Przeskocz do treści

Marek Kolasiński

Są rzeczy na niebie i na ziemi, o których nie śniło się nawet największym lemingom. Małgorzata Fuszara, obecnie minister w rządzie Ewy Kopacz, zainicjowała w 2012 roku na Uniwersytecie Warszawskim dyskusję o... legalizacji kazirodztwa. Gdyby ktoś kojarzony z Platformą Obywatelską zainicjował dyskusję o legalizacji złodziejstwa i korupcji to pewnie większość Polaków nie byłaby tym specjalnie zaskoczona. Dyskusja o legalizacji kazirodztwa musiała jednak zadziwić nawet najbardziej gorliwych wyznawców Patologii Obywatelskiej. Może minister Fuszara zbyt dosłownie potraktowała hasło, że Platforma Obywatelska to jedna wielka rodzina? Wszyscy działacze PO to przecież bracia i siostry po wsze czasy związani nierozerwalnym węzłem miłości do pieniędzy. Może minister Fuszara mówiąc o kazirodztwie miała tak naprawdę na myśli legalizację nieformalnych zależności pomiędzy działaczami Platformy?

Niestety wizerunek braterskiej miłości panującej w PO został ostatnio poważnie nadszarpnięty. Kilka dni temu skarbnik Platformy Obywatelskiej, Łukasz Pawełek, został odwieziony przez policję do izby wytrzeźwień, po tym jak znaleziono go kompletnie pijanego przed amerykańską ambasadą w Warszawie. Skarbnik Pawełek miał tej nocy imprezować w towarzystwie działaczy PO. W przestrzeni publicznej pojawiło się więc pytanie czy faktycznie braterska miłość ma polegać na tym, że swojego kompletnie pijanego brata zostawia się na ulicy na pastwę losu...? Takie stawianie sprawy może się jednak okazać krzywdzące. Nie możemy przecież wykluczyć, że pijany skarbnik Platformy spał samotnie przed amerykańską ambasadą, ponieważ reszta działaczy PO, również kompletnie pijana, spała w tym czasie przed ambasadą rosyjską.

peo5Najlepszym dowodem na braterskie stosunki w rodzinie Platformy Obywatelskiej jest to jak gorliwie był ostatnio broniony minister Nowak. Człowiek, który kocha swoją peowską rodzinę równie gorąco jak kosztowne zegarki. Kilka miesięcy temu, już po usłyszeniu prokuratorskich zarzutów, Sławomir Nowak zadeklarował, że zrzeknie się mandatu poselskiego. Kolejne miesiące mijają a Nowak jak był posłem tak dalej nim jest. Zapytany przez dziennikarza, kiedy wywiąże się ze swojej obietnicy, z rozbrajającą szczerością stwierdził, że mandatu się teraz nie zrzeknie, bo teraz nie czuje takiego ciśnienia. Jego bracia i siostry z PO bronią go twierdząc, że to jest jego indywidualna decyzja, a zadawanie pytań o to kiedy dotrzyma on danego słowa nazywają nagonką. Przypomnę tylko, że minister Nowak z rządu PO-PSL jest jednym z bohaterów taśm prawdy dokumentujących rozmowy w warszawskich restauracjach, a dzięki którym możemy posłuchać jak minister Nowak rozmawiał z wiceministrem finansów Parafianowiczem o zablokowaniu kontroli skarbowej w firmie żony Nowaka. Sławomir Nowak jest obecnie oskarżony o składanie niezgodnych z prawdą oświadczeń majątkowych. Minister Nowak z pewnością przejdzie do historii polskiego wymiaru sprawiedliwości po tym jak pytany w sądzie przez prokuratora jak to jest możliwe, że słynny zegarek, jak wynika ze zdjęć prasowych, nosił już przed datą zakupu widniejącą na paragonie dostarczonym przez niego do sądu, oświadczył skromnie, że nie potrafi tego wytłumaczyć.

Patronka wymiaru sprawiedliwości, grecka bogini Temida, jest przedstawiana jako kobieta z opaską na oczach, trzymająca w rękach wagę i miecz. Opaska na oczach ma symbolizować bezstronność i to, że ślepa sprawiedliwość dosięgnie każdego, niezależnie od zajmowanej przez niego pozycji społecznej. Czy polski wymiar sprawiedliwości okaże się ślepy na związki ministra Nowaka z partią rządzącą, a Sławomir Nowak zostanie osądzony jak każdy inny obywatel, czyli bez taryfy ulgowej? O tym przekonamy się dopiero po ogłoszeniu wyroku. Z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy jednak już dzisiaj zawyrokować, że codzienne życie przeciętnego działacza Platformy Obywatelskiej to nieustanna walka dwóch ślepych żywiołów. Walka ślepej Temidy ze ślepą miłością do pieniędzy.

Marek Kolasiński

Z wielką radością przyjąłem wiadomość o reaktywacji brytyjskiej grupy Monty Python. Niestety brytyjscy komicy nie zdecydowali się wystąpić osobiście i zostali zastąpieni przez polską trupę cyrkowo-satyryczną nazywaną rządem Ewy Kopacz.

peo17Niekwestionowaną liderką trupy jest pani Kopaczowa (fot. z sieci), która całkiem niedawno brawurowo odegrała skecz pod tytułem "Kobiety z dziećmi barykadują się w domach, a mężczyźni z kijami biegają po ulicach". Trupa cyrkowo-satyryczna pod przewodnictwem pani Kopaczowej wystąpiła kilka dni temu w polskim sejmie. Mogliśmy wtedy podziwiać kilka nowych skeczy, wśród których znalazły się między innymi "Jak odzyskać zaufanie, którego podobno nigdy się nie utraciło", i "Jak zostać premierem na rok, ale obiecać wszystko wszystkim dopiero za dwa lata". O wybitnej inwencji i niespożytej energii komików współpracujących z Ewą Kopacz świadczy to, że już następnego dnia po gościnnym występie w sejmie zaprezentowali oni kolejny skecz pod tytułem "Jak w ramach pomocy górnikom nasłać na nich komornika". Bardzo rzadko zdarza się, żeby uczeń przerósł swojego mistrza. Trupa cyrkowo-satyryczna "Kopacz-Python" ma jednak olbrzymią szansę, żeby w dziedzinie absurdalnego humoru prześcignąć swój brytyjski pierwowzór.

Marek Kolasiński

kasamisiuCała Polska mogła się ostatnio przekonać jak w praktyce wygląda motto partii o nazwie Platforma Obywatelska, czyli słynne słowa "kasa misiu, kasa". Nowa minister infrastruktury ma otrzymać 510 tysięcy złotych odprawy po tym jak zrezygnowała z pracy w PKP. Jest to spółka skarbu państwa więc to my, podatnicy, tak naprawdę wypłacimy jej te pieniądze, chociaż to nie my podpisaliśmy z nią kontrakt, który zapewniał jej roczną odprawę nawet w sytuacji, kiedy dobrowolnie rezygnuje ona z pracy. Dopiero skandal jaki wybuchł, kiedy sprawę nagłośniły media, spowodował, że pani minister zdecydowała się przelać odprawę na konto jednej z fundacji. Ile takich kontraktów zostało podpisanych w trakcie 7 lat rządów PO i ile nas to będzie kosztowało? Obawiam się, że dużo (il. z sieci).

Donald Tusk właśnie emigruje do Brukseli w poszukiwaniu lepszej kasy. Przy tej okazji zostawił on na lodzie swojego czołowego propagandystę Igora Ostachowicza, któremu groziło odcięcie od strumyczka z kaską. Pomocną dłoń zdecydował się wyciągnąć do niego minister Skarbu Państwa z "nowego" rządu Kopaczowej i zapewnił mu fuchę w koncernie działającym w sektorze paliwowo-energetycznym. Ostachowicz miał tam robić za członka zarządu z pensją ponad 2 miliony złotych rocznie. Po raz kolejny, dopiero po nagłośnieniu sprawy przez media, Ostachowicz zrezygnował ze stanowiska, chociaż pewnie Igor płakał jak rezygnował... Łączymy się w bólu...

W obliczu tego wszystkiego chyba już tylko wybitnie ociężałe umysłowo osoby mogą wciąż popierać patologię o nazwie Platforma Kasa Misiu Obywatelska.

Marek Kolasiński

Proszę Państwa, 30 sierpnia 2014 roku skończył się w Polsce tuskizm.

tylezrobilesdlaniemiecBył to 7-letni okres picowania, knucia i nachalnej propagandy. Okres, kiedy rosły podatki, zadłużenie i bezrobocie. Był to czas niezliczonych afer, budowania autostrad drożej niż w Niemczech, zmuszania nas do pracy aż do śmierci i zamieniania Polaków w tanią siłę roboczą.

Kiedy, jako premierowi, płaciliśmy Tuskowi w złotówkach, ten zamiast dbać o Polskę i Polaków zajmował się swoją karierą i tym jak utrzymać przy korycie siebie i swoich kolesi. Bezmyślni wyznawcy Tuska wmawiają sobie teraz, że jak Tusk będzie miał płacone w euro, to się cudownie odmieni i zacznie reprezentować interes naszego kraju... Naiwność i głupota peowskich lemingów jest równie porażająca co komiczna (fot. z sieci).

