Przeskocz do treści

elzbietaiwaclawkujbidowieElżbieta i Wacław Kujbidowie

Rozmowa ottawskiej TV Niezależna Polonia z jedną z najbardziej skutecznych posłanek Prawa i Sprawiedliwości, jednym z głównych filarów tej partii, niezwykle oddaną Polsce i sprawom Polaków patriotką, profesor Krystyną Pawłowicz. W rozmowie poruszono sprawy obecnej sytuacji politycznej w Polsce zarówno w sytuacji ciągle ponawianych prób uniemożliwiania wręcz sprawowania rządów przez tzw. totalną opozycję jak i w świetle niezwykle skomplikowanej sytuacji chaosu w jakim znajduje się obecnie Europa. Przedmiotem rozmowy były też sprawy dotyczące Polonii i relacji Polonii z ojczyzną. Rozmowę przeprowadzono po spotkaniu prof. Pawłowicz z ottawską Polonią, na które to spotkanie posłankę Prawa i Sprawiedliwości zaprosiło do stolicy Kanady miejscowe “Forum Dyskusyjne Wiara Wiedza Tradycja”:
http://www.tvniezaleznapolonia.org/rozmowa-z-prof-krystyna-pawlowicz

mwlogonwW niedzielę, 16 października 2016 roku, odbył się w Krakowie obywatelski protest przeciwko negocjowanym umowom CETA i TTIP. Miał on miejsce na krakowskich Plantach naprzeciw budynku Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego i Urzęd Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego, przy ul. Basztowej 22. Protest zorganizowały trzy krakowskie śrdowiska: Młodzież Wszechpolska, Trzecia Droga i Małopolscy Patrioci. Serdecznie zapraszamy do obejrzenia relacji filmowej, autorstwa p. Stefana Budziaszka:
https://www.youtube.com/watch?v=yosfky-kT78

(Od Redakcji): poniżej jeszcze linka do wystąpienia sejmowego (1 min. 36 sek.) p. poseł dr hab. Krystyny Pawłowicz, należącej do prezydium Klubu Parlametarnego Prawa i Sprawiedliwości:
https://www.youtube.com/watch?v=gE8zJs3cOI4

20130623kpW niedzielę, 23 czerwca, Koło Przyjaciół Radia Maryja przy parafii pod wezwaniem Matki Bożej Królowej Polski, ul. Obrońców Krzyża 1, zaprosiło do siebie p. poseł Prawa i Sprawiedliwości, profesor Krystynę Pawłowicz.

To dzięki Niej rozpoczęła się w Polsce dyskusja nad szkodliwością lewackich ideologii, a szczególnie prób zrównania czegoś co równe nie jest i być równe nie może (najczęściej jest to ukrywane pod płaszczykiem tzw. genderideologii, nowej odmiany marksizmu). Pani Profesor z tych właśnie powodów jest zaciekle atakowana zarówno przez lewactwo jawne, jak i "lewactwo mentalne" - fałszywych przyjaciół prawicy.

Tematem spotkania były "Zmiany obyczajowo–kulturowe w Polsce".

Relację fotograficzną ze spotkania zawdzięczamy p. Józefowi Bobeli:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/23Czerwca2013jb

(Od Redakcji): Polecamy także tekst styczniowego wystąpienia p. poseł Krystyny Pawłowicz w Sejmie: https://www.krakowniezalezny.pl/wystapienie-sejmowe-pani-posel-krystyny-pawlowicz-prawo-i-sprawiedliwosc-24-stycznia-2013-roku

elzbietamorawiecElżbieta Morawiec

Piekło, jakie się rozpętało  po wystąpieniu profesor Krystyny Pawłowicz a także po liście profesorów skupionych w AKO Poznania, Krakowa, Łodzi daje przedsmak tego, jak poważna jest sprawa. (Niezależnie od tego, że w rzeczywistości polskiej pełni rolę zasłony dymnej nad realnym, tragicznym położeniem kraju, stanu jego gospodarki, zadłużenia itd).

