Przeskocz do treści

„W cztery oczy na uboczy”

Anna Maria Kowalska

Koleżanka mi pisze, że poleciła Kolegę na Facebooku. O nieszczęsna, nie wiedziała, co czyni! Kolega z tego powodu od razu uwierzył we własne zdolności w zakresie pisania felietonów i esejów i zaczął prowadzenie dwóch, bardzo do siebie podobnych, by nie powiedzieć: identycznych blogów. A co gorsza, regularnie wysyła do nas (tzn. do mnie i wszystkich wspólnych Znajomych) e-maile z linkami do kolejnych, rojących się od złośliwości i ataków personalnych tekstów. Widać jest bardzo złego mniemania o naszych zdolnościach „klikoznawczych” i musi być pewien efektu, to znaczy mieć pewność, że tekst na sto procent zostanie przyswojony, zrozumiany i przetrawiony. Innej opcji nie ma, nie było i nie będzie.

Krótko nas trzyma. Teksty pojawiają się niemal codziennie.

Kiedy nasz Michałek już roześle swoje pełne jadu uwagi – do akcji wkracza Joasia, która ma z nim naprawdę na pieńku. Na każdą, nawet najbardziej bzdurną notkę skwapliwie odpowiada – i rozsyła to wszystko do nas, prosząc o merytoryczne uwagi.

Szanowni Państwo – Koleżanko i Kolego, oraz Wszyscy, Którzy Tak Czynicie! My naprawdę potrafimy obsługiwać przeglądarki internetowe. W porywach potrafimy także czytać, czasem nawet teksty Szanownego Koleżeństwa. Ale zawsze wydawało nam się, że wyboru tego, co czytamy, dokonujemy sami. Zaś prywatne porachunki, zaszłości i inne takie prosimy załatwiać „w cztery oczy na uboczy”. Chcielibyśmy jeszcze trochę pożyć. Litości!

Dodaj komentarz