Marek Kolasiński

Nie umilkły jeszcze echa rozmów nagranych w warszawskich restauracjach, w czasie których kolesie Tuska z rządu kupczyli naszym państwem, dając przy tym popis chamstwa i prostactwa, a upublicznione zostało kolejne nagranie. Tym razem sprawa ma mniejszy zasięg, bowiem dotyczy województwa kujawsko-pomorskiego. Na nagraniu uwiecznione zostały rozmowy posłanki Platformy Obywatelskiej Domiceli Kopaczewskiej z lokalnymi działaczami PO. Szczególnie wzruszył mnie ten fragment rozmowy, w którym jeden z rozmówców, z rozbrajającą szczerością, mówi, że jest "wioskowym głupkiem".

Największe wrażenie robią jednak słowa samej posłanki Kopaczewskiej, która przechwala się ile to ona wódki wypiła jak targowała się z PSL-em o stołki. Troska o Polskę przebija również z innego fragmentu rozmowy, kiedy posłanka PO żali się, że kiedy ona pije wódkę z partyjnymi kolegami i targuje się z PSL-em o posady dla swoich, inni w tym czasie jadą do Sopotu na odbywający się tam wtedy koncert Lady Gagi. Zaprawdę takiego poświęcenia świat jeszcze nie widział!

Nie chciałbym być posądzony o złośliwość i dlatego pozwolę sobie przytoczyć parę zdań wypowiedzi posłanki Domiceli Kopaczewskiej:

peodomicela- Moje największe pijaństwo było wiecie kiedy? Sławek pojechał z Agatką na koncert Lady Gagi do Gdańska, a ja musiałam k... mać z tymi facetami pić . Wiecie, ile to mnie kosztowało? Ale jak ja się z nimi kłóciłam. Był premier Donald i premier Pawlak. A ja mówię: "nie wyjdę jak nie będziemy mieli członka zarządu". I wywalczyłam! Było tak, Sławciu? Było tak (fot. z sieci).

Nagrane rozmowy są prawdziwą kopalnią wiedzy o intelektualnych predyspozycjach osób, które w trakcie rządów Tuska dorwały się do władzy. Dzięki nim można pokusić się ustalenie kryteriów pomocnych w zrobieniu kariery w PO-PSL. Moim zdaniem są one takie:

1. Trzeba mieć mentalność "wioskowego głupka".
2. Szklankami chlać wódkę bez popitki, od czasu do czasu zagryzając ośmiorniczkami.
3. Na prawo i lewo rzucać k..., lub tez innymi wulgaryzmami i posiadać powierzchowność menela spod budki z piwem.

Wątpię, żeby ktoś z czytających te słowa posiadał wyżej wymienione "kwalifikacje". Jeśli jednak ktoś taki się znajdzie, to gorąco zachęcam go do zgłoszenia się do PO-PSL. Nie tylko, że szaloną karierę ma pewną jak banku, ale i ogromną szansę, że już wkrótce Tusk zrobi go ministrem.

Marek Kolasiński

Od kilku tygodni jesteśmy świadkami ofensywy ukraińskiej armii, która wypiera rosyjskich terrorystów z kolejnych miast na wschodzie Ukrainy. Ostateczne zwycięstwo nad tak zwanymi separatystami wydaje się w takiej sytuacji bardziej kwestią tygodni niż miesięcy. Nie powinno więc nikogo dziwić, że właśnie teraz Rosjanie postanowili zastosować fortel zwany "konwojem humanitarnym".

achtungrussiaPomalowane na biały kolor wojskowe ciężarówki jadą właśnie z Moskwy w kierunku ukraińskiej granicy i mają dostarczyć mieszkańcom terenów opanowanych przez rosyjskich terrorystów na wschodzie Ukrainy między innymi ruskie śpiwory i żywność. W zamyśle Rosjan dystrybucja pomocy humanitarnej ma być zapewne nadzorowana przez tak zwanych separatystów, a więc będzie ona odbywała się w pobliżu zajmowanych przez nich pozycji. Jeśli do tego dojdzie, to ukraińska armia znajdzie się w potrzasku. Rosyjscy terroryści będą mogli ostrzeliwać pozycje armii ukraińskiej. Armia ukraińska nie będzie jednak mogła odpowiedzieć ogniem, ponieważ wokół pozycji tak zwanych separatystów będą w tym czasie stały kilometrowe kolejki ludności cywilnej czekającej na przydzielenie im ruskiego śpiwora lub paczki z żywnością. Poprzez dystrybucje pomocy humanitarnej, z ludności cywilnej utworzone zostaną żywe tarcze mające osłaniać pozycje tak zwanych separatystów przed ukraińskim ostrzałem. Jeśli jednak armia ukraińska zdecyduje się na ostrzał pozycji rosyjskich terrorystów to straty wśród ludności cywilnej jaki on spowoduje zostaną wykorzystane przez rosyjską propagandę do wywołania fali oburzenia na działania ukraińskiej armii zarówno wśród miejscowej ludności jak i wśród społeczności międzynarodowej. Straty wśród ludności cywilnej mogą zostać też wykorzystane jako pretekst do inwazji rosyjskich wojsk na wschodnią Ukrainę, co zostanie zaprezentowane przez rosyjską propagandę jako działanie mające na celu "zapewnienie prawidłowego funkcjonowanie misji humanitarnej i ochronę ludności cywilnej". Brak działań ukraińskiej armii też nie jest żadnym rozwiązaniem, ponieważ spowoduje on jedynie, że rozdawanie ruskich śpiworów i żywności cywilom stojącym wokół pozycji tak zwanych separatystów będzie dowolnie przeciągane i może trwać latami (il. gazetapolska.pl).

Wydaje się, że rosyjscy sztabowcy, przy okazji fortelu zwanego "konwojem humanitarnym" starają się osiągnąć kilka celów równocześnie: 1) Powstrzymanie ofensywy ukraińskiej armii, poprzez utworzenie z ludności cywilnej, oczekującej na dystrybucję pomocy humanitarnej, żywych tarcz osłaniających pozycje tak zwanych separatystów, 2) Zyskanie na czasie, który zostanie wykorzystany przez Rosjan na dozbrojenie tak zwanych separatystów i umocnienie się przez nich na zajmowanych pozycjach, 3) Uzyskanie przychylności miejscowej ludności, która była coraz bardziej zniechęcona do działań rosyjskich terrorystów, poprzez rozdawanie im śpiworów, żywności i leków, 4) Propagandowego wykorzystania "konwoju humanitarnego" do zmiany wizerunku Rosji na arenie międzynarodowej, z wizerunku państwa agresora, które zbroiło terrorystów i jest odpowiedzialne za zestrzelenie malezyjskiego samolotu na wizerunek państwa, które ingeruje w sprawy sąsiedniego państwa kierując się pobudkami humanitarnymi.

Niestety głównym celem zastosowania przez Rosjan fortelu z misją humanitarną wydaje się być jednak próba powstrzymania ukraińskiego natarcia i wykorzystania w tym celu ludności cywilnej w charakterze żywych tarcz. Rosyjski "konwój humanitarny" powinien się więc raczej nazywać rosyjskim "konwojem śmierci". Dlatego też trzeba zrobić wszystko, żeby pomalowany na biało rosyjski "konwój śmierci" nie wjechał na tereny zajęte przez tak zwanych separatystów. Udzielanie ludności cywilnej pomocy humanitarnej powinno mieć miejsce wyłącznie na terenach kontrolowanych przez ukraińską armię i powinno być ściśle nadzorowane przez ukraińskie władze. Przy tej okazji można rozważyć otwarcie korytarzy humanitarnych, którymi ludność cywilna mogłaby w celu uzyskania pomocy humanitarnej wydostać się z terenów opanowanych przez rosyjskich terrorystów zwanych przez niektórych separatystami.

Marek Kolasiński

Wydawać by się mogło, że cały świat nie ma wątpliwości, co do tego, że za zestrzeleniem malezyjskiego samolotu stoi Moskwa i uzbrajani przez nią terroryści. W upublicznionych ostatnio rozmowach rosyjscy terroryści sami się do tego zresztą przyznali. We wszechświecie istnieją jednak co najmniej dwa tajemnicze stwory, które wątpliwości jednak mają. Jednym jest niezawodna ruska propaganda a drugim osobnik w muszce, Janusz Korwin-Mikke. O ile w przypadku rosyjskiej propagandy taka postawa nie powinna dziwić, to w przypadku pana w muszce niektórzy mogą być jednak zaskoczeni, chociaż prawdę mówiąc nie powinni.

czlowiekwmuszceWystarczy przypomnieć sobie co o KGB-iście Putinie, który ma na rękach krew między innymi 298 pasażerów boeinga, mówił osobnik w muszce w TVP Info: "jestem przeciwny obrażaniu jego ekscelencji Władimira Putina. Nie zrobił on nic, aby go obrażać". Może to była jednak jednorazowa "niedyspozycja" pana Janusza? Zacytujmy więc jego słowa o rosyjskich terrorystach na Ukrainie, którzy mają na koncie nie tylko zamordowanie pasażerów boeinga, ale i późniejsze okradzenie ich ciał: "żołnierzom walczącym o rosyjskość Doniecka i Ługańska można współczuć - i należy podziwiać". Korwin-Mikke idzie jednak znacznie dalej w obronie Putina i Rosji. O zestrzeleniu malezyjskiego boeinga mówi w wywiadzie dla Onetu tak: "człowiek, który podejrzewa o to Rosjan albo separatystów ma nie po kolei w głowie". Kto w takim razie stoi, zdaniem pana w muszce za zestrzeleniem samolotu? W tym samym wywiadzie Korwin-Mikke tłumaczy swoim zwolennikom: "najbardziej prawdopodobna hipoteza jest taka, że Ukraińcy mieli zestrzelić samolot z panem Putinem... tylko się pomylili".

