Przeskocz do treści

miroslawborutaMirosław Boruta

z ogromnym żalem zawiadamiamy o śmierci współpracownika "Krakowa Niezależnego", śp. magistra Marka Morawskiego, autora ponad sześćdziesięciu felietonów zamieszczonych na stronach naszego portalu, a także autora opracowań programowo-ideowych dla Akademickiego Klubu Obywatelskiego im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego (a także Wstępu do pierwszej publikacji naukowej AKO) oraz Krakowskiego Klubu Gazety Polskiej im. Janusza Kurtyki.

SWe czwartek pożegnaliśmy Naszego Kolegę i Przyjaciela w Kaplicy Cmentarza Rakowickiego. Po Mszy Świętej i modlitwach przy grobie Zmarłego przemówił jego długoletni przyjaciel, p. mgr Andrzej Ossowski. Rodzinie śp. Marka Morawskiego składamy wyrazy najszczerszego ubolewania.

Wieczne odpoczywanie racz mu dać Panie,
a światłość wiekuista niechaj Mu świeci...

W imieniu zespołu Krakowa Niezależnego – Mirosław Boruta

I jeszcze kilka zdjęć z uroczystości pogrzebowych na:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/18Kwietnia2013mb

Wszystkie teksty śp. Marka Morawskiego, opublikowane na stronach KN znajdą Państwo pod tagiem: https://www.krakowniezalezny.pl/tag/marek-morawski

Marek Morawski

W dziejach każdej społeczności są elementy mało ważne i niezwykle istotne, działania, które przyczyniły się do jej przyspieszonego rozwoju, albo odwrotnie, spowodowały zastój cywilizacyjny. Historia wskazuje takie okresy, analizuje ich przyczyny oraz skutki. Mądre nacje czerpią z doświadczeń własnych i innych, wystrzegają się tego, co może spowodować upadek, a rozwijają to, co może przynieść korzyści nie doraźne, lecz w długim okresie czasu. Mało tego. Jest to swoistym imperatywem elit każdego społeczeństwa, by zabezpieczyć jak najlepszą przyszłość swojego narodu. Nie ma innej drogi tylko poprzez kształcenie umysłów i charakterów, przez osiąganie coraz wyższych celów.

Przez dziesiątki lat tępiono polską inteligencję. Setki tysięcy, miliony ludzi wysoko wykształconych zniszczono, niemal całą elitę. Nie zabezpieczono celowo odtworzenia elit. Ludziom wykształconym odbierano materialne podstawy egzystencji, zmuszano do emigracji.

Teraz młodzieży odbiera się możliwość rzetelnego, solidnego wykształcenia. Odbiera się społeczeństwu możliwość wygenerowania nowych elit wyposażonych w wiedzę, umiejętność myślenia, przymioty charakteru. Wypieczono zdegenerowane zasady, skarlałe systemy edukacyjne odbierające młodym szanse dokonania awansu naukowego, cywilizacyjnego. Utworzono systemy, które z nas, polskich obywateli mają czynić nie twórców, tylko odtwórców. Nie są ważne przymioty ducha, ale indoktrynacja. Nowa „międzynarodówka” ma tworzyć nowego człowieka, który rozczaruje się zanim zacznie samodzielnie myśleć lub stanie się zaczadzonym fanatykiem modnych kierunków pseudonauki.

naukapolskaNależy przywrócić kształceniu jego tradycyjną rolę. Korzystać z wszelkich doskonałych wzorców, historycznych, zachodnich, wschodnich, szkół publicznych czy prywatnych. Bez indoktrynacji. Z kształcenia, z awansu naukowego trzeba wyeliminować czynnik polityczny. Mądrość nie jest wymienna z awansem politycznym. Po 65 latach to już najwyższy czas.

Pora, by kryteria awansu naukowego były naukowe, a nie quasinaukowe. Osiągnięciem naukowym nie jest sporządzenie spisu treści czy literatury do prac kolegów.

Historycznie rozwój nauki w Polsce był domeną kościoła przez setki lat. Podobnie nauka rozwijała się u Arabów w powiązaniu z islamem. Nie było to złem, a tylko sprzyjało wiedzy. Warto o tym pamiętać, a nie otwierać kolejnych frontów walki, aby tylko doprowadzić Polskę do jakiś wydumanych wojen wewnętrznych. Tak nie należy reżyserować i pisać scenariuszy. Z historii należy zawsze brać to, co było dobre, bez fanatyzmu lub jakichkolwiek fobii.

Chyba po raz pierwszy kościół, a właściwie hierarchowie zamilkli. Zabrakło takich osobowości jak kardynałowie Hlond, Książe Sapieha, niezłomny Wyszyński czy błogosławiony Jan Paweł II, z którego jesteśmy tak dumni. A gdzież jest nasza duma, że jesteśmy ponoć z tego samego narodu? Czy nie warto przynajmniej być wiernym tym samym zasadom, co Ci wielcy mężowie. Ducha nie gaście, nauczyciele, naukowcy! ucha nie gaście, hierarchowie! To Wasze dni nadchodzą. Bądźcie wielcy, bo prześpicie, przejecie Polskę. Wołajcie, bo przestaniecie być potrzebni. Zostaniecie wyautowani. Nie będziecie mieli i kogo i czego uczyć. Larum grają!

Od tysiąca lat tak było, że polskość i religia współgrały. Dla przypomnienia: Polska była wielonarodowa i wielowyznaniowa. To stanowiło o sile państwa. Kościół wspierał państwo, a państwo kościół. Do czasów najnowszych, kiedy straciliśmy suwerenność. Kiedy jakoby  fanatyczni „piewcy tolerancji” występują przeciw wierzącym. Również hierarchowie powinni sobie przypomnieć pieśń konfederatów barskich, bo chyba weszli w jakieś alianse, a nie bronią swego kościoła. Kościoła czyli wiernych. Może warto przypomnieć ważne wartości?

Historia nie jest ani zła, ani dobra. To tylko zapis tego, co było. Warto ją znać, by kolejny raz nie dać się wykiwać przez polityków – propagandzistów. Dość zakłamania.

Najwyższa pora również na dokonanie inwentaryzacji, sporządzenie bilansu i powiedzenie społeczeństwu, powiedzenie Narodowi, jaka jest sytuacja Polski. Ile pozostało jeszcze z tego naszego wspólnego gospodarstwa. Odpowiedzieć Narodowi czy jesteśmy jeszcze krajem przemysłowo–rolniczym czy ponownie rolniczo–przemysłowym. Jesteśmy to winni. Nie, nie my jesteśmy to winni. Winny jest rząd, ale jeśli będzie cisza, my powinniśmy zażądać tej odpowiedzi.

Już głośno się mówi o zapaści intelektualnej. Wzywamy nauczycieli do utworzenia programu przeciwstawienia się temu trendowi i  wymuszenia jego wdrożenia w wszelkich istotnych obszarach.  Tu nie wystarczy tylko protest. Potrzebne szybkie działanie.

Wiąże się z powyższym stanem zapaści intelektualnej, również zapaść ducha tej części społeczeństwa, która w Polsce odgrywała zawsze wielka rolę, była przykładem postaw, działań. Teraz ważkie gremia milczą. Nie protestują przeciw powszechnemu zakłamaniu, szerzeniu fałszu, kreowaniu całkowicie wirtualnej, nieprawdziwej rzeczywistości. Gdzie te gremia uniwersyteckie, Senaty,  PAU, PAN, które powinny gromko krzyczeć. Cóż, kiedy nie krzyczą nawet na fałszowanie badań.

Zapaść kultury widać wszędzie. Przestańmy udawać, że tego nie widzimy. Przecież nie oślepliśmy, nie ogłuchliśmy. Talenty, wybitność wyobraźni, umysłu ma być nagradzana. Niech spadnie zasłona, a my odzyskajmy głos i krzyczmy „Ludzie! Król jest nagi”.  Pora, by piękno ujrzało światło dzienne, a nie hochsztaplerskie wyczyny.

Nie sposób odnaleźć analogii pomiędzy coraz trudniej funkcjonującej Unii Europejskiej a naszym krajem. Zasoby europejskie przeputano. Nie ma się co dziwić, jeśli pod sztandarem organizacji gospodarczej europejscy socjaliści chcieli przemycić organizację polityczną – europejską międzynarodówkę. Do tego sygnatariusze traktatu z Maastricht nie dopilnowali jego przestrzegania. I pojawił się kryzys finansowy. W Polsce też. Dlatego ściągnięto fundusze OFE, manipuluje się przy emeryturach pod kontem minimalizacji wypłat, a nie skuteczności, zmienia ceny lekarstw, organizacyjnie ogranicza lecznictwo itd.

Teraz dokonuje się zamachu na szkolnictwo. Każdego stopnia. Oznacza to zamach na Polskę, na Polaków. Nawet jeśli wyjedziemy nie będziemy Niemcami, nie będziemy Anglikami czy Francuzami. Będziemy tylko zakichanymi Niemcami czy Francuzami. Bez miejsca na mapie świata, bo ktoś w imię pokrętnych idei chce wymazać własny kraj z światowej mapy. Być może, to nie jest ich kraj!!! Warto o tym pamiętać. Nie ma Niemca czy Irlandczyka, który wyrzekłby się własnego kraju. Kim jesteście, którzy odpychacie się od Polski? Nikt was tutaj nie trzyma.

Najwyższa pora, by po 65 latach zacząć odkłamywać nie tylko historię ale i współczesność – RZECZYWISTOŚĆ. Powiedzenie: „PRAWDA WAS WYZWOLI” nie jest frazesem. Należy nazywać rzeczy po imieniu. Jesteśmy to winni naszym studentom. Jesteśmy to winni naszemu Narodowi. Jesteśmy to winni wszystkim POLAKOM.

Tradycja polska,
czy to mieszczańska,
albo też chłopska,
czy to chędogo,
czy też ubogo,
wszędzie tak samo,
przez długie lata
pielęgnowana,
honorowana.

Obrus bielutki
symbol czystości –
przychodzi dziecię
w swej niewinności.

Na stole sianko
ku przypomnieniu,
że Król Najwyższy
w ubóstwie zrodzon.

Puste nakrycie
dla jakiejś nieznanej
lub dla osoby
jak palec samej,
która na wilię
jest zaproszona.
Smutna samotność
ma być rozproszona.

Potraw dwanaście
z płodów tej ziemi,
postnych, nie innych -
i niech tak będzie.

Drzewko zielone
symbolem życia,
pięknie zdobione,
by wzrok umilać.

Opłatek zgody
harmonii, miłości.
Wieczór pojednania,
zaniechania złości.

Wraz z pierwszą gwiazdką
składać życzenia
szczere, serdeczne,
pogody ducha,
wyników w szkole,
urodzin dziecka
osobno z każdym,
liczy się człowiek,
a on jest ważny.

Uznanie stołu –
wysiłek wielki.
Kto w nim brał udział,
stokrotne dzięki.

Śpiewem zakończyć
Panu Naszemu.
Za wspólną wilię
dziękować jemu.

Chociaż dwa tysiące
dwunasty rok mamy,
to wszystkie wigilie
Jemu zawdzięczamy.

Marek Morawski

Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji w imię pluralizmu zablokowała umieszczenie telewizji TRWAM na platformie cyfrowej. „Dziennik Polski” 14 grudnia  zamieszcza artykuł „PiS chce telewizji” co nie tyle jest informacją, co wyrażeniem pewnego zdziwienia: ”Opozycja chce telewizji. Też im się zachciewa.” Gdyby nadano tytuł: „Czyżby w końcu pluralizm w mediach – w telewizji? to wówczas widziałbym troskę o dochodzenie do normalności takiej, jaka jest w krajach demokratycznych nie z propagandy, tylko w rzeczywistości.

Tak prawdę mówiąc media nie powinny być ani prywatne, ani państwowe tylko obywatelskie, aby mogły pełnić swą funkcję nie tylko informacyjną, ale i kontrolną, krytyczną wobec państwa i instytucji sprawujących różne funkcje na rzecz społeczeństwa.

Widać, że Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nie spełnia swej roli. Pluralizm chce się realizować według zasady: Mogą być wszystkie poglądy głoszone, byle nie inne niż nasze. Dyskusje panelowe nie mogą być przecież prowadzone przez człowieka będącego stroną. To jest tylko takie minimum.

Chciałbym także wśród dyskutujących zobaczyć inne twarze niż zazwyczaj. Tych, co cały czas umieszczają swoją facjatę w szklanym okienku, znamy bardzo dobrze. Oni nic nowego, odkrywczego nie powiedzą, niczego nie zaproponują. Widzimy tylko coraz bardziej rozlane twarze i nie tylko. Chciałbym, aby dyskutowali fachowcy, z odmiennych opcji politycznych. Pragnąłbym, by taka dyskusja kończyła się jakimiś propozycjami, przedstawionymi ma kolejnym spotkaniu, a potem w dyskusji z decydentami i kontrdecydentami. Niech powstanie jakiś konsensus do realizacji. W przeciwnym razie to tylko piana, nawet nie ubita, tylko zgnieciona, wręcz zdechła, nieapetyczna. To powinni być ludzie mądrzy, dążący do tworzenia mądrych koncepcji, akceptowanych.

Nie widać dążności do umocnienia demokracji. Jest dążność do samowładztwa, dyktatury. Nie ma znaczenia nawet pozorowanie legalności działania. Sejm bez skutecznej opozycji uchwali wszystko. Majątku narodowego już prawie nie ma, bo wyprzedano, przekazano, rozdano. Wszelkie koszty przerzuca się na barki społeczeństwa przy równoczesnym zwiększaniu obciążeń podatkowych. Poziom życia obniża się niepokojąco. Dąży się do utworzenia superpaństwa nazywanego Unia Europejską, aby zrealizować koncepcję totalnej władzy światowej. Być może, że dojdzie nawet do totalnej konfrontacji dla realizacji superwładzy.

Unia Europejska doprowadziła do kryzysu finansowego w Europie. Najbardziej odczuły to kraje słabe ekonomicznie, bo tak musi być. Tak działa ekonomia. Na Euro zarabiają wyłącznie największe gospodarki  czyli Niemcy i Francja. Kontrolę nad Euro sprawują Niemcy i to pod potrzeby tej gospodarki jest emitowany ten pieniądz. Kto pada wówczas? Ten słaby. Grecja, Portugalia. Szczęśliwie nie byliśmy w strefie Euro, bo wówczas pomoc UE, czyli pożyczki na ratowanie EURO doprowadziłyby Polskę do bankructwa. Co wówczas, kiedy nie ma majątku państwowego? Wówczas najwięksi wierzyciele mówią: To my wam weźmiemy jedną wyspę, może drugą itd. A w Polsce co można wziąć? Zastanawiał się ktoś nad tym? Dyskutuje się o tym? NIE. To może zaanektować Pomorze, a może inna część Polski?

To nie jest niemożliwe, bo brak działań w imieniu Polski, naszego kraju, Ojczyzny. Realizuje się koncepcje, których się nie zdradza przed Obywatelami, czyli koncepcje wrogie obywatelom Polski. Taką koncepcja jest wejście do strefy Euro i podporządkowanie finansów państwa Unii Europejskiej.

Nie będzie lepiej dla Polski, jakby ktoś tak myślał. Nikt nam nic nie da. To Polska daje wszystkim krajom, które zainwestowały w handel hurtowy i detaliczny w Polsce. Transferują gigantyczne zyski pewnie teraz przekraczające grubo 100 mld złotych do swoich krajów macierzystych. Nawet nie dostarczą do Polski równorzędnych produktów, tej samej dobrej jakości jak oferują w swoich krajach. Do tego około 50% zysków jest transferowane z Polski za granicę nielegalnie. Zyski obcych koncernów nadal nie są opodatkowane.

Szkoda rozwijać tego tematu. Chłopi to zawsze wiedzieli. Kiedy masz gospodarkę, to wszystko przetrzymać można. Jeśli jest się gołodupcem, to można tylko zarobić razy.

Tradycja, obyczaj,
jak długo żyję
ciągle mnie zachwyca.
Nie potrawami,
maestrią kulinarną,
tylko symbolem,
treścią nadzwyczajną.

Każdego roku
wilia jest inna,
odmiennym pojmowaniem
tego, co ukryte
w świętej symbolice
i słowach Ewangelii.

Panie Jezu,
to Twe urodziny.
Nazajutrz przyjdziesz.
Czy Tobie w domach
kolędy śpiewają –
”Bóg się rodzi, moc truchleje” –
czy tylko obżerają
czekając na prezent?!

Zgubiono istotę,
powód świętowania,
a przecież to wieczór
życzeń i pojednania
w rodzinie.
Co pozostało?
Słowa wytrychy –
”wszystkiego najlepszego” –
coś banalnego,
nic osobistego.
Tylko
odłamać opłatek i zjeść,
gubiąc piękną tradycję,
wziąć prezent i cześć!?

A gdzie przesłanie Pana
i jego głęboka treść?
Smutne refleksje,
chore świętowanie.
Jezu, o Panie!
Przynieś nam wiosnę
i opamiętanie,
bo za niewiele lat
nic z tej pamiątki
i naszej wiary
nie pozostanie.

Marek Morawski

Nie odczuwam. Rzadko odczuwałem tę dumę, o którą by mi chodziło. Moi rodzice, przedwojenni. Zawsze mówiłem, stwierdzałem, że mieli piekielnie trudne życie: I Wojna Światowa, Wojna z bolszewikami, potem kolejna II Wojna Światowa i okrutny najazd sowietów, ich czerwonej armii i całych sotni NKWD. Byłem dzieckiem, a oni niszczyli ludzi, niszczyli kraj, niszczyli ducha, a tym samym dumę. Na nieszczęście chyba, a może na szczęście, bo nikt mi nie może teraz przewrócić w głowie, mieszkałem w pobliżu konsulatu sowietów w Krakowie i w pobliżu więzień, siedziby NKWD i UB w Krakowie. Nikt mi niczego nie wmówi, że to świetlany ustrój itd. Na własne oczy widziałem mało chlubne obrazy, na własne uszy słyszałem jęki męczonych więźniów, traktowanie petentów pod konsulatem itd., itp. Nie będę opisywał tych sytuacji, bo są takie, że nie chciałbym, aby się powtarzały. Ludzie ginęli bez śladu. Byli mordowani.

Teraz też co raz ktoś jest mordowany, ginie w zagadkowych okolicznościach, Policja szuka, szuka, wyjawia, wyjaśnia. Znowu szuka i wyjaśnia i w końcu nic nie jest wyjaśnione.

Nie chcę takiej demokracji czy ona będzie ludowa, czy więzienna, czy jakakolwiek inna.

Nie byłem dumny.

Czasy przedwojenne znam z opowiadań. Znam też z różnych opisów, powieści i wielu materiałów. Z tamtych czasów jestem dumny. Ileż wspaniałych postaci, którzy przewodzili nawie państwowej, tworzyli ten kraj, zlepiali do kupy to, co było podzielone na trzy odmienne części. To nie były pasujące puzzle. Ale był jednak Naród. Jeden, Wielki Naród. Nie waham się pisać z wielkiej litery. Nie rządzili nami jacyś ludzie przywiezieni nocą z Moskwy. Nie rządzili nami ludzie bez wizji, tchórzliwi, bez wiedzy potrzebnej do sprawowania państwowych funkcji. Byli to jednak ludzie z wielka wiedzą, mądrością, wizją. Ignacy Paderewski choćby, Wincenty Witos. Tylko było jedno. Dla nich nie liczyła się partia tylko Ojczyzna. Ale weźmy kolejnych wielkich tamtej epoki. Ignacy Mościcki, Kwiatkowski, Grabski, Narutowicz, przemysłowiec szwajcarski, Wojciechowski. Tak można wyliczać. I z każdego być dumnym. I ze wszystkich razem być dumnym. A Piłsudski? Jakież wielkie były ich dokonania. Polska stawała się krajem uprzemysłowionym, a potrzeby były ogromne. Nie budowano byle jak, aby zaspokoić potrzeby okupanta, bo budowano dla siebie. Rządzili zaś mądrzy ludzie. Wspaniali. Doprawdy perły. Byłem dumny z tamtych ludzi, tamtych pokoleń i ludzi urodzonych jeszcze przed I Wojną Światową, a niezmiernie z Kolumbów, młodzieży zrodzonej w wolnym kraju i która za tę wolność oddawała życie tysiącami bez wahania. Oni wiedzieli, co to jest wolność, jak smakuje.

