Tagi: Antypolonizm wewnętrzny
Czas rozpuścić wici, czyli apel matki Polki
Anna Dąbrowska
Aktywistki, działacze, politycy i dziennikarze. Cała horda lewackich krzykaczy, kłamców i zdrajców, rzuciła się na św. Jana Pawła II. Od wielu lat trwały przymiarki do tego ataku. Pierwszym aktem były filmy braci Sekielskich. Nie udało się, bo kłamstwa zostały szybko obnażone. Kolejnym - uderzenie w ks. kard. Gulbinowicza. W tym wypadku uzyskano więcej. Kardynał nie miał nawet szansy na obronę. Konał w szpitalu. Zniszczono jego dobre imię, zabrano mu godność kapłańską, choć sam oskarżyciel nie do końca był pewien tego, co mówił. Dziś użyto broni największego kalibru i korzysta się z niej bez żadnych hamulców. Trzeba nam wreszcie zrozumieć, że mamy do czynienia z sytuacją wyjątkową. To środowiska głodne sukcesu, władzy i pieniędzy. Naciskane przez swoich mocodawców, toczą walkę o swoje być, albo nie być. Przy pomocy mediów od dawna "zaprzyjaźnionych", w tym również obcojęzycznych, sprawdzonych w nienawiści, gotowych na wszystko, odkurzanych polityków, testują naszą wiarę i patriotyzm. Wierność Panu Bogu i Ojczyźnie. I choć te słowa brzmią dla wielu zbyt może patetycznie, inne być nie mogą. Nie musimy, jak nasi przodkowie, walczyć z bronią w ręku, mimo to mamy ich odpowiedzialność za Polskę. Za całe nasze dziedzictwo, które chcą nam wyrwać z serc i umysłów. Mamy nie czuć i nie pamiętać. Co musimy zrobić? Z odwagą, mądrością, miłością świadczyć swoją wiarę i patriotyzm. Zbyt długo pozwalaliśmy na bezkarne opluwanie ojczyzny na europejskich "salonach", godziliśmy się na deprawację dzieci na ulicach polskich miast, milczeli, kiedy profanowano kościoły, obrażano Pana Boga i Matkę Najświętszą.
Przyszedł czas dawania świadectw. Milionami gardeł zawołać znów, jak przypomniał JE abp. Marek Jędraszewski, metropolita krakowski, ZOSTAŃ Z NAMI! Nie dajmy się zakrzyczeć grupie kłamców i zdrajców/ Organizujmy się w modlitwie i bądźmy wszędzie tam, gdzie dotrą ich bojówki. Z różańcami w rękach. Znajdą się przecież odważni Kapłani, którzy nas poprowadzą. To również ich "wojna", bo w niej o ducha idzie walka. O obronę polskich serc i dusz. O wolność sumienia i prawo do życia według Dekalogu i Ewangelii. Obudźmy się z po-pandemicznego letargu, udowodnijmy, że zasługujemy na wolność. Od kilku lat przypominam na tych stronach miejsca i ludzi, którzy bronili krzyża, Bożej Matki, kościołów, kapłanów, prawa do wyznawania wiary. Zielona Góra, Włoszczowa, Miętne, Warszawa, Nowa Huta... Dziś jest nasz czas. Ludzi pokolenia, które dojrzewało w czasie pontyfikatu Jana Pawła II. Było świadkiem odzyskiwania wolnej Polski. Jeszcze raz stańmy przy Nim i jak wtedy, kiedy witaliśmy go w Ojczyźnie, co przypomniał JE ks. abp. Marek Jędraszewski, zawołajmy ZOSTAŃ Z NAMI! Niech ruszający w Polskę bojownicy o bezbożną, zdegenerowaną, zniewoloną mentalnie i duchowo Europę zobaczą, jak nas wiele. Zamiast kamieni weźmy w ręce różańce. Tej modlitwy szatan boi się najbardziej. Zróbmy to dla naszych dzieci i wnuków.
Tekst za: https://ksd.media.pl/10002-news/3654-czas-rozpuscic-wici-czyli-apel-matki-polki
Marcin Romanowski – Kasta pozwala patocelebrytom pluć na polski mundur
Wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski w dosadny sposób skomentował decyzję sądu ws. Barbary Kurdej-Szatan. W grudniu sąd umorzył sprawę aktorki Barbary Kurdej-Szatan. "Dziś piękny poranek w sądzie w Pruszkowie. Sąd umorzył sprawę Barbary Kurdej-Szatan w której prokuratura zarzucała jej, że znieważyła Straż Graniczną. Sąd uznał, że nikogo nie znieważyła. Miłego dnia" – napisał na Twitterze mec. Jacek Dubois.
Jak podała "Rzeczpospolita", sąd nie dopatrzył się w jej zachowaniu przestępstwa. Sąd Rejonowy w Pruszkowie na wtorkowym posiedzeniu umorzył postępowanie przeciwko aktorce uznając, że zarzucony jej czyn "nie wypełnia znamion przestępstwa" zniesławienia. Teraz, jak poinformowała Polska Agencja Prasowa na Twitterze, Sąd Okręgowy w Warszawie utrzymał w mocy postanowienie sądu I instancji o umorzeniu postępowania przeciwko aktorce Barbarze Kurdej-Szatan.
Fala krytyki
Decyzja sądu spotkała się z falą krytyki. "Sąd Okręgowy w Warszawie utrzymał w mocy postanowienie sądu I instancji o umorzeniu postępowania przeciwko Barbarze Kurdej-Szatan, oskarżonej o zniesławienie Straży Granicznej. Kasta pozwala patocelebrytom pluć na polski mundur. Ku uciesze Łukaszenki i Putina" – ocenił wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski. Z kolei według publicysty "Do Rzeczy" Rafała Ziemkiewicza, pokazuje to brak jednolitych standardów polskich sądów. "'Albowiem w kraju tym zaczarowanym' nazwać funkcjonariuszy państwowych mordercami bez mózgów nie jest obrazą. A nazwać LGBTQ ideologią – straszna zbrodnia. Takie sądy to nie żadna sprawiedliwość, tylko zwykłe partyjne g**no" – skomentował Ziemkiewicz.
Tekst i zdjęcie za: https://dorzeczy.pl/opinie/404530/wiceminister-kasta-pozwala-patocelebrytom-pluc-na-polski-mundur.html
Żadnych złudzeń co do Platformy Obywatelskiej
Pytania do Donalda Tuska
1) Dlaczego zrezygnował Pan z instalacji amerykańskiej tarczy antyrakietowej w latach 2008-2009?
2) Dlaczego w roku 2010 kierowany przez Pana rząd PO-PSL umorzył 1 mld 200 mln złotych rosyjskiej spółce Gazprom?
3) Dlaczego kierowany przez Pana rząd PO-PSL zaakceptował umowę gazową z Gazpromem do 2037 roku całkowicie uzależniając Polskę od rosyjskiej energii?
4) Dlaczego kierowany przez Pana rząd PO-PSL nie zablokował powstania gazociągu Nord Stream, a blokował Baltic Pipe?
5) Dlaczego kierowany przez Pana rząd chciał sprzedać rafinerię Możejki Rosjanom?
6) Dlaczego kierowany przez Pana rząd PO-PSL chciał sprzedać grupę Lotos Rosjanom?
7) Dlaczego kierowany przez Pana rząd PO-PSL nigdy nie osiągnął progu finansowania Wojska Polskiego na poziomie zapisanym w ustawie budżetowej, czyli 2 proc. PKB, w latach 2008-2013? Poziom ten wahał się wówczas pomiędzy 1,76-1,89 proc. PKB.
8) Dlaczego kierowany przez Pana rząd PO-PSL likwidował jednostki wojskowe na wschodzie?
9) Dlaczego kierowany przez Pana rząd PO-PSL dopuścił do udostępnienia danych białoruskich opozycjonistów narażając ich na kolonię karną i konfiskatę mienia?
10) Dlaczego oddał Pan śledztwo smoleńskie w ręce Rosjan?
Pytania od Redacji Krakowa Niezależnego:
Pytanie 11 i 12) Dlaczego realizując niemieckie, a więc i rosyjskie interesy "reprezentuje" Pan Polskę? Proszę zapamiętać, że Polska nie jest i nigdy nie będzie niemiecką kolonią, pomimo Kauflandów, Lidli, Obich, Rossmannów i innych przejawów niemieckiego (w sojuszu z Rosją) ekonomicznego lebensraumu, czy Pan wie, że polskość dla Polaka to normalność?
Lewica straszy kobiety modernizacją systemu ewidencji pacjenta, czyli tzw. rejestrem ciąż. Wtóruje jej Donald Tusk
Radio Maryja
Liberalno-lewicowa opozycja straszy Polki tzw. rejestrem ciąż. To wyłącznie przeniesienie danych z papieru na wersję elektroniczną - odpowiedział Minister Zdrowia i przypomniał, że zmiana jest realizacją zaleceń Komisji Europejskiej.
Minister zdrowia zdecydował, że dane pacjentów w Systemie Informacji Medycznej zostaną rozszerzone, m.in. o kwestię ciąży. Ma to ułatwić prace służbom medycznym i poprawić bezpieczeństwo kobiet - tłumaczył na przykładzie rzecznik Ministerstwa Zdrowia, Wojciech Andrusiewicz. - Kobieta ulega wypadkowi na drodze. Konieczne jest podjęcie szybkiego ratowania życia. Od tego, czy kobieta jest w ciąży, zależy proces leczenia, który zostanie wdrożony. Chodzi o to, aby nie zaszkodzić kobiecie, która jest w ciąży oraz jeszcze nienarodzonemu dziecku - zaznaczył rzecznik resortu.
Od kilku dni środowiska liberalno-lewicowe wykorzystują niewielką zmianę do manipulowania opinią publiczną. Przekonują, że celem rejestru jest kontrola wszystkich kobiet w ciąży i ściąganie tych, które zdecydują się na dokonanie tzw. aborcji. - Rejestr ciąż nie byłby niczym złym, gdyśmy żyli w normalnym kraju, w którym przestrzegane są prawa kobiet, w którym kobiety nie są traktowane jak żywe inkubatory - stwierdziła Anita Kucharska-Dziedzic, poseł Lewicy. W straszenie Polek włączył się też przewodniczący Platformy Obywatelskiej, Donald Tusk. - On będzie potrzebny panu prokuratorowi, żeby skontrolować kobietę w ciąży, a nie by jej pomóc. Wiecie co? Właściwie się nie dziwię, że w takiej rzeczywistości może się odechcieć komuś macierzyństwa - powiedział lider PO podczas spotkania z wyborcami. Niewykluczone, że liberalno-lewicowej opozycja próbuje rozbudzić w Polsce proaborcyjne nastroje i doprowadzić do kolejnych tzw. czarnych marszy. Kłamstwa dotyczące Polski powtarza niemiecka poseł do Parlamentu Europejskiego, Katarina Barley. "W Polsce kobiety umierają, ponieważ lekarze zostawiają martwe płody w ich łonach w obawie przed oskarżeniem z powodu poronienia. Teraz dane o ciążach mają być gromadzone intensywniej. Grozi to ściganiem karnym na przykład po poronieniu" - mówiła europoseł.
Krytykowane rozporządzenie szefa resortu zdrowia jest realizacją zaleceń Unii Europejskiej, które powstawały już w 2013 roku. Mógł je wtedy zablokować ówczesny minister zdrowia, Bartosz Artukowicz z rządu PO-PSL. - Na zalecenie Komisji Europejskiej, które od przyszłego roku przestanie być zaleceniem, a stanie się obowiązkiem, wprowadzamy ewidencję pacjenta - kartę pacjenta tak naprawdę, czyli nie listujemy pacjentów w jakiejś odrębnej kategorii, chociażby pod kątem ciąż, ale przenosimy dane, które są dzisiaj w papierze (...) do systemu elektronicznego -wyjaśnił Wojciech Andrusiewicz. Donald Tusk złożył we wtorek polityczną obietnicę zalegalizowania zabijania nienarodzonych dzieci nawet do 12. tygodnia ciąży. - Mamy projekt dotyczący legalnej aborcji do 12. tygodnia, która ma być decyzją kobiety w porozumieniu z lekarzem, a nie decyzją księdza, prokuratora i działacza PiS-u. Na 100 procent to zagwarantujemy- zapewniał szef Platformy Obywatelskiej.
Jak wskazał Jan Bienias z Fundacji Pro - Prawo do Życia, to kolejna próba legalizacji tzw. aborcji przez opozycję. - Wydaje się, że można prowadzić dyskusję: czy można kogoś zabić, czy można kogoś nie zabić. Tak jakby aborcja nie była zabijaniem, a jest zabijaniem, zabiciem człowieka-podkreślił.