Do tej pory można było uznawać za celowe dyskusje z wyznawcami utopijnych wizji gospodarczych populistycznego Korwin-Mikkego. Niestety w obliczu tragedii jaka wydarzyła się na Ukrainie, dalsze popieranie pana w muszce, który karmi swoich wyborców putinowską propagandą, powinno się jednoznacznie uznać za szkodliwe dla Polski i zwyczajnie obleśne pod względem moralnym.

Marek Kolasiński

Wakacje to okres, kiedy różnego rodzaju sekty próbują werbować, szczególnie wśród młodych ludzi, nowych członków. Warto więc przy tej okazji przypomnieć o rytualnych obrzędach odprawianych codziennie przez wyznawców groźnej sekty Antypisa. Odbywają się one w Świątyni Antypisa, a największą popularnością cieszą się rytuały odprawiane w godzinach wieczornych. Obrzędy rozpoczynają zazwyczaj najwyższe kapłanki sekty, Pychanka i Ochranka, które wielbią liczne cuda dokonane rzekomo przez największego guru sekty, Donalda.

praniemozguPo nich, brat Skrobiesiewski z Zakonu Tefałszeniarzy Bosych naucza jak ustrzec się przed działaniem sił nieczystych i złowrogim Jarosławem. Przypomina on też niepodważalne zasady, którymi musi się kierować każdy członek sekty Antypisa, takie jak:
- absolutna wiara w świętą brzozę pancerną, co samolot strąciła,
- absolutna wiara w wizje Wielkiej Szamanki Wschodu Katodiny, której we śnie ukazał się generał w kokpicie,
- absolutna wiara w jedną, zjednoczoną Patelnię Obywatelską,
- absolutna wiara we wszechmocnego Donalda, co korupcję odpuszcza i zapewnia wieczne życie przy korycie (fot. z sieci).

Następnie, posiadające najwyższy stopień wtajemniczenia kapłanki Pychanka i Ochranka odmawiają krótką modlitwę medytacyjną, w której przypominają największych męczenników sekty Antypisa, którym złowrogi Jarosław nie dał w pokoju spożywać lodów przez nich ukręconych i proszą o wstawiennictwo wielkiego guru Donalda dla tych, co się już nachapali, ale chcieliby się nachapać jeszcze trochę. Rytualne obrzędy w Świątyni Antypisa kończą się serią dźwięcznych gongów, która ma wyprowadzić wyznawców ze stanu ekstatycznego transu.

Marek Kolasiński

Większość Polaków jest zszokowana tym, że minister Sikorski zachowywał się jak wulgarny prostak i pozwalał sobie na rasistowskie uwagi podczas słynnej już kolacji z ministrem Rostowskim i pluskwą. Nie mniej szokująca od prymitywizmu Sikorskiego jest jednak warstwa czysto polityczna rozmowy nagranej przez spisek kelnerów. O szacunku Sikorskiego dla demokratycznych procedur najlepiej świadczy przedstawiony przez niego plan dotyczący tego jak "(wulgaryzm) PiS". O szacunku dla naszego państwa można się przekonać z innego fragmentu rozmowy, w którym politykę zagraniczną prowadzoną przez rząd, którego jest przecież członkiem, nazywa on wulgarnie…

radoslawsikorskiSikorski (fot. z sieci) ośmieszając w ten sposób politykę zagraniczną rządu, w którym jest ministrem spraw zagranicznych, w bardzo poważny sposób obniża pozycję Polski na arenie międzynarodowej. Niestety Sikorski podważa też wiarygodność NATO słowami o rzekomo "szkodliwym" sojuszu z Amerykanami, czym idealnie wpisuje się w ulubioną narrację rosyjskiej propagandy. Nie powinno więc dziwić, że za swoje wulgarne wywody został on solidarnie pochwalony przez rosyjskie media twierdzące zgodnie, że to wszystko prawda.

W tej sytuacji wsparcia Sikorskiemu udzielił Korwin-Mikke, który podobnie jak ruskie gazety uważa słowa ministra za prawdę, a o samym Sikorskim mówi, że to "dobry minister spraw zagranicznych". Warto przypomnieć, że to właśnie Sikorski rozważał kilka lat temu przyjęcie do NATO... Rosji, w lutym 2014 twierdził, że Rosja jest "gwarantem integralności terytorialnej Ukrainy", a w kwietniu 2014 przygotował specjalną zapowiedź, otwierającą zorganizowaną w Warszawie debatę pod bardzo wymownym tytułem: "Jedynie ustanowienie silnych wpływów Rosji na Ukrainie może zagwarantować trwały pokój w Europie". Jeśli więc kiedykolwiek przyjdzie jeszcze Sikorskiemu do głowy wulgarne majaczenie to powinien w tym kontekście rozpatrzyć również swój stosunek do KGB-isty Putina. Niestety Sikorski nie jest jedynym polskim politykiem, którego wywody mogą doprowadzić polonofoba Putina do stanu duchowej ekstazy.

czlowiekwmuszceSwoją ostatnią wizytę w ruskiej ambasadzie w Warszawie, były członek Związku Młodzieży Socjalistycznej Janusz Korwin-Mikke (fot. z sieci), wykorzystał do tego, by po raz kolejny podlizać się towarzyszowi Putinowi, po tym jak wcześniej w wywiadzie dla rosyjskiej agencji Ria Novosti zapewniał Rosjan, że "wziąć Krym - to było zupełnie naturalne", i deklarował: "osobiście kocham Rosję" . To w trakcie tej wizyty protestujący na zewnątrz ambasady demonstranci nazwali Korwina "ruskim pachołem". KGB-ista Putin jest zresztą z uporem maniaka tytułowany przez Korwina "Jego Ekscelencją Włodzimierzem Putinem". Nie będę więc zupełnie zaskoczony jak już niedługo Sikorski z Korwinem publicznie pobiją się o to, którego z nich Putin kocha bardziej.

Marek Kolasiński

W związku z przypadającym 12 czerwca rosyjskim świętem państwowym Dzień Rosji, ruska ambasada w Warszawie przygotowała bankiet. Uczcić ruskie święto zapragnął również pewien człowiek w muszce. Traf chciał, że przed wejściem do ruskiej ambasady natknął się on na ludzi protestujących przeciwko rosyjskiej agresji na Ukrainie i został przez nich wygwizdany i wyśmiany. Człowiek w muszce musiał więc pokornie stanąć w kolejce i wśród okrzyków "ruski pachoł" czekał aż zostanie łaskawie wpuszczony do ambasady.

czlowiekwmuszceWśród towarzyszy świętujących na terenie ruskiej ambasady znaleźli sie tego dnia; Leszek Miller z Sojuszu Lewicy Demokratycznej, Janusz Korwin-Mikke z Nowej Prawicy (fot. z sieci) i Marek Sawicki z Polskiego Stronnictwa Ludowego. Ciekawe czy to towarzystwo wybierze się do ruskiej ambasady również 4 listopada? Wtedy to obchodzone jest inne ruskie święto, Dzień Jedności Narodowej upamiętniające wyjście Polaków z Moskwy w 1612 roku. Zostało ono ustanowione w 2004 roku przez KGB-istę Putina, zakompleksionego polonofoba. Czy miłość do towarzysza Putina 4 listopada również zwycięży ponad partyjnymi podziałami i polscy towarzysze będą razem świętować na terenie ruskiej ambasady? Jest to prawdopodobne, bowiem prawdziwa miłość nie zna granic.

Marek Kolasiński

Jesteśmy przekonani na 100%, że tragedia smoleńska to dzieło Rosjan i Putina. Słysząc te słowa peowskie lemingi dostają zapewne amoku... Wielkim zaskoczeniem będzie więc dla nich fakt, że wypowiedział je Mustafa Dżemilew. Tak, ten sam Mustafa Dżemilew, który w zeszłym tygodniu, z rąk Bronka Bez Wąsa odebrał Nagrodę Solidarności, a którego odwagę publicznie zachwalał groteskowy minister Sikorski.

polishpresidentWielu Polaków zgadza się ze zdaniem pana Dżemilewa, czego przykładem są ludzie trzymający podczas przemówienia prezydenta Obamy Placu Zamkowym w Warszawie, widoczny na zdjęciu transparent (fot. z sieci). O ile jednak pan Dżemilew za swoją odwagę otrzymuje w Polsce nagrodę, o tyle widoczni na zdjęciu Polacy byli przez 2 godziny nękani przez policję. Takie oto cyrkowe sztuczki funduje nam spółka z ograniczoną odpowiedzialnością Donek and Bronek. Mustafa Dżemilew był zresztą wyraźnie zaskoczony tym, że w Polsce ktokolwiek ma wątpliwości co do Smoleńska, gdyż stwierdził - no może u Was są na ten temat różne opinie, ale nie u nas. My krymscy Tatarzy, jesteśmy przekonani na 100%, że Wasza tragedia to dzieło Rosjan i Putina.

