Przeskocz do treści

„Practical „Biznes” Fiction”

Anna Maria Kowalska

Codzienność nas nie rozpieszcza, a wymagania pracodawców są coraz bardziej wyrafinowane. Po przejrzeniu maksymalnej liczby ofert studiów, zwłaszcza podyplomowych z wąską specjalizacją,  dającą ponoć tzw. „duże możliwości na rynku pracy”, dochodzę do wniosku, że idealny kandydat na Pracownika Przyszłości we Wszelakim Biznesie w pierwszym rzędzie:

A. powinien mówić niepoprawnie i nieskładnie po polsku i myśleć, jak mu każą. Musi być równie bełkotliwy jak ci, którzy mu doradzają i będą nim zarządzać. Najlepiej, żeby stosował pseudonaukowy język programowania neurolingwistycznego (NLP), którego można się nauczyć m.in. na rozmaitych „kursokonferencjach” (choć wystarczy poczytać mainstreamową prasę, by się z odmianą pisaną takowego języka zetknąć, i to niejednokrotnie). Wyróżnianie się kandydata, a zatem cechy takie, jak: rzeczywista wiedza, erudycja, kultura słowa mówionego, tradycyjna, przedtransformacyjna precyzja wypowiedzi, celność i logika wywodu sprawią, że doradca i pracodawca ze zgrozą  utrącą takiego kandydata w przedbiegach. Nikt nie chce mieć obok siebie człowieka lepiej wykształconego jak on sam, w dodatku myślącego w pełni niezależnie i krytycznie!

B. powinien znać się (na podobnym poziomie, jak reszta populacji) 😉 na: zarządzaniu zasobami ludzkimi, projektami, produkcją, oraz na marketingu produktów internetowych. Uprawiać tzw. „efektywny język biznesu”, głównie po to, aby „przewodzić („liderować”)”. Mówić wszystkimi językami obcymi świata, ze szczególnym uwzględnieniem języka angielskiego, niemieckiego i języka Państwa Środka. Jeśli są z tym problemy, a któż ich nie ma: mile widziany jakikolwiek „click language”. Zawszeć to nowy rynek zbytu, i to również na stuprocentowo światowym poziomie.

C. powinien efektownie (sic!) zarządzać oświatą. Być coachem i certyfikowanym trenerem. Wdrażać twardo, mimo czynnego i biernego oporu części środowiska związanego z oświatą nowoczesne a kontrowersyjne technologie nauczania, widząc w tym wyłącznie źródło korzyści dla człowieczych „wewnętrznych zasobów”.

D. powinien preferować filozoficzne podejście do gospodarki, cokolwiek to oznacza, powiązane z „holistycznym” widzeniem świata. A ostatecznie: znać dobrze licznych prezesów spółek, bądź innych, wysoko postawionych decydentów, poważnie zaś: być na „ty” z kierownikiem nadzoru i dyrektorem administracyjnym firmy, pożądanej jako miejsce zatrudnienia.

A jak już to wszystko, tak pieczołowicie klecone i podlane szamańskim sosem, prędzej, czy później  fiknie kozła – kandydat nie może popadać w popłoch. Specjaliści z powyższych „branż gospodarczych” zawsze – po utracie pracy – będą mogli bezpłatnie wziąć udział w specjalistycznych szkoleniach, przekwalifikowujących do bycia: bukieciarzem, pokojowcem w hotelu, operatorem walca drogowego, operatorem elektrowni polowej, wciągnika, wciągarki, wózka widłowego, piły mechanicznej do ścinki drzew. W szczególnie opornych przypadkach  zaleca się kształcenie w ramach operatorstwa sprężarek przewoźnych, bądź produkcji „gumianych” masek przeciwgazowych. Typ maski według uznania. Powodzenia!