Przeskocz do treści

M – Mapa smoleńskich ulic

(Od Redakcji): Od połowy grudnia 2014 roku „Nasz Dziennik” dołączył – niestety – do galerii mediów płatnych, komercyjnych. Pod spodem zamieszczamy wywiad w wersji autorskiej:

miroslawborutaMapa smoleńskich ulic / Rozmowa z dr. Mirosławem Borutą, socjologiem z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie / 10 kwietnia 2015 roku / Marcin Austyn

Po pięciu latach od katastrofy samolotu Tu-154M doczekaliśmy się liczonych już w tysiącach różnorodnych form upamiętnień ofiar tej tragedii. Społeczeństwo zdało egzamin?

Tak, jak najbardziej. Wiem, że nawiązuje Pan tutaj do słów „państwo zdało egzamin”, ale one, jak i osoba je wypowiadająca są mało wiarygodne. Wiarygodna jest pamięć o ofierze jaką ponieśli Ci, którzy pamiętali o rosyjskiej zbrodni w Katyniu i innych miejscach kaźni. Na ten element chciałbym zwrócić szczególną uwagę, zginęli chcąc dokonać czegoś szlachetnego, upamiętnić poprzednie polskie pokolenia… Szlachetni zginęli na posterunku polskiej, państwowej pracy.

Nie dziwi więc tak jednoznaczna ocena i chęć upamiętnienia. Trzeba sporej gimnastyki pseudointelektualnej i odwracającej świat wartości, by tego upamiętnienia odmawiać… Od pochówku śp. Pary Prezydenckiej na Wawelu począwszy.        

Tego rodzaju inicjatywy nie mogły liczyć na dobrą atmosferę polityczną. Fakt, że zostały zrealizowane i to w takiej ilości, to znak że w ludziach pojawiła się chęć do działania i zmian?

Tutaj pytanie trzeba skierować do animatorów „złej atmosfery politycznej”, czy chodzi im o walkę polityczną za wszelką cenę, nawet za cenę braku szacunku dla ofiary ludzkiego życia czy też  może o interesy obcych, które mogą zostać naruszone, gdy wciąż będziemy przypominać im o ich zbrodniach? A jeśli ci animatorzy występują w interesie obcych, a nie w interesie Polaków, to kogo reprezentują? Kto im… płaci i czym?  

Wiemy jak wspaniały program dla Polski miał prezydent Lech Kaczyński i – pomimo wewnętrznych i zewnętrznych ograniczeń i przymusów – sporo z niego zrealizował. Upamiętniajmy więc tego najbardziej polskiego Prezydenta, kierujmy się pedagogiką dumy z tego, że warto być Polakiem i warto, by Polska trwała i zwyciężała…

Lokalne inicjatywy, miejsca upamiętnienia można postrzegać dwojako: są to przejawy pamięci i środki społecznego manifestu, oporu, czegoś nam przecież w tym współczesnym państwie polskim ewidentnie brakuje…

Wciąż brakuje pomnika w centrum Stolicy. Nie ma go też w Smoleńsku. To jakoś przekładało się na mniejsze i lokalne inicjatywy?

Pamiętajmy, że głównym pomnikiem jest wciąż rosyjski pałac w środku miasta. Przypomnę, że nasi przodkowie, po zakończeniu zaboru rosyjskiego, rozebrali inny taki symbol, cerkiew Newskiego w Warszawie. Z rozbiórki uczyniono wydarzenie polityczne i narodowe, wypuszczono obligacje, aby "dać każdemu Polakowi szansę uczestniczenia w rozbiórce". Papiery były zabezpieczone wartością materiałów odzyskanych z budynku a sześć kolumn wykorzystano do budowy baldachimu nad zejściem do krypt królewskich na Wawelu. To właśnie tędy schodzi się z dziedzińca wawelskiego do sarkofagu śp. Pary Prezydenckiej.

Warto wyjść wreszcie z tej, powojennej schizofrenii. My, Polacy wiemy, że Żołnierze Niezłomni z lat 1945-1963 to bohaterowie a mordujący ich lewacy oraz ich spadkobiercy zasługują na potępienie i procesy. My, Polacy wiemy, że pułkownik Ryszard Kukliński to polski bohater, a Jaruzelski i Kiszczak to rosyjscy agenci i zdrajcy, trzeba teraz ten przekaz upowszechnić.

Wiele tablic pamiątkowych, obelisków powstało na terenach przykościelnych. W przestrzeni publicznej takie inicjatywy nie miały większych szans powodzenia?

Tym pytaniem trafił Pan w sedno! Kościół jak zawsze był, tak i jest z narodem, a państwo… z tym bywało różnie. Czyż wcześniej nie upamiętniano partyzantów, żołnierzy podziemia, wywiezionych na Sybir i zamęczonych przez Rosjan Polaków właśnie w kościołach?

Mam ogromną nadzieję, na zmianę tego stanu już niebawem, by Polacy odnaleźli wreszcie swoje państwo. My musimy je zmienić, choćby za pomocą kartki wyborczej…     

Społeczeństwo mocno zmieniło się po katastrofie? W czym najmocniej przejawia się ta metamorfoza?

Zmieniło się ogromnie, ale mówię tutaj o aktywnej części społeczeństwa. Nie wszyscy mają przecież chęć albo i możliwości psychiczne czy społeczne, aby brać udział w czymś co wykracza poza ich gospodarstwo domowe lub krąg najbliższych im osób. Pamiętajmy o tej połowie z nas, która „nigdy nie głosuje”… Widać, że nie było jeszcze w Polsce tak atrakcyjnego modelu rozwojowego, który pociągnąłby tych właśnie.

Druga część Polaków jest aktywna społecznie, w parafiach, kołach, stowarzyszeniach, związkach, klubach a nawet partiach. Oni próbują teraz decydować o swoim życiu aktywniej niż przed 10 kwietnia 2010 roku. Walczą o prawdę o smoleńskiej tragedii, o pamięć historyczną, o polskie media, o miejsca pracy,  czy wreszcie o obronę życia nienarodzonych, o rodzinność w jej najpiękniejszych przejawach…

Jestem przekonany, że do stanu sprzed pięciu lat nie ma już powrotu. Zaburzony w tym dniu polski system jest wciąż rozchwiany, ale stan równowagi jest już bliżej niż dalej. Uwierzmy w swoją podmiotowość, w polski los, który musi być w rękach Polaków.