Przeskocz do treści

SONY DSCWojciech Błasiak*

9 lutego 2016 roku

Aby zrozumieć zjawisko Komitetów Obrony Demokracji, trzeba rozumieć strukturę społeczną III Rzeczypospolitej i wiedzieć, która grupa społeczna jest grupą panującą społecznie. A tego od rodzimych nauk społecznych, z socjologią, politologią i ekonomią w roli głównej, dowiedzieć się nie sposób. Acz wystarczy być tylko wnikliwym i systematycznym obserwatorem toczącego się polskiego życia społecznego, a politycznego w szczególności, aby samemu się w tym z grubsza rozeznać.

Zjawisko ukrytego panowania społecznego

Zjawisko „panowania społecznego” trzeba odróżnić od zjawiska „władzy politycznej” i nie utożsamiać „panowania” ze „sprawowaniem władzy”. Panowanie społeczne to możliwość stałego wywierania wpływu, mniej lub bardziej skutecznego, na państwo, gospodarkę, a pośrednio i na społeczeństwo, a więc jest to również możliwość wywierania, mniej lub bardziej skutecznego, wpływu na władzę ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą, o medialnej nie wspominając. Kto jest grupą panującą w Niemczech? Z grubsza wszyscy wiedzą, że jest to nade wszystko niemiecki kapitał finansowy i korporacyjny. Kto jest grupą panującą w Stanach Zjednoczonych? Tu już mało kto ma wątpliwości, że to grupa Wall Street, czyli oligarchia kapitału finansowego. A kto jest grupą panującą w Polsce?

Otóż ta grupa panująca jest niewidoczna. A jest nią postkomunistyczna oligarchia finansowo-polityczna. Polska oligarchia jest grupą ukrywającą w sposób profesjonalny swoje istnienie przed opinią publiczną. Dlatego jest dla niej niewidoczna. Ma formę istnienia analogiczną do kosmicznej „czarnej dziury”. O jej funkcjonowaniu świadczą tylko skutki dla zewnętrznego otoczenia społecznego. Dlatego tak ważne jest dla postkomunistycznej oligarchii kontrolowanie państwowych służb specjalnych, gdyż tylko one są w stanie dokonać jej identyfikacji. Stąd tak bolesne okresowo było dla niej rozwiązanie WSI w 2006 roku.

Geneza i istota postkomunistycznej oligarchii

Postkomunistyczna oligarchia wyrosła głównie z ośrodka wojskowych służb specjalnych. A jedyny bezpośredni dowód na jej istnienie, to właśnie wypowiedź byłego szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego z czasów poprzednich rządów PiS, Bogdana Świączkowskiego. Mogę powiedzieć tak – ujawnił w oględnych słowach Świączkowski – w czasach, kiedy byłem szefem służb specjalnych, dochodziły do nas informacje, że pewne grupy ludzi przygotowują się do tego, żeby podejmować strategiczne decyzje o losach Polski. Jeśli dołożymy do tego informacje ujawnione medialnie, że w zasadzie stare służby wymyśliły Platformę Obywatelską, to można sobie jakoś tę grupę zawęzić. (…) Dla nich pan Tusk jest tylko kukiełką, a te osoby dbają o to, żeby być w cieniu. To znaczy funkcjonować w życiu publicznym, ale jako właściciele firm, przedsiębiorcy, nie starają się być na świeczniku. Ci główni gracze są zawsze w cieniu. (…) W moim przekonaniu <<[to] – W.B.>> wyselekcjonowana przez Służbę Bezpieczeństwa i służby wojskowe na przełomie lat 80. i 90. tzw. grupa biznesmenów oraz ich oficerowie prowadzący.

Ta grupa panująca wyrosła z ośrodka służb specjalnych, prowadzącego wielki „montaż” polityczny nazwany „transformacją ustrojową Polski”. Ten ośrodek stał się, jak wszystko na to wskazuje, głównym beneficjentem „syfonowania”, by użyć określenia Stana Tymińskiego, polskiej gospodarki. To „syfonowanie” polegało na wykorzystywaniu różnic w oprocentowaniu kont dewizowych i złotówkowych, w warunkach korekcyjnej hiperinflacji, przy stałym, a następnie skokowo zmiennym kursie dolara. Poprzez sterowaną grabież finansów kraju, jego ludzie i firmy przechwyciły równowartość co najmniej kilkunastu, a być może nawet kilkudziesięciu miliardów dolarów, na co wskazuje dość wyraźnie afera FOZZ i afera Banku Handlowego.