Najwyraźniej pan Dżemilew nie słyszał o fascynującym socjologicznie zjawisku, czyli niezbyt rozgarniętych lemingach. Ich głupota osiągnęła już taki poziom, że nie potrafią oni zrozumieć nawet takiej prostej zależności, że jeśli w smoleńskim błocie nie ma wyżłobionego toru wytracania prędkości przez potężny samolot to musiał on zostać rozerwany na tysiące części kiedy był wciąż w powietrzu. Wydaje się jednak, że nie tylko skrajna głupota peowskich lemingów odpowiada za ich komiczną wiarę w ruskie brednie o brzozie, która strąciła samolot. Nie mniej istotnym czynnikiem jest prawdopodobnie ich podskórny strach przed tym, że jak uda sie udowodnić zamach w Smoleńsku, to będzie "wojna z Ruskimi", czym zresztą namiętnie straszy swoich zwolenników ich guru Donald. Chciałbym więc uspokoić wszystkie peowskie lemingi. Nawet jeśli Mustafa Dżemilew ma rację i kiedyś uda się udowodnić zamach w Smoleńsku, nie oznacza to automatycznie "wojny z Ruskimi". Będziemy jednak wtedy zdecydowanie domagali się postawienia KGB-isty Putina przed międzynarodowym trybunałem, co dla Putina może oznaczać nieciekawą perspektywę spędzenia reszty życia w więzieniu, w butach bez sznurówek.

Marek Kolasiński

Od wielu miesięcy pociągi Pendolino stoją bezczynnie na bocznicach. Nie przeszkadza to jednak PKP Intercity płacić kolejnych transzy pieniędzy za ten pociąg. Ekonomiczne szaleństwo jakim był zakup tych pociągów na wiele lat finansowo zarżnie polskie koleje. Zupełnie się więc nie zdziwię jak ekonomiczny troglodyta Tusk ogłosi za jakiś czas, że "wicie, rozumicie" nie można przecież dopłacać do kolei i dlatego trzeba to wszystko sprywatyzować.

peopendolinoSłużalcze telewizje jak zwykle ogłoszą wtedy Kolejny Wielki Sukces Tuska (KWST) zupełnie „zapominając” przy tym dodać kto i dlaczego doprowadził PKP do bankructwa. PKP, jako nierentowne przedsiębiorstwo, zostanie tradycyjnie sprzedane za grosze inwestorowi zagranicznemu, na przykład kolejom niemieckim Deutsche Bahn. Wtedy pociągi Pendolino owszem pojadą te swoje 250 km/godz., ale nie w Polsce gdzie nie ma potrzebnej do tego infrastruktury, tylko w Niemczech. Tak oto harujący od rana do nocy niezamożni Polacy sfinansują wzrost poziomu życia i dobrobytu w Niemczech. Niestety taka jest cena jaką przychodzi nam płacić za skrajną głupotę wyborców głosujących na Platformę Obywatelską, dla których ważniejsze jest to, że Tusk śpiewa „Hey Jude” i to, że o Tusku dobrze mówią w TVN, niż zdrowy rozsądek (fot. z sieci).

Marek Kolasiński

mariasokolowskaPrzed wyborami do europarlamentu Tusk udał się na jedną ze swoich licznych propagandowych ustawek do Gorzowa Wielkopolskiego. Spotkała go tam jednak przykra niespodzianka, kiedy 17-letnia licealistka Marysia zapytało go dlaczego udaje patriotę, skoro jest zdrajcą. Speszony Tusk bąknął coś tylko o dziwnym poczuciu humoru i uciekł. Słońce Peru jest jednak osobą na tyle żałosną i małostkową, że po wyborach postanowił się na niepokornej Marysi odegrać. Tusk ze swoją świtą przyjechał więc ponownie do Gorzowa na spotkanie z uczniami i nauczycielami z liceum Marysi. Tym razem wszystko miało przebiegać bez przykrych niespodzianek. Pytania były wcześniej przygotowywane wspólnie z nauczycielami, a na spotkanie z Tuskiem nie wolno było wnosić telefonów komórkowych lub innych urządzeń rejestrujących dźwięk lub obraz. Niepokorna Marysia (fot. wpolityce.pl) siedziała pokornie w pierszym rzędzie i słuchała wywodów Tuska. Donald jednak nie wytrzymał i żeby zaprezentować swój propagandowy triumf nad 17-latką postanowił wręczyć jej na zakończenie kwiaty. Marysia kwiatów jednak nie przyjęła, a zgromadzonym dziennikarzom wytłumaczyła, że nie mogła przyjąć kwiatów od zdrajcy. Widząc jak niepokorna Marysia po raz kolejny masakruje propagandową ustawkę Donalda, do akcji wkroczyły pracownice kancelarii Tuska i przerwały rozmowę licealistki z dziennikarzami. 17-latka z Gorzowa tłumaczyła nazwanie Tuska zdrajcą jego udziałem w obaleniu rządu premiera Olszewskiego.

W 1992 roku rząd Olszewskiego pracował nad przepisami lustracyjnym, które miały doprowadzić do upublicznienia nazwisk donosicieli współpracujących z UB i SB. Rosyjskie służby specjalne, takie jak KGB, ściśle współpracowały z tymi PRL-owskimi i dlatego w Moskwie wiedziano nie tylko kto jest w Polsce komunistycznym donosicielem, ale też znano zakres jego współpracy z SB. Rosyjskie służby specjalne, które przejęły archiwa KGB, mogły więc szantażować byłych tajnych współpracowników SB tym, że upublicznią kompromitujące fakty z ich przeszłości i w ten sposób pozyskiwać ich do współpracy. Przygotowywana przez rząd Olszewskiego lustracja miała więc zapobiec niebezpieczeństwu szantażowania komunistycznych donosicieli przez służby obcych państw. Niestety ówczesny sejm, nie czekając na zakończenie prac nad lustracją przez rząd premiera Olszewskiego, nakazał mu pilne przesłanie listy osób figurujących w archiwach MSW jako współpracownicy SB do sejmu. Kiedy lista ta znalazła się w sejmie, ten sam sejm natychmiast odwołał rząd Olszewskiego.

policzmyDo historii przeszła scena uwieczniona na filmie "Nocna Zmiana" z narady u prezydenta Wałęsy z 4 na 5 czerwca 1992 roku. Obecny na niej Donald Tusk wypowiedział wtedy słynne słowa – „panowie, policzmy głosy” (fot. kwejk.pl) – kiedy zastanawiano się, czy uda się zebrać w sejmie niezbędną do odwołania rządu liczbę głosów. O odwołanie rządu Olszewskiego wnioskował ówczesny prezydent Wałęsa, który sam znalazł się na przysłanej liście jako tajny współpracownik SB o pseudonimie Bolek. W trakcie swojej prezydentury Lech Wałęsa zażyczył sobie dostarczenia mu teczki TW Bolka. Po zapoznaniu sie z nią odesłał ją do archiwum z adnotacją, że może ona być otwierana jedynie na wniosek prezydenta RP. Kiedy, ku swojemu zaskoczeniu, Wałęsa nie został wybrany na drugą kadencję, nowy prezydent, prawie magister Kwaśniewski, również zażyczył sobie, żeby doręczono mu teczkę anonimowego robotnika ze stoczni o pseudonimie Bolek. Po jej otwarciu okazało się, że jest ona zdekompletowana. Sprawą zajęły się organa ścigania, ale po jakimś czasie została ona umorzona. Wałęsa konsekwentnie twierdzi, że to nie on był donosicielem o pseudonimie Bolek. Jeśli więc Bolkiem był jakiś inny pracownik stoczni to wydaje się, że jego teczka powinna być dowodem niewinności Wałęsy. Po zapoznaniu się z aktami TW Bolka, Wałęsa jednak zamiast domagać się upublicznienia dowodu swojej niewinności teczkę odesłał do archiwum.

peo34aPodobną logikę zaprezentowali Rosjanie w sprawie tego, co wydarzyło się 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku (fot. z sieci). Twierdzą oni, że są absolutnie niewinni, jednak dowody swojej niewinności, takie jak wrak samolotu i czarne skrzynki, zamiast pokazać całemu światu przetrzymują od ponad 4 lat w Rosji. Jeden z dowodów niewinności Rosjan, czarna skrzynka k3-63, do dzisiaj nie został odnaleziony. Dowody rzeczowe, takie jak wrak, były przez Rosjan cięte i rdzewiały pod gołym niebem przez wiele miesięcy, a z miejsca tragedii wycięto drzewa i przykryto je zwałami ziemi. Jeśli Rosjanie są niewinni to dlaczego ukrywają lub niszczą dowody swojej "niewinności"?