Z naszej Polski przedwojennej  możemy być dumni bez wahania. Nie pozwolę nikomu nawet rzucać innych stwierdzeń, bo będą kłamliwe. Mieliśmy tylko 18 lat niecałe nawet, bez wojny, a dokonano ogromnie wiele. Naród nie miał wątpliwości, gdzie jego Ojczyzna bez względu na to, jakiego był wyznania. Byli Polacy- żydzi, Polacy – katolicy, Polacy Ormianie, Polacy Cyganie, dziś nazywani Romami, Polacy – muzułmanie. Oni nie mieli żadnej wątpliwości, gdzie ich kraj.

Nastała epoka Polski Ludowej. Były dokonania, ale ja nie jestem z nich dumny. Austriacy byli okupowani przez sowietów i głodowali. Kiedy sowieci wyszli z Austrii – rok 1955, zaczęli budować swój kraj solidnie, mądrze, a teraz są krajem, który możemy im pozazdrościć. My zaś mamy Stadion Narodowy, który udaje wodotrysk, ileś dróg czy wiaduktów donikąd, mosty niepotrzebne i ciągłe braki, niekończące się braki. I ciągle rozpadające się nowe drogi, ba, nawet autostrady, domy stawiane prawie jeden na drugim, sprzedawane zezwolenia na budowę nawet tam, gdzie przewidywano parking przed budynkiem publicznym, gdzie muszą podjeżdżać petenci, również niesprawni. Staną sobie kilometr dalej. Co za sprawa!

Nic się nie poprawia. To stwierdzenie nie mówi, że się nie buduje, nie robi, tylko, że styl zarządzania jest od 60 lat niezmienny. Zmieniają się jakieś drobiazgi, ale nie czyni to nowej jakości.

Nadal jest pogarda dla obywatela. Właściwie wszędzie. Administracja się rozrasta z coraz wyższym uposażeniem, ministerstwa pęcznieją, Rostowski – Minister Finansów zebrał sobie ponad 51 tysięcy podwładnych urzędników. Inni nie chcą być gorsi. Projekty nie są realizowane w przewidzianym terminie. Są realizowane piekielnie drogo. Powstaje pytanie dlaczego? Przypomina mi się niegdysiejsze najeżdżanie na gospodarkę amerykańską, że mafia przechwyciła budownictwo i realizuje budowle państwowe za kwoty zawyżone, bo tak były zawierane umowy. Pieniądze państwowe płynęły wielka rzeka do prywatnych kieszeni, często potem wracając w jakiejś części do tych, co umożliwili zawarcie kontraktów.

Dzisiaj kiedy słyszę o kontraktach, w których koszt budowy tylko 1 kilometra autostrady w Wielkopolsce wycenia się na 200 milionów złotych to nie mogę uwierzyć, że to jest możliwe. Takie autostrady buduje się na świecie znacznie taniej, nawet o połowę taniej. Oznacza to dla mnie, że zamiast za 1 miliard złotych wybudować 10 kilometrów, buduje się 5 kilometrów. Kiedy jeszcze słyszę, że drogi, autostrady się rozsypują po pół roku, to uważam, że ja zostałem oszukany, że wszyscy obywateli zostali oszukani. Oznacza to, że źle się zarządza naszymi ogromnymi pieniędzmi. Ktoś nas wpuszcza w kanał, epatując radośnie zamiarami wspaniałości, a potem otrzymujemy co? No co otrzymujemy? Buble. Buble, do ratowania których trzeba będzie znowu dopłacić ogromne pieniądze. Otrzymaliśmy po prostu wielkie g…

Dlaczego nami rządzą ludzie bez kwalifikacji, bez wyobraźni? Dlaczego te same figury ciągle tkwią w naszym parlamencie? Przyssani, przylutowani. To jest beznadziejnie złe. Co facet po kilku kadencjach noże nowego wnieść? Tyłek mu urósł, rozlał się nawet poza to siedzisko. Jeden robi z siebie ryczącego osła, drugi chyba przyjął inne wyznanie i gada to samo w kółko jak mantrę. Nic nowego, nic dla kraju, nic dla obywateli. Sprzedaje się kraj, jego zasoby. Sprzedaje się, a raczej rozdaje nasz kraj tworząc kolonialny rynek zbytu dla obcych monopoli.

Nie chcę czegoś takiego. Chce mieć własny kraj, może nawet nie tak doskonały, ale własny. Jeśli się go wyprzeda, uzależni od obcych, pogrążając własne firmy, to będziemy kolonią, a może nawet nie będziemy posiadali własnej państwowości. Nie chcę być ani Ruskim, ani Niemcem kresowym. Polska leży tam, gdzie posadzili ją trzej wielcy zdrajcy polskiego interesu, polskiej racji stanu:  Stalin, Roosvelt i Churchill. Nigdy nie było tak, że samo coś wlatuje w ręce. Posiadanie kraju to mądra polityka, ogromny patriotyzm, czasem to była i ofiara krwi, życia. Przecież to wiemy. Dlaczego się to zaniedbuje? O czyją rację stanu tu chodzi?

Nie jestem dumny z tych 20 lat niby niepodległości. To jest granie do własnej bramki, to jest ustawiony mecz na wygraną, ale nie dla Polski, dla Polaków. Tak to widzę i nie jestem dumny, bo nie mam z czego. Jeśli łajdakami są sprzedający mecze jacyś działacze, choć setkami, a nie jakieś jednostki, to mogę machnąć ręką, ale nie w przypadku mojej i chyba jednak wielu współplemieńców Ojczyzny. Dla mnie jest to wielka wartość. To mój dom, który jest w sposób ogromny okradany, naciągany, oszukiwany, grabiony wraz z zamieszkującymi ją Polakami. Mam nadzieję, że będzie inaczej i będę wówczas dumny z tych, którzy tego dokonali, będę dumny z mojej Ojczyzny. Tego naprawdę pragnę. Tego życzę Wam, moi czytelnicy.

Marek Morawski

To też zapomniana wartość. Kiedyś wystarczyło powiedzieć: „To przyzwoity człowiek” i w tym powiedzeniu było wszystko. Była przede wszystkim zwykłość, bo rzeczą zwykła była przyzwoitość. Draństwo to było coś nadzwyczajnego. Nieuczciwość rzadko się zdarzała. Domy mogły stać i stały – pamiętam to doskonale – otworem i nikt nie okradał. Tak było na Podhalu, tak było pod Krakowem i w wielu miejscach Polski. Nawet w Krakowie wiele ludzi nie zamykało drzwi. Nie było placów zabaw. Dzieciaki bawiły się na ulicy, na podwórkach. Jeśli zachciało się jeść, albo też siusiu to biegły do domu jak najszybciej, bo koledzy, koleżanki czekają. Walizka mogła stać na dworcu tydzień, zapomniana przez jakiegoś roztargnionego podróżnego. Kiedy wrócił na dworzec, to ona stała tam, gdzie walizkę zostawił. Nikt jej nie przestawiał, bo jeśli ten człowiek przypomniałby sobie, to przecież właśnie to miejsce gdzie ostatnio był z walizką. Jakie proste, jakie logiczne i jakie uczciwe.

Jeśli ktoś zobowiązał się do wykonania czegokolwiek w określonym terminie, za określona cenę to nie musiał zawierać specjalnych umów. Było po prostu wykonane. Tak funkcjonowało życie w rodzinach, pomiędzy znajomymi, w sąsiedztwie. Ludzie nie tylko szanowali innych, ale przede wszystkim siebie. Niedochowanie słowa powodowało uznanie takiego człowieka za szmaciarza. Dzisiaj co rusz ktoś zabiera głos nawet na forum parlamentu i mówi nieprawdę, zapowiada gruszki na wierzbie bez zmrużenia oka, a fakty medialne uznaje za prawdę, za rzeczywistość. Wszystko jest prokurowane na zamówienie. Również dobrobyt, zielona wyspa, tylko nie mówi, że to na Hawajach.

Śluby i przysięgi to nie były słowa rzucane na wiatr. One obligowały do określonych zachowań i tego przestrzegano. W przeciwnym razie człowieka uważano za krzywoprzysięzcę.

Takie i inne zmiany dokonały się za mojego życia. Na gorsze.

O ile zmiany w technice uważam za dobre, o tyle zmiany w naszych postawach, obyczajowości nie. To za ich przyczyną ze słownika zaczęło znikać słowo „przyzwoitość”. Nikt nie chce powalczyć o przyzwoitość, aby się nie doczekać epitetu „wiocha” albo podobnego.  Kiedyś zatęsknimy do normalnej normalności. Wielu wszystkich pokoleń będzie wzdychać, by czasy tej pogardliwie określanej „wiochy” wróciły, a to nie będzie proste, może nawet nie będzie możliwe.

Dla mnie dziś wiochą jest właśnie nieprzestrzeganie tych zasad, tych norm, które odróżniały nas od innych stworzeń, od prostactwa, od zwykłego „stempla”. Niesłusznie dostaje się przez ten epitet mieszkańcom wsi, a szczególnie chłopom. Oni mieli honor i byli przyzwoici i to oni zostawiali otwarte domy ufając jeden drugiemu i to funkcjonowało. Dopiero kiedy pojawiła się hołota wyprodukowana przez NKWD, a potem własne służby specjalne, siły „demokratycznie” realizujące zamordyzm wszelkie wartości zaczęły ginąć. „Kultura”, którą przywieźli czerwonoarmiejcy wszystko zaczęła niszczyć i tak na nieszczęście dzieje się do dnia dzisiejszego.  Nie dba się o zasady, o najważniejsze wartości. Nie pielęgnuje się tego, co wymaga niezwykłej dbałości.

Kiedy upadały zasady, to kończyła się przyzwoitość. Pojęcie to było wieloznaczeniowe. Nawet słowo „uczciwość” miało węższe znaczenie. Przyzwoity, to nie tylko uczciwy, ale i godnie się zachowujący właściwie we wszystkich sytuacjach. To nie mógł być człowiek upijający się, niestosownie ubrany, zalegający ze zwrotem czegokolwiek, zbyt swobodnie zachowujący się w miejscach publicznych i nie tylko, przechodzący obojętnie koło człowieka potrzebującego pomocy i chyba można jeszcze wiele wymieniać atrybutów.

Faktem jest, że było to zwięzłe określenie i wystarczające do nakreślenia sylwetki człowieka. W tym pojęciu kryła się i godność i również honor. Człowiek honorowy nie mógł być nieprzyzwoity.

Dzisiaj odarto wiele słów z ich pierwotnej treści, wiele zepchnięto w kąt. Były mało wygodne lub wręcz niewygodne ludziom bez honoru, nieuczciwym.

Czasy się zmieniają, słownictwo też. Tyle, że nie każda zmiana jest korzystna. Oznacza to transformację tę najistotniejszą, bo dotyczących zachowań etycznych ludzi. Nie sądzę, aby to było wygodne dla kogokolwiek. Nawet dla złodziei i oszustów. Chyba wystarczy chwila zastanowienia, aby wyciągnąć konkluzję zgodną z moją. Nieuczciwość wśród złodziei można było przepłacić gardłem. To niesłychane, ale dzisiaj trzeba się posługiwać takimi przykładami. Inne są niezrozumiałe.

Mimo wszystko powróćmy jak najrychlej do wartości przyzwoitych ludzi. Będzie się nam lepiej żyło. Czy to nie wspaniałe żyć wśród ludzi, którzy uczciwość pojmują tak samo jak my, których zwykłe słowo, wypowiedziana kwestia ma wagę, jakiekolwiek deklaracje mają wartość niczym przysięga, a rzecz pozostawiona, zgubiona nie znika wraz z pierwszym przechodniem.

Jakież to proste, a jak wygodne na co dzień, w życiu publicznym, prywatnym, w polityce, właściwie zawsze. Tylko że te zasady trzeba przestrzegać i wymagać od innych, szczególnie od polityków.

Marek Morawski

Pojęcia te co innego oznaczają, ale są ze sobą ściśle powiązane.

Jedno drugie wspomaga, wręcz rodzi. Ludzie dumni muszą mieć podstawę ku temu, bowiem w przeciwnym razie powiedzą o takim człowieku nie dumny, lecz zarozumiały, wywyższa się lub jest pyszałkowaty.

Ludzie dumni zazwyczaj mają ogromne poczucie honoru (Pyszałkowaci natomiast nie). Takich ludzi byle słabość nie powali. Tacy ludzie są twardymi przeciwnikami. Mieliśmy takich ludzi setki, tysiące, a pewnie były to setki tysięcy. Toż to wszyscy ci, o których mówiono Kolumbowie Rocznik 20. To był Alek,  Zośka, to byli ci młodzi harcerze z batalionu Parasol, to był również niezwykły młody człowiek Karol Wojtyła, nie kto inny tylko młody poeta Kamil Baczyński, to byli ci, co walczyli z mojej rodziny młodzi ludzie wówczas dziewczęta i chłopcy, może lepiej powiedzieć młode kobiety i mężczyźni. To były te tysiące, miliony przerwanych młodych istnień ludzkich. Nieprawda, że na próżno, wy nowi ideolodzy występujący przeciw Polsce. My żywi, my, ci którzy przeżyli i my, którzy ich wspominamy, dajemy ich za przykład. Całe pokolenia były z nich dumne. Szkoda, że tak mało pozostało przy życiu tych Kolumbów umownie nazywanych rocznikiem 20. Zostało ich tak niewielu, bo ginęli w walce z najeźdźcami niemieckim i sowieckim, bo ginęli w kaźniach okupantów, bo ginęli od rąk tych, co podszyli się pod naszą nację – Polaków. Czasem byli to kaci, co urodzili się na polskiej ziemi, ale nie czuli się Polakami. Ci cenni, wspaniali ludzie, wspaniali Polacy byli niszczeni na Syberii, w Kazachstanie, gdzieś w Workucie i wielu miejscach zsyłki, ginęli walcząc o Polskę. Ginęli w kaźniach UB, a potem SB. Trudno przyznać, że tak było. Dla nich to nie było coś niezrozumiałego, jak dla „przywódcy” Polaków. Jeśli ktoś nie rozumie Polski i Polaków i jeszcze otwarcie to przyznaje, to dlaczego chce Polakami rządzić?

Niestety polskie elity zostały niemal w całości wycięte spośród żywych. Tylko, że strasznie ich żal. Dziś też. Mogliśmy być w ciemno z nich dumnymi. Dzisiaj nie jest możliwe uznanie współczesnego establishmentu za elitę. Zbyt wiele skaz. Za dużo fałszu, oszustw, za mało dobrej jakości. Dziś w miesiącu pamięci o tych, co odeszli rodzi się refleksja, jak bardzo nasz Naród został przetrzebiony, pozbawiony niemal samych brylantów, tych najcenniejszych jakich wydała polska ziemia, jakich wydały polskie pokolenia. To nie przypadek, że stawialiśmy czoło dwom zdradzieckim nacjom od wieków: Niemcom i Rosjanom. To byli Kolumbowie naszego Narodu. Nie mogło być inaczej. Wówczas takich Polaków było bardzo wielu ze wszystkich środowisk. To aż oczy się śmiały, że Naród tworzą tak wspaniali ludzie. To były pokolenia wzrosłe w wolnym kraju, kraju wartości uznawanych przez wszystkie nacje, żydów, chrześcijan, muzułmanów, inne wyznania. Ktoś oczywiście zaraz wrzuci piasek w piasty. Tak. Byli i tacy sami jak ty, człowieku sypiący zniszczenie w dobry mechanizm. Ogromna większość szanowała normy etyczne, zasady moralne, wszelkie ślubowania, przysięgi i była im wierna. Gdyby nie II Rzeczypospolita to nie byłoby Powstania Warszawskiego. O swój kraj, o Polskę, o stolicę przecież walczyli ludzie zrodzeni w wolnej Ojczyźnie. Im nie trzeba było tłumaczyć, co to jest patriotyzm, Ojczyzna, wolność. Nie było wahania w tych młodych ludziach począwszy od kilkunastoletnich młodych ludzi. Oni, jeszcze dzieci, wiedzieli co to wierność, wiedzieli, że bez walki nikt nam nie da Polski tylko zabierze ją. Prawda, jakie to oczywiste było dla ludzi zrodzonych w wolnym kraju!!!

To była kwestia nie tylko wspaniałych charakterów, ale i umysłów. Eksterminowani byli Polacy milionami, ale również milionami byli niszczeni nasi sąsiedzi, Polacy-Żydzi. Śmiało powiedzmy, że Holocaust pozbawił nasz kraj, Polskę, potężnego kapitału przedsiębiorczości, intelektu, rąk do pracy, a także finansów. Pozbawił również pewnej kultury, która była w bukiecie różnych kultur naszego kraju. Ich kultura była częścią kultury polskiej, którą na szczęście nie w całości zniszczono. Tego pozbawiły Polskę obce ideologie: niemiecki nazizm i faszyzm oraz sowiecki socjalizm czy komunizm, jakby nie zwał. Do tego dopisało się również lewactwo, a dzisiaj różne dziwne ideologie, które pragną wymusić powszechne uznanie przez większość społeczeństwa normalnie myślącą, normalnie czującą, uznającą normalne normy, przyzwoite postępowanie za podstawową normę kultury, a seks istotny to taki, którego podstawowym celem jest posiadanie potomstwa, nie negując jego roli jako umilający życie dwojga ludzi. Nowe ideologie forsują wszystko, co tylko może niszczyć polskość, chrześcijaństwo, szczególnie katolicyzm, wszelkie aberacje seksualne stara się wdrożyć jako normę współżycia, przyzwoitość to coś niewygodnego itd., itp. Takie normy nie budzą uznania. Można je tolerować, aczkolwiek nie wiadomo dlaczego, chyba tylko w imię tolerancji, bo nie w imię ich rzeczywistych wartości.

Takie ideologie zawsze doprowadzały do erozji społeczeństw. Wyrywały najsłabsze jednostki, zmieniały i kształtowały przeciw własnym społeczeństwom. Wszystko jedno, czy byli oni tajnymi współpracownikami, zaprzańcami, odmieńcami seksualnymi, lewakami. Wszyscy oni zawsze chcieli zawładnąć przestrzenią, którą zajmował trzon społeczeństwa. Tylko, że bez presji, bez siły, bez przymusu fizycznego, finansowego trudno zająć więcej niż kilka procent społeczeństwa. Wiedzą o tym ci, co chcą zniszczyć nasze społeczeństwo, zniszczyć patriotyzm, zniszczyć naszą wiarę, zniszczyć nasz sposób myślenia, według pewnie około 95 procent uznany za normalny. Oczywiście różni mędrkowie zaczną krzyczeć, co to znaczy normalny. Dla mnie jest to ten sposób, co był akceptowany przez setki lat, przez wiele pokoleń. Powiem może inaczej. To są ci, co nie będą wchodzić w czyjeś buty i anektować je, to są ci, co nie zawłaszczają cudze imponderabilia, co nie chcą się brudzić przy kochaniu. Kto chce, to sobie może robić to, co jest dozwolone prawem i tyle. Mogę to tolerować, ale nie muszę się na to zgadzać, a coraz większą presję odczuwa się wszelkich nurtów kiepsko akceptowych społecznie. Normalne społeczeństwo to takie, dla których prawo nie jest woluntarystyczne, gdzie sędzia nie jest chłopcem czy dziewczynką na posyłki posła, urzędnika państwowego, choćby to był nawet premier czy prezydent. Jeżeli jest to możliwe wskutek jakichkolwiek zależności, to znaczy, że jest ustanowione złe prawo.

Jeśli tak się dzieje, to znaczy że sędzia nie ma charakteru mówiąc pospolicie, a bardziej górnolotnie nie ma honoru. Tak to zazębiają się te kwestie, które od jakiegoś czasu poruszam.

Pragnę państwa, w którym najwyżsi urzędnicy państwowi nie tylko mają dumę i honor, gdzie można być dumnym ze swego państwa, gdzie ludziom rząd państwa nie wmawia, że własny kraj, Ojczyzna nie jest ważna, że historia nie jest ważna. To jest wprost negatywnie kuriozalne. Tego nie spotyka się nigdzie na świecie, chyba, że szykuje się zamach na państwo, którym się kieruje. Innej opcji nie ma. Świadczą o tym przykłady ponad 200 państw na całym globie. Prawda, że jest to zastanawiające.

Nie ma kraju na świecie, gdzie ekipa rządząca głosi, że historia kraju rządzonego nie ma znaczenia, nie jest ważna, że patriotyzm nie jest ważny. Tak czynią tylko okupanci.

