Przeskocz do treści

Co jest grane?

Marek Morawski

2 grudnia 2012

Dzień Niepodległości – 11 Listopada

To jest nasz, Polaków dzień. To jest dzień tych, dla których Ojczyzna nie jest tylko słowem ze słownika, dla których historia własnego kraju jest elementem wychowania, elementem nauki patriotyzmu. Byłoby wspaniale, gdyby to był dzień, co łączy. Znaczyłoby to, że oczekiwania wszystkich obywateli Polski, naszej Ojczyzny są takie same lub bardzo podobne.  Nie wiem tylko, gdzie się plasują ci, co mówią, że patriotyzm to wiocha, również i ci, co chcą wykreślić naukę historii z podręczników. To są ci, co kierują w tym państwie edukacją. To są ministrowie i im podlegli urzędnicy oraz nadzorujący ich premier, a także prezydent. Nie potrafię, a może nie chcę tego interpretować.

Pozostawiam to Wam, Drodzy Czytelnicy.

Jest Dzień Niepodległości. Za pośrednictwem telewizji ląduję na Placu Piłsudskiego. Tu odbywa się uroczystość oficjalna i tak powinno być. Tego nikt nie powinien zagarniać dla siebie. To jest pokłon dla poległych, dla zmarłych, dla tych, co oddali siebie, swą wiedzę, umiejętności, talenty, a jakże często i życie dla tej Jedynej, która nie powinna mieć i nie może mieć rywalki. To byli synowie i córki tej ziemi, a także ci, co wybrali nasz kraj, Polskę za swoją Ojczyznę. Oni też nie wahali się złożyć swojego wysiłku, krwi lub życia dla Niej. Wiedzieli, że warto.

Apel poległych, złożenie wieńców na Grobie Nieznanego Żołnierza, uroczysta zmiana wart, przemówienie Pana Prezydenta. Tak powinno być. To ma łączyć. Z tym się zgadzam. Potem były demonstracje. Te już nie muszą łączyć, bo one mają być głosem społeczeństwa, a właściwiej byłoby powiedzieć części, różnych części społeczeństwa. To jest ten moment, te chwile, kiedy obywatele próbują powiedzieć to, czego im się nie udaje zrobić gdzieś indziej i w inny sposób. Nie mogą tego zrobić, bo im się nie pozwala, bo ich głos się cenzuruje, albo nawet całkowicie usuwa. W takich sytuacjach niemal wszędzie ludzie zatkaną demokrację chcą odetkać na ulicach, gdzie ich głos trudno usunąć, dziennikarzy nie wyrzuca z pracy. Niestety i na ulicy często próbuje się rozsadzić, nawet najbardziej pokojową demonstrację. Mało tego. Czasem pozoruje się zajścia, bijatyki i jak to zawsze robiła komuna zrzuca wszystko na chuliganów.

Siedziałem przed telewizorem, bo już sam nie mam siły uczestniczyć w takim wielogodzinnym pięknym świętowaniu. Przeszła jedna demonstracja z Prezydentem na czele i w gruncie rzeczy z pięknym przesłaniem. Ruszyły kolumny wojskowych i innych formacji. To dobrze, bo to jest element kształcenia patriotyzmu we wszystkich krajach Świata. Dziwne by było czynienie czegokolwiek innego. Potem szła kolumna Prezydencka i innych ludzi, którzy chcieli się znaleźć przy boku Pana Prezydenta. Mam wrażenie nawet, że sporo było takich, co chcieli być zapamiętani właśnie wtedy i w tym miejscu. Potem była nie taka wielka grupa, jak to się mówi, zwykłych ludzi. Nie było tutaj specjalnie wiele flag państwowych, jakiś transparentów, a skandowań właściwie w ogóle. Niestety miało się wrażenie, jakby ktoś wszedł w nie swoje buty. Ważna jest jedność i ona powinna być mocno zaakcentowana właśnie na Placu Marszałka Piłsudskiego. Cóż z tego, że śpiewano Pierwszą Brygadę, Hymn Państwowy. Telewizja ujawniła wszystko nie po raz zresztą pierwszy. Może lepiej byłoby śpiewać pieśni z innego śpiewnika. Kamera pokazała, nieodrobione lekcje już od kilkudziesięciu lat, a jeżeli chodzi o Pierwszą Brygadę to ze dwadzieścia lat. Nie wystarczy byle jak ruszać wargami, trzeba, a przynajmniej wypada nauczyć się słów. Może ja się mylę. Może inaczej myślę.

Inaczej to nie ma się szacunku dla tej, której to święto było poświęcone, dla tych, dla których odczytywano ten Apel Poległych.

Ba, co zakrawa na jakiś kawał. Nie ma się szacunku dla pełnionych przez siebie urzędów. Tak, bo to przypadłość wielu osób, którzy – co tam mówić zresztą.

Generalnie nie uważam akurat tej oficjalnej demonstracji za właściwą. To tak, jakby się chciało sobie samemu wydeklamować laurkę.

Potem miał być Marsz Niepodległości. O ile oficjalna demonstracja była wejściem nie w swoje buty, to tej demonstracji chciano jeszcze przed 11. listopada przypisać inne oblicze. Nie było to miło odbierane. Można uważać, że to nic. Dla mnie była to nie tylko, że mało elegancka manipulacja, to była wręcz ordynarna manipulacja. Z jakiś powodów jej rozpoczęcie było opóźniane. .

