Przeskocz do treści

Do czego służy nauczyciel?

Anna Maria Kowalska

W związku z liczoną w tysiącach falą zwolnień, która ogarnęła placówki oświatowe (właściwą skalę masowych wypowiedzeń poznamy dopiero jesienią), dowiadujemy się, że oto w ramach programu wsparcia ONyKS, oferowanego w Małopolsce zwalnianym, nauczyciele dowiedzą się m.in. „jak rozwijać własny biznes” – i otrzymają pomoc psychologiczną (za: (tś,PAP), Tysiące nauczycieli na bruk, Gazeta Polska Codziennie, poniedziałek, 2 lipca 2012).

Zaiste, pomoc psychologiczna (a może coś więcej?) jest potrzebna, ale w pierwszym rzędzie tym, którzy tą formę „wsparcia” wymyślili. Zresztą – nie tylko tą, jak się za chwilę okaże. W każdym normalnym, demokratycznym państwie istnieje podział ról społecznych, z uwagi na uzdolnienia, zdobyte wykształcenie i predyspozycje. Mówi się także o szczególnym powołaniu do niektórych zawodów.

I tak: z reguły nauczyciele zajmują się uczeniem dzieci i młodzieży, wykładowcy akademiccy – prowadzeniem badań naukowych i dydaktyką. Kucharze gotują. Fryzjerki czeszą. Hydraulicy też robią swoje i basta. Są także osoby o wielostronnych uzdolnieniach, a jakże. No, ale u nas już jakiś czas temu o tym zapomniano i teraz okazuje się, że wszyscy, o dziwo, nadajemy się (za jakie grzechy?) tylko do dwóch celów: albo do prowadzenia własnej działalności gospodarczej, albo do pracy w przedsiębiorstwie (przemysłowym, edukacyjnym, itp.). Ewolucja idzie dalej, i oto dzięki formom samorządowych działań wspierających dowiadujemy się, że wykształcenie kierunkowe kompletnie nie ma znaczenia! Czyli – do czego służy nauczyciel? Po zwolnieniu – do prowadzenia biznesu (o ile odkryje w sobie cechy biznesmena). Albo do wykonywania prac fizycznych, np. jako operator koparki (takie propozycje już też się zdarzają). Albo do pracy w żłobku, przepraszam, przedsiębiorstwie żłobkowym. Prezydent Wałbrzycha na tę okoliczność przewiduje powstanie trzech nowych placówek tego typu. Mało, że nauczyciel przeżywa traumę, rozbicie, spowodowane sytuacją, to jeszcze „wciska” się go natychmiast – niemal kompletnie bez przygotowania – w nieskoordynowane działania, które za chwilę, z racji braku przystosowania delikwenta do nowych, zmiennych warunków rynkowych mogą spowodować kolejną traumę i klęskę. Piękna perspektywa, nie ma co.

Skutki tych działań są więcej, niż opłakane, ale to, co jest, jeszcze urzędnikom nie wystarcza. Aktualnie korozja przeżera dno, na którym się znajdujemy. Dalej – już tylko przepaść, w którą musimy wpaść, bo innego wyjścia nikt z decydentów chyba nie przewidział. Wszystko się rozpada, a planu ratunkowego dla państwa jak nie było – tak nie ma.

Już widzę zwolnionego profesora, jak dzielnie zjeżdża do kopalni na szychtę, i sztygara, jak w tym czasie równie odważnie zastępuje go na uniwersytecie, na wydziale humanistycznym. Jakiż wtedy będzie boom, iluż to studentów będzie chciało od sztygara zaliczenie! A fizyk w żłobku! To dopiero  wywoła poruszenie! Może być jeszcze ciekawiej, w końcu i inne przykłady „modernizacji” idą z góry. A że absurdystów już od dawna nikt nie czyta…