Czy ktoś się nad tym zastanawia? Tak nie ma nawet w Malezji, w Papui Nassau Nowej Gwinei, Nigerii, Chile, w żadnym kraju. W Turcji jeżeli gdzieś zagrają hymn, to ludzie stają na baczność jak struny. Tego nikt nie pilnuje. To się wie. To jest szok, że Turcy są tak dumni ze swego kraju. Dbają o obronność. Mają armię najsilniejszą w Europie. Taksówki są udekorowane chorągiewkami narodowymi i nie jest to wiocha. Szkoda, że z tej tak negatywnie cytowanej wiochy aż tylu pochodzi. I myśli jak wykształciuchy. A Turcy mają ogromny przemysł, gospodarka jest sprawna, a ojciec narodu Ataturk jest wszędzie wynoszony na piedestał. Nie zapomina się o nim, a gdyby ktoś chciał coś przeciw niemu powiedzieć, to nie chciałbym być w jego skórze, wszystko jedno, czy byłbym jakimś urzędnikiem państwowym, czy generałem. W Polsce takim człowiekiem, który tyle samo zrobił dla swego kraju był Józef Piłsudski. Niezwykle podobni ludzie i tak samo wiele zrobili dla swego kraju, dla swego narodu.

Nie będę przypominał, jak traktowano go, jego pamięć. Niech mi ktoś pokaże kogoś, kto mu dorównuje. Pan Tusk, który zmierza w sposób ewidentny do uzależnienia Polski od sąsiadów?

Nie mamy być z kogo dumnymi. Nie mamy być z czego dumni. To jest trudne, bo mamy ambicje.

Wiemy, że i dzisiaj moglibyśmy być dumni. Moglibyśmy mieć osiągnięcia, choćby takie, jak przed wojną. Tylko gdzie? Nauka leży, edukację się niszczy, przemysłu nie ma. Przed wojną mogliśmy skonstruować i wyprodukować najnowszy bombowiec na świecie, a dziś odlewa się świeczki na Wszystkich Świętych, albo sprowadza z Chin.

Polacy, to nam przecież zafundowano.

To uwłacza przynajmniej mojemu honorowi. Nie zgadzam się na to!

A Państwo?

Bez honoru i bez dumy przestaniemy być Narodem. Będziemy niewolnikami albo u obcych, albo u tych, co rozkradli Polskę.

Marek Morawski

Jakie dziwne pytanie. Zadaję to pytanie dlatego, że gdy będziemy wiedzieli jak powstaje naród i państwo to znajdziemy odpowiedź na pytanie: Jak zniszczyć naród?

Teoretycznie odpowiedź na takie pytanie powinni znać historycy, socjologowie czy politolodzy z racji wykształcenia i może jeszcze kilka profesji. Także ci, co nie lekceważą tego, co dzieje się w naszym kraju, w państwie, dla których nie jest ważny tylko interes partyjny, prywata, ale przede wszystkim Polska i Polacy, a nie inne nacje, nowe międzynarodówki, ci, którzy doprowadzają Europę do bankructwa, miliony do nędzy a nielicznych do nieumiarkowanego bogactwa i to programowo.

Spróbuję w kilku słowach naświetlić odpowiedź, chociaż nie wyczerpuje ona wszystkich aspektów. Państwo, naród powstaje, bo istnieje wspólnota interesów taka jak wspólne gospodarowanie, obrona, kształcenie obywateli, także zabawa, tworzenie więzi osobistych, mariaże itd. Niebagatelną rolę spełnia przywódca, wódz czy nawet przewodnik. Właściwie dotyczy to każdych czasów. Z reguły wybitne jednostki tworzą podstawy wielkości rodów czy narodów. Dla Polan na pewno to byli Mieszko I czy Bolesław Chrobry. A Kazimierz nazwany Wielkim! Nie byli to jacyś tam wodzowie. To byli geniusze. I tworzyli wielkość swych rodów. Z Polonią się liczono. To nie było jakieś tam państewko. Do byle jakiego władcy nikt nie jeździł na spotkania tylko zmuszał go do podległości. Z Mieszkiem I czy Bolesławem Chrobrym liczono się wówczas niepomiernie. Przybywano na zjazdy, zawierano sojusze. A to nie była byle jaka wyprawa. Warto o tym pamiętać.

Naród był dumny z takich przywódców, mądrych, walecznych, dzielnych. Mieszkańcy tych ziem widzieli ich wielkość, ich dokonania. W przeciwnym razie nie byliby oni władcami. Chrobry został koronowany dopiero w 1025 roku. Mowa byłaby krótka. Precz! Dlatego władcy byli wybitnymi jednostkami, wielkimi swym charakterem i umysłem. Żaden public relation, bo taka dęta postać pozbawiona zostałaby tego zepsutego powietrza. PR to jest przekleństwo, to bańka mydlana. Po prostu nic. O nie, przepraszam. Tak po prawdzie to szwindel na ogromną skalę, poza tworzenie nieprawdziwego wizerunku. Po czynach ich poznacie!! Czego się tknie to bubel, Czy to budownictwo, czy zarządzanie, czy wymiar sprawiedliwości, czy uczciwość. To co jest dobre? Tylko PR, tylko tworzenie bańki mydlanej.

Jeśli tak się dzieje, to gdzie jest miejsce na dumę? Z czego możemy być dumni. Najlepsze firmy już dawno, twórca upadku polskiej gospodarki pan Lewandowski puścił na sprzedaż. Od razu najlepsze, najbardziej efektywne, najwyższej czystości brylanty w koronie puścił dla ideologii. Źle były zarządzane? To trzeba było zmienić kolesia na fachowca, bo to jest przyczyną słabości naszych firm. Kolesie w zarządach, kolesie w radach nadzorczych. Bez tych darmozjadów byłoby przynajmniej taniej, jeśli nie lepiej.

Co z tymi zakładami? Może Pan Wicepremier ds. gospodarki zda raport, jak ten gigantyczny proces przehandlowania naszego przemysłu, czytaj miejsc pracy tym samym, zaplecza dla naszej kadry z wyższym wykształceniem, niezależności od sąsiednich gospodarek dążących do dominacji i przechwycenia naszego rynku, naszego popytu jakby nie było 37 milionów ludzi. Chciałbym zobaczyć raport jak wygląda efektywność sprzedaży puszczonych w pacht firm? Czy te firmy nie dałyby wyższych przychodów w podatkach niż w formie sprzedaży majątku produkcyjnego? Jakie to skutki inne spowodowało? Może ktoś w końcu odpowie narodowi, by uwierzyć w sens takich operacji na taką skalę. To nie jest sprzedaż budki z piwem. Należy wiedzieć, czy takie operacje w ogóle się opłaciły.

Zaczęto wyprzedaż od najlepszych firm. To były dochodowe przedsiębiorstwa, często dobrze zarządzane. Brylanty w koronie. Teraz nawet nie słychać o tych firmach. Coś, co mogło stanowić dumę Polaków, gdzie mogli pracować polscy inżynierowie, ekonomiści, poszło w siną dal.

W podobny sposób sprzedano za jakieś śmieszne kwoty inne firmy państwowe. Mówienie, że nie ma chętnych na kupno tych firm, zatem sprzedaje się po cenie jaką rynek dyktuje to zwykła demagogia. Kolejne rządy generowały deficyt. Wszyscy ewentualni kupcy wiedzieli, bo nie są idiotami, że rząd jest na musiku. Skąd pokryć deficyt budżetowy? Ewentualni nabywcy widzieli, że rządy na ogół nie obcinają wydatków, zatem sami generują presję na obniżkę cen sprzedawanych firm. Do tego jeszcze umiejętność negocjacji i z ewentualnej ceny pozostawała połowa, może niższą. Jeszcze do tego trzeba wziąć pod uwagę często współdziałanie rządów państw inwestora, to już prawie będziemy mieli obraz. Trzeba wiedzieć, że gra zawsze się toczy nie o jakąś tam fabrykę, tylko jest to współczesna wojna o wpływy gospodarcze. Nie chodzi tym graczom, jak niektórym, o pozbycie się kłopotu i uzyskanie czasu na haratanie w gałę. Nabywcy wiedzą, że kierownictwa polskich fabryk i ich rady nadzorcze to synekury polityczne, a nie miejsca zatrudnienia tuzów managementu. Tacy faceci mogą gadać, ale nie zarządzać. Wszystko jest lipą. Nawet konkursy na stanowiska. Wiemy o tym od lat. Działalność polityczna uczy tylko jak siebie dobrze ustawić. Taka jest prawda.

W jaki sposób nasz, polski majątek będzie sprzedany po dobrej cenie? O całej sytuacji gospodarczej Polski doskonale wiedzą nabywcy i to ustawia nas na pozycjach niekorzystnych.

Do tego jeszcze trzeba dorzucić brak odpowiedzialności kolejnych ekip rządzących, wręcz brak poczucia przyzwoitości, o honorze nie wspominając. Można zatem przeputać majątek narodowy – to są miliardy złotych – bez mrugnięcia oka. Ludzie bez charakteru, bez przyzwoitości. To, że już miliony ludzi nie dojadają nie bierze ich, kompletnie nie strzyka. Niech umierają. Spełni się przepowiednia Pana Ministra Rostowskiego, że będzie nas za kilkanaście lat mniej o kilkanaście milionów.

Już przyszły rok 2013 pokażę, jak wali się gospodarka. Gazety tego obrazu nie nadrobią. Kiedyś, przy braku papieru toaletowego mogły czemuś służyć. Teraz nawet do tego się nie będą nadawały.

Strzelają kolejne piarowskie bańki mydlane. Coraz więcej ludzi zaczyna otwierać oczy. Coraz więcej młodych ucieka z kraju. Po co mają zostawać. Starzy umrą. Zostaną usłużne, przebiegłe lisy lub inna zwierzyna. Zwierzyna nie ma honoru i nie umie być dumna.

Rozprzedano albo brutalnie unicestwiono polskie przedsiębiorstwa. W ekonomii efekty widać dopiero po upływie czasu. W skali krajowej to opóźnienie efektów jest większe, ale odczuwalny skutek rozlewa się po całym kraju, a nie tylko tam, gdzie zniszczono miejsca pracy. Dopiero wtedy zaczyna boleć zwykłych obywateli. Jest znamienne, że wraz z odczuwalną niedogodnością zaczynają się otwierać oczy. Im bardziej boli, tym szerzej. Ciekawe. Dzisiaj mówi się prawie we wszystkich środowiskach, że nie ma przemysłu. Faktycznie. To samo i ja obserwuję. Teraz idzie rozgrywka o polski rynek zbytu dla gazu, w ogóle energii. Zamiast oddać go polskiemu przedsiębiorstwu, polski rząd chce go oddać Rosjanom. Taki dziwaczny ukłon wasalny. Dlaczego? O czymś takim nie myślał nawet Gierek.

Jak funkcjonuje sprzedany przemysł. Tak, jak cały majątek w obcych rękach. Jeśli przedsiębiorstwa macierzyste mają kłopot ze sprzedażą w swoim kraju, ogranicza się produkcję w filiach zagranicznych krajów neokolonialnych. W gospodarce nie ma zmiłuj się, w rywalizacji między krajami również. Niemiec dla Niemca zawsze będzie mieć priorytet, Niemcy zawsze będą miały priorytet dla Niemców. Niechby tylko ktoś zechciał szydzić z niemieckiego patriotyzmu, to by go pewnie rozszarpano żywcem. Nikt tam nie wysprzeda banków, fabryk, zasobów naturalnych czy uzdrowisk. To byłoby niewyobrażalne. W ilu procentach wyprzedano Polskę? Czy Niemiec by sprzedawał swój kraj – Niemcy? Kto i dlaczego sprzedaje, wyprzedaje Polskę? Deficyt? Bzdura, totalna bzdura. Trzeba zmniejszyć koszty rządzenia, może lepiej powiedzieć trwonienia Polski i zamknąć ten kurek, bo za kilka lat nie będzie lasów, jezior, miasteczek, miast polskich, tylko obce. Tam można będzie zacząć tworzyć enklawy, a to niemieckie, a to muzułmańskie, a to inne. Do woli rugować naszą wiarę, polskość, a za kolejne lata rozszarpać Polskę. To nie jest tolerancja. To jest agresja na społeczeństwo polskie, Polaków i Polskę, na tych, którzy nigdy nie zaakceptowali obcego reżimu, dla których ważniejsza była wolność, a nie wasalizm.

Nie mamy z czego być dumni. Nie mamy już zakładów, które wybudowaliśmy wysiłkiem polskich rąk i umysłów. Obojętne czy nowoczesnych czy nie, bo ich już nie ma.

Ludzie, którzy je tworzyli byli dumni. Z czegoś, czego już nie ma, nie można być dumnym.

Dziś też tworzy się różne budowle, potrzebne budowle. Na nie czekamy. Chcemy mieć sprawny układ komunikacyjny, szybkie, czyste koleje, ładną infrastrukturę.

Buduje się wolno, kiepsko, by nie powiedzieć źle i nieprawdopodobnie drogo. Potem się okazuje, że zamiast Stadionu Narodowego mamy drugą Maltę.

Tak chcielibyśmy móc się czymś pochwalić. Tak chcieliśmy się móc czymś pochwalić. To, co miało być naszą dumą pokazało, że Polacy, nie Tusk, tylko Polacy robią gigantyczne buble. Pan Tusk, człowiek bez honoru, napluł nam w twarz. Nie wywiązał się ze swoich obowiązków. A przecież zamiast gonić w krótkich majteczkach, mógł przypilnować, chociaż tę jedną prestiżową inwestycję. Odebrał nam, Polakom niemal wszelkie powody do dumy. Co to oznacza? Oznacza to niszczenie państwa, Narodu.. Zgadza się to z głoszona ideologią przez tę ekipę. To nie jest gołosłowne, bowiem po czynach ich poznacie!!! I rzeczywiście.

Tylko to jest przerażające. To już nie są opowieści. To zmierza do klęski politycznej i gospodarczej. Do tego przygotowała ta ekipa i jej ideolodzy nasz kraj. Właściwie na to skazała. Ja nie konfabuluję, niestety. To są fakty. Wielkości nie buduje się niszcząc podstawy bytu materialnie i ideologiczne. Czas pokaże to niezwykle boleśnie.

Kto napisze, że państwo przygotowuje się do powtórki niechlubnych wydarzeń? Niszcząc dumę, jej podstawy niszczy się Naród.

Marek Morawski

Takie pytania, takie kwestie nie stawia się dzisiaj, bo są niewygodne. Wnioski mogą zbyt daleko sięgać, mogą ludziom otwierać oczy, jeśli nie dziś, to może w jakiejś perspektywie czasu. Ludzie nie zadają sobie takich pytań, bo jak napisałem często nawet nie pamiętają, co to jest duma, nie znają uczucia dumy.

Dumy całkowicie nie można wyeliminować. Kiedy nie ma dumy z wyników sportowych, dokonań narodowych, to pozostaje duma z dokonań rodzinnych syna, córki, jakiegoś krewnego, kogokolwiek. I jest nam z tym dobrze. Tylko, że jest to najbliższe podwórko, a człowiek jest stworzeniem stadnym. Chcemy zatem, by nasza miejscowość była zadbana, by nasze szkoły były dobre, by nasze uniwersytety wpisywały się w najlepsze miejsca rankingowe, a nie były poza konkurencją in minus. Wtedy odbiera się nam powody do dumy. Kolejne powody traci się w wyniku bylejakości projektu i wykonania obiektów, które logicznie myśląc powinny powodować chlubę. A tak się nie dzieje. Ujawnia się wszelka nieuczciwość. Mamy poczucie wstydu, braku odpowiedzialności, braku honoru ludzi doprowadzających do takich efektów. Staje się smutno.

Do tego sprawując władzę można doprowadzić świadomie. Można to zrobić w imię niepolskiej racji stanu, lecz obcych sił, którym się służy.

Dzisiaj nie dokonuje się podbojów militarnych, tylko poprzez socjotechnikę, media imperia zdobywają dla siebie zdrajców czy zaprzańców. Wszystko jedno komu one służą. Niewykluczone, że pewne służby realizują równocześnie taką samą technikę, czasem popartą nawet morderstwami.

Odbierając powody do dumy sprzyja się zapaści społeczeństwa, rozplenianiu się nihilizmu, degrengolady. Wrogowie Polski wszelkimi sposobami starają się kreować pseudoetykę. Brak norm etycznych prowadzi do bylejakości postaw, charakterów, do słabości charakterów. To nie chodzi o tolerancję seksualną, tylko do rozsadzenia granic etycznych, do rozsadzenia etosu rodziny, do tworzenia pseudorodzin. To nie chodzi o tolerancję. Nikt nikomu nie siedzi pod pierzyną i może robić co chce. To chodzi o rugowanie rodzin, obniżanie dzietności, o kruszenie trwałości rodzin i wprowadzanie substytutów. W ten sposób niszczy się społeczeństwo, a mówiąc patetycznie polski naród.

Ktoś zaprzeczy? Proszę jednak obserwować, co się dzieje. Dlaczego z taką zaciętością, wręcz wściekłością nie walczy się o normalność, tylko o wszelkie dewiacje. Przebrzmiały? Skądże. Walczy się nie o zasady większości, o normy, walczy o margines wszelaki, obyczajowy, moralny. Przyzwoitość postaw jest wyśmiewana, cwaniactwo, nieuczciwość forowana. Jak daleko jakakolwiek społeczność z taka etyka może zajść? Nawet kodeksy knajackie, złodziejskie musiały być przestrzegane, bez odstępstw, bo inaczej takie grupy by nie przetrwały. Proste.

Nie jest prawdą, że nie powinniśmy być czujni w dobie, gdy podstawowe wartości tak staniały, gdy tak wielu się zeszmaciło, że nawet tego się nie dostrzega.

Dzisiaj wszystko wymaga odbudowy. Może się uda.

Marek Morawski

Chyba z marszu można odpowiedzieć TAK. To czujemy intuicyjnie. Mało tego. Wiemy, że to jest fajne. Dodaje nam poweru, daje radość, zadowolenie. Pamiętamy „małyszomanię”. Fajne to było. Leci. Zdobywa. Wszyscy, niemal wszyscy skakali z Adamem. To był nasz Adam, nie pan Adam, tylko nasz Adaś. Chcemy mieć powody do dumy.

Najlepiej to samemu odnieść sukces. Coś wygrać, choćby w jakąś loterię, napisać coś mądrego, co będzie uznawane za coś ważnego w nauce, publicystyce, sztuce. Wynaleźć coś. Wszystko jedno co.

W każdej dziedzinie jest miejsce na sukces. To może być budowla wyróżniająca się, może jakaś maszyna, pojazd. Pole do popisu jest wielkie. Dokonań nie tak dużo.

Czekamy na ten moment i podziwiamy to, co zostało dokonane. Rośniemy wówczas, a wraz z nami rodzina, krewni, przyjaciele, znajomi. Im większe osiągnięcie, tym więcej ludzi wie o tym. Oczywiście jedne osiągnięcia są bardziej medialne, inne mniej.

Media nierówno rozdzielają swój czas, kierując się według swojej merkantylnej kalkulacji. Ta kalkulacja nie jest zgodna z naszą, powtarzam z nasza, polską racją stanu. Ktoś krzyknie: „A co to mnie obchodzi?”. Tak krzyknie i ujawni tym swoją ignorancję. Nie wiemy jak istotne jest rozreklamowanie jakiejkolwiek sprawy, jak to zmienia dalszy bieg losów tego, co było rozpropagowane. Są dokonania, które mogą przynieś pożytki na wielką skalę i takie, które przyniosą komuś pieniądze, ale dla innych wydatki. Nie jest to zatem bez znaczenia.

Nie to jest jednak moim celem, aczkolwiek media mają ogromny wpływ na wypromowanie czegokolwiek.

My jako ludzie, każdy z nas jako człowiek, potrzebujemy mieć powody do satysfakcji – bardziej pompatycznie mówiąc – do dumy. Potrzebujemy tego jak kania dżdżu. Potrzebujemy satysfakcji dla zdrowia psychicznego. Wreszcie potrzebujemy tego, by czuć się wolnymi. Człowiek wolny, przez fakt wolności już jest usatysfakcjonowany. Tak bywa, że ludzie wolni, czujący się wolnymi tworzą wielkie dzieła. Tylko, że ludzie wolni żyją w krajach wolnych, gdzie władza nie jest zawłaszczana, prywatyzowana, wykradana obywatelom. W jakikolwiek sposób. To się czuje lepiej niż niewygodny but. Inaczej powstają takie wielkie dzieła, jak STADION NARODOWY CZY INNE BUDOWLE, które powinny być cudeńkami wręcz, a są bublami.

