Przeskocz do treści

Dlaczego teraz nie odczuwam dumy (cz. 7)

Marek Morawski

Nie odczuwam. Rzadko odczuwałem tę dumę, o którą by mi chodziło. Moi rodzice, przedwojenni. Zawsze mówiłem, stwierdzałem, że mieli piekielnie trudne życie: I Wojna Światowa, Wojna z bolszewikami, potem kolejna II Wojna Światowa i okrutny najazd sowietów, ich czerwonej armii i całych sotni NKWD. Byłem dzieckiem, a oni niszczyli ludzi, niszczyli kraj, niszczyli ducha, a tym samym dumę. Na nieszczęście chyba, a może na szczęście, bo nikt mi nie może teraz przewrócić w głowie, mieszkałem w pobliżu konsulatu sowietów w Krakowie i w pobliżu więzień, siedziby NKWD i UB w Krakowie. Nikt mi niczego nie wmówi, że to świetlany ustrój itd. Na własne oczy widziałem mało chlubne obrazy, na własne uszy słyszałem jęki męczonych więźniów, traktowanie petentów pod konsulatem itd., itp. Nie będę opisywał tych sytuacji, bo są takie, że nie chciałbym, aby się powtarzały. Ludzie ginęli bez śladu. Byli mordowani.

Teraz też co raz ktoś jest mordowany, ginie w zagadkowych okolicznościach, Policja szuka, szuka, wyjawia, wyjaśnia. Znowu szuka i wyjaśnia i w końcu nic nie jest wyjaśnione.

Nie chcę takiej demokracji czy ona będzie ludowa, czy więzienna, czy jakakolwiek inna.

Nie byłem dumny.

Czasy przedwojenne znam z opowiadań. Znam też z różnych opisów, powieści i wielu materiałów. Z tamtych czasów jestem dumny. Ileż wspaniałych postaci, którzy przewodzili nawie państwowej, tworzyli ten kraj, zlepiali do kupy to, co było podzielone na trzy odmienne części. To nie były pasujące puzzle. Ale był jednak Naród. Jeden, Wielki Naród. Nie waham się pisać z wielkiej litery. Nie rządzili nami jacyś ludzie przywiezieni nocą z Moskwy. Nie rządzili nami ludzie bez wizji, tchórzliwi, bez wiedzy potrzebnej do sprawowania państwowych funkcji. Byli to jednak ludzie z wielka wiedzą, mądrością, wizją. Ignacy Paderewski choćby, Wincenty Witos. Tylko było jedno. Dla nich nie liczyła się partia tylko Ojczyzna. Ale weźmy kolejnych wielkich tamtej epoki. Ignacy Mościcki, Kwiatkowski, Grabski, Narutowicz, przemysłowiec szwajcarski, Wojciechowski. Tak można wyliczać. I z każdego być dumnym. I ze wszystkich razem być dumnym. A Piłsudski? Jakież wielkie były ich dokonania. Polska stawała się krajem uprzemysłowionym, a potrzeby były ogromne. Nie budowano byle jak, aby zaspokoić potrzeby okupanta, bo budowano dla siebie. Rządzili zaś mądrzy ludzie. Wspaniali. Doprawdy perły. Byłem dumny z tamtych ludzi, tamtych pokoleń i ludzi urodzonych jeszcze przed I Wojną Światową, a niezmiernie z Kolumbów, młodzieży zrodzonej w wolnym kraju i która za tę wolność oddawała życie tysiącami bez wahania. Oni wiedzieli, co to jest wolność, jak smakuje.

Z naszej Polski przedwojennej  możemy być dumni bez wahania. Nie pozwolę nikomu nawet rzucać innych stwierdzeń, bo będą kłamliwe. Mieliśmy tylko 18 lat niecałe nawet, bez wojny, a dokonano ogromnie wiele. Naród nie miał wątpliwości, gdzie jego Ojczyzna bez względu na to, jakiego był wyznania. Byli Polacy- żydzi, Polacy – katolicy, Polacy Ormianie, Polacy Cyganie, dziś nazywani Romami, Polacy – muzułmanie. Oni nie mieli żadnej wątpliwości, gdzie ich kraj.

Nastała epoka Polski Ludowej. Były dokonania, ale ja nie jestem z nich dumny. Austriacy byli okupowani przez sowietów i głodowali. Kiedy sowieci wyszli z Austrii – rok 1955, zaczęli budować swój kraj solidnie, mądrze, a teraz są krajem, który możemy im pozazdrościć. My zaś mamy Stadion Narodowy, który udaje wodotrysk, ileś dróg czy wiaduktów donikąd, mosty niepotrzebne i ciągłe braki, niekończące się braki. I ciągle rozpadające się nowe drogi, ba, nawet autostrady, domy stawiane prawie jeden na drugim, sprzedawane zezwolenia na budowę nawet tam, gdzie przewidywano parking przed budynkiem publicznym, gdzie muszą podjeżdżać petenci, również niesprawni. Staną sobie kilometr dalej. Co za sprawa!

