Moja najszybsza odpowiedź na pytanie „Szczepić, czy nie szczepić?” brzmi: jak najbardziej szczepić wszystkich! O korzyściach dla społeczeństwa z odporności populacyjnej napisano już wiele opracowań, ale ja mogę się wypowiedzieć na temat mi bliższy, z racji mojego wykształcenia i zainteresowań naukowych...
Szczepionki RNA to biotechnologia w swojej najpiękniejszej i czystej postaci. Choć może się wydawać, że ta nowa szczepionka powstała bardzo szybko, to sama technologia jest z nami od lat i nie trzeba się jej obawiać. Testy kliniczne były robione zgodnie ze wszystkimi procedurami i na wystarczająco dużej liczbie dorosłych osób, a jeśli zarówno amerykańska FDA jak i europejska EMA dopuściły szczepionki do użytku, nie widzę podstaw, żeby kwestionować ustalenia dziesiątek niezależnych naukowców.
Ryzyko ewentualnych niepożądanych odczynów poszczepiennych (bardzo rzadkich i raczej łagodnych) jest dużo, dużo mniejsze niż zachorowanie na COVID-19 (fot. Wikipedia) i powikłania po, zwłaszcza w starszym wieku. Wszyscy moi współpracownicy z Uniwersytetu Jagiellońskiego zadeklarowali już chęć szczepień, a znajomi lekarze już są po i mogą wreszcie odetchnąć. Jeśli będzie wybór to wolę szczepionkę Pfizera, Moderna też ma super skuteczność, ale zawsze mnie uczono, że RNA jest bardzo mało stabilną cząsteczką, więc nieco sceptycznie podchodzę do kwestii jej długotrwałego przechowywania w zwykłej lodówce. Najgorzej wypada szczepionka Astra Zeneca, to inna technologia, gorsza skuteczność ochrony i jeśli firma omyłkowo podała części badanych połowę dawki, to nie najlepiej świadczy o rygorze przeprowadzania badań klinicznych. Ale którakolwiek z nich będzie dostępna to i tak lepiej ją wziąć niż ryzykować chorobę, bo znam też sporo przypadków ciężkiego jej przebiegu i późniejszych problemów.
* Autor jest doktorem biologii molekularnej, pracownikiem Zakładu Biofizyki Molekularnej Wydziału Biochemii, Biofizyki i Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego.