Przeskocz do treści

Mężowie stanu i kundle

adamzyzmanAdam Zyzman

Wystarczą dwa tytuły informacji z jednego dnia i z tego samego portalu informacyjnego: „Nie ważne kto rządzi, ważny jest naród”, czyli fragment pierwszej wypowiedzi Donalda Trumpa po zaprzysiężeniu na prezydenta USA, oraz „Większość gwiazd pop odmówiła udziału w inauguracji prezydentury Trumpa”.

I choć po gwiazdach pop nie zawsze należy oczekiwać wysokiego poziomu intelektualnego, to tym bardziej ich manifestacyjnej deklaracji nie należy traktować jako samodzielne, a raczej, jako wynik stadnego poparcia tej części elity politycznej, która nie potrafi pogodzić się z wynikiem demokratycznego wyboru narodu. Narodu, którzy w trakcie kampanii wyborczej oni właśnie oszukiwali i starali się nim manipulować przedstawiając jednego tylko kandydata w jak najgorszym świetle, sugerując elektoratowi, że głos oddany na Trumpa, to głos stracony. A gdy okazało się, że społeczeństwo nie uwierzyło kreślonemu portretowi kandydata, nie uwierzyło w zapowiadany brak szans wyborczych, postanowili obrażać nowego prezydenta, poniżać jego elektorat i bojkotować demokratycznie wybranego prezydenta.

Można powiedzieć, że metody nie godzenia się starych elit z wolą wyborców są takie same w USA, Polsce, na Węgrzech i we Francji, gdzie obrzydzanie Frontu Narodowego już przynosi mu wyjątkowy wzrost notowań. A wszystko to czynione na poziomie kundli, które odepchnięte od miski prą ku niej nie bacząc, że ona sama stoi już na krawędzi przepaści!