Przeskocz do treści

Widziałem koniec rządów „Platformy”

maciejmiezianMaciej Miezian

Byłem wczoraj w Warszawie na związkowych manifestacjach i zobaczyłem koniec „Platformy”. Celowo piszę ten wyraz w cudzysłowie, bo nie chodzi mi o tylko partię, lecz o pewien sposób rządzenia, w którym z rozbitym na atomy społeczeństwem rząd może zrobić, co tylko chce. Taka sytuacja była u nas po 1989 r., a Platforma doprowadziła tego typu praktykę do szczytu. Teraz to pękło.

20130914aW pochodzie szły nie tylko wszystkie centrale związkowe, ale przedstawiciele wielu rozmaitych środowisk, tworząc rzeczywisty, szeroki „przekrój społeczeństwa”. Na transparentach widziało się hasła od skrajnej lewicowych po skrajnie prawicowe – słowem, całe spektrum tego, co ludzi porusza, boli lub irytuje. I nikt nikogo nie obrażał, nikt na nikogo nie napadał, nikt do nikogo nie miał pretensji o to, czy tamto. Bo nie miały znaczenia hasła, tylko fakt, że byliśmy razem i chcieliśmy tego samego: obudzić się i zacząć od nowa. Ale nie tyle obalając rząd (bo to się prędzej czy później stanie), lecz głównie obalić własne lenistwo, własną bierność i bezwolną apatię w przyjmowaniu tego, co wyczynia rząd. Bo rząd może z nami zrobić wszystko tylko wówczas, jeśli mu na to pozwolimy.

20130914bI nie jest prawdą, że szli tam sami pracownicy. Byli też pracodawcy, bezrobotni, ci, którzy są na umowach „śmieciowych”, a nawet sam premier Tusk - tyle, że nie osobiście, tylko w postaci złotego pomnika z podpisem „Premierowi Naród”. Monument ów jechał na nomen omen platformie i wskazywał nam wszystkim „jedynie słuszny” kierunek, czyli Plac Zamkowy, gdzie stała trybuna, z której przemawiali  szefowie central związkowych i wielu mniejszych lub większych organizacji społecznych. Słowem, było znów tak jak w 1980 r. . I w tym właśnie można było zobaczyć koniec tej atomizacji społeczeństwa , rozwarstwienia i czekania aż przyjdzie – jak pisze Ziemkiewicz – „biały człowiek z Unii Europejskiej” i wszystko za nas załatwi.

20130914cNo i może najważniejsze – wszyscy byli z nami. Nie mówię tylko o warszawiakach, którzy przystawali na chodnikach, pozdrawiali nas, podchodzili, żeby uścisnąć dłoń (a niektórzy jawnie płakali ze wzruszenia). Po naszej stronie byli także ci, którzy mieli nas  pilnować. Stanąłem w jakiejś kolejce, a przede mną byli policjanci w czarnych mundurach, z prewencji. Gdy tylko ujrzeli moją koszulkę z napisem „Solidarność”, rozstąpili się mówiąc: „Proszę przejść. Pan walczy za nas wszystkich. My możemy poczekać”. I tak właśnie zachowali się ci, którzy – według oczekiwań Tuska – mieli bronić miasta przed „wichrzycielami”.

Zresztą, do władzy to już chyba dotarło, bo tym razem policji prawie nie było na ulicy, nie stawiano żadnych barierek i nie prowokowano do zamieszek. Bardzo rozsądnie, bo nie wiadomo, po której stronie stanęłyby tym razem służby mundurowe, skoro szefowie ich związków zawodowych stali razem z przywódcami „Solidarności”., OPZZ i Federacją Związków na trybunie na Placu Zamkowym.

I jeszcze linka do całego fotoreportażu:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/14Wrzesnia2013mm