami interesował się losami klubu. Często pytał: Jak tam moja Cracovia?.

W styczniu 2005 podczas wizyty piłkarzy "Pasów" w Watykanie, pozując do pamiątkowego zdjęcia, wprawił drużynę w dobry humor wypowiadając słowa "Cracovia pany!".

Anna Maria Kowalska

janpawelii7 czerwca 1991 roku w Płocku Jan Paweł II (fot. jp2w.pl) w wielkim skrócie myślowym ujawnił, co najbardziej w perspektywie historii narodu, zwłaszcza przemian po roku 1989 leżało Mu na sercu. Warto, byśmy poważnie potraktowali słowa, którymi zechciał się wówczas z nami podzielić:

„Lata ostatnie obfitowały w szlachetne i wzniosłe przejawy w polskim życiu. Ale odsłoniły się też niebezpieczne pęknięcia, moralne zagrożenia. Czy proces ten jest nieodwracalny?

Moi Drodzy, jestem dobrej myśli. Polacy już nieraz umieli być wolnymi. Umieli swoje umiłowanie wolności przekształcać w twórczość, przymierze, solidarność. Umieli swoje umiłowanie wolności przekształcać także w ofiarę. Nie jest frazesem to zdanie: „Za wolność waszą i naszą”. Oczywiście, nie zapominajmy, że dzieje przyniosły nam straszliwą lekcję, bolesną lekcję wolności nadużytej do obłędu. Nadużytej do obłędu! Czymże była – w kontekście Konstytucji 3 Maja – Targowica? Ale potem zaczął się na nowo proces pozyskiwania wolności za wszelką cenę. Tę cenę płaciły pokolenia. Tę cenę płaciło również nasze pokolenie. Tę cenę w wysokiej mierze zapłaciło pokolenie II wojny światowej. Dlatego też pozwólcie mi być dobrej myśli i pomóżcie papieżowi, żeby się nie musiał martwić”. [1]

Dwa dni później, w Warszawie pozostawił nam rodzaj wskazówki na dziś i jutro. Jaką iść drogą? Jak każdego dnia zdawać egzamin z wolności?

„Drodzy Bracia i Siostry, ja jestem jednym z Was. Byłem stale, na różnych etapach, i jestem teraz. Kocham mój naród, nie były mi obojętne jego cierpienia, ograniczenia suwerenności i ucisk – a teraz nie jest mi obojętna ta nowa próba wolności, przed którą wszyscy stoimy.

Co jest odpowiedzią? Odpowiedzi musi być wiele, każda dostosowana do osoby, środowiska, sytuacji. Równocześnie odpowiedź jest jedna: jest nią przykazanie miłości. Ewangeliczne wielkie przykazanie, poprzez które człowiek odnajduje siebie jako osoba i jako uczestnik wspólnoty, jako syn, czy córka narodu. Jeden i wszyscy.

Uczy sobór: „Człowiek [jest] jedynym na świecie stworzeniem, którego Bóg [stwarzając] chciał dla niego samego”. A równocześnie ten człowiek – obraz Boga i Jego podobieństwo – nie urzeczywistni siebie „inaczej, jak tylko przez bezinteresowny dar z siebie samego” (Gaudium et spes).

A więc – nie egoizm, nie szybki sukces ekonomiczny (za każdą cenę), nie praktyczny materializm (…) – ale gotowość dawania siebie, postęp moralny, odpowiedzialność. Jednym słowem: przykazanie miłości”. [2]

[1] P. Zuchniewicz (wyb.), Wspólne dziedzictwo. Jan Paweł II o historii Polski, Muzeum Historii Polski, Warszawa 2007, s. 134.

[2] Tamże, s. 133.

Anna Maria Kowalska

Przemawiając do pielgrzymów zebranych w mogilskim Opactwie Cystersów (w dzielnicy Krakowa: Nowej Hucie) 9 czerwca 1979 roku Jan Paweł II poddaje pod rozwagę zupełnie niemal zapomnianą kwestię godności ludzkiej pracy. Dziś, w obliczu masowych, często nagłych zwolnień, utraty stabilizacji życiowej pracowników, głębokiego poczucia niesprawiedliwości społecznej trzeba te właśnie słowa, o jednoznacznej wymowie, skierowane do całego świata pracy – koniecznie przypomnieć:

„Chrześcijaństwo i Kościół nie boi się świata pracy. Nie boi się ustroju pracy. Papież nie boi się ludzi pracy. Zawsze byli mu szczególnie bliscy. Wyszedł spośród nich: z kamieniołomów na Zakrzówku z solvayowskiej kotłowni w Borku Fałęckim, a potem – z Nowej Huty. Poprzez wszystkie te środowiska, poprzez własne doświadczenie pracy – śmiem powiedzieć – ten papież nauczył się na nowo Ewangelii. Dostrzegł, przekonał się, jak gruntownie jest w nią wpisana współczesna problematyka człowieka pracy, jak bardzo nie sposób rozwiązać do końca tej problematyki bez Ewangelii.

Współczesna bowiem problematyka ludzkiej pracy (czy zresztą tylko współczesna?) ostatecznie sprowadza się – niech mi to darują wszyscy specjaliści – nie do techniki, i nawet nie do ekonomii, ale do jednej podstawowej kategorii: jest to kategoria godności pracy – czyli godności Człowieka. I ekonomia, i technika, i tyle innych specjalizacji czy dyscyplin swoją rację bytu czerpią z tej jednej podstawowej kategorii. Jeśli nie czerpią jej stąd, jeśli kształtują się poza godnością ludzkiej pracy, poza godnością człowieka pracy, są błędne, a mogą być nawet szkodliwe, jeśli są przeciw człowiekowi.

Drodzy Bracia i Siostry, niech to wystarczy. Nieraz spotykałem się tutaj z Wami jako Wasz biskup – i mówiłem więcej na te tematy. Dzisiaj, jako Wasz gość, mówię zwięźle. Ale to jedno pamiętajcie: Chrystus nie zgodzi się nigdy z tym, aby człowiek był uznawany – albo: żeby siebie samego uznawał – tylko za narzędzie produkcji; żeby tylko według tego człowiek był oceniany, mierzony, wartościowany. Chrystus nigdy się z tym nie zgodzi.  Dlatego położył się na tym swoim krzyżu, jak gdyby na wielkim progu duchowych dziejów człowieka, ażeby sprzeciwiać się jakiejkolwiek degradacji człowieka. Również, gdyby to była degradacja przez pracę. Chrystus trwa w naszych oczach na tym swoim krzyżu, aby człowiek był świadomy tej mocy, jaką On mu dał: dał nam moc, abyśmy się stali synami Bożymi (por. J 1,12).