Realizacja postulatów Donalda Tuska napotka problem prawny. Poseł Bartłomiej Wróblewski z Prawa i Sprawiedliwości wskazał jednoznacznie, że w Polsce nie można zabijać dzieci. - Wiemy to od wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 1997 r., więc nie ma możliwości przyjmowania niekonstytucyjnych przepisów. Jeśli ktoś chciałby zalegalizować aborcję, musiałby zmienić konstytucję. Do tego jednak większości w przyszłym parlamencie na pewno nie będzie - zaznaczył polityk.
Platforma zadeklarowała, że po wygranych wyborach zalegalizuje również związki jednopłciowe. Dr Mirosław Boruta Krakowski, socjolog, zaznaczył, że Donald Tusk otwiera się na nowych wyborców. - Jego wypowiedzi nie mają niż nic wspólnego z tzw. chadecją. To rozpaczliwe poszukiwanie wśród elektoratu lewicowego i lewackiego - wskazał ekspert. Stąd wynika niechęć opozycji do pomysłu Donalda Tuska o starcie ze wspólnej listy. Jedynie Lewica nie wyklucza współpracy z Platformą.
Tekst i zrzuty ekranowe za: https://www.radiomaryja.pl/informacje/lewica-straszy-kobiety-modernizacja-systemu-ewidencji-pacjenta-czyli-tzw-rejestrem-ciaz-wtoruje-jej-donald-tusk
7 maja 1977 roku komuniści zamordowali Stanisława Pyjasa
Zbigniew Węclewicz
7 maja 1977 roku w krakowskiej kamienicy przy ul. Szewskiej 7 znaleziono ciało Stanisława Pyjasa, studenta filologii polskiej i filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jego zabójstwo na kilka dni przed juwenaliami wstrząsnęło środowiskiem akademickim i uczniowskim Krakowa i Polski. Poniżej umieszczam linkę do kilku zdjęć z obchodów 45. rocznicy Jego męczeńskiej śmierci: https://photos.app.goo.gl/XRH5RbLjKTeQtdWp6
TVN24 ocenzurował konferencję Zbigniewa Ziobry – Polecam dokształcenie wydawców
Stacja TVN24 przerwała transmisję wczorajszej konferencji ministra Zbigniewa Ziobry i jego zastępcy Sebastiana Kalety. Zdaniem polityków Solidarnej Polski doszło do ocenzurowania prawdziwych informacji, a przywołane przez TVN argumenty tylko potwierdzają narrację ministerstwa.
W związku z decyzją Komisji Europejskiej zwróceniu się do TSUE z wnioskiem o nałożenie kar finansowych na Polskę za działalność Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, we wtorek w Ministerstwie Sprawiedliwości odbyła się konferencja kierownictwa resortu. Szef Solidarnej Polski zwracał uwagę na podwójne standardy Unii Europejskiej. Przywoływał przykłady państw, w których politycy mają bezpośredni wpływ na proces wyboru sędziów. – Ten mechanizm, który mamy w Polsce jest prostą kopią mechanizmu, który funkcjonuje od lat w Hiszpanii. Hiszpański odpowiednik polskiego Sejmu wybiera w drodze głosowania, kwalifikacją trzech piątych spośród sędziów zgłoszonych przez innych sędziów. Tak jak w Polsce musi być podpisanych co najmniej 25 sędziów. Literalnie jest to skopiowane z rozwiązań hiszpańskich. W ten sposób wyłaniani są kandydaci do tamtejszej rady sądownictwa, którzy mają istotną rolę w wyłanianiu sędziów hiszpańskiego sądownictwa. Model hiszpański nie budzi żadnych wątpliwości Komisji Europejskiej, ani TSUE, choć w ich wyborze uczestniczą politycy, parlament taką samą większością głosów – powiedział Zbigniew Ziobro.
Minister sprawiedliwości (fot. wplityce.pl) odniósł się także do przypadku Niemiec. – Sędziowie Najwyższego Sądu Federalnego są wybierani wyłącznie i bezpośrednio przez polityków. Jest powoływana komisja, która w połowie składa się z przedstawicieli wybranych przez Bundestag, w drugiej przez ministrów sprawiedliwości, a więc polityków krajów landowych. Na czele tej komisji stoi minister sprawiedliwości Niemiec, czyli tak jak ja stałbym na czele tej komisji. On podejmuje decyzje na wniosek tych uczestników, kto będzie sędzią Sądu Najwyższego Niemiec – kontynuował. W podobnym tonie wypowiadał się także wiceminister Sebastian Kaleta.
Przerwana transmisja
Po ok. 10 minutach transmisja konferencji została przerwana. – Słyszą Państwo konferencję ministra sprawiedliwości i wiceministra i jeden z argumentów, który został przytoczony na początku odnośnie decyzji Komisji Europejskiej brzmiący, że bardzo podobnie jest na przykład w Niemczech. To konkrety dla naszych widzów: w niemieckim sądownictwie obowiązuje generalna zasada, że o nominacjach sędziowskich decydują ministerstwa sprawiedliwości w krajach związkowych przy udziale parlamentów związkowych i przedstawicieli samorządu sędziowskiego w różnych proporcjach, w zależności od landu. Nie wyłącznie politycy, jak usłyszeliśmy przed chwilą – powiedziała prowadząca serwis Anna Jędrzejowska. – Nie pierwszy raz padają takie wypowiedzi ze strony przedstawicieli ministerstwa sprawiedliwości. Konkret24 już w listopadzie bardzo dokładnie to tłumaczył w odniesieniu do Hiszpanii i Niemiec. Ten argument pojawia się jednak po raz kolejny. Agresja prawna, podwójne standardy - takie słowa słyszeliśmy przed chwilą podczas konferencji – dodała. Następnie stacja wyemitowała wypowiedź rzecznika Komisji Europejskiej oraz zaproszonego do studia eksperta. Transmisja konferencji została wznowiona dopiero gdy doszło do zadawania pytań przez dziennikarzy. Wcześniej TVN24 zdążył wyemitować jeszcze blok reklamowy.
Odpowiedź polityków
Na działania stacji zareagował minister Sebastian Kaleta (fot. wplityce.pl). Jego zdaniem treść artykułu, na który powołała się stacja, potwierdza tezy prezentowane przez Ministerstwo Sprawiedliwości. "Dziękuję za potwierdzenie dzisiejszych słów Zbigniewa Ziobry o tym, że kto jest sędzią w Niemczech decydują wyłącznie politycy lub wskazane przez nich osoby. Polecam dokształcenie wydawców w TVN24, bo dochodzą mnie słuchy, że ocenzurowali dziś te fakty" – napisał. "Dziękuję również za potwierdzenie casusu Irlandii, tam o tym kto zostanie sędzią też wyłącznie decydują politycy. Dodam tylko, że to parlament, a nie żadna złożona z sędziów Izba Dyscyplinarna SN. Gdzie jest KE? Dziękuję również za potwierdzenie, że Polski KRS jest skonstruowany analogicznie do hiszpańskiego z drobną róznicą dot badania wymogów formalnych zgłoszonych kandydatów. W Polace formalnie kwalifikuje kandydatury Marszałek" – dodał.
"Jeśli TVN chciałby porozmawiać nie sam ze sobą na temat tego jak wprowadzają widzów w błąd - ja i Sebastian Kaleta jesteśmy gotowi do debaty" – skomentował. europoseł Solidarnej Polski Patryk Jaki.
Gratulować naszej Targowicy – Patryk Jaki ostro reaguje na deklaracje KE
Polska może nie otrzymać środków z Funduszu Odbudowy. "Gratulować zabiegów naszej opozycji (Targowicy)" – napisał Patryk Jaki.
Business Insider Polska, za agencją Reuters, przytacza słowa Paolo Gentiloniego, komisarza UE ds. gospodarki, który twierdzi, że środki dla Warszawy mają zostać zamrożone. Wszystko z powodu obaw KE związanych z praworządnością. – Kwestionowanie prymatu prawa unijnego nad krajowym blokuje wypłatę 57 mld euro z funduszu odbudowy – stwierdził Gentolini podczas posiedzenia Komisji Ekonomiczno-Budżetowej Parlamentu Europejskiego. Polityk dodał, że ostatnie decyzje polskiego rządu (chodzi o wniosek premiera Morawieckiego do TK o rozstrzygnięcie kwestii nadrzędności prawa krajowego nad unijnym) były dodatkowym czynnikiem, który przyczynił się do decyzji o zamrożeniu funduszy.
Patryk Jaki: W Polsce już nie można składać wniosków do TK
Na tę informację zareagował w swoich mediach społecznościowych Patryk Jaki. Polityk nie szczędził mocnych słów pod adresem polskiej opozycji. "Niestety zgoda na łamanie traktów rozzuchwala. Już nawet zawieszenie Izby Dyscyplinarnej, zgoda na katastrofalny „pakiet klimatyczny” i rozporządzenie o praworządności to za mało. Teraz mówią, że nie podoba się wniosek do TK ws wyższości polskiego prawa, która wynika z Konstytucji" – napisał europoseł Solidarnej Polski na Twitterze. "Czyli w Polsce już nie można składać wniosków do TK. Sądy nie mogą orzekać jak chcą bo „zabierzemy Wam kasę”. Ośrodek decydowania o wszystkim w Polsce przeniesiony do Brukseli (tak naprawdę do Berlina)" – zaznaczał w kolejnym wpisie. "Gratulować zabiegów naszej opozycji (Targowicy)" – dodał.
Tekst i zdjęcie za: https://dorzeczy.pl/opinie/197315/ke-chce-zablokowac-polsce-fundusze-jaki-mocno-reaguje.html
Campus Polska Przyszłości mija pod znakiem ideologicznych postulatów i krytyki rządu
Wiele osób miało nadzieję, że na Campusie Polska Przyszłości zorganizowanym przez Rafała Trzaskowskiego usłyszymy jakieś konkrety programowe. Zamiast tego padły ideologiczne postulaty i krytyka rządu Prawa i Sprawiedliwości.
Donald Tusk i prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski stanęli do wspólnej debaty z młodymi. Nie padły jednak żadne konkrety programowe.
– To było spotkanie złych polityków o złych intencjach. Nie usłyszeliśmy niczego merytorycznego. Było trochę inwektyw, trochę wyśmiewania się z nazwisk polityków, trochę złośliwych komentarzy, chęć osłabienia polskości na wszystkie możliwe sposoby – wskazał dr Mirosław Boruta Krakowski, socjolog.
Podczas debaty padło trochę obietnic, m.in. poparcie dla postulatów osób niepełnosprawnych. Prezydent Warszawy zarzucił politykom PiS pogardę i brak empatii wobec tej grupy ludzi. – Żeby pokazywać tak nieprawdopodobną pogardę i nie wykazać się choć na chwilę empatią. Po co być politykiem, jeżeli ktoś nie ma w sobie ani odrobinę empatii? To won z życia publicznego – mówił prezydent Warszawy.
To hipokryzja w wykonaniu Rafała Trzaskowskiego, który sam empatią nie błyszczy – zaznaczył poseł PiS Jan Mosiński. W 2017 r. w centrum Warszawy przed jedną z najdroższych cukierni Rafała Trzaskowskiego zatrzymała starsza kobieta, prosząc go o pomoc. Zbierała na lekarstwa. Polityk nie odmówił, ale wręczył kobiecie 20 groszy. Sam w cukierni kupił ciastka za 44 złote.
– Pytam się Rafała Trzaskowskiego, jak to wyglądało, kiedy starsza kobieta prosiła o pomoc i Pan jej dał 20 groszy? To jest skrajna nieodpowiedzialność, hipokryzja i brak jakichkolwiek odruchów empatii. Kiedy zrobi Pan swoje „won z polityki”? – pytał poseł Jan Mosiński.
Podczas debaty Donald Tusk odniósł się do sytuacji na polsko-białoruskiej granicy. Zdaniem lidera Platformy Obywatelskiej nie można stawiać dylematu człowieczeństwo czy bezpieczeństwo. – Wywołanie kryzysu na granicy to spotkanie złych intencji złych polityków. Z jednej strony mamy Łukaszenkę, a z drugiej Kaczyńskiego. Jeden i drugi ma swój interes w tym, aby takie kryzysy wywoływać – przekonywał Donald Tusk. Przewodniczący PO podkreślał, że to rząd powinien zająć się migrantami.
– Są to dość chybione słowa, ponieważ od prawie dwóch kadencji w Polsce widzimy, jak Zjednoczona Prawica radzi sobie z tego typu problemami. Polacy są zadowoleni z prowadzenia takiej polityki – zwrócił uwagę dr Jakub Koper, socjolog.
