Przeskocz do treści

Czy jeszcze wiemy, o czym mówimy?

Anna Maria Kowalska

Sezon wiosenny w pełni. Trwa nieustanna walka o zrozumienie przekazów z Cyberlandii. Ostatnio pojawiła się bardzo ciekawa modyfikacja pojęcia „recenzji”. O ile dotąd w „realu” recenzja była: „krytyczną i objaśniającą oceną utworu literackiego, naukowego, muzycznego, przedstawienia teatralnego, wystawy, itp. publikowaną w czasopiśmie lub wygłaszaną (np. w telewizji)” (za: Słownikiem Wyrazów Obcych PWN, pod red. J. Tokarskiego, Warszawa 1980, s. 629), o tyle aktualnie, w „wirtualu”, w ramach projektu tzw. „nauki otwartej 2.0 ” dostosowane do języka tworzenia stron internetowych Web 2.0 pojęcie recenzji należy odczytywać jako: „wykorzystanie danej pracy przez innych naukowców, jej cytowanie, odwoływanie się do niej” (za: -a.c., Nowe horyzonty nauki i edukacji [w:] Dodatek specjalny: Edukacja z przyszłością, „Rzeczpospolita” z 25 kwietnia 2012, s.3). Zmiany te mają związek z  „rynkową” reformą programową edukacji, w ramach której nauczyciele i wykładowcy akademiccy są zachęcani do łączenia treści dydaktycznych z nowinkami technologicznymi, np. z testowaniem i wykorzystaniem platform internetowych, przygotowywaniem multimedialnych prezentacji, projektów, publikowaniem na platformach prac uczniów, pisaniem e – podręczników i umieszczaniem ich na platformie przez „chętnych i ambitnych”, itd., itp…..Czekają cenne nagrody! iPady, notebooki, netbooki, tablet…(vide: wzmiankowany „Dodatek…)

No cóż. Maluczko, a będziemy mieli takie „pomieszanie języków” że ani Alain Besançon (co w tym wypadku nie jest dziwne), ani nauczyciele, ani tym bardziej uczniowie nie skojarzą znaczenia najprostszych polskich wyrazów, o zwrotach frazeologicznych nie wspominając….

Co robić? Jak powiada Kostryn w „Balladynie”: „mieć głowę…”