Przeskocz do treści

Przyzwoitość (cz. 6)

Marek Morawski

To też zapomniana wartość. Kiedyś wystarczyło powiedzieć: „To przyzwoity człowiek” i w tym powiedzeniu było wszystko. Była przede wszystkim zwykłość, bo rzeczą zwykła była przyzwoitość. Draństwo to było coś nadzwyczajnego. Nieuczciwość rzadko się zdarzała. Domy mogły stać i stały – pamiętam to doskonale – otworem i nikt nie okradał. Tak było na Podhalu, tak było pod Krakowem i w wielu miejscach Polski. Nawet w Krakowie wiele ludzi nie zamykało drzwi. Nie było placów zabaw. Dzieciaki bawiły się na ulicy, na podwórkach. Jeśli zachciało się jeść, albo też siusiu to biegły do domu jak najszybciej, bo koledzy, koleżanki czekają. Walizka mogła stać na dworcu tydzień, zapomniana przez jakiegoś roztargnionego podróżnego. Kiedy wrócił na dworzec, to ona stała tam, gdzie walizkę zostawił. Nikt jej nie przestawiał, bo jeśli ten człowiek przypomniałby sobie, to przecież właśnie to miejsce gdzie ostatnio był z walizką. Jakie proste, jakie logiczne i jakie uczciwe.

Jeśli ktoś zobowiązał się do wykonania czegokolwiek w określonym terminie, za określona cenę to nie musiał zawierać specjalnych umów. Było po prostu wykonane. Tak funkcjonowało życie w rodzinach, pomiędzy znajomymi, w sąsiedztwie. Ludzie nie tylko szanowali innych, ale przede wszystkim siebie. Niedochowanie słowa powodowało uznanie takiego człowieka za szmaciarza. Dzisiaj co rusz ktoś zabiera głos nawet na forum parlamentu i mówi nieprawdę, zapowiada gruszki na wierzbie bez zmrużenia oka, a fakty medialne uznaje za prawdę, za rzeczywistość. Wszystko jest prokurowane na zamówienie. Również dobrobyt, zielona wyspa, tylko nie mówi, że to na Hawajach.

Śluby i przysięgi to nie były słowa rzucane na wiatr. One obligowały do określonych zachowań i tego przestrzegano. W przeciwnym razie człowieka uważano za krzywoprzysięzcę.

Takie i inne zmiany dokonały się za mojego życia. Na gorsze.

O ile zmiany w technice uważam za dobre, o tyle zmiany w naszych postawach, obyczajowości nie. To za ich przyczyną ze słownika zaczęło znikać słowo „przyzwoitość”. Nikt nie chce powalczyć o przyzwoitość, aby się nie doczekać epitetu „wiocha” albo podobnego.  Kiedyś zatęsknimy do normalnej normalności. Wielu wszystkich pokoleń będzie wzdychać, by czasy tej pogardliwie określanej „wiochy” wróciły, a to nie będzie proste, może nawet nie będzie możliwe.

Dla mnie dziś wiochą jest właśnie nieprzestrzeganie tych zasad, tych norm, które odróżniały nas od innych stworzeń, od prostactwa, od zwykłego „stempla”. Niesłusznie dostaje się przez ten epitet mieszkańcom wsi, a szczególnie chłopom. Oni mieli honor i byli przyzwoici i to oni zostawiali otwarte domy ufając jeden drugiemu i to funkcjonowało. Dopiero kiedy pojawiła się hołota wyprodukowana przez NKWD, a potem własne służby specjalne, siły „demokratycznie” realizujące zamordyzm wszelkie wartości zaczęły ginąć. „Kultura”, którą przywieźli czerwonoarmiejcy wszystko zaczęła niszczyć i tak na nieszczęście dzieje się do dnia dzisiejszego.  Nie dba się o zasady, o najważniejsze wartości. Nie pielęgnuje się tego, co wymaga niezwykłej dbałości.

Kiedy upadały zasady, to kończyła się przyzwoitość. Pojęcie to było wieloznaczeniowe. Nawet słowo „uczciwość” miało węższe znaczenie. Przyzwoity, to nie tylko uczciwy, ale i godnie się zachowujący właściwie we wszystkich sytuacjach. To nie mógł być człowiek upijający się, niestosownie ubrany, zalegający ze zwrotem czegokolwiek, zbyt swobodnie zachowujący się w miejscach publicznych i nie tylko, przechodzący obojętnie koło człowieka potrzebującego pomocy i chyba można jeszcze wiele wymieniać atrybutów.

Faktem jest, że było to zwięzłe określenie i wystarczające do nakreślenia sylwetki człowieka. W tym pojęciu kryła się i godność i również honor. Człowiek honorowy nie mógł być nieprzyzwoity.

Dzisiaj odarto wiele słów z ich pierwotnej treści, wiele zepchnięto w kąt. Były mało wygodne lub wręcz niewygodne ludziom bez honoru, nieuczciwym.

Czasy się zmieniają, słownictwo też. Tyle, że nie każda zmiana jest korzystna. Oznacza to transformację tę najistotniejszą, bo dotyczących zachowań etycznych ludzi. Nie sądzę, aby to było wygodne dla kogokolwiek. Nawet dla złodziei i oszustów. Chyba wystarczy chwila zastanowienia, aby wyciągnąć konkluzję zgodną z moją. Nieuczciwość wśród złodziei można było przepłacić gardłem. To niesłychane, ale dzisiaj trzeba się posługiwać takimi przykładami. Inne są niezrozumiałe.

Mimo wszystko powróćmy jak najrychlej do wartości przyzwoitych ludzi. Będzie się nam lepiej żyło. Czy to nie wspaniałe żyć wśród ludzi, którzy uczciwość pojmują tak samo jak my, których zwykłe słowo, wypowiedziana kwestia ma wagę, jakiekolwiek deklaracje mają wartość niczym przysięga, a rzecz pozostawiona, zgubiona nie znika wraz z pierwszym przechodniem.

Jakież to proste, a jak wygodne na co dzień, w życiu publicznym, prywatnym, w polityce, właściwie zawsze. Tylko że te zasady trzeba przestrzegać i wymagać od innych, szczególnie od polityków.

Dodaj komentarz