Podczas debaty padły także deklaracje ideologiczne. – Jeśli będę stał na czele większości parlamentarnej po następnych wyborach, to jedną z pierwszych decyzji będzie decyzja o zgodzie na związki partnerskie – oświadczył Donald Tusk.
To pokazuje, jaką drogę w przyszłości obierze lider PO – wskazał poseł Jan Mosiński. – Deklaracją odnośnie par homoseksualnych Donald Tusk w dalszym ciągu ostro skręca w lewo, puszczając oczko do elektoratu lewicowego – powiedział poseł Jan Mosiński. Donald Tusk po powrocie do polskiej polityki ma jeden cel – za wszelką cenę odsunąć PiS od władzy. Czy brak konkretów programowych, atakowanie Kościoła, ideologiczne postulaty i podsycanie społecznych nastrojów przekonają Polaków?
Tekst i zrzuty ekranowe za: https://www.radiomaryja.pl/informacje/campus-polska-przyszlosci-mija-pod-znakiem-ideologicznych-postulatow-i-krytyki-rzadu
Zacięta dyskusja w PE. Spór Beaty Kempy i Andrzeja Halickiego – Przeżyliśmy już zalecenia z Kremla / PiS się boi
W Parlamencie Europejskim doszło do gorącej dyskusji pomiędzy europosłami z Polski. Beata Kempa i Andrzej Halicki wzięli udział w debacie dot. praworządności.
Eurodeputowana Solidarnej Polski podkreśliła, że debata jest niemerytoryczna i nie szanuje konstytucji państw członkowskich. Jak dodała, działania unijnych organów powodują, że w społeczeństwie rośnie eurosceptycyzm. Z kolei europoseł Platformy Obywatelskiej stwierdził, że polski rząd jest słaby i nie ma argumentów. W dyskusji wzięła też udział Clare Daly, irlandzka deputowana do PE, która podkreśliła, że wszyscy powinni być traktowani równo, więc organy unijne powinny podjąć działania także wobec Bułgarii i Hiszpanii.
PE debatuje o polskiej praworządnością
Unijny komisarz Didier Reynders, podczas debaty w komisji wolności obywatelskich Parlamentu Europejskiego, mówił, że w przypadku Polski Trybunał Sprawiedliwości UE stwierdził, że Izba Dyscyplinarna SN nie daje gwarancji niezawisłości i niezależności i nie jest chroniona przed wpływem władzy wykonawczej czy ustawodawczej. Zaznaczył, że Komisja Europejska obecnie analizuje odpowiedzi otrzymane w sierpniu od polskiego rządu na pytania wysłane do Warszawy w tej kwestii. Zapewnił, że KE sprawdzi, czy polskie władze „w pełni wdrażają” orzeczenia TSUE. Będziemy w razie potrzeby działać w sposób zdecydowany, bo jesteśmy przecież strażnikiem traktatów — oświadczył Reynders. Powiedział też, że „Izba Dyscyplinarna nadal kontynuuje niektóre rodzaje swojej działalność wobec sędziów”. Chcę powtórzyć, że prawo europejskie jest nadrzędne wobec prawa krajowego — powiedział komisarz UE ds. sprawiedliwości. Wskazał, że „prezydencja słoweńska w UE chce kontynuować procedury art.7 wobec Polski i Węgier”. Komisja będzie wspierać Radę. Ważne jest, aby organizować wysłuchania z udziałem przedstawicieli Polski i Węgier — zaznaczył Reynders.
Beata Kempa punktuje działania KE
Głos w debacie zabrała europoseł Solidarnej Polski Beata Kempa, która w imieniu Patryka Jakiego wytknęła szereg błędów znajdujących się w raporcie. Jak podkreśliła, przedstawiony przez Reyndersa raport jest niekompletny. Brakuje w nim kilku elementów formalnych, prawnych, ale przede wszystkim również kwestia rozminięcia się z wieloma faktami. Poza tym, ma również zabarwienie ideologiczne. Punkt pierwszy, brak definicji praworządności. Absolutnie brak w tym momencie podstawy prawnej – ta definicja jest tworzona bez umocowania demokratycznego. Jeżeli jest tworzona przez anonimowych urzędników Komisji Europejskiej, to nie mówmy o tym, że ma ona umocowanie demokratyczne i można na jej podstawie formułować jakiekolwiek wnioski, a tym bardziej, kogokolwiek karać. To pierwszy błąd metodologiczny, formalny i prawny – zwróciła uwagę europoseł.
Dodała, że „spór, który jest przedstawiony w tej kwestii, nie jest sporem merytorycznym o praworządność, ale przede wszystkim spór ideologiczny”. To konflikt ideologiczny, którym nie powinna zajmować się komisja LIBE, ponieważ ten spór dotyczy wizji Unii Europejskiej federalistycznej, gdzie wszystkie decyzje zależą od Brukseli, komisarzy, co dzisiaj wybrzmiało. My przeżyliśmy już zalecenia i polecenia z Kremla, z Moskwy i naprawdę nie chcemy tego typu działań w UE, która ma być demokratyczna i na zdecydowanie wyższym poziomie. Nie było procedury artykułu siódmego wobec Bułgarii czy Malty, ponieważ godziło to w jedność polityczną partii EPP, podobnie w sprawie Czech. W sprawie raportu o praworządności brak punktów o wolność zgromadzeń – ponieważ jest łamana w wielu krajach, m.in., w tej chwili we Francji i Holandii. Brakuje punktów o wolności w internecie – KE nie reagowała na skandaliczne prawo francuskie, wprowadzające cenzurę prewencyjną. Atakuje się Polskę za zmianę w prawie medialnym, a takie same zmiany ma Francja, Austria i Niemcy – wskazała Beata Kempa.
Dziś, 1 września, czcimy obrońców Polski przed reżimem, który chciał nam narzucać swoje prawa, swoją ideologię i swoją władzę. Dziś tamte czyny są – w naszej ocenie – powielane. Wiceprzewodnicząca PE mówiła o wytycznych, używała skandalicznych słów wobec Polaków. Prosimy, aby ta debata była merytoryczna i w poszanowaniu w stosunku do konstytucji państw członkowskich, bo tego też mi zabrakło w tym sprawozdaniu, kwestia nadrzędności konstytucji wielu krajów UE, gdzie wypowiedziały się w tej sprawie poszczególne Trybunały Konstytucyjne. Zabrakło mi tutaj poszanowania dla wyroków Trybunału Konstytucyjnego państw członkowskich. Przestrzegam, bo tego typu działanie powoduje to, że w państwach członkowskich rośnie eurosceptycyzm, a tego chyba byśmy nie chcieli. Apeluje o wzajem szacunek, ale przede wszystkim o formułowanie dokumentów, które będą formalnie, prawnie poprawne a także zgodne ze stanem faktycznym. Inaczej wpisujemy się w wewnętrzną polityczną walkę w krajach, a to jest niedopuszczalne. Przypomnę, że nasz rząd, który jest krytykowany, sześciokrotnie został wybrany w wyborach demokratycznie przez naród i nie jest tak, jak niektórzy mówią, że nie ma szacunku. To jest nieprawda – podkreśliła europoseł Beata Kempa.
Równe traktowanie wszystkich
Z kolei irlandzka europoseł Clare Daly wskazała, że jeśli Parlament Europejski zajmuje się praworządnością w Polsce i na Węgrzech, powinien także zwrócić uwagę na to, co dzieje się w Hiszpanii i Bułgarii, bo wszystkie państwa powinny być traktowane równo. W ubiegłym roku PE stwierdził, że sprawozdaniu brakowało zaleceń, było bezzębne. Teraz brakuje temu sprawozdaniu nie tylko zębów, ale i kręgosłupa. Mamy do czynienia z wieloma zagrożeniami dla praworządności bez żadnych możliwości reakcji. Musimy powiedzieć, że tu nie zostały wykorzystane wszystkie dostępne możliwości. Popatrzmy na przykład bułgarski – w ubiegłym roku sprawozdanie było niejako celebrowane przez rząd bułgarskiego premiera. W zasadzie pozwala to na prowadzenie różnych gierek, a przecież chodzi o prawa obywateli Bułgarii – mówiła Daly.
W tym roku sprawozdanie mówi odnośnie zaniepokojenia co do działalności prokuratora generalnego Bułgarii, ale parę dni po zaprzysiężeniu nowego rządu prokurator generalny stwierdził, że trzeba opublikować taśmy, które nagrały wcześniej prezydenta trybunału. Więc mamy tutaj do czynienia z przejęciem państwa bułgarskiego przez oligarchów. Nie ma właściwie precedensów w tej sprawie. Z drugiej strony, jeśli chodzi o Katalonię, panuje całkowite milczenie. Nie można wspominać o tym, co dzieje się w Katalonii. Hiszpański trybunał był słusznie krytykowany przez Radę Europy za upolitycznienie swojej działalności. Była tam mowa o nadużyciu środków publicznych przy organizowaniu referendum w Katalonii. W każdym razie, polityka hiszpańska dominuje w tym wszystkim. Podobnie jest w Polsce. Oczywiście nie podjęto tutaj odpowiednich działań wobec Polski i Węgier, ale trzeba wszystkich traktować równo – tak samo Hiszpanię i Bułgarię. Jeżeli nie traktujemy wszystkich równo, to jaką mamy legitymację do działania? Trzeba nazywać rzeczy po imieniu, trzeba wydawać odpowiednie zalecenia i mieć taki plan działania, który odpowiada rzeczywistości, aby nie doszło do pogorszenia się sytuacji w obszarze praworządności w Unii Europejskiej – podkreśliła irlandzka europoseł.
Halicki atakuje rząd
W debacie głos zabrał również europoseł Platformy Obywatelskiej Andrzej Halicki, który stwierdził, że działania polskiego rządu są antydemokratyczne, a rządzący są słabi. Przekonywał także, że jeśli artykuł siódmy zostanie zastosowany, to zmiany będą skuteczne. Polskie społeczeństwo nie da się wyprowadzić z Unii Europejskiej. Pokolenia Polek i Polaków pracowały na to, by właśnie w takiej wspólnocie, szanującej wolności i demokratyczne zasady być. To marzenie się spełniło, dlatego dziś polskie społeczeństwo jest solidarne z tymi, którzy są dyskryminowani. Dotyczy to na przykład sędziów i prokuratorów, czego dowodzą liczne protesty. Polskie społeczeństwo nie da też rozmontować systemu niezależnych mediów i będzie stało po stronie wolności słowa. To deklaracja, którą chciałem potwierdzić na początek. Ale chciałem także podkreślić to, że antydemokratyczne działania i retoryka – pan komisarz przytoczył tu wiele niestety prawdziwych faktów – to dowód słabości – oświadczył Halicki. To działania jednej partii. Partii, która dziś ma minimalną przewagę tylko w jednej izbie dwuizbowego parlamentu. Te niegodziwe i niegodne tej sali porównanie, które padło dziś, porównanie UE do reżimu komunistycznego czy Komisji Europejskiej do Kremla, to tylko dowód słabości, bo Prawo i Sprawiedliwość – bo to ta partia walczy z demokratycznym systemem – jest coraz słabsze i boi się. Są tego dowody – przekonywał polityk opozycji.
Wczorajsze kolejne odroczenie rozprawy tzw. Trybunału Konstytucyjnego, bo jest on upolityczniony i podległy tej właśnie partii, to dowód na to, że aktywność, solidarność i ta presja ma sens, a ta rozprawa miała zamknąć czy miała dać dowód, że orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej można nie stosować. Otóż tego właśnie w demokracji robić nie można i wie to nawet ta władza. Skoro PiS się boi, to musimy być konsekwentni i to deklaruję. Polskie społeczeństwo będzie konsekwentnie bronić demokratycznych wartości, będzie stało po stronie prawa, będzie stało po stronie wolności mediów, będzie stało także po stronie faktów. Głos pani Kempy nie jest głosem polskiego społeczeństwa. To dowód słabości i brak argumentów tylko i wyłącznie ze strony coraz mniej licznych radykalnych polityków obozu rządzącego w Polsce. Mam nadzieję, że kolejne lata przyniosą taką zmianę, która będzie oznaczała, że te raporty nie będą dotyczyły mojego kraju, że art. 7 nie będzie stosowany wobec Polski, bo będzie to zmiana skuteczna – stwierdził Andrzej Halicki.
Tekst i zdjęcie za: https://wpolityce.pl/polityka/564612-tylko-u-nas-zacieta-dyskusja-w-pe-spor-kempy-i-halickiego
Donald Tusk wyruszył w Polskę z antykościelną narracją
Donald Tusk chce usunięcia krzyża ze szkół i urzędów publicznych. To czysta polityczna kalkulacja – twierdzą eksperci. Chodzi o przejęcie lewicowego elektoratu.