W końcu około piątej pochód ślamazarnie ruszył i ponownie stanął. Nie wyglądało to dobrze. Pojawiły się zwarte oddziały Policji. Oddziały te zamykały ulicę Marszałkowską przed czołem kolumny około 100 metrów, może nawet więcej. Następnie kolejne oddziały utworzyły prawą i lewą flankę na chodnikach. Cały czas były to formacje w rynsztunku bojowym do walk ulicznych. Kolejne dwie jednostki czekały, aby odciąć, a raczej zamknąć ten worek. Takie sformowanie oddziałów miało niechybnie służyć nie do pilnowania porządku, tylko do wypełnienia konkretnego zadania, prowokowanego, zaczepnego. Mogłem się jednak mylić. Tak mogło być kiedyś, teraz może jest inaczej. Chciałbym się mylić, jak już wielokrotnie w swym życiu chciałem się mylić, a wychodziło inaczej. Te oddziały Policji miały za cel albo zniweczyć demonstrację, albo przypisać jej całkowicie inną twarz w całkowicie innym świetle, nieprawdziwym. To była gra jak przy przesłuchaniu Musi być dobry i ten zły. Tutaj w dniu 11. Listopada też miała być ta dobra manifestacja i ta zła. Do tego jeszcze kilka innych, o których wielokrotnie później by się mówiło: A przecież były inne jak ta przeciw faszyzmowi, gdzie wszystko przebiegało w największym porządku. Tak się kreuje fakty, interpretacje, robi propagandę. Jaka to szkoła?

Czekałem i doczekałem się. Skądś pojawiły się czerwone race dymne. Może też były inne. W tym pasie 100 metrowym pojawili się harcownicy. Skąd ja to znałem? Jeśli z jakiejś umownej strony ktoś rzucał, to powinien rzucać i z drugiej strony. I oczywiście. Jak na rozkaz. Teraz harcowali już jacyś w kominiarkach. Do nich dołączali policjanci. Nie tylko w chełmach, ale i w kominiarkach. Demonstracja stała z nieznanych powodów. Przed czołem kolumny jacyś ludzie w kominiarkach, nie wiedzieć po co, naparzają się, ale ich jest zaledwie garstka. Z kolumny marszowej nie bardzo ktokolwiek się chce dołączyć. Oddziały policji stoją, jakby oczekiwały na wybuch jakiejś groźniejszej akcji i wkroczenie do większej akcji. Niestety wygląda jakby to była prowokacja, tym bardziej, że co jakąś chwile jakaś zamaskowana postać wbiega do samochodów policyjnych. Po amunicję rac?

Do czasu pojawienia się Policji nic się nie działo. Nawet jeśli ktoś rzucił gdzieś racę to się dymiła i tyle, aż zgasła. Również po usunięciu Policji nic się nie działo. Organizatorzy Marszu Niepodległości sami zorganizowali swoją służbę porządkową i widać było, że to wspaniale działa. Nie było widać wichrzycieli – Tak to się niegdyś nazywało? – aby dać siłom policyjnym możliwość wykazania się. Tak to funkcjonuje od dziesiątek lat z niewielkimi odchyleniami w większości krajów. Warianty się zmieniają. Raz siły porządkowe rzeczywiście chcą pilnować porządku, a innym razem chcą wywołać burdy, dla celów politycznych, walki politycznej. Policja z reguły ma większe możliwości.

Takiej różnorodności to ja nie chce i nie oczekuję. Jeśli będziemy tak świętowali Nasze, Polaków Święto, to prowokatorzy czynią to nie w imię polskiej racji stanu. Tym powinien interesować się kontrwywiad. Po mojemu widieniu.

Minęło kilka dni, a wszystkie media donoszą o wykryciu zamachu na wszystkie władze państwowe. Ogromny zamach, tony materiałów wybuchowych. Wybuch mógłby zniszczyć nie tylko gmach Sejmu, ale i podziemną infrastrukturę. Coś jednak nie pasuje. Zbyt dużo tu mediów, za mało profesjonalności. O co w tym wszystkim chodzi? Kto tutaj komu szyje buty? Czy mediom już tak się pomieszało wszystko, że prokurują manipulację za manipulacją, czy rzeczywiście jest jakieś głębsze tło. Nie chcę, by karmić rzeczywistość faktami medialnymi. Nie chcę, by państwo było fałszami rozbrajane. Gdyby obiektywnie biorąc była to farsa, to pal licho, ale tak nie jest. Ukazuje to bowiem kompletną ignorancję służb specjalnych, konsumenta budżetu państwa, a nie obrońcy państwa. Ktoś źle się bawi.

Zastanawiam się jaka rakieta wystrzeli. Zaczyna mi to przypominać nie ukazywanie siły argumentu, tylko argumentów siły. To nie jest dobry kierunek debaty i nie o to chodzi, bo to nie jest debata. Jest to tworzenie faktów medialnych.

Ostatnio dowiedziałem się, bynajmniej nie z mediów, że w roku 2012 związki zawodowe górników prowadziły ostry spór płacowy z Rządem. Oczywiście to tylko jedna z kwestii. Na szczęście zakończony ugodą. O tym się jednak nie mówiło, tylko bez przerwy odstawia komedię polityczną. Mnie nie dziwi, że górnicy nie chcą zniszczenia górnictwa. Wiem również dlaczego ktoś chce zniszczenia górnictwa.

To tylko kilka zaszłości.

Dokąd ktoś chce nas wyprowadzić?

Gdzie jest polska racja stanu?