antonimacierewiczWiele osób uważa, że nienawiść jaką darzy Antoniego Macierewicza postkomunistyczna sitwa wynika z tego, że ośmieszył on państwo KGB-isty Putina wykazując absurdalność rosyjskiej wersji wydarzeń w Smoleńsku, czyli idiotycznej hipotezy o brzozie, która strąciła samolot i generale Błasiku, który za pomocą nadprzyrodzonych zdolności telepatycznych naciskał na pilotów. Nienawiść ta ma jednak początek znacznie wcześniej i wynika z tego, że to właśnie Antoni Macierewicz  (fot. Tomasz Adamowicz / Gazeta Polska) był ministrem odpowiedzialnym w rządzie premiera Olszewskiego za przeprowadzenie lustracji. O ile jednak premiera Olszewskiego udało się skutecznie zmarginalizować, o tyle minister Macierewicz wciąż jest ważną osobą w polskiej polityce. Dlatego zastosowano w jego przypadku starą rosyjską sztuczkę propagandową, polegającą na tym, że osoba niewygodna dla Moskwy jest bardzo brutalnie ośmieszana. W jej efekcie odbiorca automatycznie zaczyna odrzucać wszystko, co taka osoba mówi, z góry zakładając, że jest to niewiarygodne lub wręcz śmieszne. Owinięte siecią postkomunistycznych powiązań „polskie” media identyczną sztuczkę zastosowały w przypadku prezydenta Lecha Kaczyńskiego. O tym jak niebezpieczna dla prominentnych osób w Polsce jest wiedza, którą pozyskał minister Macierewicz przeglądając akta w 1992 roku świadczą słowa przełożonego komunistycznych donosicieli z SB, Kiszczaka, który kilka lat temu w jednym z wywiadów prasowych sugerował, że jak zacznie mówić to wielu osobom naszym kraju spadną z głów korony. Niestety, nigdy pewnie nie dowiemy się ilu tajnych współpracowników SB zostało przewerbowanych przez rosyjskie służby specjalne. Jedno możemy jednak z pewnością stwierdzić – na kłamstwie nie da się zbudować nowoczesnego i demokratycznego państwa.

Marek Kolasiński

Cztery powody, dla których warto iść na wybory:

peo31. W trakcie swoich rządów Prawo i Sprawiedliwość obniżyło podatki, obniżyło składkę rentową, zlikwidowało podatek od spadków i darowizn dla najbliższej rodziny. W czasie swoich rządów Platforma Obywatelska podwyższyła podatki, podwyższyła składkę rentową, podwyższyła akcyzę, podwyższyła wiek emerytalny do 67 lat.

2. W trakcie rządów Prawa i Sprawiedliwości przybyło 1 milion 200 tysięcy nowych miejsc pracy, bezrobocie spadło, a wzrost gospodarczy w 2007 roku wyniósł roku 6,7% PKB. W trakcie rządów Platformy Obywatelskiej bezrobocie wzrosło, a wzrost gospodarczy w 2013 roku wyniósł 1,6% PKB.

3. Prawo i Sprawiedliwość zdecydowanie walczyło z rozkradaniem naszych pieniędzy. Platforma Obywatelska zamiata afery pod dywan.

4. Prawo i Sprawiedliwość zawsze na pierwszym miejscu stawiało interes Polski i zwykłych Polaków, a nie interesy zagranicznych koncernów.

W niedzielę 25 maja możemy wszyscy iść na wybory i pokazać Tuskowi czerwoną kartkę! Warto skorzystać z tej szansy!

Marek Kolasiński

Rząd Tuska planuje zamrożenie progów podatkowych na kolejne lata. Jeśli progi podatkowe nie są co roku waloryzowane o wskaźnik inflacji to poziom życia podatnika się pogarsza, pomimo tego, że obciążenia podatkowe pozostają teoretycznie na tym samym poziomie. Najwyraźniej Tusk uznał jednak, że jeszcze za mało nas wydoił.

tyleukrascPewnie potrzeba mu więcej pieniędzy na kolejne szaleństwa ekonomiczne w rodzaju zakupu Pendolino nieprzystosowanego do jazdy po polskich torach (il. nowetvn48). Przy tej okazji warto przypomnieć postać nieodżałowanego ministra transportu Sławomira Nowaka z PO, który był odpowiedzialny nie tylko za budowę przepłaconych autostrad, ale również za zakup cud miód Pendolino. W ostatnim czasie minister Nowak zmuszony był zeznawać w sądzie na temat tego w jaki sposób wszedł w posiadanie bardzo drogiego zegarka i dlaczego nie wpisywał go do kolejnych oświadczeń majątkowych. Jak wszyscy pamiętamy, kiedy dziennikarze zauważyli na ręce Sławomira Nowaka ten bardzo drogi zegarek i zapytali go dlaczego nie napisał o nim w oświadczeniu majątkowym, minister bagatelizował sprawę twierdząc, że on się wymienia zegarkami z kolegami. Z rozprawy sadowej dowiedzieliśmy się jednak, że ów drogocenny czasomierz miał jednak być prezentem od jego rodziny. Minister Nowak przedstawił nawet paragon mający być dowodem zakupu zegarka. Problem polega jednak na tym, że na paragonie widnieje data zakupu 8 marzec 2011, a dostępne są zdjęcia prasowe, na których widać, że minister Nowak nosił ten zegarek już wcześniej. Dlatego też na pytanie prokuratora "jak pan wytłumaczy, że nosił pan zegarek, którego pan jeszcze nie kupił?", minister Nowak odpowiedział "nie potrafię tego wytłumaczyć". Faktycznie ciężko to racjonalnie wytłumaczyć... no chyba, że Sławomir Nowak posiadł umiejętność podróżowania w czasie, czego oczywiście w kraju cudów Tuska wykluczyć nie można. Pomimo tego, że możemy mieć tutaj do czynienia z absolutnym fenomenem, czyli człowiekiem, który potrafi teleportować się w czasie razem ze swoim zegarkiem, prorządowe telewizje nie wykazały większej ochoty, żeby zająć się tym tematem.

Donald Tusk pytany o sprawę Sławomira Nowaka, ministra w jego rządzie i równocześnie posła PO, stwierdził tylko; "życzę Sławomirowi Nowakowi powodzenia", "mam nadzieję, że wszystko skończy się dobrze". Słowa Tuska nie są zaskoczeniem, ponieważ w państwie rządzonym przez niego wszytko zazwyczaj dobrze się kończy dla jego kolesi z PO i co do tego nikt nie ma wątpliwości. I chyba tylko co do tego...

Marek Kolasiński

Kilka dni temu pojawiła się informacja, że potężny koncern Hewlett-Packard zawarł ugodę z amerykańską komisją giełd i papierów wartościowych. Elementem tej ugody jest przyznanie przez koncern HP, że korumpował wysokich urzędników w Polsce, kraju rządzonym od prawie 7 lat przez Donalda Tuska. Jest to odprysk olbrzymiej afery korupcyjnej dotyczącej ustawiania, liczonych w miliardach złotych, przetargów na usługi informatyczne dla polskich instytucji publicznych, czyli afery potocznie zwanej infoaferą. Jedną z konsekwencji infoafery było między innymi tymczasowe aresztowanie wiceministra z rządu Tuska.

Kilka lat temu ówczesny szef CBA Mariusz Kamiński, nakazał swoim podwładnym kontrolowanie przetargów, w tym tych informatycznych, przeprowadzanych przez instytucje publiczne. Niestety w październiku 2009 roku Tusk usunął go ze stanowiska, gdy ten ujawnił tak zwaną aferę hazardową, w którą zamieszani byli prominentni działacze Platformy Obywatelskiej.  Obecnie okazuje się, ze koncern HP w sprawozdaniu przedstawionym w zeszłym roku, z rozbrajającą szczerością przyznał, że korumpowanie urzędników w krajach takich jak Polska to "powszechna praktyka biznesowa", bez której nie dałby rady utrzymać się na polskim rynku. Łapówkarze w tuskowym państwie tym razem mieli jednak pecha, ponieważ zgodnie z amerykańskimi przepisami antykorupcyjnymi, amerykańskim firmom nie wolno korumpować urzędników nie tylko w USA, ale również na terenie innych państw. Sprawą zainteresowały się więc amerykańskie organy ścigania i w kolejce czekają już kolejne koncerny gotowe zawrzeć ugodę i przyznać się do korumpowania urzędników w Polsce.

peolodyambergoldOczywiście prorządowe media skrzętnie ukrywają fakty ukazujące skalę korupcji w państwie rządzonym przez Tuska. Ze strzępów informacji, które do nas docierają możemy jednak wnioskować, że osiągnęła ona przerażające wręcz rozmiary i wręczanie urzędnikom łapówek jest przez wiele firm traktowane jako normalna praktyka biznesowa (il. z sieci: "Lody o smaku Amber Gold").

