Przeskocz do treści

Anna Dąbrowska*

Jakub Bierzyński, doradca Roberta Biedronia, były doradca Ryszarda Petru, popełnił tekst dotyczący polskiego antysemityzmu.

Według znanych dobrze wzorów, dopasował autor do przyjętej wcześniej tezy odpowiednie cytaty, zgrabnie pomieszał prawdę historyczną z kreowaną, fakty z mitami, dodał opowieści mających patent na rację pseudo-autorytetów i stworzył, wyjątkowo obrzydliwy, antypolski paszkwil. Wkrótce przedrukuje go z pewnością kilka zachodnioeuropejskich tytułów. Można oczywiście tłumaczyć sobie potrzebę pisania pana Bierzyńskiego kampanią wyborczą. Wszak nie tylko jest doradcą lidera nowej partii, ale podobno ma być też jej kandydatem.

Bierzyński przyłożył się do pracy. Przeprowadził czytelnika przez kolejne epoki i pokazał mu, jak miał fałszywie ukształtowany pogląd na temat relacji polsko-żydowskich. Zaczął od karczmy Jankiela a skończył na powojennych pogromach w polskich wsiach i miasteczkach.

„To, że Polska stała się domem dla milionów Żydów z całej Europy, nie było wynikiem szczególnej tolerancji i otwartości w kraju nad Wisłą, ale rezultatem świadomej gry ekonomicznej szlachty przeciw mieszczanom i własnym chłopom. Żydzi byli tylko narzędziem w tej grze” – wyjaśnia nam redaktor, doradca lidera „Wiosny”.

Do swych karkołomnych tez dorzuca też autor cytaty stosowne z Romana Dmowskiego i dzieł analizujących hitleryzm. Taka „przypadkowa” zbitka.

Jednym z etapów wędrówki z Bierzyńskim po bezdrożach polskiego antysemityzmu jest muzeum POLIN. W przypadku tej instytucji ma autor tekstu sporo zastrzeżeń. Dotyczą głównie tego, czego w placówce brakuje a zdaniem Bierzyńskiego: „Nie ma opisu mechanizmu infekcji antysemityzmem, który przyszedł jako zbrodnicza nazistowska ideologia, ale padł w Polsce na żyzny grunt. A wynikał z wiekowych uprzedzeń budowanych pomiędzy polskimi chłopami a Żydami”. I oto kolejna tajemnica została nam odkryta. Nie poprzestaje na tym przyszły polityk. Dzielnie walczy ze stereotypami po obu stronach i wskazuje na brak w muzeum informacji na temat win żydowskich: „Żydzi witali Sowietów jako wyzwolicieli. Nic dziwnego. Bolszewicka Rosja jako jedno z nielicznych państw ówczesnej Europy, ogarniętej ideologią nacjonalizmu, rzeczywiście i z przekonaniem stosowała ideologię ponadnarodową, w której, cokolwiek o niej powiedzieć, nie było cienia antysemityzmu”. Teraz tylko wzbudzimy w sobie refleksje na temat dlaczego nas kresowi Żydzi nie lubili i mamy jeszcze szansę się poprawić.

Dalej jest już zgodnie z kreowaną od lat wielu narracją (fot. YouTube), choć uzupełnioną nowymi danymi: „Pogromy we wschodniej Polsce miały dobry pretekst – kolaborację Żydów z sowieckim najeźdźcą – ale ich głęboka przyczyna tkwiła głębiej, w setkach lat upodlenia. Stąd spontaniczne mordy. Nie tylko Jedwabne, lecz także Wąsosz, Radziłów, Szczuczyn, Jasionówka, Radziłów, Goniądz i ponad setka innych miejscowości, gdzie doszło do pogromów jakby wyjętych z czasów powstania Chmielnickiego”.

Wszystko co wcześniej zostało napisane, prowadzi autora do konkluzji, którą poprzedził jednoznacznym stwierdzeniem: Polacy są poczwórnie współodpowiedzialni za zbrodnie Holocaustu.

Oto argumenty Bierzyńskiego uzasadniające jego tezę: „Po pierwsze jako granatowa policja. – 18 tysięcy ludzi ściśle współpracowało z hitlerowską administracją. (…) Po drugie jako sprawcy. Jedwabne to jedynie jedno z wielu miasteczek, gdzie pogromy przeprowadzono z inicjatywy i rękami ich polskich mieszkańców.Po trzecie jako donosiciele. AK szacowała liczbę aktywnych donosicieli na 60 tys. (…) Po czwarte jako szabrownicy – nie tylko donoszący na sąsiadów, by przejąć ich majątek, ale także przede wszystkim przejmujący mienie "pożydowskie", czyli to, co zostało po ofiarach - także wtedy, gdy sami nie brali udziału w denuncjacjach”. Takiego tekstu nie powstydziłby się nawet „Jerusalem post”!

Próżno szukać w opowieści Bierzyńskiego opublikowanej na portalu wp.pl choćby słowa o Irenie Sendlerowej, rotmistrzu Pileckim, rodzinie UImów, czy Kowalskich, o Żegocie. Nie pasują do narracji. Nawet gdyby się znalazły, autor przekonałby nas, że to bohaterowie narodowej legendy, mającą poprawić Polakom samopoczucie. Woli udawać, że nie było tysięcy sióstr zakonnych i kapłanów, zaangażowanych w ratowanie żydowskich dzieci. O tym, że tylko w okupowanej Polsce, według Bierzyńskiego na wskroś antysemickiej, podanie Żydowi choćby okruszka chleba groziło śmiercią „przestępcy” i jego całej rodzinie, też redaktor nie wie? Nawet w wikipedii, na którą się w tekście powołuje o tym napisano. Nie ma też pół nawet słowa o Stefanie Michniku, Lunie Brystygierowej, Wolińskiej… Tysiącach żydowskich funkcjonariuszy komunistycznych sądów i urzędów bezpieczeństwa, tropiących katujących i wydających na śmierć najlepszych z Polaków, Niezłomnych Bohaterów!

Prawda o relacjach polsko-żydowskich jest trudna, jak tragiczne jest nasze wspólne doświadczenie niemieckiej okupacji. Nikt nie ma prawa jej zakłamywać. Ani odpowiedzialni za Muzeum Auschwitz, czy II Wojny Światowej, ani politycy polscy, czy izraelscy, ani w końcu publicyści. Wciąż żyją świadkowie, coraz bardziej dostępne archiwa, pełne są relacji z tamtych strasznych dni.

* Autorka jest prezesem Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Tekst i ilustracja za: https://warszawskagazeta.pl/felietony/anna-dabrowski/item/6229-skandaliczny-tekst-doradcy-biedronia-oskarzenia-o-antysemityzm-w-nim-to-pikus