To nie rodzi dumy żadnego z nas. Nie rodzi dumy narodowej, która pozwala nam czuć się kimś. Pozwala czuć się wielkim narodem. Tego nie pozwala się nam w imię jakiejś ideologii. Według mnie nie jest to przypadek.

Każdy z nas potrzebuje powodów do dumy. Pytanie brzmi: Dlaczego rozwala się podstawy do dumy obywateli? Dlaczego walą się podstawy do dumy obywateli, powody do dumy narodowej?

Marek Morawski

Czy ktoś pamięta, co to jest duma? Czy ktoś pamięta uczucie dumy? To coś wspaniałego Nieczęsto mamy powody do dumy. Nieczęsto również dawano nam powody do dumy. Owszem, komuna starała się z jednej strony zniszczyć w nas, Polakach, poczucie dumy bardzo mocno rozwinięte, a z drugiej budować nowe poczucie dumy z komunizmu, z socjalizmu czy z socjalistycznej Polski. Dlatego każde osiągnięcie jakie by nie było, wychwalano. Był to zwodowany rudowęglowiec – pierwszy dziesięciotysięcznik Sołdek, pierwszy spust stali w Hucie im. Lenina, uruchamiane inne huty, kopalnie, Zakłady Cegielskiego, Fabryka Silników Wysokoprężnych i wiele innych obiektów przemysłowych. I dobrze, że budowano poczucie dumy, bowiem nie można oddzielić dumy twórców tego wszystkiego – Polaków, od zamysłu ideologicznego, by zrobić z nas ideologiczne manekiny socjalistycznych internacjonalistów. To się nie udało, ale ludzie byli dumni z dokonań. Były przestarzałe technologie, jak 50 czy 60 letnia technologia Huty im. Lenina zaimportowana z Uralu, a tak po prawdzie z Pittsburga 1900 roku, w Stanach Zjednoczonych. Tak było z wieloma obiektami tyle, że z czasem powstawało coraz więcej nowoczesnych fabryk. Coraz częściej mieliśmy z czego naprawdę być dumni. Przyszedł czas zdradzieckiej Magdalenki i transformacji. Zostaliśmy my, społeczeństwo, znowu wykiwani. Przez kogo? Przez tych, co tam byli. Przyjdzie kiedyś czas rozliczenia, bo tak zawsze jest. Do tego potrzeba trochę więcej czasu. Był czas, kiedy byliśmy dumni. Z czego? Może lepiej zapytać z kogo. Były różne dokonania. Na pewno dokonania sportowe. Kiedyś Pietrzykowski, Drogosz, Kulej i sporo innych bokserów. Był czas lekkoatletów, drużyny Górskiego, czas Adama Małysza. Czas Kozakiewicza i jego słynny gest jakże na czasie. Jeśli ktoś nie zepsuje, albo nie przestawi wajchy i nie wstrzyma środków finansowych jak to czynią kompletnie nieodpowiedzialni politycy, to może będziemy mieli ekipę skoczków. Od zamysłu do sukcesu jest długa i żmudna droga. Sukces to nie pstryknięcie palcami jakiegoś polityka i usłużnie pieski biegną z różnymi darami przecież wypowiedzianymi w gronie przedsiębiorców. Jadą dary tak samo jak za komuny. To niczym się nie różni. Ten sam mechanizm okradania działa. Wszyscy to widzą, wszyscy wiedzą, ale kto poruszy ten temat wskazując palcami. Przecież nie prokuratura, która jak chce, czyli jeżeli jest taka wola polityczna to działa, a jak nie, to ucieka w ciemny kąt. Ponura rzeczywistość, ponura „sprawiedliwość”.

Byliśmy dumni z czynów niecodziennych jak przesuniecie kościoła na ulicy Świętokrzyskiej w Warszawie, z przemysłu stoczniowego, który produkował naprawdę nowoczesne statki i to z powodzeniem. Zapaść przemysłu stoczniowego to nie wina stoczniowców, ani zarządu stoczni. Przyczyną były zmiany ustrojowe nie tylko u nas, ale i u odbiorców statków czyli Rosji sowieckiej, która Polskę obarczała winą za swoje błędy i nieudolności. Za karę przestała kupować statki. Odpadł ogromny rynek, niezależnie od efektywności tego handlu dla Polski. O tym wiedzieli politycy tak samo jak każdy Polak. Stocznie potrzebowały czasu, by zdobyć nowe rynki, ale nie dano im szans. Stocznie, ruch solidarnościowy był dumą stoczniowców i wszystkich Polaków. To było wręcz widoczne. O tym politycy dobrze wiedzieli. Trzeba było to rozwalić jednym pociągnięciem pióra, aby pani kanclerz Merkel mogła uratować niemieckie stocznie. Dała dotacje niektórym zagrożonym upadkiem stoczniom np. w Bremie. Żadna UE nie podskoczyła, że niezgodnie z ustaleniami unijnymi. Nie musiała płacić żadnych kar za wspieranie finansowe zagrożonego przemysłu. Nasz rząd wyciął z rynku prawie cały nasz przemysł stoczniowy, nie dał żadnych szans. Podciął gardło przemysłowi, który powoduje zatrudnianie pięciokrotnie więcej ludzi w innych zakładach produkcyjnych począwszy od produkcji silników po mydelniczki i muszle klozetowe. Czyli jeśli pracowało w stoczniach 10 tysięcy ludzi to gdzie indziej w Polsce miało zatrudnienie 50 tysięcy ludzi. Lecz co znaczy 60 tysięcy miejsc pracy dla ludzi, którzy całe życie byli działaczami. Ciach i nie ma. Tak mogą robić tylko ci, co nigdy na serio nie pracowali. Trudno to przyznać, ale cała sfera działaczy to rodzaj pasożytów funkcjonujących w każdym państwie. Ciekawe, że ludzie, którzy odnosili sukcesy, zawsze byli ludźmi, którzy całe życie pracowali. Popatrzmy wstecz. Paderewski, Mościcki, Narutowicz, Kwiatkowski, Grabski. Oni pełnili funkcje państwowe, społeczne i wracali do swoich miejsc pracy. Oni nie byli znikąd. Oni nie byli jakimiś marionetkami, pacynkami. Byli to ludzie znani ze swoich dokonań i to na wielką skalę.  Dopiero później przeszli do pracy dla państwa i społeczeństwa.

Jaki efekt dokonań, przecież też i mego rządu? Niemal skasowano przemysł stoczniowy. I nie jest prawdą, że nie mógł on dalej działać i pewnie upadłyby bez tego wspomożenia niektóre stocznie niemiecki, choćby stocznia w Bremie, która dostała dotację z budżetu państwowego Niemiec. A nasze harat i ich nie ma. Tak samo jak w gałę. Harat i pudło. To było kolejne pudło haratania w gałę. Stocznie Polskie padły, ale nie niemieckie. Dobrze mieć przyjaciół. Cieszy się pani Merkel, ale szkoda że ten darczyńca jest przyjacielem Niemiec, a nie Polski. Jednym pociągnięciem nasz rząd, nasz premier własnymi rękami wyciął polskie stocznie: szczecińską, gdańska i gdyńską.

Chwila historii. Przecież Gdynia była wybudowana przed wojną po to, by wybudować na niewielkim skrawku polskiej ziemi nowe polskie miasto. Na jego bazie wybudowano stocznię. Było solidne zabezpieczenie siły roboczej i pracy dla ludzi i to licząc w tysiącach. To był rozmach, perspektywa, wielka wyobraźnia. To był Kwiatkowski, który dał Polsce to, co najcenniejsze: swoją wizję, wyobraźnię, pomysł, rozmach. Wtedy w Polsce budowano najnowocześniejsze obiekty przemysłowe w Europie. To było coś wielkiego, a nic się nie waliło. Nie było bylejakości, odwalania punktów na tablicy rankingowej – pijarowskiej. Nie było czarowania tylko ostra rzetelna praca i były efekty, że dech zapierało. Huta Stalowa Wola była najnowszą hutą europejską, Zakłady Mechaniczne w Radomiu – to była zbrojeniówka – najwyższa jakość. To samo można powiedzieć o wszystkich polskich fabrykach COPu. To zrobiono. Nie było „udało się”. To nie przypadek czy jakaś loteria. To wykonano solidnie, rzetelnie jak to wówczas robiono. To miało się zrobić i zrobiono w ciągu kilku lat. To nie był przypadek. Mieliśmy wspaniałą kadrę inżynierską. Skonstruowano najnowocześniejszy wówczas bombowiec „ŁOŚ” i wykonano jego prototyp, sprawdzony, latający, skuteczny. Tak było w wielu dziedzinach. Tych najlepszych ludzi niemal wszystkich wykończono w ciągu wojny i po wojnie.

Oni tworzyli prawdziwą wielkość Polski. Budowali ją.

Mija 70 lat i przychodzi ktoś, kto niszczy nie tylko dumę mieszkańców miasta Gdynia, ale i tego kraju, wymierza policzek tej już zresztą zdziesiątkowanej wcześniej załodze historycznej stoczni, w której spisano przed laty porozumienia gdańskie. Fabryk, zakładów produkcyjnych nie wolno dawać w pacht działaczom, nieudacznikom przecież, którzy czego nie dotkną, to niszczą. Nie ma pamięci, nie ma pamiątek. Nie ma historii. Jak to się wszystko układa, prawda? Zresztą po co historia – głosi się hasła.

Buduje się autostrady, które wszędzie na świecie symbolizują nowoczesność, najwyższej jakości. I co? Sypią się pobocza, rozwala konstrukcja drogi, rozwalają nawierzchnie. Nic nie pomoże, jeśli konstrukcja drogi została okradziona. Tego nie widać przy odbiorze. Potem droga, która miała służyć przez lata rozwala się po pół roku. Dla drogowców nie jest to tajemnicą. Wiedzą, że z g… bata się nie ukręci. Sorry, za takie porównanie, ale to oddaje jak najbardziej istotę tego niepowodzenia, wręcz katastrofy budowlanej. Nie tylko to jest katastrofą. Również ceny, po których się buduje. Takich cen nie ma chyba nigdzie na świecie. Tu widać, raczej czuć smrodek szwindlu. To są ogromne pieniądze przelewane ciepłą rączką z budżetu do prywatnych kieszeni. Tu jest punkt newralgiczny każdej takiej transakcji. Zamierzano zbudować tysiące km autostrady, a nie wykonano nawet tysiąca km. Wydano pieniądze do tego na wybrakowany produkt. Kto zatem pilnował interesu państwa? NIKT? 200/mln PLN/km autostrady!!! Buduje się niezwykle długo, okrada się małe polskie firmy budowlane nie wysyłając im należnych pieniędzy i zmuszając te firmy do kredytowania tych dróg. Państwo im nie płaci. NIE państwo? Firma ich zatrudniająca? Jeśli umowy nie obligują pośredników do wypłacania natychmiast po otrzymaniu pieniędzy do wypłaty należnych sum, to trzeba inaczej konstruować umowy i wypłacać bezpośrednio wykonawcom. Znowu się czegoś nie da?

Niczego się nie da. Dobrze pracować, dobrze nadzorować, rzetelnie się rozliczać. Wsadzać do kryminału nierzetelnych wykonawców wszystko jedno czego: budowlańców, księgowych, kasjerów, właścicieli. To wszystko można uregulować umową. Produkt ma być dobry, wykonawcy zadowoleni, nawet i pośrednicy, którzy przechwytują dużo pieniędzy, ale są niepotrzebni do niczego, poza kasowaniem forsy.

Patrząc na to wszystko trudno być dumnym.

Przychodzi jednak EURO. Wszyscy się cieszą, bo nam Polakom potrzebny jest choćby spektakularny sukces. Doprowadza się nastrój prawie do euforii. Hurra!!! Budujemy stadiony. Już na wejściu wiadomo, że za duże. Nasze miasta ich nie zapełnią. GIGANTOMANIA – MEGALOMANIA polityków, jeszcze raz się pojawia. Dobrze, niech będzie – wyrażamy cichą zgodę. Przecież będzie EURO, mamy szansę, Chcemy być mistrzami. My, Polacy. Budujemy więc. Niestety te stadiony są tylko do piłki nożnej. Nie są równocześnie lekkoatletycznymi. Nie są przygotowane do innych zawodów czy imprez masowych innych niż haratania w gałę. Przytomni ludzie myślą i pytają siebie „kto to wszystko później utrzyma”.

Wali się obraz tyle miesięcy tak skwapliwie tworzony przez usłużne panu Tuskowi media i zakłamanych i małych ludzi.

Zobaczyliśmy, że Stadion Narodowy wybudowano w Warszawie za ponad 2 miliardy złotych:

  1. bez nadzoru budowlanego,
  2. zobaczyliśmy brak odpowiedzialności za to cudo,
  3. gołym okiem widać błędy projektowania, wykonywania projektu na hurra, nie uwzględnienie faktycznych potrzeb,
  4. skandaliczne wykonanie,
  5. kradzież? może oszczędność na budowie? Może co innego? Murawa miała mieć 20 może50 cm, a miała10 cm. Ten aspekt powinny zbadać odpowiednie służby kontrolne. Ktoś za to brał pieniądze i miał wykonać solidnie. Staranność w tym wypadku oznacza też skutecznie odprowadzanie wody.
  6. Źle zaprojektowany dach. Dach, który nie można rozłożyć, kiedy zaczyna padać jest bublem, chybionym, błędnym rozwiązaniem. A jeżeli dach może w czasie rozkładania zagrażać życiu lub zdrowiu nie powinien być dopuszczony do wykonania. To kolejna sprawa do wnikliwego rozwiązania. Nie mogą cele polityczne, nawet takie wpływać na decyzje nie tylko kosztowne ale i zagrażające ludziom. Projekt nie powinien być dopuszczony do realizacji. Wtedy nie kosztowałoby to tak drogo. Teraz będą straty. Ciekawe z czyjej kasy zostaną pokryte.

Mecz Polska –Anglia. Drużyny już czekają. Obraz idzie na całą Polskę i zagranicę. Lunęło. I rozległ się śmiech na całą Polskę i Europę. I pojawił się wstyd na twarzach tych z nas, którzy wiedzą, co to godność, którzy widzą, jak duma wali się w pył, a raczej woda niczym krew ją zalewa. Wszyscy zobaczyli niebywałą fuchę za dwa miliardy złotych. Zabrano pieniądze ludziom chorym, potrzebującym ich do dalszego życia. Realizuje się zabawki za wielkie pieniądze i nawet nie przypilnuje ich dobrej realizacji. To po co to wszystko!???

  Nie ma też winnych, bo nigdzie nie ma odpowiedzialnych. Wszystko można schrzanić. Nie egzekwuje się niczego. Pełne przyzwolenie na bylejakość, na brakoróbstwo, na oszustwa. Jeśli ktoś jest z klasy uprzywilejowanej, to traktuje się tak, jakby nic się nie stało, a z klasy niewolniczej, to wysyła się nawet oddziały antyterrorystyczne, a ulegli sędziowie stosują najsurowsze kary.

Ale może wygramy, więc trzeba gdzieś grać. Niech będzie. Wybudowano. Szkoda, nie wygraliśmy. Ale EURO minęło. Smutno. Może ktoś wreszcie zada sobie pytanie: Dlaczego przegraliśmy i odpowie na nie.

Mijają miesiące i kolejne zmagania. Mecz Polska-Anglia. Mogą grać na Stadionie Narodowym – nowej chlubie. Nadchodzi dzień meczu. Leje niesamowicie. Ale co tam!. Przecież jest dach zasuwany. Murawa świetna kilkakrotnie już poprawiana. Telewizja pokazuje tę ulewę. Obraz jest transmitowany ze stadionu. I w jednej chwili wali się chluba trwająca tak krótko, jak w koszmarnej odsłonie ujawnia się obraz jak z bajki Andersena „Król jest nagi”. Czegoś takiego nie widziano nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie.

I co? Nic. Jest klawo. A może koszmarnie.

Dumę szlag trafił.

A honor tych naszych „przedstawicieli”? Chyba też. Zresztą kto mówi o honorze.

Marek Morawski

2 grudnia 2012

Dzień Niepodległości – 11 Listopada

To jest nasz, Polaków dzień. To jest dzień tych, dla których Ojczyzna nie jest tylko słowem ze słownika, dla których historia własnego kraju jest elementem wychowania, elementem nauki patriotyzmu. Byłoby wspaniale, gdyby to był dzień, co łączy. Znaczyłoby to, że oczekiwania wszystkich obywateli Polski, naszej Ojczyzny są takie same lub bardzo podobne.  Nie wiem tylko, gdzie się plasują ci, co mówią, że patriotyzm to wiocha, również i ci, co chcą wykreślić naukę historii z podręczników. To są ci, co kierują w tym państwie edukacją. To są ministrowie i im podlegli urzędnicy oraz nadzorujący ich premier, a także prezydent. Nie potrafię, a może nie chcę tego interpretować.

Pozostawiam to Wam, Drodzy Czytelnicy.

Jest Dzień Niepodległości. Za pośrednictwem telewizji ląduję na Placu Piłsudskiego. Tu odbywa się uroczystość oficjalna i tak powinno być. Tego nikt nie powinien zagarniać dla siebie. To jest pokłon dla poległych, dla zmarłych, dla tych, co oddali siebie, swą wiedzę, umiejętności, talenty, a jakże często i życie dla tej Jedynej, która nie powinna mieć i nie może mieć rywalki. To byli synowie i córki tej ziemi, a także ci, co wybrali nasz kraj, Polskę za swoją Ojczyznę. Oni też nie wahali się złożyć swojego wysiłku, krwi lub życia dla Niej. Wiedzieli, że warto.

Apel poległych, złożenie wieńców na Grobie Nieznanego Żołnierza, uroczysta zmiana wart, przemówienie Pana Prezydenta. Tak powinno być. To ma łączyć. Z tym się zgadzam. Potem były demonstracje. Te już nie muszą łączyć, bo one mają być głosem społeczeństwa, a właściwiej byłoby powiedzieć części, różnych części społeczeństwa. To jest ten moment, te chwile, kiedy obywatele próbują powiedzieć to, czego im się nie udaje zrobić gdzieś indziej i w inny sposób. Nie mogą tego zrobić, bo im się nie pozwala, bo ich głos się cenzuruje, albo nawet całkowicie usuwa. W takich sytuacjach niemal wszędzie ludzie zatkaną demokrację chcą odetkać na ulicach, gdzie ich głos trudno usunąć, dziennikarzy nie wyrzuca z pracy. Niestety i na ulicy często próbuje się rozsadzić, nawet najbardziej pokojową demonstrację. Mało tego. Czasem pozoruje się zajścia, bijatyki i jak to zawsze robiła komuna zrzuca wszystko na chuliganów.

Siedziałem przed telewizorem, bo już sam nie mam siły uczestniczyć w takim wielogodzinnym pięknym świętowaniu. Przeszła jedna demonstracja z Prezydentem na czele i w gruncie rzeczy z pięknym przesłaniem. Ruszyły kolumny wojskowych i innych formacji. To dobrze, bo to jest element kształcenia patriotyzmu we wszystkich krajach Świata. Dziwne by było czynienie czegokolwiek innego. Potem szła kolumna Prezydencka i innych ludzi, którzy chcieli się znaleźć przy boku Pana Prezydenta. Mam wrażenie nawet, że sporo było takich, co chcieli być zapamiętani właśnie wtedy i w tym miejscu. Potem była nie taka wielka grupa, jak to się mówi, zwykłych ludzi. Nie było tutaj specjalnie wiele flag państwowych, jakiś transparentów, a skandowań właściwie w ogóle. Niestety miało się wrażenie, jakby ktoś wszedł w nie swoje buty. Ważna jest jedność i ona powinna być mocno zaakcentowana właśnie na Placu Marszałka Piłsudskiego. Cóż z tego, że śpiewano Pierwszą Brygadę, Hymn Państwowy. Telewizja ujawniła wszystko nie po raz zresztą pierwszy. Może lepiej byłoby śpiewać pieśni z innego śpiewnika. Kamera pokazała, nieodrobione lekcje już od kilkudziesięciu lat, a jeżeli chodzi o Pierwszą Brygadę to ze dwadzieścia lat. Nie wystarczy byle jak ruszać wargami, trzeba, a przynajmniej wypada nauczyć się słów. Może ja się mylę. Może inaczej myślę.