Donald Tusk obiecywał cud gospodarczy, drugą Irlandię i katarskiego inwestora, który miał kupić polskie stocznie. Wszystko to okazywało się po czasie kompletnymi bredniami. Niestety obawiam się, że jedna rzecz mu się udała. Udało mu się utworzenie z Polski raju dla macherów od kręcenia lodów i aferzystów z Partii Opętanych Złodziejstwem. Viktor Orban stwierdził kiedyś, że zdecydowana większość Węgrów poparła go dopiero wtedy, gdy rządzący liberałowie, przy wsparciu lewicy, rozkradli już wszystko co było cięższe od powietrza. Obawiam się, że na zielonej wyspie Tuskolandii może być jeszcze gorzej. Nie tylko, że rozkradną wszystko co jest cięższe od powietrza, ale i samo powietrze zasmrodzą.

Marek Kolasiński

"Potwierdzenie tożsamości ofiar to cała sztuka. To wynik pracy zarówno polskich, jak i rosyjskich anatomopatologów. Pracujemy jak jedna duża rodzina. Powinnam powiedzieć, że pierwszy raz jestem świadkiem czegoś takiego, takiej dobrej, można rzec, wzorowej współpracy i wzajemnego uzupełniania się w pracy" - tak wypowiadała się 13 kwietnia 2010 roku w Moskwie Ewa Kopacz, jedna z najbardziej zaufanych osób Tuska. Propagandowym przesłaniem raportu Anodiny było upodlenie najważniejszych osób naszego państwa. W odpowiedzi urzędnicy Tuska przygotowali własny raport. Nadzorujący ich Jerzy Miller tak porównał go do raportu Anodiny; "będzie dla polskiej strony bardziej surowy i bolesny". Ostatnie wydarzenia na Ukrainie zmusiły część zachodnich państw do ochłodzenia ich stosunków z putinowską Rosja. Donald Tusk, z wdziękiem cyrkowej foki, wykonał więc salto w tył i o 180 stopni zmienił swoją retorykę w stosunku do Rosji.

Dzisiaj nie usłyszymy z jego ust o kwitnącej przyjaźni między Polską a państwem Putina. Nie usłyszymy również o wzorowo prowadzonym przez Rosjan śledztwie smoleńskim, które zresztą Tusk sam im oddał. Pozornie może się wydawać, że trzeba by mieć trociny zamiast mózgu, żeby zaufać człowiekowi, który tak radykalnie zmienia poglądy w zależności od tego, z której strony wieje wiatr.

peocyrkProrządowe telewizje są jednak tak przekonane o mocy swojej propagandy, że uważają, że nawet z cyrkowej foki dadzą radę zrobić kandydata na przywódcę Unii Europejskiej, NATO lub ONZ, a wszystkich wątpiących w te idiotyzmy rozjadą z gracją ruskiego czołgu.
 
Jedna z niemieckich gazet chwaliła jakiś czas temu Tuska za to, że jak sugerowała, jest on łatwy do tresowania (il. z sieci).

Treserzy się zmieniają. Cyrkowe zwierzęta pozostają jednak wciąż te same.

Marek Kolasiński

Dzisiaj Donald Tusk twierdzi, że nie powinno się być uległym w stosunku do putinowskiej Rosji i trzeba z nią postępować zdecydowanie. Tymczasem w 2010 roku ten sam Donald Tusk wspaniałomyślnie zaaprobował podarowanie rosyjskiemu Gazpromowi 1 miliarda 200 milionów złotych z tytułu zaległych opłat za transfer gazu. Dzisiaj Tusk mówi o potrzebie niezależności energetycznej Polski. Tymczasem to w trakcie jego rządów wielokrotnie przesuwano datę ukończenia budowy gazoportu w Świnoujściu, który zresztą wciąż nie jest gotowy. Czym zajmował się wtedy Tusk? Pan Donald grał wtedy w piłkę, jeździł na nartach w Dolomitach, lansował się w zaprzyjaźnionych telewizjach i palił cygara.

peo27Przy tej okazji warto przypomnieć, że w 2008 roku Tusk stwierdził, że Putin to "nasz człowiek w Moskwie". W 2009 roku groteskowy minister Sikorski posunął się jeszcze dalej i postulował przyjęcie Rosji do... NATO, gdyż jak twierdził "potrzebujemy Rosji do rozwiązywania europejskich i globalnych problemów. Dlatego za słuszne uważam przyjęcie jej do NATO". Obie te wypowiedzi są tak kuriozalne, że wręcz zdumiewające jest to jak osoby o tak skromnym potencjale intelektualnym mogą zajmować tak eksponowane stanowiska w prawie 40-milionowym państwie.

Ktoś może oczywiście założyć, że ta drastyczna zmiana stosunku Tuska do putinowskiej Rosji wynika z wydarzeń mających miejsce na Ukrainie, czyli pan Donald po prostu zmądrzał, zgodnie z parafrazą: mądry Donald po szkodzie. Jestem jednak przekonany, że dzisiejsze deklaracje Tuska są warte tyle samo co jego zapowiedzi cudu gospodarczego, który miał nastąpić kiedy dojdzie do władzy i zrobienia z Polski drugiej Irlandii. W przypadku Tuska bardziej trafna będzie więc inna parafraza; nową przypowieść Donald sobie kupi, że i przed szkodą i po szkodzie głupi. Oczywiście nikt nie wymaga od Tuska umiejętności analitycznego myślenia, tak jak nie wymaga się od krowy umiejętności latania. Byłoby jednak wskazane gdyby pan Donald posiadł chociaż umiejętność czytania ze zrozumieniem.

peo34aWystarczyło, żeby Tusk przeczytał notatkę dotyczącą "Doktryny wojskowej Federacji Rosyjskiej" przygotowaną w lutym 2010 roku przez współpracowników prezydenta Kaczyńskiego i nie byłby dziś zaskoczony tym co dzieje się na Ukrainie. Znaczna część tej notatki została zresztą upubliczniona w marcu 2010 roku. Niestety już miesiąc później ludzie, którzy przeanalizowali rosyjską doktrynę wojskową, tacy jak Aleksander Szczygło, zginęli w Smoleńsku razem z prezydentem Lechem Kaczyńskim.

lechkaczynskiwtbilisiPrzy okazji rosyjskiej inwazji na Ukrainę często przypominane są słowa wypowiedziane przez prezydenta Kaczyńskiego w 2008 roku w Tbilisi podczas rosyjskiej inwazji na Gruzję; "wiemy świetnie, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze Państwa Bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę". Słowa te wypełniły się już w połowie. To czy wypełnią się one w całości zależy jednak wyłącznie od nas. Zależy od tego, czy nasze bezpieczeństwo powierzymy w ręce polityków, którzy potrafią być mądrzy przed szkodą i dzięki temu przeciwdziałać urealnieniu się negatywnych scenariuszy, czy też zaufamy infantylnym cwaniaczkom, którzy zamiast dbać o nasze bezpieczeństwo będą grać w piłkę i palić cygara w Dolomitach.

Marek Kolasiński

Donald Tusk postanowił podpowiedzieć wszystkim wątpiącym, którzy zastanawiają się dlaczego mieliby głosować na Platformę Obywatelską, za którą stoi armia cwaniaczków i kombinatorów. W zeszłą sobotę prawdomówny Donald zaprezentował publicznie taką oto intelektualną konstrukcję; jak Platforma Obywatelska nie wygra wyborów do europarlamentu to polskie dzieci nie pójdą 1 września do szkoły, bo będzie wojna.

peo1Czy zwolennicy Platformy Obywatelskiej nie mają już dość tego, że Tusk traktuje ich jak kompletnych debili i uważa, że można im wcisnąć każdy idiotyzm? Ciekawe czym jeszcze będzie ich straszył prawdomówny Donald przed wyborami?

- Jak Platforma Obywatelska nie wygra wyborów to polskie krowy przestaną się cielić i dawać mleko...?
- Jak Platforma Obywatelska nie wygra wyborów to nie będzie już więcej "Tańca z gwiazdami", a Doda wstąpi do zakonu...?
- Jak Platforma Obywatelska nie wygra wyborów to deszcz meteorytów spadnie na Warszawę, Wisła wystąpi z brzegów, a konie zaczną biegać tyłem...?

Oczywiście macherzy od kręcenia lodów walczą na wielu frontach jednocześnie podczas wojny o utrzymanie się przy korycie. Zgodnie z polskim prawem zakazana jest agitacja wyborcza na terenie urzędów administracji rządowej, co przyznaje nawet wyszkolona w Moskwie PKW. Gdzie został nagrany najnowszy spot Platforma Obywatelska z udziałem prawdomównego Donalda, w którym agituje on za swoją partią? Właśnie tam, gdzie według przepisów nie wolno, czyli w KPRM. Czy znajdzie się prokurator, który łamanie prawa nazwie łamaniem prawa? Pożyjemy, zobaczymy... Ale skoro Sawicka niewinna...

