Przeskocz do treści

O braku solidarności raz jeszcze

Anna Maria Kowalska

Czy jesteśmy solidarni? Czy w skrajnych przypadkach stajemy w obronie zwalnianych? Czy też kunktatorsko zastanawiamy się, co z tego będziemy mieli? Dotyczy to wszystkich zakładów pracy: obok wielkich korporacji przemysłowych, także redakcji czasopism (ten problem poruszyła w  dzisiejszej GPC Joanna Lichocka) i szkół wszelkiego szczebla, w tym uczelni wyższych, w których przypadki zwolnień nie są wbrew pozorom w wolnej Polsce aż taką rzadkością?

Czy potrafimy ująć się za pracownikami, podlegającymi stresorodnemu mobbingowi pracodawcy, czy też chyłkiem, milczkiem, ze spuszczoną głową, wykonujemy każde, także upadlające polecenie „pana i władcy” żeby, broń Boże, nie padło na nas, żeby nie podzielić losu zwalnianego, bądź nie stracić lukratywnego stanowiska? A może w duchu cieszymy się z tego, że oto wykrusza się konkurencja, zostajemy sami na placu boju i dopiero teraz rozwiniemy naprawdę skrzydła…

Nie, niczego nie rozwiniemy. Zbudzimy się tylko prędzej, czy później z kacem moralnym. I świadomością, że już po nas, że siedzimy na dnie przepaści. Bośmy w kalkulacjach i „szkole przetrwania” za wszelką cenę rozmienili na drobne nasze człowieczeństwo.