I o tym musi pamiętać – i pracownik, i pracodawca – i ustrój pracy – i system płac – i państwo, i Naród, i Kościół”. [1]

Podczas kolejnej pielgrzymki do Polski, 20 czerwca 1983 roku, przypominając w Katowicach przed obrazem Najświętszej Panny Maryi Piekarskiej zryw solidarnościowy w 1980 roku, dodawał między innymi:

„Praca posiada zasadniczą wartość dlatego, że jest spełniana przez człowieka. Na tym opiera się też godność pracy, która powinna być uszanowana, bez względu na to, jaką pracę człowiek wykonuje. Ważne jest to, że wykonuje ją człowiek. Wykonując jakąkolwiek pracę, wyciska na niej znamię osoby: obrazu i podobieństwa Boga samego. Ważne jest także to, że człowiek wykonuje pracę dla kogoś, dla drugich”. [2]

Mówiąc o „prawach, które związane są z wykonywaną przez człowieka pracą” Błogosławiony Jan Paweł II wymienił te, które można uznać za podstawowe:

„Jest to przede wszystkim prawo do sprawiedliwej zapłaty – sprawiedliwej, czyli takiej, która starczy również na utrzymanie rodziny. Jest to z kolei prawo do zabezpieczenia w razie wypadków związanych z pracą. Jest to również prawo do wypoczynku. (Przypominam, ile razy w Piekarach poruszaliśmy sprawę wolnej od pracy niedzieli)”. [3]

Eksponując słowa Kardynała Prymasa Wyszyńskiego, traktujące o „wrodzonym prawie do zrzeszania się ludzi” i wskazując prawo do istnienia związków zawodowych w przytoczonym fragmencie encykliki Laborem exercens, w swym przemówieniu Papież wraca raz jeszcze do postulatów Pierwszej „Solidarności”, pragnienia ładu moralnego związanego z pracą, a nie tylko czysto „płacowych” argumentów, jak to się przywykło przedstawiać – i wezwań Episkopatu do „prawdziwego dialogu władzy ze społeczeństwem”:

„Dlaczego ludzie pracy w Polsce – i zresztą wszędzie na świecie – mają prawo do takiego dialogu? Dlatego, ponieważ człowiek pracujący jest nie tylko narzędziem produkcji, ale podmiotem, który w całym procesie produkcji ma pierwszeństwo przed kapitałem. Człowiek przez swoją pracę staje się właściwym gospodarzem warsztatu pracy, procesu pracy, wytworów pracy i podziału. Gotów jest i na wyrzeczenia, gdy tylko czuje się prawdziwym współgospodarzem i ma wpływ na sprawiedliwy podział tego, co zdołano razem wytworzyć”. [4]

[1]Jan Paweł II, Od krzyża w Nowej Hucie zaczęła się nowa ewangelizacja [w:] tenże, Musicie od siebie wymagać, „W Drodze”, Poznań 1984, s. 204 – 205.

[2]Tenże, Przyjmijcie Ewangelię pracy, sprawiedliwości i miłości społecznej [w:] tenże, dz. cyt. s. 326.

[3]Tamże, s. 326.

[4]Tamże, s. 326 – 327.

Anna Maria Kowalska

6 czerwca 1979, uczestnicząc w spotkaniu z kapłanami w częstochowskiej katedrze Jan Paweł II dał świadectwo wielkiego zaufania Polaków do kapłańskiej posługi. Jednocześnie sformułował także ważne ostrzeżenie, które wszyscy powinniśmy wziąć sobie do serca szczególnie dziś, w trudnej sytuacji naszej Ojczyzny:

„ (…) Dziedzictwo kapłańskiej wiary, posługi, solidarności z całym Narodem w jego najtrudniejszych okresach, które stanowi jakby fundament historycznego zaufania dla kapłana polskiego wśród społeczeństwa, musi być wciąż wypracowywane przez każdego z Was i wciąż niejako zdobywane na nowo. Chrystus Pan pouczył kiedyś Apostołów, jak mają o sobie myśleć i czego mają od siebie wymagać: „Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać” (Łk 17,10). Musicie więc, Drodzy Bracia Kapłani polscy, pamiętni tych słów i pamiętni dziejowych doświadczeń, stawiać sobie zawsze te wymagania, które wynikają z Ewangelii, które są miarą Waszego powołania. Ogromnym dobrem jest ten kredyt zaufania, którym cieszy się polski kapłan wśród społeczeństwa, jeśli tylko jest wierny swojej misji, jeśli jego postępowanie jest przejrzyste. Jeśli jest zgodne z tym stylem, jaki Kościół w Polsce wypracował w ciągu ostatnich dziesięcioleci: stylem ewangelicznego świadectwa i społecznej służby. Niech Bóg broni, ażeby ten styl miał ulec jakiemukolwiek „rozchwianiu”.

Kościół najłatwiej jest (darujcie to słowo) pokonać również przez kapłanów. Jeżeli zabraknie tego stylu, tej służby, tego świadectwa – najłatwiej jest pokonać Kościół przez kapłanów. W Polsce to nie zachodzi. Ale też stale trzeba czuwać, żeby to przypadkowo, w jakiejś mierze, na jakiejś drodze nie nastąpiło. Nie rozwinęło się coś w niewłaściwym kierunku. Musicie bardzo czuwać, musicie wszyscy mieć tego ducha rozeznania. Kościół w Polsce dzięki kapłanom jest niepokonany. Jest niepokonany dzięki tej jedności kapłanów z Episkopatem.  I z kolei jedności całego społeczeństwa z kapłanami i Episkopatem. Ale Kościół przez kapłanów można także pokonywać. Przed tym trzeba bardzo się strzec” [1].

„Chrystus żąda od swoich uczniów, „aby światłość ich świeciła jasno przed ludźmi” (por. Mt 5,16). Zdajemy sobie najlepiej sprawę z tego, ile w każdym z nas jest ludzkiej słabości. Z pokorą myślimy o zaufaniu, jakie w nas pokłada Mistrz i Odkupiciel, oddając w nasze ręce kapłańskie władzę nad swoim Ciałem i Krwią. Ufamy, że z pomocą Jego Matki potrafimy w tych trudnych, często nieprzejrzystych czasach, postępować tak, aby „światłość nasza świeciła przed ludźmi”. Módlmy się o to nieustannie. Módlmy się z największą pokorą” [2].

[1] Z. Modzelewski SAC, J.Sadzik SAC, D.Szumska (red.), W pielgrzymce do ojczystej ziemi. Jan Paweł II w Polsce, 2 czerwca – 10 czerwca 1979, Paryż 1980, s. 129 – 130.

[2] Tamże, s. 130.

Anna Maria Kowalska

W obliczu ostatnich wydarzeń, w szczególności protestu głodowego w obronie przekazu o polskiej historii i kulturze, a także w związku z przypadającą właśnie siódmą rocznicą śmierci Ojca Świętego warto przypomnieć jeszcze jedno, fundamentalne przesłanie do Narodu, przekazane podczas drugiej pielgrzymki do Polski. W czasie uroczystej Mszy św. na hipodromie wrocławskim 21 czerwca 1983 roku Papież – Polak chce nas pouczyć, w jaki sposób budować nasz byt – rodzinny, narodowy i nareszcie ponadnarodowy. Wzywa nas zatem do wielkiej odnowy duchowej:

„ „Serce małżonka jej ufa”…czytamy w liturgii uroczystości św. Jadwigi. Dlaczego ufa serce małżonka żonie? Dlaczego ufa serce małżonki mężowi? Dlaczego ufają serca dzieci rodzicom? Jest to zapewne wyraz miłości, na której wszystko się buduje w moralności i kulturze od podstawowych międzyludzkich więzi. Jednakże owa miłość jest jeszcze uzależniona od prawdy. Dlatego ufają sobie wzajemnie małżonkowie, że sobie wierzą, że spotykają się w prawdzie. Dzieci ufają rodzicom dlatego, że spodziewają się od nich prawdy – i ufają o tyle o ile otrzymują od nich prawdę. Prawda jest więc fundamentem ufności. I prawda jest też mocą miłości. Wzajemnie też miłość jest mocą prawdy. W mocy miłości człowiek gotów jest przyjąć nawet najtrudniejszą, najbardziej wymagającą prawdę. (Podkreślenia moje – A.M.K.)