Umożliwiło to przekształcenie się, tego ulokowanego w wojskowych służbach specjalnych, ukrytego centrum sterującego wraz z jego wybraną agenturą w postkomunistyczną oligarchię polityczno-finansową. Stała się ona z początkiem lat 90. nową grupą panującą społecznie w III Rzeczypospolitej. To panowanie polega właśnie na zdolności stałego wywierania wpływu na cały aparat polskiego państwa, w postaci jego władzy wykonawczej, ustawodawczej i sądowniczej, a także systemu medialnego. Śp. Lech Kaczyński, już jako prezydent państwa, nazwał tę sytuację w 2008 roku w swej jednorazowej wypowiedzi radiowej, istnieniem „alternatywnego antypaństwa”. Jednak nigdy tego nie powtórzył, nie mówiąc o rozwinięciu. To zdumiewające określenie nie wzbudziło jednak nigdy jakiegokolwiek zainteresowania dziennikarzy, publicystów, naukowców ani polityków.

Sposoby panowania społecznego polskiej oligarchii

Jest to grupa społeczna o charakterze mafijnej oligarchii, dzięki skoncentrowaniu w swoich rękach olbrzymich, a zrabowanych aktywów finansowych, ale i aktywów politycznych. Aktywa polityczne to czarny kapitał społeczny w postaci nieformalnych i niejawnych dla opinii publicznej sieci powiązań i zależności, stworzonych celowo w końcowym okresie PRL i samej transformacji, a przenikających cały aparat państwowy: od władzy wykonawczej i ustawodawczej, po sądowniczą, a także kluczowe działy gospodarki i kluczowe ogniwa systemu medialnego. Liczebność grupy oligarchicznej należy szacować na rząd wielkości prawdopodobnie kilkudziesięciu, a co najwyżej kilkuset osób. Większa liczebność utrudniałaby, a wręcz uniemożliwiała skoordynowane działanie. Formą zaś społecznego istnienia tej grupy jest prawdopodobnie struktura sieciowa, a więc struktura niehierarchiczna, w ramach której istnieją i działają oligarchiczne węzły, o relatywnie podobnej mocy społecznej, koordynujących swoje działania.

Głównym instrumentem tej ukrytej celowo kontroli i wpływania na aparat państwowy, gospodarkę i system medialny była agentura wpływu, utworzona z przekształconej agentury policyjnej i wojskowej komunistycznych służb specjalnych. Agentura policyjnego i wojskowego wywiadu i kontrwywiadu krajowego, została bowiem przekształcona w agenturę wpływu, z równoczesnym jej rozmieszczeniem w kluczowych ośrodkach systemu polityczno-państwowego, gospodarczego i medialnego Polski. Szczególnie ważną rolę odgrywała tu i odgrywa medialna agentura wpływu, umożliwiająca skuteczną ukrytą cenzurę i dezinformację opinii publicznej, mimo formalnej wolności słowa.

Postkomunistyczna oligarchia o mafijnym w istocie charakterze, posługiwała się i posługuje przy tym nie tylko ludźmi komunistycznych służb specjalnych, ale i ludźmi własnej już służby bezpieczeństwa. Z własnym „plutonem śmierci”. Świadczą o tym polityczne morderstwa i ich profesjonalna osłona informacyjna i polityczno-prawna. Metody są różne: od zdumiewających wypadków samochodowych, przez ataki serca, udary mózgu czy samobójstwa, aż po jawne morderstwa. Regułą rozpoznawczą jest wszakże zawsze to, że sprawcy nie zostają nigdy wykryci; że samobójstwa popełnia się w piątek po południu, a sekcje zwłok robi się w poniedziałek; że natychmiast potem ukazują się informacje prasowe o kłopotach finansowych czy zdrowotnych i rodzinnych ofiar; że zaraz po wypadku lub samobójstwie prokuratura, nie wiedzieć czemu, wydaje oświadczenie, iż należy wykluczyć udział osób trzecich; że śledztwa prowadzone są wysoce nieprofesjonalnie, z zadeptywaniem śladów i gubieniem dowodów, a często z absurdalnymi hipotezami wyjściowymi lub dołączanymi już w trakcie śledztwa.

KOD jako agenturalny ruch polityczny postkomunistycznej oligarchii

Wybór prezydenta Andrzeja Dudy, kandydata popieranego przez PiS i wygrana PiS w wyborach parlamentarnych, postawiła oligarchiczną grupę panującą w ciężkiej, choć nie beznadziejnej sytuacji. Od razu więc wzięto się do politycznej roboty, by odsunąć PiS od władzy, uruchamiając na masową skalę całą agenturę wpływu. I tak jak sądzę m.in. powstał ruch Komitetów Obrony Demokracji. Jest to w moim przekonaniu agenturalny ruch polityczny postkomunistycznej oligarchii, który ma doprowadzić do masowych wystąpień ulicznych, wraz z trudną do przewidzenia ich eskalacją, by w sytuacji kryzysowej politycznie, rozwiązać Sejm i doprowadzić do przedterminowych wyborów. Jego uczestnicy w zdecydowanej większości nie mają świadomości w czym uczestniczą. Nie mają jak się wydaje świadomości, że są tylko politycznym „mięsem armatnim”, motywowanym „antypisowskimi” negatywnymi emocjami politycznymi.

