Przeskocz do treści

Zakłamać, zniszczyć, obrzucić błotem

Anna Dąbrowska*

Czy naprawdę już jest tak, że można, bez wywołania najmniejszego nawet zdziwienia Polaków, kłamać, kraść, gardzić narodem i ojczyzną? Czy pozwoliliśmy na taki stopień zakłamania rzeczywistości, że nie zauważamy odwracania pojęć?

Od wielu dziesięcioleci jesteśmy oszukiwani, ale skala oszustw popełnionych w „imię obrony demokracji” przerasta wszystko, co wcześniej miało miejsce. Wypróbowani przy okazji najbardziej obrzydliwego kłamstwa lat ostatnich, publicznie wypowiedzianego z sejmowej trybuny ustami ówczesnej minister zdrowia Ewy Kopacz pokazało, że można nas już „kiwać” na wszystkie strony. Minister „poszła” w premierowanie a sondaże pokazały, że Polacy mają już dość… tematyki smoleńskiej.

Podobnie w sprawie, w której niedawno zapadł wyrok: podsłuchów w znanych restauracjach. Wypowiadane przy ośmiorniczkach teksty o państwie „istniejącym teoretycznie”, albo złodziejach, czy idiotach pracujących za 6 tysięcy, nie wywróciły polskiej sceny politycznej. Wypowiadający te i inne, haniebne słowa dziś są w Brukseli, USA, Sejmie RP lub kontynuują karierę w sąsiedzkim kraju.

We wszystkich tych sprawach decydującą rolę odegrały media. Zadbały, żeby naród zapewnić: „nic się nie stało Polacy!”.

d4Dzisiejsze przykłady degeneracji klasy politycznej (fot. YouTube), która rzucając hasła obrony demokracji, uruchomiła najgorsze emocje swoich sympatyków, pozwalała na szarpaniny i obrzucanie wulgarnymi wyzwiskami przeciwników politycznych, docierają do milionów Polaków. I nic. Nawet, budzące powszechną dezaprobatę szperanie w cudzych rzeczach, wytłumaczone zwykłą ciekawością, okazuje się być tolerowanym. Wszak najważniejsza walka o demokrację.

Prawda, uczciwość, lojalność, służba narodowi. To pojęcia, które dziś już, wydaje się, z niczym się nie kojarzą. Jeśli nawet, to na pewno nie z polityką. Przecież podczas kampanii wyborczej jedynie słusznej partii, przepracowano i to: „Z dala od polityki! Budujmy – tu należało wybrać w zależności od potrzeb – szkoły, mosty, drogi, domy„.

Społeczeństwo oswojone już z tym, że polityka jest brudna a politycy to „oni”, znaczy „złodzieje i nieroby”. Tak kształtowano ich opinię, wyuczono jedynych, prawidłowych odruchów. Zaprzyjaźnione media nie ustawały w wysiłkach, by wmówić Polakom, że politykę muszą zostawić fachowcom, którzy bez entuzjazmu, ale z poczucia obowiązku, podejmą za nich ten brudny „trud”. To, plus nieustanne przewartościowywanie, czyli wmawianie, że „czarne jest białe” znieczuliło sumienia na tyle, że już: nie dziwi już nic.

Czy faktycznie, my Polacy zatraciliśmy instynkt samozachowawczy? Czy dla świętego spokoju zgodzimy się na każdą niegodziwość? A godność, honor, duma narodowa? Przecież niemal w każdej rodzinie był ktoś, kto za te wartości, za wolną Polskę walczył, nawet ginął.

Z tej perspektywy staje się też bardzo czytelny powód ataku, jaki - zwłaszcza w ostatnich tygodniach - przypuścili „obrońcy demokracji” wszelkiej maści, na polskich Biskupów. Wśród nich znaleźli się również publicyści i jeden pułkownik stanu wojennego. Oni wiedzą, że nie dadzą rady, jeśli nie osłabią choćby, autorytetu Kościoła. Wszak tylko on jeden, woła dziś o ludzi sumienia. Wiedzą, że trzeba obrzucić błotem kapłanów, bo tylko oni mówią Polakom o moralności i prowadzą do Pana Boga.

Dopiero po złożeniu tej układanki, widać o co naprawdę chodzi w „sejmowej zadymie”. Nie o KODową demokrację, wolność prasy itp. O Polskę chodzi, o jej odrodzenie, nie tylko ekonomiczne, ale także moralne. Wszak wiadomo od wieków, że tylko taka Polska, ma szansę na wielkość. Komu zależy, by do tego nie dopuścić? Mądremu dość…

* Autorka jest prezesem Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Za: http://warszawskagazeta.pl/felietony/anna-dabrowski/item/4454-zaklamac-zniszczyc-obrzucic-blotem