(…) Istnieje też nierozerwalna więź między prawdą i miłością, a całą ludzką moralnością i kulturą. Można z pewnością stwierdzić, że tylko w tym powiązaniu wzajemnym człowiek może prawdziwie żyć jako człowiek i rozwijać się jako człowiek. Jest to ważne w każdym wymiarze. Jest to ważne w wymiarze rodziny, tej podstawowej ludzkiej wspólnoty. Ale jest to z kolei ważne w wymiarze całego wielkiego społeczeństwa, jakim jest Naród. Jest to ważne w wymiarze poszczególnych środowisk, zwłaszcza tych, które z natury swojej posiadają zadanie wychowawcze, jak szkoła, czy uniwersytet. Jest to ważne dla wszystkich, którzy tworzą kulturę narodu: dla środowisk artystycznych, dla literatury, muzyki, teatru, plastyki. Tworzyć w prawdzie i miłości! Można mniemać, że im szerszy krąg, tym mniejsza ostrość tej zasady. A jednak…nie należy lekceważyć żadnego kręgu, żadnego środowiska, żadnej instytucji, żadnych środków, czy narzędzi przekazu i rozpowszechniania.

Cały Naród polski musi żyć we wzajemnym zaufaniu, a to zaufanie opiera się na prawdzie. Owszem, cały Naród polski musi odzyskać to zaufanie w najszerszym kręgu swej społecznej egzystencji. Jest to sprawa zupełnie podstawowa. Nie zawaham się powiedzieć, że od tego właśnie – od tego przede wszystkim: od zaufania zbudowanego na prawdzie – zależy przyszłość Ojczyzny. Trzeba centymetr po centymetrze i dzień po dniu budować zaufanie – i odbudowywać zaufanie – i pogłębiać zaufanie! Wszystkie wymiary społecznego bytu, i wymiar polityczny, i wymiar ekonomiczny, oczywiście – i wymiar kulturalny, i każdy inny, opiera się ostatecznie na tym podstawowym wymiarze etycznym: prawda – zaufanie – wspólnota. Tak jest w rodzinie. Tak jest też na inną skalę w narodzie i państwie. Tak jest wreszcie w całej rodzinie ludzkości.

(…) Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości. (…) Pragnę bardzo, jako pasterz Kościoła, a zarazem jako syn mojego Narodu, potwierdzić to łaknienie i pragnienie, które płynie ze zdrowych pokładów ducha polskiego: z poczucia godności ludzkiej pracy, z miłości Ojczyzny oraz z solidarności, czyli z poczucia wspólnego dobra. (…) Temu, co jest słusznym łaknieniem i pragnieniem sprawiedliwości w życiu naszego Narodu, trzeba odpowiedzieć w taki sposób, ażeby cały Naród odzyskał wzajemne zaufanie. Nie można tego niszczyć, ani tłumić. Nie można tego zaniedbać, bo jak mówi nasz poeta: „Ojczyzna jest to wielki – zbiorowy – Obowiązek”, obowiązujący „Ojczyznę dla człowieka” i „człowieka dla Ojczyzny”. (C.K.Norwid, Memoriał o młodej emigracji) [1]

Przybywając z pielgrzymką w roku 1991 Jan Paweł II raz jeszcze z mocą świadczył o roli Kościoła Katolickiego w PRL-u. Warto, by słowa, wypowiedziane w Warszawie, 8 czerwca 1991 roku przeczytali zwłaszcza Ci, którym to dziedzictwo w jakiś sposób nadal ciąży i przeszkadza:

„Kościół stanął w obliczu wyzwania ze strony ideologii dialektycznego materializmu, wspieranej siłą totalitarnego państwa, który wszelką religię uważał za czynnik alienujący człowieka. To właśnie tutaj głoszenie elementarnych prawd o godności człowieka i jego prawach, o tym, że jest on podmiotem historii, a nie tylko „odbiciem stosunków społeczno – ekonomicznych”, musiało się łączyć nierozerwalnie, jak w przypadku polskiego Kościoła, z obroną praw przysługujących każdemu człowiekowi i całej narodowej wspólnocie. Służba ta wyrażała się między innymi w  odważnym wypełnianiu funkcji krytycznej wobec narzuconego siłą modelu stosunków społecznych, w uwrażliwianiu sumień na różnego rodzaju zagrożenia w życiu publicznym, a także na wynikające stąd moralne powinności w zakresie narodowej kultury, oświaty, wychowania, czy pamięci historycznej. To właśnie tutaj, w tej części Europy, Kościół stawał się często najbardziej wiarygodną instytucją życia zbiorowego, a religia – jedynym niezawodnym punktem odniesienia w sytuacji nieufności i zupełnego skompromitowania oficjalnego systemu wartości”. [2]

[1] Jan Paweł II, Zaufanie opiera się na prawdzie. Homilia podczas uroczystej Mszy św. na hipodromie wrocławskim. Wrocław, 21 czerwca 1983 [w:] tenże, Musicie od siebie wymagać, „W Drodze”, Poznań 1984, s. 337 – 339.

[2] P. Zuchniewicz (wyb.), Wspólne dziedzictwo. Jan Paweł II o historii Polski, Muzeum Historii Polski, Warszawa 2007, s. 94.

Anna Maria Kowalska

Wśród wielu twórców szczególne piętno wywarł na sposobie myślenia Papieża – Polaka dziś nieomal zapomniany poeta, oddany chrześcijaństwu pisarz, tłumacz i biblista żydowskiego pochodzenia, Roman Brandstaetter (1906 – 1987). Jan Paweł II dał temu wyraz po jego śmierci, przesyłając do ówczesnego Metropolity poznańskiego, Ks. Abpa Jerzego Stroby okolicznościowy telegram:

„Pan wieków i wieczności wezwał do siebie Romana Brandstaettera. Przez całe swoje długie i owocne życie docierał on do Chrystusa. Wyrósł w „Kręgu biblijnym”, w którym uczestniczył przez urodzenie i od urodzenia. Krąg ten zaprowadził go do „Jezusa z Nazarethu”. Od chwili spotkania „Jezusa z Nazarethu” całe jego życie i twórczość koncentrowały się wokół Osoby Boga Wcielonego, oczekiwanego przez Naród Mesjasza. Wyrażały się pieśnią: „Pieśń o moim Chrystusie”, „Hymny Maryjne”, „Księga modlitw”, poetyckie tłumaczenia Pisma Świętego, „Cztery poematy biblijne”.

Pieśń jest w Biblii wyrazem nadziei. Pisarstwo Romana Brandstaettera było w całości wyrazem biblijnej i Bożej nadziei. Owej mocy duchowej, która wyróżnia prawdziwych chrześcijan. Mocy, która przebija się i zwycięża ciążenie natury skażonej grzechem, by mocą natchnienia i łaski wznieść siebie i innych ku Bogu. Roman Brandstaetter tak dźwigał nie tylko siebie. Dźwigał nas wszystkich, swoich czytelników.

Przez całe życie pielgrzymował i szukał dla siebie miejsca w Kościele, w literaturze, w środowisku, w świecie. (…) Niech Ten, któremu całym sercem zawierzył i któremu śpiewał tak osobistą pieśń – a z całym Kościołem pielgrzymujacym powtarzał: „Kyrie eleison” – przeniesie go tam, gdzie słychać już tylko radosne „alleluja” tych, którzy razem z Chrystusem przechodzą ze śmierci do życia (por. 1 J 3, 14)” [1]

[1]Telegram Jana Pawła II do Abpa J. Stroby, Metropolity poznańskiego z dn. 1 października 1987, L’Osservatore Romano 1987, nr 9-10, s 14.

