Przeskocz do treści

miroslawborutaMirosław Boruta

Najnowszy numer „Rzeczy Wspólnych. Pisma republikańskiego” – jak i każdy poprzedni – można i warto przeczytać od deski do deski, ale wybór najciekawszych tekstów, „tekstów polecanych” też nie  jest trudny. Zdecydowanie warto znaleźć czas na lekturę artykułów Przemysława Wiplera, Zbigniewa Stawrowskiego i Ewy Thompson. O przyszłości, przeszłości i sposobach wyjścia z obecnego, p(e)olskiego dołka. P(e)Olska to nie Polska, to jasne – a jak to zmienić? Może uda mi się zachęcić Państwa do lektury z pomocą wybranych fragmentów?

Przemysław Wipler w tekście „O budowaniu republiki uwag kilka – Janowi Rokicie do sztambucha” stara się zanalizować mechanizm władzy: monopol na powszechnie odbierane podatnikowi pieniądze a jednostkowo przyznawane przywileje, zwłaszcza zwolnienia od wypełniania powszechnych (z założenia) obowiązków. Kto rządzi Polską? Ci, którzy czerpią z tego korzyść: aparat biurokratyczny, jedyny interpretator legislacyjnej biegunki, eksperci-lobbyści, samorządy zawodowe, komisje egzaminacyjno-dopuszczające – beneficjenci monopolu na wydawanie pieniędzy obywateli (jak wyraziste stały się teraz problemy wyższych uczelni – autonomia to czy prywatne folwarki? – M. B.). I jeszcze jeden wątek artykułu, nie ma co stawiać znaku równości pomiędzy rządami Prawa i Sprawiedliwości a rządami Platformy Obywatelskiej (oczywiście w bardziej lub mniej trudnych koalicjach). I tu cytat o rządzie Prawa i Sprawiedliwości: „Praktyka dwóch lat trudnych, koalicyjnych rządów pokazała, że nawet w niesprzyjających okolicznościach zrobić można bardzo wiele: obniżyć podatki, zadbać przynajmniej w minimalny sposób o interes rodzin, zlikwidować najbardziej patologiczną instytucję współuczestniczącą we wszystkich opisanych wymiarach pasożytnictwa (WSI), i stworzyć nowe instytucje stojące na straży porządku życia publicznego”. Jak pisze na zakończenie autor: „Musimy się nastawić na wytrwałą, obliczoną na lata pracę u podstaw. Tylko świadomy naród polityczny podoła bowiem zadaniu budowy prawdziwej republiki”.

rzeczywspolne9Zbigniew Stawrowski powraca do pojęcia homo sovieticus („Homo Sowieticus – dezaktywacja”) i podaje typologię grup społecznych i postaw tamtych (??? – M. B.) czasów. Opisuje postawę żebraczo-złodziejską, klientów komunistycznego straganu oraz tych, którzy w tym kramie byli sprzedawcami. Odwołuje się zarówno do pojęcia osobowości autorytarnej jak i do trutni, uniwersalnej kategorii ludzi uwzględnionej już w „Państwie” Platona. Nawiązuje przy tym do wypowiedzi swojego mistrza, ks. Józefa Tischnera, którego myśli brzmią dzisiaj aż nadto współcześnie, choćby taka: „Homo sovieticus jest skłonny zaakceptować każdego proroka, który obieca mu (…) pewną nieodpowiedzialność i pewien stopień konsumpcji”. Homo sovieticushomo platformicus chciałoby się bez wahania dopowiedzieć. W artykule warto odnotować i kolejną paralelę, pomiędzy funkcjonariuszami systemu komunistycznego i funkcjonariuszami systemu lewacko-europejskiego (są sobie tak bliskie!): „decyzja, która oznaczała faktyczne porzucenie własnego kraju na rzecz zupełnie innej „ojczyzny”, pociąga bowiem za sobą oczywiste konsekwencje dotyczące przynależności do samej wspólnoty oraz wynikającej z tego obywatelskich uprawnień”.

I na zakończenie perełka Ewy Thompson „Wielka polska powieść”, szczęśliwie ten artykuł publikowany jest również na internetowej stronie pisma, wystarczy więc, że zachęcę Państwa cytatem:  „15 maja 2008 r., strona tytułowa pewnej polskiej gazety: „PO chce wykurzyć PiS”. Wyrażenie, sugerujące prymitywizm polskiej polityki, pogardę autorów dla tejże oraz nieproszoną poufałość wobec czytelnika. Prostacki, niedbały język.
Witold Gombrowicz nazwałby taki styl upupieniem. Gazeta mówi do czytelnika w ten sposób: „Jesteś chamem i prostakiem, i twoi politycy są tacy sami. Właśnie dla takich robimy tę gazetkę. Nie dla ciebie wyrafinowany sposób wyrażania się »New York Timesa«. Jesteś człowiekiem, który nie ma większych marzeń niż ucieczka na wyspy jakieś tam, ot takim typowym Polaczkiem łaknącym wysokich obcasów, który durniem pozostanie na zawsze i którego my tu staramy się trochę w chomąto politycznej poprawności wprowadzić”. Czyż nie tak rozumuje hegemon zastępczy w stosunku do już skolonizowanych?
W wywiadzie udzielonym Annie Poppek i Andrzejowi Gelbergowi i opublikowanym w „Tygodniku Solidarność“ 11 listopada 1994 r. Zbigniew Herbert mówił o zapaści semantycznej języka polskiego. Pisali o tym później Ryszard Legutko i Maciej Urbanowski („Dziennik-Europa”, 17 maja 2008 r.). Kolonialni władcy cenią i pielęgnują ludzką niedojrzałość. Chodzi o to, by skolonizowanych nie dopuścić do dojrzałości, aby zawsze musieli uczyć się u Lepszych.”