Ten ruch jest sterowany z ukrycia i z ukrycia finansowany. Jestem od ponad 20 lat działaczem Ruchu JOW i wiem, jak trudno ruchom autentycznie obywatelskim zdobyć przysłowiowe „parę złotych” na zorganizowanie choćby dużej manifestacji. A KOD robi manifestacje kosztujące jednorazowo od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy złotych. Właśnie w finansowaniu jest zawsze najbardziej widoczny autentyzm lub sterowalność zewnętrzna każdego ruchu, który się nazwie obywatelskim.

Skuteczność oligarchicznej agentury wpływu

KOD-u nie należy lekceważyć. Widziałem w tej kampanii parlamentarnej skuteczność działalności oligarchicznej agentury wpływu, będąc okresowo blisko tworzącego się ruchu politycznego Pawła Kukiza. Gdy po olbrzymim sukcesie kampanii prezydenckiej Kukiza, doszło do kampanii parlamentarnej, a słupki poparcia skoczyły do 25%, do akcji weszła oligarchiczna agentura wpływu i to tak z jego najbliższego, jak i z dalszego otoczenia. Kukiza przekonano (lub „przekonano”) o konieczności odsunięcia jego sztabu wyborczego, złożonego z działaczy JOW z Patrykiem Hałaczkiewiczem na czele oraz pozbycia się Ruchu JOW, jako zaplecza politycznego. Sztabu wyborczego, który zebrał w kampanii prezydenckiej 240 tys. podpisów poparcia i 520 tys. zł na jej finansowanie oraz odniósł spektakularny sukces wyborczy, pozbyto się z dnia na dzień w formie swoistego zamachu sztabowego.

I gdyby nie dość przypadkowy zbieg okoliczności, ruch Kukiza zarejestrowałby tylko 13 okręgów, co oznaczało, iż nie wszedłby do Sejmu. Tak naprawdę był to tylko przypadek, że agent wpływu z jego najbliższego otoczenia, przed którym zresztą Kukiz był z prawa i z lewa ostrzegany wielokrotnie, nie odniósł swego historycznego sukcesu. A wraz z nim postkomunistyczna oligarchia, wprowadzając, zamiast ruchu Kukiza, SLD-owską koalicję i zwiększając udział swojej własnej partii Petru, co oznaczałoby najprawdopodobniej utrącenie PiS w roli pełnego zwycięzcy.

Ordynacja wyborcza do Sejmu jako sposób oligarchicznego panowania

Ale agentura wpływu nie jest najważniejszym sposobem ukrytego panowania oligarchii. Tym najważniejszym sposobem panowania postkomunistycznej oligarchii państwo jest tzw. proporcjonalna ordynacja wyborcza do Sejmu. Jest to ustrojowe „liberum veto” III Rzeczypospolitej. Dzięki tej ordynacji nie można wymienić bowiem samozwańczych elit politycznych tzw. okrągłego stołu, które są utkane agenturą wpływu. Proporcjonalna ordynacja wyborcza umożliwia tym elitom samoreprodukcję. A dzięki nim postkomunistyczna oligarchia o mafijnym charakterze panuje nad polskim państwem.

W tej ordynacji wyborcy głosują na listy partyjne w wielkich, wielomandatowych okręgach wyborczych. Wybierają spośród tych, którzy zostali przez kierownictwa poszczególnych partii umieszczeni na tych listach. Polacy zostali w praktyce pozbawieni jako obywatele biernego prawa wyborczego, a czynne jest w istocie fasadowe. Nie mogą bowiem jako obywatele wystartować w wyborach do Sejmu. Muszą mieć zgodę liderów partyjnych, by ich nazwiska umieszczono na listach wyborczych.

W tej ordynacji posłowie nie są zależni bezpośrednio od wyborców, ale od swoich oligarchii partyjnych. A te z kolei mogą być w każdej chwili uzależnione od grupy postkomunistycznej oligarchii finansowo-politycznej. Na dodatek w tej ordynacji głosuje się na medialne wizerunki partii politycznych i ich liderów więc możliwość wpływania przez media na wynik wyborów jest olbrzymi. To dlatego taki krzyk w obronie naruszonego przez PiS status quo w mediach publicznych.

Jedynym sposobem na trwałą likwidację ukrytego panowania grupy oligarchicznej, jest wprowadzenie ordynacji wyborczej w wyborach do Sejmu opartej na regule JOW. Będzie można; po pierwsze, przerwać samoreprodukcję władzy elit okrągłego stołu; po drugie podporządkować bezpośrednio posłów wyborcom, a po trzecie rozpocząć proces wyłaniania autentycznych elit politycznych; patriotycznych i kompetentnych.

PiS-owi trafił się jednorazowo wynik wyborczy taki, jaki występuje w ramach ordynacji opartej na JOW. Drugi raz mu się już jak sądzę nie przytrafi. Co PiS zrobi z tym „złotym fantem”?

* Autor to ekonomista i socjolog, dr nauk społecznych, niezależny naukowiec i publicysta, działacz Ruchu Obywatelskiego na rzecz JOW.

(Od Redakcji): Dziękujemy za zgodę na publikację tekstu także i u nas 😉