Przeskocz do treści

krzysztofbzdylKrzysztof Bzdyl

Kraków, 10.03.2015 r.

W odpowiedzi Robertowi Mazurkowi na artykuł „Pięć lat więzienia za krzesło? Ten żul powinien dostać order. Wszak prezydent tylko na tym skorzystał”

Pan Robert Mazurek to dziennikarz piszący do tygodnika „w Sieci” uczący dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim i laureat Złotej Ryby, a napisał artykuł mocno znieważający i obrażający ludzi, którzy przyszli na krakowski rynek, aby wykrzyczeć prawdę o Bronisławie Komorowskim. Tak jest on prezydentem Polski, ale czy dlatego nie mamy mówić o nim prawdy. Nikt nie ma immunitetu od krytyki. Pierwsza osoba w państwie też podlega ocenie, mimo, że na jego pozytywny wizerunek pracuje sfora zakłamanych funkcjonariuszy medialnych. Nie spodziewałem się po redaktorze z tygodnika, który daje gwarancje prawdy, napisania tak nieobiektywnego, prostackiego i kłamliwego tekstu.

Otóż ci których nazwał żulerką, a ja byłem jednym ze skandujących hasła, mówię to o grupie w której ja się znajdowałem, to byli więźniowie polityczni i represjonowani z lat PRL, odznaczeni wysokimi odznaczeniami państwowymi, patrioci. Zapewniam też, że potrafią czytać ze zrozumieniem. Wątpię natomiast, czy pan Mazurek umie słuchać ze zrozumieniem i czy podjął trud zaznajomienia się z życiorysem i ostatnimi latami działalności prezydenta Komorowskiego.

Oto krótkie przypomnienie drobiazgów z życie Komorowskiego. W kwietniu 1982 r., będąc internowanym, podjął dialog operacyjny ze Służbą Bezpieczeństwa i wyraził chęć kontynuowania takich rozmów. Wszyscy, którzy byliśmy internowani, czy więzieni w tamtych czasach wiemy dobrze, jacy ludzie podejmowali dialog operacyjny. Dialog operacyjny oznaczał zgodę na jakąś formę współpracy z SB, czyli to była zdrada. Jak daleko posunął się Komorowski, tego nie wiemy, bo jego akta Służba Bezpieczeństwa zniszczyła. Być może dlatego został zwolniony już w czerwcu, gdy inni byli więzieni prawie do końca 1982 r. Wiemy, że przyrzekł funkcjonariuszom SB, że zaprzestanie wszelkiej działalności opozycyjnej, jako pozbawionej sensu i tego przyrzeczenia się trzymał. Do końca lat PRL nie był represjonowany. Właśnie podczas internowania nawiązał kontakt z tajnym współpracownikiem z Wojskowych Służb Komunistycznych, o pseudonimie Tomaszewski i tą znajomość kontynuował w III RPO.

Komorowski pełniąc funkcję wiceministra Obrony Narodowej w latach 1990-93 zawsze bronił przed lustracją i dekomunizacją agenturę sowiecką w Polsce, czyli wojskowe służby specjalne, składające się z ludzi szkolonych w Moskwie i służące Moskwie przez wszystkie lata PRL. Komorowski "twardo" bronił WSI przed rozwiązaniem. Jako jedyny poseł PO głosował 24 maja 2006 r. przeciwko likwidacji tego długiego ramienia Moskwy. On i 46 posłów SLD. Tak wygląda trzymanie na krótkiej smyczy. W III RP Bronisław Komorowski w 2001 roku będąc Ministrem Obrony Narodowej podczas konferencji prasowej złożył obietnicę odejścia z życia publicznego jeżeli wiceminister Romuald Szeremietiew fałszywie oskarżany przez Wojskowe Służby Informacyjne okaże się niewinny. Pan Komorowski powiedział wtedy, że jako człowiek honoru nie mógłby się inaczej zachować. Dziś już wiemy na pewno, że Romuald Szeremietiew był niewinny, co stwierdził Warszawski Sąd Okręgowy po 9 latach procesów. Pan Komorowski za nic ma swoje słowo i z urzędu prezydenta nie zamierza zrezygnować, bo widocznie uważa, że kłamstwo jest tak samo dobre jak prawda. Wiemy na pewno, że honor dla Komorowskiego nic nie znaczy.

To Komorowski w 2005 r. bronił zdrajcy i zbrodniarza komunistycznego Wojciecha Jaruzelskiego przed odebraniem mu stopnia generalskiego i wszystkich przywilejów komunistycznych. Już jako prezydent uczynił z tego największego zbrodniarza swojego doradcę z którym wyjeżdżał na spotkania z Putinem w Moskwie. Warto przypomnieć, że w maju 2010 r. Komorowski w towarzystwie gen. Wojciecha Jaruzelskiego ruszył do Moskwy, by świętować obchody 65. rocznicy zwycięstwa Armii Czerwonej nad Wehrmachtem i podboju Polski. Temu agentowi Moskwy Jaruzelskiemu kazał zorganizować państwowy pogrzeb z honorami wojskowymi , z kompanią honorową wojska polskiego i z salwą honorową. To Komorowski okrył hańbą mundur żołnierza polskiego zmuszając go do oddawania honorów zdrajcy i zbrodniarzowi. W swojej kancelarii zatrudnił też szereg byłych komunistów, i byłych funkcjonariuszy komunistycznych służb specjalnych. Rozpoczął swoją prezydenturę od walki z Krzyżem na Krakowskim przedmieściu i od popierania pełnego kłamstw rosyjskiego raportu Anodiny o zamachu smoleńskim , a potem podpisywał najgorsze dla Polski gnioty ustaw platformianych, bo widocznie dobro Polaków jest dla niego pustym słowem.

Muszę też przypomnieć o zdolności jasnowidzenia Komorowskiego. W jednym ze swoich wywiadów pod koniec 2009 roku zapowiedział, że prezydent Lech Kaczyński będzie zmieniony w wyniku wyborów, albo w wyniku jego lotu samolotem. W zdolności przepowiadania wypadków lotniczych nie wierzę, więc należałoby spytać Komorowskiego skąd wiedział, że prezydent Kaczyński w parę miesięcy później zginie pod Smoleńskiem.

Dlatego też skandowanie haseł takich jak: „Komorowski bez honoru”, „Komorowski, KGB, WSI”, „Kłamca”, „Całe zło, to PO”, „Platforma śmiecie, Polaków oszukujecie” itd. było całkowicie uzasadnione, bo miało pokrycie w faktach, bo było prawdą. I kiedy, jak nie w czasie kampanii prezydenckiej powiedzieć i wykrzyczeć, to co jest skrupulatnie ukrywane przed wyborcami Komorowskiego.

Kończąc ten list dodam, że dziwię się, że tak doświadczony dziennikarz popełnił duże błędy w ocenie zachowania uczestników spotkania Komorowskiego z wyborcami. Zło już się stało, a artykuł Roberta Mazurka poszedł w świat i żyje własnym życiem.

Może jednak pan Robert Mazurek się zreflektuje.

* Autor jest prezesem Związku Konfederatów Polski Niepodległej 1979-89 i członkiem Małopolskiej Rady Kombatantów i Osób Represjonowanych.