Donald Tusk rozpoczął – jak sam mówił – swój wielki objazd po Polsce. – Będę chciał przekonywać ludzi do naszych pomysłów i naszych poglądów – powiedział były premier. W środę przewodniczący PO gościł w Nakle nad Notecią. To tu padła dość zaskakująca wypowiedź na temat macierzyństwa. – Urodzenie dziecka, już nie mówiąc o dwójce, trójce, czwórce – to jest demograficznie fajna rzecz, ale dla kobiety, jakże często, to jest udręka na najbliższe 20 lat życia – powiedział.
Ta wypowiedź – jak podkreślił europoseł PiS, Joachim Brudziński – wpisuje się w szerszy kontekst ideologicznej ofensywy skierowanej przeciwko rodzinie. – Jego ataki na macierzyństwo to nic innego jak przejaw oszalałej ideologii, którą dzisiaj próbuje się wciskać nie tylko Polakom, ale i Europejczykom, czyli odrzucenia rodziny rozumianej jako związek kobiety i mężczyzny. To dzisiaj próbuje się karać Węgrów za to, że wpisali do konstytucji, iż kobieta jest matką, a mężczyzna ojcem. Jak rozumiem, dla Donalda Tuska to też jest drażniące – oznajmił Joachim Brudziński.
Donald Tusk zaatakował także Kościół, zarzucając mu upolitycznienie. – Musimy skończyć z przenikaniem się władzy kościelnej i państwowej, z finansowaniem z budżetu państwa. Czas najwyższy, aby wierni wzięli na siebie odpowiedzialność za Kościół – to bardzo przysłuży się Kościołowi. Im mniej władzy i państwowych pieniędzy tym lepiej dla tego prawdziwego Kościoła – podkreślał przewodniczący PO. Donald Tusk został zapytany także o to, czy w polskich szkołach na ścianach powinny wisieć krzyże. – Uważam, że nie. Bardzo chciałbym, żeby tym miejscem, gdzie wszyscy Ci, którzy wierzą mogli się spotkać w spokoju i wzajemnym zaufaniu, były kościoły, a nie urzędy publiczne czy szkoły. […] Miejsca publiczne, czy to jest Sejm, czy to jest szkoła, powinny być wolne od symboliki religijnej – wskazał Donald Tusk.
Na wypowiedź przew. PO o usunięciu krzyży ze szkół zareagował na Twitterze minister edukacji i nauki, dr hab. Przemysław Czarnek. „Na szczęście w Polsce mamy wolność religijną i to rodzice wraz z dyrekcją decydują, czy w szkole są i jakie są symbole religijne, zresztą zgodnie z orzecznictwem ETPC i polskich sądów. Wolność, a nie dyktaturę lewactwa i ateizmu jak na Zachodzie” – wskazał szef resortu edukacji i nauki. Trudno racjonalnie wytłumaczyć wypowiedź Donalda Tuska – wskazał europoseł Joachim Brudziński. – Jest w nim tyle irracjonalnej i niewytłumaczalnej agresji, niechęci wobec tego, co dla Polaków jest najświętsze. Za poetą można powtórzyć, że tylko pod tym krzyżem, tylko pod tym znakiem Polska jest Polską a Polak Polakiem – oznajmił europoseł PiS.
Chyba, że stoi za tym czysta polityczna kalkulacja. – To, co mówi przewodniczący Tusk, wyraźnie wydaje się być dryfem w stronę lewicy, ponieważ chodzi o to, aby w tej chwili jak najbardziej osłabić rząd Zjednoczonej Prawicy. Kluczem do tego jest koalicja wszystkich ugrupowań, od ekstremalnej prawej strony do ekstremalnej lewej strony – zauważył dr Jakub Koper, socjolog. Donald Tusk jest bowiem bardzo niespójny w tym, co mówi – zwrócił uwagę socjolog. – Z jednej broni krzyża, czyli mamy te wszystkie wypowiedzi, żeby nie mieszać Kościoła do polityki, […] a z drugiej strony mówi, że Kościół należy zwalczać w przestrzeni publicznej – można zadać pytanie, który Donald Tusk jest prawdziwy, kiedy mamy brać jego słowa na poważnie – podsumował dr Jakub Koper.
Co więcej, Donald Tusk nie przedstawił jeszcze żadnych konkretów programowych. – Platforma świeci odbitym światłem, ona musi znajdować się w tak zwanym głównym nurcie idei czy ideologii obecnie panującej w Europie. Chyba jedynym lekarstwem czy panaceum na bolączki Platformy jest to, że ten główny nurt wreszcie się w Europie zmieni i wtedy będą mówili tak jak dotychczas wszyscy, powiedzmy sobie, normalni ludzie w Europie - podkreśla politolog dr Mirosław Boruta Krakowski.
Powrót Donalda Tuska do polskiej polityki negatywnie oceniają Polacy. Według badania IBRiS twierdzi tak 54% z nich. Z badania wynika wprost, że Tusk polaryzuje społeczeństwo.
Tekst i zrzuty ekranowe za: https://www.radiomaryja.pl/informacje/donald-tusk-wyruszyl-w-polske-z-antykoscielna-narracja
Od 20 lat na krakowskim Placu Inwalidów wmurowany jest kamień węgielny pomnika…
Małgorzata Janiec
Od 20 lat na krakowskim Placu Inwalidów wmurowany jest kamień węgielny pomnika „Tym, co stawiali opór komunizmowi w latach 1944-1956". Sam monument przez te wszystkie lata nie powstał, wyparły go też z planów inne wizje dla tego miejsca. Środowiska patriotyczne mówią o torpedowaniu budowy tego pomnika. Nie zamierzają odpuścić. Związek Konfederatów Polski Niepodległej wystąpił teraz do wojewody z wnioskiem o wybudowanie monumentu, a wcześniej - nacjonalizację terenu, na którym miałby stanąć.
Związek Konfederatów Polski Niepodległej 1979-89 przypomina w swoim wniosku wysłanym do wojewody małopolskiego, że od lat organizacje patriotyczne, w tym kombatanckie, dopominają się o budowę tego pomnika Żołnierzy Niezłomnych. Jego projekt został zaakceptowany przez władze Krakowa z końcem 1999 r., a kamień węgielny wmurowany uroczyście 20 września 2001 roku. "Ten pomnik ma upamiętniać tych, którzy walczyli z rządem komunistycznych zdrajców zainstalowanym w Polsce przez Sowietów. I w tej walce przelewali krew, ginęli, a schwytani byli torturowani i mordowani w katowniach UB lub na podstawie wyroków sądów krzywoprzysiężnych. Oni wszyscy w Niepodległej Polsce muszą być uhonorowani" - przekonują działacze w piśmie do wojewody, którego kopia trafiła też do prezydenta Krakowa.
Pomnik dawno już został zaprojektowany i uzyskał wymagane zgody (już wygasły), autorem projektu jest artysta rzeźbiarz Edward Krzak. Są makiety monumentu. Na 6,5-metrowej wysokości cokole z granitu miał być umieszczony żeliwny odlew - orzeł z rozpostartymi skrzydłami, wznoszący się do lotu - symbol dobra i zwycięstwa - trzymający w szponach węża, czyli symbol zła. Na cokole przewidziano m.in. znak Polski Walczącej.
"Przyrzeczenie przez władze miasta Krakowa wybudowania pomnika nigdy nie zostało zrealizowane, bo wkrótce prezydentem został wieloletni członek komunistycznej partii rządzący do dziś przy wsparciu części radnych nastawionych wrogo do symboli patriotycznych, albo słabo zorientowanych w historii Polski. Nasze kilkunastoletnie Apele do sumień prezydenta miasta Krakowa i radnych zostały odrzucone" - pisze we wniosku Związek Konfederatów Polski Niepodległej 1979-89. I kwituje, że w tej sytuacji niezbędne jest zastąpienie samorządu Krakowa przez Państwo Polskie.
Autorzy wniosku o nacjonalizację terenu placu, na którym miałby stanąć pomnik, wskazują, że "w ostatnich latach mamy przynajmniej dwa precedensy, kiedy w obliczu antypolskich posunięć władz samorządowych władze państwowe musiały się posuwać do takich reakcji". Jeden przypadek dotyczy postawienia Pomnika Ofiar Tragedii Smoleńskiej na placu Piłsudskiego w 2018 roku. Z kolei w 2019 r. władze państwowe przy pomocy specustawy przejęły część gruntów na Westerplatte, aby wybudować tam Muzeum Westerplatte i Wojny 1939 roku. Przyjęta przez Sejm ustawa zakładała wywłaszczenie miasta Gdańska z terenu Westerplatte za odszkodowaniem. Jak podkreślają działacze ZKPN, zrobiono to, "bo samorząd Gdańska przez kilkadziesiąt lat całkowicie zaniedbał miejsce, gdzie ginęli żołnierze broniąc Polski przed niemieckim najeźdźcą".
Biuro prasowe wojewody na razie odpowiada, że wniosek w sprawie wybudowania pomnika na placu Inwalidów po uprzedniej nacjonalizacji niezbędnego terenu wpłynął do urzędu i służby wojewody go analizują.
Pomnika „Tym co stawiali opór komunizmowi w latach 1944-1956", o jaki zabiegały środowiska patriotyczne, nie ma w planach miasta. W 2007 r. radni zdecydowali, że zamiast niego stanie na pl. Inwalidów pomnik Orła Białego. Miał upamiętniać nie tylko walczących z komunizmem po II wojnie, lecz wszystkich walczących o wolność Polski w latach 1939-1989. Powstała też koncepcja zagospodarowania placu, z pomnikiem Orła Białego, jak też parkingiem podziemnym. Zaktualizowany projekt został przedstawiony kilka lat temu. Ta wersja zakładała pojawienie się strzelistego pomnika, jak wrota stodoły lub samotny biały żagiel, ale też obniżenie placu i wprowadzenie w związku z tym ok. 30-metrowej długości muru oporowego - który ma przyjąć funkcję Muru Pamięci. Wywołało to protesty, podobnie jak przewidziane usunięcie kilku drzew z tamtejszego zieleńca. Po całej batalii w tej sprawie dziś obowiązuje wersja przebudowy z dębem zamiast pomnika, ale także nadal z Murem Pamięci. Pozwolenie na budowę jest ważne jeszcze w tym roku.
- Jeszcze nie wygasło, ale w tym momencie nie mamy takiego zadania w budżecie i na razie się nim nie zajmujemy - mówi nam Michał Pyclik z Zarządu Dróg Miasta Krakowa. Środowiska patriotyczne podkreślają, że Plac Inwalidów to miejsce, nieopodal którego była siedziba Gestapo i przy którym funkcjonowało więzienie UB. - Nie ma woli, żeby ustawić pomnik w tym miejscu, uświęconym krwią żołnierzy AK, żołnierzy walczących o niepodległość z oboma okupantami, a także z trzecim - z komunizmem - kwituje gorzko całą sprawę Małgorzata Janiec, członek Społecznego Komitetu Budowy Pomnika "Tym, co stawiali opór komunizmowi w latach 1944-1956". Pytana o wniosek, który w sprawie pomnika teraz trafił do wojewody, podkreśla, że w tym roku we wrześniu minie 20 lat od momentu wmurowania kamienia węgielnego. - Jestem przekonana, że należy tę sprawę ruszyć, bo to jest historia naszej ojczyzny. Nie pamiętam, aby o inne pomniki postawione w niezbyt odległej przeszłości pytano o zdanie mieszkańców! - mówi.
Również zapytany o apel do wojewody dr Jerzy Bukowski, rzecznik Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie, przypomina, że od dawna popiera ono tę koncepcję. - Nie chcę używać słowa "nacjonalizacja", bo bardzo źle się kojarzy, nacjonalizację - wiadomo - komuniści przeprowadzali po '45 roku. Chodzi o przejęcie przez Skarb Państwa od miasta kawałka czy całego placu Inwalidów, może na zasadzie wymiany działek - zaznacza Bukowski. Zmieniające się przez lata pomysły dla placu określa jako próbę storpedowania budowy tego pomnika. - Jestem już przeciwko budowaniu pomników w Krakowie, bo mamy już w zasadzie wszystkich uczczonych, którzy na to zasługują. Tylko jeszcze dwa pomniki zostały: Armii Krajowej i Tym, co stawiali opór komunizmowi. I gwarantuję, że środowiska patriotyczne Krakowa już nie będą wnioskowały o żaden inny pomnik - zapewnia dr Bukowski.
