Przeskocz do treści

Chór Diw, czyli zdegustowane redaktorki

Anna Dąbrowska*

W mało wietrzonym salonie atmosfera duszna. Choć wiosna, nikt nie myśli o otwarciu okna choćby, bo nastroje „społeczne” wymagają poświęceń i walki o sprawy najpilniejsze. A taką, w salonowym świecie, jest oczywiście bój o niczym nieograniczoną możliwość zabijania dziecka poczętego.

Nie wystarczy tabletka, antykoncepcja, trzeba pełnego dostępu do aborcji, najlepiej od 14 roku życia. Ostatnio uaktywniły się zwłaszcza feministki aktywistki i salonowe DIWY. Pierwsze - spontanicznie, na rozkaz gazety wiadomej nawiedziły kościoły (chyba dwa w całej Polsce – coś posłuch gazeta ma coraz mniejszy) i z trudem doczekawszy do kazania, wybiegły z okrzykami sprzeciwu wobec komunikatu Prezydium KEP, w sprawie pełnej ochrony życia człowieka.

Ponieważ efekt niedzielnej „akcji” zdaje się mizerny, trzeba było silniejszego głosu. Zadziałały, więc posłanki NOWOCZESNEJ i wysmarowały list do Pierwszej Damy. List, jak się wydaje, był jedynie z tego powodu, żeby uruchomić chór DIW salonowych, oburzonych i zdegustowanych milczeniem prezydentowej Agaty Dudy.

Kiedyś na takie „gadki” mówiło się „brać kogoś pod włos”, albo „podpuszczać”. Jest to działanie charakterystyczne dla ludzi prymitywnych, złośliwych i głupich, którzy mając wklepane w głowę gotowe formułki, nie potrafią przyjąć żadnych argumentów. Wszak gdyby było inaczej, czy w ogóle ktoś pytałby Panią Prezydentową o aborcję? To tak, jakby zapytać panią Senyszyn o czystość przedmałżeńską a premier Kopacz o jej wizytę w Berlinie. Odpowiedzi wszystkich wymienionych, na zadane pytania, można – przy odrobinie inteligencji – się domyślić.

Ba, tak jednak myśli człowiek z zaścianka, salon zna jedynie polityczną poprawność i dla tej, jest w stanie zmieniać zdanie kilka razy w ciągu dnia. Salon bowiem, pojęcia wartości po prostu nie zna. Pokazał to dobitnie po katastrofie nad Smoleńskiem.

20160417adTak się panie redaktorki oburzają, nadymają. Takie potrafią być złośliwe, bezpardonowe, ostre.

Odważne są. Bezczelne. Nie będą się władzy kłaniały (fot. YouTube). No, bo niby, po co? Stanowiska nie dadzą, dotacji takoż, posady w zaprzyjaźnionych mediach niezłe, więc przeczekać trzeba po właściwej stronie się opowiadając i może kiedyś, znów, coś… Lepiej „bić tą pianę”, na wypadek wszelki. Nic nie kosztuje a odpowiedni ludzie docenią w swoim czasie… A czas? Od czego zaprzyjaźnieni chirurdzy i botox.

Oto DIW chórek:

Dorota Wellman, Super Express - Rola pierwszej damy, tak mi się wydaje, nie polega na noszeniu ładnych sukienek, dobrze dopasowanych, jak się ma taką sylwetkę. Nie polega też na tym, żeby jeździć gdzieś z mężem i go reprezentować, stać z tyłu i nie mówić nic. (…) Rolą pierwszej damy jest również wspomaganie osób potrzebujących, zwracanie uwagi na istotne sprawy, które dzieją się w tym kraju. Pierwsza dama nie jest milczącą kukłą, która stoi i ładnie się uśmiecha! Pierwsza dama ma swoje zadania. Tak uważam, że powinna pełnić swoją funkcję w tym kraju.

Ewa Wanat FB - Nie rozumiem w ogóle tego rozczarowania milczeniem Agaty Dudy. Na jakiej podstawie spodziewano się, że zajmie stanowisko i to w dodatku po myśli tych, którzy ją o to prosili? Bo jest kobietą? (…) Pani Agata się nie wypowie, bo nie ma na ten temat nic do powiedzenia. A jeśliby miała, to domyślam się, że niekoniecznie chciałybyśmy to usłyszeć.

Paulina Młynarska FB - Nie rozumiem, dlaczego ktokolwiek liczy na to, że prezydentowa odezwie się w sprawie dopuszczalności przerywania ciąży. Maria Kaczyńska to zrobiła, ponieważ była niezależnie myślącą żoną autentycznego prezydenta, a nie ładnie ubraną panią u boku uśmiechniętego pana z długopisem.

Monika Olejnik, gazeta wiadoma - Niezwykle dziwne jest milczenie Agaty Dudy. Piszą do niej posłanki, a pani prezydentowa nie odpowiada. Tylko ustami rzecznika przekazuje, że nie będzie się wypowiadać (…) Bycie żoną prezydenta wiąże się też z koniecznością odpowiadania na trudne pytania. Odpowiadały na nie Jolanta Kwaśniewska, Maria Kaczyńska i Anna Komorowska.

* Autorka jest prezesem Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Tekst i ilustracja za: http://warszawskagazeta.pl/felietony/anna-dabrowski/item/3623-chor-diw-czyli-zdegustowane-redaktorki