Marek Kolasiński

Patrząc na żałosne zachowanie ludzi obecnej władzy pewnie wielu z nas zadawało sobie pytanie czy istnieje granica żenady, której działacze Platformy Obywatelskiej nie przekroczą. W ostatnią niedzielę europoseł Protasiewicz popełnił na Twitterze konwersację, którą udowodnił, że takiej granicy nie ma.

wpisprotasiewiczaWszyscy pamiętamy jak europoseł Platformy Obywatelskiej Protasiewicz w stanie wskazującym na spożycie krzyczał coś o Hitlerze na lotnisku we Frankfurcie, po czym na zwołanej przez siebie konferencji prasowej tłumaczył, że wypił tylko "dwie buteleczki", a w trakcie szamotaniny na lotnisku nie używał "rąk ani nóg, tylko usta" cokolwiek by to miało znaczyć. Otóż ten właśnie europoseł falę krytyki, która spadła na niego za te ekscesy porównał do... prześladowania Jezusa Chrystusa.

Ciężko oprzeć się wrażeniu, że tego rodzaju sugestia zamiast na polemikę zasługuje raczej na interwencję lekarską. Z wielkim zainteresowaniem czekam jednak na kolejny wpis europosła Protasiewicza, w którym zapewne porówna się on do Konrada z "Dziadów" Mickiewicza i stwierdzi "nazywam się Milijon - bo za milijony kocham i cierpię katusze". Ciekawe tylko czy euro czy złotych?

Marek Kolasiński

GUS właśnie podał, że w 2013 roku PKB wzrósł o 1,6 procenta. Kiedy Tusk sięgnął po władzę w 2007 roku nasza gospodarka rosła w tempie prawie 7 procent. Jak Tuskowi udało się doprowadzić do tak dramatycznego załamania wzrostu gospodarczego w sytuacji gdy do Polski płynęły olbrzymie pieniądze jako środki unijne lub pochodzące z zadłużenia, które pod rządami Tuska wzrosło o kilkaset miliardów? Tego nie wie nikt...

Mogę się jednak założyć, że gdyby zamiast Tuska Polskę nawiedziła plaga szarańczy i gradobicia to konsekwencje tego byłyby dla nas znacznie mniej bolesne niż skutki rządów pana Donalda, wybitnego specjalisty z zakresu malowania kominów w zwisie na linie. Niestety los nie był dla nas łaskawy i zamiast szarańczy, gradobicia i suszy zesłał na nas najbardziej dotkliwy kataklizm czyli Donalda Tuska.

Marek Kolasiński

Wyparcie to znany w psychologii mechanizm obronny, który powoduje, że automatycznie nie dopuszczamy lub usuwamy ze świadomości myśli i impulsy mogące wywołać u nas lęk lub poczucie winy.

Zgodnie z wytycznymi ICAO wywinięte na zewnątrz burty samolotu, niezniszczone okna, obdarte z ubrań ciała ofiar, przeciążenia rzędu 100G i gwałtowna śmierć wszystkich pasażerów wskazują, że do katastrofy lotniczej doszło na skutek eksplozji. Obecność na pokładzie głowy państwa lub innych dostojników państwowych, zdaniem ICAO, w znacznym stopniu uprawdopodabnia, że do wybuchu doszło na skutek zamachu bombowego. Jeśli więc wszystkie przesłanki z podręcznika ICAO wskazujące na wybuch i zamach bombowy zostały w przypadku Smoleńska spełnione to dlaczego miliony Polaków zaraz po 10 kwietnia 2010 roku zdecydowanie odrzuciły możliwość zamachu? Odpowiada za to właśnie psychologiczny mechanizm wyparcia. Zaakceptowanie możliwości zamachu w Smoleńsku w tak drastyczny sposób narusza nasze poczucie bezpieczeństwa, a raczej nasze wyobrażenie o nim, gwarantowane przecież przez członkostwo w NATO i Unii Europejskiej, że jakiekolwiek przesłanki na niego wskazujące były automatycznie odrzucane. Dopiero napływające do Polski kolejne szokujące informacje o sfałszowanych dokumentach sekcyjnych ofiar Smoleńska, zmienianiu zeznań rosyjskich kontrolerów lotów, zamianie ciał, oczywiste sprzeczności w oficjalnej wersji wydarzeń, spowodowały, że coraz więcej Polaków zaczęło zadawać sobie niepokojące pytania. Jeśli nie było zamachu to po co mataczyć w śledztwie? Po co niszczyć materiał dowodowy? Jeśli rosyjskie władze są niewinne to dlaczego od 4 lat przetrzymują w Rosji dowód swojej niewinności czyli wrak samolotu? Jeśli samolot uległ rozczłonkowaniu od uderzenia w ziemię to dlaczego w błotnistym podłożu nie ma krateru po tym uderzeniu? W jaki sposób samolot o wysokości 11 metrów ściął brzozę na wysokości 5 metrów? Pod wpływem tych pytań, po wielu miesiącach od 10 kwietnia 2010 roku coraz więcej Polaków przełamywało wewnętrzny mechanizm wyparcia i gotowych było zaakceptować bardzo bolesną ewentualność zamachu w Smoleńsku. Dlaczego jednak Rosjanka Waleria Nowodworskaja, a z nią pewnie i wielu zwykłych Rosjan, już kilka dni po 10 kwietnia 2010 roku mówiła o możliwości zamachu w Smoleńsku? Czy Waleria Nowodworskaja znała wytyczne ICAO dotyczące zamachów bombowych? Odpowiadając na to pytanie również trzeba odwołać się do mechanizmu wyparcia. Dla milionów Polaków możliwość zamordowania na oczach świata 96 osób w Smoleńsku była czymś tak szokującym, że mówiąc kolokwialnie nie mieściła im się w głowach. Dla znającej realia dzisiejszej Rosji pani Nowodworskiej zamykanie do więzień lub likwidowanie wrogów politycznych nie było niczym szokującym a tajemnicze katastrofy lotnicze z wysokimi dostojnikami na pokładzie zdarzały się w Rosji już wcześniej. Dlatego w przeciwieństwie do milionów Polaków mechanizm wyparcia u niej nie zadziałał i po prostu przyjęła ona najbardziej narzucającą się hipotezę, a równocześnie zgodną z wytycznymi ICAO, czyli hipotezę zamachu.

Wiele osób uważa, że za zamachem na polskiego papieża, Jana Pawła II, w 1981 roku stali ludzie związani z KGB. Jednak dlaczego często ci sami ludzie zdecydowanie odrzucają możliwość, że osoby związane z tym samym KGB są zamieszane w śmierć 96 osób w Smoleńsku? Próba zamordowania papieża Jan Pawła II, na oczach całego świata jest przecież równie szokująca jak możliwość zamachu w Smoleńsku. Odpowiedź znajdziemy również i tym razem w sposobie funkcjonowania mechanizmu wyparcia. Ponieważ zamach na papieża Polaka miał miejsce wiele lat temu i praktycznie w żaden sposób nie rzutuje on na nasze dzisiejsze poczucie bezpieczeństwa mechanizm wyparcie w tym przypadku nie działa lub jest bardzo słaby.

Z badań socjologicznych wynika, że wśród Polaków, którzy zdecydowanie odrzucają możliwość zamachu w Smoleńsku dominują osoby deklarujące się jako zwolennicy partii rządzącej, czyli Platformy Obywatelskiej. Skąd bierze się ta zależność? W Smoleńsku zginęli przecież przedstawiciele wszystkich partii parlamentarnych, a więc i PO. Wytłumaczeniem tego zjawiska jest i tym razem sposób funkcjonowania mechanizmu wyparcia. O ile bowiem w przypadku wszystkich Polaków możliwość zamachu była zbyt szokująca i brutalna, żeby ją zaakceptować to jeśli chodzi o zwolenników PO dochodzi tutaj dodatkowy aspekt. Ich podświadomość oprócz tego musi również wypierać ze świadomości wszystkie informacje o przekopywaniu ziemi na metr w głąb, sugestie o obecności przy sekcjach polskich patomorfologów i o rzekomo wzorowym śledztwie. Można więc powiedzieć, że w ich przypadku mechanizm wyparcia działa ze zdwojoną siłą. Musi on bowiem nie tylko wypierać ze świadomości możliwość zamachu jako zbyt drastycznie naruszającą ich poczucie bezpieczeństwa ale musi też wypierać możliwość tego, że byli oni bezczelnie okłamywani przez osoby, którym zaufali, ponieważ zaakceptowanie tego mogłoby spowodować u nich poczucie winy lub bólu. Dlatego też zwolennicy partii rządzącej bardzo często uciekają przed tematem Smoleńska. Temat ten każdorazowo wywołuje u nich wewnętrzną walkę miedzy świadomością przypominającą o zamienionych ciałach, sfałszowanych dokumentach sekcyjnych, absurdalności oficjalnej wersji i kłamstwach o wzorowym śledztwie a podświadomością, która te wszystkie fakty stara się wyprzeć. Oczywiście taka sytuacja powoduje u nich duże poczucie dyskomfortu, a u części z nich może prowadzić do zachowań agresywnych.

