Przeskocz do treści

Oko lazuru

leszeksmagowiczLeszek Smagowicz

Tu gdzie do szczytu niebios słońca brzask nie sięga,
dnia nie dzieląc z gwiazdami na równe połowy.
Tu srebrzy korony drzew i bez koron głowy
księżycowa poświata... i Twoja potęga.

Nie dojrzy granic Twych biegnących za horyzont
Beauforta skali najlepszy teoretyk,
ni sokoli orła wzrok – ni oko lunety
smaganej dla kaprysu niespokojną bryzą.

nordland1I niezmierzona siła potęgi Twego tronu
co z Posejdona księstwem jak z dzieckiem się bawi,
raz ryknie groźnie jak lew – raz z kłów ułaskawi...
by przejść z ciszy w szkwału gniew – gniew oka cyklonu...

Trzeszczy świata powała na latarni wsparta,
tym co wbijają swój wzrok w ten płomień nadziei.
Choć im nieba pękają podczas tej zawieji
ślesz bałwany na burty i tsunami w żartach...

Ty – który jeśli zechcesz w swojej namiętności,
gdy rozdrażniony toczysz morza wściekłej piany,
żółć wylewając przy tym o skalne kurhany,
to wznosisz gmachy z wód – to spruwasz im wnętrzności...

nordland2Ty – z zachodu i wschodu zganiasz wszystkie wichry,
pod biegunem je burzysz nam na nieboskłonie
i nie mając umiaru ciskasz w nasze skronie –
Trzymaj je w swej garści! – I spraw by ucichły!!!

To przez Ciebie linami kutry skrępowane
kotwiczą – a do kantyn los rzucasz rybaków,
zatrzymując im czas – jak w powietrzu lot ptaków...
Tym chociaż dachy z ich gniazd nie są pozrywane...

Panie – czy tu nie zobowiązuje przysięga...
czy nic nie znaczą Twe słowa znad tamtego morza...
wszakże tu też się mieni na tęczowo zorza,
czy Ci nie wystarczy raz nad przymierzem wstęga...

nordland3Z pokorą dziś wznosimy ręce ponad morze,
miej litość nad synami wciąż marnotrawnymi
z ludzkimi marzeniami tu wyrzuconymi...
odpuść nam winy i wiatr – prosim dobry Boże...

Przywróć ciszę i spokój na nasze pustkowie,
porwij wszystkie nieszczęścia hen za siódme góry,
oby już nie wróciła żadna z sióstr wichury...
I niech bezchmurny lazur – odbije się w Tobie.