Krakowski magistrat poproszony o komentarz do wniosku o wybudowanie monumentu i nacjonalizację terenu pod niego. Kierownik biura prasowego urzędu Dariusz Nowak odpowiada: - Zwracamy uwagę na fakt, że jest jakaś ironia losu w tym, że ci, którzy chcą upamiętnić stawiających opór komunizmowi, sami chcą na siłę realizować to przedsięwzięcie stosując metody z tamtych czasów. Wielokrotnie podkreślaliśmy, że pomników, które mają być naszą wspólną pamięcią historyczną, nie można stawiać na siłę, ponieważ mają jednoczyć, a nie dzielić. - Zważywszy na to, że jednak zdecydowana większość (?) krakowian była przeciwna budowie pomnika, nie sądzimy, by wojewoda podjął decyzję o nacjonalizacji – dodaje Dariusz Nowak. Plac Inwalidów według koncepcji miasta ma stać się w efekcie przebudowy przedłużeniem parku Krakowskiego. Na zdjęciu powyżej nowa wizualizacja Placu Inwalidów - kamień węgielny pod drzewem. Ironia losu czy też chichot historii w wydaniu miejskich urzędników.
Kolejne ataki na księży
W Rzeszowie dwóch młodych mężczyzn włamało się do kościoła, aby urządzić libację alkoholową. Sprofanowali świątynie i zniszczyli jej wyposażenie. Jeden z napastników pobił księdza proboszcza, który zjawił się na miejscu. Młodzi mężczyźni włamali się do zabytkowego kościoła na osiedlu Budziwój w Rzeszowie. W świątyni urządzili libację alkoholową. Poprzewracali drewniane ławki, połamali krzesła. Zniszczyli dwa ołtarze i powybijali szyby w oknach. Ubrudzili także swoją krwią posadzkę i ołtarz. Zaalarmowany o włamaniu na miejscu pojawił się ks. Mieczysław Lignowski, proboszcz parafii Matki Bożej Śnieżnej w Rzeszowie.
„Wnętrze kościoła zdemolowane. Wszędzie butelki po alkoholu, na ołtarzu stała butelka wódki. Dwaj młodzieńcy, którzy pokaleczyli się, wchodząc przez okna, uciekli do zakrystii. (…) Jeden z nich wrócił i zaatakował mnie, okładał mnie pięściami po głowie. Udało mi się wezwać policję” – poinformował ks. Mieczysław Lignowski.
W trakcie zatrzymania mężczyźni byli pijani. 18-letni Mikołaj K. i 20-letni Paweł S. zostali aresztowani na trzy miesiące. Usłyszeli zarzuty zniszczenia kościoła i jego wyposażenia, które jest zabytkowe, naruszenia miru domowego oraz kierowania gróźb karalnych pod adresem księdza i pobicia go. Grozi im nawet 8 lat więzienia. – W przeciągu niespełna tygodnia mamy do czynienia z drugim już takim poważnym aktem wandalizmu wobec świątyń. Przypomnę, że jeszcze w ubiegłym tygodniu miało miejsce podpalenie kościoła Świętego Krzyża na lubelskich Bronowicach – przypomniał dr Marcin Jakubczyk.
Motywy kobiety, która podpaliła kościół w Lublinie nie są znane. Grozi jej kara do 10 lat więzienia. We wtorek doszło do napaści na księdza prałata Adama Myszkowskiego w Wielkiej Woli-Paradyżu. 69-letni kustosz sanktuariom Pana Jezusa Wielkowolskiego z poważnym urazem głowy w stanie ciężkim trafił do szpitala. W środę parafianie wraz z księdzem biskupem Markiem Stolarczykiem modlili się w intencji swojego proboszcza.
W ostatnim czasie mamy do czynienia z medialną nagonką na księży – akcentował dr Mirosław Boruta Krakowski, socjolog. – Media, które są przede wszystkim w lewicowych rękach, robią wszystko, żeby zniszczyć autorytet Kościoła. To jest niesamowicie przykra sprawa szczególnie w naszym społeczeństwie, w którym ksiądz był zawsze ogromnym autorytetem dla społeczności lokalnej i takim autorytetem uniwersalnym – ocenił ekspert.
Do atakowania osób wierzących i kościołów namawiają też liderzy proaborcyjnych protestów.
Tekst i zrzuty ekranowe za: https://www.radiomaryja.pl/informacje/kolejne-ataki-na-ksiezy
List do Ministra Kultury…
Szanowny Panie Ministrze,
jak wiem, Teatr Polski w Warszawie jest subsydiowany przez Ministerstwo. Otóż jako wieloletni i - jak sądzę - znaczący krytyk teatralny i po prostu obywatelka - nie życzę sobie, aby także za moje podatki zachęcano w teatrze do podpalania kościołów, co mialo miejsce w pseudosztuce Demirskiego "M.G.".
W Warszawie bezcześci się kościoły, w Lublinie usiłowano podpalić kościół Św. Krzyża... Przy horrendalnej "Klątwie" ministerstwo mogło umyć ręce (Teatr Powszechny jest na garnuszku miasta), tu już nie można. I nie wolno dopuścić do tego, aby teatry stały sie rozsadnikiem dzikiego barbarzyństwa. Wątpliwego smaczku całej sprawie dodaje, że przed premierą Demirski prezentował swoją koszulę z napisem "Burn your local church"! Na to są paragrafy prawa. Czy pan Minister ma zamiar zamknąć oczy na takie rzeczy?
Z poważaniem, dr Elżbieta Morawiec
* Autorka to krytyk teatralny od 1965 roku, opublikowała wiele książek o teatrze.
Platforma Obywatelska chce likwidacji TVP Info
Platforma Obywatelska rusza ze zbiórką podpisów pod inicjatywą ustawodawczą, która ma doprowadzić do likwidacji kanału informacyjnego telewizji publicznej. Szanse na powodzenie akcji są jednak bardzo małe.
Platforma Obywatelska w ciągu dwóch tygodni zebrała 7 tys. podpisów, aby założyć komitet inicjatywy ustawodawczej. Jego celem będzie złożenie w Sejmie obywatelskiego projektu ustawy likwidującej TVP Info. – Telewizję publiczną należy zbudować od nowa. Trzeba przywrócić standardy rzetelnego dziennikarstwa – stwierdził przewodniczący PO Borys Budka.
Aby inicjatywą zajął się Sejm, podpisać się pod nią musi co najmniej 100 tys. obywateli. Rodzą się wątpliwości, czy partii uda się zebrać takie poparcie w sytuacji, gdy jej pomysłu nie akceptują pozostałe siły opozycyjne. – Lewica nie poprze takiego projektu, ponieważ Lewica w swoim programie od zawsze ma utrzymywanie nadawcy publicznego – zwrócił uwagę poseł Lewicy Krzysztof Śmiszek. Przeciwni są również ludowcy. – Nie popieramy takiego pomysłu, dlatego że telewizja publiczna jest potrzebna – zaznaczył poseł PSL Mieczysław Kasprzak. Pomysły Platformy zmieniają się w zależności od tego, w jakim jest miejscu – mówił poseł Konfederacji Robert Winnicki. – Kiedyś była partią konserwatywną, dziś jest lewicową. Kiedyś była partią rządzącą, korzystała z mediów publicznych. Dziś jest w totalnej opozycji i dlatego chce je likwidować. Myślę, że PO zmieniłaby się, jak tylko – nie daj Boże – wróciłaby do władzy – wskazał.
Platformie będzie trudno zrealizować plan, jednak jest on w swoim założeniu bardzo niebezpieczny – stwierdził poseł PiS Jan Mosiński. – Jest to zamach na pluralizm mediów, można powiedzieć, że dzisiaj telewizja publiczna, a jutro inne niewygodne dla PO publikatory – powiedział polityk.
Platforma nie może się pogodzić nie tylko ze zmianą na scenie politycznej, ale również ze zmianami na rynku medialnym. – Za rządów PO przekaz telewizji publicznej, TVN-u, czy Polsatu były przekazami do siebie w miarę zbliżonymi i kompatybilnymi – zauważył politolog dr Aleksander Kozicki.
PO od lat zapowiada ponadto likwidację ważnych instytucji państwowych: IPN i CBA. – Ściganie przestępców to zadanie dla policji i służb, a nie dla polityków – stwierdził w 2016 roku Grzegorz Schetyna. – Zlikwidujemy IPN – zapewniał także wówczas polityk. Zapowiedzi Grzegorza Schetyny podtrzymuje jego następca, Borys Budka. – Z pewnością w tej formule IPN nie ma racji bytu – stwierdził obecny przewodniczący PO.
Propozycje Platformy są antypaństwowe – zauważył socjolog dr Mirosław Boruta Krakowski. – Walka z państwem polskim w wykonaniu PO to chyba główny element programu, którego nie ma, ale jednak jest – skrytykował politolog. Nowe pomysły Platformy Obywatelskiej nie zwiększają jej poparcia w sondażach. Partia Borysa Budki traci wyborców i czuje oddech na plecach ugrupowania Szymona Hołowni.
Tekst i zrzuty ekranowe za: https://www.radiomaryja.pl/informacje/po-chce-likwidacji-tvp-info
Odsłonięcia tablicy upamiętniającej więźniów komunistycznego aparatu represji
W piątek, 26 lutego 2021 roku odbyła się uroczystość odsłonięcia tablicy na budynku Zespołu Szkół Ekonomicznych nr 1 w Krakowie, przy ul. Kapucyńskiej 2, upamiętniającej więźniów komunistycznego aparatu represji. Sfinansowana przez Oddział Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie tablica została zamontowano 30 października 2020 roku, ale z powodu pandemii koronawirusa uroczystość została przesunięta. Autorem tablicy pamiątkowej jest krakowski artysta rzeźbiarz Wojciech Batko.
W siedzibie przedwojennego gimnazjum kupieckiego komuniści urządzili Miejski Urząd Bezpieczeństwa Publicznego, a w piwnicach areszt. Osoby tam więzione, w swoich relacjach, wspominają o celi urządzonej w szatni dla uczniów, w której znajdowała się tylko jedna zawszona prycza. W takich warunkach przetrzymywano tam 25-30 aresztowanych. Do dziś w niewielkim piwnicznym pomieszczeniu zachowały się napisy wyryte przez więźniów. Jeden z nich jest szczególnie przejmujący: „1945. 8 V – 27 V – ? Siedzieli zamknięci w grobie za życia”. W grudniu 1945 r. MUBP został zlikwidowany a jego funkcjonariusze przeszli do Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego.
Sztandar wyprowadzić. Władzę zachować
„Sztandar Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej wyprowadzić!” – te słynne słowa wypowiedział I Sekretarz PZPR Mieczysław Rakowski na ostatnim XI zjeździe 29 stycznia 1990 r. Dodał: „żegnając się z nią, wcale nie uważam, że kładziemy ją do trumny.” Faktycznie, partię od razu przekształcono w Socjaldemokrację Rzeczypospolitej Polskiej z prezesem A. Kwaśniewskim, który później był prezydentem RP przez 10 lat, i sekretarzem L. Milerem, który był ministrem i premierem przez 9 lat. Sztandar wyprowadzono, władzę zachowano. Dlaczego?
SdRP przejęła majątek PZPR, który po blisko półwiecznych rządach był ogromny i nie został rozliczony (stenogramy i pieniądze wyparowały, spory o nieruchomości trwały latami). Jednak nie o niego chodziło, gra toczyła się o wyższą stawkę.
W latach 80-tych ZSRR przegrywał wyścig technologiczny z wolnym światem, socjalizm Europy Wschodniej bankrutował. W polityce nie ma jednak próżni i w 1985 roku Wojciech Jaruzelski odwiedził w Nowym Jorku Davida Rockefellera. 70-letni miliarder przyjmował go wyjątkowo serdecznie, rozmawiali w cztery oczy a spotkanie oficjalne dotyczyło głównie gospodarki. Nazwano je nawet paktem.
W maju 1988 roku do Polski przyjechał George Soros. Założona przez niego Fundacja Batorego opracowała ustawę o działalności gospodarczej na wzór przedwojennego kodeksu handlowego, która przeszła do historii jako tzw. ustawa Wilczka. Przyjęta przez Sejm 23 grudnia uruchomiła kapitalizm. I to on był stawką.
Problem polegał na tym, że majątek Polaków był państwowy, a po 60 latach totalitaryzmów wiedza na temat wolnego rynku była w społeczeństwie praktycznie zerowa. Prawie nikt nie pamiętał czym jest spółka, akcja, fundusz powierniczy czy giełda. Gdy w latach 90-tych tłumaczono na angielski pierwszą ustawę o papierach wartościowych istniał tylko jeden słownik handlowy wydany w PRL w 1970 roku (fot. Ruiny FSO w Warszawie w 2006, dziś rozebrabne - tomeknguyen).
