Przeskocz do treści

Błędne koło 2012

Anna Maria Kowalska

Świat wokół nas zurzędniczał do cna. Żyjemy w labiryncie wytycznych, planów, książeczek opłat, powiadomień, przypomnień, renegocjacji umów – i działania, narzucane przez szereg instytucji, których klientami jesteśmy warunkują nasz sposób istnienia. Przestaliśmy analizować i prześwietlać specyfikę podejmowanych mechanicznych czynności. Systemy w których zmuszeni jesteśmy egzystować niejako narzucają nam konieczność ciągłych zmian. Powoli stajemy się quasi – cyborgami, i nie ma w tym żadnej przesady. Od stopnia znajomości zbiurokratyzowanych procedur i tempa ich wdrożenia uzależnia się wszak stopień naszego profesjonalizmu w konkretnej instytucji. Nikt nie pyta, jaki jest faktyczny cel stosowania wszystkich nakazanych prawem procedur. Trzeba je znać i wdrażać – brzmi odpowiedź indagowanego przez nas w tej sprawie urzędnika. Nic to, że procedury niejednokrotnie wykluczają się wzajemnie. Naszą misją jest stały rozwój, lifelong learning – uczenie się przez całe życie. Czego? Ano – nowych, kafkowskich ścieżek załatwiania spraw, wypełniania formularzy, czy radzenia sobie z wnioskami o dotacje. Czyli przelewania z pustego w próżne. I to zarówno w formie elektronicznej, jak i papierowej. A precyzja wykonania gra tu główną rolę. Bez perfekcji i precyzji ani rusz.

Jeśli szukamy przyczyn bierności obywateli w zakresie działania na rzecz państwa, ale także wspólnot lokalnych – zwróćmy i na to uwagę. Obywatele po prostu nie mają na nic czasu! Są wykończeni „przepisomanią”. Boją się jutra. Między jedną kolejką a drugą, między jednym formularzem a drugim mija im życie. A do tego ten stres, czy aby wszystko zostało zapisane i wypełnione jak należy. Bo przecież dotacje mogą zostać cofnięte, pensja nie zostanie przelana na konto na czas, dofinansowanie wypoczynku świątecznego gdzieś się zapodzieje… I jeszcze dopilnowanie terminowości wykonania, odstanie w kolejce, złożenie serii podpisów we właściwych rubrykach, kliknięcie przepisową ilość razy… Bo inaczej upomną, albo zwolnią. A jeśli zwolnią: biuro pośrednictwa pracy, kolejne formularze, szkolenia….Odmowy… Czysty koszmar. „Zmodernizowane” błędne koło.

I tak przynajmniej do 67 roku życia, o ile uda nam się przetrwać. Ciągła „walka o oddech”. I kto nas w to wrobił?