Cóż takiego powiedziała profesor Krystyna Pawłowicz, aby zasłużyć sobie na nagonkę mediów i ad hoc powołanych autorytetów? W słowach może niezbyt starannie dobranych – szczerą prawdę. Jak prawdą jest, że zarówno homoseksualiści, jak i transseksualiści to osoby biologicznie jałowe, bo bezpłodne. I nic tego nie zmieni. Trzeba mieć niesłychany tupet, aby osobę pokroju Anny Grodzkiej vel Krzysztofa Bęgowskiego lansować na wicemarszałka Sejmu. Transseksualizm,  j e s z c z e,  póki nie wypowiedzą się odpowiednio przygotowane politycznie światowe organizacje –  jest anomalią psychiczną, schorzeniem. Można domniemywać, nie bez podstaw, że w przypadku mężczyzny, który przeżył ponad 50 lat w swoje przedziałce płciowej, spłodził syna, zmiana płci – to dowód aberracji niemałej. Nie wiem, jakie motywy powodowały Krzysztofem Bęgowskim dla dokonania tej operacji – może np. chciał się schować „pod spódnicą” przed swoją „zasłużoną” komunistyczną przeszłością? Nie wnikam w to, niemniej – zarówno z psychologicznego punktu widzenia , jak i politycznej perspektywy pani Grodzka/Bęgowski nie ma najmniejszych podstaw, aby ubiegać się o tak wysoką funkcję państwową. I na pewno ważniejsza jest w tej kwestii anomalia psychiczna niż całkowity brak  m e r y t o r y c z n y c h  podstaw do sprawowania urzędu. Chyba, że nasze władze już są na poziomie starożytnego szaleńca, Kaliguli. Pani Grodzkiej/Bęgowskiemu należałoby współczuć przypadłości, gdyby nie to, że tak przytomnie pozwala sobą powodować i błyszczeć medialnie. 

Ale nie w tym jest problem. Nad światem od dawna krąży widmo straszliwe – widmo neokomunizmu w postaci, jakiej wieki nie znały. Od wielu lat Ameryka i Europa wciągnęły na wolne miejsce po uciskanym proletariuszu – mniejszości seksualne, dewiantów wszelkiej maści. Kiedy obejrzeć się wstecz, w historię – pierwszym etapem „wyzwalania się” człowieka od Boga była rewolucja francuska. Mordowanie księży i świeckich miało jeszcze wtedy, spod okrwawionej frygijskiej czapki – spojrzenie  na tzw. ołtarz Istoty Najwyższej. Którą, oczywista, wyzwoleniec w cieniu gilotyny sam ustanowił. Bolszewicy już się nie patyczkowali, nauczeni, że „religia to opium dla ludu”. Świątynie dewastowano bezwzględnie, z równą zajadłością przystępując do „pieriekowki dusz”, społecznej inżynierii, która nowego człowieka miała podporządkować władzy nowych, bezwzględnych bogów, z wąsatym wujaszkiem Joe na głównym ołtarzu. Nowy człowiek miał być całkowicie odarty ze swojej tożsamości społecznej i kulturowej, tę właściwą wdrukowywano mu w duszę we wszelki dostępny propagandzie sposób. Niemieccy hitlerowcy stalinowską lekcję zmodyfikowali – zamiast wroga klasowego plasując na listach eksterminacji – wrogów rasowych, z narodem żydowskim na czele. Ale naziści mieli swoje „osiągnięcia” nie tylko w dziedzinie zagłady przemysłowej, na nieznaną dotychczas skalę. Rozwijali również tzw. eugenikę (narodzoną nb. w Stanach Zjednoczonych) .Wprowadzali również – wobec narodów podbitych, „gorszych” jak Polacy – prawo nieograniczonego zabijania nienarodzonych, „eliminację” psychicznie chorych. (Kiedy słyszy się dziś jak beztrosko w polskim Sejmie głosuje się ustawy proaborcyjne – skóra cierpnie).

