Przeskocz do treści

W 105 dni do Santiago i Fatimy (V)

andrzejkalinowskiAndrzej Kalinowski*

Każdego dnia pisałem dziennik podróży, gdzie notowałem prawie wszystkie przeżycia zewnętrzne i duchowe, ilość kilometrów, ważniejsze miasta, miejscowości i rozważania modlitewne na podstawie Słowa Bożego z danego dnia (Lectio divina). Miałem codzienną  możliwość odmówienia po drodze czterech całych różańców (16 części), rankiem Godzinki ku czci Najświętszej Maryi Panny, Brewiarz, Drogę Krzyżową na podstawie rozważań słowa Bożego z dnia, jakie Kościół podaje podczas Mszy Świętej i inne. Moim pragnieniem było codzienne uczestnictwo w Najświętszej Ofierze Mszy Świętej, ale nie zawsze było to możliwe (szczególnie, gdy szedłem przez tereny protestanckie i przez Francję). Abym fizycznie nie ustał w drodze, za podstawowy codzienny pokarm wybrałem musli z rodzynkami zalewane wodą z rozcieńczonymi pastylkami multiwitaminowymi. Rano zjadałem tego ok. pół litra, wypijałem mocną kawę i szedłem aż do popołudnia (do 14:00). Zatrzymywałem się zawsze w kościołach, jeśli były bliżej trasy i modliłem się kilka minut. To mnie bardzo umacniało psychicznie i duchowo, dodawało mi pewności, pokoju, mocy i radości. Jeśli nie było kościoła przez cały dzień, bardzo mi tego brakowało.

bratbenedykt9Kościoły w drodze były dla mnie jedynymi oazami, gdzie czerpałem siły do dalszej drogi, a szczególnie wtedy, kiedy mogłem czynnie uczestniczyć we Mszy Świętej i przyjmować Pana Jezusa w Komunii Świętej. Po południu jadłem obiad: 40 dkg żółtego sera z ciemnym bochenkiem chleba, 0,2 litra musli, 50 dkg czekolady i dużo wody (zwykle 1,5 l). Po takim obiedzie ucinałem sobie  drzemkę, ale tylko  10 -15 minut. Kiedy wstawałem byłem orzeźwiony tak, że pokonywałem trasę aż do wieczora przemierzając dodatkowo od 25 do 30 km. Jeśli mi się udawało być na wieczornej Mszy Świętej, potem jadłem kolację (mniej więcej podobną do śniadania) i jeśli jeszcze było jasno szedłem aż do nocy. Zdarzały się dni, gdzie ksiądz, czy zakonnicy zatrzymywali mnie na nocleg. Lecz latem, kiedy jeszcze było widno i ciepło wolałem iść dalej korzystając z długiego dnia i ładnej pogody. W Fatimie pozostałem do 17 października. Tam przystąpiłem do spowiedzi. Miałem czas na odpoczynek i rozważania o swojej drodze życia. Spowiednik (ksiądz Polak z Wenezueli), szepnął mi abym wstąpił do Klasztoru Cystersów ale w Hiszpanii. Pomyślałem sobie „w Hiszpanii…, ale przecież nie znam języka. W Polsce to tak… pomyślałem, ale w Hiszpanii? Po powrocie do Kraju robiłem wszystko aby oddalić tą myśl od siebie. Myślałem, że tą myśl zagłuszę. Była to ucieczka przed poddaniem się woli Bożej. Ja nie chciałem, ale On (Chrystus) tak chciał. Za rok wyruszyłem więc już w konkretnej intencji o rozpoznanie drogi życiowego powołania. Pieszo z Polski ruszyłem 24 czerwca i szedłem spod Łowicza przez Łódź, Sieradz, Wrocław, Wałbrzych, Krzeszów, Lubawkę (granica polsko- czeska), Pragę, Bawarię (Altoetting), Austrię (Innsbruck, Feldkirch, Szwajcarię (m.in. Flueli Rant  oraz sanktuarium narodowe Szwajcarii - Einsiedeln) poprzez Lucernę, Genewę, Lyon, Tuluzę, Lourdes, Pireneje, szlakiem Santiago de Compostela, później poprzez Porto, Coimbrę do Fatimy. Trasa wyniosła dosłownie 4200 km. Do Fatimy przybyłem po 105 dniach marszu, 6 października 2006 roku. Tam spotkałem Ojca Rajmunda, cystersa z Wąchocka . On dał mi adres do klasztoru w Polsce. Wróciwszy do Polski, pojechaliśmy jeszcze do Aten i stamtąd na rowerach do Istambułu...

bratbenedykt10Po powrocie przez Rzym do Polski, wstąpiłem do zakonu cystersów,  jestem szczęśliwy... Trzeba było tak wielu doświadczeń życiowych, aby odczytać to co najwłaściwsze. Kilka rzeczy zaważyło na moim losie. Gościnność cysterska w klasztorze w Heiligenkreuz w Austrii, polski ksiądz spowiednik z Wenezueli… i chyba ten odnaleziony przeze mnie krzyż na rumowisku (dopisek mój – A.K.). Jakże wymowne znaki dawał mi Pan. Jemu niech będzie chwała i cześć”.

Na tym zakończył opowieść o swoim powołaniu życiowym Br. Benedykt Zieliński. Krzyż który mu towarzyszył podczas wielu wędrówek zawiesił w kościele parafialnym w Winnikach. Jest to nowa placówka duszpasterska objęta przez Cystersów na Pomorzu Zachodnim. Obecnie Br. Benedykt przygotowuje się do święceń kapłańskich na które oczekuje wiosną 2014 roku.

* Rozmowę przeprowadził i całość, na podstawie materiałów Brata Benedykta, opracował Andrzej Kalinowski.