Nic się nie poprawia. To stwierdzenie nie mówi, że się nie buduje, nie robi, tylko, że styl zarządzania jest od 60 lat niezmienny. Zmieniają się jakieś drobiazgi, ale nie czyni to nowej jakości.

Nadal jest pogarda dla obywatela. Właściwie wszędzie. Administracja się rozrasta z coraz wyższym uposażeniem, ministerstwa pęcznieją, Rostowski – Minister Finansów zebrał sobie ponad 51 tysięcy podwładnych urzędników. Inni nie chcą być gorsi. Projekty nie są realizowane w przewidzianym terminie. Są realizowane piekielnie drogo. Powstaje pytanie dlaczego? Przypomina mi się niegdysiejsze najeżdżanie na gospodarkę amerykańską, że mafia przechwyciła budownictwo i realizuje budowle państwowe za kwoty zawyżone, bo tak były zawierane umowy. Pieniądze państwowe płynęły wielka rzeka do prywatnych kieszeni, często potem wracając w jakiejś części do tych, co umożliwili zawarcie kontraktów.

Dzisiaj kiedy słyszę o kontraktach, w których koszt budowy tylko 1 kilometra autostrady w Wielkopolsce wycenia się na 200 milionów złotych to nie mogę uwierzyć, że to jest możliwe. Takie autostrady buduje się na świecie znacznie taniej, nawet o połowę taniej. Oznacza to dla mnie, że zamiast za 1 miliard złotych wybudować 10 kilometrów, buduje się 5 kilometrów. Kiedy jeszcze słyszę, że drogi, autostrady się rozsypują po pół roku, to uważam, że ja zostałem oszukany, że wszyscy obywateli zostali oszukani. Oznacza to, że źle się zarządza naszymi ogromnymi pieniędzmi. Ktoś nas wpuszcza w kanał, epatując radośnie zamiarami wspaniałości, a potem otrzymujemy co? No co otrzymujemy? Buble. Buble, do ratowania których trzeba będzie znowu dopłacić ogromne pieniądze. Otrzymaliśmy po prostu wielkie g…

Dlaczego nami rządzą ludzie bez kwalifikacji, bez wyobraźni? Dlaczego te same figury ciągle tkwią w naszym parlamencie? Przyssani, przylutowani. To jest beznadziejnie złe. Co facet po kilku kadencjach noże nowego wnieść? Tyłek mu urósł, rozlał się nawet poza to siedzisko. Jeden robi z siebie ryczącego osła, drugi chyba przyjął inne wyznanie i gada to samo w kółko jak mantrę. Nic nowego, nic dla kraju, nic dla obywateli. Sprzedaje się kraj, jego zasoby. Sprzedaje się, a raczej rozdaje nasz kraj tworząc kolonialny rynek zbytu dla obcych monopoli.

Nie chcę czegoś takiego. Chce mieć własny kraj, może nawet nie tak doskonały, ale własny. Jeśli się go wyprzeda, uzależni od obcych, pogrążając własne firmy, to będziemy kolonią, a może nawet nie będziemy posiadali własnej państwowości. Nie chcę być ani Ruskim, ani Niemcem kresowym. Polska leży tam, gdzie posadzili ją trzej wielcy zdrajcy polskiego interesu, polskiej racji stanu:  Stalin, Roosvelt i Churchill. Nigdy nie było tak, że samo coś wlatuje w ręce. Posiadanie kraju to mądra polityka, ogromny patriotyzm, czasem to była i ofiara krwi, życia. Przecież to wiemy. Dlaczego się to zaniedbuje? O czyją rację stanu tu chodzi?

Nie jestem dumny z tych 20 lat niby niepodległości. To jest granie do własnej bramki, to jest ustawiony mecz na wygraną, ale nie dla Polski, dla Polaków. Tak to widzę i nie jestem dumny, bo nie mam z czego. Jeśli łajdakami są sprzedający mecze jacyś działacze, choć setkami, a nie jakieś jednostki, to mogę machnąć ręką, ale nie w przypadku mojej i chyba jednak wielu współplemieńców Ojczyzny. Dla mnie jest to wielka wartość. To mój dom, który jest w sposób ogromny okradany, naciągany, oszukiwany, grabiony wraz z zamieszkującymi ją Polakami. Mam nadzieję, że będzie inaczej i będę wówczas dumny z tych, którzy tego dokonali, będę dumny z mojej Ojczyzny. Tego naprawdę pragnę. Tego życzę Wam, moi czytelnicy.

Dodaj komentarz