Inaczej to nie ma się szacunku dla tej, której to święto było poświęcone, dla tych, dla których odczytywano ten Apel Poległych.

Ba, co zakrawa na jakiś kawał. Nie ma się szacunku dla pełnionych przez siebie urzędów. Tak, bo to przypadłość wielu osób, którzy – co tam mówić zresztą.

Generalnie nie uważam akurat tej oficjalnej demonstracji za właściwą. To tak, jakby się chciało sobie samemu wydeklamować laurkę.

Potem miał być Marsz Niepodległości. O ile oficjalna demonstracja była wejściem nie w swoje buty, to tej demonstracji chciano jeszcze przed 11. listopada przypisać inne oblicze. Nie było to miło odbierane. Można uważać, że to nic. Dla mnie była to nie tylko, że mało elegancka manipulacja, to była wręcz ordynarna manipulacja. Z jakiś powodów jej rozpoczęcie było opóźniane. .

W końcu około piątej pochód ślamazarnie ruszył i ponownie stanął. Nie wyglądało to dobrze. Pojawiły się zwarte oddziały Policji. Oddziały te zamykały ulicę Marszałkowską przed czołem kolumny około 100 metrów, może nawet więcej. Następnie kolejne oddziały utworzyły prawą i lewą flankę na chodnikach. Cały czas były to formacje w rynsztunku bojowym do walk ulicznych. Kolejne dwie jednostki czekały, aby odciąć, a raczej zamknąć ten worek. Takie sformowanie oddziałów miało niechybnie służyć nie do pilnowania porządku, tylko do wypełnienia konkretnego zadania, prowokowanego, zaczepnego. Mogłem się jednak mylić. Tak mogło być kiedyś, teraz może jest inaczej. Chciałbym się mylić, jak już wielokrotnie w swym życiu chciałem się mylić, a wychodziło inaczej. Te oddziały Policji miały za cel albo zniweczyć demonstrację, albo przypisać jej całkowicie inną twarz w całkowicie innym świetle, nieprawdziwym. To była gra jak przy przesłuchaniu Musi być dobry i ten zły. Tutaj w dniu 11. Listopada też miała być ta dobra manifestacja i ta zła. Do tego jeszcze kilka innych, o których wielokrotnie później by się mówiło: A przecież były inne jak ta przeciw faszyzmowi, gdzie wszystko przebiegało w największym porządku. Tak się kreuje fakty, interpretacje, robi propagandę. Jaka to szkoła?

Czekałem i doczekałem się. Skądś pojawiły się czerwone race dymne. Może też były inne. W tym pasie 100 metrowym pojawili się harcownicy. Skąd ja to znałem? Jeśli z jakiejś umownej strony ktoś rzucał, to powinien rzucać i z drugiej strony. I oczywiście. Jak na rozkaz. Teraz harcowali już jacyś w kominiarkach. Do nich dołączali policjanci. Nie tylko w chełmach, ale i w kominiarkach. Demonstracja stała z nieznanych powodów. Przed czołem kolumny jacyś ludzie w kominiarkach, nie wiedzieć po co, naparzają się, ale ich jest zaledwie garstka. Z kolumny marszowej nie bardzo ktokolwiek się chce dołączyć. Oddziały policji stoją, jakby oczekiwały na wybuch jakiejś groźniejszej akcji i wkroczenie do większej akcji. Niestety wygląda jakby to była prowokacja, tym bardziej, że co jakąś chwile jakaś zamaskowana postać wbiega do samochodów policyjnych. Po amunicję rac?

Do czasu pojawienia się Policji nic się nie działo. Nawet jeśli ktoś rzucił gdzieś racę to się dymiła i tyle, aż zgasła. Również po usunięciu Policji nic się nie działo. Organizatorzy Marszu Niepodległości sami zorganizowali swoją służbę porządkową i widać było, że to wspaniale działa. Nie było widać wichrzycieli – Tak to się niegdyś nazywało? – aby dać siłom policyjnym możliwość wykazania się. Tak to funkcjonuje od dziesiątek lat z niewielkimi odchyleniami w większości krajów. Warianty się zmieniają. Raz siły porządkowe rzeczywiście chcą pilnować porządku, a innym razem chcą wywołać burdy, dla celów politycznych, walki politycznej. Policja z reguły ma większe możliwości.

Takiej różnorodności to ja nie chce i nie oczekuję. Jeśli będziemy tak świętowali Nasze, Polaków Święto, to prowokatorzy czynią to nie w imię polskiej racji stanu. Tym powinien interesować się kontrwywiad. Po mojemu widieniu.

Minęło kilka dni, a wszystkie media donoszą o wykryciu zamachu na wszystkie władze państwowe. Ogromny zamach, tony materiałów wybuchowych. Wybuch mógłby zniszczyć nie tylko gmach Sejmu, ale i podziemną infrastrukturę. Coś jednak nie pasuje. Zbyt dużo tu mediów, za mało profesjonalności. O co w tym wszystkim chodzi? Kto tutaj komu szyje buty? Czy mediom już tak się pomieszało wszystko, że prokurują manipulację za manipulacją, czy rzeczywiście jest jakieś głębsze tło. Nie chcę, by karmić rzeczywistość faktami medialnymi. Nie chcę, by państwo było fałszami rozbrajane. Gdyby obiektywnie biorąc była to farsa, to pal licho, ale tak nie jest. Ukazuje to bowiem kompletną ignorancję służb specjalnych, konsumenta budżetu państwa, a nie obrońcy państwa. Ktoś źle się bawi.

Zastanawiam się jaka rakieta wystrzeli. Zaczyna mi to przypominać nie ukazywanie siły argumentu, tylko argumentów siły. To nie jest dobry kierunek debaty i nie o to chodzi, bo to nie jest debata. Jest to tworzenie faktów medialnych.

Ostatnio dowiedziałem się, bynajmniej nie z mediów, że w roku 2012 związki zawodowe górników prowadziły ostry spór płacowy z Rządem. Oczywiście to tylko jedna z kwestii. Na szczęście zakończony ugodą. O tym się jednak nie mówiło, tylko bez przerwy odstawia komedię polityczną. Mnie nie dziwi, że górnicy nie chcą zniszczenia górnictwa. Wiem również dlaczego ktoś chce zniszczenia górnictwa.

To tylko kilka zaszłości.

Dokąd ktoś chce nas wyprowadzić?

Gdzie jest polska racja stanu?

Marek Morawski

24 października 2012

Przepraszam moich czytelników, że o tak podstawowej sprawie chcę pisać jak HONOR. Niestety wygląda na to, ze niedługo będziemy musieli uczyć ludzi, aby na g… nie mówili papu. Drastyczne porównanie? Tak. Nie może być jednak inne, bo byłoby mało nośne, mało skuteczne.

Dlaczego ludzie nie wiedzą, co to jest HONOR?

Wymagałoby to długiego wywodu. Może kiedyś indziej.

Najprostsza odpowiedź, że z tego samego powodu, dlaczego są środowiska, którym do porozumienia wystarcza słowo przecinek czyli k…. oraz słowo na p… z przedrostkami. Właściwie wszystko można wyrazić. Inne słowa to już rozpusta słowna.

Ad rem.

Chodzi o pewien happening oraz o jego pierwowzór czyli otrzęsiny w szkole salezjańskiej w Lubinie. Zgadzam się, że mogą różne zwyczaje być już archaiczne i w dobie współczesnej inaczej odbierane jak niegdyś. Po to jednak mamy rozum, by móc krytycznie ocenić to, cokolwiek się robi. Jeżeli się tego nie potrafi – ergo nie potrafi się myśleć, to może znaleźliśmy się nie w tym miejscu, w którym powinniśmy być.

Ważniejsza rzecz jednak to sprawa honoru. Honor dotyczy wszystkich, chociaż według dawnych kodeksów musieli to być ludzie szlachetnie urodzeni. Uważano, że innych ten zaszczyt, ta szlachetna cecha osobowości nie dotyczy.

Nie do końca się zgadzam. Honor mieli ludzie należący do pewnej grupy społecznej odróżniającej się od innej. Byli to więc chłopi, rzemieślnicy należący do cechów, inne grupy zawodowe itd. Oczywiście także arystokracja i szlachta, najczęściej ziemiaństwo. Brak przynależności do takiej grupy nie powodował obligacji określonego zachowania się. Praktyka wykazała, że często tacy ludzie zdradzali, działali przeciw własnemu państwu, a w praktyce służyli w policjach politycznych i w tych strukturach awansowali na faktycznie wyższe pozycje społeczne niż inni w społeczeństwie.

Ja trochę inaczej podejdę do tego problemu. Rozciągnę kwestie honoru na wszystkich ludzi. Każdy człowiek go ma i nie chce się go pozbyć. Będzie go bronić. To jest ważne dla człowieczeństwa. O honor trzeba dbać indywidualnie, ale i w skali całego społeczeństwa, a także państwa. Jeśli ktoś postępuje niegodnie, to pełniąc funkcje państwowe, sprawując różne stanowiska, (kiedyś mówiono godności i funkcje społeczne) powinien się podać do dymisji sam, a jeśli tego nie uczyni powinien być zdymisjonowany przez uprawnione do tego osoby czy gremia właściwie natychmiast. Jeśli tak się nie dzieje, to znaczy, że te reguły nie funkcjonują. Oznacza to, że wyższość mają inne racje, a nie honor. Oznacza to, że zasady mafijne czy układy, kliki rządzą daną strukturą, a nie prawda i uczciwość. To niezwykle proste, wyraźne i czytelne zasady społeczne.

Pokazano na zdjęciu księdza, który zadziera sutannę i proponuje zlizywanie czegoś ze swych kolan. Wniosek: stracił rozeznanie rzeczywistości lub też zidiociał. Mało tego. Jest chyba pozbawiony kompletnie honoru. Ksiądz i honor? Zapyta ktoś. Tak, właśnie tak. Jest nazbyt wiele przykładów na to, choćby ksiądz Jerzy Popiełuszko. Niech ktoś ośmieli się tylko powiedzieć, że nie miał ksiądz Jerzy honoru. Jeszcze jak, wszyscy patałachy i mięczaki bez twarzy.

Wszystko zrobiono tak, aby były jednoznaczne skojarzenia. Powstaje myśl: Czy ten gość jest nienormalny, nadpobudliwy czy w ten sposób szuka substytutu wrażeń? Jeśli tak, to won i się leczyć. Nie powinno być miejsca dla takich osób pozbawionych zarówno rozumu jak i honoru. Dlaczego honoru? Bo człowiek mający honor nie pozwoliłby sobie na coś takiego.

Nie dotyczy to tylko tego księdza, ale i tego naśmiewającego się z tego „rytuału” komika. Nie było to śmieszne, chociaż satyra słuszna, o ile przesłanka byłaby prawdziwa. Paweł Hajncel najprawdopodobniej nie sprawdził prawdziwości tej informacji i tak jak ja powyżej wysnuł niewłaściwe wnioski. Trzeba jednak mieć rozwagę. Rozwaga powinna pozwolić uczynić satyrę ośmieszającą, ale nie naruszającą uczuć religijnych. Tak, to prawda.

Prawidłowo odpowiednie władze powinny takiego wesołka zesłać gdzieś, gdzie nie miałby nigdy do czynienia z młodymi ludźmi, wiernymi. Taki pasterz nie może pracować na pastwisku, gdzie wierni nie akceptują takich „kawałów”.

Tylko że taką informacją oszukuje się nas, społeczeństwo za przyzwoleniem, zadowoleniem władzy chyba wszelkich szczebli, o czym dalej.

Przykro, ale taka informacja pokazuje jak nisko upadło człowieczeństwo. Wartości ducha jakby wyparowały lub się zmieniły w swoje zaprzeczenie.

Wołam o odrodzenie HONORU.

Owszem, będą tacy, co uważają, że godność człowieka to tylko zbędny balast, jednak historia zna i pamięta o ludziach honoru, a o szmaciarzach nie.

Czy to ma znaczenie?

A, to już niech każdy przed samym sobą oceni.

Wolę HONOR!!!

W tym miejscu powinienem zakończyć ten felieton, a tak naprawdę ja go zaczynam. DLACZEGO?

TO BYŁA NIEPRAWDA!!!

INFORMACJA ZOSTAŁA ZMANIPULOWANA. SPOŁECZEŃSTWO ZOSTAŁO OSZUKANE. CZY KTOŚ ZA TO ODPOWIADA? CZY NIE POWINNY TAKIE PRZYPADKI BYĆ ŚCIGANE Z URZĘDU?

Dlatego, że przedstawiony powyżej obraz otrzęsin został zmanipulowany przez łachmytów, a byli to dziennikarze z TVL ODRA.

Tutaj dopiero ujawnia się problem honoru w całej rozciągłości.

Prawda była taka. Otrzęsiny rzeczywiście się odbyły w obecności nauczycieli, 160 rodziców, kilkudziesięciu czy nawet stukilkudziesięciu uczniów. Jak zwykle w czasie tego typu obrzędów i zabaw, były różne śmieszne skecze czy numery. Zabawy, które wymyślają od wieków sami uczniowie. Nieletni. Polegają one na tym, by tego nowego adepta do nauki nie upodlić, ale skłonić do przejścia trudnej drogi, by mógł być pasowany na ucznia. Bywają też przeszkody polegające na wypiciu mleka z miski stojącej na podłodze i przeróżne inne próby w czasie których może się na przykład pobrudzić. itd. Adepci pocą się, a widzowie mają uciechę. Tu zaczęła się manipulacja.

Dochodzimy do sedna. Pseudodziennikarze obdarzeni skażoną wyobraźnią seksualną zechcieli wyciąć jakiś fragment, jedną klatkę obejmującą część całości widoku. Jeśli ubierze się taki obraz w ukierunkowany komentarz, to można zasugerować dowolną scenę. I o to właśnie im chodziło, aby się zameldować jako wojownicy z kościołem, wiarą i wiernymi. To, że sprokurowana historia nie ma nic wspólnego z uroczystością otrzęsin, nie ma żadnego znaczenia. Oni pokazali obraz, który ma niszczyć wiarę, ma trafiać w honor ludzi wierzących, tych nauczycieli, rodziców i dzieci. Nie pomogły żądania sprostowania samych uczestników otrzęsin – uczniów. Chora, zdegenerowana wyobraźnia dziennikarzy goniąca za równie chora sensacją seksualną zwyciężyła. Nie było sprostowania.

Dopiero na dobra sprawę w tym miejscu dochodzimy do kwestii honoru. Jakim trzeba być łajdakiem, by coś takiego zmanipulować?. Czy dziś wszystko musi się kojarzyć z seksem, ale jeszcze zohydzonym, zboczonym? Zmanipulowano i dalej huzia na księży. Ci dziennikarze wszystko psują: Opinię, młodzież, nawet seks. Do seksu też potrzeba mieć kulturę osobistą, a nie widzenie wszystkiego przez nowe zboczone praktyki.

Dlaczego jakieś chore pisarczyki, swoista współczesna oprycznina dziennikarska psuje dobre imię szkoły cieszącej się uznaniem młodzieży i rodziców? Dlaczego ktoś bezkarnie rozwala kapitał dobrego imienia, na który pracowały dziesiątki nauczycieli i pewnie setki, jeśli nie tysiące uczniów przez lata? Gdzie jest prokurator? Dość tego! Nie wolno niszczyć ani szkół jako zespołu ludzkiego, ani fabryk, uniwersytetów i jakichkolwiek udanych gremiów. To jest wartość sama w sobie. Nigdy tego w komunizmie nie uwzględniano. Dzisiaj także, bo rozwala się wszystko w imię jakiś paranoicznych, chorych idei. Nie chcę, by dziecko ledwie nauczy się mówić było uczone do czego może służyć rectum i by jeszcze wychwalano, że to jest najlepsze. NIE, PO PROSTU NIE!

Nie zgadzam się, by władza okazywała za każdym razem oblicze hołoty i łajdaków. Człowiek, który ma władzę, jeżeli tylko wie, co to jest godność i sam jest człowiekiem honoru nie pozostaje obojętnym. Powinien zareagować tym bardziej, że ustawicznie przedstawia siebie jako wierzącego, zawiera ślub kościelny. I co? I NIC. NIC!!! Okazuje się, że to tylko takie hocki klocki na pokaz. Wiara, Bóg, Chrystus to tylko tło dla zdobycia władzy. Po prostu sztafaż dla człowieka władzy. Jakieś udziały w uroczystościach kościelnych. Pstryk. Zdjęcie leci do prasy, do telewizji. Ale pobożny – jeden z drugim myślą oglądający je.

A honor? Co tu można mówić o honorze. Przecież ci łajdacy nie wiedzą, co to jest honor. To trzeba czuć! To trzeba czuć całym swym jestestwem. Godność człowieka. Dla nich to nic nie znaczy. Można ją zniszczyć bez odszkodowania. Nie zgadzam się na coś takiego. Czy prokuratura wie, że honor ma swoją cenę? Bardzo często najwyższą. I nie można niszczyć niczyjego honoru bezkarnie, bez odszkodowania – wysokiego. Dotyczy to ludzi, ale dotyczy również instytucji, zasłużonych gremiów. Najwyższa pora, aby wrócić do właściwej wyceny człowieka.

Wtedy nie będę musiał pisać o honorze.

Marek Morawski

7 października 2012

Zjawisko to również dotyczy naszej rzeczywistości. Szkoda, że dotyczy wielu ludzi, których kiedyś widziałem w całkowicie innej chyba bajce. A może uległem FATAMORGANIE?

Kilka dni temu w telewizji pojawił się Pan Marcinkiewicz. Człowiek, który już kiedyś sam, osobiście zepsuł sobie opinię nielojalnością, pogardą dla wartości wyższych niż tylko konsumpcja, blichtr, oszustwo itd.

Ten pan „wszedł” na szklany ekran i zaczął dezawuować porządnego człowieka, profesora Glińskiego tylko z tego powodu, że zadeklarował podjęcie się trudu, powtarzam TRUDU zorganizowania rządu fachowców. Dezawuować tylko z tego powodu, że inicjatywa wyszła z PiS? To jest chore albo z gruntu fałszywe. To jest tworzenie fałszywego obrazu, który ma się rozlać na cały kraj. Ma psuć opinię wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób nawet tylko otarli się o PiS. Jest to tworzenie FATAMORGANY dla społeczeństwa, tylko dlatego, że to mówi były premier. Nic to, że skompromitowany, sam się skompromitował. Nic to, że bez charakteru, jakby to powiedziano w każdej społeczności o normalnej i przyzwoitej hierarchii wartości. Posądza człowieka zacnego, uznanego autorytetu o zabawę Polską. Nie mówi wprost, ale sugeruje, że jest złym Polakiem – chce się bawić Polską. Doprawdy jest to niebywałe. Wykorzystuje technikę manipulowania informacją polegającą na tym, by mówić o czymś lub o kimś, komu już zepsuto opinię. Potem wymieniać nazwisko tego przeznaczonego „na zmarnowanie” Słuchacz już skojarzy. Ten zły, to ten drugi pewnie też. Prawda, jakie to wredne!!!

Jest to również sabotowanie podstawowego prawa demokracji, czyli możliwości tworzenia rządu technicznego, rządu fachowców przez opozycję, czy grupę ludzi nie należących do jakiejkolwiek partii, skoro sprawujący rząd nie spełnia swych funkcji chociażby poprawnie. Nikt nie kompromitował tego rządu, tylko sam rząd się skompromitował sterując wymiarem sprawiedliwości, pokazując całkowite lekceważenia ułomnego zresztą prawa, które można naginać, jak się chce. Pan Marcinkiewicz tworzy FATAMORGANĘ wmawiając ludziom, że inny rząd niż obecny będzie zły, że stwierdzając á priori, że inni ludzie będą złymi fachowcami i źle będą sprawować swoje funkcje. Tego nie wolno czynić. To jest po prostu nieuczciwe. Sam Pan Marcinkiewicz nie wykazał się jakimiś nadzwyczajnymi czynami, poza rozwaleniem tamtych rządów (pospołu z innymi). Owszem dokonano kilka ważnych zmian, ale to nigdy nie jest zasługą jednego człowieka, ale ludzie żądni władzy zawsze sobie przypisują wszelkie zasługi. Ten model perorowania zastosował również Pan Marcinkiewicz.

