Przeskocz do treści

Użyteczni hochsztaplerzy, czyli „światopogląd naukowy”

Anna Maria Kowalska

Namnożyło się nam ostatnio, oj, namnożyło Specjalistów od Wszystkiego i (wy)Znawców Sztuk Wszelakich, którzy zabierają głos w każdej sprawie, niezależnie od tego, czy się znają na rzeczy, czy też nie. Nadając opinii status dogmatu, a tym samym kreując siebie na autorytet – nieustannie starają się pognębić swych oponentów. Co zresztą czynią, rozdając ciosy per fas et nefas. A potem już tylko marzenia o wawrzynie na skroniach. I oczekiwanie na nagrody, finansowe i prestiżowe. A na deser, gdy trzeba – buzia w ciup, a rączki w małdrzyk. Uciśniona niewinność, skrzywdzona przez kogoś, kto tylko powiedział parę słów prawdy...

Hochsztaplerzy z reguły chadzają stadami. Kiedy się ujawniają? Weźmy pierwszy z brzegu, hipotetyczny przykład: oto wiekowy już naukowiec o nieposzlakowanej opinii i sporej renomie (coraz mniej takich!), poproszony o zabranie głosu w dyskusji publicznej, przedstawia ocenę sytuacji w zgodzie z prawdą, posiadaną wiedzą i prawym sumieniem. W normalnych warunkach opinia ta zostałaby potraktowana jak autorytatywny sąd, którego kwestionowanie wzbudziłoby odruch stukania się palcem w czoło – gdyż jedynie na taką reakcję ów gest zasługuje. Zazwyczaj jednak prawda, do której odwołuje się specjalista, kłóci się z narracją, proponowaną przez wpływowe grupy nacisku. Jest dla tych grup maksymalnie niewygodna, nie do utrzymania w medialnej – zwłaszcza zaś realnej – rzeczywistości. I wtedy się zaczyna. W jednym momencie ze specjalisty robi się wroga numer jeden, a do akcji wkracza stado hochsztaplerów do wynajęcia.

Zaczyna się „dyskusja” na portalach. Łącza rozgrzane do czerwoności. Najpierw wyskakują trolle. Jest ich teoretycznie paru, praktycznie zaś może to być jedna i ta sama osoba, podpisująca się rozmaitymi pseudonimami – i zmieniająca płeć co pół minuty. Gdy już do woli poobrażają i zniesławią naukowca, lub, znając prawdę i występując przeciw niej sprytnie odsądzą go od czci i wiary – przychodzi czas na przygważdżającą wypowiedź użytecznego „kolegi po fachu”, który zna się na rzeczy tyle, co kura na pieprzu. Owszem, ma dyplom podobnego typu uczelni – ale interesuje się czymś zupełnie odmiennym, a zagadnień, o których mowa – nie badał nigdy! Oczywiście, z osobliwie wstrętną erudycją odwraca kota ogonem, robiąc z autentycznego specjalisty „oszołoma”. Trolle dziękują „jak najserdeczniej” za „właściwe” naświetlenie sprawy. I tyle! Grupy wpływowe się cieszą, przeciwnik został zneutralizowany. Skutecznie się z nim rozprawiono. Dziesięć razy się zastanowi, zanim znów zdecyduje się na jakąkolwiek wypowiedź w mediach.

Zresztą – więcej propozycji nie będzie. Propozycja była tylko po to, by go wykończyć. Jego miejsce zajmie użyteczny hochsztapler. Taki, co to i zaśpiewa, i zatańczy, i wykłady z PR-u poprowadzi, gdy trzeba – a gdy nie trzeba – wystąpi jako rzecznik „naukowego światopoglądu”. A im bardziej będzie bredził – z tym większą atencją pochylą się nad jego tzw. „naukowością” tzw. „dziennikarze”.