Przeskocz do treści

Bożena Ratter

„Kielecczyzna jest zagłębiem urzędniczym. Jak w najbiedniejszych krajach Afryki, biurokracja zastępuje przemysł i rolnictwo. W tzw. Urzędzie Marszałkowskim w Kielcach jest 20 departamentów, dwudziestu dyrektorów wraz z zastępcami, sekretarkami. W tym przemyśle jest zawsze zatrudnienie, możliwość awansu, bo przyjąwszy nowych urzędników można stanąć nad nimi tworząc referat. Nieustannie wytwarzany jest główny produkt tych fabryk: decyzje, wezwania, ponaglenia, nakazy, zakazy, upomnienia. W rozumieniu szkodliwości urzędników pomoże parazytologia, nauka o organizmach prowadzących pasożytniczy tryb życia. Jedne tylko wysysają soki żywotne z organizmów żywicieli - to urzędnicy. W samej biurokracji zwyciężą ci, którzy zgromadzą większy majątek i będą z niego mogli opłacać innych urzędników, aby sprzyjali ich działaniom. Urzędnik jest bezwzględnie przekonany o swej słuszności, ponieważ jak uczył Marks, „próba puddingu polega na jego zjedzeniu”, a więc skoro owe strzępki myśli zgromadzone jak wronie gniazdo dają rezultat w postaci władzy i majątku znaczy, że ze wszystkiego można się śmiać.

Opryskliwi, brutalni, gardzący prawem, ...ponieważ sami przepełnieni są lękiem, że mogą utracić władzę - tłumią strach, zuchwale strasząc przeciwników, traktując ich jak pańszczyźnianych chłopów... Gdy się jest przeciwnikiem trzeba liczyć się ze spaleniem domu, sklepu, przedsiębiorstwa, nasłaniem zbirów, żądaniem okupu przewyższającego możliwość terroryzowanych.

Miasteczkowi władcy i ich partie przypominają okres władania Meksykiem, gdy się on wspierał na awanturniczych i brutalnych działaczach monopartii nie troszcząc się o los poddanych im, ani o rezultaty tych działań w innych dziedzinach... Rządzi mafia suchedniowska „SYNOWEJ BRATA TEŚCIA WUJA SZWAGRA ZIĘĆ”, oparta na siatce powiązań lat 1945-1989. Powstał nowy ustrój, nieokreślony jeszcze przez badaczy .Ustrój oparty na przywłaszczeniu czy „przekazaniu własności państwowej”. Praca urzędnicza często bardziej opłaca się, niż prowadzenie działalności handlowej czy przemysłowej. Protest przeciw temu bezprawiu jest w oczach władz bezprawny, jest urojeniem, gdyż władze nie mogą się mylić, jest obrazą urzędnika, którą trzeba zainteresować prokuraturę, jak buntem.”

To fragment analizy „klasy urzędniczej” panującej w Suchedniowie, któremu „odebrano niezwykłość, obdarto z bohaterstwa a nawet zrabowano czterechsetletnią przeszłość” (Krzysztof Kąkolewski).

Jak to się stało że stolica, która powinna być wzorem dla innych samorządów przejęła ten zaściankowy, PRL-owski wzór rządzenia mafii z małego miasteczka Suchedniów? Czy wystąpiło zjawisko nazwane przez profesora Andrzeja Zybertowicza w Rozmowach Niedokończonych w telewizji Trwam, „trójkątem bermudzkim: władza media pieniądze”? A w tym trójkącie zniknęło „dobro wspólne”.

W tamtych latach udało się uratować miasteczko przed decyzją lokalnych władz komunistycznych, nakazującą zburzenie miasteczka po to, by zbudować wielkopłytowe osiedle i osadzić tam wysiedlonych mieszkańców (i wzbogacić się na tym procederze). Wskutek zabiegów nielicznych mieszkańców Suchedniowa, przybyły z Warszawy ekspert, profesor Krzysztof Dumała zakwalifikował cały układ urbanistyczny Suchedniowa jako zabytek.

W dzisiejszym poranku Radia Wnet, słuchacz opowiedział o losie pięknej kamienicy wybudowanej jeszcze za cara Aleksandra. Miała 180 lat, stała przy ulicy 29 listopada. 4 lata temu została zburzona.

Nie udało się obronić kamienicy, odeszli przedwojenni eksperci z urzędu konserwatora zabytków w Warszawie natomiast do Warszawy dotarła biurokracja trafnie zdiagnozowana przez Krzysztofa Kąkolewskiego.