Anna Maria Kowalska

Zamiłowanie do polskiej literatury szło w parze z pragnieniem dawania o tym świadectwa. W liście Ojca Świętego na 400 – lecie śmierci Jana Kochanowskiego (1530 – 1584) uzewnętrznia się więź Jana Pawła II  ze skarbcem kulturowej i literackiej przeszłości, który na nowo powinniśmy odkrywać, czerpiąc zeń naukę dla przyszłych pokoleń:

„Wraz z moimi Rodakami składam hołd pamięci jednego z największych naszych poetów, a jednocześnie ogarniam myślą całe dzieje polskiej kultury, na których dzieło Jana z Czarnolasu wycisnęło tak ważny i trwały ślad.  Stworzenie przez autora „Trenów” nowożytnego języka naszej poezji i wprowadzenie jej do rodziny wielkich literatur Europy; połączenie w uprawianej przez niego sztuce tradycji greckiej i łacińskiej z tradycją Biblii; tak wyraźna w poezji autora „Zgody” postawa tolerancji; szczególnie przejęcie się poety ideałem twórczości artystycznej jako służby Narodowi; wszystko to odegrało ogromną rolę w procesie kształtowania się naszej kultury w ogóle, w dziejach utrwalania się ideałów estetycznych i moralnych, jej więzów z kulturą Zachodu i tak wyraźnej po dzień dzisiejszy funkcji literatury jako sumienia narodowej wspólnoty (podkreślenia moje – A.M.K.)

(…) Jego twórczość stała się symbolem polskości i wielkości języka polskiego dla późniejszych poetów. Jeden z nich tak pisał o „lutni mistrza Jana”:

„Jak drzewo ssała u szczytu,
Z Bożego pełnego dzbana,
Wyniosłą mądrość błękitu,
By między życiem a śpiewem,
Nie rozdzielać ziemi z niebem” (Jerzy Liebert, Na lipę czarnoleską).

Twórczość Jana Kochanowskiego stanowi szczególne, niejako symboliczne świadectwo trwającej od wieków, zwłaszcza w dziełach największych naszych twórców więzi „ziemi z niebem”, poezji z religią.

Najobszerniejsze dzieło poety, owoc ponad dziesięcioletnich trudów to „Psałterz Dawidów”, wspaniały przekład „Psalmów”, który przyjęli do swych praktyk religijnych zarówno katolicy, jak i protestanci. Na nim uczyły się artystycznego kunsztu pokolenia nie tylko polskich poetów. To właśnie w dedykacji „Psałterza…” biskupowi Piotrowi Myszkowskiemu poeta z dumą napisał znane słowa, które lapidarnie wyrażają jego majestatyczną rolę w rozwoju polskiej literatury:

„I wdarłem się na skałę pięknej Kalijopy,
Gdzie dotychczas nie było znaku polskiej stopy”.

Spośród religijnych liryków Jana Kochanowskiego dwa zwłaszcza utwory weszły do kanonu zbiorowej pobożności jego Rodaków: przekład Psalmu 91 „Kto się w opiekę…”(…), oraz hymn: „Czego chcesz od nas, Panie…(…)”, często śpiewany jako dziękczynienie po Komunii Świętej” [1]

[1] List Ojca Świętego na 400 – lecie śmierci Jana Kochanowskiego, „L’ Osservatore Romano” 1984, nr 6, s. 30.

Anna Maria Kowalska

W dzisiejszych czasach, gdy czytelnictwo w Polsce jest zatrważająco niskie, świadectwo Jana Pawła II o konieczności stałej lekturowej formacji może stać się zachętą do naśladowania. W okresie biskupiej posługi Karol Wojtyła walczył nieustannie z ograniczeniami czasowymi. Jednak na „skupienie i studium” nigdy nie żałował czasu:

„Zawsze miałem dylemat: co czytać? Starałem się wybierać to, co najistotniejsze. Tyle rzeczy się publikuje. Nie wszystkie są wartościowe i pożyteczne. Trzeba umieć wybierać i radzić się, co czytać. (Wszystkie podkreślenia moje: A.M.K.)

Od dziecka lubiłem książki. Do tradycji czytania książek wdrażał mnie mój ojciec. Siadał obok mnie i czytał mi całego Sienkiewicza i innych pisarzy polskich. (…) I on nie przestawał zachęcać mnie do poznawania najbardziej wartościowej literatury. Nigdy też nie stawał na przeszkodzie mojemu zainteresowaniu teatrem. Gdyby nie wybuchła wojna i nie zmieniła się radykalnie sytuacja, to może perspektywy, jakie otwierały przede mną uniwersyteckie studia literatury polskiej, pociągnęłyby mnie bez reszty. (…)

Różnych autorów przeczytałem jeszcze jako student polonistyki. Naprzód sięgnąłem po literaturę piękną, zwłaszcza dramatyczną. Czytałem Szekspira, Moliera, polskich wieszczów, Norwida, Wyspiańskiego, Fredrę, oczywiście. Miałem zamiłowania aktorskie, sceniczne. Nieraz więc myślałem sobie, które postacie chciałbym zagrać. (…) A przecież liturgia jest także pewnego rodzaju mysterium granym, inscenizowanym. Pamiętam, jak wielkie wrażenie na mnie zrobiło, gdy ksiądz Figlewicz zaprosił mnie, piętnastoletniego chłopca, na Triduum Sacrum na Wawel i uczestniczyłem w Ciemnej Jutrzni antycypowanej w środę po południu. To był dla mnie duchowy wstrząs. Triduum paschalne jest dla mnie do dzisiaj wstrząsającym przeżyciem.

Nadszedł potem czas literatury filozoficznej i teologicznej. Jako seminarzysta clandestinus dostałem podręcznik metafizyki prof. Kazimierza Waisa ze Lwowa i ksiądz Kazimierz Kłósak powiedział: „Ucz się! Jak się nauczysz, to zdasz egzamin”. Kilka miesięcy przedzierałem się przez ten tekst. Zgłosiłem się na egzamin i zdałem. I to był przełom w moim życiu. Nowy świat mi się otworzył. Potem podczas studiów w Rzymie zacząłem zgłębiać Sumę Teologiczną św. Tomasza.

Były zatem dwa etapy mojej drogi intelektualnej: pierwszy polegał na przejściu od myślenia literackiego do metafizyki; drugi prowadził mnie od metafizyki do fenomenologii. To mi dało warsztat pracy naukowej. (…)

W mojej lekturze i studium zawsze starałem się harmonijnie łączyć sprawy wiary, sprawy myślenia i sprawy serca. To nie są osobne obszary. Każdy przenika i ożywia pozostałe. W tym przenikaniu się wiary, myśli i serca szczególną rolę odgrywa zdumienie nad cudem osoby – nad podobieństwem człowieka do Boga jedynego w Trójcy, nad najgłębszym związkiem miłości i prawdy, daru wzajemnego i życia, które z niego się rodzi, nad przemijaniem i przychodzeniem ludzkich pokoleń”. [1]

[1] Jan Paweł II, Wstańcie, chodźmy! Wydawnictwo Św. Stanisława BM, Kraków 2004, s. 76-79.

Anna Maria Kowalska

Tuż po Bożym Narodzeniu 1983 roku w więzieniu Rebibbia miało miejsce niezwykłe wydarzenie. Jan Paweł II udał się tam, by spotkać się z człowiekiem, który 13 maja 1981 o godzinie 17.17 strzelał do Niego na Placu św. Piotra w Rzymie. Człowiekiem tym był Mehmet Ali Agca.