Nie zgadzam się z takim sposobem uprawiania „demokracji”, bo jest to dyktatura, odbieranie możliwości pluralizmu, możliwości podejmowania działań całkowicie zgodnych z prawem i co jest niezmiernie ważne nowatorskich w tych wcale nie tak luksusowych latach. Bo nowy rząd ma być próbą odejścia od partyjności. Takim działaniom trzeba jak najbardziej przyklasnąć. Nie brakuje w Polsce fachowców, tylko że piekarz powinien piec pyszny chleb, hydraulik fachowo naprawiać instalację sanitarną, a lekarz-menadżer kierować resortem zdrowia, nauczyciel z dodatkowym fakultetem zarządzania kierować szkolnictwem czy edukacją. Nie oznacza to, że nie mogą być utalentowani ludzie z niskim wykształceniem, ale jest to nadzwyczaj rzadkie. Spryt, cwaniactwo to nie jest wiedza tylko umiejętność.

Tak nie wolno czynić nawet Panu, Panie premierze Marcinkiewicz. Powiem więcej. Szczególnie Panu nie wolno. Nie przystoi, jak to się niegdyś mówiło. Nie będę tłumaczył dlaczego, bo wierzę w inteligencję byłego premiera. Jeśli to jest dlań niezrozumiałe, to się nie dziwię, że rząd się rozleciał.

Kierowanie nawą państwową czy nawet jednym resortem wymaga nie tylko wiedzy, ale i niezwykłej wyobraźni, posiadania wizji przyszłości, by prawidłowo doskonalić zastane prawo, istniejące uregulowania prawne, a właściwie by poprawiać ułomną rzeczywistość, eliminować błędy niegdyś popełnione lub nawet celowo wprowadzone. Wizją tą nie może być rozwój przez zastój i serwowanie FATAMORGANY. To nie jest bajka. Pora przestać bawić się koalicji w strasznego luda i przestać straszyć opozycją. To jest doprawdy śmieszne, wręcz dziecinne i czyni zbyt wiele złego naszemu krajowi. Nie może być tak, by wprowadzać w życie hasło „PO NAS CHOĆBY POTOP”. My nie mamy się gdzie przenieść. Jest nas 37 milionów i nie powędrujemy na dzikie pola, do Afryki czy nie dokonamy exodusu do Kalifornii niczym Amerykanie wskutek katastrofalnej suszy lat trzydziestych ubiegłego wieku (Opisał ją Steinbeck w Gronie gniewu).

Takich siejących fałszywy obraz, nadmuchiwaczy FATAMORGANY w społeczeństwie jest więcej niż tylko Pan Marcinkiewicz. Kiedyś sami się będą wstydzić tego. Szkoda, że są to często ludzie lubiani, mający osiągnięcia, którzy dali się wciągnąć w nieczystą grę, fałszywą w imię doraźnych korzyści, czyli jak to się niegdyś mówiło dosadnie, ale prawdziwie „bycia przy żłobie”. Mało tego. To często są ci sami, co niegdyś korzystali z ówczesnego żłobu. To się samo ujawnia (oliwa zawsze wypłynie ma wierzch). Okazuje się, że najbardziej protestują ci, co zbierali niegdyś profity z tego, że byli przy władzy lub pracowali dla władzy. Teraz też.

My zaś nie możemy ulegać takiej FATAMORGANIE, bo za ten fałszywy obraz najwyższą cenę zapłacą zwykli ludzie. Lepiej, aby ten obraz był mniej ładny, ale prawdziwy.

Powtarzam: Takie „gadanie” w telewizji publicznej to mędrkowanie. Nie wolno i nie należy tego czynić. Jest to zarzucanie porządnemu człowiekowi, profesorowi Glińskiemu braku patriotyzmu czyli zabawy Polską. Jest to urabianie opinii komuś, kogo nie zna szeroka społeczność, zanim jeszcze cokolwiek zrobił. Takie działanie „na zaś”. Od razu powiedzieć, że jest zły. Ja się nie godzę na taką ohydną walkę polityczną. Od lat po raz pierwszy mamy okazje powstanie rządu fachowców, niepartyjnego. I z góry wyznaczeni gracze stawiają zasłonę dymną. Nie, nie jest to zasłona dymna. Jest to tworzenie obrazu FATAMORGANY. Obrazu całkowicie fałszywego. Obrazu, który nie przedstawia niczego realnego. Jak nazwać takiego człowieka fałszującego, powiem opluwającego kogoś? Kiedyś by powiedziano szubrawiec.

Jeżeli ktoś, kto jeszcze niczego nie zrobił jest przedstawiany w złym świetle, jeżeli to, co ma uczynić przedstawia się jako zabawę Polską, to co mamy powiedzieć o tym, co widzimy bez pomocy wrogich sił Polsce? Co wobec tego czyni z Polską ten rząd? Czy jest to zabawą? Zapewne nie. Jest to po prostu niszczenie Polski, nie zabawa. Jest to rozdrapywanie tej sztuki sukna, której na imię Polska. Uzależnienie władzy sądowniczej od ustawodawczej i wykonawczej, to jest zepsucie państwa. To samo z prokuraturą. Niemal całkowite zmanipulowanie informacji, mediów jest zabiegiem demokratycznym czy dyktaturą? Eliminowanie mediów niezależnych czym jest? Niszczenie edukacji czym jest?. Dalej rozwalenie nauki. A nieudolność zarządzania inwestycjami państwowymi? Dalej akceptowanie cen kontraktów iście niebotycznych, kiedy na świecie takie inwestycje jak budowa autostrad, stadionów wykonuje się o kilkadziesiąt procent taniej i o połowę krócej w o wiele trudniejszych warunkach geologicznych. Tak można długo wymieniać. Ktoś powie, że jestem uprzedzony. Nie. Dla mnie mogą rządzić jacykolwiek ludzie, byle mieli na celu dobro państwa, byle prezentowali polską rację stanu. Mogą zarabiać doskonale, ale nie może być afer z podwójnym dnem, którego nawet nikt nie chce odsłonić jak afera AMBER GOLD czy OLT. To tylko wierzchołek góry lodowej.

Dla wyjaśnienia: tylko 1/8 góry lodowej jest na wierzchu.

Pan Marcinkiewicz powinien powiedzieć, ale nie to, co powiedział, lecz to, co jest pod tą wodą, co kryje w swoim wnętrzu ta góra lodowa.  Na to trzeba być jednak gościem. Czy zgodzicie się ze mną, moi czytelnicy?

Może wskazane byłoby powiedzieć, czego dokonano (dokonał rząd) w nadbudowie, czyli tej sferze, która dotyczy naszego ducha, zachowań, obyczajów, wręcz etyki?

Rozwala się to, co jednoczyło nas Polaków, dzięki czemu byliśmy Narodem wyróżniającym się w Europie. Nie jest prawdą, że siedzimy na końcu listy. Siedzimy na liście dokonań w sferze materialnej, bo nas tam pakują nieudolni, leniwi, niedouczeni ludzie wsadzeni na stanowiska, na których nie powinni być.

Toczy się bezpardonową walkę z chrześcijaństwem, szczególnie katolicyzmem. Równocześnie trąbi o tolerancji.

Zniszczono autorytet nauczycieli.

Pewnym dzieciom daje się handicap wskutek orzeczeń o posiadaniu ADHD czy dysleksji. Dziś to jest tak wysoki procent, że aż dziw, skąd jesteśmy jako społeczeństwo tak dalece obciążeni. Kiedyś wystarczyło na to postanie w kącie, czasem tzw. koza i było po ADHD. Może to nie odpowiada wielu rodzicom i zwolennikom nowych teorii, ale przecież chodziliśmy do szkoły, byli tacy, co chodzili po klasie, ale to po kilku tygodniach było niwelowane. Klasy były niezwykle liczne. Pięćdziesięciu uczniów, czasem nawet więcej. Grupa różnorodna, tyle że wystarczyło lekkie podniesienie głosu przez nauczyciela, by uspokoić 50 chłopaków.  Bywało wyrzucenie z klasy i zameldowanie się u dyrektora. Przecież to wszyscy wiedzą

Niszczy się edukację na każdym szczeblu.

Preferuje się obyczajowość seksualną kolosalnej mniejszości i nie jest to tolerancja, tylko chęć dokonania zmiany obyczajowości. Niegdyś zmiana obyczajowości w tym zakresie w długim okresie czasu we Francji doprowadziła do niemal całkowitego zaniku przyrostu naturalnego arystokracji. Dopiero zakaz uprawiania tej miłości przez króla (król również zarzucił te praktyki) odwrócił ten trend. Czy to może doprowadzić i w Polsce do niekorzystnych zmian demograficznych? Nie wykluczam takiej możliwości, ale nikt takich badań nie podejmie, bo to nie jest poprawne politycznie. Tylko nikt nie chce powiedzieć, czy to jest zgodne z Polską racją stanu. Starożytni Grecy to inaczej robili. Uprawiali miłość platoniczną, ale posiadali rodziny. Nikt rozsądny nie tnie gałęzi, na której siedzi.

Odchodzi się od dobrych standardów na rzecz bylejakości. Również dzięki Unii Europejskiej. To nie przypadek, że walą się nowe autostrady, wykopy pod metro, szynka jest bez mięsa, „sok malinowy” zawiera 0,5% prawdziwego soku wyciśniętego z malin itp. To jest pokłosie odejścia od standardów jakichkolwiek, od dobrego nauczania, od uczciwego traktowania swego państwa, od uczciwości, wręcz przyzwoitości. Kraj traktowany jest jak obiekt do rozszarpania. To jest konsekwencja odejścia od solidnego wykonywania swej pracy, przez urzędników też, odejścia od wszelkich norm.

Rozwalono, unicestwiono wiele polskich firm budowlanych, które zmuszono do kredytowania państwowych inwestycji. To państwo nasze, chyba Minister Rostowski tak sprytnie prokurujący wirtualny budżet, zatrzymywał pieniądze dla firm budowlanych. Przecież to wszystko można uregulować niezwykle prosto, tylko trzeba chcieć, a nie tworzyć zbójeckie państwo. Zatrzymanie pieniędzy dla przedsiębiorców jest kradzieżą, czy nie tak? Mało tego. Jest podcinaniem finansów – bytu tych firm oraz rodzin ich właścicieli. Wszystko jedno, czy był pośrednik, czy nie. Jeżeli zaangażowano pośrednika, a nie zabezpieczono interesu rzeczywistych wykonawców, to jeszcze gorzej. Nie można powiedzieć: „A, poradzą sobie”.

O tym proszę powiedzieć Panie były premierze.

Marek Morawski

Fatamorganą może być wszystko. Można zobaczyć każdy obraz, ale wcale nie ten, który się chce. To nie jest wypożyczanie kaset z filmem do wyboru. Dostaje się to, co jest podyktowane poza nami, poza naszą wolą. Pierwszy raz to można patrzeć na to nawet z pewnym zaciekawieniem. Kiedy ten sam obraz jest serwowany po raz setny, to nie tylko, że jest to nudne, ale na dodatek irytuje. W pewnym momencie można chcieć wyłączyć ten obraz.

Jednym z podstawowych takich obrazów jest grabież, którą przedstawia się pod różnymi tytułami. Poniżej przedstawię kilka z nich.

PRYWATYZACJA CZYLI WYPRZEDAŻ MAJĄTKU PAŃSTWOWEGO

Od wielu lat sprzedaje się majątek państwowy, inaczej mówiąc nasz, obywateli. Kwoty uzyskiwane są różne. Czasem sprzedaje się za przysłowiową złotówkę, jak polskie hutnictwo, czasem uzyskuje się za jakiś obiekt pokaźne kwoty. Z reguły w ciągu roku są to kwoty idące w miliardy złotych. Ktoś podjął decyzję, lecz my, obywatele, właściciele tego majątku nigdy nie otrzymaliśmy sprawozdania z tej sprzedaży. Nie dowiedzieliśmy się, czy taka sprzedaż była sensowna, czy cena sprzedaży była choć wyższa od rocznych wpływów z podatków. Nie widzieliśmy kalkulacji, wyliczonej efektywności każdej takiej transakcji. Wszystko można było sprzedać za byle jaką cenę podyktowaną jedynie celem politycznym pewnych ludzi, a nie interesem państwa. ZGODNĄ Z POLSKĄ RACJĄ STANU.

Tak to bywa w ekonomii i tak uczą w szkołach nie tylko wyższych, że oblicza się efektywność każdego przedsięwzięcia, również efektywność transakcji kupna-sprzedaży majątku trwałego. Tym majątkiem może być samochód, ale i statek, również stocznia, jakaś fabryka, zakład usługowy.

Z czym powinno być porównywane? Akurat w tym przypadku z wpływami z podatków.

Dodatkowym elementem, który powinien być brany pod uwagę to ilość stanowisk pracy, w tym ilość stanowisk pracy dla kadry kierowniczej i innymi czynnikami w każdym konkretnym przypadku.

Sprzedano majątek, polski przemysł, pokrywając z wpływów koszty swojej indolencji, nieudolności zarządzania, niechęć do zmniejszania kosztów państwa itd. Teraz Polacy, polscy nie tylko robotnicy, ale i inżynierowie, ekonomiści i inni wykształceni ludzie, absolwenci studiów nie mają gdzie pracować. Przecież obcokrajowiec, właściciel obiektu, nie zatrudni kadry kierowniczej z Polski, tylko ze swego kraju. Podobnie z dozorem technicznym, personelem badawczym projektującym rozwój produktu itd.

Mówi się tylko, ile uzyskano ze sprzedaży. Te kwoty to FATAMORGANA. Wpadają w ucho i nikt nie myśli o rzetelności transakcji, o jej opłacalności, biorąc wszystkie aspekty pod uwagę.

Czy były przekręty? Kto to wie? Stworzono przepisy o ochronie właściwie wszystkiego. Tajemnica handlowa. Kto przeprowadzał transakcję? Tajemnica handlowa i ochrona danych osobistych itd. itp. Tak można sprzedać wszystko. Majątek, kraj, wolność, nawet ludzi. I to się robi. Jeśli ktoś nie wierzy niech się rozejrzy dookoła i zada pytania konkretne. Gdzie jest to a to, gdzie jest taki to a taki człowiek? To łatwo zrobić, ale nie można przechodzić obojętnie uzyskując odpowiedź.

Pozbywanie się majątku narodowego to uzależnianie się od kapitału obcego, od sytuacji gospodarczej właścicieli najczęściej Niemców, Francuzów, Japończyków i wielu innych. Kiedy pogarsza się koniunktura macierzystej jednostki to oszczędza się na filii gdzieś tam w Polsce. Przecież to proste. Jest źle i w przyszłym roku 2013 bomba zegarowa, którą przygotowali rządzący wybuchnie z zdwojoną siłą i nie będzie się jak przed tym obronić oprócz odebrania klasie niewolniczej części ich marnych wynagrodzeń.

OBNIŻANIE POZIOMU KSZTAŁCENIA NA WSZYSTKICH ETAPACH EDUKACJI

Mami się młodzież reformami edukacji, mniejszą ilością uczenia się, eliminowaniem istotnych przedmiotów jako nieważnych lub mało ważnych. Niestety nic w zamian się nie daje poza papierkiem ukończenia szkoły lub uczelni. Tylko co z tego? W krajach, w których wielu chciałoby być, nikt nie pyta jakie masz świadectwo, tylko co umiesz? A co Ty umiesz? Co wyniosłeś ze szkoły? Jakie umiejętności? Może potrafisz coś wytoczyć? Może uszyć fartuszek lub garnitur? Może obliczyć wytrzymałość kładki, może mostu? Może wielkość opadów na dobę? I tak dalej. Co umiesz? Myć gary? Po to było chodzić do szkoły? Nawet nie wiesz, dlaczego możesz być dumny, że jesteś Polakiem. Nie będziesz Niemcem, Anglikiem, Francuzem czy Amerykaninem. Tam każdy jest dumny ze swego kraju, bo wie dlaczego. Zna wielkie czyny swojego narodu. A dzisiejsi absolwenci znają? Chińczycy w USA byli dyskryminowani, dopiero kiedy wyruszyli w obronie Ojczyzny czyli USA w II Wojnie Światowej nabrali dumy. Zostali uznani. Byle szkiełkiem nie da się wykręcić, bo się skaleczyć można. Musi być rzetelna wiedza, potencjał, który pozwoli wzbogacać kraj, tworzyć wynalazki, wprowadzać je w życie i poczuć się dumnym. To się odbiera młodym. Oni nie będą wynalazcami tylko popychlami na zlewozmywaku. Serwuje się im FATAMORGANĘ ŁATWEJ EDUKACJI.

Pora usunąć ten mylny obraz. Niedouczeni nie tworzą elity w żadnym kraju, może tylko w postkomunistycznym, postkolonialnym, bo tak nie może być, bo jest to niezgodne ze zdrowym rozsądkiem. Po prostu oszustwem.

Inaczej mówiąc jest to grabież młodzieży, odbieranie im ich przyszłości, możliwości rozwoju umysłowego i awansu w skali nie tylko krajowej. FATAMORGANA TO ŁATWOŚĆ, REALITY TO GRABIEŻ PRZYSZŁOŚCI. GRABIEŻ!!!

ZDROWOTNOŚĆ SPOŁECZEŃSTWA

Od dawna słyszę jak to poprawia się zdrowie społeczeństwa, o ile mają lepiej pracownicy służby zdrowia. Zdrowy może w to uwierzyć, ale to jest kolejna FATAMORGANA serwowana społeczeństwu.

Nie trzeba być znawcą przedmiotu, tylko wystarczy zachorować na grypę, półpasiec, czy inne świństwo. Wystarczy się przeziębić i udać się do przychodni. Cały obraz – fantasmagoria budowany z takim pietyzmem przez media wali się całkowicie. Okazuje się, że nie można szybko uzyskać porady, że trzeba iść do specjalisty, ale zapisy są doń za dwa tygodnie i inny dowolnie długi okres, nie ma recepty, a ból wzrasta i tak dalej. Zgroza. W końcu z podkurczonym ogonem wędrujemy prywatnie do lekarza. Wówczas okazuje się, że lekarstwa tylko pełnopłatne, chociaż mamy ubezpieczenie – nic nie warte. Następna FATAMORGANA.

Ruszamy do apteki i dowiadujemy się, że koszt leków rozwala nam budżet domowy, bo nie należymy do uprzywilejowanej klasy, tylko do tej niewolniczej, która ma pracować na władzę. I to nie jest fatamorgana, tylko rzeczywistość, real.

W ten sposób można przeanalizować wiele dziedzin życia i okażę się za każdym razem, że coś nam się wydawało, myśleliśmy, że jest inaczej, że uczciwie pracując kilkadziesiąt lat wystarczy nam na zaspokojenie podstawowego koszyka potrzeb. Tym czasem nie!

Kiedyś za nas wyjeżdżali na urlop przedstawiciele. Im bardziej wybrani tym dalej. Potem relacjonowali w radio, gazetach, telewizji jakie było to ciekawe, egzotyczne. Biedacy siedzieli z otwartymi ustami, czytający czytali z wypiekami na twarzy. Im został jabcok lub flaszka siwuchy. To było realne. Teraz jest podobnie. Nawet podają nam jak mamy myśleć, bo inaczej nie wolno. Mówią nam, co nam wolno i nazywają to wolnością. Rzeczywiście jak w cyrku trenowanie małpki.

Pora pozbyć się FATAMORGANY.i ujrzeć rzeczywistość.

Aby się leczyć, to trzeba mieć zdrowie. Jak bardzo to powiedzenie jest bliskie prawdy. Obniżanie poziomu służby zdrowia to jest niebywała bomba zegarowa. Trafi nie w Niemców, Francuzów, Brukselę, ale tam, gdzie jej konstruktorzy chcieli ją podłożyć – w Polaków. To nie jest FATAMORGANA. To się dzieje. Każdy lekarz to powie, jeśli dyplom uzyskał swoją pracą, a nie kupił go.

Kto chce może dopisać swoją FATAMORGANĘ.

Napisz!

Marek Morawski

Mało jest ludzi, którzy się spotkali z tym niezwykłym zjawiskiem osobiście. Sporo z nas czytało o tym w książce z dziecięcych lat „W pustyni i w puszczy”. Fajna lektura, znakomity pisarz i dobrze się czytało. Dla wielu była to pierwsza i ostatnia przeczytana książka. Dzięki niej mogli przeczytać o fatamorganie. Zatem zakładam, że prawie wszyscy wiedzą, że fatamorgana to jest to czego nie ma. Wiedzą też, że jeżeli wcześniej nie dojdzie się do celu niż pojawi się fatamorgana, to się zginie z głodu, pragnienia, spiekoty, wyczerpania, beznadziei. Fatamorgana to syndrom śmiertelnego zagrożenia. Zazwyczaj tak rzeczywiście jest.