Często wyobrażamy sobie ludzi związanych z KGB jako prymitywnych psychopatów. Nie powinniśmy jednak zapominać, że przeszli oni bardzo gruntowne szkolenie psychologiczne ze szczególnym uwzględnieniem technik manipulacji. Znają więc oni zapewne doskonale jak działa mechanizm wyparcia, a przez kilkadziesiąt lat funkcjonowania w totalitarnym państwie przećwiczyli go wielokrotnie na obywatelach Związku Sowieckiego. Dlatego też osoby takie czują się często bezkarne. Z dużym prawdopodobieństwem możemy założyć, że uważają oni na przykład, iż można bezkarnie kłamać o pijanym generale w kokpicie samolotu. Są oni prawdopodobnie przekonani, że poprzez mechanizm wyparcia nikt nie uwierzy, że można go tak bezczelnie okłamać i dlatego światowa opinia publiczna przyjmie tak ordynarne kłamstwo bezrefleksyjnie, czyli je zaakceptuje. Uważają oni zapewne również, że absurdalna historia o brzozie, która się wprawdzie złamała ale wcześniej ucięła jeszcze skrzydło będzie też przyjęta przez odbiorcę bezrefleksyjnie. Zgodnie bowiem z mechanizmem wyparcia ewentualność, że jest się w tak bezczelny sposób oszukiwanym zostanie przez odbiorcę odrzucona jako zbyt szokująca. Poczucie bezkarności wśród ludzi związanych kiedyś z KGB jest dodatkowo potęgowane przez ich przeświadczenie, że każdy kto zakwestionuje wypowiadane przez nich kłamstwa i idiotyzmy zostanie przez nich skutecznie zastraszony lub publicznie ośmieszony.

W takiej sytuacji wydaje się konieczne przypominanie o sfałszowanych dokumentach sekcyjnych, zamienionych ciałach ofiar Smoleńska, niszczeniu dowodu rzeczowego jakim jest wrak, tajemniczym zniknięciu czarnej skrzynki K3-63, sprzecznościach i absurdach oficjalnej wersji wydarzeń w Smoleńsku. Tylko konsekwentne konfrontowanie opinii publicznej z wyżej wymienionymi faktami może bowiem spowodować u coraz większej liczby Polaków, przełamanie wewnętrznej bariery jaką stwarza mechanizm wyparcia i otworzenie się na prawdę o wydarzeniach w Smoleńsku, nawet jeśli ma ona się okazać tragiczna i brutalna.

Na koniec można tylko przywołać słowa, na które często powoływał się papież Polak, Jan Paweł II: „poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”.

Marek Kolasiński

W wyniku nieszczęśliwego zbiegu okoliczności miałem ostatnio wątpliwą przyjemność zobaczyć fragment programu informacyjnego TVN pod szumną nazwą Fakty. Z pierwszego wyemitowanego w nim materiału dowiedziałem się, między innymi, gdzie jadł w tym dniu obiad Donald Tusk. Dopiero w dalszej części programu zawarta była  informacja, że tego dnia miał również miejsce pogrzeb światowej sławy kompozytora śp. Wojciecha Kilara. Wciąż nie potrafię odpowiedzieć sobie na pytanie czy zastosowanie tego rodzaju gradacji świadczy bardziej o poziomie intelektualnym producentów Faktów w TVN czy też o intelektualnym poziomie tego programu oglądaczy...

Nie wiem , czy w akcie desperacji, nie będę zmuszony poprosić o pomoc TVN-owskiego gwiazdora, wróżbity Macieja. W jednym z licznych kanałów telewizyjnych TVN, wróżbita Maciej pomaga ludziom rozwiązywać ich życiowe problemy za pomocą kart tarota. Martwisz się o pracę? Chcesz wiedzieć czy żona Cię zdradza? Wróżbita Maciej pomoże! Oczywiście wróżbita Maciej owszem pomaga, ale nie za darmo, tylko za 3,69 zł za minutę. Gdyby jednak wróżbita Maciej nie uleczył Cię z wszystkich Twoich trosk to z odsieczą przybędzie inny medialny koncern, wydawca Gazeta Wyborczej.

Jakiś czas temu, ów koncern, wypuścił na rynek kwartalnik, z którego można się było dowiedzieć jak odżywiać się... energią świetlną. Po ponad 6 latach rządów Tuska odżywianie się energią świetlną to niewątpliwie jedyna rzecz jaka pozostała milionom Polaków. W kwartalniku tym zawarte były również wskazówki jak trafić szóstkę w Lotto. Branżowe media donoszą, że koncern wydający Gazetę Wyborcza boryka się właśnie z problemami finansowymi czego efektem ma być podniesienie ceny tej genialnej gazety, emitenta codziennej dawki duchowej energii świetlnej. Nie można oczywiście wykluczyć, że są to jedynie podłe i haniebne insynuacje. Jeśli jednak informacja ta jest prawdziwa to działania decydentów koncernu zasługują na uznanie. Wydawcy Gazety Wyborczej nie zachowali bowiem bezcennej informacji o tym jak wygrywać w Lotto dla siebie, a cyklicznych wygranych nie przeznaczyli samolubnie na ratowanie genialnej gazety. Decydenci koncernu postanowili podzielić się wspaniałomyślnie tą wiedzą z nami, zwykłymi, szarymi ludźmi.

Altruistyczna postawa wyżej wymienionych koncernów medialnych budzi powszechny podziw i szacunek. Należące do nich media nie tylko, że potrafią Cię uleczyć z wszystkich Twoich kłopotów (za 3 złote i 69 groszy za minutę), nakarmić (energią świetlną),  ale i zapewnią Ci bogactwo (dzięki cyklicznym wygranym w Lotto).

Marek Kolasiński

prezydentklausnawaweluWczoraj, 12 października, Prezydent Czech, Vaclav Klaus wraz z małżonką złożyli kwiaty na sarkofagu śp. Lecha i Marii Kaczyńskich w krypcie pod Wieżą Srebrnych Dzwonów (fot. mzv.cz). Przewodnikiem czeskiej Pary Prezydenckiej był ksiądz prałat Zdzisław Sochacki, proboszcz wawelskiej parafii.

Przypominanie o Tragedii Smoleńskiej na forum międzynarodowym, tak jak zrobił to wczoraj Prezydent Klaus, wymaga niewątpliwie odwagi charakterystycznej dla ludzi honoru. Warto rozpropagować ten fakt szczególnie w sytuacji kiedy honor i odwaga to dla obecnie rządzących Polską pojęcia czysto abstrakcyjne.

Szanowni Państwo,

od wielu miesięcy jesteśmy w Polsce świadkami interesującego zabiegu socjotechnicznego polegającego na przedstawianiu osób aktywnie domagających się prawdy o tym co wydarzyło się w Smoleńsku jako garstki ludzi, a prawda o Smoleńsku, poza nimi, ma nikogo więcej nie interesować. Oczywiście stwierdzenie takie nie ma nic wspólnego z rzeczywistością ponieważ wystarczy wejść na dowolny portal internetowy, który zamieścił właśnie jakikolwiek artykuł dotyczący wydarzeń w Smoleńsku, żeby z wpisów internautów zorientować się z jak olbrzymim zainteresowaniem i nie mniejszymi emocjami spotyka się ta sprawa. To co wydarzyło się 10 kwietnia interesuje więc nie garstkę ludzi ale miliony Polaków.

Pomimo jednak, że socjotechnika polegająca na pokazywaniu osób domagających się prawdy o Smoleńsku jako niewielkiej grupy ma niewiele wspólnego z rzeczywistością jest ona jednak dość skuteczna.

Dlaczego?

Ponieważ z jednej strony wśród osób aktywnie interesujących się wydarzeniami z 10 kwietnia ma wytworzyć poczucie alienacji, które w konsekwencji ma sparaliżować ich działania. Mówiąc prościej, ma sprawić by osoby te zaczęły zadawać sobie pytanie -skoro jest nas tylko garstka to nie może nam się udać, a w związku z tym czy walka o prawdę ma sens?

Z drugiej strony socjotechnika ta ma sprawić by osoby, które do tej pory nie zabierały publicznie głosu w sprawie Smoleńska odczuwały obawę, że robiąc to dołączą do nielicznej garstki ludzi znajdującej się na marginesie życia społecznego… a przecież nikt z nas nie chce być marginesem.

Dlatego uważałem za ważne nagłośnienie wizyty Prezydenta Klausa na grobie pary prezydenckiej na Wawelu. Tego rodzaju wydarzenia w istotny sposób utrudniają lub wręcz uniemożliwiają prowadzenie tego typu socjotechnicznej manipulacji. Bardzo trudno jest bowiem wmówić ludziom, że wydarzeniami z 10 kwietnia prawie nikogo nie interesują w sytuacji kiedy prezydent ważnego państwa Unii Europejskiej składa właśnie kwiaty na grobie osób poległych w Smoleńsku. Bardzo trudno jest równocześnie twierdzić, że wydarzenia z 10go kwietnia interesują wyłącznie garstkę ludzi znajdujących się na marginesie życia społecznego kiedy znakomicie wykształcony intelektualista, Prezydent Czech Vaclav Klaus,  przyjeżdża specjalnie do Krakowa aby oddać hołd ofiarom Smoleńska.

Pozdrawiam,
Marek Kolasiński