Czy Jan Paweł II mógł przypuszczać, że spotkają Go te doświadczenia? Pewne poszlaki świadczą o przeczuciu, że próba zamachu na Jego życie zostanie podjęta. Podczas spotkania z Ojcem Pio, jeszcze jako ksiądz, usłyszał ponoć przepowiednię, że zostanie papieżem. Obok tych słów padły jednak i inne: „Na twoim pontyfikacie widzę krew” [1]. Co ważniejsze, istniało przecież Objawienie Fatimskie, wskazujące na papieskie cierpienie. Rok później to w Fatimie właśnie dziękował Maryi za ocalenie życia. [2]

Fotograf papieski, Arturo Mari, towarzyszący wówczas Ojcu Świętemu na Placu św. Piotra zapamiętał bardzo dokładnie okoliczności zamachu:

„Byłem tuż przy samochodzie, którym jechał Ojciec Święty… robiłem zdjęcia. Na Placu św. Piotra był tłum. Jak zwykle ludzie wiwatowali, śpiewali, wznosili okrzyki we wszystkich językach świata. Było tak, jak zawsze, w każdą środę podczas audiencji generalnej…Nie przyszło mi ani przez moment do głowy, że coś się może stać. Samochód Ojca Świętego, okrążając po raz drugi Plac św. Piotra, znalazł się w pobliżu Spiżowej Bramy. I wtedy usłyszałem dwa strzały. Trzask, trzask….jeden za drugim….tylko trochę głośniejsze od migawki mojego aparatu (…). Kątem oka zarejestrowałem, że Papież zaczął się osuwać. Nie widziałem krwi… (…) W mojej głowie tłukło się pytanie: „Dlaczego On!? Dlaczego właśnie On!? Człowiek, który niósł pokój i tyle miłości – dlaczego!?” [3]

W tych okolicznościach szczególnym świadectwem miłości bliźniego, a także niebywałego heroizmu był akt publicznego przebaczenia Agcy. Słowa Papieża, transmitowane na Placu św. Piotra z Kliniki Gemelli 17 maja 1981 roku: „Modlę się za brata, który mnie zranił, a któremu szczerze przebaczyłem…” wywarły na słuchaczach piorunujące wrażenie. [4]

Odwiedziny w więzieniu Arturo Mari zapamiętał co do szczegółu. W celi Agcy Ojciec Święty wyciągnął do zamachowca rękę:

„Ali Agca pochylił się i pocałował rękę człowieka, którego chciał zabić!

Pomyślałem, że to jakaś nierealna scena. Kątem oka zarejestrowałem, że oddalają się obaj od drzwi w kierunku okna.  Usiedli, nie zwracając uwagi na pozostałe osoby i rozpoczęli cichą, intymną rozmowę, która mogła kojarzyć się tylko ze spowiedzią. W tej sytuacji wszystkie osoby, towarzyszące Papieżowi wyszły na korytarz. Nikt nie słyszał, o czym rozmawiali. Tylko oni dwaj wiedzą, co sobie powiedzieli! Spojrzałem na Ojca Świętego w momencie, gdy opuszczał celę, po raz drugi powiedziałem sobie: to niemożliwe. Jego oczy były pełne ciepła i spokoju. (…) Ali Agca witał Papieża jak gospodarz, czyniący „honory domu” – żegnał zaś z pokorą, jak syn, który zna już całą swoją winę”. [5]

W lutym 1987 roku Jan Paweł II spotkał się z matką Agcy, Muzeyen Agca. Matce zamachowca ogromnie zależało na tym spotkaniu. Arturo Mari zwrócił baczną uwagę na sposób zachowania kobiety:

 „Muzeyen Agca nie zachowywała się jak muzułmanka wobec „niewiernego”, tylko jak matka, której syn winny był zbrodni targnięcia się na życie drugiego człowieka. Natychmiast po przekroczeniu progu papieskich apartamentów, skłoniła się aż do ziemi. Szła ku Papieżowi z ręką na sercu i chyba już wtedy po jej policzkach płynęły łzy. Kiedy pochyliła się znowu bardzo nisko i ucałowała rękę Ojca Świętego, jej gesty i słowa świadczyły o wielkim bólu, ale i o wielkiej pokorze. Szkoda, że tłumacz streścił tylko w kilku słowach to, co ona płacząc, bardzo długo mówiła. Wszyscy obecni zapamiętali natomiast dokładnie słowa Ojca Świętego, który obejmował tę nieszczęsną, zapłakaną kobietę, głaskał ją po twarzy i zapewniał cichym, ciepłym głosem, że przebaczył jej synowi. I że się za niego modli.

Dwa słowa: przebaczenie i modlitwa (podkreślenie moje: A.M.K) – stały się głównym wątkiem ich rozmowy. Ta nieszczęsna matka tak rozpaczliwie pragnęła potwierdzenia, że Jan Paweł II przebaczył jej synowi, jakby od tego zależało także jej życie (…) Ojca Świętego poruszyło to cierpienie i modlił się za nią, a może raczej z nią…Z tą istotą ludzką, która cierpiała. To, ze była matką człowieka, który chciał Go zabić, nie miało żadnego znaczenia! Czyż nie jest to postępowanie godne świętego” ? [6]

[1] J. Sosnowski (red), Święty Ojciec. Arturo Mari: wspomnienia i fotografie, Wydawnictwo Biały Kruk, Kraków 2005, s. 72, 70, 74.

[2] Tamże, s. 72 – 74.

[3] Tamże, s. 74 – 75.

[4] Tamże, s. 78.

[5] Tamże, s. 80.

[6] Tamże, s. 70.

Anna Maria Kowalska

Jak zatem widzimy, w świetle poprzednich uwag Jana Pawła II Rewolucja Francuska zapoczątkowała „kult bogini rozumu”. Ale pojęcie Boga nadal pozostawało w ludzkiej świadomości. O ile Bóg żywy, Jezusa Chrystusa, Ewangelii i Eucharystii został usunięty ze świata na plan dalszy, powiada Jan Paweł II, o tyle stale istniał w myśli filozoficznej i naukowej Bóg „bytujący poza światem”, Bóg deistów: [1]

„Owszem, ten Bóg deistów  był stale obecny, był też chyba obecny u francuskich encyklopedystów, w dziełach Voltaire’a i Jeana–Jacquesa Rousseau, jeszcze bardziej w Philosophiae naturalis principia mathematica Isaaca Newtona, które oznaczają początek rozwoju fizyki nowoczesnej.

Ale ten Bóg jest stanowczo Bogiem poza-światowym. Bóg obecny w świecie wydawał się niepotrzebny dla umysłowości wykształconej na przyrodniczym poznaniu świata. Podobnie Bóg działający w człowieku miał stać się niepotrzebny dla nowoczesnej świadomości, dla nowoczesnej nauki o człowieku, badającej mechanizmy świadome i podświadome jego postępowania. Racjonalizm oświeceniowy wyłączył prawdziwego Boga, a w szczególności Boga Odkupiciela poza nawias.

Co to oznaczało? Oznaczało to, że człowiek powinien żyć, kierując się tylko własnym rozumem, tak jakby Bóg nie istniał. Nie tylko wypada poznawać świat obiektywnie, tak, jakby Bóg nie istniał, gdyż założenie istnienia Stwórcy czy Opatrzności nie jest nauce na nic potrzebne, ale trzeba również postępować tak, jakby Bóg nie istniał, to znaczy tak, jakby Bóg się światem nie interesował.   