Dziś kołowrót historii wyniósł ludzkość na nowy „świetlisty szlak”. Znowu człowiek, jak niegdyś Lucyfer – mówi Bogu „non serviam”. W sposób, którego radykalizmu dzieje nie znały, w odniesieniu do samej biologicznej istotowości życia. Już nie Bóg jest dawcą życia, ale sam człowiek – w laboratoriach in vitro i odludziach eutanazji. Ale nade wszystko w programie nowej ideologizacji: gender,  queer studies. Nowa, „uciskana” klasa  – homoseksualiści, transseksualiści, transwestyci etc. – staje się nową klasą panów, dyktującą, jakkolwiek mało liczna, swoje prawa światu. Ta nowa, panosząca się ideologia na razie dokonuje głównie spustoszeń duchowych, ale w swoich dalekich konsekwencjach jest prostą drogą do Armagedonu, biologicznej zagłady ludzkości. Jak się bowiem rzekło, ci, którzy tak ochoczo chcą zastępować prawa natury, prawa Boskie np. w określaniu płci czy tzw. orientacji seksualnej – skazują człowieka na biologiczną bezpłodność. Człowiek z płciowością odmienioną operacyjnie – nigdy nie będzie biologicznie ani mężczyzną ani kobietą  – niezdolny ani do płodzenia ani do rodzenia. Już o homoseksualistach nie mówiąc. Nietrudno sobie wyobrazić (po części on już, niestety, istnieje) ów nowy wspaniały świat. Np. dwie lesbijki umawiają się z parą homoseksualistów co do zakupu nasienia , poddają się in vitro itd. Albo na odwrót – dwaj „tatusiowie” obierają mamy – „nosicielki”. W ramach nowego nazewnictwa , proponowanego przez te kręgi – „prawa reprodukcyjnego” – kim będzie człowiek zrodzony w tej „reprodukcyjnej” fabryce – jeszcze człowiekiem czy raczej produktem? Kim będą „rodzice-fabrykanci” –  jeszcze ludźmi czy raczej – źródłami (nosicielami) surowca? Taki „wspaniały świat” nie przyśnił się nawet Huxleyowi.

W szale bezrozumnej „modernizacji” Polska poczyniła na tej drodze niebezpieczne kroki. Poczynając od ustawy o przemocy wobec kobiet, gdzie przemyca się nową, „genderowską” definicję płci jako determinowanej społecznie a nie biologicznie. Szykują się kroki następne. Krajowi Jana Pawła II, wielkiego obrońcy życia – ta droga, prowadząca wprost ku samochcianej zagładzie człowieka – nie przystoi. Czas zatrzymać bezrozumny obrót koła neokomunizmu. W jego najstraszliwszej postaci.

krystynapawlowiczWysoka Izbo!* W imieniu klubu Prawo i Sprawiedliwość przedstawiam stanowisko w sprawie pięciu projektów ustaw dotyczących związków partnerskich.

Na wstępie chcę zwrócić uwagę, iż zajmowanie się dzisiaj przez Sejm, w sytuacji kryzysu państwa, projektami ustaw obyczajowych ma na celu odwrócenie uwagi polskiego społeczeństwa od spraw ważnych, od spraw korupcji, nepotyzmu i innych działań szkodliwych dla Polski ze strony władz.

Druga uwaga, do wnioskodawców. Najwyższe zdumienie budzi śmiałość przedstawiania Sejmowi projektów aktów prawnych, które tak rażąco są sprzeczne z polską konstytucją i ustawami, z orzecznictwem sądów i przeważającą doktryną prawa. Projekty podważają w sposób oczywisty przyjęte w konstytucji ogólne zasady ustrojowe dotyczące małżeństwa i rodziny.

Projektodawcy nie zapoznali się najwyraźniej ze stenogramami Komisji Konstytucyjnej Zgromadzenia Narodowego, by zorientować się w intencjach ustrojodawcy, z wypowiedzi zaś członków komisji jednoznacznie wynika, że sformułowanie art. 18 konstytucji miało uniemożliwić instytucjonalizację związków osób tej samej płci.

Lekceważące podejście do obowiązującej konstytucji i polskiego systemu prawa znalazło odbicie w przedstawionych projektach ustaw, których wspólną cechą jest oparcie się na założeniach podważających wartości, o których mowa w części ogólnej konstytucji. Jest to technika niedopuszczalna, antykonstytucyjna, naruszająca standardy demokratyczne. Może być potraktowana nawet jako forma zamachu konstytucyjnego, demolującego przy tym cały system prawa w Polsce. Autorzy projektów odwołują się do wzorców w niektórych państwach, ale pomijają własną konstytucję, która póki co stanowi obowiązujący prawnie punkt odniesienia przy tworzeniu prawa w Polsce. Trzeba też podkreślić, że sprawy rodziny i obyczajowości są suwerenną kompetencją Polski i żadne obce regulacje, też Unii Europejskiej, nie mają pierwszeństwa przed prawem polskim w tym zakresie.

