Przeskocz do treści

Alicja Kondraciuk: Teatr to moja pasja (cz. 1)

grzegorznieradkaZ Alicją Kondraciuk – wybitną artystką, aktorką teatralną i scenarzystką – rozmawia Grzegorz Nieradka.

„Widowiskiem [teatrem] staliśmy się światu i aniołom, i ludziom”
(1 Kor 4, 9)  

Grzegorz Nieradka: Jest Pani znaną aktorką scen krakowskich. Co zdecydowało o takim wyborze drogi życiowej? Czy marzyła Pani o wielkiej karierze i tłumach na widowni oklaskujących Pani występy już jako mała dziewczynka? Kiedy dokładnie rozpoczęła się trwająca do dziś przygoda ze sztuką?

alicjakondraciukAlicja Kondraciuk: Teatr to moja pasja. Scena zawsze był moim marzeniem pierwszym i najważniejszym. Ale długo czekałam by móc swoje marzenie realizować. Życie bowiem pisze swoje scenariusze.  Od zawsze marzyłam, by stać na scenie i mówić tak, by inni chcieli mnie słuchać, by chcieli powracać i by coś pozostało na dłużej w ich pamięci, bym zawsze była prawdziwa w przekazie słowa, ale nade wszystko emocji. Ja nie mam potrzeby stuprocentowej akceptacji  mojej osoby, zarówno zawodowo, jak i prywatnie, wobec innych ludzi. Mam świadomość siebie, jako człowieka i jako aktora. Lubię przygodę ze sztuką. Aktorstwo to sztuka tworzenia kreacji,  to umiejętność wyrażania siebie w sposób wizualny i emocjonalny, empatyczny w stosunku do granej postaci, poprzez gest, słowo, ruch, kostium, rekwizyty. To jest mistrzostwo skrótu. Aktorstwo to praca nad tekstem i jego przekazem. To ucieczka od  tego co jest, jest metamorfozą. Teatr to praca zespołowa, oddziaływanie na widza poprzez słowo, ruch, gest, tworzenie obrazu z wykorzystaniem przestrzeni scenicznej, mimika twarzy tworzy maskę, bardzo ważna jest charakteryzacja i dobra znajomość techniki, co nazywamy rzemiosłem. 

G.N. Jak traktuje Pani swoją pracę?

A.K. Dla mnie scena teatralna jest  tym "ARS" prawdziwym. Na deskach teatru, na żywo za każdym razem kreuję postać, stwarzam atmosferę, by skupić uwagę widza – magia działa.  Dobry aktor musi mieć talent, odwagę i jeszcze trzeba być wyrazistym. Kiedy staję się postacią, kiedy mam tchnąć owego ducha w postać "papierową", to wyzwala się we mnie głęboką empatię, a to wcale nie takie proste, by żyć emocjami postaci. Przeobrażam siebie za pomocą słowa, głosu, ruchu, kostiumu, rekwizytu. Spektakl teatralny to mistrzostwo skrótu -  krótkiego wyrażenia siebie na scenie poprzez przekaz w kierunku widowni. Aktorstwo jest dla mnie pasją, robię to co kocham, to co umiem najlepiej. Teatr dla mnie – Alicji  - jest  nomen omen moją "krainą czarów". Kocham ten moment kiedy znajduję się po "drugiej stronie lustra" – i nic więcej nie istnieje, kończy się realny świat  a zaczynają czary. Nigdy nie zajmuję się sobą, gram poprzez pryzmat postaci. To umiejętność wyjścia poza siebie, słuchania i tworzenia pięknego obrazu scenicznego. Teatr to nade wszystko praca zespołowa, ale ja świetnie czuję się w autorskich spektaklach poetyckich, gdy jestem sama z widownią.  Nie ukrywam, że mieści się w mej grze scenicznej pewien dydaktyzm, chcę dawać pewne odpowiedzi na nurtujące widza problemy osobiste, społeczne czy polityczne. Każdy scenariusz to też w jakimś stopniu moja opowieść, mój przekaz.

G.N. Kim jest współczesny aktor? Czy promowani w programach i serialach telewizyjnych, tzw. celebryci potrafią trafnie i godnie wyrazić tę wielką sztukę wcielenia się w rolę? 

