Przeskocz do treści

„Ahoj, Przygodo”!

Anna Maria Kowalska

Siedzę na spotkaniu ze znajomymi po ich niedawnym powrocie z ….tygodniowego pobytu w Egipcie. Opowiadają, jak było „bosko”, jak się znakomicie nurkowało, plażowało przy świetle księżyca... Próba uświadomienia im skali podjętego ryzyka spełza na niczym. Patrzą na mnie tak, jakby chcieli  dyskretnie powiedzieć, że za mój idiotyzm i przewrażliwienie nie odpowiadają. „No i co z tego? Eee, przesadzasz, przecież jesteśmy dorośli” (śmiem wątpić). „No, reagujesz całkiem jak nasza córka, ona też była przeciwna wyjazdowi! W końcu zostawiliśmy ją w domu, z babcią. Histeryczki, dzwoniły do nas codziennie. Wiesz, ile pieniędzy przez to poszło na telefony?” Ale najważniejsze przecież, „że się opalili i wypoczęli”. I jeszcze to, że „all było inclusive”. I ta „adrenalinka”. Będzie o czym opowiadać kolegom w firmie. „To lepsze jak skok na bungee, czy inne paintballe”. „A filmów ile nakręciliśmy! Nie masz pojęcia! Setki. Najwięcej w pokoju hotelowym, jak chodzimy, śpimy, jemy śniadanie, pijemy kawę, gadamy. Łazienkę też sfilmowałam, a co! I kabinę prysznicową, ręczniki i pantofle, a nawet wieszaki w szafie. Samolot też nakręciliśmy”. I „(…) jeszcze faceci z mediów nas na Okęciu witali, jakbyśmy byli jakimiś prezydentami, czy coś”.

Rozstajemy się, płacę za swoją kawę. Już planują kolejny wyjazd, nie wiedzą tylko jeszcze, gdzie... Mam dla nich dobrą radę. Najlepiej do Afganistanu. Albo na Marsa, szukać osławionych „kanałów” z ukrytą kamerą. Może być jeszcze Księżyc, ale zawsze z biletem w jedną stronę. Tak będzie taniej.