Celem projektodawców, czego nie ukrywają w uzasadnieniach projektów, jest uzyskanie równoprawności tzw. związku partnerskiego i jego stron ze statutem prawnym małżeństwa i małżonków w prawie polskim. Projektodawcy proponują zmianę 150 – jeśli chodzi o pana Dunina, ok. 70 – ustaw, w których chcieliby upodobnić instytucję związków partnerskich do małżeństwa we wszystkich niemal jego wymiarach. Miażdżące oceny dyskwalifikujące prawnie omawiane projekty wydały najpoważniejsze i najbardziej kompetentne środowiska prawnicze, m.in. Sąd Najwyższy, Krajowa Rada Prokuratury, Prokuratoria Generalna Skarbu Państwa, jako niedopuszczalne oceniła je sejmowa Komisja Ustawodawcza. Podstawowe zarzuty dotyczą sprzeczności projektów z art. 18 konstytucji, sprzeczności z realizowanym, chronionym i promowanym w Polsce tradycyjnym modelem małżeństwa i rodziny oraz sprzeczności z polską polityką demograficzną. Rządowa Rada Ludnościowa w marcu ubiegłego roku wśród głównych celów polityki ludnościowej Polski na pierwszym miejscu wymieniła „tworzenie warunków sprzyjających powstawaniu rodzin, przede wszystkim poprzez zawieranie małżeństw i realizację planów prokreacyjnych”. Propozycje legalizacji związków partnerskich przez nadanie im charakteru jakiegoś nowego stanu cywilnego (obok stanu wolnego i małżeńskiego), stanu nieznanego polskiemu ustawodawstwu, oraz przyznanie stronom tych związków lub umów szeregu praw i przywilejów analogicznych do tych, jakie obecnie przewidziane są wyłącznie dla małżonków, są niezgodne z art. 18 konstytucji. Pomysły prawne imitujące małżeństwo, podważające je i marginalizujące są z tym przepisem oczywiście sprzeczne.

Szkoda czasu na szczegółową analizę kolejnych propozycji projektów, gdyż same ich założenia podważają zasady konstytucji i wszelkie reguły prawodawcze. Projekty są przejawem walki z małżeństwem, starają się je małpować i imitować. Projekty obalają normatywny, tradycyjny model małżeństwa jako związek kobiety i mężczyzny i jego trwałość. Tworzą szkodliwy, konkurencyjny wobec małżeństwa i z założenia nietrwały związek o liberalnych warunkach zawierania i rozwiązywania, z przywilejami małżeńskimi, ale bez obowiązków i społecznych funkcji małżeństwa. W perspektywie musiałyby te projekty doprowadzić do zmniejszenia atrakcyjności instytucji małżeństwa właściwej dla naszego kręgu kulturowego i obyczajowości, tak jak to się stało we Francji.

Z art. 18 konstytucji, który bierze pod ochronę i opiekę Rzeczypospolitej „małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzinę, macierzyństwo i rodzicielstwo” – wszędzie w rdzeniu tych zjawisk mamy funkcję prokreacyjną – wynika nie tylko definicja, o której powiedziałam, ale i obowiązek państwa ochrony i promocji małżeństwa oraz, co logiczne i konsekwentne, tym samym zakaz zrównywania z małżeństwem i popierania innych konkurencyjnych relacji i związków mogących umniejszać wartość i funkcje małżeństwa, rodziny, macierzyństwa i rodzicielstwa, takich jak związki osób tej samej płci, ale i konkubinaty. Szukanie podstaw istnienia „związku partnerskiego” w przepisach konstytucji dotyczących godności człowieka i równości jest niedopuszczalnym nadużyciem, gdyż wszystkie przepisy części szczególnej konstytucji należy interpretować nie wbrew, ale w sposób niesprzeczny, umacniający i zgodny z ogólnymi zasadami ustrojowymi wyrażonymi w jej części ogólnej, a taką ogólną zasadą ustrojową jest art. 18 chroniący tradycyjny model małżeństwa, macierzyństwa i odpowiedzialne rodzicielstwo.