Stawkę mógł wygrać ten, kto miał wiedzę. W 1989 roku Jeffrey Sachs na prośbę polskiej ambasady w Waszyngtonie przygotował program transformacji gospodarki, który później zrealizował minister finansów Leszek Balcerowicz. Jego podstawą był tzw. Konsens Waszyngtoński, czyli wytyczne ekonomiczne dla odzyskujących wolność kolonii Ameryki Łacińskiej i Afryki. Niestety, celem wytycznych nie było ich wsparcie, tylko przejęcie. Rekolonizacja.
Gdy zatem w Polsce otworzono granice obcy kapitał pod sztandarem prywatyzacji ruszył do szturmu na polską gospodarkę aby robić interesy na własnych warunkach. Zapewniali im to byli towarzysze partyjni, którzy w zamian za swoje usługi zostawali akcjonariuszami i członkami zarządów przejmowanych przedsiębiorstw albo zakładali własne firmy z ich majątku. Tak uwłaszczała się nomenklatura.
Wybuchały afery, kwitła korupcja, zakłady wykupowano za bezcen lub likwidowano (fot. Fabryka Unitry w 2015 - przepstrykany.pl). Identyczne zjawiska miały miejsce w byłych koloniach afrykańskich trzy dekady wcześniej. Nie obyło się bez ofiar. Gabriel Janowski broniący polskich cukrowni był przedstawiany w mediach jako chory psychicznie, Andrzej Lepper napiętnujący w Sejmie złodziejską prywatyzację zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach. W 2018 roku zginął tragicznie minister Mieczysław Wilczek.
Dlaczego kapitaliści tak agresywnie przejmowali gospodarkę, która była przestarzała i mało wydajna? Po pierwsze, zdobywali tanią siłę roboczą, a po drugie wiedzieli, że takie gospodarki dzięki niskim kosztom mogą po jakimś czasie stanąć na nogi i podbić rynki. Najlepsze przykłady to Korea i Chiny. Potencjalną konkurencję najlepiej zdusić w zarodku.
Dzięki takiej „prywatyzacji” Polska ma do dziś strukturę państwa neo-kolonialnego, co szczegółowo opisał w książce “Patologia transformacji” prof. Witold Kieżun, dyrektor projektu ONZ modernizacji krajów Afryki Środkowej (fot. Zakłady Ursus w 2018 - szaryburek.pl). Nie mamy własnych finansów, bo na kilkadziesiąt dużych banków tylko w kilku nieznacznie przeważa kapitał rodzimy. Nasz rynek telewizyjny jest kontrolowany przez firmy polskie w jednej trzeciej, a radiowy w jednej czwartej. Prasą zarządza w większości kapitał niemiecki, który do niedawna posiadał wszystkie tytuły lokalne, tygodniki telewizyjne, dwutygodniki i miesięczniki. Nie mamy wielkiego przemysłu, telekomunikacji ani nawet dużych sieci handlowych. FSO, Ursus, Polfa czy Unitra są wspomnieniem, ewentualnie gruntem albo ruiną na sprzedaż. Jest tylko tania siła robocza, która zagranicy przynosi zysk, a sobie utrzymanie do pierwszego i kiepską emeryturę.
Na szczęście, jest też samodzielna myśl gospodarcza, której nie mogliśmy mieć w latach 90-tych po pół wieku zniewolenia. Mechanizmy rynkowe są znane, przedsiębiorcy potrafią walczyć, polskie marki stają się modne. Pod koniec 2020 roku Orlen wykupił od Niemców wydawnictwo Polska Press, czyli 20 z 24 dzienników regionalnych, 120 tygodników lokalnych i 500 serwisów internetowych dla 17,4 mln użytkowników. Odbudowują się polskie stocznie i porty, trwa budowa przekopu Mierzei Wiślanej i Centralnego Portu Lotniczego, rozrastają się szlaki komunikacyjne. Stawką znowu jest przyszłość.
Zbigniew Ziobro reaguje na decyzję prokuratury o umorzeniu śledztwa ws. znieważenia polskiego godła
Portal wPolityce.pl ustalił, że minister sprawiedliwości prokurator generalny Zbigniew Ziobro polecił sprawdzić prawidłowość decyzji podjętej przez Prokuraturę Rejonową Radom-Wschód, która umorzyła śledztwo w sprawie znieważenia polskiego godła na wystawie w Mazowieckim Centrum Sztuki Współczesnej „Elektrownia” w Radomiu.
Analizę o prawidłowości decyzji o umorzeniu przeprowadzi Prokuratura Regionalna w Lublinie – potwierdziliśmy w Prokuraturze Krajowej.
Sprawa dotyczy bulwersującej wystawy, na której zaprezentowano fotografię przedstawiającą naga kobietę na tle białego orła. Zawiadomienie w tej sprawie złożyło stowarzyszenie Obóz Wielkiej Polski. Wystawę zaprezentowano w Mazowieckim Centrum Sztuki Współczesnej „Elektrownia” w Radomiu, ukazującej 40-letni dorobek grupy artystycznej „Łódź Kaliska”.
Radomska prokuratura przekonywała, że naga kobiety na tle godła „nie nasuwa skojarzeń, że chciano w ten sposób wyrazić pogardę dla godła czy je ośmieszyć”. Decyzję śledczych zweryfikuje teraz Prokuratura Regionalna z Lublina.
Tekst i zdjęcie za: https://wpolityce.pl/kryminal/533928-reakcja-ziobry-na-umorzenie-sledztwa-ws-zniewazenia-godla
Patryk Jaki – Większym problemem niż George Soros jest postępowanie polskiej opozycji. To jest dramat
„Soros Sorosem – dla mnie on jest zdefiniowany, ale największą tragedią w tej chwili jest to, że w Polsce po stronie opozycyjnej nie ma żadnego dyskursu, na który problem, w którym znalazła się Polska, zasługuje. I to jest największy problem, który ja w tej chwili widzę”- mówi portalowi wPolityce.pl eurodeputowany Patryk Jaki (Solidarna Polska).
wPolityce.pl (Anna Wiejak): George Soros napisał, że „Unia Europejska nie może sobie pozwolić na kompromis w sprawie praworządności, stosowanej przy wypłacie funduszy państwom członkowskim”. To mocny głos nacisku na Berlin i Brukselę. W jakich kategoriach go odczytywać? Na ile ma on moc sprawczą? Czy mamy się czego obawiać?
Patryk Jaki: Wiadomo, że George Soros nigdy nie ukrywał, jaki jest cel prowadzonej przez niego działalności politycznej, to znaczy mówił, że chce stworzyć organizacje, które będą promowały pewną kategorię w mojej ocenie antywartości. Po to wydaje te pieniądze i po to ma na świecie ponad sto różnego rodzaju organizacji, które wpływają na politykę. I to zawsze była doktryna liberalno-lewacka. Jego zaangażowanie może też pokazywać, o co tutaj chodzi. Może pokazywać, że jeżeli tak bardzo mu na tym zależy, a przecież wiemy, że różne definicje praworządności przyjmowane przez instytucje europejskie, które teraz mają nas oceniać, wpisują się dokładnie w to, co mówi Soros i jego organizacje, to można powiedzieć, że to jest jakaś taka ich wspólnota interesów, na której przeciwległym biegunie jest interes polskiego państwa, które walczy o to, żeby zachować prawdziwą wolność. Wolność, która wyraża się w tym, czy wybory w Polsce jeszcze będą miały jakikolwiek sens, bo jeżeli zgodzilibyśmy się na powiązanie funduszy z tzw. praworządnością, a tak naprawdę na powiązanie funduszy z ideologią, to będzie oznaczało, że w przyszłości Polacy mogą wybierać sobie jakąś partię polityczną i jakiś program, a mimo że to zrobią, to i tak urzędnicy unijni zdecydują za nich, bo dzięki temu narzędziu będą mieli takie możliwości. Po prostu głos Polaków będzie miał coraz mniejsze znaczenie, bo to będzie już związanie ustrojowe. To jest walka o prawdziwą wolność Polski. Dlatego myślę widać zdenerwowanie osób, które chciałyby siłą narzucić jakąś agendę liberalno-lewicową, czego – jeszcze raz podkreślę – Soros i jego organizacje nigdy jakoś specjalnie nie ukrywały.
Czy tych słów nie należy również interpretować jako formy nacisku na Polskę, aby poddała się podbojowi kapitału głównie niemieckiego i podbojowi ideologicznemu?
Soros jest oczywiście jednym z głosów. Nie oceniałbym tego w kategoriach takich, że to jest głos najważniejszy. On na pewno nie reprezentuje interesów niemieckich. On, jeżeli widzi interes, który można realizować z aktualną władzą niemiecką, to mu sprzyja. On po prostu zawsze mówił, że tworzy te organizacje, żeby promować pewien typ polityki. Teraz, kiedy widzi, że ten typ polityki, który akurat jemu pasuje, opanował instytucje europejskie i jest szansa, żeby siłą Polakom narzucić rozwiązania, jako człowiek wyjątkowo inteligentny wie i rozumie, że jest to historyczna szansa, która leży w tej chwili na stole, która może się nigdy nie powtórzyć, a Polacy i Węgrzy się stawiają, i robi wszystko, żeby to dopiąć.
Soros Sorosem – on nigdy nie ukrywał swoich intencji – natomiast dla mnie większym problemem jest zachowanie polskiej opozycji, która w sytuacji, gdy Polsce chce się odebrać uprawnienia na lata, postępuje w taki sposób. Przecież w przyszłości to ograniczenie uprawnień będzie dotyczyło wszystkich władz, a władze UE mogą się też przecież zmienić. To jest kwestia polityki. Mamy do czynienia z kwestią polskiej racji stanu, a nie ma żadnej poważnej debaty w Polsce między rządzącymi a opozycją w sytuacji tak dużej zmiany ustrojowej, w jakiej znalazło się nasze państwo. I to jest w tej chwili największa tragedia Polski. Soros Sorosem – dla mnie on jest zdefiniowany, ale największą tragedią w tej chwili jest to, że w Polsce po stronie opozycyjnej nie ma żadnego dyskursu, na który problem, w którym znalazła się Polska, zasługuje. I to jest największy problem, który ja w tej chwili widzę.
Czy nie odnosi Pan wrażenia, że próbuje nam się narzucić jakąś nową rzeczywistość?
To nawet nie jest wrażenie, to jest fakt. Od dawna próbuje nam się narzucić obce wartości. Wiadomo przecież, że cała ta lewicowa agenda UE jest oparta na syntezie neomarksizmu i myślenia Spinelliego w tym sensie, żeby odejść od państw narodowych i stworzyć jeden międzynarodowy organizm, jedną Unię Europejską, gdzie Polska ze swoją ponad 1000-letnią historią będzie miała mniejsze znaczenie, będzie jakimś województwem w UE. To jest jego cel, nigdy tego nie ukrywał i politycy europejscy również do tego dążą. Elity europejskie do tego dążą, otwarcie przyznając rację Spinelliemu. Można znaleźć na to dowody. Na przykład przy rozpoczęciu tej kadencji PE, gdzie w wystąpieniach liderzy polityczni odnosili się pozytywnie do tej idei. Ale to jest kwestia tożsamości państw narodowych i w ogóle projektu państwa europejskiego. Żeby to się mogło stać i żeby mogło powstać jedno państwo europejskie, to trzeba różnymi metodami kulturowo-tożsamościowymi odciągnąć Polaków i inne narody od tradycyjnie rozumianego patriotyzmu. A można to robić różnymi zabiegami kulturowymi, działalnością organizacji trzeciego sektora, które pokazują, że patriotyzm jest śmieszny, staromodny, starodawny, teraz nie musimy wieszać flagi polskiej, modniejsza jest flaga tęczowa. Ale są też i inne zabiegi. Wiadomo, że twierdzą polskości była tradycyjnie rozumiana rodzina, Kościół, macierzyństwo i również w te wartości Unia Europejska czy jej elity uderzają od lat poprzez sprzyjające im media czy sprzyjających im polityków. To jest gra wielopoziomowa, która na samym końcu ma cel taki, żeby utworzyć państwo europejskie, gdzie tej tożsamości narodowej będzie bardzo niewiele.
Musimy pamiętać, co to oznacza dla Polaków, a mianowicie, że staną się obywatelami drugiej kategorii, że gdyby powstało państwo europejskie, wcale nie będą traktowani tak samo jak Niemcy, bo co kryje się za tymi pięknymi hasłami widzieliśmy w przypadku tzw. dyrektywy transportowej. Pokazuje ona, że niby wspólny rynek, wspólne wartości itd., ale jak polskie firmy radzą sobie lepiej, to prawem trzeba te ich szanse unicestwić. To jest pytanie, czy chcemy być obywatelami drugiej kategorii? Czy jesteśmy w stanie w ogóle zrozumieć ten cały proces, który się w Polsce toczy?