Racjonalizm oświeceniowy mógł się zgodzić na Boga pozaświatowego, zwłaszcza, że jest to tylko pewna niesprawdzalna hipoteza.

Konieczne jednak było, by takiego Boga wyeliminować ze świata” [2]

W dalszej części rozważania Jan Paweł II pokazuje, w których miejscach chrześcijaństwo rozchodzi się definitywnie z mentalnością Oświecenia:

„Poprzez tego rodzaju program myślenia i postępowania racjonalizm oświeceniowy godzi w całą chrześcijańską soteriologię, czyli refleksję teologiczną o zbawieniu (po grecku: soteria). „Tak […] Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3, 16). Każde słowo tej Chrystusowej odpowiedzi w rozmowie z Nikodemem jest właściwie kamieniem obrazy dla umysłowości, zrodzonej z przesłanek Oświecenia, i to nie tylko francuskiego, również angielskiego i niemieckiego.

(…) A więc pierwsze zdanie: „Bóg umiłował świat”. Dla umysłowości oświeceniowej światu nie jest potrzebna miłość Boga. Świat jest samowystarczalny (podkreślenie moje – A.M.K.). A z kolei Bóg nie jest przede wszystkim miłością. Jeżeli już jest, to jest samym rozumem, rozumem odwiecznie poznającym. (…) Taki właśnie samowystarczalny świat, przejrzysty dla ludzkiego poznania, coraz bardziej wolny od tajemnic w wyniku działalności naukowej, coraz bardziej staje się poddany człowiekowi jako niewyczerpane tworzywo, człowiekowi – demiurgowi nowoczesnej techniki. Taki właśnie świat ma uszczęśliwić człowieka. (…) Chrystus daje do poznania, że świat nie jest źródłem definitywnego uszczęśliwienia człowieka. Wręcz przeciwnie, może się stać źródłem jego zguby. Ten świat, który ukazuje się jako wielka konstrukcja poznawcza, stworzona przez człowieka, jako postęp i cywilizacja, świat jako współczesny system środków przekazu, jako niczym nie ograniczona demokratyczna wolność – taki świat nie jest zdolny w pełni uszczęśliwić człowieka” [3].

Umysłowość pooświeceniowa, jak zaznacza dalej Jan Paweł II, nie jest także w stanie pogodzić się w żaden sposób z rzeczywistością grzechu:

„(…) W szczególności nie godzi się z grzechem pierworodnym. Kiedy podczas ostatnich odwiedzin w Polsce (czerwiec 1991, A.M.K) wybrałem jako temat homilii Dekalog oraz przykazanie miłości, wszyscy polscy zwolennicy „programu oświeceniowego” poczytali mi to za złe. Papież, który stara się przekonywać świat o ludzkim grzechu, staje się dla tej mentalności persona non grata”  [4] (podkreślenie moje – A.M.K.).

[1] Jan Paweł II, Przekroczyć próg nadziei, Lublin 1994, s. 56.

[2] Tamże, s. 56 – 57.

[3] Tamże, s. 58 – 59.

[4] Tamże, s. 59 – 60.

Anna Maria Kowalska

Tak, jak osoby Papieża – Polaka nie da się zrozumieć bez chrześcijańskich, katolickich i polskich korzeni, tak nie da się zrozumieć założeń pontyfikatu Jana Pawła II bez lektury książki „Przekroczyć próg nadziei”. Książka ta, której treść stanowi odpowiedź na pytania dziennikarskie Vittoria Messoriego jest wyjątkowym darem: okazją do zaprezentowania religijnego i intelektualnego dorobku Ojca Świętego [1].

Geneza jej powstania jest równie interesująca, jak zawartość. W październiku 1993 roku przypadała piętnasta rocznica inauguracji pontyfikatu Jana Pawła II. Z tej okazji Ojciec Święty otrzymał od  RAI (Włoskiego Radia i Telewizji) wyjątkową propozycję. Poproszono Go o udzielenie Vittorio Messoriemu godzinnego wywiadu przed kamerami telewizyjnymi. Oczywiście – wyraził zgodę. Olbrzymia liczba dodatkowych zajęć uniemożliwiła Papieżowi finalizację tego bezprecedensowego przedsięwzięcia, ale o całej sprawie nie zapomniał. Po otrzymaniu od Messoriego zestawu pytań, które miały stanowić „szkielet” wywiadu, postanowił odpowiedzieć na nie….na piśmie. Tak poinformowaniem dziennikarza w tej materii, jak i dostarczeniem mu odpowiedzi zajął się rzecznik prasowy Stolicy Apostolskiej Joaquin Navarro – Valls [2].

Z kart książki wyłania się sylwetka Papieża, zdeterminowanego w głoszeniu światu konieczności „nowej ewangelizacji”. Szczególnie cenne uwagi dotyczą chrześcijańskich korzeni Europy.

„Dla niego jest czymś oczywistym, że Bóg Jezusa Chrystusa nie tylko istnieje, żyje i działa, ale jest także – i przede wszystkim – Miłością, podczas gdy Oświecenie i racjonalizm, które zatruły nawet niektóre nurty teologii, ale dzięki Bogu nie pozostawiły najmniejszego śladu na nim, widzą w Bogu niewzruszonego Wielkiego Architekta, to znaczy przede wszystkim Intelekt” [3].

Przeżywając głęboko historię Zbawienia, Jan Paweł II doskonale zdawał sobie sprawę z pokusy nowożytnego racjonalizmu, nękającej ludzkość. Niezwykle ważne było dlań precyzyjne wskazanie momentu, w którym w dziejach filozofii rozpoczął się wielki zwrot antropocentryczny. Zaczął przeto od postkartezjańskich dziejów myśli europejskiej. To Kartezjusz bowiem, co jest rzeczą powszechnie znaną – „zainaugurował wielki zwrot antropocentryczny w filozofii”. Słynne kartezjańskie zdanie „myślę, więc jestem” – stało się programowym manifestem nowożytnego racjonalizmu: [4]

„Cały racjonalizm ostatnich stuleci, czy to w wydaniu anglosaskim, czy później kantyzm, heglizm oraz filozofia niemiecka XIX i XX wieku razem z Husserlem i Heideggerem – to wszystko jest poniekąd dalszy ciąg i rozwój poglądów kartezjańskich. Autor Méditations philosophiques ze swoim dowodem ontologicznym odsunął nas od filozofii istnienia, a także od tradycyjnych dróg św. Tomasza” [5].

W wizji Boga Kartezjusza mamy bowiem do czynienia nie z „samoistnym istnieniem”, ale z „samoistnym myśleniem”, z „Absolutem, który jest czystym myśleniem”:

„Tylko to ma sens, co odpowiada ludzkiej myśli. Nie tyle ważna jest obiektywna prawdziwość tej myśli, ile sam fakt pojawiania się czegokolwiek w ludzkiej świadomości. Znajdujemy się u progu nowoczesnego immanentyzmu i subiektywizmu. Kartezjusz oznacza zarazem początek wielkiego rozwoju nauk ścisłych, przyrodniczych, a także nauk humanistycznych w ich nowym wydaniu. Oznacza też odwrót od metafizyki, a zwrot w kierunku filozofii poznania. Kant jest największym wyrazicielem tej właśnie orientacji. (…) Mniej więcej sto pięćdziesiąt lat po Kartezjuszu stwierdzamy, jak wyłączono poza nawias to wszystko, co jest istotowo chrześcijańskie w tradycji myśli europejskiej. Protagonistą staje się tutaj epoka oświeceniowa we Francji. Oświecenie to definitywna afirmacja czystego racjonalizmu. Rewolucja Francuska podczas terroru zburzyła ołtarze poświęcone Chrystusowi, powaliła przydrożne krzyże, wprowadziła natomiast kult bogini rozumu. Na gruncie tego kultu deklarowała wolność, równość i braterstwo. W ten sposób duchowe, a w szczególności moralne dziedzictwo chrześcijaństwa zostało wyrwane ze swego podłoża ewangelicznego, do którego trzeba go znów doprowadzić, by odnalazło swą pełną żywotność” [6].

