Przeskocz do treści

Groźba – motywem

Marek Morawski

Każdy kraj ma swoje prawo wynikające z tradycji, zwyczajów, kultury.

W ciekawy sposób demonstrują to prawo amerykańscy filmowcy. Wiele ich filmów przedstawia tę tematykę w wielu aspektach. Daje to dość dobry pogląd na różne kwestie, które mogą być w odmienny sposób traktowane w USA i Polsce. Wielokrotnie spotkałem się z kwestią niezwykle poważnego traktowania groźby przez prokuratorów w USA. Powiedzenie „Zabiję cię” lub inna groźba, która u nas sprowadza się do kolokwializmu niewiele znaczącego tam nabiera niezwykle poważnego charakteru i brzemiennego w skutkach. Nie można bez konsekwencji tak sobie wypowiadać groźby pod czymkolwiek adresem. Śledczy wychodzą bowiem z założenia, że wypowiadanie gróźb jest de facto psychicznym przygotowaniem, psychicznym zaakceptowaniem spełnienia tej groźby. Oznacza, że w jakimś momencie groźba może zostać spełniona, groźba czyli zadeklarowany zamysł.

Doszedłem do wniosku, że ma to głęboki sens, że nie jest to tylko gadanina, bo za słowami kryją się emocje. To nie jest żartobliwe wypowiedzenie, ze śmiechem, tylko często z toczona wręcz pianą na ustach. To nie jest rzeczywiście nic.

Owszem w prawie polskim mamy groźbę karalną, ale niewiele z tego wynika, nawet w przypadku, kiedy groźba się ziści choćby w wyniku zbiegu okoliczności. Tej zagadki nikt nie podjął się rozwiązać nawet teoretycznie.

Groźby te wypowiadali znaczący politycy dobrze poinformowani, decydenci, osoby publiczne, a nie jakieś płotki. To nie były groźby rzucane dla żartu. Wszyscy to słyszeliśmy, widzieliśmy. To nie jest nieprawda. Pani Kazimiera Szczuka groziła pani prof. Krystynie Pawłowicz „Policzę się z panią na korytarzu po audycji”, poseł Niesiołowski groził panu Suskiemu, że zginie jak Lepper. – „Zastrzelimy Jarosława Kaczyńskiego, wypatroszymy i skórę wystawimy na sprzedaż w Europie” – powiedział Janusz Palikot. – Szczególnie dużo takich gróźb padało przed tragedią smoleńską.

Powyższe skojarzenie z prawodawstwem amerykańskim przyszło mi do głowy ponad dwa lata temu, kiedy politycy pewnych ugrupowań rzucali groźby pod kątem innych. Choćby expose premiera w marcu 2010 zawierało pamiętne słowa: ”Nie posłuchacie? Wyginiecie jak dinozaury”. Takich gróźb i podobnych pojawiło się wówczas więcej. Były słowa o niedoleceniu do celu posła Komorowskiego, były też inne dziwnie brzmiące groźby lub o charakterze gróźb: Sikorki: „Lech Kaczyński – były prezydent Polski”, Palikot i nie tylko on wypowiadał się w takim sensie: „My was nie pokonamy, my was zniszczymy”.

Oczywiście odczytywane ex ante brzmią jak pewien folklor polskiej sceny politycznej obozu rządzącego, natomiast ex post to włos się jerzy na głowie i znaki zapytania same się rysują. Groźby uwidaczniają motywy.

Dzisiaj jest smutek. Mamy to, co mamy. Od myślenia jednak nikt nie zwalnia. Skojarzenia się same nasuwają. W kontekście śmierci pół rocznej dziewczynki Madzi, której smutny przypadek media, dziennikarze, a nawet politycy całej Polski rozdrapywali ze dwa miesiące, matkę potraktowano od razu jak groźnego przestępcę, nie wiem, może nie chcę wiedzieć, jak potraktować wydarzenie o niespotykanej randze nie tylko Polsce, ale i w świecie, aby nie wyjść na idiotę pozbawionego rozumu i inteligencji.