Beznadziei. To jest dobre określenie.

Pięć lat temu nakarmiono nas nadzieją, że będzie lepiej właściwie pod każdy względem. Oczywiście ludzie to nie jakieś kajtki bezmyślne i podzielili to wszystko przez pół, albo  jeszcze bardziej. Przecież wszyscy na co dzień muszą prowadzić może mały, ale realny swój budżet domowy. Każdy wie, że z pustego się nie naleje, a jak pożyczy, to trzeba oddać, nie zawsze bez kłopotów. Nawet Ci, co chcieli zarobić w Amber Gold to nie byli naiwniacy, jak to się chce teraz przedstawić. Wszyscy oni wiedzieli, że za tym kryje się jakiś przekręt. Z reguły byli to cwaniacy wcale nie tak małego formatu. Wiedzieli, ze jeżeli firma istnieje, to może jest to przekręt, na którym ktoś zarabia, a klienci firmy dostają tylko jakieś ochłapy tego złotego interesu, ale wszyscy będą zadowoleni. I niektórzy dostawali. Warto popatrzeć kto to był. Pewnie nie zostanie ta lista ujawniona z ogromnej ilości powodów, lub jednego, który w tym celu został właśnie stworzony – ochrona danych osobistych. I gęba jest zamknięta. Po prawdzie powinien ten przepis nosić nazwę OCHRONA SZEMRANYCH INTERESÓW. Jeszcze nigdy nie mieliśmy prawa tak chroniącego przekrętów i kombinatorów wszelkiego formatu i koloru. Prawa nie w obronie przyzwoitości, uczciwości, obywateli przyzwoitych, generalnie etyki inaczej mówiąc MORALNOŚCI.

Niestety prawie jestem pewien, że nie zostaną otwarte karty tego złotego interesu. Jestem pewien, że nie chodzi tu o jakieś śmieszne 500 czy 600 milionów złotych. Interes, w którym pada nazwisko szefa kancelarii premiera pana Arabskiego, pada nazwisko jak mniemam pracownika kancelarii premiera Piotra Tomiczyńskiego, wymieniany jest stanowiskiem premier, potem sędzia Milewski, prezes Sądu Okręgowego w Gdańsku to nie takie pieniądze. To nie chodzi o składki, wpłaty tych poszkodowanych, tylko to co jest głębiej. Nie mam dowodów. NIE, tylko rozum to podpowiada, COMMON SENSE jak mówią Anglicy, po naszemu zdrowy rozsadek. Czy ktoś przynajmniej jeszcze pamięta takie określenie.

Społeczeństwo dostało zapowiedź uczynienia z Polski kraju powszechnej szczęśliwości. Będzie porządek, praca, będzie rósł dobrobyt, biurokracja ma zostać zmniejszona, państwo będzie tańsze w utrzymaniu, starczy zatem na służbę zdrowia i szkolnictwo i tak dalej i tym podobnie. Był początek kadencji, zatem nie było jeszcze czego wymagać. W mediach wszyscy słyszeli, że jest coraz lepiej. Właściwie wszystkie media od rana do wieczora podawały, jak jest dobrze. Jeżeli było coś złe, to ten brzydki Gargamel. On jest wszystkiemu winien, nawet po śmierci. Muszę powiedzieć, że nie słyszałem, aby kimkolwiek gdziekolwiek tak skutecznie straszono jak tym człowiekiem. To jest doprawdy zadziwiające, tym bardziej, że nie ma żadnych faktycznych przesłanek. To jest siła mediów, szczególnie telewizji. Po sprzedaniu koncesji, właściwie ich rozdaniu, niektórzy powiedzieli: Mamy telewizję, teraz potrzeba tylko trochę czasu, a uzyskamy wszystko.

Mijał rok po roku. Karawana społeczeństwa wędrowała dalej, a fatamorgana medialna niezmiennie mamiła społeczeństwo. Coraz lepiej, coraz lepiej, coraz lepiej. Oaza dobrobytu kwitła w padającej Europie. Ktoś mówił, że jest gorzej. Jak to jest gorzej? Przecież właściciele banków, firm takich jak Amber Gold mają się tak dobrze. A administracja. Przecież ona ma dobrze. Płace średnie to ok. 5 tys. złotych. Zapomniano dodać, że sam przyrost administracji centralnej  kosztuje teraz ponad 10 mld złotych rocznie. To jest połowa wydatków na wojsko. Całość administracji centralnej i terenowej to wielokrotnie więcej pieniędzy. Naszych pieniędzy. Tylko karawana idzie dalej. Halucynacje medialne oszałamiają tak wiele osób. Przed fatamorganą nie da się uciec. Albo jej się ulega, albo ma się jeszcze tyle sił, że mimo wszystko widzi się obraz rzeczywisty i człapie dalej, aby tylko dojść do celu. A cel jest odległy. Nie widać drogi, jak to na pustyni. Nie widać przewodnika, który własne gniazdo skalał, a teraz chciałby wylądować w czystym, innym, nie zafajdanym. Niech inni, to stado, które uległo fatamorganie teraz brnie przez to coś, zbrukane to mało powiedzieć, ten niepomierny dobrobyt.

Niektórzy mieli lepiej, bo dostali większe możliwości. Dobre płace, możliwość przejęcia znacznego majątku za niewielkie pieniądze lub umarzane kredyty. Ich wędrówka była łatwiejsza. Nie brakło im na wodę i inne dobra. Nawet jeśli były kradzione  nic się nie działo. Nawet gdy postawiono zarzuty, to sprawę umarzano. „Czterdziestu rozbójników” – dostali kary, jakby jechali po pijanemu rowerem. Nikt tylko nie wie, kto jest szeryfem tej bandy lub raczej kto jest Ali Babą. Sezam Amber Gold nie chciał się otworzyć, bo już został opróżniony, a dobra wyleciały specjalnie zakupioną linią OLT.

Nagle okazało się, że obraz fatamorgany odsłonił rzeczywistość. Nie ma kwitnących ogrodów Semiramidy tylko szare blokowiska z rozdartymi ulicami, walącymi się nowymi autostradami, zabudowywanymi ostatnimi parkami czy terenami zielonymi, parkingami, miejscami do postawienia samochodu. Tak można wymieniać. Prawda. Kraj się zmienił. Wiele pobudowano. Ludzie mogli już strzyc trawniki, po pojawiły się kosiarki, a przedtem była tylko kosa, trudna w użyciu. Tylko ludzie wtedy nie ulegali fatamorganie. Nikt też nie wsadzał na nos różowych okularów. Każdy wiedział, że przydział aut był dla wybranych. Teraz też wie, że jeżeli się nie wychyli, to dostanie, przepraszam wygra przetarg lub przegra własną firmę bez zleceń ”rozdawanych”. Wielu też wie, że może być zwolnionym z podatku legalnie , zgodnie z prawem. Są zwolnienia podmiotowe i przedmiotowe udzielane przez Ministra Finansów. To jest lepsze niż Dziadek Mróz w Rosji sowieckiej – Diadia Moroz. Inni też wiedzą, że mogą dostać dodatkowy podatek. Ci co otrzymują bonusy wiedzą, że lepsze jest położenie uszu po sobie i równe, zgodne szczekanie.

To nie tym mieli rządzić nasi przedstawiciele. To, czym mieli rządzić jest nierządne, rozsypuje się lub jest tak ustawiane przepisami, by się rozleciało, by nie przynosiło oczekiwanego pożytku. Studia nie mają nauczyć tylko dać papierek, a przyszłość kraju padnie. To stwierdzają nauczyciele akademiccy i pracodawcy zgodnie. Dzisiaj. To nie jest mój wymysł na złość komuś. Po co byłoby to robić? Po co byłoby robić idiotę z siebie. Taka zgodność opinii znaczy, że nie jest to bzdura tylko niezwykle przykra rzeczywistość. Powiedziałbym nawet, że przerażająca. Patrząc krytycznie uważam, że jest to systemowe i systematyczne niszczenie Polski, jej młodzieży, która niedouczona lub nawet nienauczona będzie prowadziła do katastrofy. Perfidne, bo to nie ona będzie winna tylko ci, co to wymyślili i wprowadzili do realizacji. Podobnie jest niemal w każdej dziedzinie, każdym fragmencie życia kraju.

Wszyscy się dowiedzieli, że wymiar sprawiedliwości to bzdura. Bandziory, recydywiści wychodzą, nieuleczalni mordercy-zboczeńcy też, inni rozbójnicy nie idą do więzienia, sędziowie to tylko kukły pociągane za sznurki, prokuratorzy to kaci dla niewygodnych, a dla innych dobroczyńcy. Co to jest? PAŃSTWO? Jakie państwo? Zbójeckie!

 Obraz fatamorgany rozleciał się jak chmura dymu I co? NIC!  ABSOLUTNIE NIC. Fatamorgana mimo kolejnej katastrofy dalej jest nadmuchiwana, nadawana. Teraz trzeba tylko nauczyć ludzi mówić na g….  papu. CZY CHCEMY SIĘ NA TO ZGODZIĆ? CISZA.

A KARAWANA IDZIE DALEJ.

Marek Morawski

Od lat patrzę na to coś, co określa się mianem pielęgnacji zieleni. Zabiegi te wykonuje się wszędzie tam, gdzie można na ten cel przeznaczyć trochę grosza, a czasem nawet sporo pieniędzy. I dobrze, że o zieleń się dba. Trawniki, skwery, parki, ciągi spacerowe, a poza miejscowościami zieleń przydrożna. W porównaniu do niegdysiejszych czasów jest to postęp ogromny. Przede wszystkim są narzędzia i są fundusze. Aliści nie do końca wiadomo, o co tak naprawdę chodzi, chociaż w tym przypadku kamuflaż jest o wiele lepszy niż w prokuraturze czy sądownictwie na przykład gdańskim.

Jak wspomniałem od lat obserwuję zabiegi pielęgnacyjne na osiedlach, jakiś skwerach i poza miastem jadąc samochodem. Pojawił się wspólny mianownik tych wszystkich zabiegów. Tnie się, może za wyjątkiem trawy, co roku jakieś drzewa czy krzewy w tych samych obszarach zielonych. Tyle, że co roku wyżej o jedną kondygnację, jakieś drzewo, które nikomu nie przeszkadzało, na obszarach, które w ubiegłych latach były już dopielęgnowane kolejny raz. Wygląda to tak, jak gdyby wykonywano te „zabiegi pielęgnacyjne” sztuka dla sztuki, rok po roku. Po kilku latach przyszła mi do głowy myśl, że całkiem nie chodzi o zieleń, o usunięcie drzew, które niegdyś posadzono za blisko murów, drzew wchodzących w okna i karczowanych z powodu jakoby kruchości, stwarzających niebezpieczeństwo dla pieszych i pojazdów i pewnie z jeszcze wielu niezwykle mądrych przyczyn. Chodzi o pretekst, by można było zrealizować takie zlecenie. Co roku!!! Dbamy, robimy, wydajemy pieniądze publiczne czyli nasze, wykonawcy mają robotę i zarobek. Są przetargi. Wszyscy zarabiają. Tylko nie tak samo. Jak się nazywa taki zarobek?

Przykro patrzeć, jak co roku karczuje się piękne, dorodne drzewa. Właściwie wszędzie. Są kary – opłaty za wycinanie drzew. Jak zwykle przepis praktycznie dotyczy maluczkich. Kogoś, kto na własnej działce nie usunął kiedyś jakiejś samosiejki, a po kilku latach wyrosło duże drzewo w miejscu absolutnie niewłaściwym, utrudniające prawidłowe wykorzystanie działki.

W wielu miejscach drzewa wycina się jakby to była trawa, tylko że często są to 80-100 letnie pnie. Problem jak zwykle. Brak zdrowego rozsądku lub chodzi o pozyskanie wielkich pni rzadkich gatunków, a przepis jest atrapą.

W Anglii roślinność jest niezwykle bujna, dorodna. Jest duża wilgotność. Drzewa korony mają olbrzymie. Nikt nie wycina niepotrzebnie drzew ani ich konarów. To nie jest dbanie o bezpieczeństwo ludzi czy pojazdów tylko właśnie niszczenie dorodnych roślin, osłabianie ich. Nigdzie nie wycina się zdrowych drzew tylko dlatego, że może się złamać. W takim przypadku nie sadzi się ich na takim obszarze.

W Wielkiej Brytanii jest ogromna dbałość mieszkańców o roślinność, ale każdy może usunąć czy przyciąć roślinę przed własnym domem., co nazywa się triming. Tylko tam żaden deweloper nie wykarczuje skweru, by wybudować jakiś blok. Teren publiczny nie zostanie przekazany w pacht deweloperowi przez władze miejskie, a jakiś prezes czy kierownik nie zawrze umowy na de facto fikcyjne pielęgnowanie zieleni za spore pieniądze. Tu jest pies pogrzebany. W uczciwości, w odpowiedzialności każdego obywatela. Zwykłego mieszkańca i urzędnika państwowego, samorządowego czy przedsiębiorcy. U nas tego nie ma. Dlatego znikają ostatnie skrawki zieleni. Ludzie zaglądają sobie do okien, jest ciasno, nieprzytulnie, brak perspektywy. Tego nie widzą architekci czy urbaniści miejscy? Nawet niewielki parking i niezwykle potrzebny, bo nie ma gdzie się nawet zatrzymać, przed budynkiem ZUS przy ul. Świętokrzyskiej w Krakowie jest zabudowywany. Dom wchodzi niemal na chodnik w bardzo ruchliwym miejscu. Jak przebiegała procedura przekazania terenu jakiemuś przedsiębiorcy, nie trudno sobie wyobrazić. Ile takich działań podejmowanych jest w całej Polsce? Ilu jest takich zaradnych przedsiębiorców i urzędników? Tylko potem dziwimy się, że nasze miasta wyglądają jak nowo wybudowane slumsy. Wyjeżdżamy za granicę i oczy się nam śmieją do pięknych kompozycji urbanistycznych, pięknych skwerów, arterii obsadzonych z wymaganiami sztuki. Czy u nas nie można? NIE!!! NIE MOŻNA, BO JEST SPRZECZNOŚĆ INTERESÓW PRYWATNYCH I PUBLICZNYCH i o jej likwidację nikt nie chce zadbać, szczególnie ci, którzy jakoby mają nam, obywatelom służyć. DLACZEGO NIE CHCĄ? Może to my obywatele jesteśmy zbyt tolerancyjni. Może zbyt mało wymagamy, lub w ogóle nie wymagamy.

Tnie się zatem wszędzie, gdzie można upchać zlecenie na eutanazję roślin. Urzędnik i przedsiębiorca mieszkają w enklawach zadbanych, za płotem z ochroniarzem. Reszta może mieszkać w wykastrowanych zieleńcach. Prawda, jakie to proste!!!

Ile tej zieleni zostanie po 10 latach takich zabiegów? Będzie tylko kępka drzew z pęczkami liści na szczytach. Szczególnie to widać po krzewach, które są cięte jak Polska długa i szeroka tak samo niczym bukiecik stokrotek, a nie zgodnie z naturą każdej rośliny. W efekcie kiedy przyjdzie pora kwitnienia, to mamy badyle, a nie ma co kwitnąć. Wystarczyłoby zapytać pierwszego lepszego działkowicza jak to należy robić, a nie jakoby fachowe firmy.

Kiedyś nic nie robiono. Rosło, jak natura pozwoliła. Teraz styk przepływu pieniędzy publicznych do kieszeni prywatnej stwarza ogromną pokusę. I to się dzieje niewątpliwie na masową skalę. Wszyscy to wiedzą, bo taka jak powyższa obserwacja zmusza do zadawania przynajmniej sobie samemu pytań. Po co każdego roku podcinać gałęzie drzew coraz wyżej? Tego się nie robi nigdzie,  ani w Niemczech, ani w Anglii, Irlandii itd. Gdziekolwiek. Zieleń jest tam piękna, a u nas w podkasanej, brzydkiej szacie, byle jakiej, okradzionej. TAK!!! OKRADZIONEJ!

Warto się spytać, kto na tym zyskuje, kto traci. EUTANAZJA ZIELENI ZA NASZE WŁASNE PIENIĄDZE.

Można udawać, że wszystko jest w porządku, ale wówczas trzeba wyłączyć albo przyzwoitość albo rozum.

Marek Morawski

Kilka dni temu ukazał się anons na tej witrynie o organizowaniu kursów korumpowania sędziów.

Niby kawał. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby w ostatnich dniach nie pojawiły się w mediach porady, jak uniknąć takich sytuacji jaka powstała w Gdańsku. Co ciekawe nie chodziło o poradę jak zachować niezależność sędziów czy prokuratorów od kogokolwiek, a nie tylko władzy ustawodawczej i wykonawczej. Chodziło o uniknięcie takiej wpadki jaka miała miejsce. Zatem zachować trzeba większą ostrożność, nie wypowiadać się tak otwarcie i tym samym ujawniać ustawienia wyroków zgodnie z życzeniem politycznym lub może gangsterskim.

To, co miało być tylko dowcipem okazało się trafną diagnozą.

Podobne porady, w podobnym duchu udzielali różni politycy.

Okazuje się, że już mówienie o prawym postępowaniu, o przestrzeganiu prawa zgodnie nawet nie z literą prawa, ale z najnormalniejszą przyzwoitością, uczciwością jest poza tematami rozmów do dyskusji. Politycy, urzędnicy o tym nie mówią. Dżentelmenów już dawno wykopano. Tematem jest jak wykiwać wszystkich Polaków i wydać wyrok po myśli skorumpowanego układu. TAK! UKŁADU, choć to mało modne słowo, ale oddające stan faktyczny. Wydawało się, że to tylko w piłce nożnej tak totalnie kantuje się. Nie wiem jak to w tym przypadku nazwać. Spolegliwość? Tylko kogo komu? To jest ciekawy układ zależności.

Marek Morawski

Coraz częściej padają pytania gdzie się podział rozsądek, że ludzie chcą inwestować  w tak niepewne interesy, z tak mało prawdopodobnymi stopami zwrotu, że decydują się na lokaty w parabankach. Pytanie nie jest właściwe.
Przez wiele lat słyszałem pytania pod adresem polskich władz w PRL: Dlaczego oni tak robią? Nikt nie zadawał jednak pytania zasadniczego: Czy to co robią, co sobą reprezentują jest zgodne z polską racją stanu? Podobnie stawianie pytań o rozsądek w skorumpowanym, niemal mafijnym państwie zakrawa na żart. Coś ma być zgodne z logiką, ale jaką? Co ma być celem? Co jest funkcją kryterium? Przecież podstawowe kwestie nie są postawione we właściwej hierarchii. Parabanki, poprawianie przepisów prawa!!! Może najpierw trzeba określić podstawowe zasady funkcjonowania państwa, społeczeństwa, najbardziej `ogólne, powszechne, uniwersalne, a potem zastanowić się jak te zasady, normy społeczne pilnować, przestrzegać. Nie można kreować jakiegoś tworu typu Amber Gold, a potem tworzyć prawa do jego obrony wbrew normom, wbrew elementarnej uczciwości.
Trudno to określić. Jak zmierzyć uczciwość? JAK ZMIERZYC UCZCIWOŚĆ? Jednak przez stulecia wiedziano, kto jest uczciwym kupcem, rzemieślnikiem, kto bije fałszywe monety. Niejednemu krętaczowi pogoniono kota i wiali, aż się kurzyło. Niejednego skrócono też o głowę. Urzędnika też. Obowiązywały żelazne zasady bez żadnych odstępstw. Również i werdykty musiały być sprawiedliwe. Im władca był mocniejszy, tym sprawiedliwość lepsza i państwo silniejsze.