[1] Powyższe stwierdzenia są „summą” wypowiedzi jednego z wybitnych teologów, któremu dane było zapoznać się z książką jeszcze w rękopisie. V. Messori, Zamiast wprowadzenia [w:] Przekroczyć próg nadziei. Jan Paweł II odpowiada na pytania Vittoria Messoriego, Redakcja Wydawnictw KUL, Lublin 1994, s. 17.

[2] Tamże, s. 8 – 12.

[3] Tamże, s. 16.

[4] Bóg, który zbawia [w:] dz. cyt., s. 55.

[5] Tamże, s. 55.

[6] Tamże, s. 55 – 56.

miroslawborutaMirosław Boruta

Na 25. rocznicę śmierci Sługi Bożego, księdza Franciszka Blachnickiego

Polska i Ukraina w myśli politycznej
Chrześcijańskiej Służby Wyzwolenia Narodów

janpaweliiiksblachnickiZnaczącą pozycję wśród polskich organizacji emigracyjnych zdobyła sobie z początkiem lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia Chrześcijańska Służba Wyzwolenia Narodów. Głównym animatorem środowiska, w którym w czerwcu 1982 roku powstała ChSWN był - zmarły 27 lutego 1987 roku w Carlsbergu - ksiądz Franciszek Blachnicki (fot. Z Błogosławionym Janem Pawłem II, za: bielskozywiec.oaza.org.pl).

W organie ruchu, dwumiesięczniku „Prawda-Krzyż-Wyzwolenie”, odnajdujemy najważniejsze cele jego działalności: „już teraz trzeba myśleć poważnie o pojałtańskim ładzie Europy - szczególnie Środkowo-Wschodniej, już teraz trzeba przygotowywać porządek, który nastanie po załamaniu się i rozpadnięciu ostatniego kolonialnego imperium świata - Związku Sowieckiego. Gdyby wcześniej zaczęto przygotowywać porządek, który miał nastąpić w Europie po drugiej wojnie światowej - może nie doszłoby do wprowadzenia tego porządku, który dzisiaj kojarzy się wszystkim za słowem Jałta? Trzeba zdobyć się na ten odważny krok myślowy, wyrażający się już w samym sformułowaniu terminu post-sovieticum” [1].

W tym samym numerze pisma Andrzej Józef Kamiński, omawiając historię polityczną Europy środkowo-wschodniej, konkluduje: „żądanie wolności dla Polski, dla Białorusi, dla Ukrainy, krajów bałtyckich, dla Czechosłowacji, dla Rumunii, dla Węgier - nie jest rozwalaniem pokoju Europy, ale jest dążeniem do umocnienia pokoju, który jest zagrożony nieobliczalnymi skutkami tego, co się w Europie pod sowieckim panowaniem dzieje” [2].

Tam też opublikowany został referat Jerzego Iranka-Osmeckiego, wygłoszony na sympozjum „Jedność narodów w walce o wyzwolenie”, które miało miejsce w Carlsbergu, 11 listopada 1982 roku. W swym tekście za najważniejszy podmiot przyszłego rozwoju sytuacji uznał on Ukrainę, twierdząc, iż „z chwilą zachwiania władzy radzieckiej na Ukrainie, prawie wszystko staje się możliwe. Staje się możliwa przebudowa całego wschodu Europy i obalenie raz na zawsze zagrożenia imperializmem kierowanym z Moskwy. Zasadnicze jest to, że Ukraina jest kluczowym i bardzo znacznym składnikiem potęgi ZSRR” [3], pisząc zaś możliwościach współpracy polsko-ukraińskiej zauważył: „Jeśliby doszło do ponownych antagonizmów polsko-ukraińskich, cała koncepcja rozpada się w gruzy. Polska musi przyjąć obecny stan rzeczy na Wschodzie. Zresztą nie ma właściwie o czym mówić. Kto i jak sobie wyobraża realizację jakichś polskich roszczeń do Lwowa? Kogo słabe PRL ma wpierw pobić, żeby móc sobie pozwolić na rewindykację wobec Zachodniej Ukrainy? Cała ta sprawa rewindykacyjna wisi w powietrzu i nie jest niczym innym jak mrzonką bardzo starych ludzi, którzy teraźniejszości nigdy nie mogli zrozumieć. Zakładamy więc, że terytorialnych sporów polsko-ukraińskich nie ma. Pierwiastków słabości społeczeństwo ukraińskie, jak za Petlury, już nie ma. Ma pełnowartościowy profil społeczny i ma inteligencję stanowiącą albo aktualną, świadomą narodowo warstwę kierowniczą, albo potencjalną. Dawne spory klasowe czy społeczne z polskim ziemiaństwem to zamierzchłe wspomnienia. Gospodarczo natomiast, Ukraina jest silniejsza od Polski... Wspólny interes Polski i Ukrainy, wyzwolenia się spod dominacji sowiecko-rosyjskiej bez najmniejszej wątpliwości istnieje. Istnieje też wspólny interes stworzenia politycznego organizmu, który by mógł oprzeć się Rosji, która nawet po oderwaniu Ukrainy i ewentualnie państw Bałtyckich i Białorusi, nadal będzie potężnym mocarstwem i nadal może zagrażać. Z chwilą takiego osłabienia Moskwy, że dochodzi do usamodzielnienia się Ukrainy, czy możemy przypuszczać, że Wschodnie Niemcy utrzymają nieskazitelną postawę ultra-komunistyczną? Najprawdopodobniej komunizm tam upadnie i trudno będzie zapobiec połączeniu się RFN i NRD... Równowaga sił na Zachodzie Europy ulegnie zmianie. Zjednoczone Niemcy, gospodarczo prężne, nie w smak będą Francji i Wielkiej Brytanii. To będzie nieuchronny skutek powodzenia realizacji suwerenności narodów Europy Wschodniej według recepty polsko-ukraińskiej. Tym bardziej więc postulowany nowy układ sił musi nosić w sobie zalążki siły, musi wzbudzać zaufanie jako czynnik stałości i stabilizacji. Oś Warszawa-Kijów, ścisła współpraca 36 milionów Polaków z 50 milionową Ukrainą może to wszystko zrealizować. Ujmując to wszystko inaczej, można powiedzieć, że jest pewien geopolityczny próg, który należy koncepcyjnie przekroczyć, zanim propozycje przebudowy Wschodu Europy nabiorą cech realizmu” [4].