A.K.  Określenie „aktor” jest bardzo pojemne i nie zawsze wpisana jest tutaj nadzwyczajna misja. Aktor i celebryta to dwie różne postaci. U aktorów-naturszczyków z  seriali TV  bardzo razi mnie bylejakość mówienia tekstu. Brak dbałości o dykcję i przekaz słowa,  najważniejsze jest by aktorzy byli śliczni i pokazywali rzeczywistość zgodną z oczekiwaniami większości, zgodnie z obowiązującymi trendami narzuconymi nam przez liberalne podejście do życia i wartości. Czasem tak bywa, że widzowie przychodzą do  teatru właśnie po to, żeby oglądać serialowe gwiazdy. Czy to o to chodzi w teatrze? Ja nie oglądam seriali i trudno mi wyrokować o aktorach i rolach serialowych tasiemców. Niektórzy aktorzy wolą seriale niż teatr, bo to one dają sławę i pieniądze. Liczy się oglądalność i generowany zysk. Aktor to powołanie, to misja. Żeby grać na scenie, trzeba posiadać odpowiedni warsztat. Inaczej jest w kinie. Tam często ludzie bez szkoły, jeśli mają talent, stają się gwiazdami. Uważam, ze teatr i inne dziedziny sztuki to nie towar, czy produkt, który ma na siebie zarobić a nawet generować zysk. To sfera marzeń li tylko jest – dochodowy teatr. Jeśli teatr nastawi się na zysk to wystarczy, żeby zniszczyć i do końca zmarnotrawić posłannictwo. Teatr potraktowany jako "przemysł kulturalny" będzie podporządkowany prawom rynku  i starci swoje posłannictwo, swoją duchową warstwę, stanie się stereotypem, towarem na półce obok szeregu innych dóbr konsumpcyjnych. Tak być nie może. Sztuka niezwiązana z duchowością nie daje szans na intelektualny rozwój, pogłębioną refleksję, lecz popada w przeciętność. Teatr zaś powinien spełniać funkcję wychowawczą i pedagogiczną, choć oczywiście nie wprost. Powinien też operować metaforą jako ważnym środkiem przekazu, musi stawiać fundamentalne pytania, jak np. czym jest prawda. Od duchowości bowiem zależy, kim będziemy. To, jaką mamy duchowość, dotyczy wszystkiego - tego, co możemy zrobić ze światem, który nas otacza, co możemy mu dać i co od niego wziąć. Kultura nie jest dobrem do sprywatyzowania. Dla mnie nade wszystko  scena poetycka  jest misją, posłannictwem. Założyłam Scenę Poetycką "Logos" i tu propaguję patriotyzm.

G.N. A czy Pani zdaniem, my jako odbiorcy, zatracając się w „telewizyjnych sztuczkach” nie przestajemy z czasem rozumieć prawdziwej sztuki?

A.K. Trudno mi to ocenić na ile ktoś ulega owym „telewizyjnym sztuczkom”, telewizja to świetne narzędzie manipulacji. Ale teatr to coś więcej niż seriale, opery mydlane czy też produkcje hollywoodzkie, w których pokazywane są genialne efekty za olbrzymie pieniądze. Natomiast państwo, które czuje się odpowiedzialne za poziom własnego społeczeństwa, musi dotować jego "myślenie" poprzez sztukę, także tą, a może zwłaszcza,telewizyjną. To ważne co się ogląda. Telewizja – zawłaszcza publiczna – powinna być propolska, z dalece zakrojoną wizją i misją.

G.N. Jest Pani zapraszana do udziału w wielu uroczystościach i proszona o ich uświetnienie przez recytację okolicznościowych wierszy. Czy zdarzyło się Pani kiedykolwiek odmówić udziału w jakimś spotkaniu?

A.K. Tak, oprawiam poetycko wiele uroczystości patriotycznych w Krakowie i nie tylko. Raczej nie odmawiam,  wręcz przeciwnie czuję się zaszczycona każdym zaproszeniem. Poeci zawsze byli wychowawcami narodu. Słowacki powie: Szli, krzycząc Polska... - Polskość, polskość, polskość... Nie mam dosyć tego etosu narodowego, tego postromantycznego heroizmu i patriotyzmu. Czekam niecierpliwie na ziszczenie się Norwidowskiego marzenia, by człowiek stał się w Polaku olbrzymem, a obywatel – karłem.  I to próbuję wykrzyczeć słowami poetów.

Koniec części pierwszej.

Już niebawem opublikujemy drugą część rozmowy, w której Alicja Kondraciuk opowie m.in. o oddziaływaniu polskiej kultury na kraje ościenne oraz o potrzebie solidarności we współczesnej Polsce.

Dodaj komentarz