Co dalej? To mało konkretne pytanie, które zadaję po dzisiejszym, wydawałoby się gorącym dniu? Bez zbędnego opisywania samego przebiegu debaty (prawie każdy widział, a wiele osób relacjonuje wraz z analizą nie tylko tu obok) przejdę do sedna.
Co dalej? Komu dziś można to pytanie zadać?
Na pewno odpowiedzi, która byłaby pozytywnym rozwiązaniem dla Rzeczpospolitej, nie udzieli nikt z obozu szeroko rozumianej władzy. Od samego nie - rządu, poprzez sądy, prokuraturę, administrację i Belweder nie znajdziemy ani jednej osoby, która zechciałaby pochylić się nad tym zagadnieniem. No cóż: pensje, etaty, nagrody, nepotyzm etc.
W ogóle nie usłyszy tego pytania żadna wiodąca siła czwartej władzy. Zestaw suflerów i klakierów właśnie kolejny raz staje na wysokości zadania i zaczyna tworzyć „rzeczywistość”. Cóż, taka już ich rola w wyścigu po kolejne dotacje reklamowe z budżetu obfitości. No cóż: etaty, nagrody, pensje, kredyty itp.
Dziś wiemy, że żadna z partii i - cytując Prezesa - partyjek też nie ma zamiaru nawet myśleć, o tym co dalej będzie niż jutro. Z jednej strony przytakiwania, z drugiej powielana obłuda. Argumentacje żałosne, a kadencja jeszcze prawie trzy lata. A jak poseł Piechociński sam zaznaczył wysokie uposażenia, nagrody, diety, własne biura itd.
Co dalej? Komu więc można dziś to pytanie zadać?
Czy ludziom mającym sześćdziesiąt lat na karku i raczej żadnych perspektyw na lepsze jutro, stojąc w kolejce do lekarza i apteki? Czy ludziom po czterdziestce już nie z PRL-u, a jeszcze nie z Polski? Czy tym wszystkim zagonionym w wyścigu szczurów, zarówno tych bezideowych, jak i wiążących koniec z końcem, ratujących dzień w dzień budżet rodzinny i domowy?
Czy tym, co szkołę właśnie zaczynają lub kończą? Czy tym, co jeszcze z naszej ziemi, ale już między niemi? Czy tym, co właśnie dziś wsiadają na przystanku: „byle nie tu”. Czy tym pozostałym, ostatnim, ogłupiałym z pilotem w ręku, rechoczącym w sobotni wieczór z haratania w gałę?
Co dalej? Kto więc odpowie na to pytanie?
Czy Pan, Panie Prezesie? Przecież połowa z tych 12 tez powinna wystarczyć do wygrania w cuglach kolejnych wyborów. A przecież to nie wszystko, co Pan wymienił. Jeszcze rybołówstwo, koleje linowe. I będą następne, kolejne litanie. Czy to coś zmieni?
Co dalej? To pytanie od lewa do prawa dla ludzi myślących. A są tacy. Lecz cały czas siedzą we własnych okopach, pośród własnych wygłaszanych tez i przyzwyczajeń ciepłego zacisza. Kiedy dojrzeją do przekładania słów w czyn? Na co czekają? Kto lub co przerwie ten chocholi taniec? Brak pieniędzy w bankomatach, końcowa emigracja, rozlew krwi, czy może obca interwencja? Póki co ten archipelag drugiego obiegu, tworzący piękne teorie ale przy jednoczesnym mijaniu się idei z czynem pozwoli nam najwyżej dobić do brzegów drugiego Sejmu Wielkiego. I to przy dobrych wiatrach. Tylko co wtedy? Czy będziemy na to gotowi?!