Oprócz wydawania periodyku, Chrześcijańska Służba Wyzwolenia Narodów zorganizowała również spotkanie grupy roboczej polsko-ukraińskiej, które odbyło się 5 i 6 marca 1983 roku w Carlsbergu. Uczestnicy spotkania przyjęli następujące zasady współpracy: „1. Sprawiedliwe i trwałe rozwiązanie problemów Europy Środkowo-Wschodniej wymaga ścisłej współpracy Polski i Ukrainy. Polska i Ukraina powinny stać się fundamentem nowego układu sił i nowej, trwałej równowagi europejskiej. 2. Wspólny interes Ukrainy i Polski niewspółmiernie przewyższa kwestie sporne. 3. Wszelkie kwestie sporne będą rozstrzygane w drodze pokojowych negocjacji przez suwerenne rządy obu krajów, wyłonione przez ich parlamenty, pochodzące z wolnych wyborów” [5].

marszwyzwolenianarodowKolejną inicjatywą ChSWN były Marsze Wyzwolenia Narodów (fot. oaza.de). W związku z pierwszym z nich, który odbył się w dniach 26-28 sierpnia 1983 roku, wydano manifest stwierdzający m. in.: „Zmiany polityczne w Europie Środkowo-Wschodniej, związane z tzw. rozbiorami Polski pod koniec XVIII w. pozbawiły niepodległości nie tylko naród polski lecz, razem z nim, narody: litewski, białoruski, ukraiński oraz część narodu łotewskiego zamieszkującą Kurlandię. W wyniku I wojny światowej niepodległość odzyskały i do II wojny światowej niepodległy byt utrzymały: Estonia, Łotwa, Litwa i Polska oraz Czechy, Słowacja i Węgry. II wojna światowa i zaprowadzenie politycznego porządku rzeczy ustalonego w Jałcie, odebrały niepodległość wszystkim tym narodom. Estonia, Łotwa, Litwa zostały wcielone do ZSRR, podczas gdy Polska, Czechosłowacja i Węgry stały się państwami satelickimi, wraz z Bułgarią, Rumunią i Niemiecką Republiką Demokratyczną. Zachodnia część Białorusi i Ukrainy zostały również wcielone do ZSRR. Wszystkie te narody uciemiężone są przez jedno i to samo zaborcze mocarstwo i przez jeden i ten sam nieludzki system. W ten sposób narody Europy Środkowo-Wschodniej zostały historycznie i geopolitycznie naznaczone wspólnotą losu, która sprawia, że nie mogą one w oderwaniu od siebie rozwiązywać swoich podstawowych, egzystencjalnych problemów. Odzyskanie niepodległości przez te narody wymaga zespolenia ich wysiłków, ponieważ żaden z nich sam nie dysponuje wystarczającą siłą, aby obecny porządek obalić i przywrócić sprawiedliwość. Szczególnie zespolenie Polski i Ukrainy może jedynie zapewnić geopolityczne uwarunkowania suwerenności narodów Europy Środkowo-Wschodniej” [6].

---

[1] Postsovieticum (w:) Prawda-Krzyż-Wyzwolenie 1983, nr 1, s. 38.

[2] Zob. A. J. Kamiński, Od Kongresu Wiedeńskiego do Jałty (w:) tamże, s. 45.

[3] J. Iranek-Osmecki, Geopolityczne warunki dla realizacji suwerenności narodów Europy Wschodniej (w:) tamże, s. 48.

[4] Tamże, s. 51. O dużym, krajowym rezonansie tej wypowiedzi, świadczy chociażby jej przedruk w Nowej Koalicji 1985, nr 1, s. 73-80.

[5] Por. Spotkanie grupy roboczej polsko-ukraińskiej (w:) Prawda-Krzyż-Wyzwolenie, op. cit., s. 108.

[6] Por. Manifest Wyzwolenia Narodów Europy Środkowo-Wschodniej. SchloB Hambach - 14 XI 1982 (w:) tamże, s. 171-172; zob. też: J. P. Proszowski, Chrześcijańska Służba Wyzwolenia Narodów (w:) Nowy Dziennik (Nowy Jork), 16 IX 1988, s. 4 oraz obszerny, propagandowy druk: K. Brodzki, J. Wojna, Oazy. Ruch Światło Życie, Warszawa 1988, s. 163-208.

* Powyższy tekst to uaktualniony fragment mojej książki Wolni z wolnymi, równi z równymi. Polska i Polacy o niepodległości wschodnich sąsiadów Rzeczypospolitej, „Arcana”, Kraków 2002.

Anna Maria Kowalska

Lektura refleksji o dojrzewaniu powołania kapłańskiego Wojtyły, widzianego przez pryzmat doświadczeń drugiej wojny światowej i okupacji wskazuje na fakt, że także jako Jan Paweł II dogłębnie zastanawiał się nad sensem dotykających Go zdarzeń. Sam moment nabrania przeświadczenia o powołaniu nazywał rodzajem „olśnienia”, które w ostatecznym rozrachunku przyniosło głęboki spokój wewnętrzny [1]:

„Czas ostatecznego dojrzewania mojego powołania kapłańskiego (…) łączy się z okresem drugiej wojny światowej, z okresem okupacji nazistowskiej. Czy można to uważać za zwykły zbieg okoliczności? Czy też istnieje jakiś głębszy związek pomiędzy tym, co dojrzewało we mnie, a wydarzeniami historycznymi? Na tak postawione pytanie trudno odpowiedzieć. W planach Bożych nic nie jest przypadkowe. Myślę, że skoro Bóg mnie powoływał, to we właściwym momencie powołanie to musiało się objawić. A że tym momentem okazała się druga wojna światowa, to nadaje to całemu temu procesowi szczególnego zabarwienia. Powołanie, które dojrzewa w takich okolicznościach, nabiera nowej wartości i znaczenia. Wobec szerzącego się zła i okropności wojny sens kapłaństwa i jego misja w świecie stawały się dla mnie nadzwyczaj przejrzyste i czytelne” [2].

Jednym z pytań, które w tym okresie sobie stawiał, było pytanie o sens przetrwania wojennego koszmaru:

„(…) W tym wielkim i straszliwym theatrum drugiej wojny światowej wiele zostało mi oszczędzone. Przecież każdego dnia mogłem zostać wzięty z ulicy, z kamieniołomu czy z fabryki i wywieziony do obozu. Nieraz nawet zapytywałem samego siebie: tylu moich rówieśników ginęło, a dlaczego nie ja? Dziś wiem, że nie był to przypadek. W kontekście tego wielkiego zła, jakim była wojna, w moim życiu osobistym jakoś wszystko działało w kierunku dobra, jakim było powołanie. Wszystko poniekąd dopomagało ku dobremu. Nie mogę zapomnieć dobra, doznanego w tamtym trudnym okresie od ludzi, których Bóg postawił na mojej drodze: zarówno z mojej rodziny, jak też wśród moich znajomych i kolegów. (…)” [3]

Przypominając ofiary obozów koncentracyjnych, tej wojennej „dramatycznej apokalipsy naszego stulecia” (mowa o wieku XX), Jan Paweł II podsumuje:

„(…) Moje kapłaństwo właśnie na tym pierwszym etapie wpisywało się w jakąś olbrzymią ofiarę ludzi mojego pokolenia, mężczyzn i kobiet. Mnie te najcięższe doświadczenia zostały przez Opatrzność oszczędzone, ale dlatego mam tym większe poczucie długu w stosunku do tylu znanych mi ludzi, a także jeszcze liczniejszych, owych bezimiennych, bez różnicy narodowości i języka, którzy swoją ofiarą na wielkim ołtarzy dziejów przyczynili się w jakiś sposób do mojego powołania kapłańskiego. W pewnym sensie wprowadzili mnie oni na tę drogę, w świetle ofiary ukazali mi prawdę – najgłębszą i najistotniejszą prawdę kapłaństwa Chrystusowego. [4]

[1] Jan Paweł II, Dar i Tajemnica. W pięćdziesiątą rocznicę moich święceń kapłańskich, Wydawnictwo Św. Stanisława BM, Kraków 1996, s. 35.

[2] Tamże, s. 34.

[3] Tamże, s. 36.

[4] Tamże, s. 38 – 39.