Wspomniał Pan o opozycji, że brak jest po jej stronie rzetelnej debaty i konstruktywnego podejścia do tego problemu, o którym rozmawiamy. Na ile jest to pokłosie działalności organizacji finansowanych przez George’a Sorosa? Czy w tej sytuacji nie należałoby po prostu wyprosić wszystkich organizacji przez niego finansowanych z Polski?
Oczywiście instytucje polskiego państwa muszą działać i muszą widzieć sytuację, w której ktoś namawia do puczu, albo łamie polskie prawo, albo namawia do dezintegracji polskiego państwa. Aczkolwiek ja nie chciałbym się skupiać na Sorosu, bo organizacje przez niego finansowane – oprócz działalności, która jest wątpliwa – prowadzą też działalność, która jest na pewno zgodna z polskim prawem. Ich punkt widzenia – lewacki, związany ze środowiskiem hedonizmu kulturowego – jest zgodny z prawem, chociaż uważam, że dla państwa szkodliwy. Moim obowiązkiem jest mówić, jakie zagrożenia są z tym związane.
Ale jak mówię nie chciałbym się skupiać na Sorosu, bo w tej chwili większym problemem jest to, że nie wszyscy liderzy polskiego państwa są w stanie rozpoznać zagrożenie związane z tą wielką zmianą ustrojową, która może nastąpić razem z przyjęciem tego rozporządzenia. To jest największy dramat. Kiedy był wprowadzany traktat lizboński, który przecież nie szedł tak daleko, jak to rozporządzenie, to w Polsce odbywała się duża, poważna debata. Dzisiaj jesteśmy trzynaście lat później i polskie życie publiczne w sensie jakości debaty publicznej w mojej ocenie wygląda dużo gorzej niż wtedy. Dzisiaj po drugiej stronie często zamiast argumentów merytorycznych, związanych z polską suwerennością, mamy takie opowieści: „A proszę panią, a oni są przeciwko Unii Europejskiej”. To jest największy dramat polskiego państwa.
A z czego on tak dogłębnie w Pana ocenie wynika?
Wynika z tego, że polska opozycja ma duży problem z samodzielnym określeniem długofalowych celów swojej polityki i przyjmuje często agendę, która jest im narzucana albo przez media III RP – nie zawsze ta agenda jest agendą, która nie ma swoich źródeł zagranicą – albo poprzez bardzo silne organizacje i tutaj na przykład związane z Sorosem, środowisko „Gazety Wyborczej”, czy te wszystkie organizacje. To one opozycji narzucają agendę, a opozycja to przyjmuje. Nie widzę po stronie opozycji takiej osobowości, która byłaby w stanie samodzielnie zakreślić cele czy idee, którymi by się mogła kierować. To jest po prostu ta agenda, która przychodzi z zewnątrz i oni się w nią wpisują i ją realizują. Brak jest samodzielnej refleksji u któregokolwiek z liderów, że to jest ograniczanie polskiej suwerenności. Paradoksalnie Donald Tusk to widział, do czego nie chce się przyznać. Pokazuje to, że na opozycji to rzeczywiście była osoba, która reprezentowała dużo większą jakość przy wszystkich jego wadach niż obecni liderzy opozycji. To przede wszystkim wynika z tego. O liderach prawicy można wiele mówić, ale oni samodzielnie widzą i potrafią narzucić tematy, potrafią rozpoznać zagrożenia. Czy robią to lepiej czy gorzej jakościowo, ale potrafią to zdefiniować, ważny spór dla państwa. Natomiast za opozycję definiują to czynniki medialno-zewnętrzno-trzeciosektorowe. I to jest uważam największy problem opozycji.
Dziękuję za rozmowę.
Tekst i zdjęcie za: https://wpolityce.pl/polityka/527426-jaki-wiekszym-problemem-niz-soros-jest-polska-opozycja
Słabnie popularność wywołanych przez skrajną lewicę protestów
Słabnie popularność wywołanych przez skrajną lewicę protestów, co nie oznacza, że Ogólnopolski Strajk Kobiet rezygnuje z radykalizmu.
Grupa aktywistów skrajnej lewicy w ramach protestów przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego zablokowała we wtorek ruch na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Wywołało to irytację warszawiaków. – Mam coś ważnego do powiedzenia. Czy ty to rozumiesz – mówił jeden z mieszkańców stolicy do protestujących. – Do samochodu proszę – odpowiedział mu blokujący ruch mężczyzna. – Daj spokój nie przejedziemy – uspokajała mężczyznę kobieta. Do podobnych scen dochodziło także w innych miejscach Warszawy, gdzie lewica blokowała ulice. – Chcę dojechać do domu, człowieku. Idź zablokuj sobie tam. Nie jesteście niczym lepszym od rządzących – oznajmiali wzburzeni warszawiacy.
Organizatorzy protestów, czyli m.in. Ogólnopolski Strajk Kobiet, dążą do tego, aby manifestacje nie wygasły. W wielu miejscach w Polsce inicjują różne prowokacje. W niedzielę na krzyżu na Giewoncie zawieszono baner z piorunem. Lewicowe wysiłki powoli tracą na popularności, co widać na ulicach. – Mało nas, naprawdę mało. Więcej w sumie było policji – stwierdziła jedna z protestujących kobiet. Portal „Polityka w sieci” poinformował, że już 6 listopada zainteresowanie Ogólnopolskim Strajkiem Kobiet w internecie spadło do poziomu sprzed wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Skrajnie radykalne postulaty oraz groźby wobec znacznej części społeczeństwa formułowane przez lewicę zniechęciły wiele osób uczestniczących w protestach.
– Drodzy katolicy. Na razie jest tak, że macie szansę sprzeciwić się swojemu Kościołowi. Na razie jest tak, że bierzecie udział w tym, co się dzieje, w tych obrzydliwościach, które Kościół wyprawia. I to jest ostatnie ostrzeżenie, bo to wy powinniście się buntować, wasze wspólnoty, wy, zaangażowani w życie Kościoła – mówiła w Radiu Zet Marta Lempart, liderka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Feministki wystosowały polityczne żądania. – Chcemy dymisji rządu – podkreśliła Marta Lempart.
1 listopada przedstawiciele skrajnej lewicy postawili władzy ultimatum. W ciągu tygodnia rząd miał zwiększyć finansowanie służby zdrowia do poziomu 10 procent. Tydzień minął, ultimatum nie zostało spełnione, a działacze strajku kobiet na razie o tej sprawie nie wspominają. Radosław Fogiel, wicerzecznik Prawa i Sprawiedliwości, wskazał, że takie postulaty są nie tylko skrajne, ale i niepoważne. – Bardzo radykalne lewicowe postulaty nie mają zrozumienia u większości polskiego społeczeństwa – mówił Radosław Fogiel.
Polityczne ambicje skrajnych feministek są zbyt wybujałe. To ruchy, które nie rokują – akcentował politolog dr Mirosław Boruta Krakowski. – Tu brakuje jakiejś myśli. Tu brakuje jakiegoś programu. Tu jest raczej czysta nienawiść, agresja – powiedział dr Mirosław Boruta Krakowski.
Fala agresji na ulicach miast miała swój cel. Lewicowa opozycja po raz kolejny chciała wywołać społeczne wzburzenie, aby doprowadzić do obalenia rządu. Stąd też tak liczna obecność parlamentarzystów Koalicji Obywatelskiej i Lewicy na manifestacjach. – Z córką Laurą maszerujemy, spacerujemy w obronie praw kobiet – stwierdził Dariusz Joński, poseł KO. – Ruszyliśmy spontanicznie – wskazała Barbara Nowacka.
W opinii posłów opozycji to właśnie ulica i zagranica mają przywrócić ich do władzy. Takie próby podejmowano od początków rządów Prawa i Sprawiedliwości. Nie przyniosło to żadnych efektów. Podobnie może być ze strajkiem kobiet – zauważył Jan Klawiter, były poseł, działacz Prawicy RP. – Ich działania, cele oraz możliwości osiągnięcia celów będą takie jak KOD-u – podsumował Jan Klawiter, prezes Fundacji „Słowo”. Komitet Obrony Demokracji to dziś inicjatywa skompromitowana, co położyło się cieniem na popierającej go opozycji.
Tekst i zrzuty ekranowe za: https://www.radiomaryja.pl/informacje/polska-informacje/slabnie-popularnosc-wywolanych-przez-skrajna-lewice-protestow
Wiceprzewodnicząca Bundestagu wspiera „Strajk Kobiet” i chce „wojny”? Beata Kempa: „Bezczelność! Jedną wojnę już przegrali”
Europoseł Beata Kempa ostro skomentowała wpis Claudi Roth, wiceprzewodniczącej Bundestagu, która sfotografowała się z symbolem „Strajku Kobiet” i która chce wymóc presję na niezawisły Trybunał Konstytucyjny w Polsce, który uznał, ze aborcja eugeniczna jest niezgodna z konstytucją. Niemiecka polityk wykazała się wyjątkową hipokryzją domagając się politycznego wpływu na ważne orzeczenie naszego TK.
Bezczelność niektórych niemieckich polityków sięga zenitu. Chciałabym przypomnieć, że to Niemcy przegrali wojnę i już raz próbowali narzucić światu swoją ideologię hitlerowską. Dziś widzimy neobolszewickie metody tego typu postępowania i my się temu sprzeciwiamy. To co robi ta niemiecka polityk może wynikać z chęci poklasku w jej kraju lub z poziomu jej bezczelności. My się na takie postępowanie nie godzimy. Takie słowa niemieckiej polityk o „wojnie” powinni potępić także politycy naszej opozycji. Przypominam, ze to oni nawoływali „zagranicę” do ingerencji, co wymknęło się im spod kontroli – mówiła Beata Kempa w rozmowie z telewizją wPolsce.pl.
Będzie nacisk finansowy / Beata Kempa podkreśliła, ze podobne stanowiska niemieckich polityków są groźnie także w kontekście planowanych dyskusji nt. praworządności. To sprawa tym bardziej poważna, że już w przyszłym tygodniu będzie dyskutowana kwestia praworządności. Próbuje się więc tylnymi drzwiami wprowadzać jakie widzimisię w ramach tzw. wartości europejskich i to w rozumieniu socjalistów, czy lewaków. To wszystko ma być warunkowane otrzymaniem lub nie, jakichś funduszy unijnych. Niech będzie jasne, że całą odpowiedzialnością za negatywne skutki finansowe tej operacji poniosą politycy polskiej opozycji. To oni rozpętali tę wojnę przeciwko Polsce – stwierdziła Beata Kempa w telewizji wPolsce.pl. Za chwilę będziemy dyskutować także sprawę programów zdrowotnych. Wprowadzono tam 200 projektów. To poprawki dotyczące tzw. zdrowia reprodukcyjnego. Unia oszalała na tym punkcie i próbowała nam narzucić prawa, których nie chcieliśmy, kiedy nie podpisaliśmy karty praw podstawowych. Dobrze, że tak się stało. Jesteśmy jednym z nielicznych krajów, który chce się rozwijać. Dlatego chronimy życie po to, by naród rósł w siłę – zauważyła Beata Kempa.
Tekst i zrzuty ekranowe za: https://wpolityce.pl/polityka/525126-kempa-mocno-odpowiada-na-wpis-wiceprzewodniczacej-bundestagu
Ksiądz Arcybiskup Wacław Depo – Wybuch antykatolickiej nienawiści pokazuje, że było to zaplanowane; chodzi o pozbawienie wpływu kościoła na życie społeczne
Radio Maryja / Sławomir Jagodziński - Nasz Dziennik
Nauczanie Kościoła na temat obrony życia jest znane i niezmienne od lat. Obecny wybuch antykatolickiej nienawiści wskazuje na to, że to było przygotowywane. Chodzi dziś o coś więcej – o uciszenie Kościoła, aby przestał mieć wpływ na życie społeczne.
Chodzi o dokonanie rewolucji, zniszczenie ładu społecznego w naszym katolickim kraju – powiedział w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” ks. abp Wacław Depo, metropolita częstochowski.
W ostatnich dniach dochodzi do skandalicznych i wulgarnych scen przed kościołami w Polsce. Tak było także przed katedrą częstochowską, a nawet Jasną Górą. Słowa, które tam padały, nie nadają się do cytowania. Co się dzieje z polską duszą?
