Przeskocz do treści

Jan Paweł II nieznany. Część V: Co to znaczy: „przebaczyć”?

Anna Maria Kowalska

Tuż po Bożym Narodzeniu 1983 roku w więzieniu Rebibbia miało miejsce niezwykłe wydarzenie. Jan Paweł II udał się tam, by spotkać się z człowiekiem, który 13 maja 1981 o godzinie 17.17 strzelał do Niego na Placu św. Piotra w Rzymie. Człowiekiem tym był Mehmet Ali Agca.

Czy Jan Paweł II mógł przypuszczać, że spotkają Go te doświadczenia? Pewne poszlaki świadczą o przeczuciu, że próba zamachu na Jego życie zostanie podjęta. Podczas spotkania z Ojcem Pio, jeszcze jako ksiądz, usłyszał ponoć przepowiednię, że zostanie papieżem. Obok tych słów padły jednak i inne: „Na twoim pontyfikacie widzę krew” [1]. Co ważniejsze, istniało przecież Objawienie Fatimskie, wskazujące na papieskie cierpienie. Rok później to w Fatimie właśnie dziękował Maryi za ocalenie życia. [2]

Fotograf papieski, Arturo Mari, towarzyszący wówczas Ojcu Świętemu na Placu św. Piotra zapamiętał bardzo dokładnie okoliczności zamachu:

„Byłem tuż przy samochodzie, którym jechał Ojciec Święty… robiłem zdjęcia. Na Placu św. Piotra był tłum. Jak zwykle ludzie wiwatowali, śpiewali, wznosili okrzyki we wszystkich językach świata. Było tak, jak zawsze, w każdą środę podczas audiencji generalnej…Nie przyszło mi ani przez moment do głowy, że coś się może stać. Samochód Ojca Świętego, okrążając po raz drugi Plac św. Piotra, znalazł się w pobliżu Spiżowej Bramy. I wtedy usłyszałem dwa strzały. Trzask, trzask….jeden za drugim….tylko trochę głośniejsze od migawki mojego aparatu (…). Kątem oka zarejestrowałem, że Papież zaczął się osuwać. Nie widziałem krwi… (…) W mojej głowie tłukło się pytanie: „Dlaczego On!? Dlaczego właśnie On!? Człowiek, który niósł pokój i tyle miłości – dlaczego!?” [3]

W tych okolicznościach szczególnym świadectwem miłości bliźniego, a także niebywałego heroizmu był akt publicznego przebaczenia Agcy. Słowa Papieża, transmitowane na Placu św. Piotra z Kliniki Gemelli 17 maja 1981 roku: „Modlę się za brata, który mnie zranił, a któremu szczerze przebaczyłem…” wywarły na słuchaczach piorunujące wrażenie. [4]

Odwiedziny w więzieniu Arturo Mari zapamiętał co do szczegółu. W celi Agcy Ojciec Święty wyciągnął do zamachowca rękę:

„Ali Agca pochylił się i pocałował rękę człowieka, którego chciał zabić!

Pomyślałem, że to jakaś nierealna scena. Kątem oka zarejestrowałem, że oddalają się obaj od drzwi w kierunku okna.  Usiedli, nie zwracając uwagi na pozostałe osoby i rozpoczęli cichą, intymną rozmowę, która mogła kojarzyć się tylko ze spowiedzią. W tej sytuacji wszystkie osoby, towarzyszące Papieżowi wyszły na korytarz. Nikt nie słyszał, o czym rozmawiali. Tylko oni dwaj wiedzą, co sobie powiedzieli! Spojrzałem na Ojca Świętego w momencie, gdy opuszczał celę, po raz drugi powiedziałem sobie: to niemożliwe. Jego oczy były pełne ciepła i spokoju. (…) Ali Agca witał Papieża jak gospodarz, czyniący „honory domu” – żegnał zaś z pokorą, jak syn, który zna już całą swoją winę”. [5]

W lutym 1987 roku Jan Paweł II spotkał się z matką Agcy, Muzeyen Agca. Matce zamachowca ogromnie zależało na tym spotkaniu. Arturo Mari zwrócił baczną uwagę na sposób zachowania kobiety:

 „Muzeyen Agca nie zachowywała się jak muzułmanka wobec „niewiernego”, tylko jak matka, której syn winny był zbrodni targnięcia się na życie drugiego człowieka. Natychmiast po przekroczeniu progu papieskich apartamentów, skłoniła się aż do ziemi. Szła ku Papieżowi z ręką na sercu i chyba już wtedy po jej policzkach płynęły łzy. Kiedy pochyliła się znowu bardzo nisko i ucałowała rękę Ojca Świętego, jej gesty i słowa świadczyły o wielkim bólu, ale i o wielkiej pokorze. Szkoda, że tłumacz streścił tylko w kilku słowach to, co ona płacząc, bardzo długo mówiła. Wszyscy obecni zapamiętali natomiast dokładnie słowa Ojca Świętego, który obejmował tę nieszczęsną, zapłakaną kobietę, głaskał ją po twarzy i zapewniał cichym, ciepłym głosem, że przebaczył jej synowi. I że się za niego modli.

Dwa słowa: przebaczenie i modlitwa (podkreślenie moje: A.M.K) – stały się głównym wątkiem ich rozmowy. Ta nieszczęsna matka tak rozpaczliwie pragnęła potwierdzenia, że Jan Paweł II przebaczył jej synowi, jakby od tego zależało także jej życie (…) Ojca Świętego poruszyło to cierpienie i modlił się za nią, a może raczej z nią…Z tą istotą ludzką, która cierpiała. To, ze była matką człowieka, który chciał Go zabić, nie miało żadnego znaczenia! Czyż nie jest to postępowanie godne świętego” ? [6]

[1] J. Sosnowski (red), Święty Ojciec. Arturo Mari: wspomnienia i fotografie, Wydawnictwo Biały Kruk, Kraków 2005, s. 72, 70, 74.

[2] Tamże, s. 72 – 74.

[3] Tamże, s. 74 – 75.

[4] Tamże, s. 78.

[5] Tamże, s. 80.

[6] Tamże, s. 70.