Zadaję zatem pytanie: Gdzie się podziała uczciwość, ta powszechnie, normalnie zrozumiała? W tłumie ludzi, w interesie, w handlu, produkcji, rządzeniu małym przedsiębiorstwem, ale i gospodarką, państwem, w uchwalaniu uczciwego prawa. Ciągle słyszę, że czegoś nie można, że się nie da. Niby dlaczego? Może trzeba przywrócić kardynalne zasady i uchwalić prawo bezwzględnie ich broniące. Od czegoś trzeba zacząć. Jeśli wszyscy sędziowie są skorumpowani, wszyscy prokuratorzy, jeśli wszyscy sędziowie są zależni od władzy ustawodawczej i wykonawczej, to trzeba znaleźć sposób, by przeciąć tę pępowinę, by przeciąć nici zależności. Nie tak trudno je określić, wypunktować i postawić skuteczną im tamę. Nieskuteczna będzie wtedy, gdy urzędnicy będą mieli w tym swój interes lub ich mocodawcy. Nie może być ciągle tłumaczenia, że nic się nie stało. Nie można być trochę dziewicą. To chyba może czasem boleć. Albo się jest uczciwym i tworzy uczciwe prawo, albo tworzy pokrętne prawo. Jacyś ludzie obejmują wysokie stanowiska, mają doradców, gabinety, asystentów i całe orszaki dobrze płatne. I naraz się dowiadujemy, że pani Krysia i pan Stefcio z osiedla też mogliby je zajmować, bo równie skutecznie, albo i lepiej mogliby pilnować interesu obywateli. Wydaje się nawet, że znacznie lepiej. Jedynie tak wysokie kwalifikacje potrzebne są dla tworzenia mało zrozumiałych procedur i ich pilnowania. Dla nawet nisko kwalifikowanych jest zrozumiałe, że jeżeli ktoś był karany, to nie może prowadzić interesu.
W przypadku Amber Gold zakres pilnowania interesu pana P znacznie przekroczył nawet kumoterskie stosunki i to jak się wydaje na wszelkich możliwych szczeblach. Być może, że to należy rozumieć całkiem inaczej. Według mnie oznacza to, że prawo kompletnie nie funkcjonuje, jest fikcją, atrapą prawa, które się uruchamia, jeśli jest to wygodne ludziom wpływowym. Jest to obraz przerażający, kojarzący się z jakimiś republikami bananowymi, a u nas banany nie rosną. Oznacza to, że można dowolnie „robić” pieniądze, a układ przypilnuje, żeby wszystko przebiegało zgodnie z planem. Tylko, że czasami z niebywałej buty „urzędniczych ochroniarzy układu” zdarzają się wpadki. I okazuje się, że to, co nie jest możliwe w państwie prawa, dzieje się w naszym kraju. Żadne wystąpienia sejmowe tego nie wyjaśniły.
To nawet trudno nazwać, bo nie chce przez gardło przejść.
Okazuje się, że nawet szwindel można spartolić, tak jak inwestycje na przykład budowę autostrady czy innej drogi i przy okazji położyć drogowe, krajowe firmy budowlane.
Buta, niekompetencja, bezczelność, że można zadać pytanie: Gdzie jest to państwo? Kto nim rządzi? Dlaczego ktoś bezkarnie okrada ten kraj i jego społeczeństwo na skalę i w sposób bezprecedensowy? I to trwa miesiące, lata. Ale według rządzących nie wymaga żadnych wyjaśnień specjalnej komisji, ludzi spoza urzędniczej braci, bo nie ma co wyjaśniać. Takie zaniechania są przecież przez Urzędy Skarbowe  powszechnie stosowane i co? Dzieje się coś? No właśnie. Nic się nie dzieje, bo ktoś skutecznie pilnuje, aby się nie działo. Nie uruchomiono procedury, zatem sprawy nie ma. Ależ samooczyszczenie!!!
Potem puszcza się machinę medialną, propagandową w ruch i od rana do nocy różne chytruski powtarzają jak mantrę, że nic się nie stało, tylko ktoś się uwziął na przepracowanych urzędników koalicji.
Debata sejmowa dotycząca afery Amber Gold potwierdziła korupcję w wielu instytucjach państwowych i na wysokich szczeblach przez samych koalicjantów Wykazała woluntaryzm w postępowaniu w stosunku do obywateli, wybiórcze stosowanie lub zaniechanie stosowania prawa i to zarówno przez urzędników skarbowych, jak i aparatu ścigania, czy sądownictwa. Kiedy usłyszałem z ust Pana Ministra Gowina, że znane są przypadki 27 krotnego zawieszania wykonania kary, to myślałem, że śnię. Czy jeszcze coś trzeba dodawać? Czy potrzebna jakakolwiek krytyka?
Wołam gromko: PRZYWRÓĆMY ZWYKŁĄ PRZYZWOITOŚĆ. PRZYWRÓĆMY UCZCIWOŚĆ i brońmy jej wszelkimi dostępnymi metodami, inaczej wszyscy i wszystko przegramy. PO też. Ktoś tylko pozamiata i trzaśnie drzwiami. Zostaną puste korytarze ze strażnikami.

PS.Właściwie za komentarz do stworzonej sytuacji przez władze państwowe wystarczyłaby propozycja zmian nazw urzędów:
Ministerstwa Sprawiedliwości na Ministerstwo Prawa, a jakie ono będzie to już nie ma znaczenia,
a Prokuratury Generalnej na Centralny Urząd Ochrony Przestępców Popieranych.
Czy trzeba coś więcej?

Marek Morawski

Sierpień, 2012

W ostatnim czasie bardzo często spotykam się z nowymi, przypadkami raka, albo ze zwycięstwem tej choroby. Człowiek został pokonany. Pozostał smutek, żal, żałoba. I pozostaje pytanie? Dlaczego jest tak ogromna mnogość zachorowań? Rak staje się główną przyczyną zgonów w Polsce. Nie to mnie jednak interesuje, tylko co jest przyczyną tak wielu zachorowań na raka?

Kiedy wydarzyła się katastrofa w Czarnobylu 26 kwietnia 1986 roku władze sowieckie zataiły tę informację, a władze PRL podały ją do wiadomości dopiero 28 kwietnia. Skuteczność zapobieżenia skutkom napromieniowania zależy od czasu podania preparatów jodowych od momentu napromieniowania. To już 26 lat temu. W końcu podano jod i płyn Lugola prawie 18,5mln ludzi młodych, ale minęło kilka dni. Można się sprzeczać czy ta akcja była wystarczająca, czy dawki napromieniowania były wystarczająco duże, czy wystarczająco małe by szkodzić.

Może co innego jest przyczyną obecnego tak ogromnego wzrostu zachorowań na raka. Może to poziom zanieczyszczeń w naszym kraju poszybował w górę, może jakość żywności uległa katastrofalnemu pogorszeniu? Może to przepisy są lekceważone przez pazernych przedsiębiorców, a może są winni urzędnicy i odpowiednie urzędy przymykające oczy na kiepską jakość produktów i procesu produkowania? Może to import złej żywności i szkodliwych surowców?

Nie będę przeprowadzał analizy, bo nie jest to moim celem. Od tego są odpowiednie służby, placówki, instytuty, urzędy oczywiście też i sporo ludzi coś czyniących lub też udających, że robią coś pożytecznego. Tak jak niemal wszędzie.

Minister Rostowski pewnie w swym rachunku ubytku ludności Polski o kilkanaście milionów w następnych latach wziął pod uwagę również czynnik nowotworowy. Ja chciałbym jednak wiedzieć, jakie kroki podejmie mój Rząd w sprawie tak poważnego problemu? Nie chodzi mi o to, czy wystarczy trumien i miejsca na cmentarzach, ale o opisanie dokładnie przyczyn tak katastrofalnego stanu rzeczy oraz podjęcie długofalowych kroków w celu wyeliminowania lub ograniczenia niekorzystnych zdarzeń drastycznie wpływających na wzrost umieralności na raka. To nie przypadek, że w najbliższym kręgu znanych mi ludzi kilkanaście osób choruje lub zachorowało na raka. Jeśli nie jest to przypadek, to jest bardzo poważny problem na skalę krajową. Nie potrzeba powoływać specjalnej komisji. Nie musi być mnóstwo placówek pozorujących pracę. Wystarczy nawet jedna odpowiedzialna placówka, która udzieli odpowiedzi na zadane przeze mnie pytanie i nakreśli realny program zaradczy. Taki raport powinien być przedstawiony społeczeństwu wraz z decyzjami naszego Rządu. Chyba od tego jest właśnie mój Rząd, a nie w Syrii czy innych krajach, o których się tak wiele pisze czy mówi – w Polsce.

Metoda strusia jest mało skuteczna, chociaż oddala problem rozwiązania. Warto pamiętać, że kuper strusia wówczas wysoko wystaje.

Im wcześniej podejmie się efektywny wysiłek, tym lepiej. Uzyskanie poprawy to lata skutecznej i wytężonej pracy wielu ludzi, zmiana nawyków i spore pieniądze. Mnie na tym zależy. Chyba warto?

Warto, by podjęli się tego ludzie kompetentni, jednoznacznie odpowiedzialni, uczciwi. Nie można oszukiwać społeczeństwa i stwarzać polukrowanego raportu, jeśli będzie źle. Finanse i środki na ten cel powinien wygospodarować mój Rząd, o ile na zdrowiu społeczeństwa, a nie eutanazji zależy tej ekipie. Następnie podjąć się realizacji programu naprawczego, systematycznie i konsekwentnie. Bez bicia piany.

Marek Morawski

Czy to ważne? Przecież śpiewu prawdziwie uczy się tylko w seminariach duchownych i w szkołach artystycznych, muzycznych.

Było Euro. Przegraliśmy, ale nie o to chodzi. Ujawniliśmy, że nie śpiewamy, ale ryczymy jak barany. Francuzi śpiewali Marsyliankę i miło było słuchać. Z gardeł naszych rodaków wynurzał się jakiś kiepsko brzmiący, ni to wykrzyczany, ni to wyśpiewany, a jeszcze fałszowany tekst. Trudno to nazwać śpiewem, a te dźwięki melodią. A przecież wiadomo było, że tak będzie. Czy nie można było przygotować płyty z podkładem muzycznym, akompaniamentem do naszego hymnu, aby poprowadził śpiewających?

Nie nauczono śpiewu w szkołach. Niczego nie chce się uczyć, bo to kosztuje. Rozdać dyplomy pseudowykształcenia i wysłać za granicę. Ale nawet posługiwania łopatą trzeba się nauczyć, aby nie doprowadzić do dyskopatii.

Wydano miliardy na wybudowanie stadionów. Nie w tym jest zło, tylko w niezwykle wysokich kosztach budowy i wybudowaniu stadionów jednofunkcyjnych, tylko piłkarskich. Takie stadiony, przede wszystkim wielofunkcyjne, buduje się znacznie taniej na świecie niż te na Euro w Polsce, wówczas zostałoby więcej pieniędzy na uczenie choćby śpiewu, aby kiedyś obywatele mogli poprawnie, ładnie zaśpiewać swój własny hymn na jakiś zawodach sportowych, może i na tych stadionach. To oczywiście mrzonka, bo nauka hymnu to już patriotyzm, to już nauka patriotyzmu. Nieprawda?

Marek Morawski

Ktoś powie, że przesadzam, że jestem zawzięty na władzę. I tak i nie. Jestem zawzięty wyłącznie wtedy, jeśli ktokolwiek chce ze mnie zrobić durnia lub uważa mnie za durnia. Nie po to mnie kształciło państwo, a raczej rodzice za pośrednictwem państwa, nie po to uzyskiwałem dobre lokaty w tej nauce, by dzisiaj uważać się za durnia. Udało mi się uzyskać dobre podstawy do samodzielnego myślenia, do analizowania i dokonywania syntezy tego, co obserwuję, czego się dowiaduję, co mi podają do wiadomości.

Nie będę rozważał wszelkich tematów, ale wezmę pod uwagę opiekę medyczną społeczeństwa. W ostatnich latach tworzy się hybrydę ni to państwową, ni to prywatną. Państwo, które finansowało powstanie placówek służby zdrowia (przychodni, szpitali, sanatoriów etc. dopuszcza do uwłaszczenia się na tym wspólnym, naszym obywateli majątku nielicznych lekarzy i innych ludzi nie wiedzieć na jakiej zasadzie. Powstają twory, które wymuszają na pacjentach tak odległe terminy udzielania pomocy lekarskiej, że w normalnym kraju musiałyby być zaskarżone, jako przynajmniej niebezpieczne dla życia, stwarzające możliwość utraty życia lub zdrowia. Pomoc kardiologa czy onkologa za 3-6 miesięcy jest kpiną. To samo dotyczy ogromnej ilości specjalności. Stworzono procedury postępowania kosztowne, zbiurokratyzowane.

Do tego dochodzi sprawa dostępności do lekarstw. Szermowanie powiedzeniem, że zmiana list refundacyjnych ma służyć interesowi pacjenta jest niezwykle obłudne. W jaki sposób? Czy kiedykolwiek podwyższenie cen było ich obniżeniem? Z dnia na dzień pozbawiono ludzi refundacji podwyższając ceny leków kilkadziesiąt razy. Nie wszystkich. Prawda. Tylko nikt nie zapytał się, jak ten pacjent mający dochody 1 tysiąc czy nawet 2 może 3 tysiące złotych miesięcznie zwiąże przysłowiowy koniec z końcem. Owszem, to nie dotyczy zarabiających sto tysięcy złotych czy nawet kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie. Prezes ARR, jak podają ujawnione taśmy, to 50 tysięcy złotych plus pokrycie kosztów wszelkich fanaberii całej jego rodziny. To już pełny komunizm – tylko że dotyczy to pana prezesa, a nie całego społeczeństwa, dotyczy nie prywatnych pieniędzy tylko – jak to nazwać? UKRADZIONYCH?

Pomieszano więc jak w tyglu listami refundacyjnymi i spróbowano przerzucić winę na lekarzy i obarczyć ich karami, by zwiększyć dochody budżetu. „To nie my, tylko lekarze. Oni są winni”. Kolejne cyniczne zagranie. Kiedy ludzie zaczęli się buntować, zmieniono prezesa NFZ. „To on winien – krzyczano, nie zgadzał się z Ministrem Zdrowia”. Znaleziono kozła ofiarnego. Tylko co to obchodzi pacjentów, którzy są ubezpieczeni. Kiedy zachorują, chcą iść do lekarza nie za 3 tygodnie czy miesiące tylko nazajutrz, za dwa, trzy dni.

Tak nakazuje logika. Jeśli tak się nie dzieje, to znaczy, że coś szwankuje, coś jest źle zorganizowane, coś za dużo kosztuje, zbyt wielu biurokratów jest podpiętych pod każdego lekarza. To nie lekarze są winni, choć nikt nie jest bez winy, ale okrutnie złe zarządzanie, złe zorganizowanie służby zdrowia. Potem winę zwala się na wszystkich, tylko nie ma takiego, który powinien uderzyć się w piersi i powiedzieć: „Nie umiem zarządzać.”

Zwalanie winy na lekarzy, na pacjentów jest niezwykle cyniczne. Każdy pacjent to wie.

Cały czas chodzi o wyciagnięcie od pacjentów i lekarzy kilku miliardów złotych. Rząd nie ma odwagi powiedzieć tego wprost, że przeputano pieniądze na zdrowie obywateli i teraz brakuje. Nie przyzna się, że takie przypadki jak z prezesem ARR w sposób zawrotny podwyższają koszty utrzymania państwa, ale za to przysparzają zwolenników partii rządzącej. Ponieważ pula na wydatki jest jedna, to trzeba komuś odebrać. Najlepiej tym, którzy nie mają sił, nie mają zdrowia i nie mają zbyt wielu pieniędzy. Tylko są ich miliony, co tworzy miliardy po podwyższeniu odpłatności za lekarstwa. To nie przypadek, że brakło pieniędzy, kiedy wydatki państwa są poza kontrolą.

Brak odwagi powiedzenia prawdy, przyznania się do nieudolności zarządzania wydatkami państwa, pozwalanie na krezusowskie apanaże i przerzucanie tych wydatków na grupę najbardziej dotkniętych przez los jest nie tylko nieetyczne, ale i wysoce cyniczne. RZĄD SIĘ WYŻYWI jest nadal aktualne.

Marek Morawski

Zawsze kojarzyły mi się z reprezentacyjną arterią. W całości musiało coś wyróżniać w końcu taką ulicę. Mogły to być budynki i budowle, szerokość jednej lub częściej dwóch jezdni, drzewa zdobiące taki trakt, kwietniki. Mało mamy alei, bo nasze ulice nie odznaczają się czymś nadzwyczajnym. Czasami jednak coś się udaje. W Krakowie była taka trasa, która wyglądała niebywale. Miała dwie jezdnie i była wysadzana smukłymi topolami liczącymi już dziesiątki lat. Mieściła się na Osiedlu Oficerskim, na którym wybudowali swoje domy przed II Wojną oficerowie polscy. Stać ich było. Ulica jednolita w niewysokiej zabudowie i tylko te smukłe topole wyróżniające trakt do Cmentarza Rakowickiego. Po nastaniu nowych porządków przemianowano na Aleje Marchlewskiego, wątpliwej polskości, by po nastaniu nowych zmian nadać imię zasłużonego pułkownika Władysława Beliny-Prażmowskiego. Z jakiegoś powodu, podjęto zabieg skutecznie konserwujący te piękne topole. Wycięto je w pień. Po kilku latach posadzono smukłe dęby. Miało być pięknie. Nie było i nie jest.

Ktoś z magistratu czy zieleni miejskiej, wszystko jedno, nie umiał policzyć, by sadzonek starczyło. W rezultacie ulicę tę ubogacono tak, jak wyszczerbionego rozrabiakę po bitce. Mało tego. Znaczna część sadzonek była III klasy, zatem część wyschła, część się nie przyjęła, a na część ulicy po prostu zabrakło drzewek. To co miało wyglądać reprezentacyjnie, wygląda byle jak. Jest to syndrom naszych czasów. Bylejakość – nawet w tak prostej materii, jak posadzenie sadzonek tak, by wszystko grało. Przecież jest przedsiębiorstwo zieleni miejskiej, pełne fachowców od… Czegoż, kogóż tam nie ma. Zięciowie, synowe, pociotki, znajomki. Do tego dziesiątki firm prywatnych, które krążą wokół jak przyciągane księżyce dookoła planety. „A jednak się kręci” – powiedziałby Galileusz – w jego czasach palono na stosach, teraz natomiast satelici mają się jak pączki w maśle, no może w smalcu.

Marek Morawski

8 lipca 2012 został zwodowany największy polski statek pasażerski śródlądowy. 40 metrów długości, prawie 6 metrów szerokości. Będzie mógł zabrać 330 pasażerów. Wybudowany przez stocznię gdańską „Jabo”. Wydaje się, że jest to okazja, aby takiemu statkowi nadać szczególne imię albo jakiegoś zasłużonego żeglarza, marynarza, Polaka, albo określające szczególne przymioty, cechy, zalety naszego wybitnego rodaka.

Statek nazwano „Swoboda” i zacumowano na rzece Netta.

W Internecie podają, że tak się nazywa jedno z jezior i jedna ze śluz na Kanale Augustowskim. Dlaczego umieszczono to tłumaczenie nazwy statku? Czy to nie szukanie usprawiedliwienia?

Dlaczego jednak nie „Liberty”? Dlaczego nie „Wolność”? Tak po prostu, tak po polsku. Jeden z protoplastów, już dawno nieżyjący, mieszkający całe życie w Kongresówce, jakiś czas po II Wojnie Światowej mówił: „ eh, psia mać taka swoboda”. Ciekawe dlaczego?

Mikołaj Rej znacznie wcześniej pisał „Niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają”. Podobnie jak nieco później polskości języka bronił mistrz Jan Kochanowski (XVI w.).

W tym przypadku jednak chodzi o coś znacznie ważniejszego. Jest to aktualnie największa polska jednostka śródlądowa. W każdym kraju nadaje się wówczas szczególne miano związane z własnym krajem, jego zasłużonymi obywatelami. Tymczasem już kolejny raz słyszę o lekceważeniu mego kraju, Polski, lekceważeniu Polaków. Stawia się pomniki najeźdźcom mej Ojczyzny, tym, którzy mordowali moich protoplastów. Ja się na to nie godzę. Co innego mogiły – każdy powinien ją mieć, ale nie pomniki. Nie chce tworzenia nowej historii metodą faktów dokonanych, fałszujących rzeczywistość zarówno przeszłą jak i współczesną. Tak się nie tylko nie godzi. To jest zdrada mej Ojczyzny. Za mocne słowa? Niby dlaczego? Proszę zatem zaproponować Rosjanom, by przywrócono nazwę Królewca, albo by nazwali swój największy statek „Bitwą Warszawską”. Prawda, że aż śmieszne!