– Trzeba podkreślić, że to nie są protesty wszystkich Polaków i Polek, ale inspirują je te środowiska, które reprezentują nurty liberalne, czy wręcz lewackie. Niestety, w większości w tych wiecach i atakach na kościoły biorą udział ludzie młodzi, czyli ci, których obostrzenia związane z pandemią zwolniły z obowiązku szkolnego czy studenckiego. Tu jest właśnie cały dramat.
Do tej grupy młodzieży poprzez internet dociera narracja lewicowa, antykościelna, wręcz antyludzka. Do tej grupy dociera wezwanie do atakowania naszych świątyń. Niestety, my, ludzie wierzący, rodzice, duszpasterze, utraciliśmy dobry kontakt z tymi młodymi ludźmi, nastolatkami, a czasem nawet dziećmi. Stali się oni jakąś osobną częścią naszego społeczeństwa – oderwaną od tradycji, od katolickiej wiary, bardzo umiejętnie sterowaną przez określone środowiska ideologiczne, dla których obrona życia ludzkiego, a także obrona rodziny stały się celem ataku.
Mamy zatem bunt, który przybiera na sile. W tym wszystkim są wulgaryzmy, profanacje, ale też zachowania zupełnie przestępcze – z petardami, butelkami, kamieniami, przemocą fizyczną, zakłócaniem i przerywaniem nabożeństw w kościołach. Za takie rzeczy powinno się już odpowiadać wobec określonych praw cywilnych i służb publicznych.
Można zapytać, czy np. katoliccy rodzice wiedzą, gdzie w tych dniach są i co robią ich nastoletnie dzieci, ich studiująca młodzież.
– Rodzina, która ma zadania wychowawcze w stosunku do swych dzieci, także je utrzymuje, ma też prawa dyscyplinujące je. Nie może się wycofywać z tych obowiązków. Szczególnie do katolickich rodziców trzeba tutaj zaapelować: Zainteresujcie się, co robią wasze dzieci, dokąd chodzą, o której wracają do domu, co zamieszczają w internecie, kogo słuchają i czemu wierzą. Ratujmy je przed fałszem i nienawiścią – do Boga, Kościoła i bezbronnego życia poczętego. Rozmawiajmy z nimi, bo w przekazie medialnym, szczególnie z lewej strony, jest wiele kłamstw i niesprawiedliwości. Nie unikajmy trudnych rozmów ze swoimi dziećmi. Nie wchodźmy w emocje, przedstawiajmy argumenty. Jeśli dziś tej nienawiści nie powstrzymamy, to może to doprowadzić do jakiegoś dramatu konkretnego człowieka i konkretnej rodziny. Drodzy rodzice, w tych dniach nie bądźcie tylko obserwatorami tego rodzaju zjawisk. Bądźcie ludźmi odpowiedzialnymi, którzy mądrze i odważnie podejmują dyskusje na ten temat.
Czy my nie zbieramy owoców tego, że czasem zbyt łatwo godziliśmy się i nie wyciągaliśmy wniosków np. z rezygnowania dzieci i młodzieży z lekcji religii, przyzwalaliśmy na konkubinaty, bagatelizowaliśmy zaniechanie praktyk religijnych, niedzielnej Mszy świętej?
– Taka swoista letniość religijna rzeczywiście nie jest wynikiem tylko ostatnich miesięcy. Na pewno nie dotyczy samego okresu pandemii, którym jesteśmy już nie tylko fizycznie, ale i psychicznie zmęczeni. Ona postępowała. Wspomniane zjawiska w jakiś sposób w to się wpisują. Dlatego apel, aby zająć się polską młodzieżą, bo bardzo szybko się laicyzuje, jest cały czas aktualny, i to w wymiarze duszpasterskim i rodzinnym.
Pamiętajmy jednak, że jest też bardzo duża grupa ludzi młodych zaangażowanych obecnie w konkretną pomoc ludziom potrzebującym wsparcia w czasie pandemii, szczególnie starszym, chorym. Znam przykłady, gdy młodzież roznosi w wolontariacie posiłki dla seniorów. To jest też zmaganie o życie, które musimy dostrzegać, aby dać pełny obraz polskiego młodego pokolenia. Są młodzi ludzie, którzy są przerażeni tym, co robią ich rówieśnicy na wiecach, modlą się za nich, bronią kościołów przed profanacjami. Chcą pomagać potrzebującym pomocy w czasie pandemii, a nie inicjować i współuczestniczyć w wojnie ideologicznej i światopoglądowej.
W czasie tych protestów przeraża niesprawiedliwość i pogarda wobec dzieci poczętych.
– Obserwacja tych protestów pokazuje, że tu nie chodzi już tylko o to, co było przedmiotem orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, który uznał za niezgodną z Konstytucją przesłankę eugeniczną. Tutaj nastąpiła ogólna eskalacja pogardy dla życia poczętego, które powszechnie na tych protestach pozbawia się człowieczeństwa i godności ludzkiej. Im chodzi o zalegalizowanie aborcji na życzenie i bez ograniczeń. Jak można dziś, w dobie takiego rozwoju nauki, medycyny, genetyki, mieć problem z odpowiedzią na pytanie, kiedy zaczyna się życie ludzkie? Ono się zaczyna od poczęcia i od tego momentu jest nienaruszalne. Autentyczna prawda o dziecku poczętym, o macierzyństwie i rodzicielstwie jest po stronie życia (fot. YouTube).
Pamiętajmy jednak, że wszystko to, pogarda dla dziecka poczętego, zaczyna się dużo wcześniej w procesie demoralizacji. Pierwszymi ofiarami demoralizacji jest zawsze życie ludzkie, małżeństwo i rodzina. Następnie atakowane są instytucje, które tych wartości bronią, a także niszczone całe struktury społeczne i państwowe, które tym wartościom służą.
Czy nie dlatego tak bardzo został teraz zaatakowany Kościół?
– Można rzeczywiście pytać, dlaczego Kościół jest teraz atakowany, skoro my wiemy, że nie możemy pod żadnym pretekstem zrezygnować z Bożych przykazań, a wśród nich z podstawowego: „Nie zabijaj”. Skoro manifestujący krzyczą dziś o wolności, o prawach kobiet, fałszują prawdę, skandując, że „aborcja nie jest grzechem”, to ja się pytam: czy my, jako wierzący, nie możemy mieć innego zdania na ten temat? Trzeba nas obrażać, atakować i niszczyć? Kto ma prawo określać religijne ramy odpowiedzialności moralnej, jeśli nie Pismo święte, przez które przemawia Pan Bóg czy Magisterium Kościoła? Dlaczego odmawia się nam prawa do formowania wiernych w duchu wyznawanych wartości? Dlaczego odmawia się prawa do kształtowania rzeczywistości, w której żyjemy w duchu naszej chrześcijańskiej nauki moralnej?
Nauczanie Kościoła na temat obrony życia jest znane i niezmienne od lat. Obecny wybuch antykatolickiej nienawiści wskazuje na to, że to było przygotowywane. Chodzi dziś o coś więcej – o uciszenie Kościoła, aby przestał mieć wpływ na życie społeczne. Chodzi o dokonanie rewolucji, zniszczenie ładu społecznego w naszym katolickim kraju. To jest zamach cywilizacyjny na nasz kraj na podobieństwo buntu w 1968 r. czy tych wszystkich lewackich protestów i ataków na pomniki i kościoły, do jakich doszło w ostatnich miesiącach choćby w USA czy Chile.
Symbolem tej wojny cywilizacyjnej może być atak i obelżywe słowa, które padły w czasie próby wtargnięcia lewackiej bojówki na Jasną Górę.
– Jasna Góra to duchowa stolica Polski. Do takich prowokacji już wcześniej tutaj dochodziło. Próba bluźnierczego wtargnięcia do sanktuarium pokazuje prawdziwe intencje tych ludzi. Bez względu na to, na ile uczestnicy takich ubolewania godnych wydarzeń są tego świadomi, to muszą wiedzieć, że ostatecznie występują przeciw Bogu i Jego przykazaniu „nie zabijaj”. Hasła, które głoszą, są pełne zakłamania i złej woli. Mówią o wolności, tolerancji, jakiejś „aborcji bez granic”, „równych prawach dla wszystkich”. Dlaczego jednak szargają prawo do wolności religijnej w naszym kraju? W Polsce – podobnie jak w innych krajach Europy i świata – zagwarantowana jest w Konstytucji wolność religijna! Mamy prawo do swobodnego sprawowania kultu, Mszy św., nabożeństw, ale protestujący tego nie chcą uszanować. A tu mamy do czynienia z atakami bezrozumnymi i nienawistnymi. Wtargnięcia do kościołów z obelżywymi okrzykami i plakatami to jest złamanie naszego prawa do wolności religijnej, do bezpiecznej i spokojnej modlitwy. To jest brak poszanowania dla godności ludzi wierzących Kościoła katolickiego. Zdumiewające jest – choć też byłoby to niegodne – że nieatakowani są ludzie innych wyznań i światopoglądów.
Jak my, katolicy, mamy na to reagować?
– Niewątpliwie jest to próba zastraszenia duszpasterzy, wiernych, obrońców życia. Temu ma służyć wrażenie masowości i agresja. Demonstracje to też próba obalenia obecnej władzy, o czym świadczy przyłączenie się i manipulowanie nastrojami protestujących przez opozycję. Rządzący także spotykają się z agresją, bo są przez demonstrantów kojarzeni z inną linią światopoglądową niż lewicowo-liberalna.
Na atak bezbożnej lewicy trzeba odpowiedzieć odwagą i ufną modlitwą, także do Ducha Świętego, o Jego dary dla nas, Polaków. Połączmy w tym błaganiu do nieba suplikacje i wołanie św. Jana Pawła II: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi…”. Niech odnowi oblicze polskich serc.
Dziękuję za rozmowę.
Tekst i zdjęcie za: https://www.radiomaryja.pl/kosciol/ks-abp-w-depo-wybuch-antykatolickiej-nienawisci-pokazuje-ze-bylo-to-zaplanowane-chodzi-o-pozbawienie-wplywu-kosciola-na-zycie-spoleczne
Ostatni raz w Polsce robiła to SB. Patryk Jaki ostro o protestujących
Patryk Jaki skomentował zachowanie protestujących. Od kilku dni w całej Polsce trwają protesty przeciwników orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji eugenicznej. Protesty mają gwałtowny przebieg. Podczas wielu manifestacji wywiązują się zamieszki. Niektórzy manifestanci dewastują budynki, kościoły i atakują środowiska narodowe broniące dostępu do świątyń.
Jak informowało we wtorek Radio Poznań, zwolennicy aborcji w Poznaniu chcieli zaatakować kościół przy ul. Fredry. Dostępu do świątyni broniła jednak grupa mężczyzn. Napastnicy mieli posługiwać się gazem łzawiącym. "Kiedy się wycofywaliśmy, zaatakowano nas drewnianymi trzonkami od siekier i raniono jednego z nas nożem w nogę" – relacjonuje jeden z obrońców kościoła.
Zachowanie przeciwników wyroku Trybunału Konstytucyjnego skomentował Patryk Jaki.
"Można się z TK nie zgadzać. Rząd może też popełniać błędy. Jednak ostatni raz w Polsce prywatne domy, Kościoły i symbole państwowe atakowała SB. Dlatego nie ma dziś wątpliwości gdzie jest dobro a gdzie jest zło" – ocenił polityk na Twitterze (fot. Wikipedia).
Tekst za: https://dorzeczy.pl/kraj/158850/ostatni-raz-w-polsce-robila-to-sb-jaki-ostro-o-protestujacych.html
Kto się wstydzi polskiego obywatelstwa? Jaki odpowiada Mannowi: Ja się nie wstydzę. Jestem dumny z tego, że jestem Polakiem
Zdaniem Tomasza Manna Polacy wstydzą się tego, że mają polskie obywatelstwo. To nie pierwszy raz, gdy z ust polskiego celebryty słyszymy podobne słowa. Kto według dziennikarza jest wśród tych wstydliwych? Oczywiście nie są to ludzie byle jacy, ale „rozumni i tacy, którzy kawałek świata widzieli”. Można przypuszczać, że według Manna, są to ludzie, którzy na pewno na Zjednoczoną Prawicę nie głosują. Na pełne pogardy słowa Manna odpowiedział Patryk Jaki.
A ja się nie wstydzę. Jestem dumny z tego, że jestem Polakiem. Jestem też wdzięcznym wszystkim, którzy Polskę budowali i tym, którzy oddali za nią życie. Czuje się wobec nich zobowiązany. Zobowiązany do przekazywania wartości, które były dla nich wszystkim — napisał europoseł Solidarnej Polski.
Tekst i zdjęcie za: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/522911-jaki-odpowiada-mannowi-a-ja-sie-nie-wstydze