Analiza projektów nasuwa myśl, iż powodem dążenia do legalizacji związku partnerskiego jest głównie chęć skorzystania z przywilejów związanych z małżeństwem (podatkowych, spadkowych, majątkowych, mieszkaniowych, administracyjnych itp.), ułatwiających życie. Społeczeństwo nie może jednak fundować „słodkiego życia” nietrwałym, jałowym związkom osób z których nie ma ono żadnego pożytku, tylko ze względu na łączącą je więź seksualną, tym bardziej że są grupy osób bliskich, którym żadnych przywilejów państwo nie przyznaje, a które powinny z przywilejów korzystać – np. rodzeństwo opiekujące się niepełnosprawnym bratem lub siostrą czy innym krewnym albo dzieci, które opiekują się niedołężnymi rodzicami. Warto też przypomnieć jeden z wyroków Sądu Najwyższego z 2007 r., który mówi, iż „zasada przewidziana w art. 18 konstytucji oznacza, że do innych związków niż małżeństwo nie stosuje się skutków prawnych wynikających z zawarcia małżeństwa oraz nie dopuszcza się takiej wykładni i stosowania przepisów, które prowadziłyby do zrównania pod względem prawnym małżeństwa i innych form pożycia. Ze względu na konstytucyjną zasadę ochrony małżeństwa oraz brak podstaw do uznania braku regulacji prawnej związków pozamałżeńskich za lukę w prawie (wymagającą wypełnienia) niedopuszczalne jest stosowanie unormowań z zakresu prawa małżeńskiego”. Osoby tej samej płci lub z innych związków pozamałżeńskich, jak konkubinaty, mogą w świetle obowiązujących przepisów określać relacje między sobą na podstawie obowiązującego prawa cywilnego i zawierać odpowiednie umowy. Nie mogą jednak zmuszać państwa do odwrócenia naturalnego porządku rzeczy i uznanych społecznie priorytetów większości służących jego trwaniu.

Autorzy projektu spłycają problemy małżeństwa i rodziny, banalizują je, podchodząc do nich zimno i komercyjnie. Uzasadnienie jest pełne demagogii i hipokryzji, a sama konstrukcja związku partnerskiego czy umowy związku partnerskiego ma cechy prawnego kiczu i grafomaństwa. Projekty pomijają całkowicie sytuację dzieci z wcześniejszych związków i innych członków rodzin naturalnych, którzy znaleźliby się w zasięgu oddziaływania związku partnerskiego. Projekty dowodzą egoistycznej niewrażliwości na ich krzywdę i utrudniłyby im normalny rozwój rodzinny i społeczny. Projekty posługują się w sposób nieuprawniony i błędny pojęciem „partnera”, już zagospodarowanym, funkcjonującym w polskim prawie – w Kodeksie spółek handlowych oznacza ono uczestnika spółki partnerskiej, tj. formy przewidzianej dla prowadzenia działalności przez osoby wykonujące zawody zaufania publicznego. Projekty zmieniają też naturalny, biologiczny sens zwrotu „wspólne pożycie”, oznaczającego m.in. więź fizyczną, seksualną między kobietą i mężczyzną – tylko między nimi. Zwrot „wspólne pożycie” odnoszony w projektach do układów homo nie ma sensu, gdyż w tych relacjach nie ma żadnego „pożycia”. W tych układach jest co najwyżej tylko jałowe „użycie” drugiego człowieka traktowanego jak przedmiot.

Niezmiennie negatywne jest stanowisko Kościoła katolickiego wobec prawnej instytucjonalizacji związków homoseksualnych. Watykańska Kongregacja Nauki Wiary – niedawno również Ojciec Święty Benedykt XVI – wyraziła stanowisko, iż „ustawodawstwa przychylne związkom homoseksualnym popadają w konflikt z prawym rozumem, gdy udzielają tym związkom gwarancji prawnych przeznaczonych wyłącznie dla instytucji małżeństwa”.

Legalizacja związków homoseksualnych jest sprzeczna z obowiązującym prawem, jej promowanie jest zakazane. Proponowane związki mają cel czysto hedonistyczny, autodestrukcyjny dla człowieka (partnera) i członków jego rodziny. Mają zapewnić, na koszt społeczeństwa i budżetu państwa, ale nie w interesie społecznym, wygodne, łatwe praktykowanie egoistycznych, nieuporządkowanych pragnień.

Zjawisko związków jednopłciowych jest sprzeczne z naturą, projekty są sprzeczne z konstytucją, zmierzają do jej obejścia, są szkodliwe, niesprawiedliwe, naruszają zasadę równości, prawo do intymności, ekshibicjonistycznie pozwalają obnosić w przestrzeni publicznej skłonności seksualne, czym naruszają poczucie estetyki i moralności większości Polaków.

W imieniu klubu Prawo i Sprawiedliwość składam wniosek o odrzucenie wszystkich projektów w całości.

* Tekst bez „komentarzy” posłów Wysokiej Izby, a fot. za stroną krystynapawlowicz.pl
Za: http://orka2.sejm.gov.pl/StenoInter7.nsf/0/DD77A77593CF34CAC1257AFE0004A965/%24File/32_b_ksiazka.pdf