W poniedziałek 29-tego kwietnia na kolejnym ze spotkań w kole OTK miałem możliwość obejrzenia filmu na video poświęconemu wybitnej postaci w świecie Ormian – dziennikarzowi i publicyście, który nazywał się Hrant Dink (fot. Wikipedia). Był obywatelem tureckim pochodzenia ormiańskiego, założycielem i wydawcą dwujęzycznego tygodnika ,,Agos’’. W 2007 roku zginął w Stambule przed siedzibą własnej gazety z ręki 17-letniego nacjonalisty tureckiego Oguna Samasta, co spowodowało masowe zgromadzenia ludności tureckiej, ormiańskiej oraz kurdyjskiej w dniu jego pogrzebu.
Żeby odpowiedzieć na pytanie czy musiało dojść do tej tragedii, trzeba odnieść się do historii narodu ormiańskiego, który tworząc dużą grupę etniczną (2,6 mln) zamieszkiwał tereny imperium osmańskiego m.in. podbitą przez Turcję Armenię Zachodnią. Na skutek polityki młodoturków, którzy głosząc idee panturkizmu zmierzające do zjednoczenia ludów tureckich od Bosforu po Mongolię, z dniem 24-tego kwietnia 1915-tego roku rozpoczęła się masowa eksterminacja narodu ormiańskiego, w której śmierć poniosło 1,5 miliony ludzi. Zostawmy jednak historykom dokładne ustalenie przebiegu wydarzeń, sposoby postępowania ze starcami i dziećmi czy techniki zabijania Ormian. Pozwolę opuścić sobie trend historyczny, by skoncentrować się bardziej na postaci tego wybitnego człowieka, jakim był Hrant Dink. Był dobrze wykształcony, ale przede wszystkim postrzegano go jako człowieka prawego, wyczulonego na sprawiedliwość społeczną, człowieka, który szybko zyskiwał sobie przychylność osób nawet o odmiennych poglądach i człowieka, który wielką siłę czerpał z Ewangelii. Hrant Dink wraz z żoną uchodzili za przykładne małżeństwo.
Kwestia ludobójstwa (fot. Wikipedia: wiosna i lato 1915 roku, ormiańskie prowincje Turcji) pojawiła się jako tragiczna prawda, którą należało ujawnić, aby było możliwe jakiekolwiek dalsze, zdrowe współegzystowanie Turków z Ormianami. Wydarzenia, które rozegrały się w latach 1915-1917 stały się w społeczeństwie tureckim pewnym tabu. Na ironię losu młode pokolenia Turków żyjących współcześnie były wychowywane w całkowitej nieświadomości dramatycznych wydarzeń z początku wieku. Generalnie Ormianie w Turcji uchodzą za grupę etniczną niepożądaną, którą się obelżywie traktuje i obraża.
Hrant Dink był człowiekiem, który dążył do wyciągnięcia prawdy i uznania winy przez stronę turecką. Po raz pierwszy została oficjalnie poruszona w mediach definicja ludobójstwa. Była to też próba przełamania lodów, oswojenia się z tym tak drażliwym tematem, a przede wszystkim próba nawiązania jakiegoś dialogu.
Sytuacja ta, spowodowała jednak ostrą krytykę, która zakończyła się procesem jaki wytoczono dziennikarzowi z art. 301 za obrazę narodu tureckiego. Pojawiły się protesty ze strony nacjonalistów tureckich, zawrzało jak w ulu.
Czy Hrant Dink nie stał się tutaj ofiarą złych mocy ludzkich, zwłaszcza nacjonalizmu? Doświadczenia dziejowe mówią o tym, jak to już wcześniej zamykano usta prorokom głoszącym prawdę. Od czasów Sądu Piłata nad Chrystusem, pomimo upływu 2 tysięcy lat natura ludzka pozostała niezmienną. Prawda nie tylko kole, ale może wzbudzić gniew i nienawiść, może doprowadzić do zastosowania przemocy skończywszy na zabójstwie. Czasem to religia staje się narzędziem fanatyzmu. Ale też śmierć poniesiona w obronie prawdy może stać się początkiem czegoś wielkiego, jak to bywało w przypadku np. męczenników.
Czy Hrant Dink stał się jednym z takich męczenników?
Jeśli ocenimy jego dobre intencje, cierpliwe przygotowywanie drogi do pojednania, otwartość, ale też domaganie się uznania winy ze strony tureckiej, to można by dostrzec w nim takiego Jana Chrzciciela, który nie omieszkał wytknąć wad Herodowi. W dalszej konsekwencji poniósł męczeńską śmierć.
Ale Prawdy, nie da się zagłuszyć, ona po prostu jest i ma ogromną moc (fot. Wikipedia: pomnik ku czci pomordowanych Ormian w Larnace, Cypr). Tłumy jakie się zgromadziły na pogrzebie wydawać by się mogło, że były tak wielkie jak na pogrzebie papieża Jana Pawła II. A taka chwila i miejsce mogą być wielkim krokiem w stronę pojednania jeśli Turcy, Ormianie, Kurdowie tego dnia stanęli obok siebie wszyscy razem.
Dla porównania, nasuwa mi się też postać męczennika, arcybiskupa Thomasa Becketa, którego pogrzeb stał się w XIII w. wielką manifestacją religijną i narodową, a wydarzenia te obiegły cały świat chrześcijański.
Reasumując, Hrant Dink był nie tylko wytrawnym politykiem, był kimś więcej, przede wszystkim człowiekiem oddanym prawdzie, człowiekiem gorliwym w pracy, wielkiego serca i wielkiego ducha, dlatego warto go wynurzyć na światło dzienne i przybliżyć jego osobę światu, zwłaszcza w tych czasach, gdzie dobro nazywa się złem, a zło dobrem.
(Od Redakcji - A.D.): Jarosław Szczęsny Binkowski urodził się w Łodzi w 1966 roku. Jest poetą, autorem 10 tomików wierszy, a także publicystą. Członek Towarzystwa Przyjaciół Lanckorony i Towarzystwa Przyjaciół Kalwarii Zebrzydowskiej. Współpracuje z Kurierem Lanckorońskim oraz biuletynem Ormiańskiego Towarzystwa Kulturalnego. Pracuje też w charakterze przewodnika turystycznego w Bazylice w Kalwarii Zebrzydowskiej (także w języku hiszpańskim i rosyjskim). Dużo podróżował po Polsce i Europie.